Mariusz Staniszewski: Niemcy twierdzą, że są gotowi objąć przywództwo – to znaczy, że je utracili

Niemcy / Fot. RuedigerGrob, Pixabay.com (Pixabay License)

Ekspert Warsaw Enterprise Institute odpowiada również na pytania: Czy Polska dostanie pieniądze z KPO? Czy Polsce zostaną zablokowane również pieniądze z Funduszu Spójności?

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że pieniędzy z KPO nie mamy. Ale teraz może się okazać, że nie zobaczymy również pieniędzy z Funduszu Spójności. Chodzi o pieniądze kierowane do słabszych gospodarczo państw „nowej Unii”, których krótkofalowym celem była rozbudowa infrastruktury,  ochrona środowiska, rozwój energetyki itd, długofalowym zaś – rozwój gospodarczy całej Unii.

Nasz gość uważa jednak, że pogłoski o  utracie pieniędzy dla Polski są mocno przesadzone. Jego zdaniem puszczenie takiej informacji w obieg miało na celu wywołanie efektu w życiu politycznym Polski:

Prawdopodobnie mamy do czynienia z czymś na pograniczu fake newsa. Informacji udzielił unijny urzędnik niskiego szczebla, bardzo ściśle związany z polską opozycją.

– wskazuje Mariusz Staniszewski.

W rozmowie poruszona jest również rola Niemiec w Europie. Powodem jest najnowsza wypowiedź kanclerza Scholza, który na ostatnim zjeździe europejskich partii socjaldemokratycznych otwarcie  poparł rozszerzenie Unii do 30 państw i zwiększenie jej kompetencji w zakresie obronności czy gospodarki. Gość Radia Wnet nie uważa jednak, że wkrótce czekają nas narodziny Federacji Europejskiej:

Jeśli Niemcy twierdzą, że są gotowi objąć przywództwo w UE – to znaczy, że je utracili. Dotychczas wszyscy wiedzieli, że rządy w Europie sprawują Niemcy i częściowo Francja. Oznacza to, że po wybuchu wojny ukraińsko-rosyjskiej sytuacja Niemiec diametralnie się zmieniła.

– twierdzi publicysta.

To wszystko i dużo, dużo więcej usłyszysz w naszej audycji. Posłuchaj jej już teraz!

[ARP]

Odsłuchaj:

Czytaj także:

Jakub Wiech o problemach energetycznych Niemiec: ucierpi na tym cała Unia Europejska

Jan Bogatko: Arabia Saudyjska zmniejsza wydobycie ropy – to hiobowe wieści

Featured Video Play Icon

Jan Bogatko / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Gospodarz „Studia za Nysą” mówi o decyzji podjętej przez Arabię Saudyjską. „Minister zapowiada, że codziennie na rynek przyjdzie o dwa miliony baryłek ropy mniej”.

W środę na konferencji prasowej OPEC+ w stolicy Austrii minister energetyki Arabii Saudyjskiej poinformował o zmianie ilości wydobywanej ropy naftowej.

Wczoraj w Wiedniu minister energetyki Arabii Saudyjskiej Abd al-Aziz bin Salman powiedział, że będą wydobywać mniej ropy naftowej.

Jan Bogatko mówi o skali tej zmiany. Rozmówca Łukasza Jankowskiego podaje liczby:

Minister zapowiada, że codziennie na rynek przyjdzie o dwa miliony baryłek ropy naftowej mniej. Baryłka to mniej więcej 160 litrów. Można to pomnożyć przez dwa miliony.

Oznacza to, że ceny będą rosnąć na początku sezonu grzewczego. Można powiedzieć, że jest to wiadomość hiobowa.

Gość „Poranka Wnet” zauważa, że Arabia Saudyjska postąpiła wbrew woli politykom z całego świata.

Ostatnio na Półwysep Arabski jeździli wszyscy – nawet kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Jeździli tam, żeby przekonać Arabię Saudyjską do wydobywania większej ilości ropy, aby jej ceny spadły i aby, tym samym, spadły też ceny gazu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.K.

Czytaj także:

Dr Kuźmiuk: Prawie cała Unia popiera wsparcie finansowe dla Ukrainy. Wypłatę środków blokują Niemcy

Saryusz-Wolski: Niemcy są poza czołówką, jeżeli chodzi o pomoc wojskową dla Ukrainy. Obiecują, by nie dotrzymać

Featured Video Play Icon

Jacek Saryusz-Wolski / Fot. Prywatny album Saryusza-Wolskiego

Europoseł odnosi się również do sporu Komisji Europejskiej z rządem Zjednoczonej Prawicy: Przed przyszłorocznymi wyborami w Polsce widać wielką mobilizację Tuska i Brukseli, bo to przecież jedno. 

Jacek Saryusz-Wolski komentuje poniedziałkowe ataki rakietowe na Ukrainę, przeprowadzone przez Rosjan w ramach odwetu za zniszczenie Mostu Krymskiego.

Putin traci twarz nawet w oczach najtwardszych zwolenników w Rosji, dlatego atakuje na oślep. Nadal ma siłę, by szkodzić.

Zdaniem gościa „Poranka Wnet” niewykluczone są czystki na wysokim szczeblu w rosyjskiej armii.

Czytaj też:

Budzisz: Moskwa będzie próbowała przekonać świat, że Kijów stoi za zamachami terrorystycznymi

Eurodeputowany prognozuje, jak ostatnia seria wyborów w Europie wpłynie na postawę Starego Kontynentu wobec wojny na Ukrainie i układ sił w Unii Europejskiej.

Wyraźnie widać, że idzie nowe.

Zdaniem rozmówcy Krzysztofa Skowrońskiego „opozycja totalna” bardzo boi się kolejnego zwycięstwa wyborczego Zjednoczonej prawicy.

Przed przyszłorocznymi wyborami w Polsce widać wielką mobilizację Tuska i Brukseli, bo to przecież jedno.

Czy Niemcy wchodzą do czołówki państw udzielających Ukrainie pomocy wojskowej? Zdaniem Jacka Saryusza-Wolskiego doniesienia o zmianie polityki Berlina nie są prawdziwe.

Eksperci, którzy tak mówią, liczą ten sprzęt, który został obiecany. Jak wiadomo, Niemcy obiecują, by nie dotrzymać.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Na granicy Europy czekają, przebierając nogami, nowi osadnicy / Jan Bogatko, „Kurier WNET” nr 100/2022

Zamknięcie trasy przez Polskę utrudniło przemyt osadników islamskich. Ci mogą w Niemczech nadal liczyć na przyjęcie i pomoc finansową, a także na opiekę ze strony islamskich klanów przestępczych.

Jan Bogatko

Piękny, nowy świat

Oriana Fallaci w swej, jak zwykle świetniej, książce Wściekłość i duma przedstawiła wizję Europy niszczonej przez islam w wojnie kultur. Już dziś wygląda ona inaczej niż 20 lat temu. Lewicowa subkultura zniszczyła cienką warstwę cywilizacji, zachodnia kultura skarlała do graffiti, dziurawych dżinsów i pseudotęczowej flagi LGBTQIA+. Na granicy Europy czekają, przebierając nogami, nowi osadnicy. Szlak przez Polskę zamknięty? Przemytnicy żywego towaru znają jeszcze inne drogi.

Faszyści zbudowali mur na granicy polsko-białoruskiej – uważa lewica, której celem jest, jak zwykle, zniszczenie istniejącego porządku. Litwa nie wpuszcza klientów biura podróży Łukaszenki, Bułgaria wzmacnia wprawdzie graniczne kontrole, ale granica nie jest na tyle szczelna, by powstrzymać napór osadników ze świata islamu. Bandy przemytnicze, wspierane przez lewicowe organizacje „humanitarne”, poczynają sobie coraz zuchwalej, ładunek agresji jest ogromny. Coraz częściej – tak, jak właśnie w Bułgarii, nieopodal Burgas – pościg za bandytami kończy się śmiertelną katastrofą. Katastrofa ta stanowiła nie tak dawno temu temat relacji telewizji ARD, przygotowanej w wiedeńskim studiu 1. programu niemieckiej telewizji. Oczywiście autorka programu jest pełna współczucia dla 17-letniego Mahmouda, który sam dotarł do Bułgarii kilka miesięcy temu. Mahmoud chce do Ziemi Obiecanej, do Niemiec. Rodzina bohatera reportażu jest już w Bułgarii – teraz chcą razem złożyć wniosek o azyl, i w drogę – do Niemiec!

Mahmoud może nie zna siedmiu języków obcych, jak jego brat w wierze z Senegalu, Hamadin Mballo, ale nie brak mu fantazji. Barwnie i nie bez dumy opisuje szturmowanie ogrodzenia na granicy turecko-bułgarskiej. „Droga do Bułgarii była groźna” – opowiada reporterce. Ale za pomocą drabiny pokonał ją, a następnie zeskoczył na drugą stronę: „Był to skok jak z czwartego piętra”, mówi Mahmoud. Reporterki kochają takie opowieści. Potem Mahmoud wstał i pobiegł dalej.

W Polsce furorę w lewicowych mediach, jak TVN, robił niejaki Ibrahim, który przez sześć dni nie jedząc i nie pijąc, płynął rzeką. Jak opowiadał zresztą pewnej pani, zatem to prawda. Granica turecko-bułgarska jest trudna do sforsowania, ale coś się tam dzieje, opowiada gość TV ARD; zbierają się tam tłumy, jedni uciekają – jak mówi – przed wojną w Syrii, innym doskwiera ciężkie życie w Turcji.

Zamknięcie trasy przez Polskę zmusiło handlarzy żywym towarem, zapewniających migrantom podróż do Niemiec za ciężkie pieniądze, do zmiany trasy i utrudniło przemyt osadników islamskich. Ci mogą w Niemczech nadal liczyć nie tylko na przyjęcie i pomoc finansową, ale także na opiekę ze strony islamskich klanów przestępczych, na przykład w Berlinie, zapewniających nowym, młodym i sprawnym osadnikom intratne zajęcie (ostatnim przykładem ich działalności był rabunek skarbów z muzeum w drezdeńskiej Residenz). Zaproszenie ze strony byłej kanclerz Angeli Merkel sprowadzające się do jednego słowa – Wilkommen – zachowało widać ważność po dziś dzień. Zmusza to państwa, przez które prowadzą przemytnicze szlaki, do podejmowania wszelkich wysiłków na rzecz ochrony granic.

Ostatnio w nawet w Finlandii padł pomysł zbudowania nowoczesnego ogrodzenia na granicy z Rosją. Polski przykład znajduje widać naśladowców u myślących, nie tylko krytyków wśród bezmyślnych.

Jesienią rozmawiałem o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej z premierem rządu krajowego w Saksonii, Michaelem Kretschmerem. Bardzo dziękował on rządowi w Warszawie za udaną operację powstrzymania na zewnętrznej granicy UE napływu nielegalnych imigrantów.

W reportażu telewizji ARD jest także mowa o tym, że Bułgaria stawia na szczelną ochronę granic i odstraszanie. Rząd w Sofii zwiększył już siły straży granicznej, lecz na tym nie koniec. Bułgaria planuje dalszy wzrost sił tej straży. Przyczyna jest prozaiczna – liczba przypadków nielegalnego przekroczenia granicy z Turcją wzrosła dwukrotnie w porównaniu z rokiem ubiegłym – jak informuje sofijski resort spraw wewnętrznych – do 103 tysięcy przypadków. To zmusiło rząd Bułgarii do działania.

Presja ze strony nielegalnych imigrantów na wschodniej granicy Unii Europejskiej negatywnie wpływa na poziom stresu u władz, jak i popieranych przez tzw. organizacje humanitarne osadników z krajów islamskich. Ta ogólna nerwowość przekłada się na statystykę wypadków drogowych w Bułgarii. To nie przesada: co kilka dni dochodzi na szlaku bałkańskim do ciężkich wypadków – nie tak dawno temu w centrum Burgas, miasta blisko granicy z Turcją, dobrze znanego turystom z Polski, doszło do scen jak z filmów gangsterskich: autobus firmy przemytniczej, przewożący 47 islamskich klientów, w centrum miasta ścigał się z policyjnym patrolem. Pojazd przemytników uderzył w samochód policyjny, niemal nic z niego nie zostało, dwaj policjanci zginęli na miejscu. Zatrzymano kierowcę, 18-letniego Syryjczyka. Przedsiębiorca transportowy przebywa w Bułgarii w charakterze „uchodźcy”.

Tragedia wywołała szerokie echo, tym bardziej, że zdaniem prokuratora z Burgas, Georgija Czyniewa, był to w zasadzie mord. Autobus był skradziony, miał sfałszowane tablice rejestracyjne. Przed rozmyślnym najechaniem na samochód policyjny dwukrotnie przejechał on bez zatrzymania przez punkty kontroli drogowej. Pasażerami byli głównie młodzi mężczyźni, czyli typowi „uchodźcy wojenni”, jak niemieckie lewicowe media określają islamskich osadników.

Szef bułgarskiego MSW, Iwan Demerdżiew, oświadczył wobec prasy, że będzie zdecydowanie zwalczać bandy przemytników żywego towaru: „Wypowiedziano nam wojnę i odpowiemy na nią z całą surowością prawa”. Zapowiedział on kontrole w ośrodkach dla „uchodźców” w Bułgarii, bowiem – jak stwierdził – tam właśnie znajdują się zorganizowane gangi przemytnicze. Zarazem minister postawił poważny zarzut straży granicznej – jego zdaniem jest ona skorumpowana i zarabia na przemycie żywego towaru. Inaczej nie doszłoby do tego – uważa minister spraw wewnętrznych – by tak wielka grupa nielegalnych migrantów znalazła się w centrum Bułgarii. Demerdżiew nie wyklucza, że biznes przemytniczy kwitnie przy pomocy straży granicznej wzdłuż tureckiej granicy i nad Morzem Czarnym na południe od Burgas. Zapewnia, że jest w posiadaniu informacji w tej sprawie. Teraz użycie dronów ma zwiększyć bezpieczeństwo granicy, do tego przeprowadza się remont płotu granicznego, zbudowanego już w 2013 roku. Z kolei minister obrony w Sofii, Dimitar Stojanow, postanowił skierować do ochrony granicy na południowym wschodzie Bułgarii dodatkowo 300 żołnierzy.

Także sytuacja na granicy węgiersko-serbskiej nie wróży nic dobrego. W Suboticy napięcie wisi w powietrzu. Tłumy nielegalnych imigrantów stawiają sobie za cel przedostać się na Węgry. Do węgierskiej zapory granicznej jest stąd niewiele kilometrów. Dla młodych piechurów to żaden wysiłek.

Z reportażu ARD dowiadujemy się, że na szlaku prowadzącym w kierunku Węgier „uchodźcy”, jak reporterka niemieckiej stacji telewizyjnej nazywa osadników islamskich, „poruszają się małymi grupkami, wsiadają do taksówek (!), koczują na łąkach czy w opuszczonych budynkach. ARD informuje, że Serbia nie jest już w stanie przyjąć nowych imigrantów, i to od dawna. Reporterka relacjonuje:

„W zrujnowanym budynku przebywa młody człowiek z Jemenu. Opowiada, że trasę z Egiptu do Grecji pokonał piechotą. Potem – mówi dalej – zapłacił 3000 euro przemytnikowi, by dostać się do Serbii. „W pojedynkę nie da się przejść granicy” – stwierdził młody Jemeńczyk; trzeba jechać w jeepie, przepełnionym do granic możliwości”; z nim jechało w sumie 15 osób”.

O wypadek nietrudno. Jak w połowie września na granicy austriacko-węgierskiej. W Burgenlandzie, kraju związkowym Austrii, wojsko chciało skontrolować samochód. Ten dodał gazu, wypadł z drogi i uderzył w drzewo. W samochodzie, przeznaczonym dla siedmiu pasażerów, jechało obok rumuńskiego kierowcy 16 pasażerów z Indii, Pakistanu i Afganistanu. Policję zaskakuje rosnąca bezczelność handlarzy żywym towarem.

Helmut Marban z policji w Burgenlandzie wskazuje na niepokojącą tendencję. Aktualnie na rynku przemytniczym jest wielka liczba młodych mężczyzn, o których zabiegały liczne organizacje przestępcze i którzy – cytat: „są bardzo agresywni i bezwzględni, gotowi poświęcić życie klientów i własne”.

Policji w Burgenlandzie udało się w tym roku zatrzymać 205 przemytników; to znacznie więcej niż rok temu. Austriacka ekspertka ds. migracji, Judith Kohlenberger, uważa, że za wzrost liczby nielegalnych imigrantów odpowiada sytuacja geopolityczna oraz „efekty dodatkowe”, jak napaść Rosji na Ukrainę.

Klienci przemytników to ludzie zamożni. Już w 2016 roku za przemycenie 1 osoby z Afganistanu do Niemiec trasą bałkańską imigrant płacił średnio między 4700 a 5500 dolarów. Mniej kosztowała podróż z Syrii i Iraku – od 3600 do 4000 dolarów. Z kolei z Afryki Wschodniej przejazd – bez jedzenia i noclegu – do Włoch przez Morze Śródziemne kosztował od 3300 do 5000 dolarów. Teraz, po zwycięstwie wyborczym Meloni w Włoszech, usługi przemytników niewątpliwie zdrożeją. Trasa bałkańska zdrożała z uwagi na zabezpieczenia techniczne granic (głównie na Węgrzech) od roku 2016 średnio o 10 procent. Wycieczki łodziami z Turcji do Grecji staniały natomiast z powodu na brak szans dalszej podróży z 800 dolarów na osobę do około 300.

Felieton Jana Bogatki pt. „Piękny, nowy świat” znajduje się na s. 3 „Wolna Europa” październikowego „Kuriera WNET” nr 100/2022.

 


  • Październikowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Bogatki pt. „Piękny, nowy świat” na s. 3 „Wolna Europa” październikowego „Kuriera WNET” nr 100/2022

Urszula Rusecka o reparacjach od Niemiec: Odszkodowania będą długim procesem. Musimy przekonać opinię publiczną

Urszula Rusecka / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

70 państw już uzyskało reparacje od Niemiec, a Polska nie dostała ani złotówki, więc należy dążyć do tego, żeby jednak te odszkodowania uzyskać – mówi wicerzecznik PiS.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Urszula Rusecka komentuje opinię niemieckiego rządu o reparacjach dla Polski. Wskazuje, że mimo prób zamknięcia sprawy ze strony Niemiec, starania o odszkodowania materialne będą kontynuowane. Wicerzecznik PiS donosi, że Polska nie jest zaskoczona taką reakcją strony niemieckiej. Kolejnym krokiem jest przedstawienie raportu o zniszczeniach ze wskazaniem wszystkich elementów, podlegających reparacjom.

Bierzemy pod uwagę wszystkie narzędzia do rozpoczęcia sprawy. My będziemy przekonywać w różnych na różnych płaszczyznach opinię publiczną. 

Urszula Rustecka mówi także o relacjach Polski i innych państw UE z Węgrami. Wskazuje na ich uzależnienie energetyczne od Rosji, które warunkuje węgierską politykę w stosunku do Ukrainy.

Sprawa stosunku do wojny na Ukrainie jest rzeczą, która na pewno nas bardzo mocno dzieli. Być może będą obszary, które będą dla nas wspólne.

Na zakończenie, rozmówczyni Magdaleny Uchaniuk porusza temat KPO. Podaje, że w najbliższym czasie rząd wyśle pierwszy rachunek związany z KPO. Dodaje, że wstrzymanie KPO przez Komisję Europejską nie ma nic wspólnego z działaniami merytorycznymi, a jest jedynie politycznym przeciwdziałaniem na decyzje rządu i obywateli Polski.

Czytaj także:

Mularczyk: mamy do wykonania wielką pracę, jeżeli chodzi o reparacje. Niemcy prędzej czy później usiądą z nami do stołu

Mularczyk: mamy do wykonania wielką pracę, jeżeli chodzi o reparacje. Niemcy prędzej czy później usiądą z nami do stołu

Arkadiusz Mularczyk / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Temat reparacji stał się tematem międzynarodowym, na pewno będziemy szukać sojuszników – mówi poseł PiS.

Arkadiusz Mularczyk omawia kwestię reparacji od Niemiec po wystosowaniu formalnej noty do rządu RFN w tej sprawie.

Żaden rząd nie zrobił tyle na rzecz uzyskania reparacji od Niemiec co nasz. Musimy mieć jednak świadomość, że jesteśmy na początku drogi. Przed nami jeszcze wielka praca do wykonania.

Niemcy ostatnią ratę reparacji za I wojnę światową zapłaciły w 2010 r. Myślę, że prędzej czy później usiądą z nami do stołu – mówi poseł PiS.

Polityk ubolewa, że wizyta minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock w Warszawie nie dała nadziei na jakikolwiek przełom jeżeli chodzi o reparacje. Jak stwierdza, stanowisko polskiej dyplomacji powinno być bardziej twarde.

Myślę, że prędzej czy później Niemcy uznają, że chowanie głowy w piasek jest przeciwskuteczne.

Gość „Popołudnia Wnet” podkreśla, że polska nota jest bardzo obszerna; obejmuje szeroki zakres zagadnień.

Myślę, że rząd RFN potrzebuje 4-6 tygodni na ustosunkowanie się do naszych żądań.

Temat reparacji stał się tematem międzynarodowym, na pewno będziemy szukać sojuszników.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Czytaj też:

Prof. Bogdan Musiał: Niemcy nie znajdą argumentów na rzecz niewypłacania Polsce reparacji

A.W.K.

Dr Szymon Kardaś o uszkodzeniu gazociągów Nord Stream: Rosjanie mogą realizować swój konkretny plan polityczny

Rura Nord Stream / Fot. Vuo / CC 4.0

Szymon Kardaś uważa, że coraz bardziej prawdopodobne jest to, że gazociągi Nord Stream zostały uszkodzone przez Rosę, która realizuje w ten sposób swój konkretny plan polityczny.

Zostały uszkodzone obydwa rurociągi Nord Stream. Na zdjęciach lotniczych można zobaczyć wyciek gazu na Morzu Bałtyckim. Politolog z Ośrodku Studiów Wschodnich podaje najnowszą informację w tej sprawie.

Niedawno Szwedzi poinformowali, że w poniedziałek ich stacja sejsmologiczna odnotowała eksplozję w tych obszarach, w których doszło do wycieku gazu.

Szymon Kardaś komentuje opinie, mówiące o tym, że gazociągi zostały uszkodzone przez Federację Rosyjską. Jego zdaniem, podjęcie takiego kroku przez Rosję powinno wiązać się z kolejnymi poważnymi działaniami.

Jeśli przyjąć, że to Rosja uszkodziła Nord Stream, to znaczy, że chce ona w ten sposób zrealizować poważniejsze cele. Czyli musiałaby rozpocząć się szersza propagandowa akcja oraz zapowiedź pewnych działań, np. ochrony tych gazociągów przez Rosję.

Dziś oficjalnie otwarto gazociąg konkurencyjny względem Nord Stream – Baltic Pipe. Politolog odnosi się do tej okoliczności:

To wpisywałoby się w to, że Rosjanie, jeżeli nie mogą już nic zdziałać, to próbują popsuć komuś świętowanie. Jednak mam poczucie, że ten wariant jest coraz mniej prawdopodobny.

Zdaniem Szymona Kardasia, Rosjanie mogą kierować się bardziej wyszukanym celem.

Coraz częściej mówi się o tym, że Rosjanie mają tu konkretny plan polityczny.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.K.

Czytaj także:

Otwarcie Baltic Pipe. Czyżewski: w dłuższej perspektywie bardzo dobrze wyjdziemy na tej inwestycji

Co piąty pracujący uchodźca z Ukrainy to wysoko wykwalifikowany specjalista, który w Polsce musiał się przekwalifikować

Uchodźcy na granicy polsko-ukraińskiej |Agresja Rosji na Ukrainie | Źródło: Ukraińska Agencja Informacyjna UNIAN

20% pracujących uchodźców w Polsce to wysoko wykwalifikowani specjaliści – wynika z badania „Uchodźcy z Ukrainy – aktywizacja zawodowa w Polsce i Niemczech” Platformy Migracyjnej EWL i SEW UW.

Tylko niewielka część ukraińskich specjalistów podjęła zatrudnienie w swoim zawodzie także w Polsce.

Badanie pokazało, że po przyjeździe do naszego kraju uchodźcy z Ukrainy najliczniej podjęli zatrudnienie w sektorze usług (51%), jako pracownicy sprzedaży i handlu (20%) oraz pracownicy fizyczni i technicy (20%). Natomiast przed wybuchem wojny najczęściej pracowali oni jako pracownicy sektora usług (21%), wysoko wykwalifikowani specjaliści (20%), pracownicy sprzedaży i handlu (12%), pracownicy fizyczni i technicy (11%) oraz nauczyciele i pracownicy sektora edukacji (9%). Warto podkreślić, że wśród zatrudnionych uchodźców w Polsce przeważają osoby z wykształceniem wyższym i niepełnym wyższym (59%) oraz zawodowym (32%).

Dr Janusz Wdzięczak: dla polskiej gospodarki korzystne byłoby gdyby uchodźcy zostali u nas na stałe

„Warto podkreślić, że wśród uchodźców, którzy znaleźli zatrudnienie w Polsce po 24 lutego, zdecydowana większość pracuje poniżej swojego poziomu kwalifikacji i wykształcenia. Wydaje się, że te statystyki będą się z roku na rok zmieniały. Jest to naturalny element migracji zarobkowej. Osoby, które przyjeżdżają do kraju najpierw szukają pracy na start. Zakładamy, że im dłuższa integracja na rynku pracy, tym większa będzie chęć starania się o wyższe stanowiska” – zauważyła Michalina Sielewicz, dyrektorka rozwoju międzynarodowego w EWL Group.

Z badań wynika, że pracujący w sektorze usług uchodźcy z Ukrainy w większości pozostali w swoim zawodzie także na polskim rynku pracy. Część z nich skierowała się do sektora sprzedaży i handlu, jak również do prac fizycznych. W przypadku pracowników fizycznych również większość pozostała w swoim zawodzie, a około 1/3 z nich przeszła do sektora usług. Ratownicy i pielęgniarki, którzy przybyli do Polski po 24 lutego, nie podjęli kontynuacji zawodu w Polsce, lecz w większości rozpoczęli pracę w sektorze usług. Warto zauważyć, że około 1/4 przedstawicieli ukraińskiego sektora edukacji pracuje w swoim zawodzie także w Polsce, choć większość z nich przekwalifikowała się do pracy w sektorze usług, handlu oraz prac fizycznych.

Ponadto 1/5 ankietowanych w Polsce przyznaje, że podwyższa kwalifikacje zawodowe poprzez kursy i szkolenia, a 41% badanych deklaruje chęć podwyższenia poziomu swoich umiejętności w przyszłości, co, zdaniem autorów raportu, świadczy o dużym potencjale zawodowym uchodźców, wyrażających gotowość do korzystania z różnych form doskonalenia zawodowego.

„Mamy do czynienia z ambitnymi ludźmi, którzy chcą wziąć sprawy w swoje ręce, tylko potrzebują do tego narzędzi” – podkreślił Andrzej Korkus, prezes EWL Group.

Badanie także pokazało, że 18% respondentów pracowało za granicą przed wybuchem wojny, co świadczy o dużym udziale osób posiadających doświadczenie na międzynarodowym rynku pracy, często zaawansowanych językowo. Ponadto 70% pracujących uchodźców, posiadających doświadczenie w pracy za granicą, przyznaje, że miało okazję pracować w Polsce.

Raport powstał po przeanalizowaniu wyników badania socjologicznego, które zostało przeprowadzone w dniach 15–25 lipca 2022 roku w Polsce i w Niemczech przez Platformę Migracyjną EWL oraz Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Przebadanych zostało 800 obywateli Ukrainy, którzy zdecydowali się przyjechać do Polski i Niemiec po 24 lutego 2022 roku oraz podjęli zatrudnienie w tych krajach.

Pliki graficzne do pobrania: https://pap-mediaroom.pl/polityka-i-spoleczenstwo/badanie-ewl-co-piaty-pracujacy-uchodzca-z-ukrainy-wysoko-wykwalifikowany-0

Źródło informacji: EWL SA

Rozmowa z Rosjanami w Stambule: to co się dzieje na świecie, zmusiło Rosję do mobilizacji

Flagi Ukrainy i Rosji/Fot. CC0, Public Domain Pictures

„Wojen nie kończą żołnierze. Nigdy nie było ani jednej, która by została zakończona na polu walki”. Młodzi Rosjanie o swym stosunku do wojny i mobilizacji.

Młody Rosjanin zdradza, co sądzi o wojnie. Stwierdza, że nigdy nie jest ona dobra. Podkreśla, że wojny kończą dyplomaci, a nie żołnierze. Ci ostatni po prostu służą swoim krajom.

Jeśli wojna ma miejsce oznacza to, że obie strony dostrzegają w niej koniec. Kiedy jedna strona zdaje sobie sprawę z tego, że to jest szaleństwo, ludzie rozpoczynają dialog, siadają i się komunikują. Ponieważ żadnej wojny nie kończą żołnierze. Nigdy nie było ani jednej, która by została zakończona na polu walki. Proszę wymienić chociaż jedną wojnę, która by została zakończona przez całkowite zniszczenie państwa.

Zaznacza, że Berlin i Niemcy wciąż istnieją. Drugi z rozmówców Piotra Mateusza Bobołowicza wyjaśnia swoje zdanie na temat mobilizacji.

 Uważam, że to, co dzieje się na świecie zmusiło Rosję do podjęcia obecnych kroków, w tym mobilizacji, która obecnie ma miejsce. 

Mobilizacja, jak mówi, pokazuje, że Rosjanie są poważni.

A jeśli wybuchnie np. wojna pomiędzy Europą i Ameryką a Rosją, większość Rosji pójdzie z bronią, ponieważ jest to bezpośrednia agresja przeciwko Rosji, a my jesteśmy patriotami.

Sądzi, że przywódcy należy się posłuszeństwo, także wtedy, gdy się myli. Kiedy lider prowadzi walkę należy go wspierać, tak jak wspierałoby się własnego ojca.

Od początku dziejów ludzkości mamy jednego ojca, jeden kraj, jednego króla i jednego Boga. 

Rozmówca Piotra Mateusza Bobołowicza odnosi się do sugestii, że Rosjanie zabijają cywili na Ukrainie.

Mam rodzinę uchodźców z Ukrainy. Kobieta z trzema synami – opuścili Ukrainę, gdy ich dom został zniszczony, gdy go zniszczyli Ukraińcy, zabijając rodziców. Potem wyjechała do Rosji. Mieszka teraz ze mną i to nie Ługańsk, czy DNR, to Ukraina. To jest dokładnie Ukraina.

A.P.

Dr Łukasz Jasiński: Sprawa odszkodowań od Niemiec nie jest zamknięta. Kropla drąży skałę

Łukasz Jasiński / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Analityk ds. Niemiec komentuje niespójne głosy donoszące się z Berlina w sprawie polityki wobec Rosji, a także podaje możliwe scenariusze związane z wypłatą reparacji.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Dr Łukasz Jasiński zwraca uwagę na podział opinii elity rządzącej odnośnie orędzia Władimira Putina: ogłoszonej mobilizacji oraz groźby zastosowania taktycznej broni nuklearnej. Analityk tłumaczy, że  podział i zastraszanie elit Zachodu są głównymi celami orędzia.

Kanclerz Scholz na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ podkreślił, że Niemcy będą dalej wspierały Ukrainę. Jednak lider największej partii rządzącej Niemiec stwierdził, że nad Europą zawisła groźba trzeciej wojny światowej i za te groźby prezydenta Putina należy traktować poważnie.

Dr Łukasz Jasiński mówi o zakazie krajów bałtyckich wjazdu dla Rosjan unikających mobilizacji. Jest przekonany, że Berlin nie zdecyduję się na wprowadzenie podobnego nakazu.

Berlin usiłuje lawirować i uniknąć jasnej deklaracji zamknięcia granic dla obywateli Rosji.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk komentuje również sprawę reparacji dla Polski.

Z jednej strony, pojawiają się takie głosy, twierdzące wręcz, że formułowane przez stronę polską postulaty są czymś w rodzaju afrontu wobec Niemiec. A z drugiej strony, rzeczywiście np. badacze zajmujący się historią relacji polsko-niemieckich podkreślają, że to są rzeczywiście sprawy nie do końca uregulowane które obciążają stosunki między obu państwami. 

Sprawa odszkodowań od Niemiec nie jest zamknięta, czeka nas bardzo dużo pracy edukacyjnej. Kropla drąży skałę.

Czytaj także:

Siergiej Ławrow na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Rzecznik MSZ: liczymy, że nie spotka się z nikim z naszej części świata