Parafianowicz: Nowa książka Sikorskiego może zagrażać relacjom Polski z innymi państwami. Jest publikacją bez precedensu

W nowej książce Sikorskiego jest wiele zakulisowych, zdawałoby się wrażliwych dla państwa informacji, m.in. gdzie dokładnie znajdowało się tajne więzienie CIA w Polsce – mówi Zbigniew Parafianowicz.

Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz „Dziennika Gazety Prawnej”, mówi o świeżo wydanej książce byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego pt. „Polska może być lepsza. Kulisy polskiej dyplomacji”. Gość Poranka WNET ujawnia, że polityk zawarł w niej wiele zakulisowych i wrażliwych dla państwa informacji, m.in. dokładnie wskazał miejsce, gdzie znajdowało się tajne więzienie CIA w Polsce. W publikacji potwierdził także, że Polska brała od CIA pieniądze za przyjmowanie więźniów w ramach programu „Rendition Flights”.

Sikorski zamieścił w książce również informacje na temat tzw. sopockiej aluzji, zatwierdzając tym samym propozycję rozbioru Ukrainy, którą złożył Donaldowi Tuskowi prezydent Rosji Władimir Putin.

Dziennikarz „Dziennika Gazety Prawnej” stwierdza, że były minister spraw zagranicznych w swojej publikacji w dość małostkowy sposób rozlicza się z politykami, do których nie odczuwał sympatii. Parafianowicz zauważa, że znacznie przesunął tym samym granice dyskrecji oraz stworzył zagrożenie dla Polski w jej relacjach międzynarodowych.

Gość Poranka WNET zaznacza, że „Polska może być lepsza. Kulisy polskiej dyplomacji” jest książką bez precedensu na polskim rynku wydawniczym.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

„SOWA I PRZYJACIELE” kolejna odsłona/ Sikorski do Krawca: O „bezczelnej formule” Giertycha

Portal tvp.info ujawnił kolejne nagrania. O „bezczelnej formule” Romana Giertycha ws. oświadczenia majątkowego b. ministra transportu Sławomira Nowaka mówili Jacek Krawiec z Radosławem Sikorskim.

Jak poinformowały w niedzielę Wiadomości TVP, dziennikarz TVP Info Samuel Pereira dotarł do kolejnych nagrań z 2014 r. z restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Jest tam rozmowa ówczesnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego z ówczesnym prezesem Orlenu Jackiem Krawcem.

Wiadomości podały też, że kolejne nagrania będą ujawnione w niedzielnych programach TVP Info o godz. 21.00 i 21.50.

Oto fragment podany przez wieczorne Wiadomości TVP:

Radosław Sikorski: Tłumaczenie Nowaka, że zamiany… To wszystko tak kompletnie niewiarygodne. Niby spec od PR, nie…

Jacek Krawiec: Dziecinada kompletna.

Radosław Sikorski: Kompletnie… Gdyby siedział cicho, gdyby gębę na kłódkę trzymał.

Jacek Krawiec: Wszyscy by zapomnieli po dwóch tygodniach, k…a.

Radosław Sikorski: Giertych nawet mu wymyślił formułę, jak uniknąć tego wpisania do oświadczenia, prostą formułę…

Jacek Krawiec: Bezczelną…

Radosław Sikorski: Ale skuteczną. I by nie mogli mu zarzutu postawić. Zegarek? Tak. Żona kupiła, ale to jest własność wspólna.

Jacek Krawiec: Wow.

Radosław Sikorski: Za 20 tysięcy, za tam 17 tysięcy, po połowie i dlatego nie wpisałem. I udowodnij mu, że nie jest po połowie z żoną.

Jacek Krawiec: No. Piękne.

Wcześniej w niedzielę TVP Info ujawniło rozmowę Sikorskiego z Krawcem, gdzie m.in. pada określenie szefa PO Grzegorza Schetynę jako „żulika bez poglądów”.

PAP/MoRo

„SOWA I PRZYJACIELE” kolejna odsłona/ PiS o nowych taśmach: pokazują hipokryzję Platformy; PO: nic z nich nie wynika

Według PiS nagrania pokazują hipokryzję i mechanizmy rządów PO. Zdaniem Platformy z taśm nic nie wynika. Politycy Kukiz’15 i PSL apelują za to o ujawnienie wszystkich taśm, by nie służyły do szantażu.

W niedzielę portal tvp.info opublikował nowe nagrania z 2014 r. z restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Na taśmach zarejestrowana jest rozmowa ówczesnego szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego z ówczesnym prezesem Orlenu Jackiem Krawcem. Nagrani rozmawiają m.in. o obecnym szefie PO Grzegorzu Schetynie nazywając go m.in. „żulikiem bez poglądów”. Wątpią też w kwalifikacje Schetyny, określając „idealnym numerem dwa”.

Andrzej Halicki (PO) ocenił w programie „Woronicza 17” w TVP Info, że z nagrań nic nie wynika, „poza tym, że takim językiem nie powinno się rozmawiać”. „Minister Sikorski dość niechętnie odpowiada na dosyć infantylne pytania” – ocenił. Według Halickiego jeżeli mówić o prawdziwych aferach, to są one gdzie indziej i dotyczą np. Amber Gold, czy SKOK-ów.

Treść nagrania krytykowali za to Marek Suski z PiS oraz szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski.

„Jak znamy Schetynę, a ma taki pseudonim +zniszczę cię+, więc sądzę, że to niszczenie nastąpi, w partii miłości krew się leje, zardzewiałe noże wbija się w plecy. Te taśmy ujawniają, jak kształtowana była polityka za PO (…). Te taśmy pokazują rzeczywiście mechanizmy rządów PO, która zajmowała się swoimi brudnymi interesami, kryciem rozliczeń, a nie zajmowała się Polakami” – ocenił Marek Suski.

Według niego nowe nagrania pokazują, że za rządów PO „państwo było traktowane jako łup, a stanowiska obsadzane były dla potrzeb wewnętrznej wojny partyjnej i wewnętrznych rozgrywek, a nie ze względu na interes państwa”.

Z kolei Krzysztof Szczerski zarzucił Radosławowi Sikorskiemu hipokryzję. Przypomniał, że bronił on kandydatury Schetyny na szefa MSZ, po tym jak sam przestał pełnić tę funkcję.

Odnosząc się do ujawnionych wypowiedzi ówczesnego szefa Orlenu, Szczerski ocenił, że „teraz wiemy dlaczego te spółki przynosiły straty w czasach poprzednich rządów, a dziś przynoszą zyski”.

„Jeśli prezes PKN Orlen zajmuje się dyskutowaniem o tym, jak obalić Donalda (Tuska – PAP), albo czy Grzegorz, albo poseł Halicki jest lepszy, a nie zajmuje się spółką, to takie były efekty pracy tych spółek” – powiedział.

Halicki ripostował Szczerskiemu, że obecne zyski Orlenu są konsekwencją „drenowania kieszeni kierowców”.

Zbigniew Gryglas z Nowoczesnej uważa z kolei, że to smutne, że Polacy dowiadują się jak wygląda „kuchnia polityczna”. Zwrócił uwagę, że każda partia polityczna ma swoje grzechy, zarówno ta, która rządziła, jak i ta która robi to obecnie. Polityk „N” zgodził się jednak z oceną Schetyny dokonaną, przez Sikorskiego i Krawca, że obecny szef PO to człowiek „drugiego planu”.

Z kolei przedstawiciele Kukiz’15 oraz PSL zaapelowali o upublicznienie wszystkich taśm.

„Chciałbym, żeby wszystkie taśmy nagrane w Sowie i Przyjaciołach ujrzały światło dzienne. Brak publikacji tych taśm jest jak brak publikacji wszelkich materiałów SB, istnieje ogromne ryzyko szantażowania osób nagranych tymi materiałami” – zaznaczył Jakub Kulesza (Kukiz’15).

Zgodził się z nim ludowiec Mirosław Maliszewski. Dodał, że nagrana rozmowa, co do treści „w dużej mierze kompromituje polską politykę”. Skrytykował też używany na nagraniach język.

Zwrócił jednak uwagę, że rywalizacja w partiach politycznych jest rzeczą naturalną. Jego zdaniem powinna się ona jednak odbywać przy użyciu „innego języka, innych metod, niewbijania noża, tylko rywalizacji pozytywnej”.

PAP/MoRo

„SOWA I PRZYJACIELE” kolejna odsłona/ Sikorski o Schetynie: ma styl lwowskiego żulika; nie nadaje się na premiera

Portal tvp.info ujawnił kolejne nagrania. „Żulik bez poglądów” tak ówczesny szef MSZ Radosław Sikorski mówi ówczesnemu prezesowi Orlenu Jackowi Krawcowi o aktualnym szefie PO Grzegorzu Schetynie.

[related id=33718]Portal tvp.info ujawnił w niedzielę nowe nagrania z restauracji „Sowa i przyjaciele” z końca lutego 2014 roku. Na taśmach znalazła się rozmowa ówczesnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego z ówczesnym prezesem Orlenu Jackiem Krawcem. Politycy nazywają szefa PO Grzegorza Schetynę „żulikiem bez poglądów”.

Portal przytoczył cytaty z rozmów Sikorskiego i Krawca. „To jest na nasz rachunek?” – pyta Radosław Sikorski. „Sprawy wagi państwowej, to też firma państwowa płaci” – odpowiada mu Jacek Krawiec.

Jak podaje portal tvp.info, spotkanie ministra spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska i prezesa Orlenu odbywa się w słynnej restauracji pod koniec lutego 2014 r. Sikorski i Krawiec zastanawiają się jakie są szanse Platformy Obywatelskiej na dalsze utrzymanie władzy, ale też omawiają wewnętrzne sprawy partyjne – konflikt między Grzegorzem Schetyną i Donaldem Tuskiem.

„Grzesiu, boczkiem, boczkiem, a jak przychodzi co do czego, to tchórzy.(…) Na miejscu Grzesia bym zagrał, że kandyduję. Grzesiu by dostał – moim zdaniem – do 40 procent, 35, 40 i to by mu dało immunitet na bycie ofiarą czystki, bo wtedy, wiesz, rywalowi nie wypada… i czekasz, aż się Donald wypierd***. Jak przegra wybory, no to wtedy wbijasz nóż w plecy, nie?” – zastanawia się Radosław Sikorski.

Jak pisze portal, w pewnym momencie szef dyplomacji dochodzi do wniosku, że polityczne „delfiny mają w Polsce krótkie życie” i śmieje się z aury „wielkiej frakcji Schetyny”, o której czyta w gazetach. „A tam trzech kur***” – mówi Krawiec.

Według tvp.info, oprócz Schetyny, mają na myśli Rafała Grupińskiego i Andrzeja Halickiego, o których mowa później. Radosław Sikorski mówi o obecnym liderze PO, że „ma knajacki styl lwowskiego żulika”. Według niego Schetyna nie nadaje się na premiera, a Sikorski „nie potrafi sobie przypomnieć czegokolwiek, co kiedykolwiek” ówczesny szef komisji spraw zagranicznych powiedział.

Zdaniem ówczesnego szefa MSZ nie wiadomo jakie Schetyna ma poglądy na jakikolwiek temat i jest raczej typem „szefa kancelarii”, jak zauważa Krawiec.

„Znaczy to jest zawsze pływanie, takie wybieranie jakiegoś stanowiska po środku. (…) Zero kreatywności. Każdy z nas powinien sobie zdawać sprawę do czego nadaje, a do czego się nie nadaje. Idealny numer dwa. (…) Taki knajacki styl trochę. To jest za mało na premiera. On nie czaruje ludzi. Donald ma ten czar, ma ten teflon, ma ten koci zmysł, ma te antenki czułe społecznie. Grzegorz niczego z tego nie ma” – mówi Sikorski. Zdaniem prezesa Orlenu Schetyna „nie ma umiejętności przemawiania”, ale niestety w pewnym momencie uwierzył w siebie, a „jak się uwierzy, ciężko jest sobie dać wytłumaczyć”.

„Nie miał kto wytłumaczyć… To też jest kwestia jakości ludzi, których masz koło ciebie. Halicki (…), ten Grupiński… Grupiński jest niegłupi, ale Halicki no to jest mój sąsiad, mieszka wieś obok. To jest, ku**a, debil no” – tak o pośle PO mówi Jacek Krawiec.

[related id=33702]”Bycie następcą Geremka (chodzi o pełnienie funkcji szefa sejmowej komisji ds. zagranicznych) właśnie daje ci szansę pokazania: a właśnie, że nie. Ja potrafię skomentować expose, ja potrafię się spotkać z moimi odpowiednikami z innych krajów, ja mam swoje zdanie którego ambasadora akceptuję, którego nie. On zrobił nic z tych rzeczy. W ogóle nie zaistniał w tej funkcji. (…) Ma to w du**e. (…) Tak naprawdę chodziło tylko o ten gabinet” – mówi szef MSZ w rządzie Donalda Tuska.

Sikorski uważa, że objęcie przez Schetynę stanowiska szefa sejmowej komisji tak naprawdę „było motywowane tylko tym, że ma osobne biuro w osobnym budynku”.

W rozmowie Sikorskiego z Krawcem – podaje portal – przewija się temat zbliżających się wyborów w Polsce. Nastroje są stosunkowo optymistyczne. „Jak masz za dużo złodziei czy jakiś innych ch***w, no to wtedy masz problem” – zauważa Sikorski. „My naprawdę, (…) jesteśmy w tej chwili przezroczyści, jak spojrzysz na standardy europejskie” – dodaje ówczesny prezes Orlenu.

W trakcie rozmowy – informuje portal – politycy odnoszą się do sprawy Sławomira Nowaka i niezgodnych z prawdą oświadczeń majątkowych. „Fatalnie to rozegrał” – mówi Sikorski. „Najgorzej jak mógł. Te wpisy na Twitterze, coś tam… raz że mu ktoś kupił, że żona… Tego nie rozumiem, dlaczego on tego nie wpisał? – zastanawia się Krawiec.

Radosław Sikorski wyjaśnia: „Musiał być jakoś bardzo mocno zmotywowany, żeby tego nie wpisać. Wiesz, jego historia się nie trzyma kupy w żadnym aspekcie. Jak żona chce ci kupić zegarek, to idzie i ci kupuje zegarek. A nie bierze gotówkę od biznesmena, który ci kupuje zegarek. Czyli kto ci kupił zegarek? Tak naprawdę biznesmen ci kupił zegarek. I dlatego była taka mocna motywacja, żeby tego nie wpisać”. Jak pisze tvp.info, prezes Orlenu w pewnym momencie poczuwa się do winy za drogi zakup ministra transportu w rządzie Donalda Tuska.

„Trochę się czuję w tej sprawie winny, bo, (…) mało kto wie, że jemu się spodobał ten zegarek(…) Tak, to jest złoty zegarek, na który go nie było stać. Sobie kupił taki sam, tylko że ze stali. (…) On nie wpisał identycznego zegarka, jeżeli chodzi o design, tylko że zamiast złota, ze stali. (…)” – opowiada Jacek Krawiec.

Jak podaje portal, Sikorski prosi, by Krawiec pokazał mu zegarek i chwali, że „ładny”. „To ile ty dałeś?” – pyta. „Były specjalne ceny na te zegarki. Mam takiego tam znajomego, więc dałem za niego z 10 tysięcy euro” – odpowiada Krawiec. „To jak za darmo” – mówi Sikorski.

O restauracji „Sowa & Przyjaciele” stało się głośno w związku ze sprawą nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW – Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ – Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury – Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, szefa CBA Pawła Wojtunika. W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97.

Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. We wrześniu 2015 r. do sądu trafił akt oskarżenia ws. trzech osób: biznesmena Marka F. dwóch kelnerów Konrada Lassoty i Łukasza N. oraz współpracownika F. Krzysztofa R. W grudniu 2016 r. F. został skazany nieprawomocnie na 2,5 roku więzienia bez zawieszenia, kelner Konrad L. i Krzysztof R. na 10 miesięcy w zawieszeniu i grzywny. Sąd odstąpił od ukarania drugiego z kelnerów, który pomagał śledczym. N. zeznawał, że to Marek F. za pieniądze zlecał nagrywanie rozmów.

PAP/MoRo

Radosław Sikorski: nie organizowałem wizyty z 10 kwietnia 2010 r. Prowadziłem politykę zagraniczną, a nie organizacyjną

Sikorski jest świadkiem w procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników oskarżonych o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.

Jako szef MSZ nie zajmowałem się organizacją wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.; prowadziłem politykę zagraniczną, a nie organizacyjną – zeznał Radosław Sikorski w procesie Tomasza Arabskiego i innych ws. niedopełnienia obowiązków przy organizacji tej wizyty.

We wtorek były szef dyplomacji w rządzie Donalda Tuska zeznawał jako świadek w procesie Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta w Katyniu.

Zapewniał, że nie miał żadnej wiedzy w kwestii organizacji wizyty, gdyż „techniczne kwestie odbywają się pięć szczebli poniżej szczebla ministra”. Dodał, że o tym, że prezydent chce jechać do Katynia, dowiedział się najprawdopodobniej pod koniec stycznia lub w lutym 2010 r. – i to nieoficjalnie. Zeznał, że dochodziły do niego informacje, że Kaczyński chce wygłosić w Katyniu „ważne, pojednawcze w tonie przemówienie”.

„W tamtych latach polityką Polski była europeizacja Rosji” – zaznaczył, mówiąc o kontekście wizyty w polityce międzynarodowej. Dodał, że pojednanie z Polską było wtedy postrzegane przez niego jako warunek zbliżenia Rosji do UE. Jak zaznaczył, uważał, że kolejnym z akcentów tej polityki „powinna być ważna wizyta głowy państwa polskiego, prezydenta Polski w Rosji”.

Sikorski potwierdził swe zeznania ze śledztwa, kiedy mówił, że odradzał prezydentowi Kaczyńskiemu wyjazd do Katynia – uważał bowiem, że „dublowanie wizyt premiera i prezydenta nie służy wizerunkowi państwa polskiego, szczególnie wobec tak trudnego partnera, jak Rosja”. Sugerował też wtedy, że „właściwym uzupełnieniem spotkania premierów Polski i Rosji w Katyniu byłaby wizyta prezydenta na grobach w Charkowie oraz jego udział w defiladzie w Dzień Zwycięstwa w Moskwie”. Zarazem Sikorski zeznał, że w chwili, gdy prezydent podjął decyzję o wylocie do Katynia, zarówno publicznie, jak i urzędowo zapewniał, że MSZ udzieli mu wszelkiej pomocy.

Pytany o współpracę w przygotowaniu wizyt między poszczególnymi organami państwa – w tym MSZ, odparł, że „były próby unormowania sposobu identyfikowania i uzgadniania od strony politycznej wizyt najważniejszych osób w państwie”, polegające na tym, aby wizyty te odzwierciedlały linię polskiej polityki zagranicznej. Przyznał, że „w warunkach kohabitacji” między obozem prezydenckim a rządowym „te próby i procedury nie zawsze się udawały”.

Zeznał też, że za sprawy relacji z Federacją Rosyjską odpowiadał wiceszef MSZ Andrzej Kremer, który zginął w katastrofie smoleńskiej. „Moja ogólna dyrektywa była taka, żeby tej pomocy udzielać tak, jak zawsze” – powiedział Sikorski.

„Nic mi nie wiadomo o jakimkolwiek rozdzielaniu wizyt” – tak odpowiedział na pytanie pełnomocnika oskarżycieli prywatnych mec. Stefana Hambury. „Zajmowałem się polską polityką zagraniczną; wizyta w Katyniu to nie było coś nowego. To była jedna z wielu takich wizyt; byłem przekonany, że MSZ poradzi sobie z nią tak, jak w przeszłości” – zeznał b. szef MSZ.

„Czy rutyna w takich sprawach mogła doprowadzić do nieodpowiedniego jej przygotowania?” – indagował mec. Hambura, pytając, czy świadek kontrolował w tym zakresie Kremera. „To bardzo hipotetyczne pytanie” – odparł Sikorski. „Rozmawialiśmy z panem Kremerem o aspektach politycznych; nie było potrzeby rozmowy o kwestiach organizacyjnych” – dodał.

Sąd uchylał, jako niezwiązane z zarzutami wobec oskarżonych lub „złośliwe”, niektóre pytania mec. Hambury, który pytał m.in. o awarię skrzynek mailowych w MSZ w dniu katastrofy. „Pan prezydent został opuszczony przez urzędników” – dodał mec. Hambura, który pytał też świadka, czy powiodła się „europeizacja Rosji”. To pytanie sąd też uchylił.

Mec. Hambura pytał też o charakter wizyty L. Kaczyńskiego w Katyniu. Sikorski odparł, że „zręcznym określeniem” tej wizyty była „pielgrzymka”. Dodał, że nie była to wizyta oficjalna, bo podczas niej gość odbywa rozmowy z najważniejszymi osobami w danym państwie; w jego opinii nie była to też wizyta państwowa.

Pytany przez sąd, czy przygotowanie tej wizyty, która nie była ani państwowa, ani oficjalna, przebiegało inaczej niż takich właśnie wizyt, Sikorski odparł: „Wizyty państwowe planuje się ze znacznie większym wyprzedzeniem; tu czas był oczywiście krótszy”.

Świadek był pytany także o trudności, na jakie napotkała tzw. polska grupa przygotowawcza, która w końcu marca udała się do Rosji w celu przygotowania i omówienia ze stroną rosyjską obu wizyt w kwietniu 2010 r. „Federacja Rosyjska jest trudnym partnerem. Trudności w uzgodnieniach co do szczegółów wizyt mamy nawet z najbliższymi sojusznikami, a co dopiero z partnerem, który nie zawsze jest nam przyjazny. Dla mnie więc takie zgrzyty, czy po prostu różnice zdań podczas przygotowania do wizyt miały miejsce przy prawie każdej wizycie” – mówił Sikorski.

Nie przypominał on sobie, aby otrzymał informacje o problemach zgłaszanych w związku z wizytą tej grupy przygotowawczej. „Najlepszą rękojmią tego, że wszystko było zapięte na ostatni guzik, było to, że wiceminister Kremer wziął udział w obu wizytach (7 kwietnia z Tuskiem i 10 kwietnia – PAP)” – powiedział.

„MSZ pełnił rolę usługową, bo ranga urzędu prezydenta oznaczała, że on się nie komunikował rutynowo z obcymi placówkami” – powiedział Sikorski, odnosząc się do kwestii notyfikacji wizyty z 10 kwietnia. Dodał, że Kremer nie zdecydowałby o tej notyfikacji „bez twardego uzgodnienia” z przedstawicielem Kancelarii Prezydenta.

Sikorski nie potrafił powiedzieć, dlaczego dopiero 15 marca przesłano MSZ prośbę o niezwłoczne notyfikowanie stronie rosyjskiej wizyty prezydenta 10 kwietnia. Dodał, że tę prośbę Pałacu Prezydenckiego polecił „natychmiast wykonać”. Pytany przez sąd o tę zwłokę, Sikorski odparł, że „nigdy nie można założyć, że druga strona zawsze będzie spełniała nasze prośby”. Dodał, że w reakcji na niespełnienie takiej prośby można albo odwołać wizytę, albo „grać jej odłożeniem”. „Złożenie noty jest oficjalnym potwierdzeniem, że coś będzie miało miejsce” – podkreślił.

[related id=”12312″ side=”left”]

Były szef MSZ „nie miał pojęcia” o problemach związanych z przekazywaniem stronie polskiej tzw. kart podejścia do lotniska w Smoleńsku.

Zeznał, że o katastrofie dowiedział się, gdy „był u siebie na wsi”; zadzwonił do niego szef departamentu MSZ. „Nagrania moich rozmów są w domenie publicznej i pokazują dramatyzm tamtych chwil” – dodał. „Uważałem, że moim obowiązkiem było poinformowanie o katastrofie najwyższych władz państwowych, premiera, ministra obrony. Z własnej inicjatywy poinformowałem także pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego” – mówił świadek. „Chciałbym podkreślić, że ta sprawa nie jest dla mnie neutralna” – mówił Sikorski. Dodał, że znał 80 proc. osób na pokładzie – „niektóre z nich uważałem za przyjaciół, sam miałem zaproszenie na pokład”. „Nie było zwyczaju, abym jako szef MSZ towarzyszył w wizytach prezydenta” – tak tłumaczył, czemu z niego nie skorzystał.

Jedno z pytań dotyczyło Tomasza T. (b. agenta służb PRL, ówczesnego szefa wydziału politycznego ambasady RP w Moskwie, w randze ambasadora tytularnego; zeznawał już w procesie). W moskiewskiej ambasadzie objął on swe obowiązki w lutym 2010 r. Sikorski zeznał, że „gdy wyjeżdżał on do Moskwy, tak jak wtedy, gdy był awansowany, przez moją poprzedniczkę jeszcze, na ambasadora tytularnego”, nie miał świadomości jego przeszłości z PRL. „Wyjazd pana ambasadora tytularnego do Moskwy nie miał związku z wizytami premiera i prezydenta, natomiast odbył się na prośbę tzw. instytucji zewnętrznej, jak to mówimy w żargonie MSZ, a wszyscy inteligentni ludzie zrozumieją, co mam na myśli” – powiedział.

„Mam nadzieję, że moje złożone pod przysięgą zeznania przyczynią się do tego, aby ci, którzy jeszcze mają wątpliwości co do tragicznego wypadku w Smoleńsku, tych wątpliwości się pozbyli i abyśmy wreszcie mogli godnie pamiętać naszych rodaków i naszych przyjaciół, bez wprowadzania polityki do tego tragicznego zdarzenia” – powiedział na koniec Sikorski dziennikarzom. Nie odpowiadał na pytania.

Hambura powiedział mediom, że „pod takim ministrem aparat urzędniczy abdykował; pan minister niewiele wiedział, niewiele mógł, robił tzw. europeizację Rosji – jakim wynikiem się zakończyła, to widzimy”. Według adwokata, „jeśli ktoś przygotowuje 'pielgrzymkę’, to nie przygotowuje wizyty pierwszego obywatela RP – to pokazuje arogancję władzy”. „Minister spraw zagranicznych nie wywiązał się ze swoich obowiązków” – podsumował.

Ciąg dalszy procesu – 26 kwietnia.
Źródło: PAP

lk

 

Ministerstwo Spraw Zagranicznych w 2013 roku kupiło od Wielkiej Brytanii polską własność za 22,6 milionów złotych

– Kupiliśmy od Brytyjczyków coś, co należałoby do polskiego Skarbu Państwa. Naszą własność kupiliśmy za za 22,6 milionów zł – powiedział w Południu Radia Wnet Adam Zawadzki, dziennikarz TVP Info.

Dziennikarze TVP Info wykazali, że w 2013 r. Ministerstwo Spraw Zagranicznych kupiło od Wielkiej Brytanii byłą rezydencję ambasadora brytyjskiego przy ulicy Bagatela 5 w Warszawie za kwotę 22,6 mln złotych. Problem w tym, że budynek oraz działka były oddane Wielkiej Brytanii w wieczystą dzierżawę i w 2040 r. wróciłyby do Skarbu Państwa.

Adam Zawadzki, dziennikarz TVP Info, w Południu radia Wnet opowiedział historię posesji przy ul. Bagatela 5: – Według koncepcji ówczesnej administracji MSZ na tym terenie miał powstać wspaniały kompleks rekreacyjno-konferencyjny. Niestety nie sprawdzono, że tamta działka nie nadaje się pod tego typu inwestycje. Podatnicy jednak mogliby ten fakt przeboleć. Natomiast ta działka została oddana Wielkiej Brytanii w wieczystą dzierżawę i wystarczyło poczekać kilkadziesiąt lat — a właściwie do 9 czerwca 2040 roku — żeby została zwrócona Skarbowi Państwa za darmo — mówił.

Ponadto TVP Info dotarło do informacji, że w MSZ nie znajdują się żadne dokumenty związane z zakupem posesji: – Resort kupił tę posesję w 2013 za niebagatelną kwotę ponad 20 milionów złotych. […] Podczas procedur, negocjatorzy mieli swobodną rękę [w sprawie ostatecznej ceny zakupu – red.]. Nie zostały ukazane żadne dokumenty związane z przetargiem – mówił w Południu Radia Wnet Adam Zawadzki.

 

Więcej informacji na stronie TVP Info: TUTAJ

 

K.T.