Prof. Wojciech Fałkowski: jednoznacznie stwierdzono, że „Portret młodzieńca” to dzieło Tycjana

Prof. Wojciech Fałkowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

O „Portrecie młodzieńca” Tycjana i nadchodzącej wystawie „Geniusz Lwowa” opowiada prof. Wojciech Fałkowski, dyrektor Zamku królewskiego w Warszawie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Baranowska: bilboard WOŚP to jawna kpina. Orkiestra była jedną z niewielu rzeczy łączących Polaków

Żyjemy w szczęśliwym kraju niezbyt szczęśliwych ludzi / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 112/2023

Polska jest krajem bezpiecznym, który się rozwija, a jednak przeważnie w pierwszym zdaniu rozmówcy wybrzmiewa narzekanie, zwykle nie wynikające z doświadczenia życiowego, a z doświadczenia medialnego.

Krzysztof Skowroński

Pełnia księżyca. Ostania przed wyborami. Z rozgwieżdżonego nieba Grodzieńszczyzny nie da się wywróżyć, kto wygra. Siedzę pod 300-letnimi dębami, naprzeciw drewnianego dworku znajdującego się może 15 km od polsko-białoruskiej granicy.

Głównym tematem rozmów jest wzburzenie, jakie wywołał film Zielona granica.

Emerytowany major straży granicznej opowiada o bitwie, która miała miejsce na polskiej granicy w listopadzie 2021 r., kiedy kilka tysięcy migrantów, wspomaganych przez białoruskie służby, chciało sforsować granicę.

ie była to syryjska rodzina z filmu pani Holland, a dwudziesto-trzydziestoletni mężczyźni, których szlak emigracyjny często zaczynał się w Moskwie. Leciały kamienie, belki, strzelano z proc, kilku żołnierzy zostało rannych. Chciano sprowokować Polaków do oddania strzałów albo innej czynności, którą można by uznać za wrogi akt w stosunku do Białorusi.

Takich przypadków w mniejszej skali na granicy polsko-białoruskiej było bez liku. Pan major zwrócił uwagę, że przez pewien czas kryzysu każdy, kto przekraczał granicę polsko-białoruską, mógł na granicy poprosić o azyl w Polsce. W Kuźnicy Białostockiej nikt się na to nie zdecydował, bo uchodźcy wiedzieli, że taki akt wyklucza ich podróż do Niemiec. Słuchamy opowieści o tym, w jaki sposób straż graniczna pomagała, dając migrantom koce, jedzenie, a tym, którzy potrzebowali – opiekę lekarską.

Jest prawdą, że ci, których służby białoruskie przerzucały przez granicę w Puszczy Białowieskiej, narażali swoje życie. Puszcza Białowieska jest największym lasem w Europie, pełnym rzek, źródeł i bagien, w których nawet znający las miejscowy może się zagubić, a co dopiero uchodźca z Iraku czy z Syrii.

W Białymstoku rozmawialiśmy z panią rzecznik podlaskiej straży granicznej, która opowiadała nam o scenie z filmu, w którym straż graniczna przerzuca przez płot ciężarną kobietę. W tym miejscu, w którym miałoby się to zdarzyć, płot miał ponad 3 metry wysokości, więc takie zdarzenie nie mogło mieć miejsca. Pozostaje pytanie, na które pewnie znamy odpowiedź: dlaczego taki film powstał? I ciekawe, jakie wrażenie zrobił w Watykanie?

Granica polsko-białoruska jest kolejnym przystankiem w naszej „Odysei wyborczej”. Po przejechaniu 2000 km chyba mogę stwierdzić, że żyjemy w szczęśliwym kraju niezbyt szczęśliwych ludzi. A może sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Polska jest krajem bezpiecznym (abstrahując od tego, co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej i wojny na Ukrainie), który się rozwija, w którym nie widać biedy, jedzie się po nowych drogach, widzi się ładne domy, a te domy mają otwarte bramy; w którym, jak nie zamkniemy samochodu, to małe jest prawdopodobieństwo, że ktoś niepożądany nim odjedzie.

A jednocześnie przeważnie w pierwszym zdaniu rozmówcy wybrzmiewa narzekanie, zwykle nie wynikające z doświadczenia życiowego, a bardziej z doświadczenia medialnego.

Można by było zastosować terapię, wyłączając wszystkim na tydzień dostęp do wszystkich mediów. Wtedy wreszcie każdy mógłby odpowiedzieć sobie na pytanie, co czuje, co myśli i czego doświadcza.

Ale to się nie zdarzy, chyba że wygra Donald Tusk i zgodnie ze swoją zapowiedzią w ciągu 24 godzin zmieni radio i telewizję publiczną i zaczną one opowiadać o zbrodniach PiS-u. Wtedy nastąpi kolejna próba ujednolicenia świadomości Polaków.

Prawdopodobieństwo, że to się zdarzy, na szczęście jest niskie, ale gdyby tak się stało, to przynajmniej będę mógł z dumą powiesić dyplom Nagrody Wolności Słowa Europy Środkowej, który otrzymałem za Radio Wnet, i zwiększyć nakład „Kuriera WNET”. Jego lektura – na którą mamy w tym miesiącu czas do 15 października – niech utwierdzi nas w naszych decyzjach wyborczych.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 2 październikowego „Kuriera WNET” nr 112/2023.

 


  • Październikowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 2 październikowego „Kuriera WNET” nr 112/2023

Maciek Olechnowicz z Mystic Blend, Julia Kuzyka, Neal i Dawid Wajszczyk z Black Radio gościli w audycji Muzyczne IQ.

„Muzyka budzi w sercu pragnienie dobrych czynów”

  • Maciek Olechnowicz przypomniał o przeboju swojej grupy Mystic Blend Milion Gwiazd. Zespół intensywnie pracuje nad nową płytą.
  • Białostocka wokalistka, kompozytorka i aktorka, Julia Kuzyka opowiedziała o swojej debiutanckiej płycie pt. „blue memories”.
  • Rafał Klimczak NEAL zaprezentował dwa nowe single zapowiadające album długogrający pt. „Sex Tapes”.
  • Dawid Wajszczyk z łódzkiego Black Radio odwiedził nasze studio osobiście i zdradził nam kulisy powstawania najnowszej płyty grupy.

Zapraszam do odsłuchu. Radek Ruciński

Zespół MYSTIC BLEND powstał we wrześniu 2011 r. Tworzą go doświadczeni muzycy, którzy na swoim koncie mają współpracę ze znanymi polskimi wykonawcami, jak również działalność studyjną w wielu projektach muzycznych. Brzmienie MYSTIC BLEND to wypadkowa inspiracji poszczególnych członków zespołu przyprawiona indywidualnym brzmieniem i charyzmą, wypływającymi ze świadomości muzycznej oraz wieloletniej aktywności scenicznej. https://www.youtube.com/watch?v=dD_1qvp4oI0

Julia Kuzyka jest z wykształcenia aktorką teatru muzycznego, z zamiłowania studentką filologii polskiej. W sztuce muzycznej niezwykle wielką wagę przywiązuje do słowa. Sama pisze teksty i komponuje. Jej debiutancka płyta ‘‘blue memories” to połączenie jazzu, bluesa i muzyki alternatywnej. https://www.youtube.com/watch?v=V5ygW1qXDUE

NEAL to solowy projekt Rafała Klimczaka, krakowskiego muzyka znanego z psychodeliczno-rockowych zespołów Neal Cassady i AcidSitter. W swojej nowej formule artysta pokazuje się w nowej, wrażliwej odsłonie. Brzmieniowo to akustyczna podróż singer-songwriterskim tropem Elliotta Smitha, Kevina Morby’ego czy Phoebe Bridgers, a nad utworami unosi się wyraźny duch lat dziewięćdziesiątych. Dodatkowo NEAL występuje sam, uzbrojony tylko w 12 strunową, akustyczną gitarę. https://www.youtube.com/watch?v=KoRpWtdHIsU

Dzięki takim kapelom, jak Black Radio gitarowe granie nie ma prawa umrzeć. Łodzianie grają rock’n’roll w najczystszej postaci. Ich DNA stanowią brudne gitary, chwytliwe riffowe ciosy, charyzmatyczny wokal i prawdziwa koncertowa rozróba. Jeśli chodzi o polską scenę rockową – 2023 to zdecydowanie ich rok. Black Radio powracają dojrzalsi i dopracowani, choć z pewnością nie okiełznani i pokorni. https://www.youtube.com/watch?v=SbfviIUCxkc

zródło: materiały prasowe

 

Prof. Józef Ruszar: presja wywierana obecnie na młodych literatów jest podobna jak w czasach stalinizmu

Prof. Józef Ruszar / Fot. Ksenia Parmańczuk

W dzisiejszym odcinku rozmawiamy o roli edukacji w świecie artystycznym i wpływie systemu edukacyjnego na rozwój talentów. Wspominamy, że sam talent i umiejętności nie wystarczają w dziedzinie sztuki,

Edukacja odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu świadomości artystów i ich zdolności do nauki od innych. Współczesny system edukacyjny różni się znacznie od tego, w jakim artyści takie jak Mickiewicz i Baczyński zdobywali wykształcenie. Edukacja daje artystom poczucie samoświadomości i pomaga im doskonalić swoje umiejętności w swoich dziedzinach. Jeśli nie utrzymamy pewnego poziomu edukacji, może to prowadzić do degradacji sztuki i kultury. Wzorzec ludzkiej wizji zmienił się, a jednostki często są egoistyczne i oporne na krytykę. Ta degradacja jest widoczna nie tylko u jednostek, ale także w polityce i Europie jako całości. Tradycyjne wykształcenie, jak w przypadku ukraińskiego studenta studiującego w Charkowie, może dostarczyć większej kompetencji kulturowej w porównaniu do współczesnych Polaków. Presja dostosowania się do norm społecznych jest ogromna, a jakiekolwiek odstępstwo może prowadzić do poważnych konsekwencji, jak to miało miejsce w okresie stalinizmu. Dzisiejsi młodzi artyści stoją przed podobnym poziomem presji społecznej, podobnym do terroru i taktyk cenzury wspomnianego okresu. Obecny krajobraz kulturowy ma znamiona stalinizmu, co jest niepokojącą rzeczywistością.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Ryszard Florek: polskie firmy wciąż są bezbronne na globalnym rynku. Rząd robi za mało, by im pomóc

 

Ramona Rey w audycji Muzyczne IQ

To minie.

Zapis rozmowy z Ramoną Rey z dn. 22.09.2023r.

Trzy miesiące temu ukazał się singiel „Kocham”, który rozpoczął ejtisową erę w twórczości Ramony. Klip do piosenki osiągnął ponad milion odsłon na YouTube. Niedawno pojawił się kolejny utwór „To Minie”. Piosenka od momentu premiery zbiera entuzjastyczne komentarze fanów, a także przyciąga nowych słuchaczy szukających letnich, lekkich brzmień. Ramona znana z oryginalnego stylu i niebanalnych tekstów, tym razem postawiła na prostotę, uniwersalność oraz nostalgię lat 80. Jest melodyjnie, radiowo i nośnie.
Te dwa utwory anonsują jej nową płytę która ukaże się jeszcze w tym roku.

https://www.facebook.com/ramonareyofficial

Jola Tubielewicz w audycji Muzyczne IQ

Na imię mam dziś zło.

Rozmowa z Jolą Tubielewicz z dn. 22.09.2023r. Zapraszamy do odsłuchu.

Album „Jola Tubielewicz„ zawiera 10 całkowicie nowych, premierowych kompozycji. Ta płyta to efekt współpracy Joli z Grzegorzem Skawińskim, który skomponował dla niej 9 utworów. Skawa przejął również rolę producenta a cały materiał został zarejestrowany w studio „Maska”, w Gdańsku. Świetne brzmienie albumu to zasługa doświadczonego realizatora dźwięku Michała Mielnika. Na płycie usłyszymy dużo „żywego” grania w wykonaniu mistrzów w swoim fachu ponieważ o warstwę instrumentalną, oprócz Grzegorza Skawińskiego, zadbali również Waldemar Tkaczyk, Adam Tkaczyk oraz Wojciech Horny. Ktoś, kto lubi oldschoolowe klimaty, soczyste riffy gitarowe oraz melodyjne kompozycje, na pewno znajdzie coś interesującego dla siebie. Jola Tubielewicz to artystka w której żyłach płynie wyłącznie muzyka. Muzyka pełna autentycznych emocji, energii, refleksji i miłości. Warstwa tekstowa autorstwa Marianny Skorupowskiej traktuje o relacjach międzyludzkich, o marzeniach i tęsknotach oraz nadziejach. Charakterystyczne brzmienie głosu Joli na pewno wyróżnia ją wśród wielu innych wykonawców i nadaje piosenkom indywidualny klimat i koloryt.

Jola Tubielewicz : wokalistka i kompozytorka. Rockowa dusza. Na dużej scenie po raz pierwszy pojawiła się w koncercie „Debiuty” w 2008 roku, na 45 Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Wielokrotnie uczestniczyła również w popularnym programie „Szansa na Sukces”. W 2013 roku Jola w show muzycznym Polsatu „Must Be the Music”,jako zdobywczyni dzikiej karty przyznanej przez słuchaczy radia RMF FM, znalazła się w finale.

https://www.facebook.com/jolanta.tubielewicz

Prof. Piotr Gliński: jakikolwiek atak na polską wieś to dla nas atak na Polskę

Piotr Gliński / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

„Nie widzimy ze strony ukraińskiej odpowiednich działań (…) dotyczących spraw gospodarczych, ale także dotyczących spraw trudnego wspólnego dziedzictwa.” – mówi min. kultury i dziedzictwa narodowego

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

W Krasiczynie odbywa się Forum Schumana w Trójmorzu

 

Michał Gazda: obawiałem się kręcić nowego „Znachora”, ale uznałem że nie mogę odmówić. Zrobiłem bardzo klasyczny film

kadr z filmu "Znachor"

Zgodziłem się na udział w tym projekcie, ale pod warunkiem, że będzie to autonomiczne dzieło, a nie remake – mówi reżyser.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Serialowe życie Tadeusza Dołęgi-Mostowicza i ekranizacje „Znachora” te przeszłe i przyszłe – Sztukateria 15.09.2023 r.

Paweł Weiss i jego Pulp Tunes w audycji Muzyczne IQ

„…czasem trzeba być skromnym, a czasem głośniejszym od wszystkich.”

Paweł Weiss w rozmowie z Radkiem Rucińskim opowiedział o swoim albumie pt. Pulp Tunes. Autorskim wydawnictwem (tytuł nie przypadkiem nawiązuje do „Pulp Fiction” Quentina Tarantino) Paweł debiutuje jako solista. Na wszystkich instrumentach poza perkusją gra sam.
Gitarzysta z Warszawy, który mimo młodego wieku (23 lata) może się popisać bogatym i dojrzałym warsztatem rock-jazz-metalowego grania. Najlepiej czuje się z rozkręconą kolumną za plecami. Uczeń światowego mistrza Antona Oparina, ma też za sobą dwa lata wydziału jazzu. Debiutował na ulicach Warszawy. Od kilku lat na scenie, m.in. z zespołem Dispelled Reality (koncerty na żywo w Antyradiu, zorganizowany wraz z kolegami festiwal Prog Feast w warszawskim Voodoo Club, planowany wspólny koncert z supergrupą O.R.K. – z muzykami King Crimson i Porcupine Tree, itp.).

Premiera płyty na platformach streamingowych już 23 września.

Henryk Sławik – jego życie to gotowy scenariusz na hollywoodzką superprodukcję, niczego nie trzeba dodawać ani ubarwiać

Pomnik Henryka Sławika i Józsefa Antalla w Dolinie Szwajcarskiej w Warszawie | Fot. Wikipedia

Trudno zliczyć, ilu ludziom pomógł. Liczbę tych, którzy mają mu coś do zawdzięczenia, ocenia się na ponad 30 tysięcy, w tym co najmniej 5 tysięcy Żydów uratowanych z niemieckich rąk.

Zbigniew Kopczyński

Henryk Sławik. Sprawiedliwy z Szerokiej

10 września to dzień beatyfikacji rodziny Ulmów. To jedni z najbardziej znanych sprawiedliwych, którzy swą sprawiedliwość przypłacili życiem całej swej rodziny. Beatyfikacja, prócz znaczenia religijnego, to także okazja pokazania międzynarodowej opinii publicznej wstrząsającego przykładu poświęcenia dla potrzebujących ratunku.

Nie widziałem dokumentów procesu beatyfikacyjnego i nie wiem, czy advocatus diaboli kwestionował prawo państwa Ulmów do narażania siebie i dzieci na pewną śmierć. Jest to trudny do rozstrzygnięcia dylemat: czy można poświęcać życie swoich dzieci, by ratować innych? Życie każdego człowieka ma jednakową wartość i nie chciałbym decydować, kto ma żyć, a kto nie.

Ci, którzy krytykują naszych przodków za zbyt małą pomoc Żydom, niech spróbują wyobrazić sobie siebie w tej sytuacji. Udzielić schronienia zupełnie obcym ludziom kosztem życia własnej rodziny, czy poprosić potrzebujących o szukanie ratunku gdzieś indziej i chronić własne dzieci?

W bezpiecznych czasach, zza biurka i za niezłą pensję łatwo jest krytykować tych, którzy musieli to przeżywać. A wówczas każda prośba o pomoc była stawaniem przed tą diabelską alternatywą. Wtedy jakakolwiek pomoc Żydom, choćby podanie kromki chleba czy szklanki wody, podlegała karze śmierci. Tym bardziej docenić należy poświęcenie i heroizm tych, którzy w tych warunkach ratowali nieszczęśników przed niemiecką bezdusznością.

Mniej znanym sprawiedliwym, choć równie wartym przypominania, był Henryk Sławik. W jego sprawie wątpliwości nie podniesie advocatus diaboli. Beatyfikacja też mu nie grozi, jako że był człowiekiem niezbyt religijnym, antyklerykałem – no, socjalistą był. Wart jest przypominania, bo jego życie to gotowy scenariusz na hollywoodzką superprodukcję, niczego nie trzeba tam dodawać ani ubarwiać, tylko pokazać tak, jak było.

Sławika należy pokazywać nie tylko jako sprawiedliwego wśród narodów. Jego postać jest rzadkim, choć nie jedynym przykładem śląskiego self-made mana. Człowieka, który to, co osiągnął, zawdzięcza własnej pracy, pracowitości i uporowi. Pamiętać musimy, że za niemieckich rządów na Śląsku droga kariery dla Polaków praktycznie nie istniała. Polską inteligencję stanowili prawie wyłącznie księża, nie było polskich inżynierów ani oficerów.

Henryk Sławik urodził się w 1894 roku w Szerokiej, dzisiaj dzielnicy Jastrzębia-Zdroju, znanej dawnym opozycjonistom z zakładu karnego, w którym wielu z nich spędziło trochę czasu w czasie zaprowadzania ładu i porządku przez sowieckiego namiestnika. Był dziesiątym z dwanaściorga dzieci biednej rodziny Jana i Weroniki. Życie młodego Henryka miało wyglądać podobnie jak jego ojca: szkoła podstawowa, jakaś praca, raczej mało płatna, ożenek, kilkanaścioro dzieci, z których połowa umrze – i tyle.

I tak początkowo wyglądało. Po ukończeniu pruskiej szkoły ludowej pozostał w Szerokiej, pracując, raczej dorywczo, w pobliskich folwarkach. Zmiana nastąpiła, gdy w wieku osiemnastu lat wyjechał za pracą do Hamburga. Tam usłyszał o socjalizmie i w roku 1912 był już członkiem Polskiej Partii Socjalistycznej. Wkrótce po powrocie do Szerokiej otrzymał powołanie do niemieckiego wojska i zaliczył rosyjską niewolę na Syberii. Gdy wrócił do domu, wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej i walczył we wszystkich trzech powstaniach. Walczył i wywalczył: do Szerokiej przyszła Polska, a Henryk przeniósł się do Katowic.

I tutaj ten absolwent szkoły podstawowej został redaktorem naczelnym „Gazety Robotniczej”. Prowadził też działalność związkową i polityczną. Był radnym Katowic, posłem na Sejm Śląski i jego reprezentantem w Lidze Narodów w Genewie oraz członkiem Rady Naczelnej Polskiej Partii Socjalistycznej. Niesłychana kariera jak na biednego chłopca z Szerokiej.

Slawik Henryk Schriftl d Robotnicza Kattowitz Św Jana 1 III J Gestapa Berlin – ten zapis w Sonderfahndungsbuch Polen, czyli Specjalnej Księdze Gończej dla Polski, był wystarczającym powodem, by nie czekać na wkroczenie europejskich nosicieli postępu. Trafił więc Sławik na Węgry do obozu dla internowanych żołnierzy. Tam, podczas wizyty Józsefa Antalla – kierującego z ramienia rządu węgierskiego pomocą dla polskich uchodźców – stwierdził, że okoliczni Węgrzy tak karmią i poją polskich żołnierzy, że zagraża to ich zdrowiu. Postulował też zorganizowanie edukacji dla młodych żołnierzy. Po tej wypowiedzi Antall zabrał go do Budapesztu i odtąd Sławik współpracował z nim ściśle.

Pełniąc rolę nieformalnego pełnomocnika Rządu Rzeczypospolitej, organizował opiekę nad kilkudziesięciotysięczną rzeszą polskich uchodźców, głównie żołnierzy. W sprawach żydowskich pomagał mu Henryk Zvi Zimmermann, uciekinier z obozu w Płaszowie – człowiek kluczowy dla przetrwania pamięci o Henryku Sławiku.

Żołnierzom, którzy masowo korzystali z częstej przypadłości węgierskich strażników – nagłego pogorszania się wzroku w godzinach wieczornych – umożliwiał wyjazd do Wojska Polskiego we Francji, a później na Bliskim Wschodzie. Obywatelom Rzeczypospolitej pochodzenia żydowskiego załatwiał aryjskie papiery – dla nich przepustkę do życia. Trudno zliczyć, ilu ludziom pomógł. Liczbę tych, którzy mają mu coś do zawdzięczenia, ocenia się na ponad 30 tysięcy, w tym co najmniej 5 tysięcy Żydów uratowanych z niemieckich rąk.

Prawdziwym majstersztykiem było stworzenie sierocińca dla dzieci żydowskich w naddunajskim mieście Vác, gdzie zakamuflował je jako sieroty po polskich oficerach. W niedzielę dzieci maszerowały do kościoła, recytując wyuczone modlitwy, a w tygodniu, wewnątrz murów sierocińca, poznawały swoją religię. Gdy w marcu 1944 r. Niemcy rozpoczęły okupację Węgier, zorganizowano ewakuację dzieci przez Jugosławię na Bliski Wchód. Wszystkie przeżyły wojnę.

Dziś, gdy słyszymy o polskim wrodzonym antysemityzmie, warto podkreślić, że Henryk Sławik, reprezentując polski rząd, nie ratował Polaków czy Żydów. Ratował obywateli RP. Rzeczpospolita nie odróżniała narodowości, jedynie obywatelstwo. A ponieważ obywatele polscy narodowości żydowskiej byli najbardziej zagrożeni, reprezentujący Rzeczpospolitą Sławik otaczał ich szczególną opieką.

Wkroczenie Niemców zmieniło dramatycznie położenie i Polaków i Żydów. Niemcy chcieli problem żydowski rozwiązać na swój sposób i pomoc Żydom znów była karana. Teraz Sławik stanął przed dramatycznym wyborem. Był w Budapeszcie już z żoną i córką, których przyjazd z Warszawy zorganizowali węgierscy przyjaciele w iście filmowy sposób. Jadąc pociągiem z Warszawy do Budapesztu na węgierskich papierach, udawały ciężko chore, by jakiś węgierski mundurowy nie zechciał z nimi porozmawiać.

To wtedy córka zapytała Sławika, dlaczego nie wyjadą z Węgier, wszak mieli paszporty szwajcarskie, dające swobodę wyjazdu. Przypomniała mu jego obietnicę, że wyjadą, gdy zrobi się niebezpiecznie. Odpowiedział, że musi zostać, bo potrzebują go ludzie, którym pomagał. Za tę decyzję Henryk Sławik zapłacił cenę najwyższą, a jego rodzina niewiele mniejszą.

A teraz piewcy małego zaangażowania Polaków w obronę Żydów przed Niemcami zastanówcie się, jak zachowalibyście się na jego miejscu? Zostalibyście w Budapeszcie? Bylibyście takimi kozakami? Gestapo was ściga, a Żydom pomagać coraz trudniej. Zresztą tylu ich poszło z dymem, że tych kilkuset w tę czy w tę nie robi różnicy. A wy macie w ręku glejt, szwajcarski paszport.

Wsiadacie do pociągu wraz z rodziną i zostawiacie to piekło za sobą? Czy zostajecie – zabiurkowi rozliczacze bohaterów? Siedząc na kanapie łatwo odpowiedzieć: „zostalibyśmy”, ale czy byłoby tak w rzeczywistości? Przeżyliście kiedyś strach o życie własne i najbliższych?

Sławik został i ukrywając się, prowadził dalej swą działalność w kontakcie z Antallem. Niestety kolejny raz okazało się, że donoszenie obcym panom to prawdziwa plaga i nieszczęście naszego narodu. Od targowicy po obecną opozycję. No i znalazł się renegat, który pomógł Gestapo namierzyć Sławika. Aresztowano też Antalla.

Węgrów traktowali Niemcy inaczej niż Polaków i by skazać Antalla za pomoc Żydom, musieli mu tę „winę” udowodnić. Torturowali więc Sławika, aby wymusić na nim zeznania obciążające Józsefa Antalla.

Pomimo tortur nie zdradził przyjaciela. Wziął na siebie całą „winę”, czym uratował życie ojcu przyszłego premiera. József Antall wspominał, jak transportowany razem ze skatowanym Sławikiem po konfrontacji, dyskretnie dziękował polskiemu przyjacielowi. Tak płaci Polska – wydusił z siebie Sławik. Zginął powieszony w Mauthausen.

Żona Sławika przeżyła Ravensbrück. Córce udało się uciec i do końca wojny przechodziła przez łańcuch węgierskich rodzin. Z matką połączyła się po wojnie dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności i pomocy Antalla.

Pamiętajmy o Henryku Sławiku, Ulmach i tysiącach zapominanych już polskich sprawiedliwych. Nie potępiajmy tych oferujących żywność, odzież, cokolwiek i proszących o pójście dalej. Możemy wymagać od ludzi przyzwoitości, heroizmu – nie. Dlatego czcijmy naszych bohaterów, bo oni wskazują nam, jak można zachować się w dramatycznej sytuacji.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Henryk Sławik. Sprawiedliwy z Szerokiej” znajduje się na s. 22 wrześniowego Kuriera WNET” nr 111/2023.

 


  • Wrześniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Henryk Sławik. Sprawiedliwy z Szerokiej” na s. 22 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 111/2023