Memoriał w sprawie obchodów stulecia niepodległości 18 narodów / Krzysztof Jabłonka, styczniowy „Kurier WNET” 43/2017

Stulecie może być uczczone spotkaniem w Warszawie w dniu 11 XI 2018 r. przedstawicieli rządów tych państw, które kultywują swe powstanie od 1918 roku i czczą je świętem państwowym czy narodowym.

Memoriał w sprawie obchodów stulecia niepodległości 18 narodów

Krzysztof Jabłonka

Rok 1918, trwający od grudnia 1917 do stycznia 1919, charakteryzował się erupcją niepodległości osiemnastu narodów, obecnych państw Europy. Spośród nich osiem zdołało utrzymać niepodległość przez cały okres międzywojenny, pięć weszło w mniej lub bardziej równoprawne unie z sąsiednimi, najczęściej pokrewnymi im językowo narodami, tak jak Czesi ze Słowakami, Mołdawianie z Rumunami, wreszcie Słoweńcy, Chorwaci i Bośniacy z Serbami i Czarnogórcami, tworząc (od 1929 r.) Jugosławię. Pięć kolejnych narodów podbiła Rosja Sowiecka, tworząc z nich fikcyjne republiki sowieckie pod swoją dominacją. Były to Białoruś i Ukraina nad Dnieprem oraz Azerbejdżan, Armenia i Gruzja na Zakaukaziu, zrzeszone od grudnia 1922 r., włączone w jeden Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich.

Mapa Europy z 1923 r. | Fot. domena publiczna, Wikipedia

W 1940 r. straciły suwerenność, a zarazem niepodległość państwa bałtyckie – Litwa, Łotwa i Estonia oraz oderwana od Rumunii Mołdawia. W 1944 i 1945 odebrano również suwerenność państwom środkowej Europy: Polsce, Czechosłowacji i Węgrom.

W częściową zależność popadły: okresowo Jugosławia i nieco dłużej Finlandia, ulegając procesowi tzw. „finlandyzacji”, czyli zewnętrznemu zniewoleniu handlem i przymusową neutralnością, choć bez zmiany ustroju. Jedyne wolne, Islandia w 1944 oraz Irlandia w 1947 r. stały się republikami, zrywając resztki uzależnień od swych dawnych metropolii duńskiej i brytyjskiej.

Rok 1991 przyniósł nowy powiew wolności, rozpad i zanik ZSRS, zbrojny rozpad Jugosławii, a 1 I 1993 r. – pokojowe rozdzielenie się Czech i Słowacji. Od dominacji sowieckiej, tak politycznej jak i gospodarczej, uwolniły się zarówno kraje sfinlandyzowane, jak i dyskretnie okupowane, jak Polska, Węgry Czechosłowacja czy NRD. Wszystkie w swej historii i tradycji powróciły do święta niepodległości z lat 1917–1919, zwłaszcza z 1918 roku.

Pierwszym państwem, które ogłosiło swą niepodległość już 25 XI 1917 r., była Demokratyczna Republika Krymu. Autonomiczny dotąd Krym z czasów demokratycznej Republiki Rosyjskiej przygotowywał się do federacji z Rosją, gdy nadeszła wiadomość o bolszewickim przewrocie w Piotrogrodzie i obaleniu legalnych władz republiki. Zebrani właśnie na swym pierwszym Kurułtaju – Sejmie Tatarzy Krymscy nie czekali na dalszy rozwój wypadków. Mając pełne prawo do samostanowienia, potwierdzone przez samych bolszewików, postanowili jako pierwsi z niego skorzystać i ogłosili niepodległość wszystkich narodów zamieszkujących Krym. Zdołali ją, mimo przejściowej okupacji niemieckiej, utrzymać do połowy 1919 r., gdy najpierw biali, a w 1920 r. czerwoni pozbawili ich wszelkiej wolności, zamieniając w Autonomiczna Republikę Sowiecką Krymu w składzie Rosyjskiej Federacyjnej Republiki Sowieckiej. Skutecznie wyzwoliła się za to Finlandia, pozostająca w Rosji od 1809 roku i posiadająca oddzielny parlament Eduskuntę, która już 6 XII 1917 r. proklamowała niepodległość Finlandii, początkowo jako Wielkiego Księstwa, a następnie, od 1918 r., Królestwa Finlandii, Karelii, Laponii i Alandii, by w 1919 r. stać się Republiką Fińską: Suomen Tavasaltą.

Rozbrajanie Niemców w Warszawie w 1918 roku | Fot. Wikipedia

22 I (9 starego stylu) 1918 r. ogłosiła niepodległość Centralna Rada Ukraińska w Kijowie, a 24 I – Mołdawska Republika Demokratyczna w Kiszyniowie. O ile Ukraińska Republika Ludowa przetrwała do 1921 r., nim uległa bolszewikom, o tyle Republika Mołdawii już 27 VI 1918 r połączyła się z Królestwem Rumunii. Mimo trwającej okupacji niemieckiej, 16 II Taryba, tj. Litewska Rada Narodowa ogłosiła w Wilnie niepodległość Królestwa Litwy z Mendogiem II jako jej królem. Litwini do końca pobytu okupacyjnych wojsk niemieckich byli z nimi ścisłym kontakcie, a ich dowódca Maxim von Katche stał się wodzem wojska litewskiego.

Korzystając z chwili przerwy między okupacjami, po wycofaniu się Rosjan, a przed nadejściem Niemców, 24 II 1918 r. niepodległość ogłosili Estończycy w Tallinie (dawnym Rewlu), utrzymując ją, mimo okupacji niemieckiej, aż do wycofania się Niemców w początku 1919 r. i broniąc bohatersko kraju przed kolejną agresją, sowiecką, aż do pokoju w Dorpacie w 1920 r.

Z kolei Białorusini ogłosili w Mieńsku (czyli dawnym Mińsku Litewskim) niepodległość 25 III 1918 r. (do dziś dla niepodległościowych Białorusinów jest to Dzień Niezależności) i mimo pobytu w mieście Niemców, utrzymali ją do podboju ich kraju przez sowieckich bolszewików w styczniu 1919 r. Powtórnie, w 1920 r., ogłosili niepodległość tzw. Republiki Słuckiej, w której wojska Stanisława Bułak-Bałachowicza, po wojnie polsko-bolszewickiej i rozejmie z 18 X 1920 r. wspierane przez Polskę, broniły się w błotach Polesia aż do wiosny 1921 r.

W kwietniu 1918 r. ogłosiła niepodległość Zakaukaska Republika Demokratyczna, aby w obliczu dwóch agresji: bolszewików na wolny Azerbejdżan i Turków na Armenię rozpaść się 26 V 1918 r. na trzy niepodległe państwa. W Tbilisi rozwiązał się Sejm Zakaukaski, aby natychmiast ogłosić 26 V 1918 r. niepodległą Republikę Gruzji, w której władzę przejęli miejscowi socjaliści, stąd stała się ona pierwszym w świecie krajem prawdziwie socjalistycznym. Podobnie postąpili dasznacy – socjaliści ormiańscy – i ogłosili 28 V 1918 r. w Erewaniu niepodległą Republikę Armenii, która w kilku bitwach, w tym pod Sardarapatem, obroniła się przed Turkami. Z kolei zebrani w Gandży musawatyści azerscy też 28 V 1918 r. ogłosili niepodległość Demokratycznej Republiki Azerbejdżanu. Ponowili tę proklamację 1 VII 1918 r. w wyzwolonym już Baku. Utrzymali niepodległość do kwietnia 1920 r., kiedy to ulegli najazdowi Armii Czerwonej i stali się sowiecką republiką.

28 X 1920 r. padła Republika Armenii, a broniąc się w górach Zangezur jako Górska Republika Ararat, garstka Ormian dotrwała aż do lipca 1921 r. Za karę ormiański w 90% Arcach przekazany został Azerom jako ich Górski Karabach.

Ostatnia padła 15 III 1921 r. Republika Gruzji, napadnięta zarówno przez sowiecką Rosję od północy, jak i od południa przez kemalistowską Turcję, która chciała Gruzinom wyrwać Batumi. Z chwilą powstania Związku Sowieckiego uczyniono z tych trzech republik jedną, znów Zakaukaską Federacyjną Republikę Sowiecką, istniejącą do 1936 r., kiedy to przywrócono trzy oddzielne republiki.

Afisz z okazji Odzyskania Niepodległości | Fot. Archiwum Państwowe w Poznaniu

W czasie rozpadu Rosji niepodległość ogłosiła jeszcze Federacja Górskich Narodów Północnego Kaukazu zw. Kaukazją oraz Emirat Północnokaukaski złożony z Czeczenii i Dagestanu, Republiki Kozackie Donu i Kubania, Kałmucja, Idel-Ural jako Federacja Republik Tatarstanu i Baszkortostanu, Republika Komi, a na pograniczu fińskim Republiki Uchtua-Karelia i Inkeri-Ingria. W Azji zaś Turkiestan, złożony z Republik Buchary i Chorezmu. Wszystkie te narody, z wyjątkiem Armenii i Białorusi, z dodatkiem Tatarów Krymskich zawiązały na emigracji Ruch 12 narodów Prometejskich wspieranych przez niepodległą Polskę m. in. poprzez Instytut Wschodni w Warszawie i pismo „Prometeusz”, wydawane po francusku w Paryżu.

1 VII 1918 r. przygotowywała się do niepodległości Islandia, oddzielając się od Danii z zachowaniem wspólnego z nią władcy, który 1 XII 1918 r uznał jej niepodległość.

Nową grupę niepodległych państw 1918 roku stanowią te, które powstały, niemal dzień po dniu, w wyniku gwałtownego rozpadu Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Dniem niepodległości Czechów jest 28 X 1918 r., w którym to Austria przyjęła warunki zakończenia I wojny. Niemal natychmiast Sejm i gazety czeskie proklamowały wolne Czechy i Morawy, a tłum opanował zamek Hradczany, symbol niepodległych Czech. Następnego dnia, 29 X 1918 r., Sabor Chorwacji ogłosił w Zagrzebiu rozwiązanie unii z Węgrami, proklamując niepodległość Chorwacji i przyłączenie do niej królestwa Dalmacji.

30 X 1918 r. w Svatym Martinie Turczańskim niepodległość ogłosili Słowacy. Niemal natychmiast, w myśl ugody z Pittsburga, już 5 XI 1918 r. zawarto podległościową unię z Czechami, dając początek Czechosłowacji. Zrealizowano ją dopiero w grudniu 1918 r., wypierając ze Słowacji wojska węgierskie, a ze Spisza i Orawy – polskie. Tego samego dnia co Słowacja wyzwolił się Kraków-Płaszów na krakowskim Podgórzu, a nazajutrz, 31 X 1918 r., cała Galicja.

Na Węgrzech nastąpiła „rewolucja astrów”, która obaliła unię Węgrów z Austriakami. Węgry odzyskali suwerenność, aby 16 listopada ogłosić się republiką. Potraktowane jako oddzielne i przegrane państwo centralne, musieli zapłacić za klęskę Austrii połową swojego terytorium. Stąd dzień zerwania unii z Austrią nie jest dla Węgrów dniem niepodległości ani żadnym świętem. Jest nim dzień 15 III 1848 r. – wybuch powstania Węgrów w czasie Wiosny Ludów.

1 XI 1918 r. wyzwoliła się spod dominacji Austrii Słowenia i jej stolica Lublana, aby utworzyć z Chorwatami wspólne Państwo Słoweńców, Chorwatów i Serbów (bośniackich), zw. SHS. 3 XI 1918 r. polscy żołnierze wracający z frontu albańskiego wyzwolili Sarajewo, dając wolność Bośniakom i Hercegowinianom.

Republika Polska w połowie listopada 1918 roku | Fot. M. Szczepańczyk (CC A-S 4.0, Wikipedia)

11 XI 1918 r. zaś, na dwie godziny przed zawarciem rozejmu na froncie zachodnim o godz. 11.00, około godz. 9.00 rano zawarł rozejm z Niemcami zgrupowanymi w Warszawie Józef Piłsudski, dawny brygadier rozwiązanych w 1917 Legionów Polskich, którego ludzie z Polskiej Organizacji Wojskowej od 10 listopada, w walce, rozbrajali niemiecki garnizon. Zawarty 11 XI 1918 roku rozejm przerywał „Małe Powstanie Warszawskie”, otwartą walkę z Niemcami o stolicę Królestwa Polskiego, które od 14 XI stało się Republiką Polską, a następnie Rzecząpospolitą.

Podobnie do Polski postąpiła Rumunia, wypowiadając Niemcom wojnę ponownie 10 XI po to, by 11 XI zawrzeć z nimi rozejm, razem z całą Ententą. W ten sposób, za cenę jednego dnia wojny tak Polska, jak i Rumunia znalazły się we wspólnym gronie zwycięskich w I wojnie światowej państw i mocarstw. Tydzień później, 18 XI 1918 r. również przeciw Niemcom wystąpili Łotysze, proklamując jednocześnie niepodległość i zjednoczenie swych ziem z trzech krain. W styczniu 1920 r. w wyzwoleniu ostatniej krainy, Łatgalii, dopomogą Łotyszom Polacy.

1 XII 1918 r. niepodległość uzyskała formalnie Islandia jako oddzielne królestwo w unii z Danią, po akceptacji aktu niepodległości z 1 lipca przez króla Christiana X. Ostatecznie świętem dla Islandii stał się dzień 17 VI 1944 – proklamowania Republiki Islandzkiej z jej pełną suwerennością.

Ostatnim narodem wolnym w 1918 r. jest Irlandia, która po krwawo stłumionym wiosną 1916 r. Powstaniu Wielkanocnym zawarła układ z Brytyjczykami, że sprawę jej niepodległości rozstrzygnie wolny Sejm, zwołany od razu po zakończeniu wojny. Tak też się stało i 21 I 1919 r. irlandzki Deal ogłosił niepodległość Republiki Irlandii jako Poblacht na hÉireann. Niestety prowokacje brytyjskie i długa wojna domowa doprowadziły do podziału wyspy i wyodrębnienia tzw. Irlandii Północnej, zwanej odtąd Ulsterem, jako 4. części Zjednoczonego Królestwa. Resztę jako Wolne Państwo Irlandzkie w unii personalnej z Wielką Brytanią ponownie proklamowano suwerennym państwem od 6 grudnia 1922 roku. Dopiero w 1947 r. Irlandia stała się Republiką, zrywając wszelkie więzi z Brytyjczykami. Spór o jej część północną z przerwami trwa do dziś.

Ostatecznie od 6 XII 1917 r. do 6 XII 1922 r. odzyskało niepodległość w Europie w sumie 18 narodów, które łączą podobne okoliczności roku 1918.

Wspólne obchodzenie tak wielkiego dla każdego z tych narodów święta stulecia ma pełne szanse być wydarzeniem w pełni europejskim, zwłaszcza że wielkie rocznice mają to do siebie, że niosą ładunek bezinteresowności i można je albo uczcić i odpowiednio uszanować lub upamiętnić, albo przemilczeć. Są bowiem one w swej istocie niezależne od bieżącej polityki. Z naszej, polskiej strony stulecie może być uczczone i upamiętnione spotkaniem w Warszawie w dniu 11 XI 2018 r. przedstawicieli rządów tych państw, które kultywują swe powstanie od 1918 roku i czczą je świętem państwowym czy narodowym.

Uroczyste obchody mogą mieć miejsce z udziałem tychże przedstawicieli w takich wydarzeniach, jak uroczysta sesja w Sejmie Rzeczypospolitej czy przed grobem Nieznanego Żołnierza na placu J. Piłsudskiego. Wspólne święto można by uczcić uroczystym odsłonięciem miejsc na placach Warszawy, poświęconych upamiętnieniu daty niepodległości tych państw, ozdobionych godłem, herbem lub flagą oraz nazwą każdego państwa w jego języku.

Na każdym takim placu czy skwerze powinna zostać wyeksponowana wystawa czasowa ukazująca drogę każdego z narodów do niepodległości, jak i walkę podjętą dla jej utrzymania. Zostaną w ten sposób uwidocznione zarówno podobieństwa, jak i znaczne różnice, choćby w ilości pokonanych zaborców. W takim zestawieniu polska droga do niepodległości „przez siedem powstań” (od 1794 po rok 1918) nie wypada najgorzej, a rok 1920 pokazuje konieczność wspólnego bronienia wspólnie uzyskanej tak wtedy, jak i dziś niepodległości, zwłaszcza że grupuje ona prawie wszystkie państwa tzw. Międzymorza, od Finlandii po Bośnię.

W sytuacji zagrożenia decyzjami Unii Europejskiej wspólne okazanie sobie szacunku i zainteresowania niepodległością może wytworzyć ze wszech miar pozytywny klimat dla Polski jako państwa rówieśniczego z większością państw Międzymorza, zwłaszcza tych o tradycjach prometejskich. Dziesięć z nich należy do Unii (od Chorwacji po Finlandię).

Wytworzona wspólnota 1918 roku może zaowocować na wielu polach wzajemnego zainteresowania kulturą, etnografią i tradycją patriotyczną każdego z tych narodów, zwłaszcza, że może tym obchodom towarzyszyć festiwal pieśni patriotycznych z okresu walki o niepodległość, jak i udział, choćby w symbolicznym wymiarze, grup rekonstrukcyjnych z tych państw, podobnych do naszych strzelców czy peowiaków. Gotowość już zgłosili Ormianie i Finowie.

Fot. M. Szczepańczyk, Wikipedia

Istnieje historycznie uzasadniona okazja zaproszenia do wspólnych obchodów naszej niepodległości również Francji, ale dzień wcześniej, gdyż 10 listopada 1918 roku proklamowała swą niepodległość Społeczna Republika Alzacji, odrywając się od II Rzeszy, a istniejąc do 22 XI 1918 r. W Warszawie zaś nastąpił tego właśnie dnia powszechny bunt Alzatczyków służących w armii niemieckiej, którzy masowo przeszli na naszą stronę, pomagając naszym przodkom rozbroić Niemców, za co po stu latach należy im się nasza wdzięczność i stosowny pomnik u zbiegu ulic Alzacji i Lotaryngii na Saskiej Kępie, na przedłużeniu ulic Francuskiej i Paryskiej.

W przygotowaniach do wspólnego święta mógłby uczestniczyć „wolontariat niepodległości” młodych ludzi, poznających historię innych, niepodległych jak my państw, i przekazujących ją dalej. W nagrodę powinni mieć możliwość odwiedzenia tych państw, o których niepodległości by się już czegoś dowiedzieli przez spotkania z rówieśnikami z tych krajów.

Trwałą pamiątką tak rozszerzonego święta mogłyby być tzw. „punkty kultury”, które z jednej strony strzegłyby bezpieczeństwa i godnego zachowania placów i skwerów poświęconych niepodległości poszczególnych państw i narodów, z drugiej zaś propagowałyby folklor i kulturę danego kraju w postaci harmonijnego połączenia trzech funkcji: pierwszej – niewielkiego sklepu z książkami i pamiątkami, w tym symbolami narodowymi danych krajów, drugiej – jako sali konferencyjno-wystawowej dla imprez okresowych, takich jak pokazy filmów czy wystawy sztuki oraz trzeciej funkcji – stylowego lokalu, oferującego potrawy i napoje regionalne danego kraju. Czwarta część takiego obiektu byłaby ruchoma, raz kinowa i konferencyjna, raz kawiarniana.

Punkty, obsługiwane przez młodzież ze wszystkich tych krajów, mieszkającą w górnej części takiego obiektu, pozwoliłyby utworzyć zgraną grupę osób, która poznałaby z autopsji zarówno ludzi, jak i obyczaje w miarę możliwości wszystkich tych krajów. Dwuletni wolontariat, dający możliwość zarobienia pracą na swoje utrzymanie, z zachowaniem wszystkich praw socjalnych, połączoną z poznaniem podobnych do siebie narodów czy państw, zdecydowanie trwalej zbliżyłby nasze narody niż najbardziej huczne obchody. Podobieństwo losów wytworzyłoby wzajemną solidarność młodych ludzi, promując szacunek i patriotyzm ich postaw.

Uroczystym obchodom i wizycie premierów, a być może głów tych państw, mogłoby towarzyszyć przygotowanie i wspólne podpisanie „Międzynarodowej konwencji o wzajemnej ochronie dobrego imienia”, z projektem której to Konwencji zwróciła się do nas patriotyczna część społeczeństwa Armenii, nawzajem zainteresowana obroną pamięci ofiar Genocydu z 1915 r., nazwanego w Armenii „Wielkim Złem” – „Jedz Megern”.

Polski rząd 1918 | Fot. Wikipedia

Odbiorcą tych propozycji w Polsce jest Krąg Pamięci Narodowej, założony niegdyś przez Stefana Melaka i ks. Kasprowicza do obrony pamięci ofiar Katynia, a których dzieło kontynuuje do dziś brat Stefana, poseł na Sejm RP Andrzej Melak. Przykład Konwencji, zawierającej zaledwie dwa zdania o wyrzeczeniu się przez jej sygnatariuszy obojętności wobec fałszu w historii i wzajemnym powiadamianiu o jego zaistnieniu gdziekolwiek na świecie, wytworzyłby w sercu Europy strefę „wolną od kłamstwa”, w której nie pojawiałyby się już nigdy bezkarnie „polskie obozy śmierci” czy „polscy faszyści”.

Państwa poza tą strefą siłą rzeczy tworzyłyby „strefę kłamstwa”, czy też jego bezkarnej tolerancji, co już byłoby ujmą. Może to niewiele, ale nastąpiłoby trwałe zespolenie działań dla wzajemnej obrony godności narodowej przed bezkarnością i zorganizowanemu oraz notorycznemu kłamstwu i jego inspiratorom.

„Państwa ‘18 roku” posiadają ogromny potencjał nie tylko patriotyzmu i odwagi wobec oskarżeń o „niepoprawność polityczną”, ale i ukrytą siłę wspólnego bronienia tych wartości, które dały im przed stu laty tę właśnie niepodległość, a które my w Polsce nazywamy – za Marszałkiem – imponderabiliami.

Wspólne obchody, zrealizowane choćby tylko w jednej przedstawionej tu dziedzinie, zademonstrują całej Europie, że wszystkie jej narody w którymś momencie swych dziejów też wybijały się na niepodległość i że Europa 1918 roku to prawie połowa jej państw; że są narody, które nadal jeszcze oczekują swojego dnia niepodległości; że nie zakończył się ostatecznie, mimo licznych proklamacji, proces upodmiotowienia się wszystkich narodów, zapoczątkowany Wiosną Ludów 1848 r. Ważne jest, aby Polska była wśród młodszej jej połowy, tej z 1918 r.

UZYSKANIE NIEPODLEGŁOŚCI PRZEZ NARODY 1918 ROKU

12 XI/25 XI 1917 KRYM
6 XII 1917 FINLANDIA
9 I/22 I 1918 UKRAINA
11 I/24 I 1918 MOŁDAWIA
16 II 1918 LITWA
24 II 1918 ESTONIA
25 III 1918 BIAŁORUŚ
26 V 1918 GRUZJA
28 V 1918 ARMENIA
28 V 1918 AZERBEJDŻAN
1 VII 1918 druga niepodległość
28 X 1918 CZECHY
29 X 1918 CHORWACJA
30 X 1918 SŁOWACJA
31 X 1918 WĘGRY – suwerenność
1 XI 1918 SŁOWENIA
3 XI 1918 BOŚNIA i HERCEGOWINA
11 XI 1918 POLSKA
18 XI 1918 ŁOTWA
1 XII 1918 ISLANDIA
21 I 1919 IRLANDIA
6 XII 1922 WOLNE PAŃSTWO IRLANDZKIE

Artykuł Krzysztofa Jabłonki pt. „Memoriał w sprawie obchodów stulecia niepodległości 18 narodów” znajduje się na s. 1, 4 i 5 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Krzysztofa Jabłonki pt. „Memoriał w sprawie obchodów stulecia niepodległości 18 narodów na s. 1 styczniowego „Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Rok 2018 – czas rocznicy, czas pracy nad obroną niepodległości. Profesor Andrzej Nowak w Poranku WNET

Stulecie niepodległości zbiegnie się z praktycznym sprawdzianem naszej niepodległości, zagrożonej dziś przez dążenia wpływowych ośrodków współczesnego świata.

Ta rocznica zbiegnie się z praktycznym sprawdzianem naszej niepodległości. Praca nad tym, żeby obronić niepodległość nie tylko Polski, ale i innych krajów UE. Tę niepodległość Komisja Europejska, ideologowie z największych mediów zachodnich i cały ideologiczny konglomerat dominujący w świecie zachodnim usiłują podważyć jako przeżytek. Dość niepodległości – mówią „największe”  autorytety, uznawane przez Guardiana,  przez New York Timesa, przez CNN, przez największe gazety niemieckie. Naprzeciwko temu stają dziś Polska, Węgry, staje też obywatel niejednego z państw europejskich, by zastanowić się, czy istotnie chce zrezygnować z niepodległości. To jest ten szczególny moment, w którym się spotykamy na początku 2018 roku – profesor Andrzej Nowak mówił w Poranku WNET o historycznym i współczesnym znaczeniu 100-lecia odzyskania niepodległości.

Profesor zauważył też, że alternatywa : albo idziecie z Putinem , albo z europejskimi komisarzami jest fałszywa i nie uwzględnia naszych doświadczeń historycznych, także doświadczeń pokolenia, które odzyskało niepodległość w roku 1918. W kwestii relacji z Rosją, gość Radia WNET uważa, że dopóki trwa w Rosji władza Władymira Putina, trudno liczyć na jakiekolwiek nowe otwarcie. Rysujące się alternatywy takie jak Aleksander Nawalny również nie skłaniają do zmiany tego poglądu. Nawalny jest skrajnym szowinistą reprezentującym tendencje imperialne.

 

W rozmowie została też poruszona kwestia współpracy i wspólnoty politycznej krajów Europy środkowo-wschodniej.  Profesor zauważył, że polityka tzw. starej unii przyspiesza budowę politycznej współpracy krajów „trójmorza” : Szalona, zaślepiona pychą postawa elit starej Europy, Europy dnia wczorajszego – Tuska, Timmermansa, Verhofstadta –  ludzi którzy nie rozumieją, że Europa się zmienia, że trwanie przy ideologicznych hasłach rewolucji 68 roku już nie wytarczy. Ta zaślepiona polityka powoduje, że Europa środkowo-wschodnia zaczyna być bardziej realna politycznie niż wynikałoby to z dojrzałości do współpracy strukturalnej między tymi krajami.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.


 

Na Ukrainie są środowiska sympatyzujące z Polską, które są zainteresowane rozmową na tematy polityczne i historyczne

W Poranku WNET gościła Olena Semenyaka z ukraińskiej partii Korpus Narodowy. Powiedziała, co jej zdaniem źle wpływa na relacje polsko-ukraińskie i jaki stosunek do idei Intermarium ma jej środowisko.

 

Olena Semenyaka uczestniczyła w międzynarodowej konferencji Rozbite Imperium. W rozmowie brała też udział Jadwiga Chmielowska, redaktor naczelna „Śląskiego Kuriera WNET”, współorganizatorka tej konferencji.

W pierwszej części rozmowy Jadwiga Chmielowska opowiedziała o konferencji. Była ona podsumowaniem wcześniejszych konferencji Kijowie i Tbilisi. Tytuł „Rozbite Imperium” nawiązuje do lat 1917-21, kiedy wiele narodów po upadku caratu utworzyło niepodległe państwa. Na konferencji mówiono także o latach 1988-1991, kiedy większość narodów podbitych przez ZSRR odzyskała niepodległość. Nie wszystkie, bo – jak przypomniała Jadwiga Chmielowska – nie udało się to Czeczenom oraz Tatrom krymskim, których autonomiczna republika w ramach państwa ukraińskiego została niedawno anektowana przez Rosję. Tatarzy są obecnie w bardzo złym położeniu, są represjonowani, dostają duże wyroki, są deportowani do Turcji lub uniemożliwia im się powrót na Krym z Ukrainy.

Tematem konferencji były też dzisiejsze zagrożenia – co możemy zrobić, żeby tę niepodległość, którą udało się wywalczyć, wzmocnić, żeby była niezagrożona, a imperium rosyjskie nie scalało się. Na konferencji w Tbilisi byli między innymi Azerowie i Ormianie, w Kijowie również Tatarzy, a teraz w Warszawie Białorusini i Ukraińcy. Jadwiga Chmielowska posumowała konferencję, odwołując się do słów dra Jerzego Targalskiego, że imperium jest jak pasożyt, musi się rozszerzać, powodować konflikty.[related id=45715]

Następnie Aleksander Wierzejski zapytał Olenę Semenyaką, czy zna na Ukrainie takich ludzi, którzy uważają, że lepiej im się żyło za czasów Związku Sowieckiego i jak wielu ich jest. Odpowiedziała, że większość Ukraińców podziela opinię, że Ukraina nie jest w pełni niezależna i potrzeba chronić jej niezależność, a sytuacja ekonomiczna też nie jest dobra. Niepodległość państw postsowieckich określiła jako względną, gdyż gdyby Ukraina była prawdziwie niezależna, Krym nie zostałby anektowany ani nie trwałaby hybrydowa wojna z Rosją.

Jakie, w takim razie, środowiska na Ukrainie patrzą na stosunki z Polską tak, jak by tego chciała Jadwiga Chmielowska, w perspektywie dziesiątek, a nawet setek lat? Olena Semenyaka twierdzi, że na Ukrainie są środowiska zainteresowane rozmową na tematy polityczne i historyczne i które sympatyzują z Polską. Wypowiedziała się jednak jedynie w imieniu partii, którą reprezentuje, czyli Korpusu Narodowego. Partia ta popiera sojusz państw w ramach Intermarium. Jednak – jak twierdzi – coraz więcej środowisk na Ukrainie zaczyna mówić i rozważać potrzebę takiej współpracy.

Kto zdaniem Oleny Semenyakiej odpowiedzialny jest za pogorszenie stosunków z Polską na tle kwestii historycznych? Czy obiektywnie miała miejsce rzeź na Wołyniu, czy też jej nie było? Ukraińska polityk uważa, że problemy historyczne są jednym z elementów współczesnej dyskusji. Dzieli przy tym fakty na obiektywne i subiektywne, czyli powiązane z konkretnymi osobami. Rzeczą obiektywną jest to, co się stało na Wołyniu. Uważa, że musimy jednak mówić nie o zbrodni całego narodu ukraińskiego, ale o zbrodni konkretnych osób wydających rozkazy i zbrodni jednostek.

Twierdzi też, że poszczególni politycy ukraińscy i polscy chcą budować własne kariery polityczne, instrumentalnie wykorzystując to, co się wydarzyło 70 czy 100 lat temu, a nie patrząc w przyszłość. Ważnym czynnikiem pogarszającym stosunki polsko-ukraińskie jest też geopolityka, to, że Ukraina orientuje się na Unię Europejską i Niemcy, a czasem wręcz ignoruje Polskę jako członka UE z jej poglądami i celami politycznymi i kulturalnymi.

Niestety – zdaniem Oleny Semenyakiej – trzeba przyznać, że prezydent Poroszenko odrzuca propozycje bliższej współpracy z Polską, składane przez prezydenta Andrzeja Dudę. W takiej sytuacji zrozumiałe jest to, że stosunki między oboma krajami pogarszają się i różne kwestie są rozgrywane w doraźnych celach politycznych wewnątrz obu krajów.

JS

Cała rozmowa miała miejsce w części siódmej Poranka WNET 27 listopada 2017 r.

Polak Węgier dwa bratanki. Czy dziś jest to prawdą? Polsko-węgierskie relacje w aspekcie Grupy Wyszehradzkiej, UE i NATO

Węgry nie traktują Rosji w kategoriach zagrożenia, a więc strategiczne stosunki z USA nie są ich priorytetem. Dlatego amerykańska idea wzmocnienia wschodniej flanki NATO nie bierze Węgier pod uwagę.

Brunon Podlacha

Obecnie podkreśla się na każdym kroku przyjaźń i chętnie wraca się do wspaniałej tradycji i historii obu narodów, jednak w wielu sytuacjach okazuje się, że Polska i Węgry mają inne priorytety. Już na drodze obu państw do członkostwa w NATO i Unii Europejskiej pojawiła się rywalizacja. Obecne różnice na poziomie stosunków politycznych obrazuje zwłaszcza odmienne podejście do relacji z Federacją Rosyjską, którą Polska od lat traktuje jako fundamentalne zagrożenie dla suwerenności państwa, a Węgry postrzegają w pragmatycznych kategoriach gospodarczo-energetycznych. (…)

Zarówno sprawujący obecnie władzę w Polsce (PiS), jak i na Węgrzech (FIDESZ) krytykują funkcjonowanie Unii, a zwłaszcza jej instytucji. Jednakże, pomimo ostrej retoryki, nie było dotąd mowy o wyjściu ze struktur europejskich. Obecnie Polska i Węgry postulują raczej potrzebę fundamentalnych zmian w funkcjonowaniu UE. (…)

Węgry od początku stały na czele państw zdecydowanie sprzeciwiających się niemieckiej propozycji obowiązkowego przydzielania konkretnych kwot imigrantów poszczególnym państwom Unii. (…) W Polsce kryzys imigracyjny nie był tak gorącym tematem w wewnętrznej debacie publicznej, jak na Węgrzech, ale również wzbudził wiele kontrowersji. (…) Dla nowej premier Beaty Szydło i ekipy sprawującej rządy w Polsce punktem wyjścia w tym kontekście była kwestia bezpieczeństwa: „Najważniejsze jest bezpieczeństwo polskich obywateli”. (…) Polska i Węgry razem z innymi państwami regionu nie koncentrowały się jedynie na sprzeciwie wobec odgórnego przydziału imigrantów. Wykazały się również aktywnością w formułowaniu propozycji rozwiązań. (…)

Niewątpliwie Polska i Węgry stoją dzisiaj w opozycji do głównego nurtu w Unii Europejskiej i sprzeciwiają się pogłębianiu integracji. Wspólnie opowiadają się także za ograniczeniem roli Komisji Europejskiej, aspirującej do przywództwa politycznego na rzecz Rady Europejskiej. Polsko-węgierski sojusz w sprawach Unii Europejskiej został jednak nadszarpnięty w czasie niedawnego wyboru (marzec 2017) na kolejną kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska. Polski rząd, wysuwając jako kontrkandydata Jacka Saryusza-Wolskiego, liczył bardzo na poparcie ze strony państw wyszehradzkich, zwłaszcza Węgier. Tak się nie stało, co zostało przez rządzących w Polsce źle odebrane. (…)

Orbán podkreślił jednak, że „obecna decyzja nie wpływa na polsko-węgierski sojusz, nadal twardo będziemy stać u boku Polski w każdej sprawie, w której Polskę dotykają niesłuszne ataki, a takich nie brakuje w Unii Europejskiej”. Trzeba nadmienić, że zarówno rząd polski, jak i węgierski aktualnie napotykają negatywne sygnały ze strony unijnych przywódców i instytucji, zarzucających im m.in. ograniczanie demokracji, wolności słowa i praw człowieka. W tym kontekście wspomina się też o nałożeniu sankcji na oba państwa. (…)

Przeszkodą w zacieśnianiu polsko-węgierskich relacji jest obecnie jednak zdecydowanie odmienna polityka Polski i Węgier w stosunku do Federacji Rosyjskiej, a co za tym idzie, niejednakowe podejście do Ukrainy. Polska od wielu lat uważa, że Rosja stwarza zagrożenie dla stabilności w tej części świata. Stąd też nasze jednoznaczne stanowisko w sprawie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego i aneksji Krymu. Obecnie na polskie stosunki z Rosją rzutuje także kwestia katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku.

Węgry patrzą na relację z Rosją przede wszystkim w kategoriach interesów gospodarczo-energetycznych. Atak Rosji na Ukrainę nie przeszkodził Viktorowi Orbánowi w regularnych spotkaniach z Władimirem Putinem. 17 lutego 2016 roku doszło do spotkania obydwu przywódców, na którym Putin potwierdził, że Rosja zaangażuje się w rozbudowę węgierskiej elektrowni jądrowej w Paks. Zawarto również wynegocjowany w 2015 roku kontrakt, którego przedmiotem było przedłużenie dostaw gazu na Węgry do roku 2019. Viktor Orbán zaapelował na spotkaniu o normalizację stosunków z Rosją i pochwalił działania Rosji w kontekście syryjskiego konfliktu i kryzysu migracyjnego. Charakter konsultacji węgiersko-rosyjskich świadczy o tym, że Węgry chcą współpracy z Rosją również w wymiarze politycznym. Potwierdzeniem tego kierunku jest chociażby wizyta Władimira Putina w Budapeszcie (luty 2017 r.).

Odmienna natura relacji Polski i Węgier z Rosją automatycznie przekłada się na pewien dysonans w kontekście stosunków z Ukrainą. Polska jednoznacznie potępiła rosyjski atak na Krym i wsparła Ukrainę w tym konflikcie. Stanowisko Węgier jest nieco dwuznaczne. Z jednej strony, Węgry były współautorem deklaracji V4 i UE, której celem było potępienie rosyjskich działań na Krymie i wyrażenie wsparcia dla suwerennej i integralnej terytorialnie Ukrainy. Z drugiej strony premier Viktor Orbán oświadczył, że jego rząd jest bezstronny w stosunku do konfliktu ukraińsko-rosyjskiego.(…)

Polska i Węgry są najbardziej aktywnymi państwami w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Czechy i Słowacja nie traktują V4 tak priorytetowo. Można też zauważyć, że to Węgry przejęły inicjatywę i starają się zdominować współpracę państw Europy Środkowej. Ważnym tego aspektem była ich bardzo aktywna rola w czasie kryzysu imigracyjnego. (…)

Polska chce być ważnym sojusznikiem USA i jak największa obecność wojsk amerykańskich w jej granicach jest od lat jednym z celów zacieśniania współpracy. Stąd m.in. liczna obecność polskich żołnierzy na misjach w Iraku i Afganistanie, czy też działania na rzecz budowy na terenie Polski tzw. tarczy antyrakietowej. Ze względu na to, że Węgry nie traktują Rosji w kategoriach zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa, strategiczne stosunki z USA nie są ich priorytetem. Dlatego amerykańska idea wzmocnienia wschodniej flanki NATO nie bierze Węgier pod uwagę. (…)

W ostatnich latach można zauważyć coraz większe zainteresowanie Chin Europą Środkowo-Wschodnią. Najważniejszym aspektem tych kontaktów są relacje gospodarcze. Dowodem na tę tendencję jest powstanie w 2012 roku formuły 16+1, w skład której wchodzi szesnaście państw leżących w Europie Środkowo-Wschodniej (w tym Polska i Węgry) oraz Chiny. (…)

Niewątpliwie Polska i Węgry rywalizują o względy Chin, dla których „Nowy Jedwabny Szlak” to również bardzo istotne narzędzie do rozgrywania interesów z państwami regionu. (…)

Myślę, iż w kontekście wyżej opisanych aspektów relacji polsko-węgierskich najbardziej trafną konkluzją jest stwierdzenie, że stosunki polsko-węgierskie są dobre, ale trudno mówić o partnerstwie strategicznym między obydwoma państwami. (…)

Artykuł Brunona Podlachy pt. „Perspektywy stosunków polsko-węgierskich” znajduje się na s. 13 październikowego „Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Brunona Podlachy pt. „Perspektywy stosunków polsko-węgierskich” znajduje się na s. 13 październikowego „Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ryszard Czarnecki: Nie śpiewałbym w chórze komentatorów w pełni zadowolonych ze zwycięstwa Sebastiana Kurza w Austrii

Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego uważa, że wyniki wyborów w Austrii to element narastania nastrojów antyimigranckich, który jednak nie doprowadzi do zasadniczej zmiany polityki Wiednia.

Gość Poranka Wnet komentował na antenie Radia WNET wyniki niedzielnych wyborów, które wygrała chadecko-centrowa Austriacka Partia Ludowa (OeVP), zdobywając 31,36 procent głosów. Na miejscu drugim znalazła się prawicowa Austriacka Partia Wolności (FPOe) z 27,35 procent głosów, a na trzecim – współrządząca dotąd z chadekami w ramach „wielkiej koalicji” – Socjaldemokratyczna Partia Austrii (SPOe), którą poparło 26,75 procent głosujących.

Wybory w Austrii wygrały dwa ugrupowania, które są jednoznacznie antyimigracyjne. Pod nowym przywództwem Sebastiana Kurza wygrała Austriacka Partia Ludowa, „grając na mocnym antyimigranckim fortepianie”, co odpowiadało temu, co czuło austriackie społeczeństwo – tak wybory w Austrii podsumował w rozmowie z Aleksandrem Wierzejskim wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego z ramienia frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Zdaniem Ryszarda Czarneckiego zwycięstwo Austriackiej Partii Ludowej to przejaw dostosowywania się elit władzy do zmian w nastawieniu społecznym. Establishment europejski przemalował szyld, wystawił najmłodszego w UE ministra spraw zagranicznych na lidera. Gość Poranka WNET nie śpiewa jednak „w chórze radości polskich komentatorów”. Lider wolnościowców (partii, która zdobyła drugi wynik) mówił o potrzebie współpracy z Grupą Wyszehradzką. Natomiast przyszły kanclerz Sebastian Kurz (lider Austriackiej Partii Ludowej) raczej stawiał na Grupę Sławkowską, z Czechami i Słowacją, chcąc poniekąd rozbijać spoistość Wyszehradu i w polityce zagranicznej bardziej orientować się na Paryż i Berlin.

– Wiedeń nie będzie odgrywał samodzielnej roli w zakresie energetyki, tylko będzie raczej membraną tego, co mainstream unijny będzie w tej materii przekazywał – podkreślił gość Poranka Wnet.

Ryszard Czarnecki po raz pierwszy publicznie ogłosił, że europejskie sankcje wobec Kremla zostaną przedłużone na kolejny okres – jest szansa na to, że jeszcze w grudniu Unia Europejska podtrzyma szeroki zakres sankcji dla Rosji. Co będzie po kolejnym półroczu, już nie wie. Obawia się jednak, że Mundial w Rosji może być pretekstem dla szeregu krajów, także z naszego regionu, żeby zmniejszyć zakres sankcji.

Wiceprzewodniczący parlamentu UE odniósł się również do możliwej dalszej eskalacji agresywnej polityki zagranicznej Kremla w Europie Środkowej: – Rosja słabnie ekonomicznie w oczach na skutek sankcji oraz spadku cen ropy naftowej. To, co zabiło Związek Sowiecki, dzięki mądrej polityce Ronalda Reagana, który porozumiał się z Arabią Saudyjską oraz innymi eksporterami ropy, zaczyna się również teraz realizować. Ale im Rosja słabsza gospodarczo, tym bardziej szuka rozwiązań w ekspansywnej polityce militarnej i zagranicznej. Więc możemy się spodziewać pewnych wojowniczych ekscesów wobec krajów Bałtyckich.

Gość Poranka Wnet wypowiedział się również na temat możliwej zmiany położenia mniejszości polskiej na Litwie: – Polacy na Wileńszczyźnie przed wejściem Litwy i Polski do UE mieli mniej problemów, ponieważ Wilno wtedy bardziej się pilnowało w kontekście wchodzenia do struktur europejskich. Teraz nie ma tego hamulca, sytuacja nie jest specjalnie lepsza. Może retoryka jest lepsza, ale potrzebne są czyny, a nie słowa.

ŁAJ

Rozmowa z Ryszardem Czarneckim dostępna jest w pierwszej części dzisiejszego Poranka WNET.

Święty Jan Paweł II został upamiętniony w ukraińskiej stolicy

Mural w Kijowie

W Kijowie odsłonięto mural z wizerunkiem św. Jana Pawła II. Mural zdobi jeden z budynków mieszkalnych przy ulicy, której patronem również jest Papież Polak.

Ulicę imieniem naszego wielkiego Rodaka kijowscy radni nazwali już w ubiegłym roku. Podstawą do zmiany nazwy była ukraińska dekomunizacja – poprzednim patronem ulicy był Patrice Lumumba. Po roku od zmiany nazwy udało się jeszcze stworzyć mural z wizerunkiem Papieża Polaka. W niedzielę 15 października br. odsłonięto mural i oficjalnie otwarto ulicę.

W dużej mierze udało się to dzięki staraniom miejscowych Polaków i po prawie dwuletnich zabiegach Stowarzyszenia Polskich Przedsiębiorców na Ukrainie. Polscy przedsiębiorcy nie tylko współinicjowali i finansowali przedsięwzięcie, ale przeprowadzili również formalny proces zmiany nazwy ulicy.

– Każde środowisko powinno zrobić krok w kierunku tego drugiego. Budować most albo chociażby kładkę do pozytywnych działań między naszymi narodami. Cieszymy się, że udało się nam dopiąć to do końca, bo wcale nie było to takie łatwe – stwierdził prezes stowarzyszenia Piotr Ciarkowski.

Otwarcie ulicy poprzedziła msza św. w kościele św. Mikołaja, koncelebrowana przez biskupa kijowsko-żytomierskiego Witalija Krywyckiego i zwierzchnika ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego Swiatosława Szewczuka. Ukraiński duchowny nazwał Jana Pawła II „patronem pojednania polsko-ukraińskiego”.

Wyjątkową rolę Papieża w relacjach polsko-ukraińskich podkreślał ambasador RP na Ukrainie Jan Piekło. Ambasador nawiązał również do bieżącego kontekstu wydarzeń na wschodzie Ukrainy:

– Ulica Jana Pawła II w Kijowie sprawia, że będzie on tutaj w jakiś sposób obecny. Jego działalność doprowadziła do tego, że upadł komunizm i posypał się blok sowiecki. Dziś sypie się on dalej na froncie ukraińskim. Rosjanie utracili wpływ na Ukrainę i staje się ona częścią Europy, o której marzył Jan Paweł II.

Ukraińscy urzędnicy twierdzą, że 90 procent mieszkańców pozytywnie ocenia zmianę patrona ulicy. Fot. Paweł Bobołowicz

Anatolij Newmerżyckij – zastępca szefa Peczerskiej Administracji Rejonowej (Peczersk to dzielnica Kijowa, w której położona jest ulica Jana Pawła II) – podkreślił, że Ukraińcy zawsze będą pamiętać, co dla Ukrainy zrobił Papież i że tę pamięć będą pielęgnować.

Przedstawiciele ukraińskiej administracji przekonują, że 90 procent mieszkańców chciało takiej zmiany nazwy ulicy.

W przeddzień uroczystości na ścianie, na której został namalowany mural, pojawiły się antypolskie napisy (w języku rosyjskim i łamanym polskim) i znaki swastyki. Nie uszkodzono jednak samego malowidła. Napisy zostały zamalowane przed uroczystościami. Ukraińska policja prowadzi w tej sprawie dochodzenie.

 

Paweł Bobołowicz z Ukrainy

 

 

 

 

Prof. Csaba Gy. Kiss: Polska i Węgry muszą być przygotowane na różne scenariusze

Jesteśmy przed wyborami w Niemczech, nasze kraje i nasza polityka muszą być przygotowane na różne scenariusze – tak wizytę Viktora Orbana w Polsce skomentował węgierski politolog ds. Europy Środkowej

Viktor Orban podczas piątkowej wizyty w Warszawie spotkał się z premier Beatą Szydło, z marszałkami Sejmu i Senatu oraz liderem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Rozmowy szefów rządów Polski i Węgier dotyczyły m.in. kwestii bezpieczeństwa oraz spraw unijnych.

Podsumowując spotkanie na linii Szydło–Orban, ekspert ds. Europy Środkowej stwierdził, że najważniejszą agendą tego spotkania jest to, że „jesteśmy przed wyborami w Niemczech, więc nasze kraje i ich polityka muszą być przygotowane na różne scenariusze”.

Węgierski politolog powiedział PAP, że „Grupa Wyszehradzka z punktu widzenia węgierskiego jest ważnym filarem polityki zagranicznej. Bardzo pozytywny był np. efekt obecności żołnierzy i policjantów z innych krajów Grupy Wyszehradzkiej latem 2015 przy granicy węgierko-serbskiej”.

„Grupa V4 – to nie tylko oś polsko-węgierska, ale także Słowacja i Czechy” – przypomniał i dodał: „moglibyśmy rozwijać wspólną politykę pamięci, konstruowania wspólnej tożsamości regionalnej, popularyzować kulturę naszych partnerów”.

Nawiązując do wpływu Rosji w regionie Europy Środkowowschodniej, prof. Kiss zauważył, że Rosja prowadzi „sprytną politykę” z poszczególnymi państwami V4 – „zawsze jest to polityka bilateralna, niebiorąca pod uwagę istnienia tej wspólnoty”.

Zdaniem węgierskiego politologa państwom w grupie V4 potrzebna by była „szczegółowa koordynacja w konkretnych sprawach, w najmniejszych szczegółach, przede wszystkim w polityce energetycznej”.

„Oczywiście wzrost wpływu Rosji w naszym regionie nie jest korzystny z punktu widzenia węgierskiego” – skomentował prof. Csaba Gy. Kiss.

Prof. Kiss zapytany o projekt Trójmorza i możliwości współpracy pomiędzy państwami Europy Środkowo-Wschodniej odpowiedział, że Trójmorze może mieć duże znaczenie, „jeżeli zaczną się działania i będą konkretne wyniki”, np. w komunikacji: „trasy kolejowe na osi północ-południe, autostrady czy wspólne kanały energetyczne LNG”.

„Trójmorze jest projektem na dłuższą metę” – zauważył ekspert.

PAP/MoRo

Dyrektor Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: Energetyka wrażliwa na rosyjskie manipulacje, choć nie bezbronna

Przekształcenie Zapad 2017 w jakiś rodzaj agresji ze strony Rosji jest mało prawdopodobne ze względu na podwyższone stany wojsk NATO w regionie – powiedział Andris Sprūds, gość Poranka WNET z Rygi.

Bezpieczeństwo energetyczne Łotwy to temat ważny i funkcjonujący w debacie publicznej od lat – powiedział gość redaktora Wojciecha Jankowskiego prowadzącego Poranek WNET z Rygi, dyrektor Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Andris Sprūds . Zwrócił on uwagę, że w sferze dostaw gazu Łotwa już w dość dużym stopniu, chociaż niewystarczającym, uzyskała dywersyfikację. Jako istotny jej element wymienił terminal LNG na Litwie.

– Jeszcze w minionej dekadzie byliśmy wyspą energetyczną; aktualnie można już powiedzieć, że staliśmy się półwyspem – powiedział Andris Sprūds z Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, który widzi postęp również w dziedzinie elektryczności, ze względu na coraz liczniejsze połączenia z państwami skandynawskimi. – Sfera energetyczna nadal jednak pozostaje wrażliwa na manipulacje ze strony Rosji.

[related id=39068]Łotwa to ostatnie z państw bałtyckich, które zliberalizowało swój rynek gazowy, głównie ze względu na pozycję rosyjskich firm w tym państwie i powolne prace nad połączeniami z europejską siecią gazową. Jego zdaniem Łotwa, jako kraj bardzo mały, nie jest w stanie zdobyć się na niezależność energetyczną i dlatego włączenie tego kraju do sieci europejskiej , gdzie „biznes jest nad wszystkim”, jest bardzo ważne. Aktualnie Ryga może się czuć o tyle bezpiecznie, że w razie kryzysu nie będzie odczuwała przerw dostaw tak dotkliwie, jak było to w okresie jej całkowitego uzależnienia od rosyjskich dostaw. Poza tym dywersyfikacja ma jeszcze i tę dobrą stronę, że wymusza na Rosji bardziej konkurencyjne ceny.

Energia pozyskiwana jest na Łotwie głównie poprzez sieć elektrowni rzecznych, ale również, i to aż w 30 procentach, ze spalania drewna. Zwrócił uwagę na to, że niestety nadal duży odsetek energii z drewna jest w pozyskiwany w przestarzałych technologiach.

Dla Łotyszy projekt Międzymorza jest na razie bardzo abstrakcyjny. Chociaż zdają sobie oni sprawę z jego historyczności, nie jest on powszechnie znany. Dla osób zajmujących się polityką jest on ważny o tyle, o ile ważna jest dla tego regionu Polska, która może zostać liderem tej części Europy. Jednak aktualne problemy naszego kraju w Brukseli są odbierane przez Rygę negatywnie. Zwłaszcza szerokim echem odbiły się tu kwestie związane, jak to podnosi Bruksela, z łamaniem praworządności. Dlatego dyplomację łotewską, jeśli chodzi o kierunek polski, charakteryzuje daleko posunięta ostrożność.

– Dla Łotwy ważna jest Polska mocno szanowana w strukturach Unii Europejskiej, ale w obecnej sytuacji mamy naszych sojuszników i w Niemczech, w państwach skandynawskich i w jakimś sensie również w Brukseli – powiedział Sprūds, który uważa, że Łotwa może popierać Polskę, i to nieformalnie, w sprawie kryzysu imigracyjnego, bo Ryga również sceptycznie ocenia podejście Niemiec do tej kwestii.

Na Łotwie, tak jak w innych państwach graniczących z Rosją, bacznie obserwowane są manewry wojskowe Zapad 2017. Nasz gość zwrócił uwagę na problemy telekomunikacyjne, jakie wystąpiły w tym okresie na Łotwie, i zastanawiał się, czy ich pierwotną przyczyną nie były cyberataki, które stanowiły element Zapad 2017.

– Jesteśmy już przyzwyczajeni, że mamy sąsiada, który jest obok, nie jest łatwy i z którym musimy współpracować, ale z drugiej strony musimy do tego podchodzić z pewną ostrożnością. Czujemy oddech, ale nie dramatyzujemy tej sytuacji- powiedział szef  Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Jego zdaniem aktualnie rozwój Zapad 2017 w jakiś rodzaj agresji ze strony Rosji jest mało prawdopodobny ze względu na podwyższone stany wojsk NATO w regionie.

[related id=39046]- To, co dzisiaj jest stabilne, nie oznacza, że jutro takie będzie i że nie ma tu zagrożeń dla stabilności regionu – stwierdził Sprūds, który wyjaśnił, że Zapad 2017 również trzyma w napięciu Łotyszy, którzy muszą poważnie myśleć o przeznaczaniu 2,5 procent PKB na obronność kraju. W kontekście obronności Łotwa, jak się okazuje, bardzo liczy na Polskę jako członka NATO. Zwrócił uwagę, że zwłaszcza w tym kontekście projekt Międzymorza jest dla nich bardzo ważny. Zasugerował, że nasze państwo jako jedyne fizycznie połączone z państwami nadbałtyckimi może być gwarantem bezpieczeństwa dla Pribałtyki.

MoRo

Wywiad z dyrektorem Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Andrisem  Sprūdsem w części piątej Poranka WNET 

Andris Sprūds | Fot. Ernests Dinka, CC BY-SA 2.0

Andris Sprūds (13.07.1971) – łotewski historyk, politolog, badacz stosunków międzynarodowych, od 2009 dyrektor Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

W latach 1989–1994 studiował na Wydziale Historii i Filozofii Uniwersytetu Łotwy w Rydze, gdzie zdobył tytuł magistra historii. W 1997 ukończył roczne studia magisterskie w zakresie historii Europy Środkowej na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie, a rok później czteroletnie studia magisterskie w zakresie stosunków międzynarodowych na Wydziale Historii i Filozofii Uniwersytetu Łotewskiego. W 2005 uzyskał na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce na podstawie pracy pt. Elita gospodarcza a polityka zagraniczna. Rosyjskie grupy finansowo-przemysłowe a rosyjska polityka bałtycka 1991–1999.

W 1999 podjął pracę na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu im. Paulsa Stradiņša w Rydze, gdzie pełni funkcję docenta oraz kierownika magisterskiego studium stosunków międzynarodowych. Od 2003 jest adiunktem w Zakładzie Stosunków Międzynarodowych i Bezpieczeństwa Narodowego w Wyższej Szkole Biznesu – National-Louis University w Nowym Sączu. Wykładał gościnnie na Uniwersytecie Łotwy, w Liwońskiej Szkole Wyższej, w Bałtyckim Kolegium Obronnym w Tartu oraz na Uniwersytecie Europejskim w Tallinie. Od 2004 pracuje w Łotewskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, kolejno jako analityk (2004–2008), wicedyrektor (2008–2009) i dyrektor (od 2009).

 

Międzymorze – koncepcja, historia, przyszłość. Nie ma jednej, spójnej definicji określającej pojęcie Międzymorza

Przyszłość projektu Międzymorza jest niejasna – ze względu na czynniki zewnętrzne, jak i ambicje państw regionu. Widać jednak, że występują ewidentne niewykorzystane synergie współpracy w regionie.

Mariusz Patey

Różni autorzy mają różne poglądy na temat obszaru Międzymorza, jak i rodzaju relacji między państwami Międzymorza. Dla jednych to ścisła federacja ze wspólną armią i polityką zagraniczną, a dla innych to raczej wspólny obszar gospodarczy, obejmujący kraje między Bałtykiem, Adriatykiem a Morzem Czarnym, posiadający instrumenty li tylko finansowe, takie jak Bank Międzymorza, Fundusz Międzymorza i Fundusz Solidarności, zdolne udźwignąć ważne transgraniczne projekty gospodarcze czy infrastrukturalne. (…)

Przed I wojną światową koncepcja federacji narodów Europy Środkowej i Wschodniej była teoretycznie rozwijana przez Józefa Piłsudskiego. Po pierwszej wojnie światowej doszło do realnego sojuszu między Białoruską Republiką Ludową, Ukraińską Republiką Ludową i Rzeczpospolitą Polską.

Idea współpracy między krajami leżącymi od Bałtyku do Morza Czarnego była przedstawiona przez Józefa Piłsudskiego i Symona Petlurę i sformalizowana umową o sojuszu politycznym i wojskowym między Polska a Ukrainą 21 kwietnia 1920 r. Wcześniej, bo 23 lutego 1920 r., Polska podpisała umowę o współpracy wojskowej z Białoruską Republiką Ludową. Idei integracji z Polską przeciwne były jednak Litwa, Czechy i Słowacja.

W wyniku wojny z bolszewicką Rosją doszło do pogrzebania koncepcji, w której brałyby udział niezależna Ukraina i Białoruś. W latach późniejszych próbowano reaktywować plany federacyjne w oparciu o kraje nadbałtyckie (tu pojawiła się niezgoda Litwy), kraje skandynawskie, Węgry, Czechosłowację (niezgoda Czechosłowacji), Węgry, Rumunię (brak zainteresowania ze względu na konflikt węgiersko-rumuński), a nawet Włochy.

Po śmierci Józefa Piłsudskiego próbowano doprowadzić do sojuszu polsko-węgiersko-rumuńskiego. Bez rezultatu. Węgry i Rumunia znalazły się w sojuszu z państwami Osi.

W okresie zimnej wojny o idei Międzymorza, współpracy małych i średnich narodów naszego regionu pamiętało środowisko skupione wokół pisma „Kultura” i osoby Jerzego Giedroycia.

Upadek ZSRS w 1991 r. rozbudził nadzieje zwolenników tej idei na możliwość jej urzeczywistnienia. W Polsce Konfederacja Polski Niepodległej, na Białorusi Białoruski Front Ludowy, a na Ukrainie „Ukraińska Partia Republikańska” w 1996 r. zorganizowały konferencję poświęconą idei Międzymorza. Wobec braku funduszy i marginalizacji podmiotów politycznych zaangażowanych realizację tej koncepcji oraz rozszerzenia UE i NATO na wschód dalsze działania w tym kierunku zamarły.

W Polsce do koncepcji Międzymorza nawiązywały środowiska związane z Solidarnością Walczącą, Liberalno-Demokratyczną Partią „Niepodległość”, Fundacją Wschodnią „Wiedza” oraz Stowarzyszeniem Współpracy Narodów Europy Wschodniej „Zbliżenie”. Po wejściu Polski do UE i NATO Polska zwróciła się ku Europie Zachodniej, a zainteresowanie Międzymorzem znacznie osłabło. (…)

Po wojnie (…) Idea Międzymorza była uznawana za niebezpieczną dla interesów ZSRS i w związku z tym szczególnie ostro ją zwalczano, starając się zdyskredytować tych działaczy, którzy do niej się odwoływali. Z szerokiego spektrum poglądów i idei dominującym ostał się ten nurt, który opowiadał się za bezwarunkową akceptacją linii prorosyjskiej, niezależnie od polityk przez rząd rosyjski prowadzonych. (…)

Warto przy planowaniu organizacji Międzymorza uwzględnić doświadczenia innych państw. Takim przykładem może być wspólny obszar gospodarczy powołany przez Meksyk, USA i Kanadę (NAFTA).

Struktura ta nie ma rozbudowanej biurokracji i opiera się na wzajemnym uznaniu lokalnych praw i certyfikatów jakościowych produktów. Wspólny rynek w praktyce polega na tym, że jeśli na przykład piwo jest dopuszczone do sprzedaży w Kanadzie, to również nie zaszkodzi konsumentom w USA i Meksyku.

Interesujące są też doświadczenie geograficznie bliższych nam krajów skandynawskich z ich Scandinavian Council. Jest to porozumienie, w którym współpraca oparta jest na tzw. kryterium „nordyckiej korzyści” (nordisk nytta) i spełnia następujące warunki:

  • zastępuje działanie, które mogłoby być zrealizowane na poziomie narodowym, ale współdziałanie w ramach Rady Nordyckiej pozwoli zwiększyć jego efektywność;
  • pokazuje i promuje solidarność nordycką;
  • podnosi wartości i znaczenie nordyckiej kompetencji i konkurencyjności.

Idea Międzymorza, rozumiana jako platforma dla współpracy w obszarze gospodarczym, jest propagowana przez neoendecki Instytut im. Romana Rybarskiego. (…) Przytoczę tu szkic programu dla Międzymorza propagowany przez to środowisko. Proponowane kraje członkowskie dla Międzymorza: Ukraina, Polska, kraje nadbałtyckie, Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Chorwacja, Słowenia, Gruzja. (…)

Proces kształtowania gospodarczych więzi w regionie należy zacząć od zbudowania odpowiedniej infrastruktury transportowej na azymucie północ-południe, połączenia systemów energetycznych państw Międzymorza. Połączenie systemów przesyłu gazu i ropy w trójkącie Morze Bałtyckie-Adriatyk-Morze Czarne może być tym “glejem” łączącym interesy krajów regionu. W przyszłości, po wybudowaniu stosownej infrastruktury, mile widziane byłyby i inne kraje leżące w bezpośrednim sąsiedztwie, na przykład Białoruś, Armenia i Azerbejdżan.

Międzymorze w tej koncepcji rozumiane jest nie jako alternatywa czy projekt konkurencyjny dla istniejących organizacji gospodarczych i bezpieczeństwa w Europie, ale wspierający np. NATO w zabezpieczeniu wschodniej flanki Europy i rozszerzaniu obszaru stabilności i rozwoju w całym obszarze Międzymorza. Wzmocnione gospodarczo Ukraina i Gruzja będą trudniej destabilizowane przez czynnik zewnętrzny.

Proponowane instrumenty Międzymorza (funkcjonujące na zasadzie pomocniczości w stosunku do istniejących narzędzi będących w zasobach państw narodowych i organizacji międzynarodowych) to przede wszystkim instytucje finansowe:

  • Bank Międzymorza (wspierający projekty takie, jak: budowa infrastruktury przesyłu gazu i ropy, szlaków transportu kolejowego, wodnych, drogowych itp.). Bank taki mógłby być partnerem MFW, EBOiR, AIIB.
  • Fundusz Międzymorza (instytucja powołana dla finansowania projektów gospodarczych obarczonych ryzykiem trudnym do zaakceptowania przez sektor bankowy, realizowanych przez inwestorów prywatnych w regionie, a wymagających współdziałania ze strony partnerów z różnych państw członkowskich).
  • Fundusz Solidarności o niekomercyjnym charakterze, udzielający pomocy finansowej krajom regionu w obliczu klęsk żywiołowych, wojen i epidemii.

Dla zabezpieczenia regionu przed działaniami hybrydowych agresji, w których przeciwnik nie jest jasno zdefiniowany prawem międzynarodowym, proponuje się utworzyć ponadnarodową instytucję koordynującą działania obronne głównie przeciwko destabilizowaniu państw regionu, poprzez wykorzystanie technik dezinformacji i manipulacji w mediach i internecie.

Prawodawstwo krajów regionu winno uwzględniać możliwość powoływania oddziałów cudzoziemskich złożonych z obywateli państw Międzymorza na wzór francuskiej legii cudzoziemskiej.

Przeszkoleni ochotnicy mogliby wspierać obronę przed militarną agresją ze strony zbrojnych grup i nieoznakowanych oddziałów wojskowych, bez potrzeby wywoływania wielkoskalowego konfliktu, jawnego angażowania się instytucji rządowych i dawania tym samym pretekstów do kwestionowania Traktatu Północnoatlantyckiego w obliczu agresji wobec państw Międzymorza będących członkami NATO.

Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Międzymorze” znajduje się na s. 6 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

 

Artykuł Mariusza Pateya pt. „Międzymorze” na s. 6 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ekspert Międzynarodowego Centrum Bezpieczeństwa i Obrony: Świadomość geopolityczna Estonii każe śledzić poczynania Rosji

Gościem Poranka WNET był amerykański ekspert ICDS Emmet Tuohy, który mówił o niekorzystnym położeniu geopolitycznym Estonii oraz o braku jedności państw UE w kwestii bezpieczeństwa energetycznego.

[related id=36810]- Bezpieczeństwo energetyczne z punktu widzenia Estończyków to przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa dostaw, a także samowystarczalność, dlatego bardzo ważną rolę w produkcji energii odgrywają odnawialne źródła – powiedział Emmet Tuohy, ekspert do spraw bezpieczeństwa energetycznego ośrodka analitycznego w Tallinie, International Center for Defence and Security.

– Estończycy nie są z natury przeciwni energii atomowej i nie ma tu ideologicznego sprzeciwu, ale sami nastawieni są głównie na wykorzystywanie odnawialnych źródeł energii – powiedział Emmet Tuoh, pytany o ewentualne umiejscowienie w Estonii elektrowni atomowej. Wyjaśnił, że współpraca z litewskimi elektrowniami tego typu, które dostarczają energię do Estonii, przebiega w sposób harmonijny. Jednak dla Estonii drogą ku samodzielności energetycznej są odnawialne źródła energii, które, jak przyznaje, w fazie budowy są drogie, ale w późniejszym okresie korzyści z tego typu elektrowni przeważają.

według eksperta nie ulega wątpliwości, że rosyjska polityka energetyczna to narzędzie imperializmu Moskwy wobec krajów ościennych. Przypomniał tutaj tzw. wojnę pomnikową w Estonii, gdy spierano się o to, jakie pomniki powinny pozostać. Chodziło zwłaszcza o te dotyczące armii sowieckiej. Wówczas Estonia została poddana atakowi cybernetycznemu, który dotyczył również energetyki i infrastruktury służącej do importu energii.

Przypomnijmy, że konflikt między Estonią a Federacją Rosyjską z 2007 r. odbił się głośnym echem na arenie międzynarodowej. Przez kilka dni trwały manifestacje i starcia zarówno w Tallinie, jak i w innych miastach Estonii, przede wszystkim we wschodniej części kraju zdominowanej przez mniejszość rosyjską. Do historii przejdą zapewne protesty przed estońską ambasadą w Moskwie. Bezpośrednią przyczyną sporu było przeniesienie na cmentarz wojskowy z centrum Tallina pomnika oraz grobów poległych żołnierzy Armii Czerwonej.

Przeniesienie tzw. Brązowego Żołnierza oraz ekshumowanych szczątków odbyło się z zachowaniem należnego zmarłym szacunku. Nie powstrzymało to jednak ani obrońców pomnika przed starciami z policją, niszczeniem mienia, manifestacjami, ani władz Kremla, by na arenie międzynarodowej domagać się potępienia władz estońskich, przywrócenia stanu poprzedniego, wreszcie przed wprowadzeniem różnorodnych sankcji i utrudnień wobec „estońskich faszystów”.

Kilka dni po zamieszkach w Tallinie rozpoczęły się zmasowane ataki cybernetyczne na strony estońskich instytucji rządowych i prywatnych. J. Aaviksoo, profesor fizyki, a w tamtym czasie minister obrony Estonii oświadczył, że do ataków zostało użytych ponad milion komputerów na całym świecie. Poinformował także, że o związek z atakami Estonia podejrzewała władze rosyjskie, aczkolwiek nie znaleziono na to wystarczających dowodów. W internecie były rozpowszechniane instrukcje w języku rosyjskim na temat tego, jak zablokować działanie stron internetowych instytucji estońskich.

Rosja postanowiła wówczas wypróbować ideę europejskiej „jedności” i zobaczyć, jak Zachód zareaguje na działania Moskwy wobec niewielkiego i stosunkowo nowego członka Wspólnoty. Bardzo szybko zareagował Lech Kaczyński. Prezydent Polski w rozmowie telefonicznej przekazał prezydentowi T.H. Ilvesowi wyrazy solidarności z władzami estońskimi w związku z wydarzeniami w Estonii. Jak już było wspomniane, Federacja Rosyjska posłużyła się dodatkowo szantażem energetycznym wobec Estonii.

– To nie tyle strach przed Rosją, co świadomość położenia geopolitycznego Estonii, która przez cały czas musi się oglądać za siebie i bacznie śledzić poczynania Moskwy – powiedział ekspert, który wyjaśnił, że Estonia z tego powodu stara się dążyć do jak największej niezależności i to nie tylko od strony Rosji, ale również Białorusi, państwa zależnego do Rosji niemal całkowicie w kwestiach energetycznych.

– Nord Stream 2 to bardzo popularny temat w Estonii ze względu na fakt omijania przez ten rurociąg państw Europy Środkowej, takich jak chociażby Polska, Ukraina czy Słowacja – powiedział Emmet Tuohy.  – Jest zgoda co do tego, że tylko wspólna polityka energetyczna może uwolnić Europę od rosyjskich metod  uprawiania polityki w regionie, m.in. szantażu, chociaż należy sobie zdawać sprawę, że to uzależnione jest od polityki konkretnych państw Unii, o czym świadczy chociażby budowa Nord Stream 2 – powiedział, pytany, czy istnieje wspólna polityka energetyczna Unii Europejskiej.

International for Defence and Security (Międzynarodowe Centrum Bezpieczeństwa i Obrony) to ośrodek analityczny ulokowany w Estonii przy współpracy z estońskim rządem i prezydentem, który ma na celu rozwijanie strategicznego myślenia o wspólnocie transatlantyckiej w odpowiedzi na wyzwania związane z bezpieczeństwem w krajach skandynawskich i bałtyckich, od agresji i zagrożeń cybernetycznych do spójności społecznej i bezpieczeństwa energetycznego.

Cały Poranek WNET

Wywiad z Emmetem Tuohy, ekspertem od spraw bezpieczeństwa energetycznego ośrodka analitycznego w Tallinie International Defence and Security,  w części szóstej Poranka WNET

[related id=38779]Emmet Tuohy pracuje jako naukowiec w ISED od czerwca 2012 roku. Jego zainteresowania badawcze obejmują cyberprzestępczość, politykę energetyczną i kwestie obrony regionalnej. W minionym okresie w spektrum jego zainteresowań pozostawały przede wszystkim problemy polityki i bezpieczeństwa krajów czarnomorskich (Gruzja, Mołdowa i Ukraina), ale również sytuacja w Azji Centralnej i islam polityczny.  Jako członek amerykańskiej Fundacji Fulbrighta Touhi pracował w Kijowie w Międzynarodowym Centrum Niezależnych [related id=38779]Badań Politycznych oraz prowadził prace badawcze w Mołdawii, Symferopolu i Kijowie, a także Lwowskim Instytucie Historii Miasta (Instytut Historii Miejskiej).

Zanim przystąpił do ISED, pracował w Waszyngtonie w Instytucie Hudsonów, gdzie był jednym z liderów Centrum Polityki Eurazji. Jest autorem książki „Islam Obywatelski: Przyszłość muzułmańskiej integracji na Zachodzie”. W Instytucie Hudsona Tuohy zaangażował się między innymi w organizację seminariów i wysyłanie delegacji naukowych do takich krajów jak Holandia, Singapur i Turcja. Wcześniej Tuohy pracował także w Washington Nixon Center.

Monika Rotulska