Bogatko: Niemcy dziwią się, że pomimo krytyki, Polska przeprowadza reformę sądownictwa, jakby była niepodległym państwem

Czy demokratyczny parlament może mieć wpływ na obsadę sądów? Nie, chyba że chodzi o Niemcy. Wtedy nawet członek władz partii rządzącej może zostać wiceprzewodniczącym trybunału konstytucyjnego.

 

Jan Bogatko, korespondent Radia WNET w Niemczech komentuje artykuł o wyroku TSUE w sprawie reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości, który ukazał się w Berliner Zeitung:

Autor informacji pisze, że Polski narodowo-konserwatywny Mateusz Morawiecki chce kontynuować kontrowersyjną przebudowę wymiaru sprawiedliwości.

Jak zaznacza nasz korespondent, zdanie premiera o tym, iż „lepsze państwo oznacza lepszy system wymiaru sprawiedliwości i będziemy kontynuować reformy w tym kierunku” wywołuje „szalone irytacje” w prasie niemieckiej:

Jak to, przecież wolny świat, czytaj lewica, protestuje przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości w Polsce, a oni tę reformę przeprowadzają zupełnie jakby byli niepodległym państwem. Można powiedzieć – skandal. Zdanie, które jest cytowane we wszystkich w zasadzie tekstach które widziałem mówi o tym, że niezależność sędziów jest oczywiście ważna, ale nie może prowadzić do braku odpowiedzialności.

Tym brakiem odpowiedzialności według prasy niemieckiej jest zdaniem Jana Bogatko brakiem podporządkowania właściwym ideom ze strony partii. Kolejną rzeczą, która zdenerwowała komentatorów w niemieckiej prasie jest to, że:

Demokratyczny parlament ma wpływ na obsadę sądów w każdym kraju i że Morawiecki wymienił USA, Francję i Hiszpanię, a także wspomniał o Niemczech. Oczywiście w Niemczech była historia, kiedy czołowy polityk CDU, członek władz tej partii – Stephan Harbarth, został nie tylko sędzią trybunałyu konstytucyjnego, ale także wiceprzewodniczącym tegoż trybunału. […] W niemczech takie rzeczy są możliwe, ale w polsce to nie do wyrzymania.

A.M.K.

Jan Bogatko: Niemieckie media narzucają swoim czytelnikom negatywną ocenę Marszu Niepodległości

Korespondent Radia WNET w Berlinie mówi o niemieckich echach sytuacji społeczno-politycznej w Polsce.

 

Jan Bogatko  mówi o nieprzychylnych komentarzach niemieckiej prasy na temat poniedziałkowego Marszu Niepodległości w Warszawie. „Marsz nienawiści, „marsz homofobów”, „marsz antysemicki”- takie określenia cytuje Bogatko. Korespondent Radia WNET w Berlinie, że niemieckie media publikowały wyłącznie zdjęcia narzucające negatywną ocenę Marszu Niepodległości. Jan Bogatko zwraca uwagę, że używane przez niemieckie tytuły prasowe w kontekście Marszu Niepodległości sformułowanie „skrajna prawica” Niemcom kojarzy się wyłącznie z  nazizmem. Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego mówi, że podczas wydarzeń organizowanych w Niemczech z okazji kolejnej rocznicy zakończenia I wojny światowej doszło do krwawych starć; w Warszawie żadnych starć w tym roku nie odnotowano.

Gość „Poranka WNET” komentuje kontakty I prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Gersdorf i nowego marszałka Senatu prof. Tomasza Grodzkiego z zagranicą:

To jest normalne, że politykę zagraniczna prowadzą w Polsce wszyscy ci, którzy mają na to ochotę

Na koniec, Jan Bogatko wspomina rozmowy z rówieśnikami z Niemiec, synami Willy’ego Brandta, podczas pobytu w Sopocie przed wielu laty:

Każdy bronił świata, którego u siebie nie miał

A.W.K

 

Bogatko: Lewicowy terroryzm jest tematem numer jeden w niemieckich mediach. W całym roku miały miejsce 222 zamachy

Jan Bogatko o lewicowym terroryzmie w Niemczech: niszczeniu mienia, atakach na policjantów i pracownicę firmy budowlanej i o reakcji władz niemieckich.

Jan Bogatko o dostrzeżeniu przez niemieckich polityków i media lewicowych ekstremistów. Bojówkarze bowiem atakują firmy budowlane. Czemu to robią? Lewicowe siły są rozeźlone, że budują one luksusowe domy. Nasz korespondent przedstawia ogromną liczbę zamachów w Niemczech.

Lewicowy terroryzm jest tematem numer jeden w mediach. Stawia policje na nogi […] To efekt wieloletniej tolerancji wobec lewicowych ekstremistów. Uważano ich za młodych ludzi, którzy walczą o lepszy świat.

Stwierdza, że w całym roku miały miejsce 222 zamachy. Lewacy wybijają szyby w oknach, niszczą samochody i atakują policjantów, z których już 19 odniosło rany. Jak podaje korespondent „lewacy usprawiedliwiają to tym, że policja pomagała w usuwaniu ludzi z nielegalnie przez nich zajmowanych budynków”. Ze strony związku zawodowego policji padają głosy, że „policjanci ryzykują swym życiem”. Celem ataków nie padają jednak tylko funkcjonariusze policji. Bogatko, opisuje bulwersujący przypadek ataku w lipskiej dzielnicy Connewitz na prokurentkę firmy zajmującej się handlem nieruchomościami, „trzy zamaskowane osoby weszły do jej mieszkania wieczorem i pobiły ją”.

Do zbadania sprawy ataków na firmy budowlane, jak ogłosił minister sprawiedliwości kraju Saksonia, powołano komisję specjalną (Sonderkomission). Jak dodaje korespondent, do ataków dochodzi również w Brandenburgii. Rząd federalny w oficjalnych wystąpieniach „wystawia sobie laurkę” udając, że wszystko będzie dobrze, choć CDU/CSU tracą w wyborach na rzecz lewicy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bogatko: W Niemczech atmosfera na uniwersytetach jak z 1968 r., a w byłym NRD komunizm trzyma się dobrze

Jan Bogatko o bojówkach Antify na niemieckich uczelniach, lewicowym charakterze mediów niemieckich i sukcesie postkomunistów z Die Linke w Turyngii.

Jan Bogatko o lewackim terrorze na uniwersytetach niemieckich. Porównuje obecną sytuację do rewolucji 1968 r. Założyciel AfD Bend Lucke „który był profesorem uniwersytetu, został brutalnie potraktowany przez bojówki antify na uniwersytecie w Hamburgu”. Jego wykład został przerwany przez bojówkarzy krzyczących, że profesor jest „nazistowską świnią”.  Później „podobnie lewacy potraktowali byłego ministra spraw wewnętrznych CDU Thomasa de Maiziere’a”, któremu  nie pozwolili wejść na prezentację jego książki, tarasując wejście i zmuszając go od ucieczki.

Frank-Walter Steinmeier poruszył ten temat. Normalnie wali się w prawicę, której w Niemczech praktycznie nie ma.

Winą za tą sytuację korespondent obciąża pośrednio media niemieckie, mówiąc o zdecydowanie lewicowych ciągotach dziennikarzy niemieckich, z których większość wybrałaby Die Linke lub SPD.

Die Linke to po prostu następczyni SED, komunistycznej partii Niemiec. To zupełnie jakby ktoś po wojnie utworzył jakąś partię, która zasadza się na ideałach NSDAP i mówił, że oni już się zmienili.

[faktycznie w RFN powstała taka partia i nazywała się Socjalistyczna Partia Rzeszy -przyp. red.]

Postkomuniści przekroczyli szklany sufit w wyborach w Turyngii. Według prognoz opublikowanych przez ARD i ZDF Lewica premiera Turyngii Bodo Ramelowa zdobyła 29,5-30 procent głosów. Wynik CDU oscyluje między 22 a 22,5 procent. AfD zaś poprawiła swój wynik z 10,6 na 23-24 procent. Jak komentuje Bogatko, „w Niemczech Wschodnich komunizm trzyma się dobrze”.

Niemcy przypisywali wielkie zwycięstwo niebieskiej kropce i Wiośnie Biedrona. Te wszystkie wróżby okazały się niestety niesprawdzalne.

Nasz korespondent mówi również o tym, co niemieckie media piszą o wyniku wyborów parlamentarnych w Polsce:„mówi się o Senacie, mówi się, że PiS uzyskał w wyborach ponad 2 mln więcej”. Zwraca uwagę, że dotychczasowe nadzieje niemieckich dziennikarzy na zwycięstwo sił lewicowych i liberalnych w Polsce okazały się płonne.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Na ile lewicowa jest w Niemczech klasyczna… prawica? Czy niemieckie media kłamią? O zarzutach wobec niemieckiej prasy

Dawniej wszystko było jasne. Już po pierwszej stronie niemieckiego dziennika poznawałeś, czy to gazeta konserwatywna, centrowa czy lewicowa. A dzisiaj? Też wszystko jest jasne. Wszystkie są… lewicowe.

Jan Bogatko

„Afera” wybuchła już dawno temu, ale do tej pory wstrząsa ona niemieckim środowiskiem dziennikarskim jak rzadko kiedy i jak rzadko co. Najbardziej stronniczy dziennikarze protestują, kiedy się ich nazywa stronniczymi. Szwajcarski dziennik NZZ („Neue Zürcher Zeitung”) zamieścił swego czasu relację własnego korespondenta we Frankfurcie nad Menem, Michaela Rascha, pod wszystko mówiącym tytułem Serce niemieckich dziennikarzy bije na lewo. Każdy polski czytelnik niemieckich gazet wie o tym najpóźniej od wyborów w 2015 roku, lecz Niemcy mają z tym trudności. Wydaje im się, że biorąc do ręki „Frankfurter Allgemeine Zeitung” czy „Die Welt”, mają na kolanach konserwatywny dziennik. Ato pułapka! I na tym polega skuteczność propagandy.

Nie znaczy to wcale, że Niemcy dają się łatwo nabierać. Owszem, na Zachodzie, gdzie komunizm był znany tylko w salonach najzamożniejszej burżuazji, może i tak. Ale mam w pamięci rozmowę w jednym ze studiów telewizyjnych z udziałem ówczesnego premiera rządu bawarskiego (Niemcy to federacja państw, zwanych krajami), Franza Josefa Straußa (1915–1988). Lewicowi dziennikarze ubóstwiali brać go na ząb. Jak w tym programie.

– Dlaczego nazwał pan dziennikarza pismakiem? – pyta Straußa prowadzący.
Polityk nastroszył się, jak to miał w zwyczaju, kiedy zadawano mu niewygodne pytanie. I odparował:
– Ja? Dziennikarza? Pismakiem?! Ja nigdy nie nazwałem dziennikarza pismakiem!
A na to prowadzący – A przecież nazwał pan [powiedzmy] Meiera pismakiem.
Strauß na to bez sekundy zwłoki: – Ależ tak, ale Meier to nie dziennikarz, to pismak!

Dzisiaj, w czasach, kiedy trudno jest odróżnić komentarz od informacji, a informację od płatnego ogłoszenia, trudno jest odróżnić dziennikarza od pismaka. Nawet w czasach politycznej dysleksji nie odróżnimy go po ortografii. Pismacy zmieniają się w bijące serce partii, tracąc dystans do siebie samych. Niemiecki korespondent szwajcarskiego dziennika wystawia fatalne świadectwo niemieckim mediom, pisząc: „Niemal wymarło neutralne dziennikarstwo. Rozpoczyna się do od wyboru tematów, a kończy przy komentarzu. Jeszcze ostrzej to zjawisko rzuca się w oczy w sprawozdawczości politycznej, bowiem w kwestii zbliżenia do linii partii politycznych niemieccy dziennikarze mają zgoła poważnie odmienne preferencje niż średnia krajowa”.

Od wielu lat słychać w Niemczech zarzuty, że prasa kłamie. Owszem, takie wypadki się zdarzają, ale – na szczęście – dość rzadko.

Cały felieton Jana Bogatki pt. „Media czy komedia” – jak co miesiąc, na stronie 3 „Wolna Europa” „Kuriera WNET”, nr październikowy 64/2019, gumroad.com.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia  na gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Jana Bogatki pt. „Media czy komedia?” na s. 3 „Wolna Europa” październikowego „Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bogatko: Niemieckie media liczyły do końca, że KO zwycięży. Podkreślają, że PiS jest anty-LGBT

Jan Bogatko o obawach niemieckich mediów w związku z wyborczym zwycięstwem PiS.

Jan Bogatko przedstawia komentarze niemieckiej prasy dotyczące wyników wyborczych w Polsce. Wielu dziennikarzy jest zawiedzionych, że Koalicja Obywatelska sromotnie przegrała z Prawem i Sprawiedliwością. Piszą oni zdaniem korespondenta „rzeczy niesamowite”. „Bild” stwierdza w komentarzu, że „w ostatniej chwili Koalicja Obywatelska zyskała poparcie ze strony noblistki”, która powiedziała, że Polacy mają wybór między demokracją a autorytaryzmem, żałując, że tak późno się to stało, bo wielu Polaków nie zdążyło się o tym dowiedzieć. Dodaje, iż „Die Zeitung pisze, że partia PiS jest partią wymierzoną przeciwko homoseksualistom”.

ARD uważa, że Polski rząd będzie występował z pozycji jeszcze silniejszej.

Niemieckie media zauważają, że PiS zyskał 6 pkt proc. względem poprzednich wyborów do Sejmu. Budzi to ich obawy, że przez najbliższe cztery lata stosunki Niemiec z nieprzyjaznym ich zdaniem rządem Polski będą trudne. Bogatka zwraca uwagę, że pojawiają się również inne głosy na temat zwycięzcy polskich wyborów, które stwierdzają,  że „PiS prowadzi politykę dla ludzi, a nie dla bogatych i potężnych”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bogatko: Zamach na synagogę pokazuje, że nazizm jest w Niemczech wciąż żywy

Dwie osoby ranne i dwie postrzelone. Jan Bogatko o zamachu na synagogę w saskim Halle, dyskusji o renesansie nacjonalizmu w Europie i niemieckich komentarzach do polskich wyborów parlamentarnych.

Jan Bogatko mówi zamachu w Niemczech, który miał miejsce w środę. Zginęły co najmniej dwie osoby. Kolejne dwie zostały postrzelone w ataku na synagogę i bar w niemieckim Halle. Napastnik próbował się dostać do żydowskiej świątyni, po czym zaczął strzelać do przechodniów. Później zatrzymał się w barze z kebabem. Tam zastrzelił mężczyznę. Następnie odjechał samochodem z miejsca ataku. Zamach był możliwy, bo policja nie chroniła synagogi, choć w Niemczech standardem jest, jak mówi nasz korespondent, że w miastach policja czuwa przed bożnicami. Atak miał miejsce w Jom Kippur, jedno z najważniejszych świąt żydowskich.

Zamach jak ustalono, był jednoosobową akcją 27-latka z Saksonii-Anhalt Stephana Ballieta. W postępowaniu Niemca widać inspirację zamachem w nowozelandzkim Christchurch. Podobnie jak Brenton Tarrant, Balliet transmitował swój zamach na żywo w serwisach streamingowych. Opublikował także manifest, w którym stwierdzał, że jego misją jest „zabić jak najwięcej antybiałych, najlepiej Żydów”.

16 października w niemieckim Zgorzelcu, w St. Marienthal odbędzie się dyskusja dotycząca „renesansu nacjonalizmu” w Europie. Jana Bogatko ciekawi, jak będzie wyglądała dyskusja, gdyż nazizm w Niemczech, jak pokazuje dzisiejszy zamach, jest nadal żywy. Wśród prelegentów będą burmistrz polskiego Zgorzelca Rafał Gronicz i nadburmistrz Żytawy Thomas Zenker, a także dziennikarze Paweł Lisicki i Helga Hirsch z Berlina, która pracowała długo dla die Welt i Allgemeine Zeitung. Była ona także wieloletnią korespondentką „Die Zeit” w Polsce, za co szczególnie ceni ją Bogatko:

[Helga Hirsch] jednoznacznie opowiedziała się za polskim ruchem oporu „Solidarność”, który był oceniany krytycznie przez lewicowo-liberalny główny nurt opinii publicznej w Niemczech. Wtedy uważano, że  „Solidarność” może zaszkodzić przełomowy  przez zbliżenie w ramach polityki odprężenia.

Ponadto nasz korespondent przedstawia komentarze niemieckich mediów dotyczących wyborów parlamentarnych w Polsce.

Niemcy godzą się z tym, że ich pupil przegra.

Dziennikarz omawia artykuł Spiegla, który nazywa PiS „maszyną do zdobywania większości”. W artykule można znaleźć wiele jadowitych uwag na temat potencjalnego zwycięzcy wyborów. Jak komentuje Bogatko, materiał „z trudem tłumaczy, dlaczego Polacy chcą wybrać coś tak strasznego, a nie piękną Platformę Obywatelską”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bogatko: Niemcy są bogatym krajem, ale skala nędzy w nich rośnie

Jan Bogatko o tym, jak ponad półtora miliona Niemców jest zmuszonych korzystać z charytatywnych obiadów; o obawach związanych ze zwiększeniem sił amerykańskich w Polsce i kanclerzu Erhadzie.

Jan Bogatko o dramatycznym wzroście nędzy wśród niemieckich emerytów.  Obecnie rośnie ona w skali 20% w roku. Emerytury, jakie otrzymują ci ludzie, są, jak mówi, bardzo niskie. Liczba osób korzystających z publicznych obiadów wynosi już 1 mln 650 tys. Dodaje, że ceny za ogrzewanie wzrosną w Niemczech, wraz ze wzrostem podatków.

W Zgorzelcu ludzie jadą darmowymi autobusami z niemieckiego Zgorzelca do polskiego, by nabyć za niższą cenę artykuły spożywcze, niekoniecznie tej samej jakości.

Korespondent wskazuje, że średni dochód na gospodarstwo domowe 51 400 euro, nie brzmi źle, ale  średnia europejska wynosi 100 tys., a na Cyprze i w Luksemburgu jest to odpowiednio 267 tys. i 400 tys. euro.

Bogatko, komentuje artykuł w Die Zeit poświęcony zwiększeniu sił amerykańskich stacjonujących w Polsce. Niemieccy dziennikarze obawiają się, że może się to odbyć kosztem wojsk stacjonujących w ich kraju. Obecnie w RFN stacjonuje 35 tys. amerykańskich żołnierzy. Korespondent przypomina jak kilkanaście lat temu pokojowe marsze wielkanocne żądały wycofania się Amerykanów z Niemiec. Kiedy ku zachwytowi lewicowej prasy, Amerykanie faktycznie opuścili kilka ze swoich baz, okazało się, że stracili na tym ci Niemcy, którzy na obecności amerykańskich żołnierzy zarabiali. Miasteczka, z których Amerykanie odeszli opustoszały, a bezrobocie wzrosło.

Erhard nie jest wyjątkiem, każdy ma odrobinę błota pod obcasem.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego odnosi się do kontrowersji wokół kanclerza Ludwiga Erharda. Twórca powojen nego cudu gospodarczego w Niemczech był dotychczas uważany za członka opozycji antyhitlerowskiej. Obecnie zaś okazuje się, że korzystał on na współpracy z III Rzeszą. Bogatko, stwierdza z ironią, że w Niemczech po wojnie „wszyscy byli antynazistami”. Częstą wymówką jego niemieckich rozmówców jest to, że za III Rzeszy „nie wolno było źle mówić o nazizmie”. Przypomina, że „obywatel honorowy miasta Gdańska [Günter Grass- przyp. red.] też był w SS”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

I Państwo Polskie skończyło się 22 lipca 1944 roku. Czy uda się zbudować drugie?/ Jan Bogatko, „Kurier WNET” 63/2019

Wszyscy sojusznicy Hitlera wyszli na kolaboracji z III Rzeszą lepiej niż Polska, która pierwsza mu się przeciwstawiła. Dwóch kolaborantów Hitlera – Rosja i Francja – weszło do grona wielkich mocarstw.

Wrzesień

Jan Bogatko

Sierpień 39’ moja Matka z małym bratem (oczywiście wiele lat starszym ode mnie) spędzała w Rawskiem, w majątku moich dziadków. W ostatnich dniach sierpnia Ojciec został zmobilizowany. Na dworcu Łódź Fabryczna panował chaos. „Już przegraliśmy tę wojnę” – powiedział, żegnając się z Mamą.

Wóz transportowy przewiózł wyposażenie łódzkiego mieszkania w Rawskie. Wypędzeni z Łodzi 13 grudnia 1939 roku moi Rodzicie już tam nie wrócili. Od 26 sierpnia do listopada ʼ39 moi Rodzice nic o sobie nie słyszeli.

Piję herbatę w rezydencji barona Philippa Boeselagera w Altenahr. W rogu stoi szafa – gruszka podobna do tej, jaką znam z Łańcuta. Okazuje się, że to prezent od Potockich. Jest piękny, sierpniowy dzień. Jak wtedy? Rozmowa schodzi na wrzesień. Dokładniej – na 1 września 1939 roku. Dla mnie historia, więc słucham z najwyższą uwagą. Dla Philippa von Boeselager – czas jego młodości. O czasie przeszłym dokonanym opowiada z iskrą w oku. Komentuje film, przesuwający się przed jego oczami.

„Gdyby nie doszło do paktu Hitler-Stalin (tak – i chyba prawidłowa to nazwa – określa się w Niemczech pakt Ribbentrop-Mołotow), to wojna by nie wybuchła” – z przekonaniem opowiada mój rozmówca. I wiele wskazuje na to, że może mieć rację. Boeselagerowie byli ustosunkowani, należeli do elity II i III Rzeszy, byli dobrze poinformowani, wiedzieli, co się tańczy na parkiecie politycznym Berlina.

Philipp von Boeselager pochodził z bardzo katolickiej rodziny (jego przodkowie po reformacji przenieśli się do Nadrenii ze względów wyznaniowych) i stąd tradycyjnie antypruskiej. Był krewnym barona Wilhelma von Ketteler, niemieckiego dyplomaty i przeciwnika narodowego socjalizmu, oraz błogosławionego kardynała Clemensa Augusta hrabiego von Galen, nieprzejednanego przeciwnika narodowosocjalistycznej eutanazji, jakże promowanej dziś w Polsce (i nie tylko) przez postępowych (jak nazi) „liberalnych demokratów”. Na chwilę muszę zatrzymać się przy tym człowieku, dobrym Niemcu i przyjacielu Polski (jedno, jak widać, nie wyklucza drugiego), by ukazać jego tło kulturowe, które nakazało mu pamiętać o tym, że jest po pierwsze człowiekiem. Kiedy aktywiści rewolucji narodowosocjalistycznej przystąpili do usuwania krzyży w nadreńskich szkołach, widział, czym zagraża hitleryzm. Pozostał do końca wierny swej dewizie etiam si omnes, ego non (mniej więcej: nawet, jak wszyscy są za, ja nie muszę).

Mam przed sobą niewielką broszurkę wydaną przez Bibliographisches Institut AG w Lipsku pod koniec września 1939 roku, pod tytułem Schlag nach über Polen (w wolnym tłumaczeniu: „Wszystko, co powinieneś wiedzieć o Polsce”. Mnóstwo tam propagandy, ale najciekawsza jest mapa Polski i państw bałtyckich z oznaczoną na niej niemiecko-rosyjską linią demarkacyjną z 22 września 1939 roku.  Gruba, czerwona linia rozbioru dzieli niemiecką od rosyjskiej części Polski mniej więcej następująco: od granicy z III Rzeszą linia przebiega wzdłuż Pisy i Narwi, i krótkiego odcinka Bugu do Warszawy (Saska Kępa to pewne miała być już Białoruś, Podobnie jak Białystok); dalej wzdłuż Wisły do Sanu i stamtąd do granicy z Węgrami. Oznacza to, że w pierwszej fazie Niemcy dawały Rosji większą część łupów (później doszło do rozwiązania tzw. problemu litewskiego), ale tego już na mapie nie ma, podobnie jak brak tam informacji o tym, kiedy Stalin podarował polskie Wilno Litwie, zanim je połknął).

Z mapy tej wyczytać można, jak bardzo Hitlerowi zależało na Rosji, skoro dawał jej aż tak wiele polskiego terytorium! To mając na uwadze, opinia Boeselagera, że bez paktu ze Stalinem Hitler na Polskę by nie napadł, jest przekonująca.

Ponieważ lewica (liberalna demokracja, socjalistyczna demokracja, słowem każda demokracja przymiotnikowa, czyli żadna) majstruje teraz przy Historii, na nowo pisząc gorliwie tom poświęcony XX wiekowi, musimy być przygotowani na to, że jakiś polski czy inny uczony lub historyk (niepotrzebne skreślić!) niebawem nam obwieści, że to Polska napadła 1 września na Niemcy i Słowację, a nie Niemcy i Słowacja na Polskę – Słowacy o godzinie 5 rano weszli 1 września 1939 roku na terytorium Polski w sile trzech dywizji, zajmując Podhale, Nowosądecczyznę i część Bieszczadów. O ile wiem, nigdy Polski za to nie „przepraszali”. Oczywiście napaść Rosji (która to, w przeciwieństwie do Niemiec, złamała deklarację o niestosowaniu siły – Berlin ją jednak wypowiedział) w dniu 17 września przedstawiana jest, na razie tylko w Rosji i na polskiej lewicy, jako kolejna bitwa w wojnie rozpoczętej przez polski faszyzm w 1919 roku. Skoro prof. Hartman zapewnia, że Polska napadła wtedy na Rosję, to niebawem znajdzie się (dzięki grantom lub licząc na takowy) jakiś ekspert, który uzna słowa Adolfa Hitlera wypowiedziane w Reichstagu w dniu 1 września 1939 roku za historyczną prawdę: „Polen hat heute nacht zum erstenmal auf unserem eigenen Territorium auch mit bereits regulären Soldaten geschossen. Seit 5.45 Uhr wird jetzt zurückgeschossen!”, w wolnym tłumaczeniu: „Polska dziś w nocy po raz pierwszy zaczęła na naszym własnym terytorium strzelać regularnym wojskiem. Od 5.45 odpowiadamy teraz ogniem”.

Może pierwsi eksperci zabiorą głos już w tym roku w Gdańsku, który tak marzy o tym, by znów stać się Wolnym Miastem, na festynie pierwszowrześniowym?

Stanowisko władz miasta jest do tego stopnia żenujące, że brak na ten temat komentarzy nawet w niemieckich bulwarówkach. Postawa wielu polityków totalnej opozycji w Polsce pozwala zrozumieć zjawisko kolaboracji i szmalcownictwa w latach okupacji niemieckiej i rosyjskiej w Polsce i skalę zjawiska donosicielstwa w okresie tzw. Polski Ludowej.

Pod koniec września nadchodzi wiadomość o śmierci mego stryja, Stefana Iwickiego, młodego oficera. 10 września poległ on w Konstancinie pod Warszawą. Moja Matka nadal nie ma żadnych wiadomości od swego męża. Wiadomo tylko, że miał się udać do swej jednostki w Brześciu nad Bugiem, by służyć tam jako lekarz w jednostce sanitarnej. Na wiadomość od męża przyszło jej czekać długo.

Jako dziecko fascynowała mnie opowieść Ojca z frontu wschodniego. Otóż był on dowódcą oznaczonego czerwonym krzyżem wagonu sanitarnego w pociągu pancernym na trasie Brześć–Wilno. Pociąg ostrzelali Rosjanie, skład zatrzymał się, rosyjski oficer kazał ustawić się personelowi przed wagonem. Nie pamiętam, ile to było osób – ojciec, jego asystenci, farmaceuta i siostry miłosierdzia. Na rozkaz oficera pojawiło się paru sołdatów uzbrojonych w karabiny. Każdy wiedział, co się za chwilę zdarzy. Groza wisiała w powietrzu. Rosyjski dowódca wyciągnął machorkę i zaczął skręcać papierosa. Po chwili zorientował się, że nie ma zapałek. Rozpoczął się dialog: – Spiczki u was jest’?Da, konieszno (ojciec nie palił, ale miał w kieszeni fartucha zapałki do zapalania maszynki spirytusowej), pażałujsta. – Można wziat’? – spytał Rosjanin. – Da – odparł Ojciec. I zdarzył się cud: – Uchaditie wsie! – ryknął dowódca.

Wolność trwała krótko. Zaraz po tym szczęśliwym incydencie Ojciec dostał się do rosyjskiej niewoli. Tak jak w innym miejscu i w innych okolicznościach jego brat, stryj Kazimierz Iwicki, ichtiolog, zamordowany potem w Katyniu. Nie wiem, w jakim obozie znalazł się mój Ojciec, może w Rawie Ruskiej? Wiem natomiast, że transportowano jeńców pociągiem przez Polesie. Ojciec, uczestnik wojny 1920 roku, miał o bolszewikach wyrobione zdanie. Wyśmiany przez młodszych towarzyszy niedoli (przecież nas odeślą do niemieckiej strefy, bo my stamtąd), postanowił z jednym z nich, Henrykiem Sztompką, wyrwać deski z podłogi wagonu bydlęcego, w jakim ich wieziono, i nocą rzucić się między tory jadącego dość wolno pociągu. Ucieczka udała się, tylko jego towarzysz niedoli złamał przy upadku nogę. Teraz trzeba było nocami przechodzić od wsi do wsi. Kiedy nocowali w jakiejś stodole, usłyszeli po białorusku: – Uciekajcie, NKWD jedzie!. Potem już tylko trzeba było przepłynąć San – i do domu! Przybyli nocą, wynędzniali i obdarci. Nocny stróż nie poznał ojca. Poznały go psy. Potem tylko spalono odzież, wykąpano ich i po 24 godzinach snu obudzili się szczęśliwi i zdziwieni w białej, wykrochmalonej pościeli. No i Ojciec kazał zawieźć wszystko z powrotem do Łodzi, gdzie przecież pracował…

Dzisiaj toczy się dyskusja o tym, czy można było uniknąć wojny. Dyskusja ma sens pod warunkiem, że wyciągniemy z niej wnioski na przyszłość. Faktem jest, że wszyscy sojusznicy Hitlera wyszli na kolaboracji z III Rzeszą lepiej niż Polska, która jako pierwsza mu się przeciwstawiła.

Dwóch kolaborantów Hitlera – Rosja i Francja – weszło nawet do grona wielkich mocarstw. Pomniejsi – Rumunia, Słowacja, Chorwacja, Włochy i Węgry (pomijam tu Finlandię, to odrębny przypadek), niemal nie poniosły uszczerbku terytorialnego i strat w ludności. Może rzeczywiście przyjęcie brytyjskich gwarancji (bez pokrycia) było tylko metodą na zachęcenia Hitlera do ataku na Polskę? W każdym razie od porozumienia Sikorski-Majski Polska nie miała szans na zwycięstwo. Straty Polski to 6 milionów obywateli, ponad połowa terytorium państwa, czyli przerwanie ciągłości terytorialnej. Tu należy wymienić Pożogę – eksterminację polskich elit – znacznie dotkliwszą dla społeczeństwa polskiego od Holocaustu dla społeczeństwa żydowskiego, który objął głównie żydowską biedotę, wzmacniając rolę elit.

22 lipca 1944 roku skończyło się I Państwo Polskie. Czy uda się zbudować drugie, tego nie wiem, choć mam taką nadzieję, bo próba trwa.

Artykuł Jana Bogatki pt. „Wrzesień” znajduje się na s. 3 „Wolna Europa” wrześniowego „Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

Artykuł Jana Bogatki pt. „Wrzesień” na s. 3 „Wolna Europa” wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Z tego wystąpienia Hitlera 1.09.1939 r. większość zna tylko cytat: „Od godziny 5.45 odpowiadamy teraz ogniem!”.

Nawet i on opiera się na kłamstwie narodowosocjalistycznego polityka. Pierwsze bomby spadły na Wieluń wcześniej, nawet uwzględniając różnicę czasu (wg czasu polskiego o 4.20) – o kwadrans wcześniej.

Jan Bogatko

O godzinie 10.10 w dniu 1 września, kiedy niewypowiedziana wojna trwała w najlepsze, Adolf Hitler pojawił się w Krolloper. Przemówienie zachowało się w formie nagrania radiowego, było emitowane z Berlina przez niemieckie radio, o wystąpieniu Hitlera wspomniano też (7 września) w kronice filmowej (Ufa-Tonwoche).

Deutsche Informationsstelle w stolicy Rzeszy w 1939 roku przetłumaczyło i kolportowało tekst mowy Hitlera wydany po angielsku, holendersku i hiszpańsku (o tłumaczeniu na polski nie słyszałem, aczkolwiek trudno mi sobie wyobrazić, by ambasador RP w Berlinie, Józef Lipski, nie przekazał do MSZ jej tekstu).

Mowa Führera, majstersztyk fałszu i obłudy, miała na celu przedstawić Polskę jako agresora. Zarzuty były kłamstwem.

O rzekomym ataku „Polaków” na radiostację w Gliwicach pisze 1 września 2019 roku Sven Felix Kellerhoff, szef działu historii w gazecie „Die Welt”. Tytuł wszystko wyjaśnia: „Zwłoki w mundurach miały dostarczyć Hitlerowi »powodu wojny«”. (…)

Czego bał się Hitler? Przede wszystkim wejścia do wojny Francji i Wielkiej Brytanii, której nie szczędził on komplementów w swym wystąpieniu. Zaklinał, niczym sprzedawca fałszywego eliksiru młodości na jarmarku, o swej, niestety nieodwzajemnionej, miłości do Anglii i zapewniał Francję, że Niemcy nie mają ma żadnych interesów na Zachodzie.

Z czego cieszył się Hitler? Z paktu zawartego ze Stalinem. Informacje o jego szczegółach uzyskali nasi sojusznicy zaraz po jego podpisaniu w Moskwie. Polski nie dopuszczono do tych informacji. Philipp von Boeselager, oficer Wehrmachtu o świetnych kontaktach w Berlinie, zapewniał mnie, że bez tego paktu Hitler nie ruszyłby na Polskę!

„Posłowie! Mężowie do niemieckiego Reichstagu!

Od miesięcy cierpimy z powodu problemu, jaki sprawił nam także traktat wersalski, to znaczy dyktat wersalski; problemu, jaki w swym zwyrodnieniu i wynaturzeniu stał się dla nas nieznośny. Gdańsk był i jest niemieckim miastem. Korytarz był i jest niemiecki. Wszystkie te terytoria zawdzięczają swój kulturowy rozwój wyłącznie niemieckiemu narodowi. Bez niemieckiego narodu na wszystkich tych wschodnich terytoriach panowałoby najgłębsze barbarzyństwo. (…)

Jak zawsze, także i tutaj usiłowałem drogą pokojowych propozycji rewizji doprowadzić do zmiany nieznośnego stanu. To jest kłamstwo, kiedy w innym świecie twierdzi się, że my wszystkie nasze propozycje zmian wymuszamy wyłącznie presją. (…)

Moi Panowie Posłowie! Jeśli od Rzeszy Niemieckiej i głowy państwa wymaga się czegoś takiego, i jeśli Rzesza Niemiecka i jej głowa państwa tolerowałoby to, to wówczas naród niemiecki nie zasłużyłby na nic poza zejściem z politycznej sceny. I w tej kwestii co do mnie poważnie się pomylono! Nie należy mylić mego umiłowania pokoju i mej bezgranicznej cierpliwości ze słabością czy zgoła tchórzostwem! (…) Dlatego podjąłem decyzję, by rozmawiać z Polską tym samym językiem, w jakim Polska od miesięcy zwraca się do nas! (…)

Lecz jestem szczęśliwy, mogąc Panów szczególnie poinformować z tego miejsca o pewnym wydarzeniu. Jak Panowie wiedzą, Rosja i Niemcy kierują się dwiema różnymi doktrynami. Tylko jedna kwestia wymagała wyjaśnienia: Niemcy nie mają zamiaru eksportować własnej doktryny. W chwili, w której Rosja Sowiecka nie zamierza eksportować do Niemiec swej doktryny, nie widzę żadnych powodów, dla których mielibyśmy raz jeszcze wystąpić przeciwko sobie. (…)

Pakt o nieagresji i konsultacjach, który zyskał moc obowiązującą już w dniu podpisania, został wczoraj ratyfikowany na najwyższym szczeblu w Moskwie i także w Berlinie.

A w Moskwie pakt ten powitano z takim samym zadowoleniem, jakie Panowie tu wyrażają. Mogę się podpisać pod każdym słowem wystąpienia, wygłoszonego przez komisarza ludowego Mołotowa, rosyjskiego komisarza spraw zagranicznych.

Tłumaczenia przemówienia dokonał Jan Bogatko.

Pełne teksty przemówienia Hitlera na forum Reichstagu 1 września 1939 r., jak również komentarza Jana Bogatki do tego wystąpienia, znajdują się na s. 1 i 4 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Przemówienie Hitlera z 1.09.1939 oraz komentarz Jana Bogatki na s. 4 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego