Janusz Życzkowski o działaniach min. Kierwińskiego: nie można robić z obywateli grupy, której można wszystko wmówić

Rząd Donalda Tuska / Fot. Fot: Krystian Maj/KPRM, Flickr, CC BY-NC-ND 2.0

„Szef MSWiA ewidentnie ma problem i próbuje zastraszyć wszystkich, którzy próbują powiedzieć prawdę”

Janusz Życzkowski udzielił wywiadu, w którym razem z Łukaszem Jankowskim komentowali wydarzenie z Dnia Strażaka, na którym minister Kierwiński wystąpił nietrzeźwy.

„Kierwiński był napruty, jak Messerschmit” – tak skomentował Protasiewicz tłumaczenia ministra Kierwińskiego, który podczas Dnia Strażaka, przemawiał w sposób wskazujący na spożycie alkoholu – zwłaszcza głośno o tym jest dlatego, że tłumaczył się „pogłosem” mikrofonu. W odpowiedzi, szef MSWiA zapowiedział „konsekwencje prawne wobec tych, którzy sugerują, że mógł być nietrzeźwy”. Jednak były wicewojewoda Protasiewicz nie pozostał dłużny, odpowiadając ostro na wszystkie wpisy Kierwińskiego.

W wywiadzie zadane są pytania na temat tego, jaką w zasadzie Protasiwicz ma wiedzę – czego jeszcze się od niego dowiemy o tym, co dzieje się za kulisami wystąpień publicznych polityków KO?

Protasiewicz pisze o „seryjnych samobójcach” do Kierwińskiego. „Odpuść. Pewnie znam ich wszystkich. Oni – znają mnie”. W rozmowie pada komentarz:

Prokuratura musi to zbadać – a szkoda, bo teraz jest taka prokuratura, która nic z tym nie zrobi.

Według gospodarza Studia Wrocław, w tej sytuacji czuć desperację w działaniach szefa MSWiA.

Teraz wszystko co Protasiewicz napisze jest kontrolowane i śledzone przez media – on sam teraz trochę ma swoje 5 minut i robi swoje show, tak jakby to była jakaś jego autopromocja. Natomiast minister Kierwiński ewidentnie ma problem i próbuje zastraszyć wszystkich, którzy próbują powiedzieć prawdę. Nie róbmy z obywateli grupy, której można wszystko wmówić!

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

Bogdan Rzońca: postępowanie rządzących wobec Daniela Obajtka to czysty rewanżyzm

  • Jacek Pruszyński
    Jacek Pruszyński :

    Wtedy też zaczęło się dość niewinnie. Wsadzono panią Ilonę Staller na tylne siedzenie jeepa i wożono po mieście, przy czym kierowca starał się tak lawirować pojazdem, aby jak największa grupa fotoreporterów mogła obfotografować panią Staller demonstrującą swoje nagie piersi.

    Jak się okazało, była to kampania wyborcza kandydatki na Posła do Parlamentu, gdyż pani Staller w tym okresie używała pseudonimu Cicciolina, czyli Cycuszek.
    Akcja powiodła się nad podziw dobrze i Ilona Staller została pierwszą w historii Europy a nie wykluczone, że i Świata gwiazdą filmów porno wybraną do Parlamentu.

    Przy czym określenie „gwiazda porno” nie wyczerpuje do końca opisu aktywności Pani Staller, ponieważ po wygranych przez nią wyborach, włoskie prostytutki z dumą ogłosiły, że wreszcie mają w Parlamencie swoją reprezentację.

    Sama Pani Staller urodziła się 26 listopada 1951 roku w Budapeszcie, gdzie już w 13 -tym roku życia zatrudniona została jako modelka w agencji M.T.I (co biorąc pod uwagę jej dalszy życiorys, jest kolejnym argumentem przeciw pracy nieletnich).
    Następnie pracowała jako pokojówka w luksusowym budapeszteńskim hotelu i, jak sama później wspominała, informowała władze o zatrzymujących się w nim amerykańskich dyplomatach. Po kilku latach takiej działalności wyszła za mąż za Włocha i wyemigrowała do jego ojczyzny.

    Od roku 1974 można było oglądać jej hmm… twarz? w wielu filmach erotycznych, gdzie początkowo występowała używając (scenicznego?) pseudonimu, a następnie własnego nazwiska. Zagrała między innymi w słynnym w swoim czasie „dziele” „La Liceale”. Doświadczenia zdobyte na „planie filmowym” wykorzystała w filmie „Diva futura”, który sama wyreżyserowała jak również napisała do niego scenariusz. Film ten został potem potraktowany jako jej swoisty manifest polityczny.

    Teraz coś, co należałoby zapamiętać – Pani „Cicciolina” podczas swojej poselskiej kariery opowiada się za:
    – wyższym opodatkowaniem samochodów – by z tych pieniędzy finansować ochronę środowiska,
    – pełną wolnością seksualną i edukacją seksualną w szkołach
    – legalizacją narkotyków.

    Sposób w jaki pani Cicciolina zdobyła zainteresowanie opinii publicznej można ocenić jako zbliżony do sposobu w jaki zdobywa je wielu innych celebrytów w tym tych, którymi obdarzona została nasza Ojczyzna. Nie jest to nic dziwnego, wszak do dawna wiadomo, że podobnie wybitne umysły – działają podobnie, a w czasie walki (w tym walki o uwagę publiczności) jeśli nawet nie wszystkie, to wiele chwytów jest dozwolonych.

    I choć, podobnie jak w wypadku pani Ciccioliny również i w stosunku do nich często pojawiają się wątpliwości w stylu: Kim byli ci, co tej osobie tę funkcję powierzyli? to czas pokazuje, że jak w przypadku pani Ciccioliny (której wszystkie postulaty poselskie zostały docenione przez współczesną UE i spełnione) również doceniona zostanie np. uwaga o Seryjnym Samobójcy?

    Oczywiście samobójstwa zdarzają się nie tylko u nas, czego przykładem może być choćby geneza obchodów 1 maja – Święta Pracy, wprowadzonego dla upamiętnienia wydarzeń, które miały miejsce w 1886 roku podczas strajku w USA. Podczas strajku, jak podczas strajku, zabito jednego policjanta i kilkunastu robotników. Przy czym policjanta najprawdopodobniej zabił za pomocą ładunku wybuchowego policyjny prowokator, co także nie jest żadną nowością ani w USA ani w innych częściach świata.

    Nie jest też nowością, że następnie ujęto siedmiu domniemanych przywódców strajku, oskarżono ich o zabójstwo i powieszono, co oznaczało, iż Wysoki Sąd najprawdopodobniej uznał, że ten ładunek wybuchowy rzucili wszyscy razem. Ósmy z przywódców strajkujących, na wieść o tym, sam i oczywiście bez udziału osób trzecich, popełnił samobójstwo, wieszając się w celi więziennej, przy czym trzeba przyznać, że miał na tyle przyzwoitości, iż w odróżnieniu od naszych „samobójców” przynajmniej nie strzelił sobie w plecy.

    Od tego czasu o „fenomenie” Seryjnego Samobójcy pisało już wiele osób, w tym Leszek Szymowski, który tak oto uzasadniał swoje zainteresowanie tematem: Podczas prac nad tą książką zrozumiałem, że Seryjny Samobójca to postać, bez której nie da się zrozumieć istoty postkomunistycznej Polski i kulisów transformacji ustrojowej.

    Petelicki, Olejnik, Lepper i jego najbliżsi współpracownicy, dygnitarze partyjni i oficerowie służb mundurowych, księża, mafiosi – wszyscy oni mogli znaleźć się na liście proskrypcyjnej Seryjnego Samobójcy.

    I skoro już przywołaliśmy to pierwsze nazwisko, warto przypomnieć, że 2011.04.09. niezależna.pl powołując się na wywiad umieszczony na stronie internetowej tygodnika „Wprost” podała, iż według gen. Petelickiego tuż po katastrofie smoleńskiej, czołowi politycy PO mieli otrzymać SMS-a z instrukcją na temat tego, jak mają się wypowiadać na temat katastrofy. – treść SMS-a miała brzmieć „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”. Zdaniem Petelickiego, autorem przekazu był ktoś z trójki ówczesnych czołowych polityków PO. W tym samym wywiadzie gen. Petelicki miał twierdzić, że zachowanie rządu po katastrofie smoleńskiej doprowadziło do tego, że Polska straciła w NATO wiarygodność. Po tych rewelacjach Petelicki miał popełnić samobójstwo i to w taki sposób, że za miejsce swojej śmierci wybrał akurat ten odcinek poziemnego garażu, który nie obejmowała kamera monitoringu. Pozostał po nim apel, który nadal nie stracił na aktualności: ”Panie i Panowie! Zwracam się do Was z następującą prośbą: Nie dajcie się nabierać zakłamanym politykom wspieranym przez armie PRowców i posłuszne im media. .”

    O „samobójstwach” mówiła również publikacja w jednym z wydań „WPROST”. Wymieniano w nim między innymi samobójstwo znanej osoby polskiego półświatka (którą pech prześladował chyba bardziej niż innych, bo nie dość, że popełniła samobójstwo w jednym z lepiej strzeżonych więzień, gdzie przynajmniej teoretycznie nie powinno to być niemożliwe, to do tego, jak podaje „Wprost” wcześniej został postrzelony przez własną żonę, która w ten sposób wyraziła swoją dezaprobatę dla zasady „czym chata bogata, tym rada”). W tym konkretnym przypadku zasada ta miała się objawić w ten sposób, że goszcząc w swoim domu znanego polskiego polityka, osoba owa zaproponowała mu, wśród innych „dowodów gościnności”, również wspomnianą, własną żonę.

    W światle przytoczonych przykładów można pokusić się o stwierdzenie, że również Polska doczekała się nowej „świeckiej tradycji” w postaci zasady, o której pisał Pan Michalkiewicz „różne osobistości (…) popełniają samobójstwa i po drugie – to do tego stopnia taktowne, że obywają się bez udziału osób trzecich (…)” oraz że energiczne śledztwo w takich sprawach (popełnianych z zasady w piątek lub sobotę) rozpoczyna się nie od razu, tylko czeka się z jego rozpoczynaniem na początek następnego tygodnia”.

    W związku z tym w świecie nie tylko „Warszawskich Salonów” pojawiła się następująca sugestia:
    ponieważ, załamania nerwowe, depresje, myśli a nawet czyny samobójcze, zdarzają się każdemu, a zwłaszcza wyczerpywanym, ciężko pracującym osobom, weekendy spędzajcie z liczną i sprawdzoną grupą przyjaciół, najlepiej tak, abyście mieli się nawzajem cały czas na oku.

    Jak się w takim wypadku dziwić, że coraz częściej, to ten, to ów z byłych, obecnych czy też przyszłych polityków szuka zabezpieczenia na wypadek „rozpoczęcia procedury przerwania hibernacji” Seryjnego Samobójcy?

Komentarze