Elżbieta Duda: 4 mld złotych dla najbardziej poszkodowanych przez los

Posłanka PiS Elżbieta Duda mówi o nowym rządowym programie wsparcie dla osób całkowicie niezdolnych do pracy.

Elżbieta Duda mówi tym, czym jest dla niej rocznica zdobycia PAST-y. Jak mówi, jest to „kolejna rocznica, przed którą chylę czoła”.

Ważne, żeby państwo pamiętało o najbardziej poszkodowanych przez los.

Posłanka mówi o nowych świadczeniach dla osób, którym niepełnosprawność uniemożliwia podjęcie pracy. Jak stwierdza, „praca zawodowa to nie tylko źródło dochodu, ale też potwierdzenie wartości”. Z tego powodu osoby całkowicie niezdolne do pracy, są najbardziej pokrzywdzoną grupą niepełnosprawnych”.

To początek kompleksowego wsparcia dla najbardziej pokrzywdzonych przez los.

Program wsparcia obejmuje pełnoletnich, niezdolnych do pracy, którzy otrzymują od państwa wsparcie nie większe niż 1600 zł brutto. Po poprawkach senatu liczba osób, które będą mogły skorzystać z programu, szacowana jest na 800 tys. osób. Jak podkreśla posłanka, jest to  systemowe, a nie doraźne rozwiązanie. Łączny koszt programu to 4 mld złotych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Takie będziemy mieli Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie, czyli po raz kolejny o edukacji

Edukacja to jeden z najważniejszych kierunków cywilizacyjnych nie tylko dla Polski, ale także dla świata. Obecny model edukacyjny ma ponad 400 lat i musi zostać zmieniony – mówi Kornel Morawiecki.

W dzisiejszej audycji Radia Solidarność rozmawiamy o edukacji – to kolejna z cyklu audycji poświęconych konieczności zreformowania polskiego systemu oświaty oraz edukacji spersonalizowanej, której model promowały założone przez Pawła i Marzenę Zakrzewskich szkoły spersonalizowane.

– W jakim kierunku należy zmienić model edukacji w Polsce? Mądrych nie ma, ale pomysł Zakrzewskich wydawał się dobry. Należało im pozwolić eksperymentować – mówi Kornel Morawiecki, marszałek senior, autor interpelacji poselskich w tej sprawie. Łącznie w sprawie szkół Salomon w obecnej kadencji Sejmu pojawiło się kilkadziesiąt interpelacji posłów z różnych stron sceny politycznej. Mimo to szkoły wciąż borykają się z problemami, które zapoczątkował warszawski ratusz.

Gośćmi dzisiejszej audycji są również Jędrzej Chmielewski, ekspert ds. edukacji cyfrowej oraz Mirosław Kałużny, bluesman, muzyk, producent muzyczny i związany z edukacją spersonalizowaną pedagog, którego zespół Kaluzny Blues Band uświetnia audycję Radia Solidarność. W audycji rozmawiamy również o Powstaniu Warszawskim, zastanawiają się m. in. czy patriotyzm jest łatwiejszy, kiedy nie wymaga poświęceń.

Zapraszamy do wysłuchania audycji!

Gursztyn: Rzeź Woli to największy jednorazowy mord na Polakach w dziejach Polski. Do dzisiaj pozostał on nieosądzony

O Rzezi Woli, (nie)logiczności hitlerowskiej machiny zagłady i o tym, czego dzisiaj powinniśmy się domagać od Niemców — mówi Piotr Gursztyn.

Aleksander Wierzejski przypomina o dzisiejszym upamiętnieniu Rzezi Woli. Państwowe uroczystości rozpoczną się o godz. 18, a o 19 ruszy marsz.

Zbrodnia na Woli była największym jednorazowym mordem na ludności polskiej w całej naszej zapisanej tysiącletniej historii.

Piotr Gursztyn mówi nazistowskiej machinie zagłady, która tak na Woli, jak i w czasie Holocaustu, metodycznie uśmiercała ludzi. Na warszawskiej Woli oprawcy rozstrzeliwali kamienicę po kamienicy, kierując się od rejonów blisko Śródmieścia na wschód. Ludobójstwo zaczęło się o godz. 9.30-10, a apogeum osiągnęło około południa, gdzieś w okolicy dzisiejszej trasy Prymasa Wyszyńskiego.

Nie przykładajmy naszej logiki do logiki zbrodniarzy hitlerowskich, bo pogubimy się w tym.

Jak mówi historyk, tak tutaj, jak i w przypadku Zagłady, Niemcy zaangażowali znaczne środki, które mogłyby być wykorzystane do wsparcia dzieła wojennego III Rzeszy, na mordowanie ludzi, którzy nie stanowili dla nich żadnego zagrożenia.

Zbrodnie zapomniane prowokują zbrodniarzy w następnych pokoleniach.

Gursztyn podkreśla, że zbrodnia nigdy nie została osądzona. Za popełnione wtedy zbrodnie jedynie jednostki poniosły karę. Na dodatek przeprosiny, jakie niemieccy politycy tradycyjnie wystosowywują, są w jego ocenie abstrakcyjne. Winę za to mogą ponosić po części polskie władze, które nie prowadzą wystarczających zabiegów, aby przekonać Niemców do przeproszenia za konkretne zbrodnie. Gość „Kuriera w samo południe” docenia pracę, jaką wykonuje Muzeum Powstania Warszawskiego, które organizuje wystawy plenerowe w Berlinie, czy Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, ale jak mówi, ważny jest też gest polityczny.

Kilkanaście milionów Polaków, którzy przeżyli, było represjonowanych.

Gursztyn wskazuje na dysonans, jaki widać między tym, jak RFN odnosi się do ofiar pochodzenia żydowskiego, a jak do polskiego. Odszkodowania od państwa niemieckiego dostała nawet ludność żydowska francuskiego Algieru, za prześladowania, jakie prowadziło Państwo Vichy, podczas gdy polskie ofiary niemieckich obozów koncentracyjnych rentę dostają od państwa polskiego.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Jubileuszowa Konferencja „I Powstanie Śląskie… pierwszy krok ku Rzeczpospolitej” 27 czerwca 2019 r. w Katowicach

Konferencja została zorganizowana przez Komisję Krajową i Zarząd Regionu Śląskiego NSZZ Solidarność’80 na Sali Sejmu Śląskiego w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach i miała bardzo uroczysty charakter.

Stanisław Florian

Poprzedziło ją złożenie kwiatów pod pomnikami Wojciecha Korfantego i Józefa Piłsudskiego, a uświetniły nie tylko przemowy parlamentarzystów (m.in. Pawła Kukiza), władz samorządowych (Marszałka Województwa Śląskiego Jakuba Chełstowskiego i wiceprezydenta Katowic Mariusza Skiby) i administracji (I Wicewojewody Śląskiego Jana Chrząszcza), ale również poczty sztandarowe Regionów „Solidarności 80” z całej Polski, a zwłaszcza z województwa śląskiego, oraz przedstawiciele Forum Związków Zawodowych, Związku Zawodowego Górników w Polsce i licznych śląskich zakładów pracy.

Na sali obecni byli również współpracujący z Koalicją Polski Śląsk Andrzej Krzystyniak z Fundacja Ślązacy.pl i delegacja z województwa opolskiego w postaci władz Stowarzyszenia Biało-Czerwone Opole: Grzegorz Flerianowicz (koordynator Koalicji) i Mariusz Rybczyński.

Redaktor Jadwiga Chmielowska, która udostępniła dla Koalicji łamy „Śląskiego Kuriera WNET”, w swoim przemówieniu dokonała symbolicznego przekazania sztafety pokoleń od bojowników „Solidarności Walczącej” do obecnych na Sali Sejmu Śląskiego związkowców, młodzieży i działaczy Koalicji Polski Śląsk.

W części merytorycznej Konferencji wśród prelegentów na zaproszenie Zarządu Regionu Śląskiego NSZZ Solidarność’80 znalazło się trzech historyków współpracujących w ramach Koalicji Polski Śląsk.

Roman Stanisław Adler w dwóch prezentacjach zarysował społeczne podłoże powstań: wyzysk robotników śląskich przez przemysłowców niemieckich, niemiecki ucisk narodowy przeciw polskim katolikom na Śląsku, pracę kobiet podczas I wojny światowej, strajki głodowe, wpływ rewolucji w Rosji i w Niemczech, a zwłaszcza zaangażowanie robotników w sprawę polską na Śląsku, oraz – przemilczany w obecnym nurcie narracji historycznej – temat poparcia katolickiej części mniejszości niemieckiej dla powstań i polskiej akcji plebiscytowej. (…)

Piotr Spyra na przykładzie działań wojskowych podczas I powstania śląskiego w Tychach i najbliższych okolicach wykazał – negowany przez tzw. „nowych historyków śląskich” i oberszlejzerskie środowiska separatystów – rodzimy charakter powstań śląskich i przypomniał postać oraz samorodny talent dowódczy Stanisława Krzyżowskiego.

Wojciech Kempa nakreślił całokształt sytuacji gospodarczej i militarnej w okresie obejmującym wszystkie trzy powstania śląskie, ze szczególnym uwzględnieniem dysproporcji sił militarnych powstańców i wojskowych formacji niemieckich.

Ponadto Michał Dzióbek z Muzeum Historii Katowic, związany z Regionalnym Instytutem Kultury w Katowicach, scharakteryzował sukcesy i słabości I powstania śląskiego w powiecie katowickim, podkreślając, że jedynie na części tego terenu udało się powstańcom uformować linię frontu, niestety pozbawioną łączności z pozostałymi ogniskami powstania na terenie rejencji opolskiej.

Obrady konferencji sprawnie poprowadził aktor Dariusz Niebudek, a w prezydium zasiedli: Przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność 80” Marek Mnich, Przewodniczący Zarządu Regionu Śląskiego NSZZ Solidarność’80 Dariusz Czech oraz Stanisław Brzeźniak, prezes stowarzyszenia Niezłomnych i Niepokornych Działaczy Opozycji Antykomunistycznej i Osób Represjonowanych.

Cały artykuł Stanisława Floriana pt. „Jubileuszowa konferencja »I Powstanie Śląskie… pierwszy krok ku Rzeczpospolitej«” znajduje się na s. 5 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Stanisława Floriana pt. „Jubileuszowa konferencja »I Powstanie Śląskie… pierwszy krok ku Rzeczpospolitej«” na s. 5 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Gursztyn: Krytyka powstania warszawskiego w dyskursie publicznym bazuje na manipulacjach i przemilczeniach

– Krytyka powstania warszawskiego w dyskursie publicznym nie jest krytyką naukową. Jest wulgarna i ordynarna. Są jej przeciwni nawet krytyczni wobec zrywu historycy i powstańcy – mówi Piotr Gursztyn.

 

 

Piotr Gursztyn, publicysta w tygodniku „Do Rzeczy”, odnosi się do krytyki powstania warszawskiego w dyskursie publicznym. Podkreśla, że nie jest ona krytyką naukową, lecz opiera się na manipulacjach, uogólnieniach i przemilczeniach. Cechuje się też jego zdaniem dużą wulgarnością i ordynarnością. Zwraca uwagę, że nawet historycy i powstańcy krytyczni wobec zrywu negatywnie oceniają publikacje popularnonaukowe poruszające ten temat. Przykładem takiej postawy jest uznanie przez gen. Janusza Brochwicza-Lewińskiego wydanej w 2013 r. przez Piotra Zychowicza książki pt. „Obłęd ’44. Czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi, wywołując powstanie warszawskie” za skandal.

Sam Gursztyn uważa, że nienaukowa krytyka powstania warszawskiego jest bardzo niebezpieczną manipulacją na polskim kodzie kulturowym. Wynika to z faktu, że dla wielu Polaków historia stanowi źródło ich tożsamości. Tym samym tego rodzaju krytyka jest niszczeniem polskich korzeni.

Gość Popołudnia dzieli się również swoją oceną na temat zrywu niepodległościowego.

„Można finalnie powiedzieć, że nasze pokolenie jest beneficjentem powstania warszawskiego. Z naszej perspektywy powinniśmy to traktować jako zwycięstwo, bo dzięki niemu żyjemy w wolnym kraju”.

Publicysta w tygodniku „Do Rzeczy” opowiada także o najtragiczniejszym epizodzie powstania warszawskiego – przypadającej na 5 sierpnia 1944 r. Rzezi Woli, będącej największym w spisanej historii jednorazowym mordem na Polakach. Przypomina w tym miejscu o tym, że sprawcy tego ludobójstwa nigdy nie zostali ukarani.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Oficerowie i żołnierze Freikorpsu powstania śląskie zaliczyli do plag dręczących Niemcy. Toteż tępili ją bezlitośnie

Działalność rodzimej kadry dowódczej powstań śląskich była wykładnikiem z jednej strony umiejętności wojskowych, z drugiej zaś poglądów politycznych oraz pochodzenia społecznego i narodowego.

Zdzisław Janeczek

W działaniach powstańczych ogółem, według Tomasza Falęckiego, poległo w boju ponad 4000 insurgentów, nie licząc bestialsko pomordowanych przez Grenzschutz, Freikorps Oberland, Organizację Eschericha (Orgesch), Schwarze Reichswehr i „mord kommanda” – sprawców zabójstw zwanych Fememmorde. W toku „wojny toczonej po ciemku” zabijali oni śląskich księży, nauczycieli i działaczy plebiscytowych, jak Piotr Niedurny czy Franciszek Deja.[related id=79207]

O stosowanym w latach 1919–1921 terrorze świadczą szczegóły dotyczące zabójstwa ks. Wincentego Rudy, proboszcza w Makoszycach. Na plebanii przeprowadzono rewizję w poszukiwaniu broni i dokonano rabunku. Ofiarę wyprowadzono z fary do pobliskiego lasu, bijąc kolbami karabinów. W czasie obdukcji zwłok ks. Rudy stwierdzono cztery rany postrzałowe z przodu i jedną w plecach. Według relacji naocznego świadka, kościelnego Antoniego Karwackiego, „dowód ten był straszny z bliska. Prócz tego miał 3 dziury w prawym boku od sztyletu oraz potłuczenia liczne kolbami”. Również ks. Franciszek Marks (Marx) został zamordowany przez Niemców, a ciało jego spalone w gazowni w Kluczborku. Z kolei w Modzurowie członkowie „Ortswehry” zastrzelili ks. Augustyna Strzybnego. M. Piela wspomina także listę nazwisk 94 księży Górnoślązaków, którzy po podziale Śląska w 1922 r. musieli szukać schronienia w polskiej części tej prowincji. Znanego z patriotyzmu ks. Teofila Bromboszcza, biskupa sufragana katowickiego, nękano nawet w okresie II Rzeczypospolitej; 15 II 1923 r. „uzyskał on od starosty pszczyńskiego zezwolenie na noszenie broni” ze względu na zagrożenie życia ze strony Niemców.

Trafnie freikorzystów zobrazował Ernst von Salomon (1902–1972), w tłumaczonej na angielski autobiograficznej powieści Die Geächteten, jako uśmiechniętych młodzieńców w bawarskich kapeluszach z piórkiem, uzbrojonych „w żelazo”, podróżujących koleją na Górny Śląsk, gdzie, jak Josef „Beppo” Römer, zamieniali się w okrutników i morderców.

„Gdzieś z głębi Niemiec ściągali awanturnicy marzący tylko o tym, by bić, bić pałką, kolbą, bagnetem – czym się da. Dudniły buciory kondotierskich jednostek Orgeschu, Oberlandu, von Loewenfelda, von Aulocka, Heinza, Heydebrecka, Paulssena, Kühmego, Rossbacha, Ehrhardta. Gdzie przeszli, tam długo lamentowały śląskie kobiety i dymiły zgliszcza domów”. „Gnębienie ras” (Słowian i Żydów) oraz burzenie nowych porządków nazywali „dobrowolną służbą dla ojczyzny”. Traktowali ją jako akt wywyższenia, który dawał im poczucie siły. Moc czerpali także z poczucia swojej wartości bojowej, bo jak pisał jeden z nich, czuli się zwycięzcami „stu bitew”. Dlatego odmówili ustąpienia ze sceny dziejów. Freikorps, liczący ponad 200 formacji zrzeszających około 400 tys. uzbrojonych mężczyzn, miał stać się decydującym czynnikiem politycznym. Jego oficerowie i żołnierze powstania śląskie zaliczyli do jednej z plag dręczących Niemcy. Toteż tępili ją bezlitośnie. Ich przemarsze znaczyła śmierć i wojenna pożoga. (…)

Powstańcy śląscy oczekują na katowickim Rynku na przybycie marszałka Józefa Piłsudskiego. Fot. ze zbiorów autora

Henryk Kalemba i inni dowódcy zaczęli stawiać pierwsze pomniki ofiarom represji i poległym towarzyszom broni. Świadectwem ich czynu były nie tylko przyznane odznaczenia, lecz także proste brzozowe krzyże pośród żołnierskich kwater. Zapłonęły na pomnikach znicze – symbole życia, a na straży postawiono kamienne orły. Wielu spoczęło we wspólnej mogile. W Katowicach takim symbolem przetrwania w ludzkiej pamięci m.in. stał się Grób Nieznanego Powstańca na placu Wolności (zniszczony przez Niemców podczas II wojny światowej). (…)

H. Kalemba we wszystkich powstaniach potrafił zdobyć uznanie wśród podwładnych. Był trzykrotnie ranny, m.in. w 1919 r. pod Chyrowem i w 1920 r. pod Czeladzią. Jego historia frontowa była bogata i obfitująca w dramatyczne epizody. Niestety brak dokumentów opisujących szczegółowo jego dokonania wojenne. Został odznaczony Orderem Virtuti Militari 5 kl. nr 7847. Dowódca 3 Pułku Powstańczego im. gen. Jana Henryka Dąbrowskiego Rudolf Niemczyk wymienił go pośród najbardziej cenionych organizatorów POW G.Śl. i oficerów (…)

Ślązacy byli na ogół dobrze przygotowani na szczeblu podoficerskim. Nad Niemcami górowali zaangażowaniem i ideowością. Istniał wśród nich duży pęd do pogłębienia wiedzy. Wielu z nich dokształcało się już w czasie pełnienia służby lub działalności publicznej, jak Adam Kocur, który uzyskał nawet tytuł doktora praw, lub Roman Jan Koźlik, prawnik i bankowiec.

Podobnie budował swój awans Henryk Kalemba. Z kolei były dowódca 7. Pułku Piechoty im. Stefana Batorego, Stanisław Mastalerz, uzupełniał własną edukację nawet w okresie emigracyjnym, kończąc w Manchesterze dwuletni kurs ekonomiczny dla spółdzielców-oficerów wojsk sprzymierzonych. Zarówno on, jak i jego koledzy cieszyli się autorytetem u podkomendnych, a także uznaniem i dużą popularnością nie tylko wśród lokalnych społeczności. Ich kariery przypominały awanse w szeregach rewolucyjnej armii francuskiej końca XVIII wieku, której żołnierze, wiernie służąc „małemu kapralowi”, jako synowie karczmarzy i bednarzy zdobywali (średnia ich wieku wynosiła zaledwie 44 lata) stopnie generalskie i buławy marszałkowskie.

Powstania śląskie, w których istotną rolę oprócz ucisku narodowościowego odgrywało poczucie krzywdy społecznej, nosiły znamiona rewolucji i miały charakter plebejski, a więc wykreowały także swoich ludowych bohaterów. Ich zbiorowy wizerunek w krzywym zwierciadle kreśliła współczesna pruska propaganda. Akcentowała ona brak przygotowania zawodowego, pragnienie kariery i chęć przygody jako główny motyw ich działania. Zdaniem sympatyków strony niemieckiej, mianowani oficerowie z POW G.Śl., wywodzący się ze środowisk biedoty miejskiej lub robotników rolnych, byli to „ludzie bez pojęcia o tej służbie”, dla większości których wstąpienie do armii, mimo trudów i ryzyka, było źródłem wyżywienia, schronienia i ubioru. Tacy, którym znudziła się ciężka praca i chcieli posmakować innego, bardziej barwnego życia lub pragnęli uciec przed odpowiedzialnością za młodzieńcze przygody. Według niemieckich publicystów byli pogardzaną, bezkształtną szarą masą, „dziką powodzią”, która zalała na Górnym Śląsku świat wielosetletniej germańskiej kultury. W tym miejscu warto przytoczyć słowa polskiego generała Ignacego Kruszewskiego, że „nie wiek, nie postawa, lecz serce robi żołnierza, a po części i generała”.

Działalność rodzimej kadry dowódczej powstań śląskich była wykładnikiem z jednej strony umiejętności wojskowych, z drugiej zaś poglądów politycznych oraz pochodzenia społecznego i narodowego. Główne jej obowiązki polegały najpierw na działaniu w konspiracji, a później na organizacji walki i dowodzeniu jednostkami frontowymi.

W przypadku działań POW G.Śl., rozległość kompetencji, duża niezależność i swoboda w podejmowaniu decyzji wymagały od dowódców powstańczych baonów i pułków dużych umiejętności i uzdolnień organizacyjnych, operacyjnych, a także walorów osobistych wyższych od

tych, którymi odznaczali się oficerowie niemieccy.

Musieli oni wyróżniać się silnym charakterem, odwagą w podejmowaniu decyzji, uporem i konsekwencją w działaniu, odwagą osobistą, wiedzą teoretyczną i doświadczeniem wojskowym. „Moc woli” i „siła ducha” oraz zapał, poświęcenie, determinacja, oddanie i wrodzone wyczucie terenu to poważne atuty śląskiego oficera. Do tego należało dodać silne poczucie przynależności narodowej i umiejętność kierowania polską pracą propagandową przydatną w walce plebiscytowej.

Cały artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Kpt. Henryk Kalemba – ofiara bezprawia i niechciany bohater” znajduje się na s. 8 i 9 lipcowego „Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Kpt. Henryk Kalemba – ofiara bezprawia i niechciany bohater” na s. 8 i 9 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Muzułmańscy żołnierze Dirlewangera

Podrzynanie gardeł kindżałami i palenie ludzi żywcem, tak udział na muzułmańskich żołnierzy z niemieckich oddziałów wschodnich w ludobójstwie na Woli wspominają świadkowie tamtych wydarzeń.

W hołdzie Azerbejdżanom, oficerom Wojska Polskiego i Armii Krajowej, którzy polegli, zostali zamordowani i zmarli w latach 1939-1945 w służbie Rzeczypospolitej na barykadach Powstania Warszawskiego i innych frontach II wojny światowej.

Tak brzmiał napis na odsłoniętej przed paru laty tablicy w Parku Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego. Jej odsłonięcie wywołało kontrowersje.

Oni walczyli w Powstaniu. Tyle tylko, że nie z nami, ale przeciwko nam.

Komentował Zbigniew Ścibor-Rylski, prezes Związku Powstańców Warszawskich. Jak pisał w swoim artykule ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski,  znamy nazwiska tylko dwóch Azerów walczących po stronie polskiej w powstaniu warszawskim. Znacznie więcej służyło ich w oddziale specjalnym „Bergman”, sformowany z jeńców sowieckich, pochodzących z Kaukazu, którzy podjęli kolaborację z Trzecią Rzeszą. Pod rozkazami gen. Oskara Dirlewangera  służył też I/111 Azerbejdżański Batalion Polowy Dönmec.  Azerowie z obu oddziałów już w pierwszych dniach sierpnia 1944 r. wzięli udział w okrutnej pacyfikacji warszawskiej Woli, dopuszczając się ludobójstwa na ludności cywilnej. Wraz z niemieckimi kryminalistami z brygady Dirlewangera oraz innymi kolaborantami (Rosjanami, Białorusinami i Ukraińcami) wymordowali, często paląc żywcem lub podrzynając gardła kindżałami, dziesiątki tysięcy bezbronnych osób.

Wśród dirlewangerowców znalazły się także dwa bataliony Wschodniomuzułmańskiego Pułku SS. Było to ogółem 800 żołnierzy – Turkmenów, Azerów, Kirgizów, Tadżyków, Tatarów i Uzbeków. Dowodzili nimi niemieccy oficerowie z majorem SS Franzem Liebermannem na czele.

Islam to atrakcyjna religia dla żołnierza: obiecuje raj dla tych, którzy polegną.

Tak wypowiadał się Heinrich Himmler. Jeszcze przed wojną 21 lipca 1937 r., kiedy w Palestynie trwało arabskie powstanie przeciwko Brytyjczykom i syjonistom, do Berlina przybył wielki mufti Jerozolimy Mohammad Amin al‑Husajni. Po wybuchu wojny, jako wróg Brytyjczyków był on cennym sojusznikiem dla Niemców, a wraz z wojną ze Związkiem Sowieckim, muzułmanie znaleźli się wśród wielu innych obywateli ZSRS, którzy zdecydowali się na walkę u boku Niemców.

Jesteście elitą i przykładem dla wszystkich muzułmanów. Życzę wam powodzenia w waszej świętej misji.

Tak mówił mufti Amin al-Husajni w styczniu 1944 r., wizytując koszary SS w Neuhammer (dzisiejszy Świętoszów na Dolnym Śląsku), gdzie szkolenie dywizja kończyła 13. Dywizji Górskiej SS „Handschar”. Jednostka, która swą nazwę otrzymała od perskiego sztyletu- handżaru wiosną 1944 r. została wysłana do Serbii przeciwko komunistycznej partyzantce jugosłowiańskiej.

Jak podaje portal  PCh24.pl, w utworzonych przez Niemców z dawnych obywateli sowieckich Legionach Wschodnich (Ostlegionen) na 170 000 żołnierzy przynajmniej dwie trzecie było wyznawcami Mahometa – wśród nich byli m.in. Kirgizi, Uzbecy, Tadżycy, Kazachowie, Turkmeni, Czeczeni, czy Tatarzy Nadwołżańscy. Do roku 1943 w ramach Ostlegionów sformowano 78 wzmocnionych batalionów piechoty, w tym 54 „czysto islamskie”, nie licząc oddziałów pomocniczych.

Wróg ucieka w popłochu, gdy oni się pojawiają. Walczą wręcz z nożami w ręku. Pewien żołnierz został ranny, kazał sobie zabandażować ramię i wrócił, by dobić 17 kolejnych wrogów lewą ręką. Słyszałem też o przypadkach wycinania serc zabitym wrogom.

W ten sposób miał opisywać muzułmańskie oddziały SS Hermann Fegelein, oficer łącznikowy Waffen-SS przy Głównej Kwaterze Adolfa Hitlera. Oddziały takie jak wspomniany „Handschar”, czy „Bergman” odznaczały się poza okrucieństwem i  małą karnością.

A.P.

Kolęda: Dla dowództwa AK powstanie warszawskie było ostatnią szansą na ratowanie niepodległości Polski

Co nowego można powiedzieć o powstaniu warszawskim? Odpowiada Artur Kolęda, starszy specjalista w Centralnym Biurze Edukacji IPN.

Artur Kolęda mówi o przygotowanej przez IPN  wystawie „Powstanie Warszawskie 1944. Bitwa o Polskę”.

Podtytułem wystawy jest „bitwa o Polskę” […] . To nie była bitwa tylko o Warszawę, to była bitwa o Polskę. Dowództwo Armii Krajowej widziało w tym ostatnią szansę na ratowanie niepodległości Polski.

Wystawa stanowi część ogólnopolskiej inicjatywy IPN, w ramach której przygotowywanych jest 17 wystaw poświęconych takim wydarzeniom jak poznański czerwiec, rzeź wołyńska, czy marzec 1968. Gość „Kuriera w samo południe” podkreśla, że  Akcja „Burza” i powstanie warszawskie stanowiły „krzyk rozpaczy zdradzonej Polski”, której losy zostały rozstrzygnięte za jej plecami na konferencji w Teheranie.

Dopiero po koloryzacji zobaczyłem, że ci żołnierze mają białe koszule i krawaty i na to nałożone panterki zdobyte na Niemcach.

Plakat promujący wystawę „Powstanie Warszawskie 1944 Bitwa o Polskę” / Materiał IPN

Kolęda szukał odpowiedzi na pytanie „co jeszcze można nowego powiedzieć o powstaniu”.  Odpowiedzią okazały się zdjęcia z epoki koloryzowane przez Mikołaja Kaczmarka. Jak mówi, „efekt był naprawdę zdumiewający”. Przywołuje zdjęcia z wyzwolenia przez powstańców „gęsiówki”, jak warszawiacy nazywali KL Warschau. Na wystawie można też znaleźć montaż znanego zdjęcia zniszczenia Prudentialu, gdzie niszczony przez niemiecki pocisk budynek przedstawiony jest na tle współcześnie stojących tam wieżowców.

Dzisiaj w Klubie Garnizonu Warszawa odbędzie się spotkanie „Powstanie warszawskie na zdjęciach niemieckiej Luftwaffe”, prowadzone przez Zygmunta Walkowskiego, który był gościem dzisiejszego „Poranka WNET”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Przedstawiamy kilka mało znanych zdjęć z pierwszej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego

W dniu 1 sierpnia 1945 roku mieszkańcy zniszczonej Warszawy wyszli na ulice, aby przy przyulicznych mogiłach uczcić pamięć powstańców.

I rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego / Narodowe Archiwum Cyfrowe / Domena Publiczna

 

I rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego / Narodowe Archiwum Cyfrowe / Domena Publiczna

 

I rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego / Narodowe Archiwum Cyfrowe / Domena Publiczna

 

I rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego / Narodowe Archiwum Cyfrowe / Domena Publiczna

 

Ulotka wydrukowana w I rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego / Archiwum Państwowe w Lublinie / Domena Publiczna

 

Ulotka wydrukowana w I rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego / Archiwum Państwowe w Lublinie / Domena Publiczna

Walkowski: Jednym ze zdjęć, które najbardziej mnie poruszyły jest „Pieta powstańcza”

Gdzie powiewała polska flaga w czasie powstania warszawskiego? Jak zidentyfikować fotografie i czemu najważniejszy jest detal? Odpowiada Zygmunt Walkowski, specjalista interpretacji zdjęć z PW.

Zygmunt Walkowski mówi o interpretacji i katalogowaniu przezeń sześciu tysięcy klatek filmowych (3 godz. projekcji) z okresu powstania warszawskiego, które do lat 80. były okazjonalnie wykorzystywane w telewizji i filmach.

Musiałem znaleźć metodę jak sobie z tym radzić, poprosiłem, żeby skopiowano na moje potrzeby całość materiału i żebym mógł rozcinać ten materiał, bo w pierwszym spojrzeniu na materiał, stwierdziłem, że dobrze byłoby, jakbym uporządkował go w tematy.

Rozmówca Piotra Dmitrowicza od połowy lat 80. pracował wytwórni filmów dokumentalnych. Kiedy  zaczął porządkować materiał, odkrył, że poza zdjęciami z powstania, znajdują się tam także odrzuty z „Zakazanych piosenek”. Oznaczało to, że do tego czasu część pokazywanych przez telewizję ujęć z powstania warszawskiego, było tak naprawdę fragmentami filmu. Na dodatek okazało się, że część materiałów została nakręcona przez Niemców.

Zawsze zwracam uwagę, że nieprawdopodobnie ważną rzeczą na fotografii jest szczegół. Wszyscy patrzą na flagę, ale jeśli spojrzy dalej, w tle widzimy domy i jest taka nikła przestrzeń szarości na horyzoncie […]. Widzimy ciąg ulicy, układ ten nie mógłby być widoczny z dworca pocztowego, dworzec pocztowy, stoi tak, że pod innym kątem można by widzieć ten fragment ulicy.

Flaga na budynku w ostatnich dniach powstania/Foto. Zbigniew Brym/domena publiczna

Gość „Poranka WNET” odnosi się do historii o fladze polskiej powiewającej przez cały okres powstania na dachu dworca pocztowego przy ul. Żelaznej. Jak pokazuje, analizując zdjęcie, które flagę tą miało przedstawiać, flaga ta nie mogła znajdować się na dworcu pocztowym, ale była na budynku domu turystycznego. Ten zaś był w rękach powstańców od 2 do 13 sierpnia. Niemożliwe jest więc, żeby flaga powiewała tam przez całe powstanie. Dodatkowo obowiązywał zakaz oznakowywania budynków flagami, żeby nie zdradzać swych pozycji Niemcom.

Posłuchaj pierwszej części rozmowy już teraz!

 

Po przerwie Zygmunt Walkowski prezentuje kolejne zdjęcie z okresu powstania warszawskiego. Fotografię nasz gość nazwał „Pieta powstańcza”. Widać na nim mężczyznę noszącego na swych ramionach nieletniego żołnierza, który zginął.

Jest to żołnierz niosący młodego chłopca, zabitego i widać na twarzy tego starszego żołnierza nieprawdopodobny ból. Chciałem móc rozpoznać tę scenę, ale nie miałem żadnego podejścia.

Pomocą w rozpoznawaniu zdjęć z powstania była dla Walkowskiego redakcja „Stolicy”, która umieszczała na jego prośbę zdjęcia z prośbą do czytelników o pomoc w ich identyfikacji. W ten sposób udało się np. uzyskać informację o jednym z pogrzebów, od księdza, który ceremonię pogrzebową prowadził.

Jedno z ujęć było takie, że w przybliżonym kadrze Maria Rodziewiczówna coś mówiła. Przyszedł mi do głowy pomysł, żeby skontaktować się z Instytutem Głuchoniemych.

Z pomocą ludzi z Instytutu udało się odczytać z ruchu warg słowa pisarki, które brzmiały „to ja w tych pismach napiszę do przyjaciół Żydów, Niemców… ”. Słowa, w sposób znaczący jak mówi Walkowski, urywają się w tym momencie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.