Tomasz Rzymkowski, Piotr Woyciechowski, Wojciech Biedroń, Jan Piekło, Bartosz Brzyski – Popołudnie WNET – 19.01.2021 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 16:00 – 18:00 na: www.wnet.fm, 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie i 96,8 FM we Wrocławiu. Zaprasza Łukasz Jankowski.

Goście „Popołudnia WNET”:

Tomasz Rzymkowski – poseł PiS;

Piotr Woyciechowski – ekspert ds. bezpieczeństwa;

Wojciech Biedroń – dziennikarz tygodnika Sieci;

Olga Doleśniak-Harczuk – Instytut Staszica i miesięcznik Nowe Państwo;

Jan Piekło – dyplomata, były ambasador RP w Kijowie;

Bartosz Brzyski – Klub Jagielloński


Prowadzący: Łukasz Jankowski

Realizator: Franciszek Żyła


Tomasz Rzymkowski

Dr Tomasz Rzymkowski wyjaśnia, że niezasiadanie w Komisji Sprawiedliwości nie przeszkadza mu w śledzeniu jej prac. Komentuje wybory Rzecznika Praw Obywatelskich. Zuzannę Rudzińską-Bluszcz nazywa kandydatką „tysiąca organizacji George’a Sorosa”. Stwierdza, że prof. Robert Gwiazdowski nie ma poparcia trzech senatorów PSL-u. Zauważa, że sam prof. Gwiazdowski przyznaje, iż nie ma szans na bycie wybranym na RPO.

Poseł PiS stwierdza, że powrót Donalda Tuska do czynnej polityki to trzecia kadencja dla Prawa i Sprawiedliwości. Były premier nie jest bowiem jego zdaniem politykiem lubianym. Dodaje, że nie wyobraża sobie sojuszu marksistów z Razem z liberałami z PO.


Piotr Woyciechowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Piotr Woyciechowski powraca do sprawy śmierci ks. Franciszka Blachnickiego. Uważa, że IPN powinien wyjaśnić, czy braki związane z jego sekcją zwłok są wynikiem zaniedbania, czy celowej dywersji. Zauważa, iż w szczątkach księdza znaleziono ślady nikotyny, podczas, gdy kapłan nie palił. Woyciechowski podkreśla, że potrzeba wyjaśnień na odstąpienie od tak elementarnej czynności jak ekshumacja zwłok. W zeszłym roku przeprowadzono w końcu sekcję zwłok.

Ekspert ds. bezpieczeństwa wskazuje na znalezienie dokumentów związanych ze śledztwem związanych z niemieckim śledztwem wokół śmierci ks. Blachnickiego. Śledczy niemieccy badali ucieczkę małżeństwa Gontarczyków z RFN. Nasz gość stwierdza, że minister sprawiedliwości powinien w końcu zainteresować tą sprawą.


Wojciech Biedroń / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Wojciech Biedroń mówi, że w KRS-ie ścierały się frakcje jastrzębi i gołębi – zwolenników szybkiej reformy sądownictwa i popierających ewolucyjną drogę. Ta ostatnia związana z sędzią Leszkiem Mazurem przegrała. Dziennikarz tygodnika Sieci wskazuje na podejście byłego przewodniczącego KRS do korespondencji z TSUE, której nie przekazywał innym sędziom. Wskazuje na spotkanie na jakie sędzia Mazur miał się umówić się w obcej ambasadzie.

Biedroń stwierdza, że istnieje według doniesień medialnych negatywna opinia prawna ws. prawomocności odwołania przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa.


Olga Doleśniak-Harczuk / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Olga Doleśniak-Harczuk komentuje wybór Armina Lascheta na szefa CDU. Jest to, jak mówi, kandydat środka. Nie sądzi by udało mu się unowocześnić chadeków, bądź przywrócić im chadeckość. W memach Lascheta pokazuje się z doklejoną głową Merkel. Sam zainteresowany w komentarzu dla kanału drugiego niemieckiej telewizji nie powiedział wiele więcej nad to, co mówił w czasie wyborów wewnątrzpartyjnych. Premier Nadrenii Północnej-Westfalii jako kanclerz Niemiec byłby kontynuatorem polityki Angeli Merkel. Wieloletnia szefowa niemieckiego rządu federalnego jest, jak stwierdza dziennikarka, marką samą w sobie. Laschet będzie popierać uzależnienie wypłat środków unijnych od oceny praworządności. Pod względem stosunku do Rosji nie różni się od większości niemieckich polityków. Opowiadał się on za łagodnym podejściem do Rosji. Jak zauważa Doleśniak-Harczuk „nie znajdziemy żadnego niemieckiego premiera, który nie miałby dobrego stosunku do Rosji”. Szefowie rządów niemieckich krajów związkowych zabiegają o zniesienie sankcji na Federację Rosyjską.


Jan Piekło | Fot. Paweł Bobołowicz

Jan Piekło komentuje zatrzymanie Aleksieja Nawalnego. Ten ostatni wykazał się niebywałą odwagą decydując się na powrót do kraju po nieudanym zamachu na niego. Nasz gość przypomina losy Chodorkowskiego, który spędził lata w kolonii karnej. Przyznaje, że sporo Ukraińców negatywnie podchodzi do Nawalnego, który stwierdził, że nie oddałby Krymu, a Rosjanie i Ukraińcy to w zasadzie jeden naród. Jak wskazuje były ambasador RP w Kijowie, gdyby były kandydat na prezydenta Rosji mówił inaczej, to Władimir Putin nie musiałby się go bać, gdyż nie miałby poparcia Rosjan. Stwierdza, że próby przewidzenia jak zachowałby się opozycjonista po dojściu do władzy to „wróżenie z fusów”. Ocenia, że Rosja pozostaje dla nas zagrożeniem i najlepszą opcją byłby jej rozpad, taki jak zachodnich imperiów kolonialnych. Przypomina sprawę Borisa Niemcowa. Zginął on, tak jak inni wrogowie Kremla.


Bartosz Brzyski wyjaśnia czemu polskie miasta przodują w statystykach najbardziej zanieczyszczonego powietrza. Wskazuje, że wiedza o tym, jak szkodliwy jest smog dla naszego zdrowia to kwestia ostatnich lat. Przedstawiciel Klubu Jagiellońskiego tłumaczy w jaki sposób opracowana zostanie mapa naszego kraju uwzględniająca zanieczyszczenie powietrza. Opracowane zostały nowe mechanizmy pomocy w wymianie pieców. Przykład Krakowa pokazuje, że pomagają też surowe zakazy. Królewskie miasto stołeczne przestało być stolicą smogu, ale wymienia się tą ostatnią godnością z Warszawą i Poznaniem.

Gość Popołudnia Wnet wskazuje, że wraz z procesem termomodernizacji spada popyt na węgiel, co jest sprzeczne z interesami części grup w rządzie. Można się spodziewać, że kolejne miasta wzorem Krakowa będą wymuszać na swych mieszkańcach zakaz palenia węglem.

Piekło: Łukaszenka powinien być objęty sankcjami UE. Musi być traktowany jak zarażony i nie wpuszczany na Zachód

Jan Piekło wskazuje na konieczność objęcia sankcjami Łukaszenki, nie wpuszczaniu go na terytorium UE, zawieszeniu stosunków Ukrainy z Białorusią i potrzebie zbudowania wspólnego frontu USA i UE.


Były ambasador RP na Ukrainie, Jan Piekło uważa, że polskie władze zrobiły znacznie więcej dla Białorusi, niżeli Unia Europejska, która nie chce nałożyć sankcji na Łukaszenkę.

Do Łukaszenki nie ma już żadnych złudzeń. To jest człowiek odpowiedzialny za śmierć ludzi, porwania, fałszerstwo wyborcze i dławienie przy użyciu przemocy protestów obywatelskich. Właściwie jaką formę dialogów można z nim prowadzić? Do nie dawna z Łukaszenką jakaś forma dialogu była możliwa. W tej chwili jest ona nie możliwa. Gość powinien być traktowany jak zarażony i nie powinien być wpuszczony na terytorium zachodnie.

Odnosząc się do wczorajszej informacji o zabitym żołnierzu ukraińskim w walce z rosyjskimi separatystami i historii z rosyjskimi najemnikami, których Łukaszenko wydał z powrotem Moskwie, polski dyplomata uważa, że te wydarzenia zmusiły Ukrainę do zawieszenia stosunków z Białorusią.

Myślę, że w tej chwili pokazało się prawdziwe oblicze Łukaszenki i formuły porozumień mińskich. To było stworzone, by Rosja mogła załatwiać swoje interesy. W tej sytuacji to Mińsk, jako miejsce pokojowych negocjacji pomiędzy Ukrainą a Rosją […] traci jakikolwiek sens.

Gość Popołudnia Wnet podkreśla, że tylko wspólny front Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej byłby w stanie skłonić Putina, by zaprzestał swoich działań na Białorusi.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Michał Wypij, Jan Piekło, Jacek Liziniewicz, Jakub Wiech – Popołudnie WNET – 08.09.2020 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 16:00 – 18:00 na: www.wnet.fm, 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie i 96,8 FM we Wrocławiu. Zaprasza Łukasz Jankowski.

Goście Popołudnia WNET:

Michał Wypij – poseł Porozumienia;

Jan Piekło – dyplomata, były ambasador na Ukrainie;

Jacek Liziniewicz – dziennikarz „Gazety Polskiej”;

Jakub Wiech – zastępca redaktora naczelnego portalu Energetyka24.pl


Prowadzący: Łukasz Jankowski

Wydawca: Jaśmina Nowak 

Realizator: Marcin Głos


Michał Wypij / Fot. Luiza Komorowska, Radio Wnet

Michał Wypij komentuje projekt zmian ustawy o ochronie zwierząt. Zauważa, że projekt ten nie jest objęty umową koalicyjną, więc będzie jeszcze dyskutowany. „Co do zasady uważam, że stać nas na wypracowanie lepszego prawa chroniącego zwierzęta”- deklaruje. Wyraża obawę, że na zakazie hodowli zwierząt na futro skorzystają inne kraje europejskie. Podkreśla, że „Zarzynanie własnej gospodarki to temat, który trzeba co najmniej omówić”. Poseł Porozumienia zauważa, że rzeczony projekt ma szeroki wachlarz regulacji. Ocenia, iż prawica wcale nie jest niewrażliwa na krzywdę zwierząt.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego odnosi się do rzekomej chęci powrotu do rządu Jarosława Gowina. Stwierdza, że jest zwolennikiem ponownego wejścia do Rady Ministrów szefa Porozumienia. Wskazuje, iż wobec planowanego zmniejszenia liczby resortów szczegóły rekonstrukcji muszą być jeszcze przedyskutowane. Zdaniem parlamentarzysty były wicepremier „udowodnił, że polska polityka go potrzebuje”. Dodaje, że „minister Emilewicz stanęła na wysokości zadania”. Zaznacza, iż „Nie widzimy powodu by oddawać jakieś ministerstwo”.


Jan Piekło | Fot. Paweł Bobołowicz

Jan Piekło komentuje sytuację na Białorusi, którą porównuje do wydarzeń na ukraińskim Majdanie. Wskazuje, że na Białorusi „nie doszło jeszcze do bitw ulicznych”. Ocenia, iż „Białoruś wciąż jest częścią obszaru postsowieckiego, którym rządzi Putin”. Dobrze ocenia działania polskiego rządu. Zarzuca prezydentowi Łukaszence porwania i brutalne tłumienie protestów. Były ambasador na Ukrainie wskazuje, że zatrzymani na Białorusi najemnicy rosyjscy zostali wydani Federacji Rosyjskiej. Ukraina chciała by wagnerowców wydać jej, gdyż walczyli przeciwko niej. Mogło to wpłynąć na decyzję Kijowa o zawieszeniu stosunków dyplomatycznych z Mińskiem.

Dyplomata komentuje otrucie Aleksieja Nawalnego, zwracając uwagę na protesty w Chabarowsku. Ocenia, że Rosja ma problem, więc obecnie można na Władimira Putina wywierać nacisk. „Mamy przywódcę, który po prostu truje i morduje swoich przeciwników”. Zauważa, że Łukaszenka wpadł na ten sam pomysł, co jego rosyjski odpowiednik, czyli chce zmienić konstytucję.

Jan Piekło odnosi się do słów Marka J. Nowakowskiego, który przestrzegał przed zbyt dalekimi zmianami na Białorusi. Sądzi, że po tym co się stało nie ma możliwości powtórzenia na Białorusi scenariusza polskiego (stan wojenny, a później Okrągły Stół).


Jacek Liziniewicz komentuje sprawę sądową „Gazety Polskiej” ze Zbigniewem Bońkiem. Zgodnie z wyrokiem „Gazeta Polska Codziennie” nie będzie mogła pisać o  prezesie PZPN przez okres roku. [related id=124368 side=left] Redaktor „Gazety Polskiej” odnosi się do propozycji zmian w ustawie o ochronie praw zwierząt.  Stwierdza, że „Ludzie już futer nie używają. Zbyt futer jest żaden”. Podkreśla, iż polski eksport futer negatywnie wpływa na nasze środowisko naturalne, gdyż m.in. norki uciekają wypierając lokalne gatunki. Ocenia, iż branża futrzarska „i tak będzie się zwijać”. W związku z tym można go zamknąć. Odnosząc się do zapisów propozycji ustawy dotyczących schronisk ocenia, że wiele właścicieli schronisk żyje z niewłaściwych praktyk wobec zwierząt. Sądzi, iż tak szerokie zmiany mogą spowodować silną koalicję przeciwko reformie. Wobec tego lepszym pomysłem byłoby ograniczenie się do np. zakazu hodowli zwierząt na futra. Lizinikiewicz mówi o tym, jak wyglądają interwencje ws. znęcania się nad zwierzętami.

Lizinkiewicz komentuje zablokowanie ulicy Świętokrzyskiej przez grupę aktywistów ekologicznych. Wskazuje, że głównym celem ekologów powinny być raczej wielkie korporacje. Sądzi, iż protestujący nie są świadomi tego, co musielibyśmy zrobić, by spełnić ich postulaty.


Jakub Wiech / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Jakub Wiech relacjonuje Forum Ekonomiczne w Karpaczu, które zostało przeniesione z Krynicy. Wiadomością dnia jest ogłoszenie projektu nowej polityki energetycznej Polski do 2040 r. Oparty on będzie na wiatrowej energetyce morskiej i energetyce jądrowej. „Toczą się dyskusje dotyczące liberalizacji ustawy odległościowej”- wskazuje dziennikarz, odpowiadając na pytanie, czy możemy spodziewać się powrotu elektrowni wiatrowych na ląd.

Gość Popołudnia WNET odnosi się także do przyszłości Nord Stream II w kontekście otrucia Aleksieja Nawalnego. Pojawiła się propozycja by wstrzymać budowę gazociągu na okres dwóch lat. W tym czasie, jak liczą Niemcy, zmieni się układ polityczny w USA i będzie można dokończyć projekt bez ryzyka amerykańskich sankcji. Jakub Wiech wskazuje, że nasi zachodni sąsiedzi ignorowali gorsze rzeczy, które robiła Rosja, jak zestrzelenie ukraińskiego samolotu, czy zabójstwo Siergieja Skripala.

Czy nowy ambasador Polski na Ukrainie zyska zaufanie? Czy uwrażliwi Ukraińców na polską narrację historyczną?

Podstawowym zadaniem nowego ambasadora będzie odbudowa zaufania między Kijowem a Warszawą. Kijów nigdy nie był łatwym miejscem pracy. Przyjeżdżając tu, trzeba być bardzo zmotywowanym.

Eugeniusz Bilonożko

W grudniu 2018 r. prezydent Duda ogłosił odwołanie ambasadora Jana Piekły z dniem 31 stycznia 2019 r. (…) Kadencja ambasadora Piekły przypadła na lata 2016–2018, kiedy Polska i Ukraina zderzyły się z najostrzejszą fazą rosyjskiego natarcia w tak zwanej „wojnie pomników”. (…) Wydarzeniem, rzucającym cień na relacje ukraińsko-polskie, stało się przywrócenie dwóch posągów kamiennych lwów, stanowiących niegdyś integralną część kolumnady Pomnika Chwały na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Montażu dokonano w grudniu 2015 r. W styczniu 2016 r. lwowska rada obwodowa zwróciła się do służb z wnioskiem o zbadanie, czy lwy „nie mają charakteru antyukraińskiego”. Warto pamiętać, że o powrót rzeźb zabiegała polska Fundacja Dziedzictwa Kulturowego oraz Towarzystwo Opieki nad Grobami Wojskowymi we Lwowie. Zezwolenie na transport i montaż posągów zostały wydane przez konserwatora miasta Lwów, panią Lilię Onyszczenko, przewodniczącą Wydziału Ochrony Środowiska historycznego miasta Lwowa, która pracuje tam od 2007 roku.

Nie wiadomo, czy pani Onyszczenko wiedziała o umowie między rządem Ukrainy i Polski z 2005 roku, w której lwy nie były wymienione jako element odbudowanego Cmentarza Orląt Lwowskich. Tak czy inaczej, od dwóch lat lwy pozostają zakryte dyktą, a sprawa jest otwarta i nadal niezałatwiona.

W październiku 2018 r. kwestia lwów wróciła. Lwowska rada obwodowa wydała oświadczenie w sprawie posągów, które nazwała „symbolem polskiej okupacji”. „Dążenie do ustawienia potajemnie pomników polskiej okupacji Lwowa trwa w momencie niszczenia ukraińskich pomników na terytorium Polski, co odbywa się za milczącą zgodą polskich władz lokalnych” – głosi oświadczenie władz Lwowa.

Na komunikat radnych odpowiedziało polskie ministerstwo spraw zagranicznych. Wiceszef MSZ Bartosz Cichocki poinformował, że polska strona zdecydowanie sprzeciwia się możliwości nielegalnego usunięcia lwów, a strona ukraińska została uprzedzona o negatywnych konsekwencjach, jakie tego typu ruch miałby dla stosunków dwustronnych. Najważniejszym skutkiem tego wydarzenia jest, że we wrześniu 2018 r. po Lwowie zaczęła krążyć plotka, że Polacy planują przyjazd w rocznicę walk o miasto i „odsłonięcie” lwów. W patriotycznym zapale radni z partii „Blok” Petra Poroszenki i „Samopomoc” Sadowego przegłosowali odezwę, gdzie padły słowa o „symbolach polskiej okupacji” na Cmentarzu Orląt Lwowskich.

Wszystko wskazuje na to, że na Ukrainie nikt nie wierzy słowom polskich dyplomatów, którzy na pewno nie mogli ukrywać albo „potajemnie” przygotowywać prowokacyjnej wizyty, mającej na celu „odsłonięcie lwów”.

Sytuacja z lwami przypomina sprawę Szczerbca na mogile Pięciu z Persenkówki, gdzie spoczęły zwłoki nieznanych żołnierzy, którzy zginęli w walkach o Lwów w 1918 roku. Ta mogiła, zajmująca czołowe miejsce na osi Pomnika Chwały, stanowi ważną część Cmentarza Orląt. Otwarcie cmentarza odbyło się w 2005 r. w obecności prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Wiktora Juszczenki. Przywrócenie temu miejscu historycznego kształtu gwarantowało porozumienie polsko-ukraińskie z 2001 r., ale protestowały przeciwko temu lokalne władze. W końcu rada miasta wyraziła zgodę, ale postawiła kilka warunków otwarcia cmentarza: że nie będzie tam historycznych figur lwów oraz napisu, w którym pojawiałoby się stwierdzenie „obrońcy Lwowa” w odniesieniu do polskich uczestników walk z Ukraińcami. W latach 2007 i 2013 lokalne władze na poziomie obwodu i rady miasta stwierdziły, że w miejscu Szczerbca na mogile Pięciu z Persenkówki miał się znaleźć krzyż (…) a napis będzie miał następującą treść: „Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę”. Ostatecznie miecz został umieszczony, ale Polacy nazwali go krzyżem.

W opinii ukraińskich ekspertów Polska realizuje strategię małych kroków i wymusza na ukraińskiej stronie ustępstwa, grając na wewnętrznych podziałach. Trudno się nie zgodzić – montaż i transport na cmentarz lwów nie mógł odbyć się bez oficjalnego i nieoficjalnego przyzwolenia prezydenta miasta Andrija Sadowego, który pewnie liczył na zdobycie politycznego kapitału.

Cały artykuł Eugeniusza Bilonożki pt. „Wrażliwość i zaufanie” znajduje się na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Eugeniusza Bilonożki pt. „Wrażliwość i zaufanie” na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Moją rolą jako ambasadora na Ukrainie było to, żeby utrzymać kanał komunikacyjny i nie doprowadzić do zerwania rozmów

W Polsce pracuje, inwestuje, studiuje, żyje 1,5 do – być może – 2 mln Ukraińców. Do tej pory nie doszło do żadnego wydarzenia w tym obszarze, które by zaciążyło nad naszymi partnerskimi stosunkami.

Paweł Bobołowicz
Jan Piekło

Zniszczenie pomnika w Hucie Pieniackiej, bezprecedensowy atak na konsulat w Łucku przy użyciu granatnika, wiele większych i mniejszych incydentów pod polskimi placówkami we Lwowie, Kijowie, prowokacje i zniszczenia na cmentarzach i powtarzający się rosyjski ślad. Panie Ambasadorze, wiele środowisk w Polsce oczekiwało, że Ukraina zostanie potępiona za te wydarzenia. Pan mówi jednak o tym, że udało się zapobiec ich eskalacji.

Reakcje ostre były, można przywołać różne wypowiedzi medialne polityków. Natomiast moją rolą jako ambasadora było to, żeby utrzymać kanał komunikacyjny i nie doprowadzić do zerwania rozmów na ten temat. Musieliśmy sobie uświadomić wspólnie, że stosunki polsko-ukraińskie stały się orężem w ręku trzeciego państwa, które nie jest nam życzliwe i któremu zależało na uniemożliwieniu rozmów. Mówię o Federacji Rosyjskiej, o Kremlu, któremu zależało na tym, żeby nasze stosunki były coraz gorsze i żeby nas poróżnić do tego stopnia, żebyśmy nie chcieli ze sobą rozmawiać. Wydaje mi się, że udało mi się doprowadzić do takiej sytuacji, żeby scenariusz, który szykowała dla stosunków polsko-ukraińskich Rosja, nie został zrealizowany.

Zna Pan osobiście Wołodymyra Wiatrowycza?

Znam Wołodymyra Wiatrowycza i mogę nawet powiedzieć, że jak tu przyjechał z wizytą za mojej kadencji prezes polskiego IPN, to sam go przekonywałem, że dobrze by było, żeby obydwaj panowie się spotkali. Tak się stało i porozmawiali. Ta rozmowa była bardzo dobra i potem było wspólne wyjście do prasy, z którego wynikało, że wreszcie powinniśmy rozmawiać, że wiele rzeczy jesteśmy sobie w stanie wyjaśnić. Podjęto nawet ustalenia, że odbędzie się kolejne, techniczne spotkanie we Lwowie, które uruchomi proces satysfakcjonujący dla obu stron. Ale do tego już nie doszło.

To, co blokowało ten proces, były to wydarzenia nie tylko po stronie ukraińskiej, ale też po stronie polskiej. Jednym z kluczowych momentów, który doprowadził właściwie do przerwania dialogu historycznego, było zburzenie nielegalnego pomnika UPA w Hruszowicach. To oczywiście pozostawało poza możliwościami polskiego ambasadora; jednak czy polska strona rozumiała, że chcąc osiągnąć nasze cele, musimy uwzględniać też stanowisko Ukrainy w pewnych kwestiach historycznych?

Tak generalnie chyba jest w dyplomacji i polityce, że jeżeli chcesz osiągnąć swój cel, to trzeba uwzględniać interesy jednej i drugiej strony. Nie da się po prostu myśleć w kategoriach monopolu jednej racji, jednej prawdy i że będziemy się przy tym upierać. W tej sprawie myślę, że oczywiście mogliśmy zachować się bardziej krytycznie i ostro, ale gdybyśmy tak zrobili, później musielibyśmy się spalić ze wstydu, bo by się okazało, tak jak już to wyszło na jaw, że np. w podpaleniu Centrum Kultury Węgierskiej w Użhorodzie uczestniczyli obywatele polscy, a ich zleceniodawcą był człowiek związany z Alternative für Deutschland, który im za to zapłacił.

Jeśli chodzi o moją misję, to starałem się ją wykonywać jak najlepiej, z szacunkiem dla ukraińskiego partnera. Również dlatego, że przyjmując inną postawę czułbym się po pierwsze nie w porządku, a po drugie – nie udałoby mi się osiągnąć tego, że jednak w tej chwili te stosunki są lepsze.

Odbyły się dwie wizyty ministra Jacka Czaputowicza, z których jedna miała miejsce w czasie stanu wojennego ogłoszonego przez prezydenta Petra Poroszenkę. Później nastąpił oczekiwany przez Ukraińców gest, czyli decyzja Trybunału Konstytucyjnego w sprawie nowelizacji ustawy o IPN. Można powiedzieć, że na końcu mojej kadencji mogę na nią popatrzeć z pewną satysfakcją. Nie wiem, do jakiego stopnia to moje zachowanie i działania spowodowały, że w tej chwili mamy pewnego rodzaju zaproszenie do nowego otwarcia w stosunkach polsko-ukraińskich. Bardzo bym chciał, żeby zostało ono dobrze wykorzystane. Wyjeżdżam w tej chwili i kończę moją misję jako ambasador, ale wierzę w to, że te dokonania będzie już trudno zmarnować.

Z drugiej strony środowiska często nazywające się „kresowymi” uważają, że Polska nie zastopowała procesu banderyzacji, że ten proces ogarnia całą Ukrainę, że to jest antypolskie, że bohaterami stali się Bandera, Szuchewycz, że jest to w tym momencie absolutnie powszechne i sprzeczne z polską racją stanu. Rzeczywiście Ukraina idzie w tym kierunku. Czy polska placówka, polski ambasador ma na to wpływ?

Polski ambasador nie jest w stanie narzucić Ukraińcom polskiej wizji historii, tak samo zresztą, jak polski ambasador w Niemczech czy USA nie jest w stanie wpłynąć na politykę tych krajów w taki sposób, żeby odpowiadała polskiej wizji dziejów i roli Polski w świecie. Natomiast można próbować po prostu dialogu. Ten dialog, o ile jest uczciwy, może doprowadzić do tego, że nasze stosunki w przyszłości będą coraz lepsze. Mamy w tej chwili wspólne zagrożenie i nie jest to tylko zagrożenie dla Polski czy Ukrainy, ale to zagrożenie dla całego świata, całego porządku demokratycznego, NATO, UE. Widać coraz bardziej wyraźnie, ze Kreml jest zainteresowany, żeby doprowadzić do większych podziałów, zmniejszenia roli UE i rozwalenia NATO.

Chyba nie jest tak, że jakaś narracja związana z heroizacją Bandery, Szuchewycza jest wszechogarniająca i że każdy Ukrainiec myśli tylko w tych kategoriach i to wspiera. Szczerze mówiąc, wielu młodych Ukraińców nie ma bladego pojęcia, kim był Bandera, i jest głównie zainteresowanych tym, żeby korzystać z reżimu bezwizowego, żeby wyjeżdżać czy to do Polski, czy na Zachód. Duża część Ukraińców zainteresowana z integracją z UE i żeby Ukraina stała się częścią Zachodu. (…)

Polacy na Ukrainie uznawani są za dobrych sąsiadów…

Według badań opinii na Ukrainie Polacy cieszą się największą sympatią i są postrzegani pozytywnie. Myślę, że należałoby pokazywać również u nas, w Polsce, że Ukraińcy są bardzo życzliwie nastawieni do Polaków.

Pewnym fenomenem jest to, że w Polsce pracuje, inwestuje, studiuje, żyje około 1,5 do – być może – 2 mln Ukraińców. Do tej pory nie doszło do żadnego wydarzenia w tym obszarze, które by zaciążyło nad naszymi partnerskimi stosunkami, do żadnego bezpośredniego ataku ze strony środowisk skrajnie radykalnych. To jest ogromna szansa, by wspólnie z Ukraińcami zniwelować ten rów, który usiłowały między polskim i ukraińskim narodem wykopać komunizm i nazizm.

Zaangażował się Pan osobiście w akcję wsparcia rodzin jeńców przetrzymywanych w Rosji i na rzecz działań pokazujących, że wśród tych, którzy zaginęli podczas rosyjskiej agresji, są osoby, które przyznawały się do polskich korzeni.

Kiedy Ukraina po wojnie była częścią Związku Sowieckiego, Polaków traktowano podobnie jak Ukraińców w Polsce za czasów PRL. To była druga kategoria obywateli i najlepiej było się po prostu do pochodzenia nie przyznawać, bo to tylko utrudniało karierę i powodowało inne problemy. Teraz to zniknęło zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie i nastąpił pewnego rodzaju renesans polskości. Ludzie chcą się przyznawać do polskiego pochodzenia. Probierzem tego jest Karta Polaka, o którą obecnie Ukraińcy występują. Nie zawsze ci, którzy otrzymują Kartę Polaka, są to osoby o głęboko potwierdzonej polskości. Niestety zdarzają się wypadki, że niekoniecznie otrzymały ją właściwe osoby. Ale w tej chwili odbywa się proces przyznawania się do polskości.

Cały wywiad Pawła Bobołowicza z Janem Piekłą, byłym ambasadorem Polski na Ukrainie, pt. „Stosunki polsko-ukraińskie orężem w rękach Kremla”, znajduje się na s. 1 i 7 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Pawła Bobołowicza z Janem Piekłą, byłym ambasadorem Polski na Ukrainie, pt. „Stosunki polsko-ukraińskie orężem w rękach Kremla”, na s. 1 lutowego „Kuriera WNET”, nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

List otwarty do prezydenta RP Andrzeja Dudy w sprawie polskiego ambasadora na Ukrainie

Polscy naukowcy i eksperci, przedsiębiorcy, dziennikarze, działacze polskich środowisk na Ukrainie publikują otwarty list z prośbą o nieodwoływanie Jana Piekło z funkcji ambasadora RP na Ukrainie

W dniu 19 grudnia br. zostało opublikowane Postanowienie Prezydenta RP odwołujące Jana Piekło z funkcji ambasadora RP na Ukrainie. Odwołanie ma nastąpić  z dniem 31 stycznia 2019 roku. Decyzja ta wywołała wiele komentarzy i kontrowersji.  Dzisiaj z apelem o pozostawienie Jana Piekło na funkcji ambasadora w otwartym liście do prezydenta Andrzeja Dudy wystąpili działacze polskich środowisk na Ukrainie, a także naukowcy i eksperci, przedsiębiorcy, dziennikarze zajmujący się problematyką ukraińską.

Poniżej publikujemy treść listu:

                                                                       Warszawa-Kijów, 22.12.2018r.

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

Pan Andrzej Duda 

Szanowny Panie Prezydencie!

Z głęboką troską przyjęliśmy informację o odwołaniu ze stanowiska Ambasadora RP na Ukrainie Jana Piekło.

Jan Piekło pełni swoją misję na tym bardzo ważnym z punktu widzenia polskiej polityki zagranicznej stanowisku od października 2016 roku. Ten czas jest szczególnie trudnym, ale także istotnym zarówno dla Ukrainy jako państwa, jak i dla relacji polsko-ukraińskich. Konsekwencje dziś trwających procesów będą miały wpływ na sytuację w naszym regionie w najbliższych latach lub nawet dziesięcioleciach.

Od 2014 roku Ukraina zmaga się z rosyjską agresją zbrojną, a zarazem wdraża reformy będące konsekwencją przemian, jakie rozpoczęły się dzięki zwycięstwu Rewolucji Godności z przełomu 2013 i 2014 roku. Zmiany te, same w sobie niełatwe, są dodatkowo utrudniane przez agresywną politykę Federacji Rosyjskiej, której ostatnim aktem był otwarty atak na jednostki Sił Morskich Ukrainy w Cieśninie Kerczeńskiej 25 listopada tego roku. Trwająca już prawie pięć lat wojna w Donbasie oraz aneksja Krymu pochłonęły już wiele tysięcy ofiar – rannych i zabitych, a wielu Ukraińców musiało opuścić swoje domy. Niestety, nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała ulec szybkiej poprawie. W tych okolicznościach wspólnym interesem Polski i Ukrainy jest przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa w regionie czego niezbędnym warunkiem jest stabilizacja Ukrainy jako suwerennego państwa. W tej sytuacji szczególnego znaczenia nabiera strategiczne partnerstwo polsko – ukraińskie..

Dzisiejsze relacje polsko-ukraińskie nie są wolne od trudnych, wymagających szczególnej uwagi kwestii. To przede wszystkim sprawy związane z tragiczną historią relacji polsko-ukraińskich w XX wieku. Ostatnim przejawem tego problemu są kontrowersje związane z ekshumacją ofiar zbrodni wołyńskiej oraz upamiętnianiem ofiar po obu stronach. Sfera ta wymaga zrównoważonego podejścia, głębokiej dyskusji oraz kontynuowania działań realizowanych na rzecz rozwiązania dzielących nasze narody problemów. Ostatnie posiedzenie Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa, które po półtorarocznej przerwie odbyło się 1 grudnia w Kijowie, w obecności ministrów spraw zagranicznych Polski i Ukrainy, stwarza nadzieję na osiągnięcie porozumienia w delikatnej materii polsko-ukraińskich stosunków na polu historycznym.

Uważamy, że w działaniach tych – zarówno związanych ze wspieraniem Ukrainy na polu dyplomatycznym, jak i dotyczących dwustronnych relacji w wymiarze historycznym i bieżącej polityki – zasadnicze jest budowanie zaufania. Dlatego RP na Ukrainie powinien reprezentować nadal dotychczasowy Ambasador Jan Piekło.

Ambasador Jan Piekło posiada w swojej biografii doświadczenia związane z obserwacją  konfliktów zbrojnych. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku jako dziennikarz był obecny w byłej Jugosławii w czasie trwającej tam wówczas wojny. Dzięki temu posiada on głębokie zrozumienie szczególnych uwarunkowań i problemów, z którymi mierzy się teraz Ukraina. Również jego orientacja w problematyce dotyczącej relacji polsko-ukraińskich jest w naszej ocenie wyjątkowa. Warto tu wspomnieć, iż Jan Piekło przez wiele lat kierował Fundacją Współpracy Polsko-Amerykańsko-Ukraińskiej PAUCI. Jako środowisko naukowców, dziennikarzy i ekspertów zdajemy sobie sprawę, że niewiele jest osób tak doskonale poruszających się w przestrzeni relacji polsko-ukraińskich i tak dobrze rozumiejących zachodzące na Ukrainie przeobrażenia społeczno-polityczne i kulturowe. Zmiana na stanowisku ambasadora na Ukrainie budzi również obawy wśród Polaków na Ukrainie – zarówno zamieszkujących tutaj od pokoleń, jak i polskich przedsiębiorców, których praca pozostaje niełatwą wobec niewiadomych konsekwencji obecnej sytuacji geopolitycznej i nadchodzących wyborów.

Wobec powyższego zwracamy się z prośbą o pozostawienie na dotychczasowym stanowisku Ambasadora Jana Piekło do końca okresu urzędowania, lub chociażby do końca kampanii wyborczej przed wyborami do Rady Najwyższej Ukrainy.

Monika Andruszewska, dziennikarka

 Bogumiła Berdychowska 

Jakub Biernat, dziennikarz, TV Biełsat

 Paweł Bobołowicz, dziennikarz

Anna Bojanowska-Sosnowska, wiceprezes Fundacji Ambitna Polska

Piotr Ciarkowski, przedsiębiorca, właściciel firmy Bikor

Oleg Dubisz, pierwszy wiceprezes, Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza

Marcin Frenkel, politolog, publicysta, Uniwersytet Łódzki

Marcin Giełzak, przedsiębiorca, historyk, publicysta, członek rady fundacji Ambitna Polska

Switłana Gienina, działacz polonijny w sferze biznesu

Tomasz Grzywaczewski, dziennikarz i reportażysta

prof. Igor Hałagida, historyk, Uniwersytet Gdański

prof. Ola Hnatiuk, ukrainistka, UW, Instytut Slawistyki PAN

Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny Biznesalert.pl

Wojciech Jankowski, dziennikarz, Kurier Galicyjski

dr Barbara Jundo-Kaliszewska, historyk, Uniwersytet Łódzki

dr Tomasz Kamiński, politolog, Uniwersytet Łódzki

dr Joanna Konieczna-Sałamatin, socjolożka, Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego

dr Piotr Kościński, dziennikarz i medioznawca

Ludmiła Krywa, doktorant, członek Stowarzyszenia Polaków w Humaniu, Ognisko

dr Tomasz Lachowski, prawnik, Uniwersytet Łódzki

Piotr Maciążek, dziennikarz

Dariusz Materniak, dziennikarz, Portal Polsko-Ukraiński polukr.net

dr Mikołaj Mirowski, historyk, publicysta

Olga Myczkowska, Prezes Romanowskiego Polskiego Kulturalno-Oświatowego Stowarzyszenia

Stanisław Panteluk, redaktor naczelny pisma Dziennik Kijowski

Wojciech Pokora, dziennikarz, Stop Fake Polska

Maria Przełomiec, dziennikarka, TVP

Marcin Rey, bloger

Agnieszka Romaszewska, dziennikarka, dyrektorka TV Biełsat

Andrzej Rosiński, historyk, dyplomata

Juliusz Sabak, dziennikarz, Defence24.pl

Krzysztof Siedlecki, przedsiębiorca, starszy partner ABSC Ltd.

Maria Siwko, dyrektor, Federacja Organizacji Polskich. Dom Polski

dr Olga Solarz, ukrainistka, antropolożka

dr Wojciech Stanisławski, historyk

dr Stanisław Stępień, dyrektor Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego

Prof. dr hab. Lech Aleksy Suchomłynow, prezes Polskiego Kulturalno-Oświatowego Towarzystwa „Odrodzenie” w Berdiańsku

dr hab. Andrzej Szeptycki, Instytut Stosunków Międzynarodowych UW

Wiktoria Szewczenko, prezes Polskiego Stowarzyszenia im. Juliana Lublińskiego w Nowogrodzie Wołyńskim

Zbigniew Szołyga, manager

Helena Udowenko, prezes Stowarzyszenia Miłośników Języka i Kultury Polskiej „Most Nadziei” w Starobielsku

Janusz Wdzięczak, członek zwyczajny Thomas Jefferson Research Center (Gruzja)

dr Ludwika Włodek, Studium Europy Wschodniej UW

Piotr Zaremba, dziennikarz, publicysta

Polska-Ukraina: mimo spotkania Komitetu Konsultacyjnego Prezydentów kryzys trwa nadal. Korespondencja Pawła Bobołowicza

Polska nie wpuszcza ukraińskiego urzędnika, ambasador RP wezwany do ukraińskiego MSZ. Sytuację specjalnie dla WNET.fm komentują ambasador Jan Piekło i rzeczniczka MSZ Ukrainy Mariana Beca.

Ambasador RP na Ukrainie Jan Pieklo został wezwany do ukraińskiego MSZ w związku z niewpuszczeniem w sobotę 18.11.2017 r. na teren Polski Swiatosława Szeremety – sekretarza ukraińskiej międzyresortowej komisji ds. upamiętnień.

Swiatosław Szeremeta miał zostać objęty zakazem wjazdu na wniosek polskiego MSZ, zgodnie z wcześniejszymi publicznymi zapowiedziami ministra Witolda Waszczykowskiego, dotyczącymi zakazu wjazdu dla ukraińskich urzędników odpowiedzialnych za wprowadzenie zakazu dla polskich badaczy prac poszukiwawczych i ekshumacji na terenie Ukrainy. Szeremeta o zakazie wjazdu dowiedział się bezpośrednio na granicy RP, w czasie podróży służbowej na cmentarz ukraińskich żołnierzy, polskich sojuszników w walkach z Sowietami w 1920 roku.

Zakaz wjazdu spowodował natychmiastową reakcję ukraińskiej dyplomacji i pomimo soboty, wezwanie polskiego ambasadora na rozmowę do ukraińskiego MSZ.

Po spotkaniu w ministerstwie ambasador Jan Piekło w komentarzu dla Radia WNET stwierdził:

„Ukraina jest niezadowolona z powodu niewpuszczenia urzędnika państwowego S. Szeremety na terytorium Polski. Tym bardziej, że on jest odpowiedzialny za temat ekshumacji, które są dla polskiej strony bardzo ważne. Zgodziliśmy się co do tego, że spotkanie w Krakowie było zdecydowanie sukcesem i że należy trzymać się ustaleń i porozumienia w Krakowie w wyniku rozmów między dwoma komitetami prezydenckimi i że powinniśmy znaleźć takie wyjście, które umożliwi nam dalszą współpracę. Tutaj jest jedyna możliwość, nie zakładamy, żebyśmy mogli nasze stosunki poprowadzić w kierunku zwiększającego się naprężenia i nieporozumień”.

Poproszona przez nas o komentarz po spotkaniu Mariana Beca – rzeczniczka ukraińskiego MSZ – stwierdziła m.in.:

W czasie spotkania zwrócono uwagę, że zakaz wjazdu do Polski dla Szeremety przeczy logice konstruktywnych ustaleń współprzewodniczących Komitetu Konsultacyjnego Prezydentów Ukrainy i Polski, który miał posiedzenie 17 listopada w Krakowie – tzn. wczoraj. Wczoraj było dosyć konstruktywne posiedzenie Komitetu Konsultacyjnego i jeszcze raz stwierdzono, tak samo stwierdziła polska strona, że jesteśmy strategicznymi partnerami, że będziemy działać w duchu tego partnerstwa, w duchu przyjaźni i zrozumienia. Dzisiejszy zakaz faktycznie wywołał nasze zaniepokojenie, dlatego wezwano pana ambasadora. Podsumowując spotkanie, ustaliliśmy użycie natychmiastowych środków dla sprawnego rozwiązania tego problemu problemu”.

Mariana Beca stwierdziła również, że nie są upubliczniane wszystkie ustalenia dyplomatyczne, a ambasador Piekło stwierdził, że nie wie, czy i jakie środki w odpowiedzi może zastosować Ukraina.

Rzeczniczka ukraińskiego MSZ podkreśliła, że nie wie, kto jest objęty zakazem wjazdu, a Szeremeta, jadąc do Polski, wykonywał „oficjalne funkcje”:

„Mamy nadzieję, że usłyszano nasze argumenty i będziemy wzajemnie szukać dróg rozwiązania tego problemu dotyczącego Swiatosława Szeremety i innych obywateli Ukrainy”. Rzeczniczka ukraińskiego MSZ dodała, że nie jest rozpatrywana kwestia zakazu wjazdu dla polskich urzędników na teren Ukrainy. Zakaz wjazdu dla Szeremety był według niej „niespodziewany”:

„Chcę podkreślić, ze wczorajsze spotkanie w Krakowie było bardzo korzystne. Rozmawialiśmy i o wspólnych, i o spornych sprawach. Ale udało się ustalić cały szereg uzgodnień i dotyczących ekshumacji, i tych dotyczących wznowienia prac komisji ds. spraw dziedzictwa kulturowego, a także kwestii przygotowania do wizyty prezydenta Dudy na Ukrainie w grudniu tego roku, oraz w sprawie przygotowań do szczytu Partnerstwa Wschodniego. [..] Mamy nadzieję, że uda się nam te sprawy rozwiązać spokojnie, bez emocji, wyważenie i w duchu współpracy” – dodała Beca.

Paweł Bobołowicz

 

Święty Jan Paweł II został upamiętniony w ukraińskiej stolicy

Mural w Kijowie

W Kijowie odsłonięto mural z wizerunkiem św. Jana Pawła II. Mural zdobi jeden z budynków mieszkalnych przy ulicy, której patronem również jest Papież Polak.

Ulicę imieniem naszego wielkiego Rodaka kijowscy radni nazwali już w ubiegłym roku. Podstawą do zmiany nazwy była ukraińska dekomunizacja – poprzednim patronem ulicy był Patrice Lumumba. Po roku od zmiany nazwy udało się jeszcze stworzyć mural z wizerunkiem Papieża Polaka. W niedzielę 15 października br. odsłonięto mural i oficjalnie otwarto ulicę.

W dużej mierze udało się to dzięki staraniom miejscowych Polaków i po prawie dwuletnich zabiegach Stowarzyszenia Polskich Przedsiębiorców na Ukrainie. Polscy przedsiębiorcy nie tylko współinicjowali i finansowali przedsięwzięcie, ale przeprowadzili również formalny proces zmiany nazwy ulicy.

– Każde środowisko powinno zrobić krok w kierunku tego drugiego. Budować most albo chociażby kładkę do pozytywnych działań między naszymi narodami. Cieszymy się, że udało się nam dopiąć to do końca, bo wcale nie było to takie łatwe – stwierdził prezes stowarzyszenia Piotr Ciarkowski.

Otwarcie ulicy poprzedziła msza św. w kościele św. Mikołaja, koncelebrowana przez biskupa kijowsko-żytomierskiego Witalija Krywyckiego i zwierzchnika ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego Swiatosława Szewczuka. Ukraiński duchowny nazwał Jana Pawła II „patronem pojednania polsko-ukraińskiego”.

Wyjątkową rolę Papieża w relacjach polsko-ukraińskich podkreślał ambasador RP na Ukrainie Jan Piekło. Ambasador nawiązał również do bieżącego kontekstu wydarzeń na wschodzie Ukrainy:

– Ulica Jana Pawła II w Kijowie sprawia, że będzie on tutaj w jakiś sposób obecny. Jego działalność doprowadziła do tego, że upadł komunizm i posypał się blok sowiecki. Dziś sypie się on dalej na froncie ukraińskim. Rosjanie utracili wpływ na Ukrainę i staje się ona częścią Europy, o której marzył Jan Paweł II.

Ukraińscy urzędnicy twierdzą, że 90 procent mieszkańców pozytywnie ocenia zmianę patrona ulicy. Fot. Paweł Bobołowicz

Anatolij Newmerżyckij – zastępca szefa Peczerskiej Administracji Rejonowej (Peczersk to dzielnica Kijowa, w której położona jest ulica Jana Pawła II) – podkreślił, że Ukraińcy zawsze będą pamiętać, co dla Ukrainy zrobił Papież i że tę pamięć będą pielęgnować.

Przedstawiciele ukraińskiej administracji przekonują, że 90 procent mieszkańców chciało takiej zmiany nazwy ulicy.

W przeddzień uroczystości na ścianie, na której został namalowany mural, pojawiły się antypolskie napisy (w języku rosyjskim i łamanym polskim) i znaki swastyki. Nie uszkodzono jednak samego malowidła. Napisy zostały zamalowane przed uroczystościami. Ukraińska policja prowadzi w tej sprawie dochodzenie.

 

Paweł Bobołowicz z Ukrainy

 

 

 

 

Polacy i Ukraińcy razem oddają hołd poległym żołnierzom. To znak, że pamięć o wspólnej walce przeciw Sowietom powraca

W Kijowie powraca pamięć o sojuszu z 1920 roku. W uroczystościach przy mogile polskich żołnierzy poległych w walkach o Kijów wziął udział, obok polskiego wiceministra obrony, szef ukraińskiego IPN.

Polskie wojska i ich ukraińscy sojusznicy stacjonowali w Kijowie niewiele ponad miesiąc. Pierwszy polski patrol wjechał do Kijowa 6 maja 1920 roku tramwajem, ponoć nawet kupując bilety i siejąc panikę wśród resztek sowieckich wojsk. Bolszewicy opuszczali pospiesznie Kijów i nie podejmowali walki. Polskie wojska przekroczyły Dniepr i starły się z Sowietami na przedmieściach podkijowskich Browarów. Dzięki temu skutecznie utrzymywały Sowietów na wielokilometrowy dystans od miasta. Pociski nie mogły zagrozić ani cywilnej ludności, ani infrastrukturze miasta. Mieszkańcy Kijowa, wieczorami, z naddnieprzańskich wzgórz, z bezpiecznej odległości, wręcz w piknikowej atmosferze, obserwowali artyleryjską wymianę ognia. Pomruk wybuchów tonął w dźwiękach melodii płynących z kijowskiej filharmonii, która wraz z obecnością sojuszniczej armii ponowiła swoją działalność.

Polskie władze nie eksponowały swojej obecności, wpisując się w politykę nie zdobywców, lecz sojuszników. Piłsudski, w przypadku powodzenia planu i powstania Ukrainy, przewidywał, że polskie wojska w Kijowie będą stacjonować tylko kilka miesięcy. Marszałek był zaskoczony przyjęciem przez kijowian, którzy polskie i ukraińskie wojska witali nad wyraz przyjaźnie. Opisywał to nawet w prywatnej korespondencji do Polski.

Niewątpliwie miasto musiało być wyczerpane kolejnymi zmianami władz, frontów, stacjonujących armii. Nie ulega też wątpliwości, że byli tacy, którzy jednak do Polaków, a jeszcze bardziej do Petlury nie żywili przyjaźni. Pomimo to parada polskich i ukraińskich wojsk 9 maja 1920 roku na Chreszczatyku została przyjęta radośnie. Tak ją opisywał generał Tadeusz Kutrzeba:
„W marszu paradnym, jakby według musztry austriackiej, maszerowały pułki podhalańskie z wyśmienicie grającymi orkiestrami, w których uwagę widzów przykuwał ozdobnie przepasany tambur-major oraz – ponny, mały konik ciągnący na dwukółce duży bęben. 'Pruskim krokiem’ kroczyły pułki dywizji wielkopolskiej, a suwalski 41 pułk piechoty, znakomicie wyekwipowany, wystąpił z fanfarystami (…), Legioniści, Podhalanie, poznaniacy i kresowcy, wszyscy żołnierze polscy, bojownicy o sprawę ukraińską! W końcu maszerowała 6 dywizja ukraińska, do której dołączyły się już zorganizowane wojskowo grupy powstańców z własnymi orkiestrami. (cytat za: J.J. Kasprzyk, Polacy w walce o niepodległość Ukrainy, Warszawa 1997, s. 24)

Bolszewicka kontrofensywa zmusiła polskie i ukraińskie wojska do opuszczenia Kijowa. Odwrót zaczął się 10 czerwca. Z wojskami wyjechało też wielu polskich mieszkańców Kijowa. Oni już wcześniej mogli doświadczyć sowieckiej władzy i wiedzieli, co będzie, gdy Sowieci powrócą. Dwa dni później do miasta wkroczyli bolszewicy, rozpoczynając masowe represje, tropiąc tych, którzy pomagali albo mogliby pomagać Polakom.

Operacja kijowska nie przyniosła zaplanowanych rezultatów. A najdalej idące plany przekreślił pokój ryski, praktycznie grzebiąc ukraińską niepodległość. Z polskiej perspektywy jednak oznaczał zamknięcie wyczerpującego konfliktu i dosyć satysfakcjonującą granicę wschodnią. Chociaż i wielu Polaków uznało go za „zdradę ukraińskiej sprawy”. Traktat, jak się później okazało, nie zapewnił stabilnego pokoju, a jedynie odłożył w czasie sowiecki marsz na zachód, którego pierwszą ofiarą i tak stała się Polska.

 

Pamięć o polsko-ukraińskim sojuszu

W powszechnej świadomości mieszkańców Kijowa wydarzenia tamtych dni praktycznie nie istnieją. Oczywiście Sowieci dążyli do całkowitego wyeliminowania tego okresu z historii albo całkowicie go wypaczali. Na postsowieckie wyparcie nakładają się nowe stereotypy, niechęć, brak wiedzy i brak potrzeby pamięci. Tak jak w tamtym okresie i dzisiaj postać Symona Petlury wywołuje niejednoznaczne skojarzenia, a Józef Piłsudski jest postrzegany przez pryzmat sowieckiej historiografii. Dla tych, którzy historię traktują bardziej profesjonalnie, sukces operacji kijowskiej przyćmiewa pokój ryski i przyjęte przez Polskę stanowisko, oceniane najczęściej jako „zdrada Ukrainy”. „Operacja kijowska” ma też wielu krytyków, a czasem też „krytykantów” w Polsce. To wszystko powoduje, że wielki czyn polsko-ukraińskiego oręża, przez lata wymazywany z kart, musi dopiero przebić się do świadomości.

Kwatera polskich żołnierzy poległych w walkach o Kijów w 1920 r. Foto: P. Bobołowicz

W Kijowie trwałym śladem „Operacji kijowskiej” jest kwatera poległych 114 polskich żołnierzy na cmentarzu Bajkowa. Pomnik poświęcony poległym został odsłonięty 3 maja 1935 roku. Wręcz nieprawdopodobnym wydaje się fakt, że kwatera powstała w 1935 roku – za sowieckich rządów i w czasie represji. Nie ulega jednak wątpliwości, że sowieckie władze ten fakt usankcjonowały. Wkrótce jednak kwatera została zniszczona. Pamięć o pochowanych tam żołnierzach przywróciło dopiero w latach 90. ubiegłego wieku Stowarzyszenie „Zgoda”, skupiające naszych rodaków mieszkających w Kijowie. Dzięki determinacji prezes stowarzyszenia śp. Wiktorii Radik odnaleziono miejsce, gdzie była kwatera, odkopano resztki monumentu i ostatecznie odnowiono pomnik. Teren kwatery do dzisiaj wyznaczają zachowane z 1935 roku cementowe słupy. Pomnik ma jedynie charakter symboliczny – przez lata na terenie kwatery tworzono kolejne groby, oczywiście nie organizując żadnych ekshumacji.

 

Wspólna defilada w Kijowie 9 maja?

Co roku w rocznicę wyparcia z Kijowa bolszewików, a także przy okazji innych świąt państwowych i religijnych w tym miejscu spotyka się polska społeczność ukraińskiej stolicy, a także przedstawiciele naszej ambasady. Zmawiana jest modlitwa, składane są kwiaty.
13 czerwca br. w uroczystościach obok ambasadora RP na Ukrainie Jana Piekło wziął udział także wiceminister obrony narodowej RP Michał Dworczyk. Wiązankę biało-czerwonych kwiatów na mogile polskich żołnierzy złożył również Wołodymyr Wjatrowycz, prezes Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej. Ten gest może świadczyć, że pamięć o wspólnej walce przeciwko Sowietom powraca do świadomości naszych narodów i nabiera bardzo współczesnego kontekstu. Prezes ukraińskiego IPN stwierdził również, że nie ma wątpliwości, że 9 maja należy wspominać wspólne zwycięstwo z 1920 roku i że właśnie tego dnia na ulicach Kijowa powinna odbywać się ukraińsko-polska parada wojskowa.
Polscy żołnierze razem z kolegami z Litewsko-Polsko-Ukraińskiej Brygady (LITPOLUKRBRIG) defilowali Chreszczatykiem 24 sierpnia 2016 roku w Dniu Niepodległości Ukrainy. Paradę odbierał prezydent Petro Poroszenko w towarzystwie szefa tylko jednego innego państwa: był nim prezydent RP Andrzej Duda. Deklaracja strony ukraińskiej świadczy o tym, że wspólna defilada mogłaby się odbyć 9 maja – może już nawet przyszłego roku. Z całą pewnością już teraz trzeba zacząć planować godne, wspólne uroczystości upamiętniające „Operacje kijowską” w setną rocznicę wydarzeń w 2020 roku.

 

Z Kijowa

Paweł Bobołowicz

Ambasador Jan Piekło: Atak na konsulat w Łucku wpisuje się w ciąg wydarzeń. Wczorajsze jest najbardziej niebezpieczne

Państwo ukraińskie ma kłopoty z piątą kolumną. Istnieje „trzecia siła”, która stara się zniszczyć stosunki polsko-ukraińskie i udowodnić światu, że Ukraina jest krajem, który sobie nie radzi.

Ambasador Jan Piekło połączył wczorajsze wydarzenia z szeregiem wcześniejszych ataków na polskie akcenty na Ukrainie oraz z morderstwem deputowanego do Dumy Rosyjskiej Denisa Woronienkowa.

Wpisuje się to w cały szereg wydarzeń, m.in. ostatnich ataków na cmentarze oraz polskie placówki. Parę dni temu został zamordowany deputowany Dumy Rosyjskiej, co może wskazywać na to, że działa tam trzecia siła, które próbuje zniszczyć stosunki polsko-ukraińskie. Nie ma bezpośrednich dowodów na to, ale ta trzecia siła stara się udowodnić światu, że Ukraina jest krajem, który sobie nie radzi.

Zapytany o znaczenie tego ataku dla relacji polsko-ukraińskich, odpowiedział: – Nie jest dobrze, poprzednie wydarzenia nie miały aż takiego znaczenia, jak to wczorajsze.

Jan Piekło podkreślił jednak, że otrzymał deklaracje wsparcia oraz pomocy w śledztwie przez rząd ukraiński.

Odbyła się rozmowa dwóch prezydentów. W trakcie tej rozmowy padła propozycja, aby Polska włączyła swoich ekspertów oraz śledczych do zbadania ostatniego wydarzenia.

Jan Piekło mówił o kłopotach państwa ukraińskiego z tzw.  piątą kolumną, czyli obcą ingerencją w funkcjonowanie kraju.

– Nie tylko Ukraina sobie nie radzi. Świat stanął wobec zupełnie nowych wyzwań. Ukraina stara się sobie radzić, odpierając m.in. agresje wspieranych przez Rosjan separatystów.

Na zakończenie ambasador przedstawił relację od polskiego konsula, dotyczącą pracowników zaatakowanej placówki:

Oni powoli odzyskują spokój. Nie jest to sytuacja do pozazdroszczenia – rozmawiałem z panią konsul, która przypadkowi zawdzięcza to, że żyje. Był to pocisk pancerny, na terenie konsulatu były wtedy cztery osoby, to szczęście, że nikt nie zginął.

jn