Sprawa poprzedniego przetargu na śmigłowce caracal jest nieaktualna, Francuzi nie chcieli spełnić polskich warunków

Przetarg, w którym poprzedni rząd wybrał śmigłowce H225M Caracal, jest już nieaktualny; w tej chwili ogłoszono nowe postępowanie, które jest prowadzone na nowych warunkach – mówiła we wtorek premier.

Na dzisiejszej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu premier została zapytana, czy będzie rozmawiała z szefem MON Antonim Macierewiczem „o przetargu na śmigłowce caracal”.

Beata Szydło odpowiedziała, że przetarg nie został sfinalizowany i jest już nieaktualny. Nie podpisano umowy, ponieważ firma francuska nie chciała spełnić warunków offsetowych, które były korzystne dla polskiej gospodarki.Ogłoszono nowy przetarg na śmigłowce i jest on od początku prowadzony na nowych zasadach.

[related id=”15235″]

Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska MON rozpisało wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. do ostatecznego etapu rozmów wskazano ofertę grupy Airbus Heicopters ze śmigłowcem H225M Caracal. Wartość kontraktu miała wynieść, łącznie z podatkami, 13,4 mld zł. Przeciw wyborowi protestowały opozycyjne wówczas PiS i związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku, które również startowały w przetargu. We wrześniu 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej. Na początku października ub. r. Ministerstwo Rozwoju uznało ofertę offsetową francuskiej firmy za niezadowalającą, a dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe.

Obecnie w MON trwa nowe postępowanie, które ma wskazać śmigłowce dla wojsk specjalnych i do zadań morskich. W poniedziałek Inspektorat Uzbrojenia MON poinformował, że ocenił wstępne oferty w postępowaniu na osiem śmigłowców dla sił specjalnych i rozpoczyna negocjacje z wykonawcami, którzy złożyli dokumenty.

Pod koniec marca wstępne oferty złożyły trzy podmioty: konsorcjum PZL Mielec i Sikorsky Aircraft Corporations (należące do amerykańskiego koncernu Lockheed Martin), WSK „PZL-Świdnik” (należące do włoskiej grupy Leonardo) oraz konsorcjum Airbus Helicopters i Heli Invest.

PAP/JN

Antoni Macierewicz rozmawiał z sekretarzem obrony USA Mattisem. Minister został zaproszony na spotkanie w Waszyngtonie

Głównymi tematami rozmowy telefonicznej pomiędzy politykami było zagrożenie dla flanki wschodniej NATO, stacjonowanie wojsk USA w Polsce, a także zagrożenie terroryzmem i działania Korei Północnej.

Jak poinformowało MON, gen. Mattis zadzwonił do min. Macierewicza. Podczas trwającej 30 minut rozmowy omówiono sytuację w dziedzinie bezpieczeństwa w regionie, ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla flanki wschodniej – Polski, państw bałtyckich i Rumunii – oraz kwestie dotyczące stacjonowania wojsk USA w Polsce.

Sekretarz obrony potwierdził poparcie dla niepodległości i integralności Ukrainy.

[related id=”14199″]

Poruszono też zagadnienia dotyczące zagrożenia terrorystycznego oraz działań podejmowanych przez Koreę Północną.

Jak głosi komunikat MON, gen. Mattis podkreślił znakomity poziom współpracy USA z Polską i wyraził zadowolenie z wydatkowania przez Polskę 2 proc. PKB na obronność. W tym kontekście poruszono kwestię nabycia przez Polskę systemu Patriot.

Ministrowie omówili też rotacje wojsk USA po 2018 r. oraz przeniesienie dowództwa dywizyjnego z Niemiec do Polski. Gen. Mattis zapowiedział wsparcie dla Wielonarodowego Dowództwa Północ-Wschód w Elblągu.

Sekretarz obrony zaprosił Antoniego Macierewicza na spotkanie w Waszyngtonie.

PAP/JN

Celem jest to, żeby to własna armia, własny wysiłek narodu były gwarantem jego bezpieczeństwa i całości Rzeczypospolitej

Bezpieczeństwo Polski, zmiany w polskim wojsku, ustalenia podkomisji smoleńskiej, dymisja jej przewodniczącego – to niektóre z tematów wywiadu ministra Antoniego Macierewicza dla „Kuriera Wnet”.

Krzysztof Skowroński

(…) Z jakiego środowiska nie spodziewał się Pan oporu, a on nastąpił? Czy coś Pana zaskoczyło, czy ktoś usiłuje powstrzymać ministra Macierewicza w jego koncepcji dotyczącej obrony Polski?

Ogólnie rzecz biorąc, nic mnie specjalnie nie zaskoczyło, a generalnego ataku spodziewałem się nawet wcześniej, zaraz po zakończeniu szczytu NATO.

A czy czuje Pan poparcie ze strony wojska, czy też w samym wojsku napotyka Pan na opór?

W wojsku spotkałem się z bardzo dobrym przyjęciem, z nadzieją i chęcią współdziałania. Począwszy od pierwszej decyzji, która przywróciła możliwość pełnienia służby przez najbardziej doświadczone zespoły szeregowych. Do tej pory obowiązywała zasada, że szeregowi nie mogą służyć dłużej niż dwanaście lat, bo inaczej nabywaliby uprawnienia emerytalne. Wyrzucano ich z wojska właśnie w tym momencie, kiedy z jednej strony, dzięki doświadczeniu, byli najbardziej przydatni, a z drugiej – mieli już koło trzydziestu pięciu lat, a w tym wieku rozpoczynanie kariery poza wojskiem było już dość utrudnione. Tak więc było to nieroztropne w wymiarze wojskowym i socjalnym.

A zatem, począwszy od tej zmiany, poprzez zdjęcie limitów awansowych, realizację zakupów modernizacyjnych po raz pierwszy od lat w pełnym wymiarze finansowym, po powołanie wojsk obrony terytorialnej – żadna z tych spraw w samym wojsku nigdy nie była kwestionowana. Kwestionowali je ludzie, którzy z wojska odeszli zwykle po długoletniej karierze w Ludowym Wojsku Polskim, i oczywiście kwestionowała je propaganda ludzi związanych z WSI i PO.

Na przykład jest takie środowisko, które uważa, że główne siły polskie powinny być skupione w okolicach Odry i bronić przede wszystkim tamtych terenów.

Z jakich powodów, nawet nie chcę spekulować, cała Polska na wschód od Wisły ma być wystawiona na atak rosyjski, a bronić mamy głównie przedpola Berlina? Była więc kwestionowana sprawa przeniesienia części sił pancernych na wschód od Wisły, podobnie kwestionowano powołanie wojsk obrony terytorialnej, co uzasadniono argumentem, że to może się nie podobać politycznie Federacji Rosyjskiej. Mamy dokładne rozeznanie tych środowisk, ich związków, a nawet działań poszczególnych osób. (…)

(…) Ludzie zadają sobie pytanie, dlaczego doktor Berczyński musiał odejść?

Pan doktor Berczyński, jak wiadomo, złożył dymisję, zakończył pewien etap działań. Po wyjeździe do USA na wakacje napisał do mnie, że dymisję z funkcji przewodniczącego składa ze względów osobistych. Musi pozostać dłużej w Stanach Zjednoczonych i choć pozostaje nadal członkiem komisji, nie może kontynuować funkcji przewodniczącego, czyli pełnić funkcji administracyjnych, które wymagają przebywania stale w Polsce.

Jego funkcje przejął dr. Nowaczyk. Dla mnie pełne wyjaśnienie tragedii smoleńskiej jest jednym z niesłychanie ważnych zadań i ważnych wyzwań, i wpisuje się w całą problematykę bezpieczeństwa Polski.

To jest obowiązek państwa, obowiązek każdego polskiego obywatela, na pewno armii. Pan doktor Berczyński jako przewodniczący przez ubiegły rok, osiągnął znaczny sukces. To wie każdy, kto miał możliwość zapoznać się z tym dorobkiem, z tymi dziesiątkami badań, analiz, eksperymentów podjętych i przeprowadzonych skutecznie pod kierownictwem pana doktora Berczyńskiego. Te badania pokazały, że nie tylko nawigatorzy na miejscu, w Smoleńsku, są odpowiedzialni za fałszywe naprowadzanie polskiego statku powietrznego i wprowadzanie w błąd; ktoś przecież tym kierował.

Odpowiedzialność generała Benediktowa, który w Centrum Logika w Moskwie kierował tymi działaniami, musi być wzięta pod uwagę. Naprowadzanie bowiem zaczęło się nie w momencie wejścia na ścieżkę schodzenia, ale wcześniej, co dotychczas nie było w ogóle brane pod uwagę. Inaczej naprowadzano Iła-76 i Jaka 40, a zupełnie inaczej, właśnie według fałszywych parametrów i złych komend, naprowadzono polski samolot z Prezydentem na pokładzie. A wszystko to działo się w odstępie kilkunastu minut. Nie ma więc wątpliwości – warunki były porównywalne. Wszystko było podobne, tylko stosunek do Tu-154 i jego pasażerów był inny.

I to jest pierwszy, olbrzymi sukces pana doktora Berczyńskiego i całego zespołu, całej komisji. Drugi to oczywiście badania zrealizowane w Wojskowej Akademii Technicznej, udowadniające bezdyskusyjnie, że samolot, który traci sześć metrów skrzydła – liczącego dziewiętnaście metrów – nie może na skutek tego odwrócić się do góry nogami, bo siły aerodynamiczne nie są do tego wystarczające. To zostało zbadane w tunelu aerodynamicznym, te badania zostały opublikowane, stoją za nimi naukowcy o ogólnopolskiej renomie.

W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono z kolei badania, z jaką siłą musiały lecieć drzwi wyrwane z samolotu, jeżeli wbiły się na blisko półtora metra w ziemię. Została porównana siła i prędkość wymagane do tego, żeby one się wbiły w ziemię, do prędkości spadającego samolotu. Okazało się – a to są dane znowu bezdyskusyjne, bo zbadane przez najlepszy w tej dziedzinie instytut naukowy w Stanach Zjednoczonych – że prędkość drzwi była dziesięciokrotnie większa niż samolotu. Skądś ta dziesięciokrotnie większa prędkość musiała się wziąć!

Chcę też przywołać gigantyczną pracę komisji polegającą na odtworzeniu całego samolotu z puzzli zdjęć jego rozbitych fragmentów. To, co nigdy nie zostało zrobione fizycznie, zostało zrobione w oparciu o zdjęcia i pokazane na filmie jako rekonstrukcja, pozwalająca stwierdzić, gdzie są największe ubytki, gdzie mogła ewentualnie nastąpić eksplozja.

No i wreszcie same badania dotyczące eksplozji – wiele prób poligonowych, które wskazują, że jeżeli w ogóle do tego mogło dojść, to mieliśmy do czynienia z ładunkiem termobarycznym. To wszystko jest dorobek realizowany pod patronatem doktora Berczyńskiego. On ma prawo do chwili odpoczynku na rozwiązanie spraw osobistych. (…)

Cały tekst wywiadu Krzysztofa Skowrońskiego z ministrem Antonim Macierewiczem, pt. „To my mamy być gwarantami własnego bezpieczeństwa” można przeczytać na ss. 1, 4 i 5 majowego „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z ministrem Antonim Macierewiczem na ss. 1, 4 i 5 majowego „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Andrzejewski: Prezydent ma prawo i obowiązek mieszania się do spraw podporządkowanego mu ministra obrony narodowej

O domniemanym konflikcie prezydenta Andrzeja Dudy z szefem MON Antoni Macierewiczem mówił Piotr Andrzejewski w Popołudniu Wnet: – To nie spór. Problemem jest interpretacja systemu podziału władzy.

W kontekście spekulacji mediów dotyczących konfliktu pomiędzy prezydentem a ministrem obrony narodowej wypowiedział się członek Trybunału Stanu  Piotr Andrzejewski. Przypominamy, iż chodzi o sprawę korespondencji Andrzeja Dudy do Antoniego Macierewicza, która jest uważana za dowód na możliwy konflikt na linii prezydent – szef MON.

Zdaniem Andrzejewskiego wymiana informacji między dwoma politykami wynika z prerogatyw prezydenta: – To nie jest spór. Problemem jest interpretacja obowiązującego podziału władz w konstytucji. […] Prezydent ma prawo i obowiązek mieszania się do do spraw podporządkowanego mu Ministra Obrony Narodowej. Szef MON ma podwójne podporządkowanie: zwierzchnikowi Sił Zbrojnych, czyli Prezydentowi […], i z drugiej strony Radzie Ministrów. Zgodnie z tym, szef MON powinien być w stałym kontakcie z Prezydentem – powiedział.

Ponadto członek Trybunału Stanu zaopiniował próbę przeforsowania wniosków posłów Platformy Obywatelskiej, które dotyczyły przeprowadzenia nadzwyczajnej kontroli w MON przez sejmową Komisję Obrony Narodowej. Wnioski nazwał „fantazją przedstawicieli obozu destrukcji prawa, która [na co dzień – red.] mieni się opozycją”.

Piotr Andrzejewski w Popołudniu Wnet mówił również na temat reformy Krajowej Rady Sądowniczej oraz projektu, mającego zakończyć sprawę afery reprywatyzacyjnej w Warszawie.

K.T.

Premier Beata Szydło zdementowała spekulacje medialne o dymisji ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza

Nie rozważam dymisji szefa MON Antoniego Macierewicza – oświadczyła na piątkowej konferencji prasowej premier Beata Szydło. Jak dodała, nie ma w tej chwili dyskusji o zmianach w jej rządzie.

Spekulacje medialne dotyczące możliwej dymisji szefa MON pojawiły się po tym, partyjna komisja PiS, „całkowicie negatywnie” oceniła postawę b. rzecznika resortu Bartłomieja Misiewicza. Po obradach komisji Misiewicz poinformował, że postanowił wystąpić z Prawa i Sprawiedliwości.

W czwartek MON poinformowało, że Antoni Macierewicz przyjął dymisję dr. Wacława Berczyńskiego, który kierował podkomisją ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. Pełniącym obowiązki przewodniczącego komisji będzie dr Kazimierz Nowaczyk.

[related id=”14196″]

Beata Szydło pytana w piątek przez dziennikarzy, czy rozważa zmiany na stanowisku ministra obrony narodowej, zapewniła, że nie rozważa dymisji Macierewicza. Dopytywana, czy jest w pełni zadowolona z pracy Macierewicza, premier odpowiedziała:

– Kiedyś tutaj, na konferencji prasowej powiedziałam państwu, że o jakichkolwiek zmianach w rządzie czy rekonstrukcjach rządu nie opowiada się, tylko po prostu się je przeprowadza i myślę, że to jest najlepsza odpowiedź (…), jakiej mogę udzielić – dodała premier.

PO przedstawiła w piątek drugi już wniosek o wotum nieufności dla Macierewicza. Niewykluczone, że jeszcze tego dnia wniosek zostanie złożony u marszałka Sejmu.

Odnosząc się do tych informacji, Beata Szydło przypomniała, że niedawno PO składała wniosek o wotum nieufności dla całego rządu. – Widać, że Platforma Obywatelska nie ma lepszego pomysłu na siebie, jak tylko składanie wniosków o wotum nieufności – oceniła. Zaznaczyła jednocześnie, że składanie takich wniosków jest prawem opozycji.

Beata Szydło, pytana w piątek, czy Berczyński sam zrezygnował, czy też była to decyzja ministra obrony, powiedziała: – To są decyzje, które podejmuje minister obrony narodowej, ponieważ podkomisja działa pod egidą MON. Kwestie dotyczące działania komisji są kwestiami, które nadzoruje Ministerstwo Obrony Narodowej. Tak jak wczoraj słyszeliśmy i widzieliśmy, pan doktor podał się do dymisji – podkreśliła szefowa rządu.

Beata Szydło była też pytana, czy będzie chciała zbadać kwestie ewentualnego lobbingu Berczyńskiego ws. caracali. W wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” Berczyński powiedział, że to on „wykończył” caracale. Złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa zapowiedziała w związku z tą wypowiedzią PO.

Negocjacje ws. offsetu prowadziło Ministerstwo Rozwoju, prowadził ówczesny wiceminister rozwoju pan Radosław Domagalski i kilkakrotnie publicznie na konferencjach prasowych i pan minister, i ja wypowiadaliśmy się na ten temat i uzasadnialiśmy, dlaczego te negocjacje nie zostały zakończone powodzeniem – podkreśliła szefowa rządu.

[related id=”14280″]

Nasz partner nie zgodził się na przyjęcie warunków offsetowych, które postawiła Polska. To było dla nas bezdyskusyjne, że kontrakt może być zawarty wówczas kiedy będzie zachowany interes polskiego państwa. Ponieważ w negocjacjach, które trwały bardzo długo i były bardzo szczegółowe, strona francuska nie chciała przyjąć warunków, które były postawione przez polską stronę, do podpisania umowy nie doszło – powiedziała premier Szydło.

W przetargu na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska MON w 2015 r. wstępnie wybrało ofertę europejskiej grupy Airbus Helicopters z maszyną H225M Caracal. Zaprotestowały będące wówczas w opozycji PiS oraz związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku.

Antoni Macierewicz po objęciu funkcji szefa MON podjął decyzję o przeglądzie postępowań dotyczących zakupów, w tym na śmigłowce. Na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju, które negocjowało offset, uznało dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe. Według rządu, oferta nie odpowiadała interesom ekonomicznym i bezpieczeństwa Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej.

PAP/JN

MON: dymisja dr. Wacława Berczyńskiego została przyjęta, dr Kazimierz Nowaczyk będzie p.o. szefa podkomisji smoleńskiej

Portal wPolityce.pl poinformował we czwartek, że Wacław Berczyński podał się do dymisji z funkcji przewodniczącego podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej.

Wacław Berczyński przesłał do MON pismo, w którym złożył rezygnację z funkcji przewodniczącego podkomisji utworzonej przy MON ds. ponownego wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej – poinformował w czwartek portal wPolityce.pl.

Ministerstwo potwierdziło informację portalu wPolityce.pl o rezygnacji Berczyńskiego. „20 kwietnia 2017 r. dr Wacław Berczyński złożył rezygnację z pełnienia funkcji Przewodniczącego Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego. Minister Obrony Narodowej dymisję dr. Berczyńskiego przyjął. Pełniącym obowiązki Przewodniczącego Komisji będzie dr inż. Kazimierz Nowaczyk” – podało MON w komunikacie.

Dr Berczyński miał w czwartek wyłączony telefon. W piśmie do szefa MON napisał, że z powodów osobistych nie może przyjechać do Polski i prosi o zwolnienie z obowiązków przewodniczącego. Podziękował też za możliwość pracy nad wyjaśnianiem katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.

Berczyński od lutego 2016 r. kierował podkomisją do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. Wcześniej współpracował z parlamentarnym zespołem ds. katastrofy smoleńskiej, którym kierował ówczesny poseł PiS, a obecnie minister obrony Antoni Macierewicz. Współpracownikiem zespołu parlamentarnego był także dr Nowaczyk.[related id=”12200″]

W opublikowanym w piątek wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” Berczyński, który jest przewodniczącym rady nadzorczej remontujących śmigłowce Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1, stwierdził: „to ja wykończyłem caracale. Znam się na tym, znam się na śmigłowcach, znam się na lotnictwie”. Według przytoczonej przez „DGP” relacji Berczyńskiego, minister Antoni Macierewicz powiedział mu: „Bądź moim pełnomocnikiem w sprawie śmigłowców”. Miano mu też zaproponować pracę w WZL-1.

Wypowiedź Berczyńskiego dla „DGP” Platforma Obywatelska uznała za przyznanie się do działań nielegalnych i do tego, że powodem decyzji nie były – podawane oficjalnie jako przyczyna rezygnacji – kwestie offsetowe. W ocenie kierownictwa PO, sprawą powinna z urzędu zająć się prokuratura lub komisja śledcza.

MON oświadczyło wówczas, że powodem rezygnacji z podpisania kontraktu na śmigłowce Caracal było niewypełnienie zobowiązań offsetowych.

Źródło: PAP

lk

Jadwiga Chmielowska: Konflikt między prezydentem a szefem MON może być wynikiem działań rosyjskich służb

Cała sprawa Misiewicza jest sztucznie rozdmuchana, a fakt, że korespondencja między kancelarią prezydenta a MON jest ujawniania, może świadczyć o działalności agentów WSI, którzy czują się zagrożeni.

Zdaniem Jadwigi Chmielowskiej sprawa ujawniania dokumentacji strategicznej wskazuje na intensywne działania obcych wywiadów i agentów służb wywodzących się jeszcze z PRL-u. – Jeśli korespondencja między MON a BBN pojawia się w Internecie, to mam zastrzeżenia co do pracowników, zarówno kancelarii, jak i ministerstwa. W tej sprawie powinno pojawić się śledztwo. Bo w sytuacji otwartego konfliktu na Ukrainie przecieki korespondencji dowodzą, że nie możemy czuć się bezpieczni.

– Cała sprawa w sporze między Prezydentem i Ministrem Obrony wygląda na grę rosyjskich służb, a zdajmy sobie sprawę, że wojna hybrydowa w Europie trwa – zaznaczyła redaktor naczelna „Śląskiego Kuriera Wnet”.

Gość Południa Wnet odniosła się również do wczorajszych wydarzeń na Dworcu Centralnym w Warszawie: – Zaskakujące jest to, że takie manifestacje się odbyły, zwłaszcza, że przesłuchanie w prokuraturze dotyczyło sprawy podpisania współpracy służb polskich z Rosjanami. Przecież SKW nie może podpisywać umowy z GRU, to mi pachnie jakimiś zakulisowymi działaniami byłych oficerów WSI, którzy współpracowali z rosyjskimi służbami. Nie mam pojęcia, dlaczego Donald Tusk się na to zgodził. Politycy powinni ponosić odpowiedzialność za podejmowanie działania.

– Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, nie wierzę, aby Tusk miał większe szanse na odzyskanie poparcia w Polsce, aczkolwiek zachowanie elit i decyzje podejmowane przez rząd będą miały olbrzymie znaczenie dla przyszłego zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości – podkreśliła Jadwiga Chmielowska.

Redaktor naczelna „Śląskiego Kuriera Wnet” odniosła się do sprawy byłego rzecznika MON. – Sprawa Misiewicza pachnie rozróbą przygotowywaną przez byłe Wojskowe Służby Informacyjne, ponieważ zostanie ujawniony zbiór zastrzeżony i  oficerowie WSI czują się zagrożeni. Czekamy na ujawnienie aneksu do raportu po likwidacji WSI i stąd pojawiają się propozycje odwracania uwagi i kompromitowania MON. Bo sprawa Misiewicza jest sztuczna.

Z redaktor Jadwigą Chmielowską rozmawialiśmy również o zatrzymaniu Adama Słomki w areszcie w Mysłowicach. – Dlatego, że nie chciał zdjąć czapki maciejówki, w której chodzi na wszystkie uroczystości, w sądzie trafił do aresztu, gdzie spędził święta. Adam Słomka czuje się dobrze i wiemy, że opuści areszt w najbliższy piątek. To jest zemsta sądowa za walkę z pomnikami wdzięczności okupacyjnej Armii Czerwonej.

ŁAJ

Spór o Misiewicza: Bezrefleksyjna obrona byłego rzecznika MON może doprowadzić do wywrócenia okrętu dobrej zmiany

W Poranku Wnet Michał Karnowski odniósł się do zarzutów formułowanych przez redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” o rozbijanie rządu PiS przez tygodnik „wSieci” opisujący sprawę byłego rzecznika MON.

Dziennikarz tygodnika „wSieci” i portalu wPolityce podkreślał, że nie chce kontynuować tematu polemiki między obydwoma środowiskami dziennikarskimi o postać Bartłomieja Misiewicza. Michał Karnowski stwierdził, że jako dziennikarz po prostu wykonuje swoją pracę, abstrahując od zagadnień politycznych.

Nie wiem, czy jest sens, aby kontynuować temat zarzutów ze strony redaktora Tomasza Sakiewicza. Nie do końca rozumiem, o co chodzi z tym wbijaniem klina między prezesa PiS a szefa MON. W tej polemice chodzi o jakieś przeniesienie celu ataku. Jeśli pisanie o sprawie Misiewicza jest wbijaniem klina między Jarosława Kaczyńskiego a Antoniego Macierewicza, to ten klin wbił właśnie sam prezes Kaczyński – podkreślił gość Poranka Wnet.

O działaniach tygodnia „wSieci” wpisujących się w scenariusz obcych służb pisał na swoim profilu facebookowym redaktor naczelny „Gazety Polskiej”, Tomasz Sakiewicz: – Staraliśmy się nie włączać w tę bijatykę, nie chcieliśmy jednak pozwolić na niszczenie ludzi zaangażowanych w smoleńskie śledztwo. PiS podlega krytyce tak samo, jak wszystkie partie, i nierzadko wytykamy mu błędy. Nie robimy tego jednak pod dyktando niemieckich i prorosyjskich mediów. Ze względu na sprawę smoleńską bardzo ostro przeciwstawialiśmy się atakom na Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza. Szatański plan służb polega na przeciwstawieniu jednego drugiemu. Wtedy śledztwo ugrzęźnie na wieki w atmosferze kompromitacji. Dzisiaj wykonawcą tego planu są bracia Karnowscy. Długo tego nie pisałem i nie chciałem podejmować, licząc po prostu na nawrócenie. Pamiętacie Państwo rolę „Wiadomości” po 10 kwietnia 2010 r.? Kto nimi kierował? Gdzie wtedy były wątpliwości co do śledztwa? My je zgłaszaliśmy od początku. Po tym, co się stało, straciłem wiarę w nawrócenie tych ludzi – napisał Tomasz Sakiewicz.

[related id=12312]

Odnosząc się do publikacji dziennikarzy „Gazety Polskiej”, Michał Karnowski wskazał na motywację polityczną. – Nie wiem, czy nie chodzi o to, żeby wprowadzić okręt dobrej zmiany na jakieś skały takim radykalizmem. Publicyści „Gazety Polskiej” dość otwarcie mówią o sukcesji po Jarosławie Kaczyńskim. (…) Wydaje mi się, że w ten konflikt weszła jakaś polityka, której nie rozumiem. Jako dziennikarz nie mogłem nie pisać o decyzji Jarosława Kaczyńskiego, który nie wytrzymał kontrowersji wokół pana Misiewicza i powołał specjalną komisję do zbadania tej sprawy. Mamy prawo pisać o wszystkim.

Zdaniem gościa Poranka Wnet, pamiętając o wielkich zasługach Antoniego Macierewicza w MON, jest kilka wątpliwości, które media muszą podnieść. – Jest klika pytań do Ministerstwa Obrony Narodowej – o pewne tempo zadań i dotrzymywania celów, które zapowiedziało się publicznie. Jeśli chodzi o Bartłomieja Misiewicza, to sam go broniłem, w momencie kiedy problemem było to, czy może być rzecznikiem, ale wydaje się, że ktoś zgubił właściwą miarę rzeczy w całej sprawie, którą przywrócił Jarosław Kaczyński.

– Nastąpiło pewne zapętlenie, utracono zdolność na spojrzenie na całą sprawę z boku. Uznano, że ona jest jakimś papierkiem lakmusowym, pokazującym siłę polityczną Antoniego Macierewicza. (…) W sprawie Misiewicza pewna miara została przekroczona, nie mogę bronić bardzo wysokiej pensji pana Misiewicza – podkreślił Michał Karnowski.

Dziennikarz tygodnika „wSieci” zaznaczył, że pewne perturbacje z działaniach ministerstwa obrony mogą wynikać ze zbyt dużego zakresu obowiązków, które przyjął na siebie Antoni Macierewicz. – W MON jest dużo skumulowanych problemów. To widać po tym, że Polacy najczęściej mówią właśnie o tym, co dzieje się wokół ministerstwa obrony. Nie wiem. czy nie za dużo spraw zostało podjętych przez jedną osobą. Bo kiedy uświadomiliśmy sobie. jak wielki jest zakres odpowiedzialności Antoniego Macierewicza – od pilnowania prac komisji ds. śledztwa smoleńskiego przez udział w bardzo wielu uroczystościach, po wielki program przebudowy armii – to pojawia się pytanie o taki poziom zmęczenia, po którym człowiek przestaje sprawnie funkcjonować.

Krzysztof Skowroński rozmawiał z Michałem Karnowskim o przesłuchaniu przewodniczącego Rady Europy przez warszawską prokuraturę. – Spodziewam się kłamstw w żywe oczy. Donald Tusk jest politykiem całkowicie postmodernistycznym, który jest w stanie zrobić wszystko. Były premier zaprezentuje całkowicie nieprawdziwą opowieść o tym, co robiły ówczesne władze przed i po katastrofie smoleńskiej. Opowie o rządzie, który w ogóle nie szukał porozumienia z Rosją.

ŁAJ

Bartłomiej Misiewicz po przesłuchaniu na Nowogrodzkiej rezygnuje z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości

Zdaniem Beaty Mazurek, rzecznik PiS, rezygnacja Misiewicza definitywnie kończy jego sprawę. Do zbadania sprawy byłego rzecznika MON Jarosław Kaczyński powołał specjalną partyjną komisję.

Komisja całkowicie negatywnie oceniła postawę Bartłomieja Misiewicza. PiS stwierdza, że nie ma on kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa i innych sferach życia publicznego – powiedział Joachim Brudziński (PiS).

Brudziński zaznaczył, że oświadczenie komisji zostało zaakceptowane i podpisane przez prezesa PiS Jarosław Kaczyńskiego. Bartłomiej Misiewicz po wysłuchaniu negatywnej oceny ze strony komisji złożył rezygnację z członkostwa w PiS

W składzie komisji znaleźli się: Mariusz Kamiński, Joachim Brudziński oraz Marek Suski. Przed komisją stawił się również szef MON Antoni Macierewicz.

Bezpośrednim impulsem do powołania komisji  były doniesienia prasowe, że Bartłomiej Misiewicz – były rzecznik MON i były szef gabinetu ministra obrony Antoniego Macierewicza – został zatrudniony w państwowej spółce Polska Grupa Zbrojeniowa, gdzie miałby zarabiać 50 tys. zł miesięcznie.

Rzecznik PGZ Łukasz Prus stwierdził, że nie jest prawdą, iż miesięczne wynagrodzenie Misiewicza wynosi 50 tys. zł. Według niego, wynagrodzenie żadnego z pełnomocników zarządu spółki nie sięga tej kwoty.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński w środę podjął decyzje ws. zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza w prawach członka PiS i o powołaniu komisji ds. zbadania stawianych mu zarzutów. W skład komisji weszło trzech polityków PiS: Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński i Marek Suski.

[related id=”11205″]

Zapowiadając w środę zwieszenie Bartłomieja Misiewicza w prawach członka PiS i powołanie komisji, Jarosław Kaczyński zaznaczył, że ma ona zbadać „całość tej sprawy, zarówno tego ostatniego wydarzenia, jak i tych poprzednich”. Szef PiS wyraził nadzieję, że komisja będzie działała szybko, chociaż – jak zastrzegł – zajmie to trochę czasu. „Wtedy wyjaśnimy wszystkie szczegóły tych wszystkich wydarzeń, które tak bulwersowały opinię publiczną w ciągu ostatnich miesięcy” – oświadczył Jarosław Kaczyński.

W środę po południu odbyło się spotkanie prezesa PiS z Antonim Macierewiczem. Spotkanie dotyczyło informacji przekazanych przez media ws. Misiewicza. – Odbyła się rozmowa, która dotyczyła Bartłomieja Misiewicza i informacji, o których pisały media. Jarosław Kaczyński wyraził swoje zdanie w tej sprawie – powiedziała Agencji Prasowej rzeczniczka PiS Beata Mazurek po zakończeniu spotkania.

Z kolei w środę wieczorem spółka PGZ poinformowała o rozwiązaniu umowy o pracę z Bartłomiejem Misiewiczem za porozumieniem stron, ze skutkiem natychmiastowym. Jak dodano, rozwiązanie umowy nastąpiło na wniosek Bartłomieja Misiewicza, któremu nie przysługuje odprawa.

Natomiast we wtorek prezydent Andrzej Duda spotkał się z premier Beatą Szydło oraz szefem MSZ Witoldem Waszczykowskim i szefem MON. Podczas spotkania – jak relacjonował w rozmowie z Agencją Prasową szef prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski – prezydent „w sposób stanowczy i jednoznaczny wyraził swoje krytyczne stanowisko w sprawie kariery Bartłomieja Misiewicza i jego nowej posady w Polskiej Grupie Zbrojeniowej”.

Jak zaznaczył Magierowski, prezydent „już wcześniej mówił publicznie o swoich wątpliwościach co do kompetencji Bartłomieja Misiewicza. Pan prezydent uznał, że skoro Bartłomiej Misiewicz nie jest już urzędnikiem MON, sprawą powinna zająć się partia” – dodał Magierowski.

Bartłomiej Misiewicz wygłosił oświadczenie przed rozpoczęciem obrad komisji:

– To jest oczywiste naruszenie dóbr osobistych i trzeba się zastanowić nad dalszymi konsekwencjami prawnymi tego – ale to jest przyszłość.

Stwierdził, że młody wiek jest dla mediów powodem do emigracji, nigdzie w Polsce nie można pracować, a na podstawie pisania nieprawdy można każdego zdyskredytować.

[related id=”12866″]

– Rozumiem, że część mediów w Polsce, zwłaszcza tych z kapitałem zagranicznym, ale także środowiska w Polsce, które walczą o odzyskanie władzy po ośmiu latach rządzenia i wspierają te media, bardzo by chciały, żeby za taką działalność jak pomoc przy badaniu, docieraniu do prawdy przy katastrofie smoleńskiej, jak odbicie z rąk ludzi, którzy współpracowali, imprezowali z funkcjonariuszami Federalnej Służby Bezpieczeństwa Władimira Putina Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, czy wreszcie młody wiek – jest powodem dla wszystkich państwa do emigracji i nigdzie w Polsce nie można pracować, a na podstawie pisania nieprawdy można każdego zdyskredytować – powiedział Bartłomiej Misiewicz.

– Bardzo się z tego cieszę, bo pokazujecie państwo wszystkim młodym ludziom, wszystkim moim rówieśnikom, co będziecie robili wtedy, kiedy będzie dochodziło do przemiany pokoleniowej. Gdzie mamy zdobyć to doświadczenie, gdzie mamy się nauczyć tego warsztatu, gdzie mamy potem korzystać z tego wszystkiego tak, aby skutecznie, słusznie i w pełni pracować dla Rzeczypospolitej Polskiej – dodał.

PAP/jn

Krajowa Izba Odwoławcza: MON postąpiło niezgodnie z prawem, negocjując zakup samolotów dla VIP-ów tylko z Boeingiem

Inspektorat Uzbrojenia MON naruszył przepisy. Umowa jest jednak ważna, bo na jej zawarcie KIO zgodziła się wcześniej, chociaż nie rozpatrzyła jeszcze sprawy – poinformowała Krajowa Izba Odwoławcza.

W piątek Inspektorat Uzbrojenia i Boeing podpisały w Warszawie umowę na dostawę trzech samolotów B737 (dwóch nowych i jednego używanego) do przewozu VIP-ów. Żeby mogło się to stać, dzień wcześniej KIO uchyliła zakaz zawarcia umowy. Obowiązywał on, bo przed Izbą toczyło się postępowanie z odwołania trzech firm, które pośredniczą na rynku lotniczym. Wydanie orzeczenia było wyznaczone na poniedziałek, tymczasem środki, które Ministerstwo Obrony Narodowej miało na zakup samolotów średniej wielkości do transportu najważniejszych osób w państwie, wygasały w piątek, bo pochodziły jeszcze z budżetu na 2016 r.

Ponieważ umowa została już zawarta, KIO nie mogła unieważnić postępowania. Izba orzekła jednak, że Inspektorat Uzbrojenia, stosując tryb zamówienia z wolnej ręki, postąpił niezgodnie z Prawem zamówień publicznych i naruszył uczciwą konkurencję.

[related id =”4074″]

KIO częściowo uwzględniła odwołania złożone przez The Jet Business International z Wielkiej Brytanii oraz Altenrhein Aviation AG ze Szwajcarii; firmy te nie ubiegały się w przeszłości o to zamówienie, co nie przeszkadza w złożeniu odwołania. Izba nie zgodziła się z argumentami Inspektoratu, że obaj wykonawcy naruszyli przepisy o ochronie konkurencji, działając w porozumieniu, ponieważ złożyli niemal jednobrzmiące odwołania.

Sam zamawiający mówił, że jeżeli wykonawcom udałoby się udaremnić zawarcie umowy w trybie z wolnej ręki, to żaden z wykonawców tego zamówienia nie otrzyma, z uwagi na przepadek środków – powiedziała przewodnicząca składu orzekającego, Agnieszka Trojanowska, wskazując, że żaden z dowodów złożonych przez MON nie przesądza, że celem było zakłócenie konkurencji.

Zgodnie z prawem, stosując tryb zamówienia z wolnej ręki, Inspektorat Uzbrojenia powinien wykazać, że dostawy mogą być świadczone tylko przez jednego wykonawcę z przyczyn technicznych o obiektywnym charakterze albo z przyczyn związanych z ochroną praw wyłącznych. Według KIO, Inspektorat żadnej z tych przesłanek nie wykazał. MON powoływało się na to, że tylko Boeing dysponuje wolnymi miejscami na linii produkcyjnej samolotów B737-800. KIO zauważyła jednak, że z żadnego dokumentu nie wynika, że wolnych miejsc na liniach produkcyjnych nie ma nikt inny, łącznie z innymi producentami. Dodatkowo, zdaniem KIO, Inspektorat Uzbrojenia w ogóle nie odniósł się do kwestii, czy istnieje rozsądne rozwiązanie alternatywne lub zastępcze.

Podstawą zastosowania trybu z wolnej ręki nie mogło być także, według KIO, zakończenie przez Inspektorat Uzbrojenia poprzedniego postępowania na średnie samoloty dla VIP-ów. Zostało ono unieważnione na początku marca, ponieważ obie złożone oferty – Boeinga i czeskiej firmy Glomex – były za drogie i zawierały błędy formalno-prawne. Inspektorat argumentował, że była to okoliczność niemożliwa do przewidzenia. „Zamawiający powinien był chociaż brać pod uwagę taką możliwość. Oferty podlegające odrzuceniu, jak można łatwo sprawdzić w sprawozdaniu Urzędu Zamówień Publicznych za 2015 r., stanowią ok. 20 proc. W związku z tym to nie jest okoliczność, która miałaby świadczyć o wyjątkowej sytuacji, w której znalazł się zamawiający, której nie udało się przewidzieć” – zwróciła uwagę Trojanowska.

Od wyroku można złożyć skargę do Sądu Okręgowego w Warszawie w terminie 7 dni od dnia doręczenia. Ani przedstawiciele Inspektoratu Uzbrojenia, ani Boeinga, który przystąpił do sprawy, nie chcieli przed otrzymaniem pisemnego uzasadnienia deklarować, czy będą się odwoływali.

Mamy taką sytuację, gdzie KIO mówi, że przy podpisaniu tej umowy doszło do bezprawia, natomiast według naszej wstępnej oceny na chwilę obecną nie ma możliwości odwrócenia skutków tej umowy. Są kwestie roszczeń odszkodowawczych – powiedział natomiast Przemysław Wierzbicki, który reprezentował The Jet Business International. Przedstawicieli pozostałych uczestników postępowania nie było w poniedziałek w KIO.

PAP/jn