Przydacz: Zaufanie wchodzi schodami, a zjeżdża windą. Łukaszenko to polityk rozhuśtany emocjonalnie

Wiceminister Marcin Przydacz apeluje do władz Białorusi o podjęcie dialogu ze społeczeństwem i sugeruje, że kandydatka opozycji Swietlana Cichanouska została zmuszona do opuszczenia swojego kraju.

Podsekretarz stanu w ministerstwie spraw zagranicznych, Marcin Przydacz wzywa na antenie Radia Wnet do deeskalacji napięcia na Białorusi i przypomina, że dalsze tłumienie oporu społecznego i woli zmian politycznych, będzie prowadzić do coraz głębszej izolacji tego państwa na arenie międzynarodowej.

Przedstawiciel polskiego MSZ uważa, że planowane na wrzesień spotkanie przywódców UE będzie działaniem zbyt późnym, dlatego też Polska stara się przyśpieszyć ten proces: „Jeżeli Unia Europejska chce być wiarygodna w przyszłości w tej tematyce, to nie może uciekać od faktu, że w państwie sąsiednim dochodzi do tak dramatycznych scen”.

Gość Popołudnia Wnet podkreśla, że środki dyplomatyczne dają ograniczony wpływ na władze w Mińsku, dlatego też „piłka jest po stronie Białorusi”. Tamtejsze władze powinny odbyć dialog ze społeczeństwem, a oskarżenia wobec Polski, wysuwane przez prezydenta Łukaszenkę pokazują, że jest to polityk „rozhuśtany emocjonalnie” i narusza on zbudowany już poziom zaufania pomiędzy państwami.

Na ten moment dominuje u niego (Łukaszenki-przyp. red.) myślenie tylko o utrzymaniu władzy, nie patrząc na finalny skutek sposobu, w jaki próbuje on uzasadnić swoje zwycięstwo. To jest błędna dla Białorusi polityka i będzie bardzo trudno odbudować to zaufanie, które przez kilka lat cała zachodnia Europa wraz ze Stanami Zjednoczonymi budowali (…) Wszyscy wiemy, że zaufanie wchodzi schodami, a zjeżdża windą.

Wiceminister Marcin Przydacz mówi, że opuszczenie Białorusi przez Swietlane Cichanouską jest w sposób oczywisty korzystne dla Łukaszenki i może chwilowo ostudzić nastroje społeczne. Dodaje, że przekroczenie granicy tego kraju „nie mogło odbywać się bez przyzwolenia władz w Mińsku”, dlatego też prawdopodobnie została ona celowo „wypchnięta” z Białorusi.

Z całą pewnością przekraczanie granicy białoruskiej nie mogło odbyć się bez wiedzy i przyzwolenia władz w Mińsku. Taki był cel prezydenta Łukaszenki, aby ostudzić nastroje opozycyjne, de facto eliminując i wypychając liderkę tego środowiska.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Marcin Przydacz, Bogumił Tomasiewicz, Dr Zbigniew Kuźmiuk, Bogdan Konopka, Adam Mazurek– Popołudnie WNET – 11.08.2020 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 16:00 – 18:00 na: www.wnet.fm, 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie i 96,8 FM we Wrocławiu. Zaprasza Magdalena Uchaniuk.

Goście Popołudnia WNET:

Marcin Przydacz – wiceminister spraw zagranicznych ds. polityki wschodniej i azjatyckiej;

Bogumił Tomasiewicz – Zakon Rycerzy Jana Pawła II;

Dr Zbigniew Kuźmiuk – europoseł PiS;

Bogdan Konopka – Główny Lekarz Weterynarii;

Adam Mazurek – grupa Ogólnopolski Strajk „Dzieci do szkół”.


Prowadzący: Magdalena Uchaniuk

Realizator: Piotr Wójcikowski


Podsekretarz stanu w ministerstwie spraw zagranicznych, Marcin Przydacz wzywa na antenie Radia Wnet do deeskalacji napięcia na Białorusi i przypomina, że dalsze tłumienie oporu społecznego i woli zmian politycznych, będzie prowadzić do coraz głębszej izolacji tego państwa na arenie międzynarodowej. Przedstawiciel polskiego MSZ uważa, że planowane na wrzesień spotkanie przywódców UE będzie działaniem zbyt późnym, dlatego też Polska stara się przyśpieszyć ten proces: „Jeżeli Unia Europejska chce być wiarygodna w przyszłości w tej tematyce, to nie może uciekać od faktu, że w państwie sąsiednim dochodzi do tak dramatycznych scen”. Gość Popołudnia Wnet podkreśla, że środki dyplomatyczne dają ograniczony wpływ na władze w Mińsku, dlatego też „piłka jest po stronie Białorusi”. Tamtejsze władze powinny odbyć dialog ze społeczeństwem, a oskarżenia wobec Polski, wysuwane przez prezydenta Łukaszenke pokazują, że jest to polityk „rozhuśtany emocjonalnie” i narusza on zbudowany już poziom zaufania pomiędzy państwami. Wiceminister Marcin Przydacz mówi, że opuszczenie Białorusi przez Swietlane Cichanouską jest w sposób oczywisty korzystne dla Łukaszenki i może chwilowo ostudzić nastroje społeczne, choć będą one nadal gorące ze względu na swój ogromny potencjał. Dodaje, że przekroczenie granicy tego kraju „nie mogło odbywać się bez przyzwolenia władz w Mińsku”, dlatego też prawdopodobnie została ona celowo „wypchnięta” z Białorusi.


Bogumił Tomasiewicz z Zakonu Rycerzy Jana Pawła II, wzywa do wzięcia udziału w różańcu o godz. 17 przed Bazyliką Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, gdzie ma odbyć się dzisiaj kolejna manifestacja środowisk LGBT i prawdopodobnie następne akty profanacji pomników chrześcijańskich. Natomiast ksiądz Robert Berdychowski, proboszcz parafii pw. św. Świętego Krzyża komentuje akt profanacji figury Chrystusa i wskazuje, że było to dla niego bardzo bolesne doświadczenie, a akcja ta musiała być zaplanowana jako początek szerszego planu, na co wskazują postępujące kolejne akty profanacji: „Mogę im powiedzieć, że myślimy o nich z wielkim zatroskaniem i życzliwością (…) ale potrzebujemy szacunku z obu stron”-powiedział ks. Berdychowski.


Europoseł PiS, Dr Zbigniew Kuźmiuk uważa, że Rosja nie odpuści Białorusi, ani nie odda władzy tamtejszej opozycji, ponieważ jest to kraj ważny dla Moskwy ze względów strategicznych. Zdaniem europosła Prawa i Sprawiedliwości, mieszkańcy Białorusi przestali się bać, a sytuacja polityczna w tym kraju, już nigdy nie będzie taka sama. Dr Kuźmiuk wyraża nadzieje, że choć opozycja nadal jest słabo zorganizowana, to międzynarodowa presja i konieczność współpracy, choćby w sprawie dywersyfikacji dostaw ropy, będzie zmuszała Łukaszenke do ustępstw. Rozmówca Magdaleny Uchaniuk odnosząc się do ostatnich protestów osób LGBT podkreśla, że to środowisko dzięki tego typu akcjom, straci poparcie społeczne „dla swoich dziwactw”. Dodaje też, że jest pełen podziwu dla polskiej policji, która cierpliwie pilnuje porządku i wykorzystuje swoje doświadczenie w egzekwowaniu prawa.


Główny Lekarz Weterynarii, Bogdan Konopka opowiada o wirusie afrykańskiego pomoru świń, którego ogniska stwierdzono w 48. miejscach w Polsce, najwięcej w województwie Lubelskim-32 ogniska. Wysyp zakażeń nastąpił w lipcu i sierpniu tego roku, a przyczyną są watahy dzików, które przestały się bać podchodzić do gospodarstw. Aby wyeliminować ASF należy zlikwidować gospodarstwa kontaktowe, które zazwyczaj są niewielkie i posiadają od 5-10 świń, a stanowią istotne zagrożenie. Gość Popołudnia Wnet podaje też, że jedna świnia może wyżywić statystycznie 1,6 dorosłej osoby. Główny Lekarz Weterynarii wskazuje, że Lasy Polskie ustawiły w ciągu 3 dni, 36 kilometrowe ogrodzenie z siatki autostradowej w województwie Lubuskim i 519 kilometrowe ogrodzenie wzdłuż dróg ekspresowych i autostrad, a wirus ASF nie przedostał się przez tę barierę. W odstrzale sanitarnym w pierwszym półroczu tego roku, myśliwi zabili 90 tys. dzików, w porównaniu do 30 tys. w całym ubiegłym roku. Natomiast w odstrzale redukcyjnym w poprzednim sezonie odstrzelono 374 tys. dzików.


Adam Mazurek z grupy Ogólnopolski Strajk „Dzieci do szkół” wskazuje, że wytyczne ministerstwa nie dają gwarancji, dzięki którym uczniowie będą mogli rozpocząć naukę od 1 września w trybie stacjonarnym. Dodaje, że pominięty został też głos rodziców, a przedstawiciele strajku „Dzieci do szkół” domagają się jasnego stanowiska rządu w tej sprawie: „My nie możemy po raz kolejny dać się zamknąć w domach i po raz kolejny doprowadzić do tego, że 4,6 mln polskich uczniów będzie miało podstawowe prawo do edukacji, rozwoju i wychowania”. Adam Mazurek podkreśla, że brak normalnego trybu nauczania spowodowanego koronawirusem, dezorganizuje pracę nauczycieli i rodziców, a większość dyrektorów szkół opowiada się za powrotem dzieci do szkół.  Strajk „Dzieci do szkół” ma się odbyć w sobotę 22 sierpnia o godzinie 15:00 pod siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Przydacz: „LOT do domu” to ogromna operacja logistyczna. Na każde połączenie czarterowe trzeba było mieć zgodę

Marcin Przydacz o akcji „LOT do domu”, tym, ilu Polaków udało się sprowadzić, problemie Gruzinów w Polsce i o zasadniczej zmianie polityki UE wobec przyjmowania migrantów.

Marcin Przydacz komentuje wyrok TSUE ws. nieprzyjmowania przez Czechy, Polskę i Węgry uchodźców wg. unijnego mechanizmu. Stwierdza, że obecnie tamta sprawa jest zupełnie nieaktualna i pokazuje to opóźnienie organów Unii Europejskiej. Zwraca uwagę, że od tego czasu inne kraje UE przyjęły język, jakim mówiła Grupa Wyszehradzka.

Mówimy o pomocy uchodźcach zgodnie z konwencja dublińską, w kraju, który jest sąsiadem.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych odnosi się do zakończenia akcji „LOT do domu”, stwierdzając: „każdy program musi mieć datę końcową”. Przyznaje, że nie wszyscy Polacy wrócili:

Ci, którzy zostali, będą musieli wrócić na własną rękę.

Część turystów nie była zainteresowana powrotem w oferowanym im terminie, gdyż „dopiero zaczęli turnus turystyczny”. Podkreśla, że była to ogromna operacja logistyczna. W krótkim czasie wykonano ok. 350 lotów. Z akcji skorzystało 50 tys. Polaków.

Na każde połączenie czarterowe trzeba było mieć zgodę.

Rząd niejednokrotnie musiał interweniować, ponieważ niektóre kraje w związku z koronawirusem obawiały się przyjmować polskie samoloty. Nie wiadomo, ilu polskich obywateli pozostało poza granicami kraju. Część osób pierwotnie zapisujących się na powrót w ramach akcji ostatecznie wybrało transport kołowy. Gość „Poranka WNET”  zauważa, że poza Polakami w ramach akcji wróciło do siebie ok. tysiąc obcokrajowców: Niemców, Bałtów, Brytyjczyków, Hiszpanów i in. Liczy, że rządy tych krajów odwdzięczą się i w ramach własnych akcji sprowadzania obywateli do domu uwzględnią oprócz swoich tych z Polski.

Zaproponowaliśmy z własnej inicjatywy, że możemy zabrać najbardziej potrzebujących do Gruzji, bo samolot i tak tam leciał.

Przydacz odnosi się do problemu Gruzinów, którzy stracili pracę w Polsce, a nie mają jak wrócić do swego kraju. Stwierdza, że za sprowadzanie swych obywateli z powrotem odpowiadają ich rządu. Dodaje, że rozmawiał już w tej sprawie ze swymi odpowiednikami w gruzińskim rządzie. Z naszej strony, jak mówi, jesteśmy jak najbardziej skłonni do pomocy, mając przy tym w pamięci historycznie dobre relacje, jakie łączą nas z tym kaukaskim państwem.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Marcin Przydacz: Codziennie do Polski sprowadzonych jest 5000 Polaków. Trwają rozmowy na temat programu unijnego

Marcin Przydacz o tym, jak wygląda program „LOT do domu”: kto, skąd i w jakich warunkach wraca; oraz o możliwym programie unijnych ws. powrotów.

  • Z tzw. ciepłych krajów wracają głównie turyści.
  • Wśród wracających do Polski z innych krajów europejskich są ludzie, którzy tam pracowali.
  • Polski rząd jest gotów partycypować w unijnym planie sprowadzania z powrotem obywateli UE.

Staramy się sukcesywnie rozszerzać tą siatkę połączeń. Ponad sto połączeń już zrealizowaliśmy.

Marcin Przydacz informuje, że w ramach programu „LOT do domu” codziennie do Polski sprowadzanych jest ok. 5000 naszych rodaków. Nasz kraj pomoże też w powrocie do swych domów obywatelom państw sąsiednich. Podsekretarz stanu w MSZ tłumaczy, jakie środki bezpieczeństwa są podejmowane, by nie dopuścić, aby wracający do kraju zarazili się w trakcie lotu koronawirusem.

Każdej osobie przed wejściem na pokład jest badana temperatura.

Jeśli będzie ona zbyt wysoka, to nie będzie mogła polecieć, chyba, że ma odpowiednie zaświadczenie od lekarza. W samych samolotach są specjalne filtry oraz maseczki. Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego informuje, że liczba chętnych do powrotu Polaków oscyluje wokół 30 tys. – na miejsce jednych przychodzą drudzy. Uspokaja, że choć w obecnej sytuacji przewiezienie ich wszystkich jest logistycnzym wyzwaniem to:

W normalnych czasach też dużo Polaków podróżuje.  Zapewniamy powrót tym Polaków, którzy i tak planowali wrócić do Polski.

Z odległych krajów wracają głównie turyści. Z kierunków europejskich – Nideralndów, Norwegii, Wielkiej Brytanii przybywają także ludzie dotychczas w tych krajach pracujący, stale lub okresowo.

Notujemy wzrastającą liczbę osób, które straciły tam pracę.

Polityk podkreśla, że „Polska jest domem dla wszystkich Polaków”. Informuje, że trwa dyskusja w ramach Unii Europejskiej na temat unijnego programu sprowadzania obywateli UE z powrotem do ich krajów. Jednak, ponieważ Unia nie jest znana z szybkich decyzji, poslki rząd postanowił rozpocząć własną akcję wcześniej. Jest on jednak gotów uczestniczyć w programie europejskim na temat którego, jak mówi nasz gość, rozmowy są już bardzo zaaansowane.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Przydacz: Akcja „Lot do Domu” trwa. Sprowadziliśmy już 10 tys. osób, a do 30 tys. jeszcze czeka

Marcin Przydacz o zamknięciu polskich granic, powrotach Polaków z zagranicy, tym ilu z nich wyjechało za granicę wbrew wskazaniom MSZ oraz o transgranicznym ruchu towarowym.

Marcin Przydacz mówi na temat kolejek na granicach. Polacy masowo wracają do kraju. Podobnie kierowcy ciężarówek z towarami czekają w granicznych korkach. Rozwiązaniem jest rozdzielenie tych dwóch grup przez wydzielenie osobnego pasu dla ruchu towarowego, który polegą mniejszym kontrolom niż osobowy.

Kierowcy nie podlegają kwarantannie.

W akcji „Lot do Domu” udało się sprowadzić 10 tys. Polaków w ciągu ostatnich dni. Oczekujących na transport jest wciąż ok. 25-30 tys. Rząd nie ma statystyk, ile Polaków podczas epidemii pojechała na wakacje zagranicę. Wiceminister zauważa, że wielu ludzi korzystało z ofert turystycznych za granicą, „mimo, że apelowaliśmy by odkładać podróże zagraniczne, jeśli nie są konieczne”. Niemniej będzie wspierał podróż powrotną do kraju. Nasz gość stwierdza, że sytuacja na przejściach granicznych się poprawi. Odnośnie wewnętrznych granic Unii Europejskiej zauważa, że

W ciągu ostatnich kilkunastu lat nie było tam żadnych przejść granicznych. […] Poprosiliśmy niemieckie władze lokalne o pomoc przebywającym tam Polakom.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Przydacz: Odnotowujemy pewną pozytywną dynamikę w relacjach polsko-ukraińskich

Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych, ocenia rozmowy z Wasylem Bodnarem i osobą, która odpowiada za sprawy zagraniczne w biurze prezydenta Ukrainy.

 

 

Tematem naszych rozmów była tematyka bezpieczeństwa oraz Donbasu w kontekście niedawno odbytego szczytu normandzkiej czwórki w Paryżu. Ze swojej strony pytałem również o atmosferę tych rozmów. Wspólnie dzieliliśmy się swoimi spostrzeżeniami – mówi gość „Programu Wschodniego”.

Jak dodaje: Sam fakt odbycia spotkania w Formacie normandzkim odnotowujemy pozytywnie. Dobrze, że format w końcu się zebrał. Zawsze dialog jest lepszy od jego braku.

Marcin Przydacz twierdzi, że same ustalenia przyjmuje się jako dobry znak na przyszłość. Muszą one zostać dopiero wypełnione. „Mamy świadomość i pamięć historyczną o tym, że wiele różnych porozumień było podpisywanych oraz ogłaszanych, natomiast później nie w pełni były one realizowane” – podkreśla.

W naturalny sposób rozmowy i konsultacje dotyczyły również tematyki bilateralnej polsko-ukraińskiej. Dialog historyczny był jednym z jego głównych elementów. Jak zaznacza rozmówca: Rozmawialiśmy także o wielu innych kwestiach: potencjalnej współpracy gospodarczej i infrastrukturalnej. W kontekście dialogu historycznego, po objęciu władzy przez prezydenta Zełenskiego i po dobry rozmowach prezydenta Andrzeja Dudy, odnotowujemy pewną pozytywną dynamikę w relacjach polsko-ukraińskich. 

Pamiętajmy jednak o tym, że całość wydarzeń to szereg pozytywnych gestów wykonanych w stosunku do Ukrainy. Dziś ten dialog się toczy, rozmawiamy o przyszłości stosunków historycznych. Nie chcemy dominować jedynie tematyką historyczną. Staramy się szukać takich form współpracy, w których możemy działać ręka w rękę, myślą o przyszłości i dobrobycie naszych obywateli – mówi Przydacz.

Dodaje, że Polska zastanawia się nad tym, jak połączyć warunki dla biznesu i handlu. Nasz kraj już dziś jest pierwszym dla Ukrainy partnerem handlowym. Polska wpiera Ukrainę w potencjalnym szukaniu środków finansowych na budowę dróg, a dokładnie obwodnicę Lwowa. Ważnym punktem są również przejścia graniczne, na które Polska wyraziła kredyt zaufania. „Uważamy, że dzisiejsza sytuacja jest wynikiem dawnych zaniedbań w infrastrukturze” – twierdzi.

M.N.