Hezbollah zdobył strategiczne miasto i obszar Arsal w Dolinie Beka w północnym Libanie. Koniec z Al-Nusrą w tym kraju!

Katarska Al-Jazeera donosi również, że w zamian za 8 wziętych do niewoli bojowników Partii Boga, szyici zezwolą na ewakuację sunnickich bojówkarzy wraz z rodzinami do Syrii. Uchodźcy wracają do siebie

Okręg Arsal od 2012 roku był silnym bastionem powiązanej z Al-Kaidą Frontem Al-Nusry.W mieście jak i na jego obrzeżach, wedle szacunków międzynarodowych znajduje się ponad 100 tys. uchodźców z Syrii i to wśród nich znalazły się komórki terrorystyczne odpowiedzialne za liczne ataki na libańską armię.

Wedle porozumienia zawartego pomiędzy szyickim Hezbollahem a sunnicką Al-Nusrą, salafici będą mogli przenieść się wraz z rodzinami do Syrii (na obszary nie kontrolowane przez Asada), w zamian Al-Nusra wypuści 8 żołnierzy Hezbollahu wziętych wcześniej do niewoli. Porozumienie było możliwe jedynie dlatego, że Hezbollah pobił salafickie bojówki na górzystych obszarach wokół miasta i obozu, doprowadzając tym samym do przerwania łączności terytorialnej z Syrią i do oblężenia obozów dla uchodźców.

Co więcej, Partia Boga doprowadziła do precedensu. Liban, w którym wedle szacunków znajduje się od 1,5 do 2 mln uchodźców z Syrii, oczekuje rychłego powrotu tych emigrantów do siebie. Wedle komentarzy katarskiego portalu, sam fakt relokacji skromnej (około 9 tys.) rzeszy uciekinierów z Syrii tworzy perspektywy w Libanie na rozwiązanie kryzysu uchodźczego w przewidywanej przyszłości.

Zdaniem ONZ z Syrii w trakcie 6-letniej wojny uciekło ponad 11 milionów ludzi. Liban jest niezdolny do udzielenia pomocy uciekinierom z ogarniętego wojną kraju. Libańska opinia publiczny wyczekuje chwili, w której większość Syryjczyków wróci do swojego kraju. Zaangażowanie szyickiej Partii Boga w konflikcie skrytykował sunnicki premier Libanu Saad Harirri, który przebywa dzisiaj w Waszyngtonie. Libański premier na spotkaniu z Donaldem Trumpem nazwał libański Hezbollah „organizacją terrorystyczną”, ale zaapelował u amerykańskiego prezydenta o łagodne sankcje wobec tej Partii, albowiem radykalne posunięcia mogą zdestabilizować kraj.

źródło: aljazeera

Recenzja serialu „Hatufim” (Więźniowie Wojny), izraelskiego pierwowzoru amerykańskiego przeboju telewizyjnego „Homeland”

Zapewne wielu zna amerykański szpiegowsko-sensacyjny serial „Homeland”. Dzielna blond agentka CIA Carrie zmaga się z islamskim terroryzmem, a ostatnio spiskami wokół wielkiej polityki i Białego Domu.

„Homeland” pierwotnie opowiadał historię dwóch amerykańskich żołnierzy trzymanych w niewoli w Iraku, którzy po latach wrócili do kraju. Kim są ci ludzie po niewoli i czy przypadkiem nie przeszli na stronę wroga? – zastanawiał się światowy widz. Jednak jak to w Ameryce bywa, wszystko ma być proste, łatwe i przyjemne. Niezrównoważona psychicznie agentka CIA zakochuje się w nieradzącym sobie w nowej rzeczywistości eksjeńcem, który – jak się okazało – został gorliwym muzułmaninem i dopiero po kilku sezonach męczarni szubienica w Teheranie wieńczy nadmiernie rozbudowany infantylny wątek.

W oryginalnej produkcji na szczęście nie mamy takich absurdów. Zero polityki i zero górnolotnych frazesów z zakresu „poprawności politycznej”. Czysta treść. I to jest piękne. „Hatufim”, w przeciwieństwie do „Homeland”, który rozrósł się do sześciu sezonów (a zapowiadane są również kolejne), ma tylko dwie serie. Trochę szkoda, że tylko dwie. Ale to też jest specyfika izraelska, że doskonale potrafią zamknąć opowieść w dwóch sezonach. Tak było w przypadku arcyciekawego „Hostages” i tak samo jest w „Hatufim”.

Czym się różni „Hatufim” od „Homeland”, skoro to Amerykanie zakupili scenariusz i zrobili remake? „Hatufim” opowiada o dwóch (trzech) izraelskich żołnierzach, którzy zostali uprowadzeni w trakcie tajemnej wywiadowczej akcji w Libanie i po 17 latach wrócili do domu. Do domu wróciło dwóch jeńców – Nimrod i Uri – chociaż widz od początku serialu widzi, że sprawa tego trzeciego Izraelczyka, Amiela, pozostaje nie wyjaśniona. Żyje czy nie żyje? Dlaczego pojawia się w islamskim thawbie? Co Amiel robi pośród bojowników, którzy torturowali więźniów? Co łączy go z Jamalem, charyzmatycznym przywódcą organizacji terrorystycznej, który maltretował jeńców, ale też okazał im serce? W końcu, czy Amiel został muzułmaninem i stoi na czele terrorystycznej organizacji? Scenarzyści sprytnie, przez cały serial, będą trzymali widza w niepewności i niejasności.

Pierwszy sezon „Hatufim” opowiada o rodzinach trójki jeńców i o tym, jak dwóch z nich radzi sobie w nowej rzeczywistości. A raczej – co jest ewidentne – nie radzi. Nimrod poznaje swoje dzieci: 18-letnią córkę i 17-letniego syna. Jego żona przez 17 lat dzielnie walczyła o powrót męża do domu. Jak to w Izraelu mawiają – polska matka, polanit ima. Sielanka. Przy czym Nimrod po tym, co przeżył, nie potrafi już żyć. Koszmary, strach, agresja. Podobnie w przypadku Uriego, którego narzeczona poślubiła jego brata i pomimo zaangażowania w powrót dawnego chłopaka do domu, „chciała żyć”. Pierwszy sezon „Hatufim” poświęcony jest aspektom psychologicznym i społecznym nowej sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie. Serial pokazuje cały wachlarz traum, emocji, jak i tajemnic 17-letniej niewoli. Jak to, wiedzieliście, gdzie byliśmy? – pyta się rozgoryczony Uri w trakcie rozmowy z psychologiem wojskowym. Wątek ten mistrzowsko zostanie rozegrany w drugiej serii.

Drugi sezon „Hatufim” jest arcydziełem fabuły szpiegowsko-sensacyjnej. Klękajcie narody. Amerykański „Homeland” to jakieś nieporozumienie. Nimrod i Uri chcą rozwiązać zagadkę swojego uprowadzenia i niewoli. Napotykają na skrzętnie ukrywaną przez Mossad „Operację Jehuda”, której mimowolnie stali się częścią. O co chodzi w „Operacji Jehuda”? Być może jest to podprogowy komunikat izraelskich służb do Iranu i Hezbollahu. W końcu ten serial jest międzynarodowym przebojem. Pytanie, kiedy Polska?

Czytaj też: Arabskie media: Tajna komórka izraelskiego Mossadu „TASA ELITE” werbuje uchodźców z północnej Syrii, Kurdystanu i Iraku

W drugim sezonie widzimy też czasowe odwrócenie relacji rodzinnych. Nimrod opuszcza żonę, a była narzeczona wraca do Uriego i… pojedzie nawet dla niego do Damaszku. Akcja przenosi się do przedwojennej Syrii. Organizacja, która w serialu ma imitować Hezbollah, knuje kolejną spektakularną akcję. Stery bojówki przejmuje zwolniony z izraelskiego więzienia Abdullah bin Raszid wraz z… Wokół siostry Amiela, przekonanej o śmierci brata, zaczyna się kręcić przystojniak, który nie mówi całej prawdy o sobie. Należy do tzw. kiddonu, a więc do zabójców Mossadu. Nimrod i Uri, pomimo potężnych problemów osobistych i życiowych, zaczynają dochodzić do prawdy o swojej niewoli, o swoich oprawcach oraz losach kolegi. Jest to prawda wstrząsająca i zaskakująca. Potencjał na kolejny sezon jest, ale produkcja „Hatufim” została definitywnie zakończona. I być może dobrze. Lepszy niedosyt niż przesyt, ponieważ „Hatufim” jest serialem wyjątkowym. Nam, widzom dobrych bliskowschodnich seriali (a więc, niestety, na razie tylko izraelskich) pozostaje wytrwale czekać na drugi sezon hitu „Fauda”.

Czytaj więcej: „Mossad 101” – Paweł Rakowski recenzuje kolejny bardzo dobry izraelski serial o służbach specjalnych

Paweł Rakowski: „Trylogia islamska” Billa Warnera to suchy tekst. Islam opiera się na tradycji interpretacji. Recenzja.

Amerykański publicysta Bill Warner zajmuje się „politycznym islamem”. Wydał trzy broszurki mające na celu uświadomienie mas, czym jego zdaniem jest islam. Jednak nie jest to konstruktywna wykładnia.

Czytaj więcej: Patriarcha Galicyjski – biografia Andrzeja Szeptyckiego, metropolity lwowsko-halickiego, przywódcy Rusinów w Galicji

Niejako pocieszające jest to, że ktoś postanowił zebrać i w przystępny sposób przedstawić islamskie teksty źródłowe. Bardzo to cenne, chociaż spóźnione co najmniej o 40-50 lat. Teraz, pomimo najgorliwszych chęci, nic nie zmieni tego, że islam jest największą ilościowo, najmłodszą pod względem demograficznym i najprężniejszą, jeśli chodzi o konwersję nowych wyznawców, religią na świecie. Islam jest i będzie w coraz większym stopniu naszą rzeczywistością. Nie jest to anomalia. Tak było na Wschodzie i Zachodzie od dekad i niech świat mediów sam sobie odpowie na pytanie, dlaczego wcześniej o tym nie informował, np. przy akcesji do UE.

Warner promuje wiedzę o zagrożeniach dla świata ze strony tzw. politycznego islamu. Chociaż nie wyjaśnia, że w sumie nie ma czegoś takiego jak apolityczny islam. Islam, tak jak judaizm, zajmuje się KAŻDYM aspektem życia społecznego i indywidualnego. Polityka jest jednym z nich. Amerykanin analizuje wycinki, jak on to nazywa „Trylogii muzułmańskiej” – Koranu, biografii Mahometa (Sirat) oraz zbioru tradycji tworzących tzw. Sunnę, a więc z Hadisów. Jeśli Koran mamy przetłumaczony na język polski, tak Sirat, a przede wszystkim Hadisy stanowią nie lada zagadkę nie tylko dla polskiego, ale przede wszystkim zachodniego badacza. Tłumaczeń ponad 6000 „kanonicznych” zaleceń i nakazów Mahometa na języki europejskie nie ma. Nigdy nie było takiej potrzeby. Arabiści z wielkim trudem dają sobie radę z tekstem w oryginale, a muzułmanie pewną część wykładni poznają w trakcie studiów islamskich np. w kairskim Al-Aznar.

Niemniej trochę mnie dziwi podejście Warnera do wiary w istotę tekstu. Większość muzułmanów ma nikłe pojęcie o zawartości Koranu czy Hadisów. Tak jak w katolickim życiu duchowym, teksty źródłowe w islamie zastąpiły tradycja i interpretacje uczonych. Zresztą islam, tak jak judaizm, nauczany jest w oparciu o autorytet religijny, który objaśnia tekst na podstawie tradycji intelektualnej. Wiedza tekstualna przeciętnego muzułmanina niczym nie różni się od wiedzy biblijnej zwykłego katolika. Warner to pomija. Nie wysila się nawet na napisanie drobnego szkicu objaśniającego czytelnikowi, że w sunnickim islamie jest pięć szkół interpretacyjnych. Nie mówi, że szyizm to jest w ogóle inna bajka. Nie objaśnia specyfiki i różnorodności ideologicznej, myślowej, teologicznej. Islam to nie Kościół katolicki. To, że jakiś Bin Laden czy Al-Bagdadi rzucają w eter jakieś antyzachodnie religijne rozporządzenia, nie oznacza, że 1,5 mld muzułmanów to obowiązuje. Nigdy w życiu. Być może ten brak centralizacji prowadzi do niezrozumienia dla katolickiego umysłu. Albowiem większość muzułmanów, zarówno tych kształconych, jak i niemal analfabetów religijnych (a więc większość), twierdzi, że salafizm to nie jest islam. Patrzcie, oni mordują głównie sunnitów i burzą pomniki z czasów przedislamskich, które kalifom nie przeszkadzały – mówią. I mówią prawdę. Tylko kto ma jednoznaczny autorytet, aby stwierdzić, że jakaś doktryna jest islamska, a inna nie jest? To już jest osobna historia.

Amerykanin najprawdopodobniej patrzy na islam oczami chrześcijańskimi. Prorok Mahomet, jak wskazuje Warner, był mordercą, zbrodniarzem wojennym, zbereźnikiem i pedofilem. Trochę to psuje wizję „człowieka bożego” znanego nam z Ewangelii czy Dziejów Apostolskich. Jednak co myśl islamska na to? Wykładnia muzułmańska wskazuje, że w biblijnej Księdze Powtórzonego Prawa jest zapowiedziany prorok z pokolenia Izmaela, który będzie taki jak Mojżesz. Żydowska tradycja te słowa identyfikuje z Ezdraszem lub Nehemiaszem, którzy przywrócili kult świątynny po niewoli w Babilonie. Chrześcijańska myśl, tak jak wszystkie starotestamentowe zapowiedzi, utożsamia te słowa z Chrystusem. Natomiast co widzi w nich islam? Otóż Mojżesz był prawodawcą oraz dowódcą wojsk izraelickich, które przez 40 lat wojowały na pustyni, po czym wedle rozkazu Jahwe miały eksterminować całą ludność kananejską w Palestynie. A więc prawodawca i hetman. Tak jak Mahomet. Z tym, że prorok islamu jest większy, albowiem on wygrał – zjednoczył Arabię, nawrócił Arabów na islam, kiedy to Mojżeszowi nie było dane przekroczyć Jordanu do Ziemi Obiecanej.

Co ciekawe, Warner nie idzie w stronę jakiejkolwiek refleksji religioznawczej i historycznej. A szkoda. Albowiem sama Biblia też nie jest lekturą dla dzieci i młodzieży. Ile tam zbrodni, krwi, a wręcz ludobójstwa? Czyż psalmista nie nawoływał do roztrzaskiwania głów babilońskich dzieci? Islam twierdzi, że chrześcijanie i żydzi sfałszowali Pismo Święte. Wskazuje, że Słowo Boże nie może zawierać tego, że np. pijany Lot uprawiał seks z własnymi córkami, a król Dawid miał romans nie tylko z Batszebą, żoną Uriasza! O takich bezeceństwach i plugastwach prorocy Allaha mówić ani czynić nie mogli, twierdzą muzułmanie, wskazując na słuszność swojej koncepcji.

Warner, tak jak wielu współcześnie na Zachodzie, patrzy na islam z pretensjami, że ten wyszedł z pustyni i zdobył świat. Szkoda że autor nie pofatygował się wyjaśnić, dlaczego tak się stało, że pustynni nomadzi powalili Bizancjum, Persję, doszli do Hiszpanii i Chin. Warner wskazuje, że to wina militarnego oblicza islamu. Co jest znowu niezrozumieniem realiów i kultury. Skoro Mahomet wojował, ponieważ musiał lub chciał, to automatycznie została opracowana religijnie usankcjonowana doktryna, co robić z łupami, brankami wojennym, z jeńcami. Normalne. Praktyka niczym nie różniąca się w sumie od dzisiejszej. Z tym że w katolickim świecie Kościół niejako przymykał oczy na to albo był bezradny – nie udało się pogodzić realiów wojny i koszar z nauką Chrystusa. A przecież, jak wiemy, wojna jest i będzie nieodzownym elementem życia. Sobieski uratowawszy chrześcijaństwo (przecież nie tę Europę, która nas zniszczyła) wracał spod Wiednia z taborami łupów i tabunem haremowych Czerkiesek. Z Ewangelii też wiemy, że Chrystus nie przynosi pokoju, lecz miecz.

„Trylogii Muzułmańskiej” Warnera nie mogę ocenić pozytywnie. Po pierwsze, żadnej „trylogii” nie ma. Wystarczy obejrzeć na YouTubie jakikolwiek wykład, prelekcję sunnickich duchownych, aby wiedzieć, że ich dydaktyka opiera się na którejś ze szkół interpretacyjnych i to na jej autorytety się powołują, objaśniając Koran lub Sunnę. Po lekturze tych broszurek czytelnik może mylnie uznać, że „wie i rozumie”, czym jest islam. A tak nie jest i nie będzie. Bez wielkiego nadużycia należy wspomnieć o Tatarach polskich przysięgających na Allaha i na Koran w trakcie przysięgi wojskowej w Niepodległej. Nikomu to nie przeszkadzało. Ale wtedy była inna Polska i inni Polacy. I może tu jest istota problemu.

Czytaj więcej:Bernard Lewis – „Co się właściwie stało?” – książka o przyczynach kryzysu w islamie, który spowodował m.in. Sobieski

„Mossad 101” – Paweł Rakowski recenzuje kolejny bardzo dobry izraelski serial o służbach specjalnych

Izrael bez pomocy kuzynów zza wielkiej wody został potęgą filmową i telewizyjną. Polski widz może dzięki temu obejrzeć kolejny dobry serial. Jak zrobić dobrą produkcję? Niech mówi o twoim świecie!

Na telawiwskim lotnisku im. Ben Guriona w księgarniach bezcłowych można zakupić wyśmienite książki o izraelskich służbach, wojnach czy wojsku. Tworzą dyskursy i jeszcze na tym zarabiają! Mazel Tow! Zresztą, jeśli odnosi się sukcesy lub spektakularne klęski, to czemu tym się nie chwalić? Tajemniczość i cisza w eterze z reguły oznaczają wstydliwe porażki i kompromitacje, co by tłumaczyło, dlaczego na naszym rynku jest tak niewiele wartościowych rzeczy. A to, żeby powstał polski serial o polskich sprawach, który przebiłby się do światowych widzów, wydaję się nierealne niczym dobre zmiany.

Produkcje „made in Israel”

Tymczasem izraelscy producenci telewizyjni dali światu kolejny dobry serial, zdobywający uznanie krytyków i sympatię masowych widzów. Wpierw stworzyli pierwowzór produkcji, znanej u nas pod tytułem „Bez tajemnic”, o perypetiach psychoterapeuty i jego pacjentów. Następnie powstał pierwowzór serialu „Homeland”. Amerykanie odkupili go, zrobili remake i dodali kolejne cztery sezony własnego autorstwa, jednak o nierównej jakości.

W grudniu 2016 świat dowiedział się o genialnej produkcji „Fauda” – o izraelskiej jednostce „Mistaravim”. Mistaravim, co znaczy „być jak Arab”, to taktyka stosowana przez izraelskie komanda. Owi komandosi mówią, wyglądają i myślą po arabsku, ponieważ wroga trzeba znać i czasami być takim jak on. To pokazuje ten wybitny serial. „Fauda” zdobyła międzynarodowe uznanie za obiektywne ukazanie konfliktu izraelsko-palestyńskiego i, pomimo zakazu wystosowanego przez Hamas, jest oglądana i ceniona również przez Palestyńczyków.

Instytut czyli Mossad

Mossad, to po hebrajsku „instytut”. Więcej słów nie potrzeba, żeby wzbudzić na całym świecie wielkie emocję. Izraelski wywiad znany jest ze swojej bezwzględności, skuteczności i dalekowzroczności. Chociaż zdaniem niektórych ekspertów lata świetności Mossadu przeminęły na rzecz wywiadu wojskowego Amanu, to w dalszym ciągu półki światowych księgarń uginają się od mniej lub bardziej ciekawych pozycji o izraelskim wywiadzie.

Serial „Mossad 101” pokazuje, jak instytut szkoli i werbuje swoich oficerów. Nie możemy lekkomyślnie ryzykować życia, bo wrogów mamy za dużo – mówi w nim do kursantów Yona Harrari, zblazowany oficer operacyjny karnie zesłany do szkolenia nowych adeptów. Dlaczego Harrari został wysłany na tę „zsyłkę” oraz jakie implikacje to za sobą niesie? O tym stopniowo dowiaduje się widz oglądając sceny ćwiczeń i kursu, w którym nie ma miejsca na błąd. Zostają najlepsi. I tyle.

Hummit – wywiad osobowy

Mossad znany jest ze swojego „hummit” – wywiadu osobowego. Ponieważ dobrze ulokowany agent jest skuteczniejszy niż całe dywizje, uczy biblijna Księga Estery. Dlatego izraelskie służby, dysponujące przecież technologią z XXII wieku, w dalszym ciągu stawiają na ludzi – kreatywnych, nieszablonowych, zdolnych do odegrania każdej nakazanej roli i do wykonania każdego zlecenia.

Pierwszy test. W ciągu 10 godzin dostać się do tajnej siedziby Mossadu w stroju wieczorowym, mając za sobą pościg policji i kontrwywiadu. Udaje się tylko dwunastce, między innymi: dziennikarce, irańskiemu Żydowi, milionerowi, wdowie po oficerze Mossadu, brazylijskiej katoliczce, braciom z Ameryki, psychologowi, pilotowi F-16, emigrantce z Rosji, żydowskiemu nacjonaliście z Francji. Zostają oni poddani gruntownemu szkoleniu, tak aby z łatwością mogli się stać np. tureckim szachistą, bizneswoman z Kijowa, profesorem archeologii, amerykańską narkomanką czy bułgarską producentką filmową. Zresztą w tym serialu dużo się mówi o Bułgarii, gdzie też będzie się działa duża część akcji.

 

Rekruci mają swoje wady i zalety. Harrari dba, aby wady nie przesłoniły zalet. Jednak nie ma miejsca na błąd. Zbytni ryzykant? To wylatuje. Zbyt gorliwy? Wylatuje. Zbyt ufna we własne źródło? Wylatuje. Pozbawiony empatii i bezwzględny? Wylatuje! Mossad chce mieć ludzi najlepszych, a więc takich, którzy bez skrupułów zniszczą komuś życie, karierę, oszukają lub zabiją. Wszelkie chwyty dozwolone. Liczy się skuteczność, co jest w dużej mierze tożsame z przeżyciem. Przecież Mossad nie przyznaje się do tych, co zawiedli.

W trakcie serialu widzimy, jak kursanci są eliminowani. Muszą wykonywać zadania, takie jak zniszczenie bogatego filantropa, zdobycie próbki leku, uwiedzenie nauczycielki swojego dziecka, zamontowanie kamer w pokojach hotelowych. Również pomiędzy nimi rozgrywa się gra. Wchodzą w relacje i animozje. Każdy z nich ma tajemnicę pilnie strzeżoną zarówno przed towarzystwem, jak i przed Mossadem. Nie przeszkadza to wyselekcjonowanym w trakcie kursu agentom rozpocząć gry również przeciwko Harrariemu, który też skrywa tajemnicę – o tym, co się właściwie stało w Bułgarii. Tę zagadkę chce rozwiązać Doris, wdowa po oficerze Mossadu zabitym w trakcie tej operacji. Jednak w Mossadzie, jak w życiu, nic naprawdę nie jest takie, jakie wydaje się być.

Wycieczka do Libanu z Radiem WNET! Zapraszamy w terminie 26 października – 02 listopada. Zapisy do 10 lipca

Radio WNET zaprasza na wyjątkowy wyjazd do kraju cedru – wspaniałego i niepowtarzalnego Libanu! Sanktuaria – m.in. św. Charbela, zabytki chrześcijańskie i starożytne, niepowtarzalne krajobrazy!

Czytaj teksty Pawła Rakowskiego z Libanu w Kurierze WNET: Kurier WNET 36/2017, Paweł Rakowski: Liban to nie kraj, lecz przesłanie. Jest opowieścią, której końca nie widać

oraz

Od chrześcijańskiego Bejrutu do szyickiej stolicy Hezbollahu, Dahiyi – przemarsz Pawła Rakowskiego do serca Partii Boga

ZAPISY: [email protected], UWAGA: DO 10 LIPCA!!!!

Poniżej oferta 8-dniowej pielgrzymki do Libanu, zawierająca całość kosztów na miejscu, począwszy od transferu z lotniska do hotelu, kończąc na transferze z hotelu na lotnisko w Bejrucie, na bazie HB (w paszporcie nie może być pieczątki z Izraela).

Cena:
550 USD + 80 USD (bilety wstępu)
Razem – 630 USD

Cena zawiera:
• Zakwaterowanie (7 noclegów w hotelu 3* w Byblos)
• wyżywienie 2 x dziennie (śniadanie w formie bufetu, obiadokolacje serwowane),
• transport klimatyzowanym autokarem lub mikrobusem podczas realizacji programu,
• opieka pilota/przewodnika w języku polskim,
• realizacja programu wycieczki
• Bilet wstępu

Cena nie zawiera:

• Ewentualnych napiwków
• Innych świadczeń nie ujętych w programie
• Biletu lotniczego i ubezpieczenia

Dzień 1. Warszawa – Bejrut
Spotkanie na lotnisku w Warszawie, przelot do Bejrutu w godzinach nocnych, transfer do hotelu, zakwaterowanie, nocleg.

Dzień 2. Annaya – Sanktuarium św. Charbela
Śniadanie, nawiedzenie miejsc kultu maronickich świętych: wizyta w pustelni św. Charbela i klasztorze św. Maruna Annaya – grób św. Charbela (możliwość odprawienia mszy św.). Powrót do Byblos, wypoczynek na plaży. Powrót do hotelu, obiadokolacja, nocleg.

Dzień 3. Sydon – Tyr
Śniadanie, przejazd do Sydonu, zwiedzanie: Zamek Morza (XIII w.), Stare Miasto, targ i fabryka mydła (XV w.) Khan El Franj – karawanseraj (XVII w.). Przejazd do Tyru – nekropolii z czasów rzymskich i bizantyjskich, zwiedzanie: akwedukt i hipodrom (II w n.e.), port i termy rzymskie, starożytne forum.
W drodze powrotnej wizyta w Magdouche – sanktuarium Matki Bożej Oczekującej (możliwość odprawienia mszy św.). Przyjazd do hotelu, obiadokolacja, nocleg.

Dzień 4. Bejrut
Śniadanie, wyjazd do Bejrutu, zwiedzanie miasta: spacer uliczkami wśród odrestaurowanych budynków, meczetów i kościołów. Przejście na miejsce wykopalisk z czasów rzymskich (I/II w. n.e. – dawne termy, agora, szkoła prawa rzymskiego) oraz zwiedzanie Muzeum Narodowego (Kolos z Byblos, sarkofagi królów z Byblos, Tyru i Sydonu, kolekcja biżuterii fenickiej z III w p.n.e., mozaiki rzymskie i bizantyjskie). Nawiedzenie polskiego cmentarza, gdzie między innymi spoczywa Hanka Ordonówna (możliwość odprawienia mszy św.). Zwiedzanie Naher Kalb – pogańskiego miejsca kultu bożka psa. Znajdują się tam tzw. stelle – tablice upamiętniające zdobycie tego miejsca przez starożytnych wodzów (m.in. faraona Ramzesa II). Powrót do hotelu, obiadokolacja, nocleg.

Dzień 5. Dolina Bekaa – Baalbek. Becharre – Quadish

Śniadanie, przejazd do Doliny Bekaa – spichlerza Libanu. Następnie zwiedzanie Baalbek – jednego z największych cudów starożytnego świata – Heliopolis (Miasto Słońca) z kompleksem rzymskich świątyń Jupitera, Bachusa i Wenus (możliwość odprawienia mszy świętej w kościele parafialnym wspólnoty maronickiej). Przejazd przez przełęcz „Czarne Rogi” do lasu cedrowego opisanego w Starym Testamencie. Następnie przejazd Doliną Quadisha, Qozahaya – Klasztorze Św. Antoniego Wielkiego.
Powrót do hotelu, obiadokolacja, nocleg.

Dzień 6. Jeita Grotto – Harrisa – Bkerke – Ghazire
Śniadanie, wyjazd do Jeita Grotto – światowej sławy jaskini, którą zwiedza się na dwóch poziomach – górną spacerem, dolną – łodzią. Następnie zwiedzanie maronickiego klasztoru Bkerke – siedziby Patriarchy Maronitów. Przejazd do Harissa – narodowego sanktuarium, gdzie znajduje się statua Matki Bożej Królowej Libanu (możliwość odprawienia mszy św.). Ghazire – malownicze górskie miasteczko z zabytkowym klasztorem św. Antoniego Padewskiego (podczas II wojny światowej przebywało tutaj wielu Polaków, miejsce to odwiedził też Juliusz Słowacki). Powrót do hotelu, obiadokolacja, czas wolny, nocleg.

Dzień 7. Byblos
Śniadanie, przejazd do Byblos – miasta z V w p.n.e. Zwiedzanie min. kościoła pw. św. Jana Chrzciciela, teatru rzymskiego, zamku krzyżowców, nawiedzenie Sanktuarium Świętej Rafki – patronki cierpiących i Świętego Hardini – mistrza nowicjatu św. Charbela. Ponowna wizyta w Annaya – pożegnanie ze św. Charbelem w jego pustelni i klasztorze św. Maruna (możliwość odprawienia mszy św.). Powrót do hotelu, pożegnalna obiadokolacja, nocleg.

Dzień 8. Bejrut – Warszawa
Poczęstunek przed wyjazdem, wykwaterowanie z hotelu – transfer na lotnisko, wylot do Warszawy.

Uwagi: Przewodnik – Kazimierz Gajowy

2. Program imprezy jest ramowy.
3. Program wyjazdu obejmuje zwiedzanie wszystkich najważniejszych zabytków i sanktuariów Libanu. Mając na uwadze znaczenie kultu św. Charbela wśród polskich pielgrzymów, przewiduje się dwie wizyty w Jego Sanktuarium.
4. Wymagany paszport, ważny min. 6 miesięcy od daty planowanego wyjazdu z Libanu (w paszporcie nie może być pieczątki z Izraela).
5. W miejscach kultu obowiązuje skromny strój.
6. Napięcie elektryczne: 220 V, gniazdka jak w Polsce.

ZAPISY: [email protected],

UWAGA: DO 10 LIPCA!!!!

Nasrallah: W przyszłej wojnie z syjonistami staną do walki setki tysięcy szyitów z Iraku, Afganistanu, Jemenu i Iranu

Sekretarz generalny szyickiej Partii Boga zapowiedział, że w zapowiadanej od 2006 roku wojnie z Izraelem libański Hezbollah zostanie wsparty przez inne szyickie formacje walczące z salafitami.

Czytaj więcej: Od chrześcijańskiego Bejrutu do szyickiej stolicy Hezbollahu, Dahiyi – przemarsz Pawła Rakowskiego do serca Partii Boga

Sayyed Hassan Nasrallah wygłosił kolejne przemówienie z okazji święta Jerozolimy, przypadającego na końcówkę ramadanu, oraz święta Eid Al-Fitr, kończącego muzułmański post.

– Nowa wojna z syjonistami spowoduje, że tysiące, a nawet setki tysięcy bojowników z całego świata arabskiego i islamskiego weźmie udział w tej wojnie – z Iraku, Jemenu, Iranu, Afganistanu i Pakistanu – zagroził Nasrallah.

[related id=”24205″]Sekretarz generalny Partii Boga niejako potwierdził obawy amerykańskich i izraelskich ekspertów, że tzw. trzecia wojna libańska, zapowiadana od 2006 roku, nie będzie wewnętrzną sprawą Hezbollahu i Izraela.

Nasrallah chce zaktywizować cały szyicki świat do walki z nami! – alarmuje „Jerusalem Post” i przypomina o regionalnej mocy, którą dysponują sponsorowane przez Iran bojówki: Hashd al-Shaabi – włączony do irackiej armii – czy jemeński Houthi – wojujący z powodzeniem z Saudami od 2015 roku. Co więcej, lider Hezbollahu przyznał, że Iran wspiera, zbroi i szykuje szyitów na świecie, w tym Hazarów w Afganistanie i Pakistanie, do wojny.

Czytaj więcej: W przyszłej wojnie z Izraelem armia libańska będzie wojować wspólnie z szyickim Hezbollahem. Liban zamierza się bronić

Zdaniem komentatora jpost.com, Nasrallah mówił o rekrutach z Afganistanu i Pakistanu, ponieważ Hezbollah wykrwawił się w Syrii i brakuje mu odpowiednio przeszkolonych bojowników, tak jak to bywało w poprzednich wojnach. Hezbollah swe braki kadrowe wyrównuje arsenałem ponad 100 tysięcy rakiet zdolnych do uderzenia w każdy punkt Izraela.

Według niepewnych szacunków, Partia Boga straciła w Syrii od 2012 roku od jednego do czterech tysięcy bojowników.

– Co więcej, Hezbollah chce zaangażować w wojnę całe „szyickie przedmoście” obejmujące obszar od szyickiej dzielnicy Dahyji w Bejrucie, poprzez kontrolowane przez armię Asada fragmenty Syrii, odbijany przez irackich szyitów północny Irak, aż do Iranu. Izrael uważa to „irańskie przedmurze” za śmiertelne dla siebie zagrożenie i stawia sobie za strategiczny cel rozbicie go – twierdzi lider Partii Boga.

[related id=”26270″]Hassan Nasrallah zapowiada, że ponad 100 tysięcy bojowników jest w każdej chwili gotowych przyjść Hezbollahowi na pomoc. Zdaniem źródeł jpost.com, są to liczby przesadzone, albowiem irański Sepah jest w stanie przeszkolić maksymalnie 30 tysięcy bojowników z Afganistanu i Pakistanu. W Iraku jest około 100 tysięcy szyickich bojowników, jednak nie wszyscy mogą przenieść się do południowego Libanu, a więc na spodziewany front.

Źródło: al-manar, jpost.com

Czytaj więcej:Lider Hezbollahu domaga się zamknięcia izraelskiego reaktora atomowego oraz wskazuje na Saudów jako na twórców ISIS

Amerykanie będą dozbrajać kurdyjską formację YPG w północnej Syrii nawet po upadku stolicy Państwa Islamskiego Rakki

Sekretarz obrony Jim Mattis przyznał, że spodziewa się, iż wojna w północnej Syrii nie zakończy się wraz z upadkiem stolicy kalifatu. W awangardzie nacierającej na Rakkę znajdują się Kurdowie z YPG.

Czytaj więcej:USA: Donald Trump zatwierdził dostawy broni dla kurdyjskich oddziałów Ludowych Jednostek Samoobrony w Syrii

[related id=”25928″]Formacja YPG jest uważana przez Ankarę za organizację terrorystyczną powiązaną ze zdelegalizowaną Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). YPG, która stanowi ponad 80% stanu wspierającej przez Waszyngton Syryjskiej Armii Demokratycznej (SDF), walczy o kurdyjską suwerenność na obszarze północnej Syrii.

Jest to nie do przyjęcia dla Turcji, która zapowiedziała, że to kurdyjska suwerenność po drugiej stronie granicy zagraża jej bezpieczeństwu narodowemu.

[related id=”23163″]Mattis przyznał, że Waszyngton dostarczył Kurdom więcej zaawansowanego sprzętu wojennego, który ułatwi walki miejskie o stolicę kalifatu. Polityk zaznaczył również, że wojna z ISIS potrwa nawet po tym, jak Rakka zostanie odbita z rąk salafitów i nowoczesne uzbrojenie zostanie odebrane z rąk Kurdów. Chociaż sekretarz obrony przyznał, że jeszcze nie wiadomo, jaka będzie następna misja dla SDF po upadku Rakki.

Jim Mattis, który spotka się z tureckim ministrem obrony Fikri Isikiem w Brukseli 29 czerwca, dodał również, że Amerykanie będą serwisować i reperować broń używaną przez YPG.

źródło:hurrieytdaily

Czytaj więcej:Arabskie media: Tajna komórka izraelskiego Mossadu „TASA ELITE” werbuje uchodźców z północnej Syrii, Kurdystanu i Iraku

Irańska Gwardia Rewolucyjna: Zaplanowaliśmy już kolejne odwety na wypadek zamachów terrorystycznych planowanych w Iranie

Generał Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej Ramezan Sharif zapowiedział, że Teheran będzie kontynuował politykę aktywnego zwalczania terrorystycznych organizacji salafickich szykujących zamachy w Iranie.

Czytaj więcej: Iran: 12 zabitych i 39 rannych w atakach na parlament i mauzoleum Chomeiniego, dokonanych przez Państwo Islamskie

[related id=”25341″]Rzecznik tzw. Sepah przyznał, że odwet za zamachy w Teheranie z 7 czerwca, w wyniku których zginęło co najmniej 18 osób, był skuteczny. Wedle irańskich źródeł w ostrzale rakietowym pozycji ISIS we wschodniej Syrii zginęło „wielu terrorystów, w tym sześciu wysokiej rangi libijskich bojowników, których zabiła irańska rakieta wymierzona w główną bazę ISIS w mieście Al-Mayadin.

Sharif dodał, że dalsze ostrzały rakietowe są uzależnione od „zachowania naszych wrogów”, i że odwet na przyszłe działania salafitów już jest zaplanowany i będzie przeprowadzony.

[related id=”26270″]Generał Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, która od początku wojny w Syrii i w Iraku wojuje z „takfiri”, zapowiedział, żeby terroryści oraz ich sponsorzy i mocodawcy przemyśleli, czy na pewno chcą stanowić zagrożenie dla irańskiego bezpieczeństwa narodowego. Dotychczasowe ataki rakietowe z 18 czerwca były zaledwie zapowiedzią prawdziwego odwetu – dodał Sharif.

Irańskie media informują o kolejnych siatkach ISIS rozbijanych przez „Sepah” oraz o niepokojach wzdłuż granicy irańsko-pakistańskiej.

Żródło: presstv

Czytaj więcej: Irańska Gwardia Rewolucyjna ostrzelała rakietami pozycję Państwa Islamskiego. Ali Khamenei: Spoliczkujemy naszych wrogów

Jeśli Al-Baghdadi naprawdę nie żyje, to jego następcą prawdopodobnie będzie oficer z armii z czasów Saddama Husajna

Od tygodnia krążą wieści, że samozwańczy kalif ISIS Al-Baghdadi zginął w rosyjskim bombardowaniu. Irackie media rozważają, kto będzie jego następcą. Ktokolwiek to będzie, nie ogłosi się kalifem.

Czytaj więcej:Ajatollah Ali Khamenei: to Amerykanie stworzyli ISIS! Nigdy nie wolno wierzyć swoim wrogom. Iran nie podda się terrorowi

[related id=”24070″]Rosyjskich informacji w sprawie śmierci Abu Bakr Al-Baghdadiego nie potwierdzają Amerykanie. Według ekspertów zajmujących się salafickimi organizacjami terrorystycznymi, nie jest pewne czy następcą Al-Baghdadiego będzie Iyad Al-Obaidi, czy Ayad Al-Jumaili, byli oficerowie armii Saddama Husajna.

Obaidi, który ma około pięćdziesięciu lat, był ministrem wojny. Jumaili jest po czterdziestce i jest szefem tajnych służb kalifatu. W kwietniu telewizja iracka informowała o śmierci Jumailiego, ale to się nie potwierdziło.

Obydwaj włączyli się do sunnickiej rewolty w Iraku w 2003, kiedy to po inwazji amerykańskiej szyici przejęli rządy w Iraku.

[related id=”11200″]Zdaniem komentatora portalu Iraqinews, Jumaili uważa Obaidiego za wyższego w hierarchii, w związku z czym nie jest pewne, kto i na jakich zasadach przejmie władzę. Być może rządzić będą wspólnie.

Baghdadi ogłosił się kalifem w 2014 roku. Jednak jest bardzo mało prawdopodobne, aby Jumaili lub Obaidi uczynił to samo. Brakuje im bowiem wykształcenia religijnego, a dodatkowo terytorium ISIS się kurczy.

Związku z brakiem religijnego wykształcenia, następcy Al-Baghdadiego będzie przysługiwać raczej tytuł emira, a więc księcia.

źródło: iraqinews

Czytaj więcej:ISIS wydało list gończy za kilkoma swoimi bojownikami, którzy uciekli z Mosulu do Syrii. Zarzut – dezercja

Izrael bombarduje syryjskie wojska walczące z salafickimi terrorystami. Szykuje się gorące lato na Bliskim Wschodzie

Armia syryjska, wspierana przez Irańską Gwardię Rewolucyjną i szyicki Hezbollah, na południu kraju, w rejonie Kuneitry na Wzgórzach Golan, walczy z formacjami salafickimi, powiązanymi z Al-Kaidą.

Czytaj więcej:Izrael uznaje rozpad Syrii za stan faktyczny i niezmienny. Domaga się od świata uznania Wzgórz Golan za swoje terytorium

[related id=”26021″]Według komunikatu z syryjskiej agencji informacyjnej, armia rządowa zdołała odeprzeć ataki Al-Nusry w okolicy miasteczka Al-Baatha. Po tym, jak okazało się, że terroryści zostaną wyparci, izraelskie lotnictwo miało zbombardować odziały Asada w okolicach Kuneitry. Zdaniem syryjskich władz, ten atak miał „pokrzepić upadłe morale terrorystów”. Dowództwo Generalne w Damaszku przestrzega Izrael przed takimi wrogimi działaniami i zapewnia, że zniszczy organizacje terrorystyczne na tym terenie, które są sojusznikami Izraela.

Zdaniem katarskiego portalu Al-Jazeera, na południe od Damaszku, toczy się „stała wojna” pomiędzy armią rządową a salafickimi terrorystami z Al-Nusry (odpowiedzialnymi m.in. za zniszczenie aramejskiego miasteczka Malula). Al-Baatha, wedle informacji portalu, pozostaje jednym z niewielu miasteczek kontrolowanym przez siły rządowe. Całe południe Syrii, graniczące z Izraelem i Jordanią, jest obszarem zażartych walk, których końca nie widać – twierdzi Al-Jazeera.

[related id=”19184″]Tymczasem izraelski szef MON, Avidgor Liberman, oświadczył, że tego lata nowej wojny nie będzie: – Mówią, że będzie wojna na południu (ze Strefą Gazy) oraz na północy (z szyickim Hezbollahem), ale zapewniam, że Izrael nie ma żadnych wojennych intencji. Po czym polityk dodał, że nie pozwoli, na to żeby Syria stała się irańską bazą i frontem przeciwko Izraelowi.

Od 2012 roku izraelskie lotnictwo przeprowadza sukcesywnie ataki lotnicze i artyleryjskie na siły rządowe, które prowadzą wojnę z zagrażającymi bezpieczeństwu świata organizacjami terrorystycznymi.

źródło: sana.sy, al-jazeera, jpost.com

Czytaj więcej: Hassan Nasrallah: Nie uznajemy żadnych rozjemców. Od tej pory za każdą śmierć naszego bojownika winien jest Izrael