Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości oraz Mariusz Błaszczak, szef MON upamiętnili bohaterstwo żołnierzy wyklętych

Ppłk Waldemar „Gacek” Nowakowski, uczestnik Powstania Warszawskiego wzniecił Ogień Pamięci podczas obchodów święta żołnierzy wyklętych w mokotowskim więzieniu, miejscu tortur i śmierci wielu z nich

Przedstawiciele władz państwowych, w tym Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak oraz wiceministrowie sprawiedliwości: Patryk Jaki, Michał Wójcik, Łukasz Piebiak i Marcin Warchoł, wzięli udział w patriotycznej ceremonii ku czci Żołnierzy Wyklętych.

Uroczystość miała miejsce na terenie dawnego aresztu śledczego przy ul. Rakowieckiej na warszawskim Mokotowie, gdzie powstaje Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. Kulminacją było symboliczne zapalenie „Ognia Pamięci” ku czci niezłomnych bohaterów.

Gośćmi honorowymi byli ostatni żyjący uczestnicy antykomunistycznego zrywu niepodległościowego lat powojennych. To do nich przede wszystkim zwrócił się w swoim wystąpieniu Zbigniew Ziobro.

– Prawda zwyciężyła, czego dowodem jest to, że tu się spotykamy. Po raz kolejny 1 marca, w miejscu, które w sposób dosłowny nasiąknęło krwią Żołnierzy Wyklętych. W miejscu, którego mury widziały oprawców i zbrodnie, a z drugiej strony ogromne cierpienie i ból polskich patriotów, żołnierzy do końca wiernych zasadzie „Bóg, Honor, Ojczyzna”, marzących o wolnej, suwerennej Polsce – mówił.

Wyjątkowy pomnik

Minister podkreślał, że miejsce niegdysiejszej kaźni zamienia się w pomnik. Dzieje się tak za sprawą pracy wielu ludzi i decyzji, w których miał on zaszczyt uczestniczyć wraz prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim.

– To świadectwo o tych, którzy mieli zostać zapomniani. Kiedy w maju 1945 roku Niemcy podpisywały akt kapitulacji, kiedy w krajach Zachodniej Europy fetowano zwycięstwo, tu na tej ziemi, w Polsce, niestety wojna się nie skończyła. Tu dalej Polacy czuli smak goryczy, bólu i cierpienia. Ci, którzy mieli odwagę upominać się o wolną Polskę. Czynili to przez działania w sferze polityki, edukacji, a także czynu zbrojnego. Mieli heroiczną siłę, odwagę, serce, by przeciwstawić się ogromnej złej mocy, która wówczas opanowała Polskę, sowieckim najeźdźcom i tworzącej się bezpiece – zaznaczył.

Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Andrzej Dera odczytał list Prezydenta Andrzeja Dudy skierowany do uczestników uroczystości.

– Już po raz dziewiąty obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, ustanowiony w hołdzie bohaterom podziemia antykomunistycznego, którzy przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi. Oddajemy cześć niezłomnym obrońcom wolności, którzy pomimo zakończenia II wojny światowej, w obliczu kolejnej fali terroru i nowego zniewolenia, podjęli dramatyczną decyzję, by walczyć dalej z bronią w ręku. Przez długie dziesięciolecia ich poświęcenia i zmagania były skrzętnie wymazywane z kart naszej historii. Dziś przywracamy Żołnierzom Wyklętym należny im szacunek i miejsce wśród bohaterów niepodległej Polski – napisał Prezydent RP.

Listy do uczestników uroczystości skierowali również m.in. marszałek Sejmu Marek Kuchciński, premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Beata Szydło.

Wierni przysiędze

Do patriotycznego nakazu kultywowania pamięci niezłomnych żołnierzy antykomunistycznego oporu odwołał się w swoim przemówieniu Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak.

– Do końca byli wierni żołnierskiej przysiędze. Byli ofiarni, kochali Polskę, kochali wolność, oddawali swoje życie za Ojczyznę. Należy im się pamięć i chwała – powiedział.

Podczas uroczystości przypomniano, że Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych został ustanowiony między innymi z inicjatywy śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a 29 lutego 2016 roku minister Zbigniew Ziobro podjął historyczną decyzję o utworzeniu muzeum w istniejącym jeszcze wówczas Areszcie Śledczym Warszawa-Mokotów.

– Jesteśmy w miejscu świętym. Pamiętajmy: tu działa się historia, tu mordowano polskich patriotów – zaznaczył Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.

Ministrowie Zbigniew Ziobro i Mariusz Błaszczak zapalili znicze w celi śmierci, znajdującej się w pawilonie mokotowskiego więzienia. Ministrom towarzyszyli Jacek Pawłowicz oraz Szef Gabinetu Politycznego Ministra Sprawiedliwości Jan Kanthak.

Ogień Pamięci

Symbolicznym aktem było zapalenie „Ognia Pamięci” ku czci Żołnierzy Wyklętych. Płomień, jako znak pokoleniowej ciągłości patriotyzmu i tradycji niepodległościowej, wzniecił ppłk Waldemar Nowakowski, pseudonim „Gacek”. Mając 11 lat wziął udział w Powstaniu Warszawskim. Został łącznikiem w szpitalu polowym. Przenosił materiały sanitarne i polecenia na punkty opatrunkowe, pomagał wyszukiwać rannych, brał udział w ich ewakuacji. Po wojnie, wraz z kolegami niepogodzonymi z nową okupacją, stworzył Harcerski Ruch Oporu. Organizacja gromadziła i przechowywała broń, przygotowywała i kolportowała ulotki, m.in. przeciwko powołaniu marszałka Konstantego Rokossowskiego na Ministra Obrony Narodowej, wskazujące NKWD jako sprawców mordu w Katyniu i przypominające o rocznicy Powstania Warszawskiego. 18 lutego 1951 r. Waldemar Nowakowski został aresztowany przez UB i skazany na 6 lat więzienia. Mając świadomość, że towarzyszą nam ostatni Niezłomni, w tym szczególnym dniu pragnęliśmy w sposób wyjątkowy docenić ten fakt.

Hołd dla poległych

Biskup Polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek odmówił modlitwę za pomordowanych, a ceremonię zakończyło złożenie wieńców pod Ścianą Śmierci, odkrytą w 2017 roku po usunięciu warstwy tynku z więziennego muru. Na ścianie widoczne są ślady po kulach – to miejsce śmierci wielu Żołnierzy Wyklętych, w tym także członków IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Według relacji świadków, w latach 1945-55 skazanych na śmierć żołnierzy Antykomunistycznego Powstania prowadzono na wykonanie wyroku między innymi pod mur przy więziennej kotłowni, między łaźnią i magazynem odzieżowym. Mordowano strzałem w tył głowy, tak zwaną metodą katyńską. Ściana Śmierci jest także najbardziej prawdopodobnym miejscem śmierci rotmistrza Witolda Pileckiego.

W ceremonii na terenie powstającego Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL brali udział przedstawiciele najwyższych władz państwowych – ministrowie, parlamentarzyści, szefowie urzędów i instytucji – Wojska Polskiego, Służby Więziennej, a także duchowni. Nie zabrakło licznych mieszkańców Warszawy oraz przybyłych do stolicy gości. Podczas uroczystości można było obejrzeć spot przedstawiający imponujący projekt stałej wystawy Muzeum.

Niezłomni patrioci

Wcześniej zostały złożone kwiaty pod kamieniem z tablicą poświęconą por. Janowi Rodowiczowi „Anodzie”. Obelisk znajduje się przy siedzibie Ministerstwa Sprawiedliwości. W 1949 roku „Anoda” w wyniku brutalnego śledztwa poniósł śmierć właśnie w tym budynku, gdzie w latach 1945-1954 więzieni byli działacze podziemia niepodległościowego.

Wyjątkowym upamiętnieniem jest również plenerowa wystawa „Niezłomna, wyklęta, przywrócona pamięci”, którą można oglądać na ogrodzeniu Ministerstwa Sprawiedliwości, poświęcona Danucie Siedzikównie „Ince”. Niezłomna sanitariuszka 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej została w 1946 roku zamordowana przez komunistycznych oprawców w murach Więzienia Karno-Śledczego w Gdańsku. Ekspozycja przybliża życiorys legendarnej sanitariuszki, której losy splotły się z tragiczną historią Polski okresu II wojny światowej. Patriotyczne korzenie i tradycyjne wychowanie oraz hekatomba wojny, która zabrała oboje rodziców, ukształtowały charakter „Inki”, która nie zawahała się poświęcić życia walce o Polskę „czystą jak łza”. Wierna ideałom i niezłomna do samego końca, potrafiła zachować się „jak trzeba”, mimo że w momencie śmierci nie miała ukończonych 18 lat.

Pamięć o bohaterach

Żołnierze Wyklęci to patrioci, którzy po zakończeniu II wojny światowej nadal z poświęceniem walczyli o wolną Polskę. Wielu zginęło śmiercią męczeńską, a wspominanie o Nich przez całe dziesięciolecia było zakazane. 1 marca obchodzimy dzień Ich pamięci. Data nawiązuje do tragicznych wydarzeń z 1951 roku, kiedy to wykonano wyroki śmierci na kierownictwie IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. 1 marca 1951 roku w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie zamordowano Łukasza Cieplińskiego, Adama Lazarowicza, Mieczysława Kawalca, Józefa Rzepkę, Franciszka Błażeja, Józefa Batorego i Karola Chmiela.

W 68. rocznicę tych wydarzeń czcimy pamięć Żołnierzy Wyklętych. Cześć i chwała bohaterom!

Powstaje druga klinika „Budzik”. Ministerstwo Sprawiedliwości przekazuje na nią niemal 40 mln złotych

Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości przekazuje niemal 40 mln złotych z Funduszu Sprawiedliwości na budowę drugiej kliniki „Budzik” dla dorosłych w Polsce. W Olsztynie działają już takie dwie

– Zadaniem Funduszu Sprawiedliwości jest pomoc pokrzywdzonym i świadkom, przeciwdziałanie przestępczości oraz pomoc postpenitencjarną – mówi Zbigniew Ziobro, który jako minister sprawiedliwości jest dysponentem funduszu.

Celem drugiej kliniki ma być wybudzanie dorosłych osób, które przebywają w śpiączce. Trzykondygnacyjna placówka ma pojawić się na warszawskim Bródnie, tuż przy przyszłej stacji metra. W drugim „Budziku” lekarze i personel będą starali się wybudzać osoby dorosłe.

– Każdego roku 600 osób zapada w śpiączkę. Tych miejsc bardzo brakuje – zaznacza minister. I dodaje: – Będziemy to dzieło realnie wspierać.

Ewa Błaszczyk podkreśla, że „jest wielka potrzeba powstania takiego miejsca”. – Obserwujemy w fundacji, że jakaś niebieska reżyseria towarzyszy w naszej działalności – zaznacza założycielka „Budzika” i Fundacji „Akogo”.

Olsztyński „Budzik dla dorosłych” przy szpitalu uniwersyteckim w Olsztynie może się pochwalić wieloma sukcesami. W połowie grudnia ze śpiączki wybudził się 46-letni pan Artur z Lublina. W śpiączce przebywał trzy miesiące. Pan Artur uległ wypadkowi we wrześniu ub. roku. Jechał rowerem i został potrącony przez samochód. Miesiąc przebywał na Oddziale Intensywnej Terapii w szpitalu w Lublinie, potem trafił do Kliniki „Budzik dla dorosłych” Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie.

–  Po dwóch miesiącach pacjent odzyskał świadomość. Jesteśmy bardzo szczęśliwi i zadowoleni. To już 10 pacjent „Budzika”, który wraca do zdrowia. Chodzi, mówi, i co najważniejsze – dzisiaj (10 grudnia – przyp. red.) wychodzi do domu – informował wówczas dr Łukasz Grabarczyk, kierownik Kliniki „Budzik dla dorosłych”.

Michał Wójcik: Wyjazd polskich sędziów na skargę do Brukseli to jest złamanie standardów sędziowskich

Wiceminister sprawiedliwości w rozmowie z Radiem Wnet wskazał, że nie ma żadnych przesłanek merytorycznych, aby zmieniać zapisy ustaw reformujących polskie sądy.

 

W środę grypa polskich prawników, w dużej części sędziów związanych ze stowarzyszeniem Iustitia, udała się na wyjazd studyjny do Brukseli, gdzie ma dojść do spotkania z wiceprzewodniczącym komisji europejskiej Fransem Timmermansem: Moim zdaniem, zachowanie sędziów, jest złamanie standardów. Zachowanie sędziów to złamanie podejścia, że po prostu nigdy nie mówisz nic złego na swój kraj. Tego nie nie powinno się robić. Ja rozumiem, że ta wycieczka nie pojechała tam, po to, żeby nas chwalić, za przeprowadzone reformy dla ludzi, czy, jak to określiła prasa, nadzwyczajna kasta jedzie do Brukseli się bronić.

Tematem rozmowy był również dialog rządy z Komisją Europejską ws. reformy wymiaru sprawiedliwości: Dobrze znam Białą Księgę, która została przygotowana przez rząd i te prawie 100 stron bardzo konkretnych danych, które nawet dla mnie jako wiceministra sprawiedliwości, były odkrywcze, dokładnie wyjaśnia, dlaczego potrzebna była reforma (…) Najciekawsze dane dotyczyły kwestii tego, że tylko 35% sędziów uważa, że elementy merytoryczne decydują o kwestii czy ktoś awansuje i to jest dana porażająca.

Zdaniem Michała Wójcika, słowa wiceprzewodniczącego KE o niewystarczającym charakterze materiału, który rząd polski przesłał do Brukseli, wynikają z osobistego i emocjonalnego zaangażowania w kwestię reformy w wymiarze sprawiedliwości: Nie wiem, czy pan przewodniczący Timmermans w ogóle przeczytał “Białą Księgę”. Jeżeli mówi, że nie zawiera konkretnych odpowiedzi. Dwukrotnie czytałem Biała Księga i to jest bardzo ciekawy dokument, to jest głos niezwykle ważny, który przedstawia na papierze konkretne dane i konkretne informacje, opisując wszystko to, co było powodem, przeprowadzenia reformy w polskim systemie sprawiedliwości. Wydaje mi się, że pan przewodniczący złośliwie podchodzi do kwestii “Białe Księgi”, jeżeli mu się nie podoba jakaś dana, to można, to wyjaśniać. Natomiast ja nie widziałem tam jakichś danych, które byłyby nieprawdziwe.

W tej chwili jesteśmy w fazie dialogu, natomiast przepisy reformujące sądy, są dobrze przygotowane. Jeżeli mowa na przykład o Krajowej Radzie Sądownictwa, gdzie jesteśmy tak mocno atakowani, to proszę pamiętać, o tym, że w pięciu krajach Unii Europejskiej, w ogóle nie ma rady sądownictwa i to politycy decydują o nominacjach – podkreślił wiceminister sprawiedliwości.

Wiceminister sprawiedliwości podkreślił, że być może w przyszłości warto będzie zmienić przepisy, tak żeby listy poparcia konkretnych sędów do KRS stały się jawne: Warto by było, żebyśmy znali nazwiska sędziów, [którzy poparli kandydatury do KRS — red.] pod warunkiem, że jest taki przepis. Jeżeli będzie rzeczywiście taka potrzeba, żeby dokonać zmian przepisów (…) Ataki, które są kierowane pod adresem samych kandydatów, dzisiaj już sędziów Krajowej Rady Sądownictwa, zapowiedzi wywieszania billboardów, na których pojawiają się ich imiona i nazwiska, są rzeczami zupełnie niesłychanymi.

ŁAJ

Zbigniew Ziobro: Polskie sądy należą do najłagodniejszych w orzekaniu kar za niezwykle okrutne przestępstwa

Polskie sądy orzekają łagodne kary za gwałty. Ministerstwo Sprawiedliwości chce zaostrzenia przepisów, co zobliguje sądy do orzekania wyższych kar. Podwyższone mają być kary minimalne.

25 lat więzienia ma grozić za gwałt na dziecku lub gwałt szczególnie okrutny.

„Ze smutkiem muszę stwierdzić, że polskie sądy należą do najłagodniejszych w orzekaniu kar za te niezwykle okrutne przestępstwa” – mówił minister Zbigniew Ziobro na czwartkowej konferencji prasowej. „Jeżeli sprawcy wychodzą na wolność, jeżeli otrzymują karę w zawieszeniu, jeżeli śmieją się później ofierze w twarz, jeżeli spotykają ją na podwórku, pod domem i pokazują palcem, to taka sytuacja jest równie strasznym upokorzeniem dla ofiary gwałtu” – dodał min. Ziobro. „Nie można się z tym godzić, bo to gwałci poczucie sprawiedliwości”. Podkreślił, że zmiana ustawodawstwa karnego i wprowadzenie rozwiązań, które będą obligowały sądy do orzekania wyższych kar dla tego rodzaju przestępstwa, mogłyby uleczyć taką sytuację. Zapowiedział, że uczyni wszystko, aby prace legislacyjne nad tymi propozycjami przebiegały szybko.

„Wiedzieliśmy, że nasze sądy są łagodne, ale nie zdawaliśmy sobie sprawy, do jakiego stopnia. To nic, że w trybie podstawowym grozi kara od dwóch do 12 lat pozbawienia wolności za zgwałcenie, skoro sądy i tak w większości orzekają karę dwóch lat” – komentował wiceszef resortu sprawiedliwości Marcin Warchoł, który przygotowywał projekt nowelizacji, będący wynikiem analiz polskiego orzecznictwa i porównań z innymi systemami prawnymi. W 29 przypadkach w ostatnim roku sądy zastosowały nadzwyczajne złagodzenie kary (można je orzekać, gdy sprawca pojednał się z pokrzywdzonym i naprawił szkodę). „O jakim naprawieniu szkody można mówić w przypadku zgwałcenia?” – pytał Warchoł.

Zgodnie z projektem kara bezwzględnego dożywocia byłaby orzekana za zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem, którego wynikiem jest zabójstwo.

Ministerstwo chce podwyższenia dolnych granic kar za gwałt. Jak poinformował Warchoł, od ośmiu lat groziłoby sprawcy gwałtu, którego następstwem jest śmierć ofiary (dziś grozi za to od 5 lat), a od 5 lat – gdy skutkiem jest ciężki uszczerbek na zdrowiu (dziś minimalna kara to 3 lata). Za gwałt ze szczególnym okrucieństwem groziłoby od od 5 do 15 lat więzienia albo 25 lat więzienia (dziś – do 5 do 15 lat). Za gwałt na ciężarnej groziłoby od 3 do 15 lat (dziś – od 2 lat), a za „utrwalanie obrazu i dźwięku ze zgwałcenia” – od 5 do 15 lat (dziś od 2 do 15 lat).

Za zgwałcenie osoby małoletniej groziłoby od 5 lat pozbawienia wolności (dziś od 3 lat) albo 25 lat więzienia (dziś grozi za to do 15 lat). Przy dodatkowo obciążających okolicznościach, jak szczególne okrucieństwo, recydywa czy doprowadzenie do śmierci, kara będzie odpowiednio zwiększona, aż do dożywocia, bez możliwości zastosowania warunkowego zwolnienia.

Warchoł przytoczył przykład sprawcy, który przez 5 lat molestował córkę – od jej 5. do 11. roku życia – a dostał 2 lata więzienia. „Absolutnie koniec z pobłażliwością” – oświadczył.

„Jeżeli sprawca posługuje się w trakcie zgwałcenia nożem lub innym niebezpiecznym narzędziem, ma wówczas odpowiadać jak zbrodniarz (…) i tutaj absolutnie nie ma mowy o żadnych okolicznościach łagodzących” – dodał Warchoł. Groziłaby za to kara od 3 do 15 lat więzienia (a nie jak dziś – od 2 lat).

„Wprowadzamy rozwiązanie, które pozwoli, aby w określonych okolicznościach wyłączyć możliwość przedterminowego warunkowego zwolnienia w ogóle. Będzie to mógł uczynić sąd fakultatywnie, wówczas gdy dojdzie do zabójstwa połączonego ze zgwałceniem na szkodę małoletniego” – dodał Marcin Warchoł. Według komunikatu MS, projekt wprowadza „realne dożywocie dla zwyrodnialców, którzy na skutek gwałtu doprowadzili do śmierci dziecka. W żadnym wypadku nie będą oni mogli skorzystać z warunkowego zwolnienia z więzienia”.

Zaostrzono by też kary dla gwałcicieli-recydywistów. Dziś można im wymierzać kary do górnej granicy kodeksowego zagrożenia, podwyższonej o połowę – MS chce, by o połowę podwyższać w takich przypadkach dolną granicę kary. Według MS, jeśli np. gwałciciel znów popełni przestępstwo, za które grozi od 2 do 12 lat więzienia, to w recydywie dostanie wyrok od 4 do 18 lat więzienia (dziś – od 2 do 18 lat, co zdaniem resortu często oznacza taką samą karę, jak za pierwszy gwałt).

Na wniosek pokrzywdzonego sąd miałby obligatoryjnie – a nie jak dziś: fakultatywnie – orzekać o zakazie zbliżania się sprawcy do ofiary. „Często mamy do czynienia z fikcją – sądy orzekają, sądy nie orzekają. Różnie to wygląda i następuje tzw. wtórne, ponowne pokrzywdzenie ofiary. Ofiara styka się ze swoim oprawcą, przestępcą, na co dzień, który drwi często z niej” – dodał wiceminister.

Od 5 do 15 lat oraz 25 lat więzienia groziłoby za pozbawienie wolności i torturowanie (dziś od 3 do 15 lat). W komunikacie MS wyjaśniono, że „gwałt nie zawsze wiąże się ze stosunkiem seksualnym, a niektórzy sprawcy czerpią bestialską satysfakcję poprzez torturowanie uwięzionej przez siebie ofiary”.

Ziobro zapowiedział, że „w niedługiej przyszłości” nastąpi zmiana zasadniczej filozofii karania, która jest określana w części ogólnej kodeksu karnego, a dotyczy wszystkich przestępstw. „Nie możemy tego zrobić tylko do jednej kategorii przestępstw – tego wymaga systematyka i zasady prawidłowej legislacji” – wyjaśnił Zbigniew Ziobro.

Według tych propozycji, nad którymi jeszcze trwają prace, zmieniona miałyby być długość kary punktowej pozbawienia wolności – tak, by była ona mierzona w przedziałach od miesiąca do 30 lat (można by wtedy wymierzać np. kary 17,5 lub 23 lat – co dziś jest niemożliwe). Dziś górną granicą tej kary jest 15 lat, potem jest przerwa, a następnie osobna kara 25 lat oraz oddzielna kara dożywocia.

PAP/LK

Będzie kasacja prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry ws. niepełnosprawnego skazanego za zranienie napastnika

To jedna z zapowiedzianych wcześniej kasacji. „Prawo ma stać po stronie obywatela i chronić uczciwych ludzi, a nie bandytę, wtedy gdy dopuszcza się on zamachu” – mówił Ziobro w ubiegły czwartek.

Będzie kasacja prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry do Sądu Najwyższego od wyroku wobec starszego niepełnosprawnego mężczyzny, który ranił nożem rabusia; sąd uznał winę napadniętego, choć odstąpił od kary – dowiedziała się Polska Agencja Prasowa.

Będzie to jedna z kasacji zapowiedzianych w minionym tygodniu przez ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego. Mówiąc wtedy o projekcie rozszerzenia granic obrony koniecznej przy odpieraniu napaści na mieszkanie, dom, lokal czy ogrodzony teren, Zbigniew Ziobro powiedział, że zlecił analizę procesów związanych z przekroczeniem obrony koniecznej. Dodał, że w dwóch przypadkach zdecydował się już wnieść kasacje na korzyść osób skazanych „w związku z tym, że w sposób skuteczny odparły zamach przestępcy, a jednak mimo to sądy uznały, że dopuściły się przekroczenia granicy obrony koniecznej i zdecydowały się zastosować wobec nich sankcje karne”.

Jak ustaliła PAP, w jednej z tych spraw chodzi o 68-letniego niepełnosprawnego, poruszającego się o lasce Zbigniewa T. z Lipna (woj. kujawsko-pomorskie). Został on skazany za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu 27-letniego Daniela Z., który w 2013 r. napadł go tam i pobił.

Zbigniew T. padł ofiarą napadu, gdy wracał do domu ze sklepu. Młody napastnik wymierzył mu cios w twarz, a kiedy mężczyzna stracił na moment świadomość i upadł na ziemię, zaczął go kopać po głowie, krzycząc: „Dawaj pieniądze!”.

Udając, że szuka pieniędzy, napadnięty wyciągnął z kieszeni scyzoryk, którym zranił napastnika w klatkę piersiową. Zakrwawiony Daniel Z. trafił do szpitala, a potem do aresztu z zarzutem rozboju. Policja zatrzymała także Zbigniewa T. po udzieleniu mu pomocy w szpitalu.

W 2014 r. Sąd Rejonowy w Lipnie skazał T. za zranienie napastnika z przekroczeniem granic obrony koniecznej. Ze względu na jego zły stan zdrowia odstąpił od wymierzenia mu kary. Zbigniew T. tłumaczył w sądzie, że scyzoryk kupił, bo wcześniej napadano go w podobnych okolicznościach.

Od wyroku kasację złoży prokurator generalny. „Mężczyzna nie trafił wprawdzie do więzienia, ale w rejestrze skazanych figuruje jako bandyta, choć był ofiarą. Chodzi o zasady. Ofiary napadów, zwłaszcza tak brutalnych, nie mogą się bać, że poniosą konsekwencję tego, że próbują się bronić, ratując zdrowie czy nawet życie” – powiedział PAP Ziobro. „Każdy powinien mieć prawo do obrony w sytuacji, która zagraża jego życiu czy zdrowiu. Nie może być za to ciągany po sądach. Zarzuty i wyroki są dla bandytów, a nie dla ofiar” – dodał.

„Prawo ma stać po stronie obywatela i chronić uczciwych ludzi, a nie bandytę, wtedy gdy dopuszcza się on zamachu” – mówił Ziobro w ubiegły czwartek. Według resortu, każdy obywatel powinien mieć prawo do skutecznej obrony, zwłaszcza gdy zuchwały napastnik wdziera się do jego domu, mieszkania, posesji – nie może być tak, że na odpowiedzialność karną naraża się osoba powstrzymująca agresora, chroniąc mienie, życie i zdrowie swoje i najbliższych. „Osoby skutecznie broniące się były traktowane niczym przestępcy, a czasami znajdowały się w sytuacji gorszej niż napastnik” – dodał Ziobro.

Dlatego po analizie śledztw w takich sprawach zaproponuje on przepis, który dodano by do art. 25 kodeksu karnego, w brzmieniu: „Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej, odpierając zamach polegający na wdarciu się do mieszkania, lokalu, domu albo ogrodzonego terenu przylegającego do mieszkania, lokalu, domu lub odpierając zamach poprzedzony wdarciem się do tych miejsc – chyba że przekroczenie granic obrony koniecznej było rażące”.

Dziś art. 25 kk stanowi, że „nie popełnia przkstępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem”. W razie przekroczenia granic obrony koniecznej, w szczególności gdy sprawca zastosował sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia – głosi kk. Zgodnie z nim nie podlega karze, kto „przekracza granice obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu”.[related id=”15526″]

Według Ziobry nadal są kontrowersje, czy osoba broniąca się przed bandytą jest przez państwo chroniona. Mówił, że jedni prawnicy uważają, że jeżeli jest inny racjonalny sposób uniknięcia konfrontacji z napastnikiem (np. ucieczka), to należy po niego sięgnąć, inni – z którymi Ziobro się zgadza – że nie można wymagać od napadniętego, by uciekał, i karać za to, że podjął się skutecznej obrony, do czego ma prawo.

Zbigniew Ziobro zamierza też wydać wytyczne dla prokuratorów, aby „przychylnie dla osoby broniącej się” interpretowali zasady przekroczenia obrony koniecznej, biorąc pod uwagę, czy to przekroczenie miało charakter rażący.

Źródło: PAP

lk

Patryk Jaki: Polskie więziennictwo czeka rewolucja. SW zostanie zmodernizowana i przybędzie pracujących więźniów

W Polsce ma powstać 5-6 nowoczesnych jednostek penitencjarnych. Plany zakładają też dalsze zwiększenie liczby pracujących więźniów, dzięki wprowadzanemu programowi pn. „Praca dla więźniów”.

Polskie więziennictwo czeka rewolucja – zapowiada wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Chodzi o modernizację Służby Więziennej, budowę nowych więzień, rozszerzenie systemu dozoru elektronicznego, zwiększenie liczby pracujących więźniów, zmiany w resocjalizacji.

We wtorek wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki wraz z gen. Kitlińskim przedstawili podczas konferencji w MS założenia planowanej kompleksowej reformy funkcjonowania SW i systemu resocjalizacji w Polsce. Jaki podkreślał, że po 1989 r. SW była jedyną służbą mundurową, która nie przeszła modernizacji. Dziś 30-tysięczna SW to trzecia służba mundurowa w Polsce.

System odbywania kary pozbawienia wolności w ramach dozoru elektronicznego ma być rozszerzony na osoby skazane na kary do półtora roku więzienia (obecnie – do roku więzienia); więźniów odbywających przerwę w karze oraz sprawców przestępstw mających zaburzenia seksualne, którzy po wyjściu na wolność nie zostali skierowani do ośrodka w Gostyninie. Jaki powiedział, że wkrótce odpowiedni projekt trafi do Sejmu. Według MS dozór lepiej służy resocjalizacji, a państwa nie naraża na wysokie koszty związane z pobytem skazanego w więzieniu.

Według Jakiego, w Polsce ma powstać 5-6 nowoczesnych jednostek penitencjarnych; pierwsza budowa ruszy już w tym roku. Zapowiedział też likwidację lub przekształcenie mniejszych więzień i aresztów, z których wiele powstało jeszcze wXIX wieku, a które często znajdują się w centrach miast, są nierentowne i trudne do pilnowania. Kitliński dodał, że oznacza to m.in. polepszenie warunków odbywania kar. Wskutek zmian nie zmniejszy się liczba dostępnych miejsc dla osadzonych.

Plany zakładają dalsze zwiększenie liczby pracujących więźniów, dzięki wprowadzanemu już programowi pn. „Praca dla więźniów”. W ciągu roku funkcjonowania programu zatrudnienie skazanych wzrosło z ok. 24 tys. do niemal 32 tys. W ramach programu otwarto już trzy hale produkcyjne. W tym roku do użytku zostaną oddane dwie następne; rozpoczęto budowę 12 kolejnych.

Według MS przełomem w systemie resocjalizacji więźniów jest planowana w Kaliszu budowa pierwszego w Polsce tzw. „domu przejściowego”, do którego trafiać będą więźniowie na kilka miesięcy przed końcem kary więzienia. Takie placówki, mające półotwarty charakter (osadzeni chodzą do pracy i stopniowo przyzwyczajają się do funkcjonowania na wolności) z powodzeniem działają m.in. w Norwegii – podkreśla MS. Jako najskuteczniejsze metody resocjalizacji resort rekomenduje zatrudnienie oraz nauczanie.

Ponadto m.in. ma zostać utworzona Państwowa Akademia Więziennictwa, która będzie kształcić na studiach pierwszego i drugiego stopnia przyszłą kadrę oficerską i dowódczą SW. Powołany miałby też zostać Instytut Kryminologii, który byłby instytucją badawczo-rozwojową zajmującą się problematyką resocjalizacji, kryminologii i bezpieczeństwa publicznego. Prowadziłby też projekty badawcze systemu penitencjarnego w Polsce.[related id=”13990″]

Nikt z funkcjonariuszy i pracowników cywilnych SW nie straci pracy w związku z modernizacją polskiego więziennictwa – zapewnił gen. Kitliński. Dodał, że jeszcze w maju będzie podwyżka dla funkcjonariuszy. Była ona zaplanowana w uchwalonym w 2016 r. programie modernizacji SW w latach 2017-20, który wszedł w życie 1 stycznia 2017 r. Łącznie na ten program zostanie przeznaczone 1,5 mld zł.

Reforma zakłada też podniesienie umiejętności strzeleckich i sprawności fizycznej funkcjonariuszy SW, budowę strzelnic, utworzenie zespołów strzelców wyborowych, jak również powołanie klubu sportowego SW, w którym będą funkcjonowały sekcje strzeleckie.

Podczas konferencji zapowiedziano też, że 30 czerwca br. odbędzie się uroczysta promocja oficerów SW z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy; dzień wcześniej zostanie zorganizowana międzynarodowa konferencja szefów służb penitencjarnych państw Unii Europejskiej. Kitliński dodał, że będzie też można wtedy zwiedzać dawny areszt przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, gdzie powstaje Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.

Jaki dodał, że muzeum to powstaje przy udziale Służby Więziennej, co jest jednym z elementów przywracania jej etosu. Inne elementy przywracania etosu to nawiązywanie do tradycji SW z lat II Rzeczpospolitej, zaangażowanie funkcjonariuszy w edukację patriotyczną, uroczystości państwowe, tworzenie miejsc pamięci i oddawanie czci bohaterom.

Źródło: PAP

lk

Ministerstwo Sprawiedliwości apeluje do sędziów w imię dobra Polaków szukających 20 kwietnia sprawiedliwości w sądach

Wiceminister Łukasz Piebiak: Proszę, aby zapowiedziane na 20 kwietnia zebrania sędziów odbyły się w sposób, który nie będzie uciążliwy dla obywateli: świadków, interesantów i pracowników sądów.

„Szanuję Państwa prawo do nieskrępowanego wypowiadania się na temat dotyczący Waszych spraw. Jednak proszę, aby zapowiedziane na 20 kwietnia zebrania sędziów odbyły się w sposób, który nie będzie uciążliwy dla obywateli. W szczególności dla osób mających tego dnia wyznaczoną wokandę, świadków, interesantów sądowych czy pracowników sądów” – głosi pismo podpisane przez wiceministra i przekazane w środę 19 kwietnia br. do sądów.

Piebiak poprosił, aby „wyznaczone w większości na godz. 12 zebrania przesunąć na godzinę późniejszą, poza porę orzekania, albo np. na sobotę”.

„Proszę wziąć pod uwagę zwłaszcza interes tych, którzy dojeżdżają na sprawy sądowe z odległych miejscowości” – zaapelował. Dodał, że „taki wyjazd łączy się ze znacznymi utrudnieniami w pracy i w życiu rodzinnym”. „Nie może zabraknąć wobec tych ludzi empatii. Lekceważenie ich nie służy odbudowie autorytetu sądów i samych sędziów, na czym, jak wierzę, nam wszystkim bardzo zależy”.

Według Piebiaka, „byłoby smutnym paradoksem, gdyby zebrania sędziów zdezorganizowały pracę sądów, wpisując się w medialny obraz sędziowskiej korporacji dbającej tylko o własne interesy kosztem obywateli”. „Przeciwko takiemu wizerunkowi przecież Państwo protestujecie” – argumentował wiceminister.

„Wierzę, że łączy nas troska o sprawiedliwy wymiar sprawiedliwości, sprawne sądy, które służą wszystkim Polakom, i społeczny szacunek dla wszystkich ciężko pracujących sędziów, rzetelnie wypełniających swoje obowiązki. Dlatego ufam, że konstruktywnie podejdą Państwo do mojej prośby” – napisał Piebiak, zwracając się do sędziów.

W drugiej połowie marca przedstawiciele sędziów sądów apelacyjnych oraz sędziów z okręgów z całego kraju podczas zebrania w Warszawie debatowali o rządowych planach zmian przepisów o Krajowej Radzie Sądownictwa i Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. W przyjętej wówczas uchwale podkreślono, że projekty tych zmian „zmierzają do upolitycznienia sądów i naruszenia ich niezależności”.

[related id=”13752″ side=”left”]

W innej z podjętych wówczas uchwał zwrócono się do stowarzyszeń sędziowskich o „utworzenie forum współpracy przedstawicieli samorządu sędziowskiego”. „Zebranie zwraca się do prezesów sądów powszechnych o zwołanie zebrań sędziów tych sądów w dniu 20 kwietnia 2017 r. o godz. 12, w celu wyboru przedstawicieli do udziału w pracach forum” – głosiła uchwała.

W zeszłym tygodniu prezes Stowarzyszenia Sędziów „Themis” sędzia Irena Kamińska zapowiedziała, że 20 kwietnia w związku z zebraniami mogą nastąpić 40-minutowe przerwy w rozpatrywaniu spraw przez sędziów. Dlatego poprosiła obywateli o wyrozumiałość, argumentując, że chodzi o obronę ich praw do rzetelnego procesu.

„Jednak” – jak zaznaczył Piebiak – „z treści proponowanych porządków zebrań, a także zarządzeń prezesów sądów, które do mnie docierają (…) wynika, że należy się liczyć nawet z dwugodzinną przerwą w pracy”. „Rodzi to obawy zakłóceń w pracy znacznie poważniejszych niż zapowiadane przez organizatorów akcji, ze szkodą dla Polaków szukających tego dnia sprawiedliwości w sądach”.

Ponadto pismo wiceministra głosi, że „wzmacnianiu szacunku dla sędziów nie służą również podjęte przez niektórych prezesów sądów dyscyplinujące działania wobec sędziów orzekających w ich sądach”. „Żądanie od nich obowiązkowego udziału w zebraniach czy wręcz przedstawiania pisemnych usprawiedliwień w przypadku ich nieobecności to przejaw upokarzającego traktowania. I to nie przez polityków, ale przez innych sędziów sprawujących funkcje administracyjne”.

Według wiceministra, „to nie tylko stwarza wrażenie traktowania przedstawicieli trzeciej władzy jak uczniów w szkołach czy wzywanych na masówki partyjnych aktywistów w czasach PRL. To coś więcej – taki przymus zagraża konstytucyjnej zasadzie niezawisłości sędziowskiej”.

„Głos środowiska sędziowskiego nie będzie demokratyczny i reprezentatywny, jeśli udział sędziów w zebraniach zostanie wymuszony, a ustalenia będą podejmowane pod presją przełożonych. Jest to szczególnie ważne w kontekście reformy sądownictwa, która ma zapewnić sędziom rzeczywistą niezawisłość i niezależność od wszelkich wpływów, także tych pochodzących od ich administracyjnych zwierzchników” –  stwierdził Piebiak.

Rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa, sędzia Waldemar Żurek, powiedział PAP w środę, że pismo wiceministra jest „troszeczkę na wyrost”. „Przede wszystkim chodzi o to, aby sędziowie w sposób dobrowolny uczestniczyli w samorządności. Na pewno nie chodzi o to, aby kogokolwiek do czegokolwiek zmuszać. To jest naturalne, że sędziowie albo chcą, albo nie chcą brać udziału w działaniach organu samorządowego” – powiedział.

„Pisanie przez wiceministra o dwugodzinnych spotkaniach jest absolutnym nieporozumieniem. My mówiliśmy o pół godziny, maksymalnie 40 minutach” – dodał sędzia Żurek.

Źródło: PAP

lk