Radosław Sikorski: nie organizowałem wizyty z 10 kwietnia 2010 r. Prowadziłem politykę zagraniczną, a nie organizacyjną

Sikorski jest świadkiem w procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników oskarżonych o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.

Jako szef MSZ nie zajmowałem się organizacją wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.; prowadziłem politykę zagraniczną, a nie organizacyjną – zeznał Radosław Sikorski w procesie Tomasza Arabskiego i innych ws. niedopełnienia obowiązków przy organizacji tej wizyty.

We wtorek były szef dyplomacji w rządzie Donalda Tuska zeznawał jako świadek w procesie Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta w Katyniu.

Zapewniał, że nie miał żadnej wiedzy w kwestii organizacji wizyty, gdyż „techniczne kwestie odbywają się pięć szczebli poniżej szczebla ministra”. Dodał, że o tym, że prezydent chce jechać do Katynia, dowiedział się najprawdopodobniej pod koniec stycznia lub w lutym 2010 r. – i to nieoficjalnie. Zeznał, że dochodziły do niego informacje, że Kaczyński chce wygłosić w Katyniu „ważne, pojednawcze w tonie przemówienie”.

„W tamtych latach polityką Polski była europeizacja Rosji” – zaznaczył, mówiąc o kontekście wizyty w polityce międzynarodowej. Dodał, że pojednanie z Polską było wtedy postrzegane przez niego jako warunek zbliżenia Rosji do UE. Jak zaznaczył, uważał, że kolejnym z akcentów tej polityki „powinna być ważna wizyta głowy państwa polskiego, prezydenta Polski w Rosji”.

Sikorski potwierdził swe zeznania ze śledztwa, kiedy mówił, że odradzał prezydentowi Kaczyńskiemu wyjazd do Katynia – uważał bowiem, że „dublowanie wizyt premiera i prezydenta nie służy wizerunkowi państwa polskiego, szczególnie wobec tak trudnego partnera, jak Rosja”. Sugerował też wtedy, że „właściwym uzupełnieniem spotkania premierów Polski i Rosji w Katyniu byłaby wizyta prezydenta na grobach w Charkowie oraz jego udział w defiladzie w Dzień Zwycięstwa w Moskwie”. Zarazem Sikorski zeznał, że w chwili, gdy prezydent podjął decyzję o wylocie do Katynia, zarówno publicznie, jak i urzędowo zapewniał, że MSZ udzieli mu wszelkiej pomocy.

Pytany o współpracę w przygotowaniu wizyt między poszczególnymi organami państwa – w tym MSZ, odparł, że „były próby unormowania sposobu identyfikowania i uzgadniania od strony politycznej wizyt najważniejszych osób w państwie”, polegające na tym, aby wizyty te odzwierciedlały linię polskiej polityki zagranicznej. Przyznał, że „w warunkach kohabitacji” między obozem prezydenckim a rządowym „te próby i procedury nie zawsze się udawały”.

Zeznał też, że za sprawy relacji z Federacją Rosyjską odpowiadał wiceszef MSZ Andrzej Kremer, który zginął w katastrofie smoleńskiej. „Moja ogólna dyrektywa była taka, żeby tej pomocy udzielać tak, jak zawsze” – powiedział Sikorski.

„Nic mi nie wiadomo o jakimkolwiek rozdzielaniu wizyt” – tak odpowiedział na pytanie pełnomocnika oskarżycieli prywatnych mec. Stefana Hambury. „Zajmowałem się polską polityką zagraniczną; wizyta w Katyniu to nie było coś nowego. To była jedna z wielu takich wizyt; byłem przekonany, że MSZ poradzi sobie z nią tak, jak w przeszłości” – zeznał b. szef MSZ.

„Czy rutyna w takich sprawach mogła doprowadzić do nieodpowiedniego jej przygotowania?” – indagował mec. Hambura, pytając, czy świadek kontrolował w tym zakresie Kremera. „To bardzo hipotetyczne pytanie” – odparł Sikorski. „Rozmawialiśmy z panem Kremerem o aspektach politycznych; nie było potrzeby rozmowy o kwestiach organizacyjnych” – dodał.

Sąd uchylał, jako niezwiązane z zarzutami wobec oskarżonych lub „złośliwe”, niektóre pytania mec. Hambury, który pytał m.in. o awarię skrzynek mailowych w MSZ w dniu katastrofy. „Pan prezydent został opuszczony przez urzędników” – dodał mec. Hambura, który pytał też świadka, czy powiodła się „europeizacja Rosji”. To pytanie sąd też uchylił.

Mec. Hambura pytał też o charakter wizyty L. Kaczyńskiego w Katyniu. Sikorski odparł, że „zręcznym określeniem” tej wizyty była „pielgrzymka”. Dodał, że nie była to wizyta oficjalna, bo podczas niej gość odbywa rozmowy z najważniejszymi osobami w danym państwie; w jego opinii nie była to też wizyta państwowa.

Pytany przez sąd, czy przygotowanie tej wizyty, która nie była ani państwowa, ani oficjalna, przebiegało inaczej niż takich właśnie wizyt, Sikorski odparł: „Wizyty państwowe planuje się ze znacznie większym wyprzedzeniem; tu czas był oczywiście krótszy”.

Świadek był pytany także o trudności, na jakie napotkała tzw. polska grupa przygotowawcza, która w końcu marca udała się do Rosji w celu przygotowania i omówienia ze stroną rosyjską obu wizyt w kwietniu 2010 r. „Federacja Rosyjska jest trudnym partnerem. Trudności w uzgodnieniach co do szczegółów wizyt mamy nawet z najbliższymi sojusznikami, a co dopiero z partnerem, który nie zawsze jest nam przyjazny. Dla mnie więc takie zgrzyty, czy po prostu różnice zdań podczas przygotowania do wizyt miały miejsce przy prawie każdej wizycie” – mówił Sikorski.

Nie przypominał on sobie, aby otrzymał informacje o problemach zgłaszanych w związku z wizytą tej grupy przygotowawczej. „Najlepszą rękojmią tego, że wszystko było zapięte na ostatni guzik, było to, że wiceminister Kremer wziął udział w obu wizytach (7 kwietnia z Tuskiem i 10 kwietnia – PAP)” – powiedział.

„MSZ pełnił rolę usługową, bo ranga urzędu prezydenta oznaczała, że on się nie komunikował rutynowo z obcymi placówkami” – powiedział Sikorski, odnosząc się do kwestii notyfikacji wizyty z 10 kwietnia. Dodał, że Kremer nie zdecydowałby o tej notyfikacji „bez twardego uzgodnienia” z przedstawicielem Kancelarii Prezydenta.

Sikorski nie potrafił powiedzieć, dlaczego dopiero 15 marca przesłano MSZ prośbę o niezwłoczne notyfikowanie stronie rosyjskiej wizyty prezydenta 10 kwietnia. Dodał, że tę prośbę Pałacu Prezydenckiego polecił „natychmiast wykonać”. Pytany przez sąd o tę zwłokę, Sikorski odparł, że „nigdy nie można założyć, że druga strona zawsze będzie spełniała nasze prośby”. Dodał, że w reakcji na niespełnienie takiej prośby można albo odwołać wizytę, albo „grać jej odłożeniem”. „Złożenie noty jest oficjalnym potwierdzeniem, że coś będzie miało miejsce” – podkreślił.

[related id=”12312″ side=”left”]

Były szef MSZ „nie miał pojęcia” o problemach związanych z przekazywaniem stronie polskiej tzw. kart podejścia do lotniska w Smoleńsku.

Zeznał, że o katastrofie dowiedział się, gdy „był u siebie na wsi”; zadzwonił do niego szef departamentu MSZ. „Nagrania moich rozmów są w domenie publicznej i pokazują dramatyzm tamtych chwil” – dodał. „Uważałem, że moim obowiązkiem było poinformowanie o katastrofie najwyższych władz państwowych, premiera, ministra obrony. Z własnej inicjatywy poinformowałem także pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego” – mówił świadek. „Chciałbym podkreślić, że ta sprawa nie jest dla mnie neutralna” – mówił Sikorski. Dodał, że znał 80 proc. osób na pokładzie – „niektóre z nich uważałem za przyjaciół, sam miałem zaproszenie na pokład”. „Nie było zwyczaju, abym jako szef MSZ towarzyszył w wizytach prezydenta” – tak tłumaczył, czemu z niego nie skorzystał.

Jedno z pytań dotyczyło Tomasza T. (b. agenta służb PRL, ówczesnego szefa wydziału politycznego ambasady RP w Moskwie, w randze ambasadora tytularnego; zeznawał już w procesie). W moskiewskiej ambasadzie objął on swe obowiązki w lutym 2010 r. Sikorski zeznał, że „gdy wyjeżdżał on do Moskwy, tak jak wtedy, gdy był awansowany, przez moją poprzedniczkę jeszcze, na ambasadora tytularnego”, nie miał świadomości jego przeszłości z PRL. „Wyjazd pana ambasadora tytularnego do Moskwy nie miał związku z wizytami premiera i prezydenta, natomiast odbył się na prośbę tzw. instytucji zewnętrznej, jak to mówimy w żargonie MSZ, a wszyscy inteligentni ludzie zrozumieją, co mam na myśli” – powiedział.

„Mam nadzieję, że moje złożone pod przysięgą zeznania przyczynią się do tego, aby ci, którzy jeszcze mają wątpliwości co do tragicznego wypadku w Smoleńsku, tych wątpliwości się pozbyli i abyśmy wreszcie mogli godnie pamiętać naszych rodaków i naszych przyjaciół, bez wprowadzania polityki do tego tragicznego zdarzenia” – powiedział na koniec Sikorski dziennikarzom. Nie odpowiadał na pytania.

Hambura powiedział mediom, że „pod takim ministrem aparat urzędniczy abdykował; pan minister niewiele wiedział, niewiele mógł, robił tzw. europeizację Rosji – jakim wynikiem się zakończyła, to widzimy”. Według adwokata, „jeśli ktoś przygotowuje 'pielgrzymkę’, to nie przygotowuje wizyty pierwszego obywatela RP – to pokazuje arogancję władzy”. „Minister spraw zagranicznych nie wywiązał się ze swoich obowiązków” – podsumował.

Ciąg dalszy procesu – 26 kwietnia.
Źródło: PAP

lk

 

Komentarze