Kim Dzong Un prowokuje Trumpa do działania. Udana próba rakietowa Korei Północnej wzbudza zaniepokojenie Pentagonu

W niedziele rano czasu lokalnego Korea Północna z sukcesem przeprowadziła próbę rakietową. To posunięcie spotkało się z krytyczną oceną ze strony sojuszników Japonii- Rady ONZ oraz Pentagonu.

Pocisk balistyczny średniego zasięgu wystrzelono w kierunku Morza Japońskiego z bazy lotniczej Bangjon znajdującej się na przedmieściach Pjongjang w zachodniej części kraju. Ameryka cały czas śledziła , który, osiągając wysokość ok. 550 km, pokonał odległość ok. 500 km a następnie spadł do Morza Japońskiego.

Zdaniem Pentagonu była to najprawdopodobniej lądowa wersja rakiety balistycznej wystrzeliwanej z łodzi podwodnych, która poza Koreą Północną ma nazwę KN-11. Jest to pocisk balistyczny średniego zasięgu. Testowana przez komunistyczny reżim rakieta miała napęd na paliwo stałe. Jak poinformował we wtorek wywiad Korei Płd. zasięg pocisku przekraczał 2 tys. km, jak podaje portal Onet.pl.

W przypadku nie zaprzestania dalszych prób rakietowych przez Pjongjang istnieje możliwość zastosowania kroków odwetowych. Stany Zjednoczone nie wykluczają podjęcia dodatkowych działań mających na celu umocnienie obronności Korei Południowej rozmieszczenia broni strategicznej w Korei Północnej podczas dorocznych wspólnych ćwiczeń odbywających się w marcu- oświadczono w komunikacie wydanym po poniedziałkowej konferencji.

Rząd Japonii przedstawił komunikat z którego wynika, że pocisk nie naruszył japońskich wód terytorialnych. Minister obrony Japonii Tomomi Inada powiedziała, że premier Shinzo Abe zlecił „zbieranie wszelkich dostępnych informacji” i zarządził gotowość „na każdą nieprzewidzianą sytuację”.

Południowokoreańskie media oceniają, że była to odpowiedź Pjongjanu na twardy dialog z nową administracją USA dotyczącą kwestii sytuacji na Półwyspie Koreańskim.
Associated Press dodaje, że próba wystrzelenia pocisku odbyła się podczas trwania wizyty premiera Japonii Shinzo Abe.

Pentagon ocenił próbę rakietową jako zagrożenie dla USA. Ponad to dodał, że USA są zdeterminowane, by chronić przed działaniami Korei Płn. siebie oraz sojuszników takich jak Japonia czy Korea Płd.

 

Jesteśmy zdolni do obrony przed północnokoreańskim atakiem pociskami balistycznymi i podejmiemy wszelkie niezbędne kroki, aby zapobiegać i likwidować zagrożenia dla naszych i sojuszniczych terytoriów i obywateli – zaznaczył rzecznik Pentagonu.

Na konferencji prasowej odbywającej się w posiadłości prezydenta USA na Florydzie głos w sprawie zabrał również Premier Japonii Shinzo Abe. Bardzo mocno skrytykował ostatnią próbę rakietową Korei Płn., zapewniając jednocześnie o pełnym poparciu Donalda Trumpa w tej kwestii oraz o zacieśnianiu współpracy i sojuszu Japonii z Ameryką.

Prezydent Trump i ja jesteśmy całkowicie zgodni, że będziemy dalej zacieśniać współpracę między naszymi państwami. Będziemy też dalej wzmacniać nasz sojusz – powiedział premier Abe.
Według relacji Agencja Associated Press stanowisko Trumpa w tej sprawie nie jest aż tak jednoznaczne, zdaniem ekspertów komentarz dotyczący próby rakietowej można określić raczej jako powściągliwy i niejednoznacznie potępiający test rakietowy Korei Płn.

Chcę aby wszyscy zrozumieli i wiedzieli, że Stany Zjednoczone Ameryki na 100 procent wspierają Japonię, ich wielkiego sojusznika – Powiedział Prezydent USA –Więzy między naszymi dwoma krajami i przyjaźń między naszymi dwoma narodami są bardzo bardzo głębokie – oświadczył prezydent USA, dodając jednocześnie, że – Sojusz między Stanami Zjednoczonymi a Japonią jest kamieniem węgielnym pokoju i stabilności w regionie Pacyfiku.

Wczoraj podczas telekonferencji z udziałem kierownictwa resortów obrony USA, Japonii oraz Korei Płd. próba rakietowa została jednogłośnie potępiona. W komunikacie wydanym po spotkaniu napisano, że takie działania są „pogwałceniem” wielu rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Następnie w przypadku dalszej agresywnej polityki wojskowej Korei Północnej wyraziła gotowość do podjęcia radykalniejszych kroków.

 

Poranek 14 lutego 2017 – Michał Kranowski – dziennikarz wSieci; Dr Paweł Zyzak – historyk, Ks. Marcos Silva

Donald Trump to amerykański Lech Wałęsa albo Silvio Berlusconi – w Poranku Wnet mówił dr Paweł Zyzak, historyk specjalizujący się w kwestiach amerykańskich. Z uczonym polemizował Michał Karnowski.

Michał Karnowski – dziennikarz wSieci;

Dr Paweł Zyzak – historyk;

Tadeusz Płużański – dziennikarza, historyk, publicysta;

Ks. Marcos Silva – duchowny brazylijski;


Prowadzący: Krzysztof Skowroński
Wydawca: Łukasz Jankowski
Realizator: Karol Smyk
Wydawca techniczny: Andrzej Abgarowicz


Część pierwsza:
Michał Karnowski o dymisji generała Flynna z funkcji i doradcy ds. bezpieczeństwa przy prezydencie USA, a także o nadchodzącym spotkaniu Ławrow – Tillerson. Nasz gość komentował także aktualny stan dochodzenia w sprawie afery Amber Gold, a także działania rządu w kierunku uszczelnienia systemu podatkowego.

 

 

Część druga:

Tadeusz Płużański o pierwszym posiedzeniu Społecznego Trybunału Narodowego, który na pierwszym posiedzeniu orzekł infamię m.in. Bolesława Bieruta. Historyk skomentował także odejście prof. Krzysztofa Szwagrzyka z funkcji zastępcy szefa IPN.

 

 

Część trzecia:

Ks. Marcos Silva o swojej posłudze w Brazylii i w Polsce. Nasz gość mówił o trudnej sytuacji społecznej, gospodarczej i politycznej w swojej ojczyźnie i o działalności duszpasterskiej w najbiedniejszych i najbardziej niebezpiecznych miejscach w Brazylii. Ks. Marcos Silva i Michał Karnowski mówili też o oligarchizacji społeczeństw współczesnych.

 

 

Część czwarta:

Dr Paweł Zyzak o dymisji generała Flynna i o wyzwaniach militarnych i ekonomicznych stojących przed prezydentem Donaldem Trumpem. Zdaniem naszego gościa, realny kierunek polityki nowego prezydenta jest nam jeszcze nieznany. Paweł Zyzak i Michał Karnowski spierali się o znaczenie uwikłań i poziom zdolności umysłowych Donalda Trumpa.

 

 

Zapraszamy do wysłuchania całego Poranka Wnet!

 

 

Prof. Kazimierz Dadak: Japonia przez dekadę ma stworzyć siedemset tysięcy miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych

– Abe obiecał, że firmy japońskie stworzą siedemset tysięcy nowych miejsc pracy w USA – powiedział w Popołudniu Wnet prof. Kazimierz Dadak, komentując spotkanie premiera Japonii z Donaldem Trumpem.

Prezydent Stanów Zjednoczonych spotkał się w weekend z premierem Japonii Shinzō Abe. Szef rządu azjatyckiego państwa obiecał Donaldowi Trumpowi, że japońskie przedsiębiorstwa stworzą w USA ponad siedemset tysięcy miejsc pracy. Zobowiązanie Abego skomentował w Popołudniu Wnet prof. Kazimierz Dadak z Uniwersytetu Hollins w Wirginii.

[related id=”2676″]

Nie jest to rzecz, która odbędzie się natychmiast, ale w dłuższej perspektywie plan możliwy do wykonania. Japończycy obiecują również, że kupią, obligacji amerykańskich o jeszcze bliżej niesprecyzowanej  wartości. Mają one być przeznaczonych na [modernizację i budowę – red.] infrastruktury w USA – mówił.

Jak podkreślił prof. Dadak Trump jest bardzo optymistycznie nastawiony do obietnic japońskiego przywódcy. Gość Popołudnia Wnet powiedział również o naciskach prezydenta USA na przywódców Japonii oraz Korei Południowej. Trump bowiem wywiera na nich presję, aby azjatyckie państwa przeniosły swoje przedsiębiorstwa z Meksyku i zwiększyły produkcję dóbr w obrębie Stanów Zjednoczonych. Prof. Dadak uważa, że dla Japonii i Korei Południowej jest to zupełnie nieopłacalne.

Cejrowski: Początki prezydentury Donalda Trumpa napawają mnie spokojem i optymizmem. Przypomina mi Ronalda Reagana

Przede wszystkim pracuje bez spoczynku, realizuje swoje obietnice wyborcze. Prasa lewicowa nie nadąża z krytykowaniem zmian, które jej się nie podobają – w Radiu Wnet mówił Wojciech Cejrowski. 

 

Nowy prezydent czasowo zamknął granice dla krajów terrorystycznych – po to, żeby Ameryka mogła dostosować swoje systemy obrony, także informatyczne, żeby można sprawdzać, kto wjeżdża do kraju – zapowiadał to zresztą w kampanii wyborczej, a teraz jedynie realizuje obietnice – kontynuował rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego.
Wojciech Cejrowski mówił też o ciekawej strategii personalnej Donalda Trumpa: – Bierze do gabinetu nie tylko swoich zwolenników, ale też przeciwników. Gość jest uczciwy. Mówi: „Panu się pewne rzeczy w mojej kampanii nie podobały, ale mi się coś innego podoba w panu. Czy jest pan w stanie pracować u mnie realizując jedno ze swoich marzeń”. W ten sposób Trump zdejmuje przeciwników z okopu i pozwala im realizować reformy. To genialne!
Zarzuty podnoszone w Europie przeciw Trumpowi nie robią wrażenia na naszym rozmówcy –  Informacja, która pojawiła się w lewicowych mediach, że Trump przyjaźni się z Putinem jest kompletnie nieprawdziwa. On mówił tylko o respekcie, jaki do niego czuje, o respekcie dla przywódcy mocarstwa atomowego.
Wojciech Cejrowski, przebywający na swoim rancho w Arizonie odniósł się też do planu budowy muru na granicy USA z Meksykiem – Ostatnio w Fox News pokazano jak wygląda granica USA z Meksykiem. Na północy Meksyku nie rządzi władza państwowa, tylko kartele narkotykowe. Policjanci na noc barykadują się w komisariatach. Stany Zjednoczone graniczą z krajem niczyim, w którym grasują ganki. Na tej granicy nie ma nic, czasem nawet brakuje słupków. Dlatego Donald Trump musi tam, za pieniądze meksykańskie, postawić mur.

 

Trump rozpoczął swą prezydenturę od rządów twardej ręki, co – wbrew przekazowi większości mediów – podoba się Amerykanom

Wbrew doniesieniom jednostronnych agencji, wielu Amerykanów cieszy się, że Donald Trump twardą ręką wprowadza swoje obietnice – w Poranku Wnet mówił Leszek „Nick” Sadowski z Nowego Jorku.

 

Najnowszą ostrą decyzją Trumpa jest ta o zwolnieniu prokurator generalnej, pani Sally Yates, która stawiała się i nie chciała się zgodzić na dekret prezydenckiej dotyczący imigrantów – relacjonował redaktor naczelny polonijnego Nowego Dziennika.

 

Największe emocje wzbudziły jednak działania podjęte przez nowego prezydenta pod koniec zeszłego tygodnia – Donald Trump wprowadził w piątek dyrektywę zakazującą wjazdu na teren USA obywatelom 7 krajów, m.in. Syrii czy Iranu, a na 120 dni wstrzymał przyjmowanie jakichkolwiek uciekinierów. – wyliczał Leszek Sadowski.

 

Rozmówca Aleksandra Wierzejskiego opisywał nastroje w społeczeństwie Stanów Zjednoczonych: – Amerykanie są naprawdę podzieleni, jednak widoczna w mediach przewaga przeciwników Trumpa nie znajduje odzwierciedlenia w preferencjach całego społeczeństwa. Doniesienia idą w świat z wielkich metropolii, gdzie demokraci stworzyli niezliczone, nieprodukcyjne miejsca pracy poprzez granty i inne formy subsydiowania.

AA

Lisicki: Ilość kapitału, który trzeba zainwestować, żeby dane medium miało jakieś znaczenie ogranicza wolny rynek mediów

– Grupa ideologów lewicowych rozumiejąc to, próbowała przejąć właśnie te podmioty, które tę świadomość kształtują: gazety, telewizje, stacje radiowe – w Poranku Wnet mówił Paweł Lisicki.

W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim redaktor naczelny tygodnika Do Rzeczy mówił o degradacji zawodu dziennikarza. Obaj stwierdzili, że media często nie spełniają swojej funkcji relacjonowania wydarzeń. Zamiast to narzucają sposób patrzenia na świat.

– Przechył mediów w stronę lewicowo-liberalną wynika z różnych przyczyn. Pewna grupa ideologów lewicowych już w latach 50, 60, zrozumiała, że prawdziwa władza nie jest tylko władzą polityczną, ale również władzą nad świadomością – mówił Paweł Lisicki, tłumacząc postępowanie gazet, telewizji i stacji radiowych.

– Całkiem niedawno czytałem takie badanie, że spośród czterystu mediów relacjonujących kampanię Clinton-Trump, 95 proc. zdecydowanie wspierało panią Clinton – mówił gość Poranka Wnet.

Redaktor stwierdził również, że problemem demokratycznych krajów nie jest to, czy wolno się wypowiadać, tylko czy dany pogląd dotrze do innych ludzi: – Tym, co ogranicza wolny rynek mediów, jest ilość kapitału, który trzeba zainwestować, żeby w ogóle dane medium miało jakieś znaczenie – wyjaśniał.

Jednak sytuacja obecnie jest lepsza niż nawet kilkanaście lat temu. Istnienie portali społecznościowych jest konkurencją dla klasycznych mediów, dającą łatwą możliwość sprawdzenia autentyczności informacji. Zarazem zwycięstwo PiS-u czy Donalda Trumpa, pokazuje, że mimo wszystko ludzie odrzucają propagandę i postępują zgodnie ze zdrowym rozsądkiem.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy

Niemieckie społeczeństw jest zdecydowanie negatywnie usposobione wobec Trumpa – aż 84 proc. badanych ma o nim złe zdanie

– Wielki smutek dzisiaj w Niemczech, bo Donald Trump będzie oficjalnie 45. prezydentem USA, a to nie jest zdecydowanie kandydat Niemców – powiedział w Poranku Wnet korespondent Radia Wnet Jan Bogatko.

 

Jak powiedział korespondent Radia Wnet Jan Bogatko, ponad 84 proc. Niemców jest przeciwnych prezydenturze Donalda Trumpa. W Poranku Wnet przedstawił różne wyniki sondaży, z których wynika, że Niemcy nie są sympatykami nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

 

Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez instytut Forza dla magazynu „Stern” 84 proc. Niemców uważa, że Trump jest „niewłaściwą osobą na niewłaściwym miejscu”. Jedynie 10 proc. Niemców stwierdziła, że nowy prezydent Stanów Zjednoczonych dobrze spełni nową funkcję.
Z kolei wedle innej sondy przedstawionej przez Jana Bogatkę wynika, że aż 96 proc. niemieckiej elity politycznej oraz gospodarczej uważa, iż stosunki między Niemcami a USA znacznie się pogorszą podczas prezydentury miliardera: – 96 proc. niemieckich decydentów gospodarki, polityki i administracji spogląda z obawami na nadchodzącą prezydenturę Donalda Trumpa – powiedział.

– Połowa Niemców, nie uważa i nie bierze na serio wygranej Trumpa – pisze Die Wielt. […] 70 proc. Niemców twierdzi, że Trump będzie raczej gorszym prezydentem. […] Wiadomo, że ma bardzo złe karty w przeciwieństwie do Baracka Obamy, który cieszył się wielką sympatią i był powszechnie kochanym prezydentem Stanów Zjednoczonych – powiedział Jan Bogatko w Poranku Wnet.

Lasota: Najpewniej Trump zaproponuje Romneyowi stanowisko Sekretarza Stanu. Nie wiadomo jednak czy Romney je przyjmie.

Donald Trump kompletuje zespół najważniejszych urzędników, rekrutując ich także spośród swoich republikańskich oponentów. Ci jednak nie garną się do prezydenckiej administracji.

Donald Trump kompletuje zespół najważniejszych urzędników, rekrutując ich także spośród swoich republikańskich oponentów. Ci jednak nie garną się do prezydenckiej administracji.

Zdaniem naszej waszyngtońskiej korespondentki, wielu polityków amerykańskich obawia się stawiać na prezydenta elekta: –  Istnieje możliwość, że Trump będzie tak okropny, że zostanie usunięty przez impeachment – że sąd koleżeński Kongresu uzna, że musi on odejść.

Rozmówczyni Aleksandra Wierzejskiego mówiła też o stałej obecności wątku rosyjskiego w dyskusjach za oceanem- Samo to, że Rosja próbowała wpłynąć na wyniki wyborów jest na tyle skandaliczne, że nie powinno się mówić w tej chwili o nawiązywaniu jakichkolwiek sojuszy z tym krajem, tym bardziej jeśli miałby to robić Trump, który jest podejrzewany o to, że miał z Putinem pośrednie związki.

W polskim kontekście istotne jest natomiast określenie priorytetów polityki zagranicznej przyszłego prezydenta: – Wiele osób odczytuje spotkanie Trumpa z premierem Japonii zaraz po wyborach jako znak, że centrum zainteresowania USA znajduje się na dalekim wschodzie. -relacjonowała Irena Lasota.