Bryłka: Ruch Narodowy przeprowadzi Polexit nawet w wariancie, któremu przeciwni będą Polacy. UE zbyt im szkodzi [VIDEO]

– Obecność Polski w UE nie służy naszemu państwu. Tej organizacji nie da się zreformować. Głównym zadaniem Ruchu Narodowego jest uświadomienie tego Polakom – mówi Anna Bryłka.


Anna Bryłka, polityk Ruchu Narodowego, mówi o starcie Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jej partia wchodząca w skład zgrupowania, które o głosy będzie walczyć pod hasłem „Koalicja propolska”, wysuwa inicjatywę wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Gość Poranka zaznacza przy tym, że Ruch Narodowy widzi przeprowadzenie tego procesu w sposób złożony, w przeciwieństwie do tego, jak Brexit postrzegali Brytyjczycy. Podkreśla, że w przypadku przekroczenia przez Konfederację progu wyborczego Polexit może być przeprowadzony nawet w wariancie, któremu przeciwni będą obywatele, a nie – jak w przypadku Wielkiej Brytanii – na drodze referendum.

Bryłka stwierdza, że Ruch Narodowy nie widzi wymiernych korzyści płynących z obecności Polski w Unii Europejskiej i że organizacji tej nie da się zreformować. Zwraca przy tym uwagę, że jej struktury nie gwarantują krajowi bezpieczeństwa, a współpraca gospodarcza z Zachodem nie musi opierać się na tej organizacji, lecz na umowach bi- i unilateralnych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Obolewicz: Od lat jakość litewskich podręczników dla Polaków nie zmienia się. Może warto więc dostarczać je z Polski?

– Na przełomie lat 80. i 90. część Polaków dążyła do wprowadzenia autonomii Wileńszczyzny w ramach ZSRR. Tym samym działali oni wbrew dążeniom niepodległościowym Litwinów – mówi Alina Obolewicz.

Alina Obolewicz, prezes Polskiego Klubu Dyskusyjnego na Litwie, mówi o jakości litewskich podręczników przeznaczonych dla polskiej mniejszości. Stwierdza, że ich poziom pozostaje od lat dość niski, głównie przez liczne błędy tłumaczeniowe. Ugrupowanie postanowiło interweniować w tej sprawie – w zeszłym roku zainicjowało ono dyskusję, w której wzięli udział przedstawiciele społeczności polskiej na Litwie oraz Ministerstwa Oświaty i Nauki. Ponadto Klub wystosował do tego organu rządowego pismo w tej sprawie. Jeśli braki te nie zostaną uzupełnione, ugrupowanie podejmie próbę wprowadzenia polskich podręczników dostosowanych do warunków lokalnych.

Obolewicz zaznacza, że niektóre wydarzenia w relacjach Polski i Litwy, takie jak zajęcie przez Polaków Wilna w 1919 r., są różnie przedstawiane w podręcznikach polskich i litewskich. Gość Poranka podkreśla, że w tych ostatnich historia Rzeczypospolitej Obojga Narodów przedstawiana jest w pozytywnym świetle. Pisze się w nich o tym, że w składzie imperium Litwa pozostawała równorzędnym partnerem Polski.

Prezes Polskiego Klubu Dyskusyjnego przybliża również tematykę organizowanej 15 marca przez ugrupowanie dyskusji pt. „Polacy na Litwie – zakładnicy historii”. Będzie ona dotyczyć roli Polaków w dążeniach do uzyskania przez Litwę niepodległości na przełomie lat 80. i 90. W tym czasie część Polaków podjęła działania w celu utworzenia autonomii Wileńszczyzny w ramach Związku Radzieckiego, przez co Litwini do dziś nie do końca ufają Polakom.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Tučkus: W umysłach Litwinów coś zmienia się, idzie w dobrą stronę. Polska nie jest już wrogiem jak w czasach sowieckich

– Premier Litwy stwierdza, że jednym z największych problemów w kraju jest walka z oligarchią. Przywódca jego partii sam ma ponad 50 tys. ha ziemi, więc z kim chce on walczyć? – pyta Andrius Tučkus.


Andrius Tučkus, przewodniczący Rady Ruchu Sąjūdis, odnosi się do słów, które w czwartek premier Litwy Saulius Skvernelis skierował podczas spotkania do Polaków w Domu Polskim. Gość Poranka pochwala szefa rządu za docenienie wagi stosunków polsko-litewskich oraz popiera jego ideę walki z oligarchią. Stwierdza przy tym jednak, że wysuwając ostatni postulat Skvernelis popada w hipokryzję – wielu członków Litewskiego Związku Rolników i Zielonych, z którego się wywodzi, posiada olbrzymie majątki ziemskie. Sam przewodniczący tego ugrupowania Ramūnas Karbauskis jest właścicielem ponad 50 tysięcy hektarów.

Tučkus zaznacza, że podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości opinia litewskiego społeczeństwa o Polakach znacznie się poprawiła. Nie uważa się ich już za wrogów w tak dużym stopniu jak w czasach sowieckich, lecz część polityków nadal buduje swoją karierę na antypolskiej retoryce.

„U nas, u Litwinów coś zmienia się, w pozytywnym kierunku. Polska to już nie jest wróg”.

Przewodniczącego Rady Ruchu Sąjūdis cieszy również fakt, że partia rządząca na Litwie wzięła przykład ze swojego polskiego odpowiednika i również wprowadziła świadczenie socjalne na dzieci. Obecnie wynosi ono 70 euro.

Gość Poranka komentuje także budowę Białoruskiej Elektrowni Jądrowej powstającej w mieście Ostrowiec przy granicy litewsko-białoruskiej. Nie jest on zwolennikiem tego przedsięwzięcia – nazywa je zagrożeniem dla Polski, Litwy i Białorusi.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Cejrowski: Macron chce bronić demokracji przed nacjonalizmem. Niech zapyta się siebie, co złego w miłości do ojczyzny?

– Turcja jest otwartym wrogiem Europy i chrześcijaństwa. To w niej szkolony był Dawid Ł. z Radomia powiązany z ISIS. Nie należy przyjmować jej do Unii Europejskiej – stwierdza Wojciech Cejrowski.

W poniedziałkowym programie „Studio Dziki Zachód” Wojciech Cejrowski komentuje projekt budowy kanału żeglugowego na Mierzei Wiślanej. Popiera on utworzenie drogi wodnej łączącej Elbląg z Zatoką Gdańską. Stwierdza, że miasto to powinno odzyskać swój portowy charakter, a Polacy czerpać zyski z wydobycia znajdującego się nad Morzem Bałtyckim bursztynu. W tym celu państwo powinno sprzedawać obywatelom licencje do ziemi, tak samo jak miało to miejsce podczas gorączki złota w Stanach Zjednoczonych.

Podróżnik odnosi się również do zatrzymania Dawida Ł. z Radomia, który oskarżany jest o terroryzm i związki z tzw. Państwem Islamskim. Zwraca uwagę, że podejrzany był szkolony w Turcji – państwie, które Cejrowski określa mianem otwartego wroga Europy i chrześcijaństwa. Zdaniem gospodarza „Studio Dziki Zachód” w przypadku terroryzmu do wiadomości powinny być podawane zarówno pełne personalia, jak i wizerunki oskarżonych. Zaznacza przy tym, że w związku ze wspomnianym statusem Turcji nie powinna być ona przyjmowana do struktur Unii Europejskiej.

[related id=71085] Cejrowski mówi także o liście prezydenta Francji Emmanuela Macrona do mieszkańców Europy, który ukazał się 4 marca w gazetach 28 państw unijnych. Zauważa, że głowa państwa zawarła w nim apel o ochronie demokracji przed nacjonalizmem. W tym miejscu zadaje retoryczne pytanie, co złego jest w nacjonalizmie, będącym umiłowaniem swojej ojczyzny. Stwierdza, że Macron jest kompletnie nieskuteczny w rządzeniu Francją i nagle chce się zajmować cudzymi problemami.

Podróżnik porusza ponadto temat ogólnopolskiego strajku nauczycieli oraz rekomunizacji ulic Warszawy.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

A.K.

Prof. Koronacki: Polska pozostaje bezwolnym klientem. Nie pokazała, że chce grać między Chinami a USA i UE [VIDEO]

– UE nie bierze udziału w nowej rewolucji technologicznej, bo nie ma w niej ani wolnej przedsiębiorczości amerykańskiej, ani szalonego chińskiego efektu skali – mówi prof. Jacek Koronacki.


Prof. Jacek Koronacki, dyrektor Instytutu Podstaw Informatyki PAN, mówi o rywalizacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami w dziedzinie nowych technologii.

„Najlepsi badacze zapowiadali na przełomie XX i XXI w., że tak jak mówimy (…) o wirtualnej rzeczywistości, tak za chwilę będziemy mieli wirtualność rzeczywistą”.

Gościa Poranka nie dziwi walka o dominację dwóch najpotężniejszych państw na kuli ziemskiej w tej sferze – zwycięzca potyczki stanie się światową potęgą. Zaznacza przy tym, że Unia Europejska nie włącza się do tego wyścigu, ponieważ uniemożliwia jej to zbytnia biurokratyzacja. Nie bez znaczenia pozostaje tutaj również unijny poziom wolnej przedsiębiorczości, nie będący konkurencyjny z tym panującym w USA, brak środków finansowych na rozwój technologiczny oraz nieporównywalnie mały z chińskim efekt skali. W związku z tym UE pozostaje niejako skazana na współpracę z obydwoma graczami – obecnie wybrała ona Państwo Środka, bagatelizując znaczenie zarzutów szpiegowskich wobec chińskiej firmy Huawei.

Profesor podkreśla jednak, że wynik amerykańsko-chińskiej rywalizacji nie jest przesądzony. Pomimo faktu, że obowiązujący w ChRL model gospodarki mieszanej jest mniej wydolny w dziedzinie wynalazczości niż panująca w Stanach Zjednoczonych wolna konkurencja, to mimo wszystko duże ilości chińskich pieniędzy ulokowane są w amerykańskiej Dolinie Krzemowej.

Dyrektor Instytutu Podstaw Informatyki PAN porusza również temat wprowadzania sieci 5G, będącej najnowszym standardem sieci komórkowej. Stwierdza, że zapewni ona dużą prędkość i niezawodność przesyłu danych, tym samym znakomicie sprawdzając się w przemyśle zbrojeniowym.

Gość Poranka krytykuje także sposób prowadzenia przez Polskę polityki zagranicznej.

„Jesteśmy takim bezwolnym klientem proszącym o to i owo, nie widać było tego w odpowiednim momencie, że chcemy grać między Chinami a Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Grabowski: Deklaracja LGBT+ zakłada naukę masturbacji dla czterolatków, używanie prezerwatyw przez siedmiolatków [VIDEO]

– Warszawska Deklaracja LGBT+ nie ma nic wspólnego z miłością czy równością. Wdrożenie jej postanowień doprowadzi do absolutnego rozkładu psychiki i moralności dziecka – mówi Marek Grabowski.

Marek Grabowski, prezes Fundacji Mamy i Taty, opowiada o genezie Ruchu 4 marca. Jest to inicjatywa oddolna rodziców, której celem jest powstrzymanie wdrażania przepisów zawartych w Deklaracji LGBT+, którą 18 lutego podpisał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Przyczynkiem do rozpoczęcia tego rodzaju działalności były akcje promujące środowiska LGBT+ przeprowadzane w Gdańsku, do których zaliczyć można wydanie broszury „Zdrowe love” czy inicjatywę “Tęczowe Miasto Gdańsk”. Ówcześnie nie podjęto zdecydowanych kroków, jednak przyszły Ruch 4 marca opracował w świetle tych wydarzeń swój statut.

Gość Poranka przybliża założenia dokumentu, z którego postanowieniami zamierza walczyć ruch powołany przez jego fundację. Zaznacza, że deklaracja nie ma nic wspólnego z równością, tolerancją czy miłością, a ponadto narzuca ona rodzicom i przedsiębiorcom bardzo niekorzystne rozwiązania. Przypomina, że opiera się ona na standardach opracowanych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Podkreśla przy tym, że zarówno ich analiza dokonana przez Ruch 4 marca, jak i pozyskana przez niego ocena prawna profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego Piotra Mostowika jasno ukazują niezgodność tych zapisów z polskim porządkiem prawnym.

Standardy te, patrząc w ogóle na wstęp do nich, z zasady zakładają, że ich celem jest wyrugowanie wartości konserwatywnych z życia społecznego w Polsce. W tych standardach pierwszym celem jest seksedukacja dobrowolna, kolejnym – seksedukacja obowiązkowa, a następnym, ostatnim celem jest seksedukacja zakończona egzaminem. Co więcej rodzice, którzy nie będą posyłali dzieci na tego rodzaju seksedukację, będą karani jak za złamanie obowiązku szkolnego. Tego rodzaju przykłady mamy już w Niemczech, w innych krajach Europy, nie możemy się na to zgodzić”.

Prezes Fundacji Mamy i Taty stwierdza, że standardy dotyczące wychowania seksualnego opracowane przez WHO, a powielone w Deklaracji LGBT+ doprowadzają do absolutnego rozkładu psychiki dziecka i jego systemu moralnego. Krytycznie wypowiada się na temat postanowień, w myśl których czterolatki byłyby uczone masturbacji, sześcio- i siedmiolatki używania środków antykoncepcyjnych, a dwunastolatki negocjowania warunków seksu.

Grabowski porusza także mało eksploatowany w mediach temat, jakim jest wpływ kontrowersyjnego dokumentu na przedsiębiorców. Zastanawia go również brak zdecydowanych działań ze strony rządu w celu walki z zapisami deklaracji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Dr Giedz: Usuwając pomnik ks. Jankowskiego radni Gdańska próbują zmienić historię miasta i Polski. To lincz, samosąd

– Szkoda, że temat ks. Jankowskiego zdominował posiedzenie rady miasta w Gdańsku. Innym wątkom nie poświęcono należytej uwagi – mówi Maria Giedz.


Maria Giedz zdaje relację z mającego miejsce w czwartek w Gdańsku posiedzenia rady miasta. Podjęto na nim decyzje o usunięciu pomnika ks. Henryka Jankowskiego, odebraniu mu tytułu Honorowego Obywatela Miasta Gdańska oraz rezygnacji z nazwania skweru znajdującego się w sąsiedztwie Bazyliki Św. Brygidy jego imieniem.

Publicystka żałuje, że zagadnienia związane z duchownym zdominowały spotkanie radnych, a inne sprawy zepchnięto na margines. Stwierdza przy tym wprost, że uchwalając wspomniane postanowienia w sprawie kapelana „Solidarności” podjęto próbę zmiany historii Gdańska i Polski. Nazywa je samosądem i linczem zaznaczając, że nie powstała żadna komisja mogąca dowieść, że ks. Jankowski współpracował ze Służbami Bezpieczeństwa czy udowadniająca mu wykorzystywanie seksualne nieletnich. Podkreśla ponadto, że akta Instytutu Pamięci Narodowej zaprzeczają pierwszemu z wymienionych zarzutów.

Gościa Poranka zdziwiła liczba osób ochraniających posiedzenie oraz fakt, że nie wszyscy dziennikarze zostali na nie dopuszczeni. Krytycznie odnosi się również do jakości nagłośnienia na sali oraz zaangażowania radnych. Informuje, że na 33 obecnych głosowało zaledwie 22.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Jakubiak: Nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę w Ruchu Narodowym, lecz żywię do niego sympatię

– W Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy chcemy dać szanse młodym, dlatego wraz z Korwin-Mikkem startujemy z ostatnich miejsc wyborczych do Parlamentu Europejskiego – mówi Marek Jakubiak.


Marek Jakubiak, założyciel Federacji dla Rzeczypospolitej, mówi o mającym miejsce w środę przyłączeniu swojej partii do komitetu wyborczego Konfederacja KORWiN Braun Liroy Narodowcy. Gość Popołudnia zaznacza, że pomimo faktu, iż jednym z członków Konfederacji jest lider Ruchu Narodowego Robert Winnicki, on sam dystansuje się od jego ugrupowania.

Polityk wybrany do Sejmu z ramienia ruchu Kukiz’15 informuje, że wraz z Januszem Korwin-Mikkem wystartuje z ostatnich miejsc list wyborczych do Parlamentu Europejskiego. Obydwoje chcą w ten sposób dać szansę na mandaty młodym. Jakubiak podkreśla w tym miejscu, że „należy głosować na świeżość, prawą świeżość” oraz stwierdza, że najprawdopodobniej jego nazwisko pojawi się na liście w Warszawie.

Gość Popołudnia opowiada również o swoich zabiegach mających na celu dalsze poszerzenie składu komitetu wyborczego. Ocenia także tzw. nową piątkę Morawieckiego, przedstawioną na konwencji Prawa i Sprawiedliwości 23 lutego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Bogatko: W Środę Popielcową niemieccy politycy mówią ludzkim głosem. Część z nich wyśmiewa osoby LGBT+

– W ten jeden dzień w roku politpoprawność nie obowiązuje niemieckich polityków. Jednak szefowa CDU musiała się w czwartek tłumaczyć z żartu o toaletach dla płci „owej” – mówi Jan Bogatko.

Jan Bogatko, korespondent Radia WNET w Niemczech, opowiada o dowcipach, na które pozwolili sobie w Środę Popielcową niemieccy politycy. W ten jeden dzień w roku bowiem „mówią oni ludzkim głosem”, ignorując poprawność polityczną.

Żartem, który odbił się najszerszym echem, była wypowiedź szefowej CDU Annegret Kramp-Karrenbauer, która podczas dorocznego spotkania partii na niemieckim Pomorzu pozwoliła sobie na kąśliwą uwagę pod adresem osób LGBTQ+. Nawiązując do rozróżnianych przez krajowe prawo trzech płci – kobiety, mężczyzny i nieokreślonej niemiecka polityk, nazywana również AKK, powiedziała, że w trakcie trwania wydarzenia będzie problem z toaletami dla ostatniej z wymienionych płci. Stwierdziła przy tym, że służą one jedynie mężczyznom, którzy nie mają pewności, czy w związku ze swoją samoidentyfikacją powinni przy oddawaniu moczu stać czy siedzieć. Słowa te spotkały się z negatywnym odbiorem pewnych grup, w związku z którym następnego dnia szefowa CDU musiała się z nich tłumaczyć.

W Środę Popielcową na szczerość zdobyli się także dwaj politycy AfD kandydujący do Parlamentu Europejskiego. Jeden z nich zauważył, że co prawda na ulicach nie widać płci nieokreślonej, jednak po przyjeździe do Berlina i wkroczeniu do Bundestagu spotyka ją na każdym kroku. Drugi natomiast opowiedział niewybredny żart o kanclerz Niemiec Angeli Merkel.

„ – Czym różni się Angela Merkel od Martina Schulza?

– Kanclerz Merkel jest lepiej ogolona.”

Gość Poranka mówi również o kampanii na prezydenta Zgorzelca.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Joanna Wulfert: Padłam ofiarą Jugendamtu. Uprowadzili i zastraszali mojego syna. Nigdy nie wrócił do domu [VIDEO]

– Gdy miałam problemy wychowawcze z synem po śmierci męża, zwróciłam się z prośbą o wsparcie do Jugendamtu. Ten urząd uprowadził moje dziecko. Nigdy już nie wróciło do domu – mówi Joanna Wulfert.


Joanna Wulfert, Polka mieszkająca na co dzień w Niemczech, mówi o odebraniu jej jedynego syna przez tamtejszy Urząd ds. Zarządzania Młodzieżą – Jugendamt. Przed dziesięciu laty, gdy kobieta zaczęła mieć problemy wychowawcze z dzieckiem po śmierci męża, zwróciła się ona do wspomnianego organu z prośbą o wsparcie przy opiece nad dojrzewającym synem.

Padłam ofiarą tej instytucji, która uprowadziła moje dziecko w białych rękawicach. Dziecko po dziesięciu dniach przebywania w ośrodku zostało bez mojej wiedzy wymeldowane. Zawładnięto moim dzieckiem, nie pozwolono mi kontaktować się z nim, a mojemu dziecku zabroniono się kontaktować ze mną.

Wulfert zaznacza, że była jedną z nielicznych matek, której przy odebraniu syna nie pozbawiono praw rodzicielskich. Fakt ten zmotywował ją do zorganizowania konferencji, na której oświadczyła, że rezygnuje z pomocy Jugendamtu. Urząd nie wziął jednak pod uwagi słów gościa Poranka i dalej zastraszał dziecko. Grożono mu, że jeśli będzie chciało wrócić do domu, nigdy w życiu nie otrzyma żadnego rodzaju pomocy od tej instytucji. Syn miał wtedy 17,5 roku. Matka ze łzami w oczach mówi, że ten nigdy do jej domu nie wrócił.

Generalnie rzecz biorąc, dzieci nie wracają do domu. Indoktrynacja jest tak daleko posunięta, że dzieciom wmawia się, że rodzice wyrzucili dziecko z domu i że nie chcą mieć z nim kontaktu. Przekonuje się je, że ich przyszłością jest opiekun Jugendamtu – tak było też w przypadku mojego syna, jedynego syna.

Kobieta opowiada, że uprowadzenie jej dziecka spowodowało, że zaczęła szukać pomocy na terenie Niemiec i Polski. Zaczęła coraz częściej jeździć do drugiego z krajów i szukać wsparcia u organów rządowych. Przez pierwsze lata nie odnosiła sukcesów, jednak w 2016 r. została zaproszona na konferencję „Dobro dziecka jako cel najwyższy”, po której rozpoczęła się jej intensywna współpraca z resortem sprawiedliwości.

Z wielkim sukcesem, muszę przyznać, osiągnęłam swój pierwszy cel – po 9 miesiącach przyczyniłam się do zwrócenia uprowadzonych dzieci polskiej kobiecie w Berlinie.

Gość Poranka podkreśla, że liczba odbieranych przez Jugendamt dzieci z roku na rok wzrasta – o ile w momencie, gdy odebrano Woulfert syna zabierano ok. 38-40 tysięcy dzieci rocznie, o tyle obecnie jest to ok. 90 tysięcy dzieci. Tego rodzaju działania sankcjonowane są przez niemieckie prawo, w myśl zapisów którego pracownik omawianej instytucji pozostaje nietykalny. Kobieta zwraca uwagę, że niemiecki urząd nie jest jedynym organem uprowadzającym bezpodstawnie dzieci – podobnie postępuje brytyjskie Social Service czy norweskie Barnevernet.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.