„Polonia? El país del papa Juan Pablo II!” – „Polska? Kraj papieża Jana Pawła II!” – słyszałem wielokrotnie w Ekwadorze

Papież okazał szacunek dla indiańskiej kultury, pozwalając ubrać siebie w ponczo, charakterystyczny lokalny ubiór. Na przyjęcie papieża zbudowano chosa – indiański dom ze strzechą i z suszonej cegły.

Piotr Mateusz Bobołowicz

„Polonia? El país del papa Juan Pablo II!” – „Polska? Kraj papieża Jana Pawła II!”. To zdanie słyszałem wielokrotnie w Ekwadorze i Peru, gdy tłumaczyłem, skąd jestem. Latynosi dobrze pamiętają pontyfikat św. Jana Pawła II, papieża Polaka. Był pierwszym biskupem Rzymu, który zdecydował się na wizytę w Ameryce Południowej.

Błogosławieństwo nieukończonej bazyliki

 

Posąg Jana Pawła II przed Bazyliką Przysięgi Narodowej

Przy wejściu do monumentalnej Bazyliki Przysięgi Narodowej nad wiernymi w geście błogosławieństwa wyciąga ręce posąg św. Jana Pawła II. Budowę bazyliki zapoczątkowano jako dowód zawierzenia Republiki Ekwadoru Najświętszemu Sercu Jezusa w 1883 roku. Pomysłodawcą był ojciec Julio Maria Matovelle, należący do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Początkowo prace szły źle. Od początku budowa świątyni była wielkim wyzwaniem finansowym i logistycznym. W 1895 roku władze wprowadziły specjalny podatek od soli, który w całości szedł na finansowanie robót. Prace nabrały tempa, gdy w 1901 roku przekazano nadzór nad nimi ojcom oblatom z przeorem Matovelle na czele. Główna bryła budowli została postawiona w 1924 roku, wtedy też zaczęto odprawiać tam msze. Wciąż jednak pozostało wiele niedokończonych elementów – do dziś bazylika jest oficjalnie w budowie. Lokalna legenda mówi, że gdy zostanie ostatecznie ukończona, skończy się świat – albo przynajmniej niepodległy i wolny Ekwador. 30 stycznia 1985 roku Jan Paweł II pobłogosławił jeszcze wtedy niekonsekrowaną bazylikę. Konsekracja nastąpiła trzy lata później.

Papież z wizytą u Indian

Pielgrzymka apostolska papieża Polaka zapadła w pamięć Ekwadorczyków na pokolenia. Rozmawiałem z wieloma osobami, które wspominały ją z dzieciństwa albo z opowieści rodziców. „To był wielki człowiek. Mądry papież” – te słowa zapadły mi w pamięć. Święty Jan Paweł II w Ekwadorze spotkał się z rdzennymi mieszkańcami tych ziem. 31 stycznia 1985 roku w małym, wtedy zaledwie trzydziestotysięcznym mieście Latacunga, leżącym u stóp największego czynnego Ekwadorskiego wulkanu Cotopaxi, zgromadzili się Indianie z całego Ekwadoru. Wielu z nich przybyło pieszo – ci pielgrzymowali przez wiele dni; inni samochodami, ale nawet oni musieli podróżować przez wiele godzin, często ponad dobę, by uczestniczyć w krótkim, bo zaplanowanym zaledwie na półtorej godziny spotkaniu z papieżem.

Pai Apuchic Jesucristo yupaichashca cachum! Cuyashca churicuna, ushushicuna”. „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Umiłowani Synowie i Córki”. Tymi słowami w języku kiczua przywitał Jan Paweł II zgromadzonych Indian. Kiczua to największa grupa językowa spośród ludności autochtonicznej Ekwadoru. Jan Paweł II nie potraktował jednak wszystkich Indian jako jednolitej grupy. Wpisuje się to w głoszoną przez niego filozofię personalizmu i odróżnia podejście papieża Polaka od tego, które przez wieki praktykowali kolonizatorzy. „Witam bardzo serdecznie ludy Cayapa, Colorado, Otavalo, Panzaleo, Yama-puela, Cangazambi, Caranqui, Hilnaya, Carahuela, Yugulalama, Shuar, Coyane, Ashuar, Salazaca, Cañari, Saraguro, Tibuleo, Auca, a także obecne tutaj mniejsze grupy”.

Jeszcze przed przybyciem papieża na spotkanie na lotnisku w Latacunga poszczególne grupy Indian prezentowały się – nie tyle przed papieżem, co przed Ekwadorem i światem. W spotkaniu tym pokładali oni wielkie nadzieje. W czterysta pięćdziesiątą rocznicę rozpoczęcia ewangelizacji Ameryki zwierzchnik Kościoła katolickiego stanął przed rdzenną ludnością tego kontynentu i mówił o poparciu dla ich kultury, sygnalizował dotyczące ich problemy, ale także podkreślił rolę duchownych katolickich w walce o prawa Indian w historii.

„Najbardziej świadomi z Was pragną, by była szanowana wasza kultura, wasze tradycje i zwyczaje, żeby była uwzględniana forma rządów w waszych wspólnotach. To uzasadnione aspiracje, wpisujące się w ramy różnorodności wyrażania ducha ludzkiego. Może to niemało ubogacić współżycie ludzkie w ogóle wymagań i równowagi społeczeństwa”.

Papież okazał szacunek dla indiańskiej kultury, pozwalając ubrać siebie w ponczo, charakterystyczny lokalny ubiór. Całe spotkanie miało jeszcze jeden element symboliczny. Na przyjęcie papieża zbudowana została chosa – typowy indiański dom, w tym przypadku półotwarty. Jego dach pokryto strzechą, a ściany zbudowano z suszonej cegły adobe. Chosa, a w Amazonii zbudowana z drewna maloca, to w kulturze ekwadorskich Indian nie tyle obiekt mieszkalny, co miejsce spotkania w gronie bliskich. I tak przyjęli świętego Jana Pawła II rdzenni mieszkańcy Ekwadoru.

Papież ubogich

Figura św. JPII w katedrze w Cuenca | Fot. P.M. Bobołowicz

Indianie są w Ekwadorze nadal jedną z najuboższych grup społecznych. Papież podczas swojej pielgrzymki w 1985 roku odwiedził też ubogą dzielnicę miasta Guayaquil. W stolicy, Quito, spotkał się z robotnikami. A podczas ostatniej mszy w Ekwadorze dokonał beatyfikacji Mercedes de Jesus Moliny. Siostra Mercedes żyła w XIX wieku. W wieku piętnastu lat straciła matkę, z którą mieszkała po śmierci ojca, i odziedziczyła cały majątek. Gdy ukończyła 21 lat, wszystkie swoje dobra przeznaczyła na pomoc biednym i poświęciła się pracy w sierocińcu. Poczuła wtedy też powołanie do życia konsekrowanego i odrzuciła propozycję małżeństwa, postanawiając poświęcić swoje życie Jezusowi. W 1870 roku wraz z jezuitą ojcem Domingo Garcíą udała się do Amazonii, by ewangelizować Indian Shuar. W 1873 roku, dziesięć lat przed śmiercią, doprowadziła do ufundowania zgromadzenia Sióstr Świętej Marii Anny od Jezusa z Paredes. Święta Maria Anna przez całe życie była inspiracją dla duchowej drogi i aktów miłosierdzia błogosławionej Mercedes.

Nuestra Señora de Czestochowa

Na północy miasta Guayaqil nad Pacyfikiem stoi nieduży kościół, otoczony wysokim płotem. Nie udało mi się do niego dostać – przybyłem tam nie w porę; tego dnia brama była zamknięta. Kościół ten od razu zwróci uwagę każdego Polaka swoim nietypowym jak na Amerykę Południową wezwaniem: Iglesia de Nuestra Señora de Czestochowa – Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej. Został on wzniesiony w 1981 roku jako wotum dziękczynne za ocalenie życia Jana Pawła II po zamachu na jego życie. Gdy ówczesny arcybiskup Guayaquil Bernardino Echeverría dowiedział się o wydarzeniach 13 maja na placu Świętego Piotra, zaczął modlić się do Matki Bożej Częstochowskiej, patronki Polski, kraju pochodzenia Karola Wojtyły, i obiecał wybudować kościół pod jej wezwaniem, jeśli papież przeżyje. W 1994 roku Echeverría został wyniesiony przez Jana Pawła II do godności kardynała. W 1985 roku papież Polak odwiedził kościół, gdzie modlił się przed kopią obrazu z Jasnej Góry. Dziś przed świątynią stoi pomnik świętego Jana Pawła II, a jego wizerunek jest także uwieczniony na płaskorzeźbie ołtarza.

Święty Jan Paweł II jest ciągle obecny w sercach i pamięci Ekwadorczyków. Znają go praktycznie wszyscy, a jego wizerunek pojawia się w różnych miejscach. Czasem się go można spodziewać – jak figury Jana Pawła II w katedrze w Cuenca, którą odwiedził podczas pielgrzymki. Czasem zaś można natknąć się na niego w niespodziewanych miejscach. „El papa viajero – papież podróżnik” – plakat opatrzony takim napisem znalazłem chociażby wiszący przy kasie jednej z restauracji. Mały element polskości w sercu odległego kraju – pozornie mały, a jednak w dużym stopniu kształtujący odbiór całego narodu przez drugi naród, kilkanaście tysięcy kilometrów od Wadowic.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „El papa viajero – Papież-podróżnik w Ekwadorze” znajduje się na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „El papa viajero – Papież-podróżnik w Ekwadorze” na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Adriana Bristilo: Bośnia i Hercegowina ma trzech prezydentów po każdym na naród. Brakuje przemysłu i pracy

Adriana Bristilo o sytuacji w Bośnie i Hercegowinie, tym jak zorganizowany jest ten kraj, pamięci o wojnie domowej isytuacji w związku z koronawirusem.

Nic się przez ostatnie pięć lat zmieniło.

Adriana Bristilo mówi o tym, co się zmieniło w Bośni i Hercegowinie od czasu wizyty w tym kraju papieża Franciszka w 2015 r. Zauważa, że kraj ma strukturę federalną. Dzieli się on na Republikę Serbską [nie mylić z Republiką Serbii, która jest suwerennym państwem- przyp. red.] oraz Federację Bośni i Hercegowiny. Zamiast jednego prezydenta funkcję głowy państwa pełni trzech członków Prezydium Bośni i Hercegowiny: po jednym reprezentancie Bośniaków, Chorwatów i Serbów.  Mieszkanka Banja Luki nie sądzi by dającej się przewidzieć przyszłości Bośnia doczekała się jednego prezydenta. Przypomina, że obecny układ jest wynikiem żywej w pamięci mieszkańców wojny domowej.

Głównymi problemami w tym państwie są korupcja oraz migracja młodych mieszkańców do bogatszych krajów. Bristilo wskazuje, że brakuje przemysłu i miejsc pracy. Informuje, że w związku z koronawirusem zmarło 141 osób w kraju. Zgodnie z przepisami epidemiologicznymi w świątyniach:

Do 50 osób można się spotykać.

A.P.

 

18 października 1978. Biały dym nad Kaplicą Sykstyńską. Habemus Papam!/ Jan Bogatko, „Kurier WNET” nr 71/2020

Nie spodziewałem się, że konklawe potrwa tak krótko, aczkolwiek Jana Pawła I (kard. Albina Lucianiego) wybrano w moje urodziny, zaledwie po czterech głosowaniach, przeprowadzonych tego samego dnia.

Jan Bogatko

Habemus Papam!

Październik roku 1978 był w Monachium chłodniejszy i bardziej wilgotny niż przed rokiem. W Rzymie trwało właśnie konklawe po niespodziewanej śmierci Jana Pawła I po 33 dniach pontyfikatu.

W Monachium mieszkałem przy Belgradstrasse, w dzielnicy Schwabing. Nie spodziewałem się, że konklawe potrwa tym razem tak krótko, aczkolwiek Jana Pawła I (kardynała Albina Lucianiego) wybrano w moje urodziny, zaledwie po czterech głosowaniach, przeprowadzonych tego samego dnia.

Dziennik wieczorny w TV w poniedziałek, 18 października 1978. 18:18 – biały dym nad Kaplicą Sykstyńską! Habemus Papam!

Pada nazwisko nowego papieża. Voytywa. Podobno z Polski. Kto to jest?

Kardynał Karol Wojtyła był w Niemczech raczej mało znany poza kręgami kościelnymi. W konklawe, na którym wyłoniono Jana Pawła I, miał uzyskać w jednym z głosowań zaledwie 4 głosy. Nazwisko przyszłego świętego wprowadziło w Rzymie niejednego purpurata w zakłopotanie, jak na przykład arcybiskupa Gwatemali, Maria Casariego y Aceveda, który nie zrozumiawszy nazwiska wybranego właśnie papieża, pytał zaskoczony kardynałów: „kim jest ów kardynał Bottiglia?” (nazwisko o brzmieniu podobnym do Voytywa), po włosku znaczy to tyle, co „butelka”. Tak, to on, ksiądz profesor – uświadomiłem to sobie nagle!

Media mały sensację. „Nie-Włoch papieżem”? Tak, pierwszym od 455 lat od czasu pontyfikatu Hadriana VI (papież Hadrian był Holendrem – gdzie ty stoisz dziś, Holandio?) i oczywiście pierwszym Polakiem w dziejach Kościoła (gdzie ty stoisz dziś, Polsko?). Po konklawe dowiedzieliśmy się, że kardynał Wojtyła uchodził za outsidera; faworytami byli dwaj włoscy kardynałowie: arcybiskup Genui Giuseppe Siri, postrzegany jako konserwatysta, oraz arcybiskup Florencji, postrzegany jako liberał – Giovanni Benelli. Podczas konklawe doszło do sytuacji patowej: żaden z kandydatów nie był w stanie uzyskać wymaganej większości kwalifikowanej dwóch trzecich głosów. I kiedy wydawało się, że proces utkwi w miejscu – jak podają niemieckie źródła, arcybiskup Wiednia, kardynał Franz König, miał zaproponować dobrze mu znanego Karola Wojtyłę. I tak od szóstego głosowania poparcie dla polskiego kardynała zaskakująco rosło, bowiem – jak uważają eksperci – kardynałowie spoza Włoch skoncentrowali się na nowym faworycie. A przecież – jak utrzymuje biograf papieża, Andreas Englisch,

Karol Wojtyła omal nie spóźnił się na konklawe! W dniu głosowania wybrał się bowiem po południu do rzymskiej kliniki Gemelli, by odwiedzić chorego przyjaciela, biskupa Andrzeja Marię Deskura. Do Kaplicy Sykstyńskiej tego dnia wszedł ostatni, a po zamknięciu wrót Kaplicy do środka nie wpuszcza się już nikogo!

***

Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim znalazłem się pod koniec października 1968 roku, po wyjściu z więzienia, gdzie przebywałem za udział w wydarzeniach marcowych. Mój profesor z Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, historyk państwa i prawa, wybitny znawca Kościoła, Jakub Sawicki, którego miałem zaszczyt być studentem, po pierwszej relegacji z UW za moje (niewłaściwe) zaangażowanie polityczne, ratując mnie przez grożącym mi powołaniem do jednej z karnych kompanii LWP, zaproponował mi podjęcie studiów na Wydziale Teologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, bo jeszcze na ten kierunek możliwy był egzamin wstępny. Na wiadomość, że ów egzamin będzie pojutrze, zareagowałem lekkim zaskoczeniem, ale odwrotu nie było… Ku mojemu zdziwieniu dostałem po egzaminie indeks. I tak poznałem „wujka”, jak studenci KUL nazywali Karola Wojtyłę, szefa Zakładu i Katedry Etyki na Wydziale Filozofii. Niestety nie skończyłem studiów na KUL, bowiem przywrócono mnie (na krótko) w prawach studenta UW. Ale roczny pobyt w Lublinie (pierwszy z moich pobytów) wiele mnie nauczył. Najbardziej wbiły mi się w pamięć obchody 50-lecia KUL w 1968 roku z udziałem kardynała Stefana Wyszyńskiego.

***

W 1980 roku, nadal mieszkając w Monachium, byłem jako wówczas jeszcze wolny współpracownik reporterem radia Deutschlandfunk w Kolonii. Niezapomnianym przeżyciem stała się dla mnie wizyta pastoralna Ojca świętego Jana Pawła II w Bawarii. 18 listopada 1980 roku papież przybywa do bawarskiej Częstochowy, Altötting. Na Kapellplatz dziesiątki tysięcy wiernych. Z ciężkim magnetofonem reporterskim podbiegam do „papamobil” i po polsku, jakżeby inaczej, zwracam się do Jana Pawła II. Przedstawiam się i proszę Ojca świętego o błogosławieństwo dla słuchaczy, którego z chęcią udziela. Widzę pełne podziwu oczy innych reporterów i sióstr zakonnych, skierowane na mnie. Nikt z nich nie odważył się podbiec do papieża. Na miejscu dostrzegam obok Jana Pawła II gospodarza, arcybiskupa Josepha Ratzingera. Późniejszego następcę papieża-Polaka, Benedykta XVI.

Z Altötting nazajutrz, 19 listopada, Jan Paweł II przyjechał krótko po 9 rano specjalnym pociągiem do Monachium. Pogoda nie sprzyjała; typowa listopadowa, zimna mżawka towarzyszyła nabożeństwu na Theresienwiese. Jego tematem była młodzież. Po południu papież przemawiał w Sali Herkulesa Królewskiej Rezydencji do ludzi sztuki i dziennikarzy.

Bawaria była wówczas krajem umiłowania tradycji – na honorowych miejscach zasiedli przedstawiciele domu Wittelsbachów, dynastii do niedawna panującej w tym kraju. Wiem, że bardzo mnie to zdziwiło, że dopiero dalsze miejsce zajął ówczesny premier Bawarii, Franz Joseph Strauss.

Późnym popołudniem nabożeństwo w pięknie udekorowanej kwiatami monachijskiej katedrze, gdzie papieża owacyjnie, ze łzami w oczach witali zaproszeni goście, głównie ludzie starzy i upośledzeni, przy których Jan Paweł II zatrzymywał się, by zamienić kilka słów. Owacje wywołały słowa papieskiego powitania, „Grüß Gott” – „Niech będzie pochwalony”, powszechnie wypowiadane w Bawarii. „Widzę, że seniorzy równie silnie biją brawo, co i młodzi”… Na koniec papież udzielił wiernym błogosławieństwa. O pobycie Jana Pawła II w monachijskiej Frauenkirche przypomina relief na jednej z kolumn.

***

Rzym, Watykan, październik roku 1978. W ósmym głosowaniu Karol Wojtyła uzyskał decydujący wynik 99 na 111 głosów. A kiedy kardynałów zapoznano z wynikami tego głosowania, w którym ponad dwie trzecie purpuratów opowiedziało się za oddaniem kluczy do Stolicy Piotrowej biskupowi z Polski, sekretarz stanu tejże, kardynał Jean-Marie Villot, zadał metropolicie Krakowa przewidziane rytuałem pytanie: „Czy przyjmujesz dokonany przed chwilą kanonicznie wybór twojej osoby na Najwyższego Kapłana?” Wzruszony kardynał Wojtyła odpowiedział: „W duchu posłuszeństwa wobec Chrystusa, mojego Odkupiciela i Pana, w duchu zawierzenia wobec jego Matki – przyjmuję”. Czy Karol Wojtyła posłuchał podszeptu kardynała prymasa Stefana Wyszyńskiego, który miał podczas konklawe powiedzieć mu: „Jeśli wybiorą, proszę nie odmawiać…”? Tego się nie dowiemy. Wśród Polaków w Monachium wiadomość o polskim papieżu wywołała wielką radość; wielu z nich jakże trafnie przepowiadało teraz upadek sowieckiej dominacji w Europie.

Zaskoczeni wyborem byli niemieccy komentatorzy. Nikt nie liczył się z wyborem papieża „z bloku wschodniego”. To wydawało się niemożliwe. Mnie, stosunkowo wówczas młodemu dziennikarzowi, imponowały telefony od ekspertów, którzy chcieli się dowiedzieć czegoś o nieznanym bliżej biskupie, który teraz stanął na czele Kościoła i państwa, jakim jest Watykan. Jaki jest prywatnie? Jaki jest jego stosunek do komunistycznego państwa?

Czy jest konserwatystą (w domyśle: jak wszyscy Polacy), czy liberałem (w domyśle: jak wszyscy komuniści)?

Radość panowała także wśród dość mało katolickich Czechów w Monachium i oczywiście wśród licznej diaspory węgierskiej. Radio Wolna Europa, które mieściło się w Ogrodzie Angielskim w Monachium, miało teraz bez końca tematów na relacje i komentarze. Dla Polaków w Monachium najciekawsze były informacje o reakcjach komunistów w Warszawie.

Jakim ciosem dla sowieckich namiestników w Warszawie był wybór Karola Wojtyły na następcę Jana Pawła I, świadczy fakt, że natychmiast zwołali oni w KC PZPR specjalną naradę. Informacje z partyjnych kręgów, świadczące o konsternacji bonzów – bo oto coś, mimo gęstej agenturalnej sieci, ucieka spod kontroli SB – wywoływały radość i wiarę w pokonanie reżimu.

Zdenerwowanie komunistów było olbrzymie. Tak oto Olszewski wylewa na jasny garnitur filiżankę czarnej kawy, a Czyrek (którego to prezydent „wolnej Polski”, Jaruzelski żegnał w liście kondolencyjnym) starał się rozładować napiętą sytuację bonmotem: „ostatecznie lepszy Wojtyła jako papież tam niż jako prymas tu”. Dobrze, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jak się mylił.

Oczywiście czerwona Warszawa oficjalnie wyrażała radość z powodu wyboru Karola Wojtyły na papieża. Aczkolwiek nie brakło efektów humorystycznych – w telegramie, wysłanym nazajutrz po konklawe, napisano: „Na tronie papieskim po raz pierwszy w dziejach jest syn polskiego narodu, budującego w jedności i współdziałaniu wszystkich obywateli wielkość i pomyślność swej socjalistycznej ojczyzny”.

Nie wiem, czy bez papieża-Polaka, bez jego zaangażowania na rzecz wolności udałoby się doprowadzić do upadku Imperium Zła. Oczywiście na to wydarzenie, które przybliżyło milionom ludzi w Polsce i na świecie wolność osobistą i niezależność polityczną od Kremla, złożyło się wiele przyczyn. Ale bez obecności Jana Pawła II na światowej scenie dziejów nie byłoby to tak szybko możliwe.

Artykuł Jana Bogatki pt. „Habemus Papam!” znajduje się na s. 3 majowego „Kuriera WNET” numer 71/2020.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jana Bogatki pt. „Habemus Papam!” na s. 3 „Wolna Europa” majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prymas Wyszyński i św. Jan Paweł II byli mężami opatrznościowymi na XXI wiek – Urodziłem się w roku 1920 – 23.05.2020 r.

Prymas Wyszyński nadal może być nauczycielem wiary i pobożności. Poszlibyśmy za nim w ogień, ponieważ świetnie rozumiał młodzież. Sam był młody duchem – wspomina prof. Grzegorz Łęcicki.

Dr Ewa Czaczkowska mówi o relacjach, jakie łączyły św. Jana Pawła II z Prymasem Tysiąclecia, kard. Stefanem Wyszyńskim.

Była między nimi przyjaźń duchowa, nie taka w znaczeniu towarzyskim. Nie łączyła ich więź ojcowsko-synowska, ponieważ Karol Wojtyła był zbyt autonomiczną osobowością.

Prymas Stefan Wyszyński, arcybiskup Antoni Baraniak i kardynał Karol Wojtyła / Fot. radio WNET

Rozmówczyni Piotra Dmitrowicza nakreśla, w jaki sposób ewoluowały relacje między oboma hierarchami, i jak pogłębiała się ich współpraca. Jak podkreśla dr Czaczkowska, kard. Karol Wojtyła przejawiał zawsze lojalność wobec kard. Wyszyńskiego, do momentu wyboru na papieża „trzymał się w jego cieniu”:

Kraków znał kard. Wojtyłę. Jednak reszta Polski do 1978 roku go nie znała. Nie chciał on konkurować z prymasem.

Gość audycji „Urodziłem się w roku 1920″ dyskretnie rozwiązywali kwestie różnic zdań między sobą, oraz nie pozwalali Służbie Bezpieczeństwa się 'rozgrywać”. Przykładem tego może być sytuacja, w której ówczesny metropolita krakowski solidarnie z prymasem zrezygnował z wyjazdu do Rzymu.

Jak dodaje dr Czaczkowska, prymas Wyszyński  na konklawe w październiku 1978 r. mocno wspierał kandydaturę kard. Karola Wojtyły na papieża.

 

Fot. Fragment portretu kard. Stefana Wyszyńskiego autorstwa Zbigniewa Kotyłło. Źródło: Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0

Profesor Grzegorz Łęcicki mówi o tym, że jego pokolenie miało możliwość spotykać prymasa Wyszyńskiego i słuchać na żywo jego słów. Opowiada o cyklu „Kazań świętokrzyskich o życiu społecznym” i innych prymasowskich programach duszpasterskich. Gość audycji „Urodziłem się w roku 1920” ubolewa nad tym, że Prymas Tysiąclecia dla młodych Polaków stał się jedynie postacią posągową. Profesor Łęcicki proponuje opracowanie komiksu o Prymasie Tysiąclecia. Zdaniem rozmówcy Piotra Dmitrowicza:

Prymas Wyszyński nadal może być nauczycielem wiary i pobożności.

Profesor Łęcicki wspomina spotkanie opłatkowe w kurii przy ul. Miodowej w Warszawie z 1975 r.,  zorganizowane przez prymasa Wyszyńskiego. Hierarcha sprezentował wtedy gościowi audycji „Urodziłem się w roku 1920” jego ulubione cukierki. Profesorowi Łęcickiemu towarzyszyli wtedy koledzy z oazy.

My byśmy poszli wtedy za Prymasem w ogień. Był on młody duchem, i świetnie nas rozumiał.

Jak dodaje prof. Grzegorz Łęcicki:

Prymas Wyszyński i św. Jan Paweł II byli mężami opatrznościowymi na XX i XXI wiek.


Posłuchaj całej audycji „Urodziłem się w roku 1920” już teraz!


Terlikowski: Film pokazuje system chronienia przestępców. Gdybyśmy się zań wcześniej zabrali, mielibyśmy to już za sobą

Tomasz Terlikowski o drugim filmie braci Sekielskich dotyczącym pedofilii w Kościele pt. „Zabawa w chowanego”, powodach, dla których księża kryją przestępców i dramacie skrzywdzonych dzieci.

Pokazuje system chronienia przestępców, bezduszność, mechanizm, w którym przenosi się księdza z zarzutami prokuratorskimi z parafii do parafii.

Tomasz Terlikowski stwierdza, że drugi film braci Sekielskich poświęcony problemowi pedofilii wśród duchownych jest lepszy od pierwszego. Koncentruje się on bardziej na jednej, konkretnej sprawie i niewiele jest w nim akcentów antyklerykalnych. Dziennikarz podkreśla, że na podstawie samych słów kaliskiego hierarchy można go przenieść na emeryturę:

Ojciec Święty, posługując się motu proprio, powinien odwołać biskupa Janiaka. Przyznał się do winy. […] Oświadczenie wystarczy, żeby Stolica Apostolska przeniosła go na emeryturę.

Zastanawia się, co się stało, że bp Edward Janiak chronił pedofilów w sutannach. Terlikowski stwierdza, że zmowa milczenia jest wynikiem korporacyjnego charakteru środowiska kościelnego. Pokutuje tutaj myślenie rodem z PRL-u, kiedy władza mogła wykorzystywać informacje o księżach do ataków na Kościół. Dochodzi do tego przekonanie kleru, że „Kościół to my i kto nas atakuje, to atakuje Kościół”. Kolejnym problemem są „niejawne powiązania, także o charakterze homoseksualnym”:

Ukrywanie tego może skutkować także w innych już, jawnie przestępczych działaniach, by nasze nie przestępcze, ale grzeszne działania nie wyszły na jaw.

Terlikowski odnosi się do mianowania przez Rzecznika Praw Dziecka pierwszego członka komisji ds. pedofilii. Zauważa, że nastąpiło to dopiero po ośmiu miesiącach od jej formalnego powołania.

Dobrze, żeby Komisja przeorała świadomość w tej sprawie, żebyśmy zrozumieli, jaki to jest dramat.

Podkreśla, że jest to trudny do wyobrażenia sobie dramat, jaki przeżywa dziecko krzywdzone w ten sposób przez księdza czy przez swego nauczyciela, trenera, a nawet członka rodziny. Odnosząc się do zarzutu, że rozliczanie pedofilów wśród księży używane jest do ataków na Kościół, przyznaje, że tak jest. Zaznacza przy tym:

Gdybyśmy sami się zabrali za to 10-15 lat temu, to mielibyśmy to już za sobą. […] Musiały się tym zająć środowiska liberalne.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Mateusz Bednarkiewicz: Uderza mnie jak często wraca się do myśli Jana Pawła II

Mural w Kijowie

Mateusz Bednarkiewicz o utworzeniu Instytutu Kultury św. Jana Pawła II w Rzymie, tym, kto stoi za tą inicjatywą oraz o aktualności myśli polskiego papieża.

 

Mateusz Bednarkiewicz opowiada o utworzeniu Instytutu Kultury św. Jana Pawła II na Wydziale Teologicznym  Papieskiego Uniwersytetu Świętego Tomasza z Akwinu. Inicjatywa została podjęta wspólnie z Teologią Polityczną. Podkreśla, że spotkała się ona z dużym odzewem zarówno w Polsce, jak i na Uniwersytecie Angelicum, gdzie późniejszy papież studiował.

Uderza mnie jak często wraca się do myśli Jana Pawła II.

Dotyczy to zarówno nauk społecznych, jak i teologii. Reprezentant  Fundacji „FUTURA – IUVENTA” zauważa, że w myśli polskiego papieża ważne było budowanie płaszczyzn, na których ludzie mogli prowadzić ze sobą dialog.

Zdaje się, że dzisiaj cofnęliśmy się trochę w tym przekonaniu, że jest i możemy te mosty budować między sobą, że świat za pontyfikatu był bliżej spotkania.

Bednarkiewicz informuje, że wydarzenie otworzenia instytutu będzie na kanale YouTube Angelicum, a wystąpi na nim francuski filozof  Rémi Brague, który będzie mówił o chrześcijańskich korzeniach Europy.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

 

O. prof. Paluch: Na jakich zasadach chcemy być wspólnotą i w imię czego? Chcemy zaprosić Jana Pawła II do rozmowy

O. prof. Michał Paluch o poniedziałkowej homilii papieża Franciszka na temat św. Jana Pawła II i otwarciu poświęconego mu Instytutu Kultury na Papieskim Uniwersytecie Św. Tomasza z Akwinu.


O. prof. Michał Paluch wyraża radość z tego, że mógł się znaleźć na homilii papieża Franciszka poświęconej papieżowi-Polakowi. Franciszek zwrócił uwagę na powiązanie między sprawiedliwością i miłosierdziem. Ogłosił rozszerzenie wspomnienia św. Faustyny na cały Kościół.

Musimy zadać sobie pytanie, na jakich zasadach chcemy być wspólnotą i w imię czego. […] Pontyfikat św. Jana Pawła II niósł w sobie prostą, głęboką i piękną […] odpowiedź na to pytanie.

Nasz gość zauważa, iż zdaniem Jana Pawła II „człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa”. Mówi także o otwarciu nowego instytutu w Papieskim Uniwersytecie Świętego Tomasza z Akwinu. Otwarcie Instytutu Kultury św. Jana Pawła II ma nie tylko przypominać polskiego papieża. Ma być on zaproszeniem do namysłu nad Będzie tam się rozważać na temat współczesnej kultury:

Chcemy zaprosić Jana Pawła II do rozmowy o współczesnej kulturze […] Chcemy przetrawić jego nauczanie w kontekście współczesności.

Instytut Kultury św. Jana Pawła II nie powstałby, gdyby nie pomoc polskich współpracowników. Rektor Papieskiego Uniwersytetu Świętego Tomasza z Akwinu przypomina, że uczelnia swymi korzeniami sięga XIII wiecznego studium dominikańskiego, którego profesorem był św. Tomasz z Akwinu. Należy ona do  siedmiu rzymskich papieskich uniwersytetów. Przygotowuje ona kadry dla lokalnych Kościołów. Ukończyło go 140 biskupów i kardynałów, z których św. Jan Paweł II jest najsłynniejszym. Obecnie 25% jego studentów stanowią Amerykanie,  a 2/3  uczących się na nim pochodzi z to z krajów się rozwijających.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Relikwie chrześcijańskie mają znaczenie szczególne. W nich cześć oddawana ciału idzie w parze z tajemnicą Odkupienia

Nie umiem powiedzieć, dlaczego naturze ludzkiej potrzebny jest substrat materialny, aby wejść w kontakt z nieuchwytnym światem idei. Ale istnienie takiej potrzeby potwierdza sam święty Jan Paweł II.

Piotr Witt

Buty księdza Wojtyły

Nie pozostawiam po sobie własności, którą należałoby zadysponować. Rzeczy codziennego użytku proszę rozdać według uznania (Jan Paweł II, Testament, 6.03.1979 r.)

Po ubiegłorocznym pożarze znaleziono na posadzce katedry Notre Dame mosiężnego koguta. Służył za „kurek na kościele”. Odpadł bez szwanku ze stopionej wieżyczki transeptu. Z jego wnętrza wydobyto trzy relikwie: fragment Korony Cierniowej, relikwię Świętego Dionizego i relikwie Świętej Genowefy – patronki stolicy i kraju.

Obecny rok obchodzimy w Paryżu pod znakiem świętej Genowefy – patronki stolicy i kraju. Urodzona 1600 lat temu święta uratowała Paryż przed najazdem Hunów. Jej cenny relikwiarz przetopili jakobini, a relikwie spalili za karę „że podgrzewała kociołek kanoników”. Relikwiarz wykonany na nowo w XIX wieku zawiera szczątki odkryte w grobie na miejscu obecnego Panteonu, dawnego kościoła pod wezwaniem św. Genowefy. Jest wystawiany kolejno w kościołach Paryża. Patrząc na ten wspaniały mebel wielkości sekretery, ze złota, srebra i drogocennych kamieni, przypominam sobie nauki księdza Wojtyły.

Wielkie dziedzictwo

Po świętym Janie Pawle II pozostał spadek bogaty i różnorodny. Ci, którzy mieli szczęście widzieć Papieża przed zamachem, zachowali w pamięci wizerunek atletycznego mężczyzny, od którego emanuje magiczna siła. Zapoczątkowane przez niego Międzynarodowe Dni Młodzieży przysporzyły Kościołowi zastępów młodych katolików świadomych swej wiary i prawdy. Wierzącym pozostała nauka głoszona podczas spotkań i opublikowana w pismach. W naszej epoce kompromitacji autorytetów i powszechnego zwątpienia zwłaszcza encyklika Fides et ratioRozum i wiara dostarcza cennych wskazówek; pomaga młodym i szukającym prawdy odnaleźć się pośród fałszywych proroctw. Wiedzieliśmy od dawna, że te rozważania są owocem dociekań wybitnego filozofa; dziś wiemy również, że wyszły spod pióra świętego. Podobnie jak arcyciekawe Notatki osobiste wydane przez arcybiskupa Krakowa, księdza kardynała Stanisława Dziwisza.

Na tle bogactwa duchowego zdumiewa ubóstwo materialne dziedzictwa Jana Pawła II.

W Krakowie, u stóp Wawelu, ksiądz Wojtyła mieszkał od 1952 do 1967 roku. Pierwsze lata – kątem u księdza profesora Ignacego Różyckiego. Zajmował niewielki pokój przechodni. Po otrzymaniu sakry biskupiej w 1958 roku przeniósł się do sąsiedniej kamienicy, pod 21. Dziś w pomieszczeniach dwóch połączonych domów zgromadzono pamiątki po polskim papieżu. Najwięcej miejsca zajmują dary mieszkańców miejsc, do których pielgrzymował. Są tutaj prezenty od królów, rad miejskich, prezydentów. Są i inne, od prywatnych osób pragnących w namacalny sposób wyrazić miłość i przywiązanie. Niektóre bardzo cenne, jak siedemnastowieczne krucyfiksy rzeźbione w kości słoniowej i koralu, podarowane przez zakonników z Palermo na Sycylii i przez innych z Korsyki, wielkie, srebrne misy od mieszkańców Edynburga i Londynu. Wszystko to przekazał testamentem muzeom.

Zwykłe przedmioty niezwykłe

Największe wrażenie robią wszakże te nieliczne „przedmioty codziennego użytku”, którymi posługiwał się przyszły papież. Każdemu, kto wychodzi z Wawelu po obejrzeniu cennych dzieł sztuki zgromadzonych w skarbcu Rzeczypospolitej Obojga Narodów, radzę zajrzeć na ulicę Kanoniczą 19/21 i zatrzymać się przez czas jakiś przed tymi skromnymi rzeczami.

Od czasu kanonizacji relikwiami po świętym stało się wąskie łóżko (polowe?), biurko z jakiejś dawnej oficyny, klęcznik, podniszczone buty, niegdyś nowoczesne narty.

Kult relikwii nie jest tylko właściwością chrześcijan. Także wyznawcy fałszywych idoli otaczają czcią swoje świętości. Przed kilku laty skórzaną kurtkę piosenkarza Johna Lennona sprzedała na licytacji londyńska firma Sotheby’s za 350 tysięcy €. W grudniu 2012 roku w Los Angeles odbyła się aukcja garderoby Grety Garbo. Wielbiciele słynnej aktorki wydzierali sobie za grube dziesiątki tysięcy osiemset sukien, których gwiazda nigdy nie założyła. Niemych i bezosobowych.

Nieliczne relikwie po świętym Janie Pawle II opowiadają, przeciwnie, bardzo wiele o ich właścicielu. Na wąskim łóżku sypiał przez kilkanaście lat, przy staroświeckim biurku pisał swe kazania i rozważania teologiczne, zapisywał swe medytacje wygłaszane później podczas rekolekcji w zakopiańskiej Bachledówce. W tych butach chodził po górach, na nartach zjeżdżał z Kasprowego na Halę Gąsienicową i na Jaszczurówkę. Pierwsze narty księdza, z 1954 roku, zaopatrzone w wiązania sprężynowe – kandahary pochodzą z prywatnej wytwórni zakopiańskiej Zubka. Jako kardynał zjeżdżał już na headach z wiązaniami bezpiecznikowymi. Te relikwie nie mają ceny rynkowej. Kanon 1190 Kodeksu Prawa Kanonicznego stanowi, iż „sprzedaż świętych relikwii jest absolutnie zabroniona”.

O pożytku z relikwii

Nie umiem powiedzieć, dlaczego naturze ludzkiej potrzebny jest substrat materialny, aby wejść w kontakt z nieuchwytnym światem idei. Ale istnienie takiej potrzeby potwierdza sam święty Jan Paweł II: „Nieodzownie potrzebny jest człowiekowi ten pierwszy krok poprzez stworzenie widzialne w kierunku niewidzialnego Stwórcy” (notatka 5.VII. 1975).

Dla wiernego relikwia jest ostatnim śladem świętego, jest zarazem obietnicą bliskości Boga.

Do relikwiarzy wystawionych w kościołach wierni adresują modlitwy, prośby, podziękowania. Modlić się przed relikwią nie oznacza mimo to „oddawania czci kawałkowi ciała”. Dla chrześcijan cześć oddawana ciału idzie w parze z tajemnicą Odkupienia. Dotyczy chrześcijanina, który istniał. Nie czcimy symbolu. Co więcej, ten kult świadczy o przywiązaniu Kościoła do jedności osoby ludzkiej, powołanej, aby stać się świątynią Ducha. Co potwierdza Katechizm Kościoła katolickiego w akapicie nr 364. Nie mamy bezpośredniego wglądu w cudzą duszę. Czytamy ze znaków widzialnych. Przeciwnie – doktryna Marcjona z Synopy, głosząca wyłącznie duchową, niecielesną naturę Chrystusa, została potępiona przez Kościół pierwszych wieków jako niebezpieczna herezja.

Nadmiernie podejrzliwi mogli posądzać inżyniera Stefana Ossowieckiego o interesowną szarlatanerię, kiedy słynny przed wojną jasnowidz, proszony o odnalezienie zaginionej osoby, żądał, aby mu dostarczono osobisty przedmiot należący do poszukiwanego: chusteczkę, okulary, pióro, byle rzecz miała z nim bezpośrednią styczność. Ale np. księżna Izabela Czartoryska nie miała ze swojej kolekcji żadnych korzyści materialnych. Same wydatki. Wielka racjonalistka gromadziła w Puławach ułamki starożytnych marmurów, potłuczone kamienie, aby lepiej wczuć się w epokę antyku.

Sienkiewicz, pisząc swe wiekopomne Quo vadis?, także obmacywał starożytne kamienie w rzymskich lapidariach i na arenach, gdzie ginęli męczennicy za wiarę.

Relikwie chrześcijańskie mają znaczenie szczególne. Cześć im oddawana sięga pierwszych wieków chrześcijaństwa wraz z kultem męczenników pochowanych w katakumbach. A zresztą według Ewangelii dotknięcie szat Chrystusa wystarczało do uleczenia z chorób.

Istnieją relikwie poświadczone i niepoświadczone. Do niepoświadczonych zaliczają się te o niejasnym pochodzeniu, pozbawione świadectw autentyczności, jak np. koszula Matki Boskiej, relikwie Świętych Niewiniątek lub niektórych świętych pierwszych wieków. Istnieją również relikwie poświadczone, autentyczne, zazwyczaj bardziej współczesnych świętych, np. Franciszka Salezego, Bernadetty Soubirous, ks. Jerzego Popiełuszki czy właśnie Jana Pawła II.

„Cały jestem w rękach Bożych” – mówił o sobie Jan Paweł II słowami francuskiego świętego Ludwika Marii Grignon de Montfort. Ponieważ oddajemy hołd obecności Bożej w jego osobie, oddajemy również hołd miejscu, gdzie Bóg stał się obecny. Kult relikwii nie jest magiczny, lecz poprzez życie świętego oddajemy cześć obecności Boga w człowieku. Widząc te przedmioty, możemy tym łatwiej wywołać wspomnienie ludzkich warunków życia świętego Jana Pawła II. Te rzeczy są takie wątłe, nieomal bez znaczenia; oto Bogu się spodobało posłużyć się nimi, aby zamanifestować swą Obecność i objawić swą Potęgę i Chwałę, ponieważ to On działa poprzez te znaki.

Artykuł Piotra Witta pt. „Buty księdza Wojtyły” znajduje się na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Piotra Witta pt. „Buty księdza Wojtyły” na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W przeddzień święta Zesłania wołam: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!

Papież jasno wskazuje na wieczernik jako miejsce, gdzie wszystko się zaczęło, zatem historia zbawienia każdego z nas, jako Polaków, ma swój początek i koniec w Bogu, nie w Gnieźnie czy w Mieszku I.

Wojciech Pokora

Oto Jan Paweł II, Syn Tej Ziemi, stanął jak patriarcha przed swoim narodem i wezwał Boga, by zstąpił na znajdującą się pod panowaniem narzuconego siłą systemu Ziemię i ją uwolnił od ciążącego na niej jarzma. Czyż nie jest to plastyczna wizja rodem ze Starego Testamentu?

Jednak w całym tym wydarzeniu, którym była pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny w roku 1979, nie do końca o tak proste znaki chodziło. One były i stały się symbolem tego wydarzenia, jednak zarówno powyższe słowa, jak i cały pobyt Ojca świętego w Polsce możemy spróbować zinterpretować szerzej i rozciągnąć je na cały Kościół i na cały pontyfikat papieża Polaka. Możemy pokusić się o stwierdzenie, że Jan Paweł II dał podwaliny pod pneumatologię narodu, czyli ukazał nam, jak Duch Święty działa w życiu narodowej wspólnoty. A szerzej patrząc – narodowych wspólnot, bo rozpatrując wydarzenia z 1979 roku i następujący po nich wybuch wolności w postaci rodzącej się w Polsce Solidarności, co doprowadziło w konsekwencji do zburzenia tzw. żelaznej kurtyny i wyzwolenie wielu narodów spod wpływów Rosji Radzieckiej, lubimy myśleć o pontyfikacie Jana Pawła II jako okresie danym wyjątkowo nam – Polakom, zapominając o kontekście Kościoła powszechnego. Trudno jednak obronić tezę, że oto w historii świata, ale i historii zbawienia następuje moment, gdy cały Kościół zostaje podporządkowany jednemu narodowi i wydarzeniom temu narodowi towarzyszącym. Ten punkt wyjścia skłania do poszukiwania uniwersalności w przekazie, który traktujemy tak bardzo lokalnie, wsłuchując się w głos papieża podczas jego pierwszej pielgrzymki do ojczyzny. (…)

Każdy, bez wyjątku, został odkupiony przez Chrystusa i z każdym bez wyjątku Chrystus jest zjednoczony, „nawet gdyby człowiek nie zdawał sobie z tego sprawy”.

W jaki sposób? Chrystus może człowiekowi przez swojego Ducha „udzielić światła i sił, aby zdolny był odpowiedzieć najwyższemu swemu powołaniu”.

W tym kontekście łatwiej zrozumieć, skąd płynie moc wypowiadanych w danym miejscu słów i w jaki sposób działanie Ducha Świętego rozciąga się na cały lud, a nie tylko na skupioną wokół ołtarza grupkę (nawet wielotysięczną) wiernych. Takie rozumienie wspólnoty i przenikającego jej działania Ducha pozwala Kościołowi stawiać pytania, które wydać się mogą dalekie od sfery sacrum, a w powszechnym odbiorze zarezerwowanych raczej do nauk socjologicznych czy politycznych: „Czy wszystkie dotychczasowe i dalsze osiągnięcia techniki idą w parze z postępem etyki i z duchowym postępem człowieka? Czy człowiek w ich kontekście również rozwija się i postępuje naprzód, czy też cofa się i degraduje w swym człowieczeństwie? Czy rośnie w ludziach, w »świecie człowieka«, który jest sam w sobie światem dobra i zła moralnego, przewaga tego pierwszego, czy też tego drugiego?”.

Kościół nie tylko stawia pytania, ale też szuka na nie odpowiedzi. A może należy odwrócić logikę tego zdania i stwierdzić, że Kościół stawia pytania, na które odpowiedzi człowiek powinien szukać właśnie w Kościele?

„W Apostołach, którzy otrzymują Ducha Świętego w dzień Zielonych Świąt, są już niejako duchowo obecni wszyscy ich następcy, wszyscy biskupi, również ci, którym od tysiąca lat wypadło głosić Ewangelię na ziemi polskiej. Również ten Stanisław ze Szczepanowa, który swoje posłannictwo na stolicy krakowskiej okupił krwią przed dziewięcioma wiekami. I są w tych Apostołach i wokół nich – w dniu Zesłania Ducha Świętego – zgromadzeni nie tylko przedstawiciele tych ludów i języków, które wymienia księga Dziejów Apostolskich. Są wokół nich już wówczas zgromadzone różne ludy i narody, które przyjdą do Kościoła poprzez światło Ewangelii i moc Ducha Świętego w różnych epokach, w różnych stuleciach.

Dzień Zielonych Świąt jest dniem narodzin wiary i Kościoła również na naszej polskiej ziemi. Jest to początek przepowiadania wielkich spraw Bożych również w naszym polskim języku.

Jest to początek chrześcijaństwa również w życiu naszego narodu: w jego dziejach, w jego kulturze, w jego doświadczeniach”. (…) Czytając słowa papieża wygłoszone czy to w Warszawie, czy w Krakowie, czy Gnieźnie, stawiamy pytanie – na ile nauczanie Jana Pawła II podczas pielgrzymek do kraju jest uniwersalne? Czy jego nauka dotycząca działania Ducha Świętego w narodzie odnosi się do konkretnej historii każdego narodu? Papież jasno wskazuje na wieczernik jako miejsce, gdzie wszystko się zaczęło, zatem historia zbawienia każdego z nas, jako Polaków, ma swój początek i koniec w Bogu, nie w Gnieźnie czy w Mieszku I. Nie ma innej historii zbawienia. (…)

Słowa papieża Jana Pawła II w przeddzień wejścia Kościoła w III tysiąclecie chrześcijaństwa z perspektywy 40 lat możemy uznać za prorocze. Przede wszystkim kultura polska jest elementem dziedzictwa, a zarazem „wybitną cząstką europejskiej i ogólnoludzkiej kultury”. W tym jednym zdaniu jak w soczewce skupiają się nasze narodowe kompleksy i lata „wchodzenia” na nowo do Europy. Jednak przez 40 lat, które minęły od czasu wypowiedzenia przez Jana Pawła II powyższego apelu, zdajemy się zostawiać chrześcijańskie i narodowe dziedzictwo w przedpokoju współczesnej Europy.

Żeby stać się godnymi miana Europejczyków, wyrzekamy się „godności człowieka na naszej ziemi. Polskiej, słowiańskiej ziemi”. Jednak papież już wtedy to przewidział.

Na tym samym Wzgórzu Lecha, kilka chwil później, w obecności zgromadzonych tam wiernych w modlitwie wołał, by Kościół odradzał się, nie czerpiąc z obcych i zatrutych cystern:

„Oblubienico Ducha Świętego i Stolico Mądrości! Twojemu pośrednictwu zawierzamy wspaniałą wizję i program odnowy Kościoła w naszej epoce, która wyraziła się w nauce II Soboru Watykańskiego. Spraw, abyśmy tę wizję i ten program w całej autentycznej prawdzie – tak jak za naszą nieudolną posługą dał nam ją poznać Duch Święty – w tejże samej prawdzie, prostocie i mocy czynili przedmiotem naszego postępowania, posługiwania, nauczania, pasterzowania, apostolatu. Żeby cały Kościół odradzał się w tym nowym źródle poznania swej własnej istoty i misji, nie czerpiąc z żadnych obcych ani zatrutych cystern”.

W jaki sposób jednak poradzić sobie jako wspólnota z rozpoznaniem obcych i zatrutych źródeł? Tu znów Jan Paweł II przyzywa Ducha Świętego. Robi to w Krakowie, w homilii podczas Mszy św. na Błoniach. Papież przekazuje wiernym Ducha Świętego, jak biskup przekazuje Go podczas bierzmowania, dając wskazówki: Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara!

Cały artykuł Wojciecha Pokory pt. „Działanie Ducha w narodzie” znajduje się na s. 1 i 7 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Wojciecha Pokory pt. „Działanie Ducha w narodzie” na s. 1 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

39. rocznica zamachu na Jana Pawła II – prof. Tomasz Panfil i Piotr Jegliński w Wolność WNET

W 39. rocznicę zamachu na św. Jana Pawła II Piotr Dmitrowicz rozmawia z prof. Tomasze Panfilem i Piotrem Jeglińskim o znaczeniu zamachu i papieża-Polaka oraz o wspomnieniach związanych z Ojcem Św.

Maj był takim smutnym miesiącem, bo było już wiadomo, że chory jest prymas.

Prof. Tomasz Panfil przypomina jak 13 maja 1981 r. jak grom z białego nieba spadła wiadomość o zamachu na Jana Pawła II.

Pierwsza myśl, że to Ruscy próbowali zabić papieża.

Pracownik Instytutu Pamięci Narodowej zauważa, że obecność na Tronie Piotrowym kard. Karola Wojtyły była solą w oku komunistów polskich i sowieckich. Ci ostatni podjęli dyrektywę, w której stwierdzali, że trzeba „wykorzystać wszystkie dostępne możliwości, by zapobiec nowemu kierunkowi w polityce zapoczątkowanej przez polskiego papieża, a w razie konieczności sięgnąć po środki wykraczające poza dezinformację i dyskredytację”. Historyk przypomina, że:

Na samym początku komuniści dali się nabrać i myśleli, że młody ksiądz Karol Wojtyła będzie nowoczesnym postępowym księdzem, w opozycji do konserwatysty, tradycjonalisty Wyszyńskiego, dlatego bez problemu zgodzili się na jego nominację biskupiom.

Pomylili się jednak w swych kalkulacjach, gdyż krakowski biskup okazał się zdecydowanym przeciwnikiem komunizmu. Z tego powodu jego wizyta w kraju po zostaniu papieżem była groźna dla komunistów. Zgodę na nią odradzał Edwardowi Gierkowi Leonid Breżniew. I sekretarz zagadzając się na pielgrzymkę Jana Pawła II do kraju „dokonał eutanazji komunizmu”.

W drugiej rozmowie audycji „Wolność WNET” Piotr Jegliński wspomina, co czuł, gdy dowiedział się o zamachu na papieża. Opozycjonista przebywał wówczas na emigracji w Paryżu:

Tak byłem tym przejęty, bo przecież Jan Paweł II był moim profesorem. Kiedy studiowałem na KUL-u, on wykładał etykę.

Stwierdza, że zamach na Ojca Świętego w momencie, gdy prymas Wyszyński był umierający nie był przypadkiem.

Liczono na złamanie narodu polskiego, bo przecież ten zamach i potem ta śmierć prymasa –  to miało Polskę powalić.

To dzięki kard. Karolowi Wojtyle Jegliński został wydawcą. Przytacza historie związane z papieżem. Wspomina jak wydał książkę Piotra Woźniaka i zaprezentował ją papieżowi. Ten stwierdził, że jest już w połowie lektury, choć egzemplarz tej książki był prosto z drukarni.

Na zakończenie rozmowy przypomina, że rok po zamachu na placu św. Piotra miał miejsce zamach na św. Jana Pawła II w Fatimie. Papież został wówczas niegroźnie zraniony nożem.

Wysłuchaj obu rozmów już teraz!

A.P.