Miriam Shaded: Europa powinna zakazać islamu jako ideologii nienawiści albo ściśle kontrolować jego wyznawców i imamów

Według prezes „Fundacji Estera” do Polski w sposób niekontrolowany napływają muzułmanie, korzystając z otwartych granic. Nie ma też różnych, lepszych i gorszych islamów – jest jeden.

Gościem południowej audycji Radia Wnet była Miriam Shaded, prezes „Fundacji Estera”, która opowiadała o swojej działalności , o relacjach Europy ze światem islamu oraz o sytuacji w Syrii.

„Fundacja Estera”  zajmuje się m.in.pomocą dla  Polek, które związały się  z muzułmanami. Jest ich co najmniej 300 tys.  Polskie obywatelki są często nieświadome, jak wygląda prawna i obyczajowa sytuacja kobiet w świecie islamu. Fundacja kieruje zgłaszające się osoby do właściwych instytucji, w których mogą uzyskać pomoc i sama udziela im pomocy w kwestiach prawnych, np. przy odzyskiwaniu dzieci.

Miriam Shaded mówiła też o  islamie  w Europie.  Jej zdaniem jest jeden islam –  nie ma różnych islamów, lepszego i gorszego. Różnice dotyczą jedynie stopnia opresyjności i mniej lub bardziej rygorystycznego stosowania wynikających z religii przepisów. W związku z tym  państwa europejskie powinny prowadzić bardzo stanowczą politykę wobec islamu i imigrantów islamskich – zakazać islamu jako ideologii propagującej nienawiść i odmawiającej podstawowych praw kobietom albo przynajmniej ściśle kontrolować jego wyznawców, w szczególności imamów. UE, która konsekwentnie walczy z mową nienawiści, ksenofobią i rasizmem pośród Europejczyków, powinna w ten samo sposób walczyć z propagandą islamu.

Według gościa Radia Wnet również w Polsce istnieje zagrożenie islamem i terroryzmem islamskim. Przez otwarte granice przenika wielu muzułmańskich imigrantów, którzy nie są w żaden sposób rejestrowani. Pobierają zasiłki w Niemczech, a mieszkają w Polsce.

Miriam Shaded mówiła też o  wojnie w Syrii i możliwych sposobach jej zakończenia.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.

JS

Armia rządu prezydenta Baszara al-Asada odbiła z rąk Państwa Islamskiego strategiczną miejscowość w prowincji Aleppo

Jak informują państwowe media syryjskie, po wielu tygodniach ciężkich walk wojskom rządowym udało się odebrać miejscowość Maskana z rąk dżihadystów. Operację Syryjczyków wspierali Rosjanie.

Zajęcie Maskany położonej po zachodniej stronie jeziora (zbiornika retencyjnego) Al-Asad wpisuje się w zakrojoną na szeroką skalę operację militarną, którą syryjskie siły rządowe rozpoczęły w połowie stycznia z pomocą Rosjan w celu pokonania IS w prowincji Aleppo.  [related id=”22695″]

„Siły rządowe i sprzymierzeni bojownicy posuwają się naprzód w prowincji Aleppo i tropią grupy organizacji terrorystycznej Daesz (Daesh – arabski akronim Państwa Islamskiego)” – powiedziało źródło wojskowe cytowane przez syryjskie media. „Przywracają bezpieczeństwo i stabilność w strategicznej miejscowości Maskana i wielu innych ważnych miejscach” – dodało to źródło.

Maskana jest oddalona o 15 km od granicy administracyjnej z prowincją Ar-Rakka, gdzie wspierany przez USA sojusz milicji pod nazwą Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF) przygotowuje się do operacji przejęcia kontroli nad miastem o tej samej nazwie – bastionem IS w Syrii. Nie przewiduje się udziału armii syryjskiej w tej operacji.

Według źródła, na które powołuje się agencja AFP, „Maskana jest ostatnim ważnym miejscem w prowincji Aleppo przed Rakką, a ci, co kontrolują Maskanę, kontrolują też oś Aleppo-Rakka”. Rozmówca AFP twierdzi, że obecność IS w prowincji Aleppo nie potrwa już długo.

Obecnie IS kontroluje jedynie niewiele wiosek rozsianych na wschodzie i na południowym wschodzie prowincji Aleppo – twierdzi szef Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, Rami Abdel Rahman.

Państwo Islamskie wciąż dokonuje w Syrii zbrojnych wypadów na wioski w pobliżu stref znajdujących się pod jego kontrolą, ale jest spychane w kierunku swych mateczników – położonych nad Eufratem miast Rakka i Dajr az-Zaur.

pap/aa

Kolejna runda negocjacji w sprawie Syrii. Ostatnią opuścili w ramach protestu przedstawiciele syryjskiej opozycji

Kolejna runda negocjacji w sprawie uregulowania konfliktu syryjskiego odbędzie się w stolicy Kazachstanu Astanie w dniach 12-13 czerwca – powiedział w sobotę syryjski ambasador w Moskwie Riad Haddad.

Ostatnią rundę negocjacji w Astanie opuścili w proteście przeciwko udziałowi Iranu przedstawiciele zbrojnej opozycji syryjskiej. Moskwa i Teheran wspierają w konflikcie syryjskim prezydenta Baszara el-Asada.[related id=”16680″]

Na razie nie poinformowano, czy opozycja weźmie udział w nowej rundzie rozmów.

W ogarniętej wojną od 2011 r. Syrii obowiązuje obecnie porozumienie o strefach bezpieczeństwa, podpisane przez gwarantów planu pokojowego: Rosję, Iran i Turcję. Konflikt kosztował już życie ponad 320 tys. ludzi.

PAP/JN

Rosja/ Resort obrony: Rosyjskie lotnictwo w Syrii ma siłę ognia i dość środków, by skutecznie zniszczyć terrorystów

Ponad 80 dżihadystów zgięło w wyniku ataków przeprowadzonych przez rosyjskie siły zbrojne na konwoje bojowników Państwa Islamskiego uciekających z Ar-Rakki, ich nieformalnej stolicy na północy Syrii.

Resort poinformował, że siły rosyjskie systematycznie bombardują dżihadystów uciekających z Rakki.

Do tego miasta zbliżają się obecnie siły kurdyjsko-arabskie wspierane przez międzynarodową koalicję pod wodzą USA. AFP podała, że we wtorek zbliżyły się one do wschodnich peryferii Rakki, ale są jeszcze dalekie od rozpoczęcia szturmu na miasto. Dżihadyści uciekają z Rakki od strony południowej.

Resort obrony podał, że rosyjskie uderzenia nastąpiły 25, 29 i 30 maja, a ich celem były konwoje przemieszczające się z Rakki w kierunku Palmiry w środkowej Syrii. Poinformowano, że zniszczono kilkadziesiąt samochodów, a także wyposażenie wojskowe.

[related id=20623]

– Jakakolwiek podjęta przez bojowników Państwa Islamskiego próba opuszczenia Rakki w kierunku Palmiry będzie stanowczo powstrzymana. Rosyjskie lotnictwo w Syrii ma siłę ognia i środki, by skutecznie niszczyć terrorystów o jakiejkolwiek porze dnia czy nocy – zapewniło ministerstwo.

W środę ministerstwo obrony Rosji przekazało, że fregata „Admirał Essen” i okręt podwodny „Krasnodar” przeprowadziły z Morza Śródziemnego atak z użyciem pocisków manewrujących Kalibr, którego celem były pozycje i obiekty Państwa Islamskiego w rejonie Palmiry.

PAP/JN

Al Adnani: „Na sądzie ostatecznym będę świadczył przeciw każdemu z was, kto nie ubije choćby jednego krzyżowca” (VIDEO)

Niedługo, wraz z przerzuceniem działań ISIS do Europy, nasilą się zamachy – przewiduje arabista Franciszek Bocheński w „Poranku Wnet” w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim na temat terroryzmu i ISIS.

– Zagrożenie terroryzmem zawsze istniało – powiedział gość „Poranka Wnet”.  Zwrócił uwagę, że w odróżnieniu od tego co dzisiaj ma miejsce, były to organizacje o charakterze narodowym, separatystycznym, jak chociażby IRA. Atak był wymierzony przeciw konkretnym krajom, w przypadku organizacji palestyńskich – głównie przeciw Izraelowi. Wskazał, że sytuacja zmieniła się w momencie ataku organizacji arabskiej Al-Kaidy na Word Trade Center, bowiem od tego momentu Stany Zjednoczone ogłosiły się strażnikiem świata, który będą chronić od zagrożenia terroryzmem. Al -Kaida walczyła konkretnie ze Stanami Zjednoczonymi, Izraelem i Europą Zachodnią.

– W momencie, gdy pojawiło się na mapie świata Państwo Islamskie, sytuacja całkowicie uległa zmianie – podkreślił gość „Poranka Wnet”. Wyjaśnił, że wywodzi się ono z ruchu salafitów, to znaczy tych, którzy chcą powrócić do pierwotnego islamu. Salafici to organizacja najbardziej radykalna, „uważająca za wrogów wszystkich tych, którzy nie złożą przysięgi ich kalifowi. Atakują w związku z tym wszędzie i każdego” włącznie z muzułmanami.

– Jeden z czołowych ideologów państwa islamskiego, Abu Muhammad Al Adnani, w jednym z piątkowych kazań powiedział: „Na sądzie ostatecznym będę świadczył przeciwko każdemu z was,  kto nie ubije choćby jednego krzyżowca” – przypomniał arabista. Wyjaśnił, że dla wyznawców takich, jak Al Adnani, krzyżowcami są wszyscy, którzy nie są z nim, a w szczególności  Europejczycy. Kontynuując  relację z owego „kazania”, cytował słowa Al Adnaniego: „Skarżycie się, że nie macie materiałów wybuchowych. Chcecie broni palnej. A po co wam? Masz scyzoryk, to poderżnij mu gardło, jeśli nie masz nawet scyzoryka, weź kamień, a nie masz kamienia – to ubij go chociaż butem”.

– My się koncentrujemy na zamachach w Europie, ale tak naprawdę niewiele mówi się o tym, co się dzieje w Syrii i Iraku – powiedział ekspert w „Poranku Wnet”. Poinformował, że gdy Państwo Islamskie wkroczyło do Mosulu, obcięto głowy wszystkim członkom komisji wyborczej. W Samarze zaatakowano koszary, a następnie wywieziono na pustynię wszystkich rekrutów i rozstrzelano 2 tysiące osób. Przypomniał, że Państwo Islamskie nagrywa filmy z okrutnych zbrodni, które publikuje w sieci. Jako przykłady podał film dokumentujący mord na kilku osobach, które zamknięto w klatce i zanurzono pod wodę, czy śmierć pojmanego czołgisty, na którym dokonano wyroku przez rozjechanie go czołgiem.

– Powszechna staje się opinia, że każdy muzułmanin to terrorysta. Tymczasem mało kto wie, że muzułmanie, i to nie tylko szyici, ale również sunnici, jak chociażby Kurdowie, są mordowani, mimo że wymawiają szehadę, a to już jest sprzeczne z Koranem  – powiedział Bocheński.

Zwrócił uwagę, że w interesie Państwa Islamskiego jest szerzenie nienawiści do wszystkich muzułmanów, tak „aby w całej Europie zapłonęły meczety” – powiedział, cytując  „plan zdobycia świata” opracowany przez  salafitów. Jedynym remedium na to mógłby stać się „sojusz muzułmanów z niemuzułmanami”, ale, jak sam przyznaje Bocheński, „jest to praktycznie nie do zrealizowania”.

– Niedługo wraz z przerzuceniem się działalności Państwa Islamskiego, które w tej chwili ponosi klęski w Syrii i Iraku, nasilą się działania terrorystyczne  IS na terenie Europy – zapowiedział ekspert w „Poranku Wnet”.

Zapraszamy do wysłuchania audycji.

MoRo

 

Obejrzyj również wywiad z Franciszkiem Bocheńskim na YouTube:

Anna Maria Anders: Polska nie jest bogatym krajem – najpierw musimy zadbać o swoich, potem będziemy myśleć o innych

Pod koniec 2015 roku Polska zadeklarowała możliwość relokowania 100 uchodźców, lecz ze względu na „brak gwarancji bezpieczeństwa” proces ten został anulowany w maju ubiegłego roku.

– Ja widzę Polskę jako piękny i bezpieczny kraj. To nie jest tak, że nie mamy litości. Mamy nową ustawę o repatriacji, będziemy wprowadzać swoich ludzi. Polska nie jest bogatym krajem. Rozumiem te wszystkie kraje, które były pod władzą komunistyczną przez wiele lat i boją się inwazji islamu. Widzimy, co się dzieje we Francji, w Belgii, w Anglii. Powinniśmy być wdzięczni, że mamy taki kraj, w którym możemy chodzić po Nowym Świecie czy ulicami Krakowa i nie bać się, że coś wybuchnie. To nie chodzi o litość.  Najpierw zadbamy o swoich, potem będziemy myśleć o innych – powiedziała minister.

Tymczasem w Brukseli wiceszef MSWiA Jakub Skiba przyznał, że Polska zadeklarowała jakiś czas temu możliwość relokowania 100 uchodźców, ale nasze służby nie były w stanie upewnić się, czy ci, którzy mieliby trafić do Polski, są faktycznie tymi, za kogo się podają. Jak tłumaczył, były przypadki sfałszowanych paszportów – wiek osoby, która miała być relokowana, nie zgadzał się z wiekiem na dokumencie. „Nie było żadnych gwarancji zweryfikowania tożsamości” – oświadczył Skiba.

Polska zgłosiła wstępną gotowość przyjęcia 100 uchodźców – 65 z Grecji i 35 z Włoch – pod koniec 2015 roku. Kraje te zmagają się z masowym napływem imigrantów i uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu – głównie z Syrii, Afganistanu i Iraku. Według danych Biura Wysokiego Komisarza ONZ do Spraw Uchodźców (UNHCR), tylko w 2015 roku do Europy przez Morze Śródziemne trafiło ponad 1 mln osób.

Eksperci Urzędu do Spraw Cudzoziemców kilkadziesiąt razy wyjeżdżali do Włoch i Grecji, wspomagając tamtejsze służby w prowadzeniu procedur azylowych. Praca Polaków była koordynowana przez unijną agencję EASO (Europejski Urząd Wsparcia w dziedzinie Azylu). Misje w Grecji były kierowane na wyspy położone najbliżej wybrzeża tureckiego: Lesbos, Samos, Leros, Kos i Chios oraz do Aten i Salonik. We Włoszech Polacy pracowali na Sycylii oraz w Rzymie i Mediolanie.

– Praca polskich ekspertów za granicą jest bardzo wysoko oceniana przez naszych partnerów. Urząd do Spraw Cudzoziemców deklaruje gotowość dalszej pomocy krajom Unii Europejskiej zmagającym się z masowym napływem migrantów – mówił PAP szef UdSC Rafał Rogala.

Wiceminister Skiba przypomniał, że każda osoba wnioskująca o nadanie statusu uchodźcy musi przejść weryfikację pod względem bezpieczeństwa. Zajmowały się tym zarówno służby kraju dokonującego pierwszej rejestracji cudzoziemca, jak i służby państw członkowskich, które otrzymywały dokumentację relokowanego uchodźcy.

Osoby zgłoszone przez Grecję i Włochy były weryfikowane pod kątem potwierdzenia ich tożsamości, wiarygodności i bezpieczeństwa. Resort spraw wewnętrznych i administracji podkreślał, że dopóki osoby napływające z Afryki i Bliskiego Wschodu do Europy nie zostaną odpowiednio zweryfikowane, „istnieje zagrożenie, że wśród relokowanych cudzoziemców mogą znaleźć się osoby związane z terroryzmem”.

W maju 2016 roku MSWiA poinformowało PAP, że ze względu na „brak osiągnięcia poziomu gwarancji bezpieczeństwa” proces relokacji uchodźców z terytorium Włoch został anulowany. Resort wskazywał, że również po stronie greckiej wystąpiły problemy, które „uniemożliwiły efektywną weryfikację”.

W misje związane z kryzysem migracyjnym zaangażowana jest także Straż Graniczna. Tylko w 2016 roku ponad 100 funkcjonariuszy SG służyło m.in. w Grecji, Bułgarii, Rumunii, Hiszpanii, Francji, Chorwacji, we Włoszech i na Węgrzech. Polacy pełnili służbę na granicach w rejonach szczególnie narażonych na napływ imigrantów.[related id=”17867″]

W rozwiązanie kryzysu migracyjnego jest zaangażowane także polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które w ub.r. przekazało 12 mln zł dotacji na program pomocy 10 tysiącom syryjskich uchodźców przebywających w Libanie (na terenie czteromilionowego Libanu mieszka przynajmniej milion syryjskich uchodźców). Koordynatorem programu jest Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej – jedyna polska pozarządowa organizacja humanitarna działająca w tym kraju od 2012 roku. Środki zostały przeznaczone m.in. na schronienie i zapewnienie uchodźcom podstawowej opieki medycznej.

Kwestie dotyczące m.in. osiedlania się uchodźców w kraju bezpiecznym reguluje prawo międzynarodowe, w szczególności Konwencja Genewska z 1951 roku. Zgodnie z nią cudzoziemcowi nadaje się status uchodźcy, jeżeli na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej nie może lub nie chce korzystać z ochrony własnego kraju.

PAP/LK

67 osób, w tym 10 cywili i pięcioro dzieci, zginęło w wyniku ataku Państwa Islamskiego na pozycje armii syryjskiej

Strony konfliktu, który miał miejsce w południowej prowincji Hama, podają sprzeczne informacje o wynikach zdarzenia. Cel ataku nie budzi jednak wątpliwości – było nim wojsko rządowe Syrii.

Kilkadziesiąt śmiertelnych ofiar to wynik czwartkowego ataku sił Państwa Islamskiego (IS) na pozycje syryjskich wojsk rządowych w prowincji Hama w środkowej Syrii.

Po stronie dżihadystów, którzy atakowali pozycje wojsk rządowych w rejonie miejscowości Mabudża i Akarib al-Safi na północny wschód od miasta Hama, straty wyniosły kilkunastu zabitych.

[related id=”13433″]

Źródła prasowe podają sprzeczne wiadomości o wynikach ataku sił IS.

Agencja prasowa Amak związana z Państwem Islamskim napisała, że ekstremiści islamscy opanowali miejscowości Mabudża i Akarib al-Safi, których alawicka ludność opowiadała się po stronie syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada.

Tymczasem syryjska agencja rządowa SANA pisze, że wojsko syryjskie wspierane przez prorządową lokalną milicję Siły Obrony Narodowej odparło atak na Akarib al-Safi.

Atak sił IS zbiegł się w czasie z ofensywą syryjskiej armii rządowej przeciwko siłom IS w sąsiedniej prowincji Aleppo

PAP/JN

Rząd syryjski zaprzecza amerykańskim zarzutom w sprawie domniemanego krematorium działającego w więzieniu w Damaszku

Departament Stanu USA zarzucił Syrii dokonywanie masowych egzekucji więźniów i spalanie ich zwłok. Syryjskie MSZ nazwało oskarżenia „nową hollywoodzką opowieścią oderwaną od rzeczywistości”.

Czytaj więcej:Syria: Aleppo i Homs wyglądają jak Warszawa 1945 roku, ale w ogromie zniszczeń ludzie potrafią znajdować wiele radości

[related id=”10925″]Departament Stanu USA zarzucił w poniedziałek władzom syryjskim przeprowadzanie masowych egzekucji, w których giną tysiące więźniów. Ich zwłoki mają być spalane w dużym krematorium niedaleko Damaszku – podała strona amerykańska, prezentując na dowód zdjęcia.

W oświadczeniu MSZ Syrii, opublikowanym przez państwową agencję prasową Sana napisano, że administracja USA wystąpiła „z nową hollywoodzką opowieścią oderwaną od rzeczywistości”.

Reuters przypomina, że Amnesty International informowała w lutym, iż w więzieniu wojskowym Sajdnaja koło Damaszku każdego tygodnia wieszanych jest średnio 20-50 więźniów i że w latach 2011-2015 lat stracono tam od 5 tys. do 13 tys. osób. AI wskazała wtedy, że egzekucje są tam prawdopodobnie dokonywane nadal i stanowią zbrodnię wojenną.

Zdaniem Departamentu Stanu USA w więzieniu codziennie wieszanych jest ok. 50 więźniów.

[related id=”11723″]Departament Stanu pokazał prasie odtajnione zdjęcia, twierdząc, że przedstawiają one przekształcone w krematorium zabudowania więzienia.

Stu Jones, odpowiadający w Departamencie Stanu za politykę bliskowschodnią powiedział, prezentując fotografie, że wspierany przez Rosję i Iran reżim syryjskiego prezydenta Baszira al-Asada osiągnął „nowy poziom zdeprawowania”.

źródło:pap

Czytaj więcej:Syria: Do stu osób wzrósł bilans zabitych w zamachu na konwój szyickich cywilów. Asad niewinny. Kogo Trump zbombarduje?

Irański szef MON: Arabia Saudyjska, Turcja i Izrael wspierają terrorystów z ISIS i Al-Nusry i spiskują przeciwko Iranowi

W wywiadzie dla powiązanej z Hezbollahem libańskiej telewizji Al-Manar perski minister obrony gen. bryg. Hossein Dehqan zwrócił uwagę na to, że Arabia Saudyjska stale spiskuje przeciwko Teheranowi.

Czytaj więcej: Obrona Syrii i Iraku jest równoznaczna z suwerenością Iranu i stabilnością oraz integralnością całego regionu.

– Popatrzmy, co oni (Arabia Saudyjska przyp. P.R.) zrobili w Iraku i Syrii. I co teraz robią w Jemenie – zwrócił uwagę minister Dehqan i przypomniał, że Rijad od islamskiej rewolucji, a więc od 38 lat, jest wrogi Iranowi i stale spiskuje przeciwko niemu.

[related id=”3640″]Irański generał przypomniał, że Arabia Saudyjska wspierała świecki reżim Saddama Husseina w trakcie 8-letniej wojny irańsko-irackiej w latach 1980-1988. Hussein, mając wsparcie całego świata arabskiego i Zachodu, wykorzystał rewolucyjny zamęt w Iranie i zaatakował go. Po pierwotnych sukcesach wojska irackie zostały zatrzymane przez naprędce stworzoną irańską armię, której ofiarność i fanatyczne poświęcenie zastąpiło uzbrojenie.

Hossein Dehqan wspomniał również o Libanie, w którym interesy Iranu i Arabii Saudyjskiej się krzyżują. Saudowie wspierają klan Hariri (Rafik Hariri był premierem Libanu do 2005 roku, kiedy to zginął w wyniku zamachu dokonanego przez „nieznanych sprawców”, a od grudnia 2016 roku premierem kraju jest jego syn Saad – przyp. P.R.), są także oskarżani o finansowanie i zbrojenie salafickich organizacji powstających w północnym Libanie.

[related id=”1369″]Wojskowy przypomniał w arabskiej telewizji, że Iran nigdy nie najechał ani nie zaatakował żadnego kraju arabskiego. Dlatego, jeśli Arabia Saudyjska chce wykazać, że jej polityczne intencje są czyste, musi przede wszystkim wycofać się z Jemenu oraz nie wtrącać się w wewnętrzne sprawy państw islamskich. Rijad powinien również zaakceptować wycofanie się obcych wojsk z regionu.

Minister Dehqan przypomniał o wiszącym nad Libanem zagrożeniu izraelskim najazdem:

– Czy Izrael mógł wygrać 33-dniową wojnę w lipcu 2006 roku? Czy Hezbollah miał dostęp do nieograniczonych środków finansowych i zapasów wojskowych? A Izrael miał i mimo to nie sprostał ruchowi oporu – przypomniał, dodając, że nie widzi możliwości, żeby Izrael uderzył na Iran, albowiem gdyby mógł, już by to zrobił. – A więc nie może – zaznaczył irański minister.

Irański generał przestrzegł przed „testowaniem” Iranu, albowiem posiada on wystarczająco dużo rakiet, aby uderzyć we wszystkich regionalnych agresorów: – Radzimy naszym wrogom, Amerykanom i ich sługusom, aby nas nie testowali.

Czytaj więcej: Irańskie media: Abu Bakr Al Baghdadi, „kalif” Państwa Islamskiego, szuka pomocy w „stolicy” dżihadystów, Rakce

[related id=”11200″]Telewizja Al-Manar, której irański minister udzielił wywiadu, jest pierwszą i wzorcową telewizją dla bojowników światowego radykalnego islamu. Założona w 1991 roku, sponsorowana przez Iran, relacjonowała boje Hezbollahu z Izraelem i chrześcijańską Armią Południowego Libanu w tzw. Strefie Bezpieczeństwa w latach 1991-2000. Dziennikarze Al-Manar filmowali zasadzki szyickiej partyzantki na izraelskie posterunki i konwoje. Wielkim sukcesem Al-Manar było to, że transmisje z potyczek w których ginęli izraelscy żołnierze, uświadomiły izraelskiej opinii publicznej bezsens trzymania kontyngentów w Libanie, co przyspieszyło opuszczenie tego kraju przez Żydów w maju 2000 roku.

W trakcie wojny w 2006 roku Al-Manar znowu była na pierwszej linii frontu. Izraelskie lotnictwo bezskutecznie usiłowało zniszczyć jej redakcję i wozy transmisyjne. Al-Manar nadawała i to za jej pośrednictwem lider Hezbollahu Sayyed Hassan Nasrallah dowodził organizacją w czasie rzeczywistym.

Hossein Dehqan w rozmowie z telewizją Hezbollahu odniósł się również do salafickich organizacji terrorystycznych, zwanych w regionie pod zbiorczą nazwą taqfiri. Generał zaznaczył, że ISIS i Al-Nusra wspierane są przez Izrael i Turcję:

– Izrael w chwili obecnej nie stoi w obliczu żadnego zagrożenia. ISIS walczy na jego korzyść i gwarantuje mu bezpieczeństwo. Daesh niszczy potencjał świata muzułmańskiego, który mógłby być wykorzystany do walki z agresją izraelską – stwierdził.

[related id=”16864″]Irański wojskowy przypomniał, że były izraelski szef sztabu i szef MON, Mosze Ya’alon, przyznał publicznie, że salafici przeprosili Żydów za przypadkowy ostrzał Izraela w ubiegłym miesiącu. Co więcej, pomoc medyczna dla bojowników rannych w walkach z wojskami Asada, jak i izraelskie ostrzały syryjskiej armii, która wypiera taqfiri z kraju, czynią z Izraela sojusznika salafitów – zaznaczył irański minister obrony narodowej.

W wywiadzie odniósł się on również do Turcji:

– Radziłbym Turcji, żeby stanęła po stronie narodu syryjskiego i pomogła w zniszczeniu terrorystów, a nie im pomagała. Niech zamkną granicę i przestaną przemycać broń, sprzęt i rekrutów do Syrii – powiedział.

Gość Al-Manar wyjaśnił, że Turcja wspiera taqfiri, ponieważ w miejsce prawowitego prezydenta Asada chciałaby widzieć polityka uzależnionego od Ankary. To się jednak nie udało, albowiem w Syrii istnieje silny opór wobec ISIS i Al-Nusry.

źródło:almanar

Czytaj więcej: ISIS wydało list gończy za kilkoma swoimi bojownikami, którzy uciekli z Mosulu do Syrii. Zarzut – dezercja

USA: Donald Trump zatwierdził dostawy broni dla kurdyjskich oddziałów Ludowych Jednostek Samoobrony w Syrii

Prezydent USA zatwierdził dostawy broni dla kurdyjskich oddziałów milicji YPG, walczących z Państwem Islamskim w Syrii – podały we wtorek agencje, powołując się na oficjalne źródła w Białym Domu.

Finansowanie „w celu dostarczenia pomocy YPG zostało zatwierdzone” – powiedział anonimowy przedstawiciel amerykańskiej administracji. „Zatwierdzenie wchodzi w życie natychmiast, ale termin dostaw broni pozostaje do określenia” – dodał.

Nie sprecyzował, jaki rodzaj broni ma zostać dostarczony; wiadomo że już wcześniej USA dostarczyły uzbrojenia Kurdom w Syrii. AP pisze, że chodzi o „cięższą broń”.

[related id=”11272″]

Nowe dostawy uzbrojenia mają być wsparciem dla kurdyjskich bojowników w prowadzonej przez nich operacji, która ma na celu odbicie z rąk dżihadystów ar-Rakki, nieformalnej stolicy IS w Syrii. Oczekuje się, że decyzja Białego Domu przyspieszy tę ofensywę.

Agencja AP zaznacza, że prezydent Trump podjął decyzję mimo ostrego sprzeciwu Turcji; uważa ona YPG za ramię zdelegalizowanej w Turcji Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), która jest ugrupowaniem terrorystycznym. Tymczasem w Syrii jednostki YPG stanowią trzon Syryjskich Sił Demokratycznych – koalicji kurdyjsko-arabskiej do walki z dżihadystami.

Turcja jest zdecydowanie przeciwna współpracy Amerykanów z Kurdami w Syrii i Iraku, oskarża też siły YPG o to, że usiłują stworzyć kurdyjskie państwo na północy Syrii.

PAP/JN