Na Białorusi panuje teraz pełnoskalowy terror. Przypomina to czasy stalinowskie – mówi dyrektor telewizji Bielsat

Strajk Głodowy, ul. Jasna

Strajk Głodowy Białorusinów/fot. Asia Rejner

Agnieszka Romaszewska – Guzy komentuje najnowszy wyrok dla Kaciaryny Andrejewnej. Została ona skazana na 8 lat za zdradę ojczyzny. Jest to kolejny przykład politycznego terroru na Białorusi.

Dziennikarka współpracująca z Bielsatem Kaciaryna Andrejewa usłyszała dziś kolejny wyrok sądu w swojej sprawie. Ma zostać skazana na 8 lat więzienia. Powodem ma być zdrada ojczyzny.

Cały proces toczył się za zamkniętymi drzwiami, więc nawet rodzina nie wie, co dokładnie zarzuca się Kaciarynie Andrejewnej. Do tej pory spędziła ona dwa lata w więzieniu za organizację niepokojów społecznych. Gdyby nie kolejny wyrok, we wrześniu wyszłaby na wolność.

Mówi dyrektor telewizji Bielsat Agnieszka Romaszewska – Guzy. Podkreśla, że na Białorusi panuje obecnie terror porównywalny z tym z czasów stalinowskich. Ludzie żyją w strachu, nie widzą za mogą trafić do więzienia.

Prokuratura domaga się 1.5 roku więzienia dla małżeństwa Daszkiewiczów (działacze społeczni i chrześcijańscy), nikt nie wie za co. W białoruskich więzieniach przebywa obecnie ponad 2 tys. więźniów politycznych.

K.B.

Czytaj także:

Dzikawicki: jak można zastanawiać się nad prowadzeniem negocjacji z reżimem, który uprawia terror wobec własnego narodu?

Ciemna strona Sanacji. Jak wyglądało życie więźniów w Berezie Kartuskiej?

Więzienie w Berezie Kartuskiej/Źródło: Wikimedia

Rządząca od Przewrotu Majowego Sanacja potrzebowała miejsca, gdzie mogłaby umieszczać niewygodnych dla siebie działaczy społecznych i politycznych. Tak oto powstał obóz w Berezie Kartuskiej.

Bezpośrednią przyczyną stworzenia obozu odosobnienia był przeprowadzony w 1934 roku przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) zamachu na ówczesnego ministra sprawa wewnętrznych Bolesława Pierackiego. W reakcji na zamordowanie polityka prezydent Ignacy Mościcki wydał rozporządzenie powołujące do życia Berezę Kartuską. Obóz od początku funkcjonował poza polskim systemem prawnym. Trafiało się do niego nie na podstawie wyroku sądu, a decyzji administracyjnej. Maksymalny okres pobytu więźnia Berezie Kartuskiej miał wynosić trzy miesiące. Zdarzały się jednak osoby, które spędzały tam znacznie więcej czasu.

Jak wyglądał dzień w Berezie Kartuskiej?

Więźniowie nie mieli w obozie łatwego życia. Ich dzień zaczynał się o 5 rano. Ubierali się na korytarzu i czekali na baczność wpatrzeni w ścianę korytarza. Na sygnał gwizdka wszyscy osadzeni biegli z ręcznikami i menażkami do ustawionych na zewnątrz beczek z wodą, aby się umyć. Kolejnym punktem programu było śniadanie, niezbyt zresztą wykwintne. Składało się ono z zupy i kawałka czerstwego chleba. Po posiłku więźniów zaganiano do różnych prac. Musieli czyścić ustępy (ubikacje). Były one w złym stanie, a skazani otrzymywali tylko jedno wiadro wody, kawałek starej szmaty i miotłę. Nieraz zdarzało się, że musieli czyścić latryny gołymi rękoma.
Więźniowie ponadto mieszali kupę kompostową rękoma, a także wyrównywali teren. Szczególnie ta druga praca była dla nich uciążliwa. Musieli nosić ziemię na teren oddalony nawet od dwieście metrów. Komendant pilnujący prac nieraz wybierał sobie osobę, która jego zdaniem nie wykonywała pracy z należytą dokładnością. Taki delikwent otrzymywał 25 razów pałką i musiał odbyć karny bieg. Więźniowie byli bici również w czasie załadunku wozów cegłą i kamieniami znalezionymi w czasie przekopywania terenu.

Czytaj też:

Jabłonka: Marszałek Piłsudski oraz generałowie Rozwadowski, Haller i Dowbór-Muśnicki powinni być traktowani na równi

Noc gorsza od dnia?

Dzień obozowy oficjalnie kończył się o 19. O tej godzinie więźniowie mieli kłaść się spać. Rzadko kiedy jednak się to udawało. Władze obozowe zmuszały osadzonych do wielokrotnego biegania od łóżka do wyznaczonego miejsca. Byli oni też często budzeni, by umożliwić przełożonym dokonanie rewizji. Stanie boso, w piżamie na zimnej posadzce dawało się więźniom we znaki szczególnie zimą.

Znani więźniowie Obozu

Obóz w Berezie Kartuskiej przestał funkcjonować dopiero po wkroczeniu Sowietów na terytorium Rzeczpospolitej we wrześniu 1939 roku. Łącznie przebywało w nim maksymalnie 2150 osób, niektóre kilkukrotnie. Wśród osadzonych znajdowały się znane osobistości. Jedną z nich był Bolesław Piasecki, przywódca Ruchu Narodowo Radykalnego Falanga. W Berezie Kartuskiej więźniem był także wybitny pisarz konserwatywny, autor wileńskiego Słowa Stanisław Cat – Mackiewicz.

K.B.

Źródła: wielkahistoria.pl, historiaposzukaj.pl, owp.pl

Atak hakerów na białoruską kolej. Mickiewicz: cyberpartyzanci chcą zablokować przygotowania do ataku na Ukrainę

Kolej białoruska / Fot. Homoatrox, Wikimedia Commons

Dzennikarz telewizji Biełsat informuje o akcji hakerskiej, której celem jest sparaliżowanie planów agresji na Ukrainę z terytorium Białorusi oraz uwolnienie więźniów politycznych.

Zmicier Mickiewicz komentuje doniesienia o ataku hakerskim  na białoruską kolej.

Grupa cyberpartyzantów włamała się do bazy; mają dostęp do systemu regulowania ruchu pociągów.

Dziennikarz zwraca uwagę, że systemy informatyczne państwa białoruskiego są słabo zabezpieczone. Jak dodaje, hakerzy nie podjęli działań mogących zaszkodzić zwykłym ludziom.

Poruszona zostaje też kwestię ruchów wojsk rosyjskich na Białorusi. Rozmówca Jaśminy Nowak informuje, że celem hakerów jest ich wstrzymanie.

Oczywiście reżim w żaden sposób się do tego nie odnosi.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Białoruś: Rusza proces dziennikarek Biełsatu. Andrejewa: jeśli to konieczne, zniosę wszystko

We wtorek 9 lutego rozpoczyna się proces dwóch młodych dziennikarek Biełsatu – 28-letniej Kaciaryny Andrejewej (Bachwaławej) i 24-letniej Darii Czulcowej. Dotychczas spędziły w więzieniu 85 dni.

Zatrzymanie dziennikarek miało miejsce 5 listopada ub.r. w Mińsku, podczas relacjonowania oddolnego protestu po tragicznej śmierci Ramana Bandarenki.

Namierzone przez służby, trafiły do aresztu. Początkowo Andrejewą i Czulcową standardowo skazano na siedem dni aresztu za „udział w nielegalnym zgromadzeniu”, w którym w rzeczywistości, jako dziennikarki, udziału brać nie mogły, skoro relacjonowały je z odległości. Po tygodniu nie zostały jednak wypuszczone. Tym razem usłyszały zarzuty karne. Oskarżono je o organizację działań rażąco naruszających porządek publiczny. Artykuł 342 białoruskiego kodeksu karnego przewiduje za to nawet 3 lata pozbawienia wolności.

Dziennikarkom zarzucono, że prowadząc wideorelację z protestów na żywo, tym samym je koordynowały. W ich wyniku zostało rzekomo zakłócone funkcjonowanie transportu publicznego – 13 linii autobusowych, 3 trolejbusowych i 3 tramwajowych. Państwowe przedsiębiorstwo MinskTrans wyceniło swoje straty na niemal 18 tys. złotych.

Dziennikarki czas przed procesem spędziły w areszcie w podmińskim Żodzinie. Z otrzymanych od nich listów wynika, że są w dobrym stanie. Obydwie zostały już uznane przez białoruskich obrońców praw człowieka za więźniów politycznych.

Z listów, które przekazują dziennikarki  wynika, że są w dobrym stanie. Kaciaryna Andrejewa w korespondencji ze swoim mężem, również dziennikarzem Biełsatu Iharem Iliaszem podkreśla, że jest „spokojna o swoje przeznaczenie” i jeśli to konieczne, „zniesie wszystko”.

Ogółem w 2020 roku dziennikarzy Biełsatu zatrzymywano 162 razy. Zatrzymaniom regularnie towarzyszyła konfiskata sprzętu. 26 dziennikarzy aresztowano, z czego 6 dwukrotnie, a 1 trzykrotnie, co daje łącznie 34 areszty administracyjne. Za kratami spędzili 392 dni oraz zapłacili grzywny w wysokości prawie 100 tys. zł. 7 spośród aresztowanych padło ofiarą przemocy fizycznej z rąk służb bezpieczeństwa, a 7 w następstwie zatrzymania wymagało hospitalizacji. Podczas brutalnego rozpędzania powyborczych demonstracji 2 fotoreporterki doznały obrażeń od broni gładkolufowej oraz w wyniku wybuchu granatu hukowego.

Źródło: Biełsat

A.N.