Cezary Mech: To bzdura, że wolne niedziele dla pracowników supermarketów będą ciosem dla gospodarki [VIDEO]

Dr Cezary Mech i Alfred Bujara w dyskusji o skutkach wprowadzenia wolnych niedziel, a także o tym, czy należy zapraszać Ukraińców do pracy w Polsce, w sytuacji, gdy płace mamy niższe niż na Zachodzie.

Aleksander Wierzejski rozmawiał z Alfredem Bujarą, przewodniczącym Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ Solidarność. Głównym poruszonym tematem była kwestia wolnych niedziel. Mają ruszyć prace w sejmie nad ustawą wprowadzającą wolne niedziele dla pracowników handlu wielkopowierzchniowego.

Alfreda Bujarę niepokoi zapowiedź Janusza Śniadka, posła PiS-u, a dawniej przewodniczącego Solidarności, że wolne od pracy mają być tylko dwie niedziele w miesiącu. Zdaniem gościa Poranka pracownicy oczekują czterech niedziel wolnych w miesiącu. Ponadto nie wyobraża sobie, żeby miały one nie obejmować pracowników hurtowni, centrów logistycznych i magazynowych. Są to miejsca, w których panują bardzo ciężkie warunki pracy. Uważa, że powinniśmy spojrzeć na to, jak pracuje się na Zachodzie. Tam pracownicy nie muszą pracować tak szybko i wydajnie jak u nas. U nas pracownik otrzymuje czterokrotnie niższe wynagrodzenie niż pracownik tej samej sieci na przykład w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii.

Czy jest miejsce na kompromis? Alfred Bujara odpowiada, że jeszcze nikt nie proponował rozmów na temat kompromisu. Wskazał też, że pracodawcy bronią się argumentami („bzdurnymi oczywiście”), że spadnie obrót, że spadnie PKB, że wzrośnie bezrobocie. Protestują według niego międzynarodowi pracodawcy, właśnie ci, którzy narzucili w Polsce niskie standardy pracy i płacy. Natomiast polscy pracodawcy, jak twierdzi, wspierają związkowców w działaniach na rzecz wprowadzenia wolnych niedziel.

Do rozmowy włączył się ekonomista dr Cezary Mech. Jego zdaniem nieporozumieniem jest twierdzenie, że wprowadzenie wolnych niedziel dla pracowników handlu wielkopowierzchniowego byłoby ciosem dla gospodarki. Jest wielką szkodą, że dopiero po dwudziestu kilku latach Polski niepodległej dopracowujemy się standardów w takich kwestiach. Uważa też, że na sprawę kosztów powinniśmy patrzeć systemowo. Społeczeństwo powinno mieć czas na odpoczynek, na rodzinę i na inwestycje w infrastrukturę społeczną.

Dr Cezary Mech zwrócił też uwagę, że sklepy wielkopowierzchniowe w swojej działalności wykorzystują przewagę, jaką jest tzw. negatywny cash flow. Polega ona na tym, że sprzedaż towarów następuje szybciej niż zapłata dostawcom. Jeśli wypadnie jeden dzień obrotu w tygodniu, to będzie miało dla nich duże znaczenie.

Alfred Bujara na to odpowiedział, że wprowadzenie 13 wolnych świąt w ciągu roku nie spowodowało zmniejszenia obrotów. Obroty w piątek i sobotę przed wolną niedzielą są według niego 5-7 procent większe niż w cały weekend z niedzielą pracującą. Tłumaczy to między innymi tym, że ludzie kupują na zapas przed wolnymi niedzielami, a w niedzielę klienci sklepów to tzw. apacze – przychodzący raczej, żeby pooglądać towary, a nie je kupować.

[related id=40703]Cezary Mech powiedział, że jeśli mamy daną sumę przeznaczona na konsumpcję, to jeśli nie wydamy jej w niedzielę, wydamy ją w innych miejscach i w innym czasie. W dalszej części wypowiedzi zarzucił Solidarności – z którą, jak przypomniał, był związany jako doradca – że pomimo że dobrze diagnozuje położenie pracowników w Polsce (niższe pensje niż na Zachodzie itd.), to nie przeciwstawia się sprowadzaniu pracowników z Ukrainy. W sytuacji niżu demograficznego zwiększa to podaż pracowników i uniemożliwia wzrost płac, a w konsekwencji też powrót Polaków pracujących na Zachodzie. Póki Polacy pracujący na Zachodzie nie powrócili do Polski i póki płace w Polsce nie osiągnęły poziomu płac w Europie Zachodniej, nie powinniśmy – w jego opinii – zapraszać pracowników z Ukrainy.

Na to Alfred Bujara odparł, że nie ma w Polsce związku pracodawców, z którymi związki zawodowe mogłyby rozmawiać. Poza tym pracodawcy mają potężne środki na badania – bzdurne i stronnicze, jak je określił – a także na reklamy i sponsorowane artykuły w mediach. Związki są według niego w tej walce jak Dawid przeciwko Goliatowi.

W drugiej części Aleksander Wierzejski rozmawiał z Cezarym Mechem na temat luki w podatku VAT i o reformie sądownictwa.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części czwartej Poranka WNET.

JS

 


 Obejrzyj również ten wywiad na YouTube!

Śniadek o projekcie ustawy zakazującej handlu w niedzielę: Na następnym posiedzeniu koniec prac w podkomisji

Zakaz handlu w co drugą niedzielę. – Przestrogą jest dla nas to, co się stało na Węgrzech, które zrobiły to radykalnie, a potem całkowicie się z tego wycofały – wyjaśnia powody decyzji Janusz Śniadek.

Z byłym szefem NSZZ „Solidarność”, przewodniczącym podkomisji do spraw rozpatrzenia zakazu handlu w niedzielę Januszem Śniadkiem rozmawiał Łukasz Jankowski.

Janusz Śniadek potwierdził, że zgodnie z ustaleniami co druga niedziela będzie wyłączona z handlu.

– Ponieważ termin 1 stycznia 2018 roku zbliża się nieubłaganie, a procedury sejmowe troszkę trwają, chciałbym bardzo szybko zakończyć procedowanie na poziomie komisji – powiedział Śniadek, który uważa, że „terminy zrobiły się ciasne”.

– Wszystko, co jest, to są zaledwie projekty poprawek i dopiero gdy zostaną one złożone na posiedzeniu komisji, przyjmą status oficjalnego projektu. Janusz Śniadek dopiero w dniu wczorajszym na posiedzeniu komisji zapowiedział „pewne elementy zmian”. – Zaproponowałem, aby w drugą i czwartą niedzielę miesiąca handel został ograniczony.

Zaznaczył przy tym, że ustawa ma zostać w ten sposób skonstruowana, aby umożliwić otwieranie niewielkich sklepów. Wyjaśnił, że takie rozwiązanie jest kompromisem.

– Jeśli ktoś chce stosować arystotelesowską zasadę złotego środka, a następuje pewna polaryzacja środowisk, to ten, kto chce być w środku, zostaje sam – powiedział Śniadek, odnosząc się do faktu, że nowymi propozycjami nie są usatysfakcjonowani ani związkowcy, ani przedstawiciele sklepów wielkopowierzchniowych. Przyznał, że mimo iż jest gorącym zwolennikiem zamknięcia sklepów we wszystkie niedziele, to uważa, że można do tego dojść jedynie etapami.

– Przestrogą jest dla nas to, co się stało na Węgrzech, które zrobiły to radykalnie, a potem całkowicie się z tego wycofały – wyjaśniał.

– Jest intencja, aby na następnym posiedzeniu Sejmu zakończyć pracę w podkomisji – zadeklarował, przewidując, że 9 lub 10 października odbędzie się spotkanie z Komitetem Inicjatywy Ustawodawczej, podczas którego będzie miała miejsce dyskusja nt. poprawek zgłoszonych do projektu. Kolejne posiedzenie podkomisji ds. rynku pracy, na którym zostanie rozpatrzony projekt ustawy wraz z poprawkami, odbędzie się 11 października.

Przewodniczący podkomisji Janusz Śniadek wyraził przekonanie, że prace nad ustawą uda się zakończyć tak, aby jej przepisy weszły w życie 1 stycznia 2018 roku.

Obywatelski projekt wprowadzający ograniczenia w handlu w niedzielę trafił do Sejmu jesienią zeszłego roku. Projekt autorstwa Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej, w którego skład wchodzi m.in. NSZZ „Solidarność”, zakłada ograniczenie handlu w niedzielę w większości placówek handlowych, z pewnymi odstępstwami. Miałyby one dotyczyć m.in. niedziel przedświątecznych, a także takich punktów sprzedaży jak np. stacje benzynowe (z pewnymi obostrzeniami) czy sklepiki z pamiątkami.

W czwartek wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki ocenił, że zakaz handlu w co drugą niedzielę to „dobry kompromis”. „Optującym za tym, by wszystkie niedziele były wolne, zdarza się, że kupują coś w niedziele, a przedsiębiorcy, którzy chcą, by wszystkie niedziele były pracujące, chyba nie pracują we wszystkie niedziele” – mówił wicepremier. „Patrząc przez pryzmat osobistych doświadczeń, myślę, że szukanie kompromisu jest tutaj właściwe” – dodał.

W audycji również wywiad z Januszem Szewczakiem na temat projektu zakazującego handlu w niedzielę, a także o rozwiązaniach i zmianach w polityce podatkowej państwa, związanej z uszczelnianiem ściągalności podatku od towarów i usług. A także o nowym szefie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.

MoRo

Marcin Roszkowski: Otwieranie się Polski na morze to dobry kierunek, gdyż transport morski jest tańszy niż lądowy

Dzień 51. z 80 / Elbląg / Poranek WNET – W rozmowie z ekspertem z Instytutu Jagiellońskiego o korzyściach płynących z przekopu przez Mierzeję Wiślaną i różnych możliwościach importu gazu LNG.

W Poranku WNET nadawanym z Elbląga Aleksander Wierzejski rozmawiał z ekonomistą Marcinem Roszkowskim, prezesem Instytutu Jagiellońskiego, na temat korzyści, jakie może dać Polsce wykonanie przekopu Mierzei Wiślanej.

Jako główną korzyść gość Poranka podaje otwieranie się Polski na morze. Transport morski jest po prostu tani. Dzięki temu można będzie rozwijać zarówno import, jak i eksport towarów.

Zwrócił jednak uwagę na to, że przekop mierzei jest też problemem politycznym. „Uruchomili się różni ekolodzy”. Zaczęła działać też Rosja, która nie sprzyja temu projektowi. Polska powinna jednak realizować swoje interesy tak samo, jak to robi Rosja, budując gazociąg Nord Stream II. [related id=34829]

Oprócz przekopu przez Mierzeję Wiślaną istotnym elementem infrastruktury morskiej w Polsce jest Gazoport w Świnoujściu. Ma on obecnie przepustowość 5 mld metrów sześciennych, co odpowiada jednej trzeciej zapotrzebowania Polski na gaz. Trwają prace, żeby tę infrastrukturę jeszcze rozbudować, aby Polska mogła stać się hubem reeksportującym gaz. Istotne są przy tym kierunki – skąd gaz będzie sprowadzany do Świnoujścia. Możliwy jest import z USA, o którym była mowa w czasie wizyty Donalda Trumpa w Polsce. Na razie nie znamy szczegółów, gdyż rozmowy z USA są objęte tajnością. Importować można także gaz z Kataru, co już miało miejsce.

Marcin Roszkowski podkreślił, że długoterminowe kontrakty na dostawy gazu są niedobre, gdyż uzależniają nas od drugiej strony, dając jej duże możliwości nacisku, również politycznego. W ten sposób Ukraina jest uzależniona od Rosji. Polska jest już dość dobrze przygotowana na takie sytuacje – mamy możliwości wymiany z krajami Unii Europejskiej, mamy też magazyny na wypadek blackoutów. Polskie moce wydobywcze pozostają jednak zbyt małe, musimy więc gaz w dużej części importować.

Zapraszamy do wysłuchania całego Poranka WNET z Elbląga. Rozmowa z Marcinem Roszkowskim w piątej części.

JS

Wiesław Wojas, prezes firmy Wojas: Unia Europejska powinna bardziej chronić własny rynek przed obuwiem z Chin

Dzień 43. z 80/ Nowy Targ/ Do Polski sprowadzane są różnego rodzaju buty, które mówi się, że są skórzane, a mają namiastkę skóry i nie są badane pod kątem zawartości chemikaliów – twierdzi prezes.

– To jedna z największych firm na Podhalu i jedyna spółka giełdowa notowana na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, która zatrudnia 1400 osób – powiedział prezes firmy z Nowego Targu, która już w czasach PRL-u kojarzyła się wszystkim Polakom z butami. Wiele osób z sentymentem do dziś wspomina słynne relaksy produkowane w Nowotarskich Zakładach Przemysłu Skórzanego „Podhale”.

Olbrzymi kombinat nie wytrzymał jednak wolnorynkowych przemian gospodarczych po 1989 r. i tak się złożyło, że Wiesław Wojas, który działalność na swój rachunek otworzył w 1990 r., ręcząc własnym nazwiskiem za wyjątkową solidność wykonania obuwia, w 1994 r. zdecydował się odkupić od syndyka masy upadłościowej NZPS Podhale część wydziałów likwidowanego kombinatu wraz z maszynami. W ciągu zaledwie jednego roku zatrudnienie w przedsiębiorstwie potroiło się. Od tego momentu pracowano usilnie nad rozwojem sieci handlowej.

– Przy bezpośredniej produkcji obuwia zatrudnionych jest 400 osób – powiedział prezes Wojas, zaznaczając, że jego firma produkuje również obuwie wojskowe i realizuje zamówienia dla Wojska Polskiego. Na stronie internetowej swojejfirma ujawnia, że dostarcza obuwie służbom specjalnym – „od kilku lat firma 'Wojas’ dostarcza obuwie specjalistyczne dla wojska, straży pożarnej, granicznej, polskiej poczty, służb leśnych i transportowych”.

– Właśnie wczoraj wróciłem z Warszawy, gdzie podpisałem kontrakt ze Strażą Graniczną – poinformował.

„Lata 2007-08 otworzyły zupełnie nowy etap w rozwoju przedsiębiorstwa” – jak czytamy na stronach firmy. W tym czasie „Wojas” stał się spółką akcyjną, która wiosną 2008 r. zadebiutowała na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.

– Chcieliśmy zdobyć pieniądze na rozbudowę i dokapitalizowanie sieci sprzedaży, co się połowicznie udało  – powiedział prezes. Jego zdaniem aktualnie sprzedaż jest na stabilnym poziomie w Polsce – w sprzedaży butów występuje pewna sezonowość, to znaczy jest wiosna i jesień-zima.

Ma nadzieję, że jego firma, jeśli chodzi o jakość i wygodę butów, cieszy się dużym zaufaniem klientów. Marka Wojas produkuje co roku kilkaset tysięcy par obuwia. W ofercie spółki znajduje się eleganckie skórzane obuwie damskie i męskie, modele młodzieżowe i obuwie trekkingowe. Ofertę uzupełnia galanteria skórzana – torebki, teczki i paski.

– Do Polski, Unii Europejskiej sprowadzane są różnego rodzaju buty, o których mówi się, że są skórzane, a mają tylko namiastkę skóry i nie są badane pod kątem zawartości różnych chemikaliów – zwrócił uwagę Wiesław Wojas, który uważa że Unia Europejska powinna bardziej chronić własny rynek przed obuwiem z Dalekiego Wschodu, Chin, gdzie nikt nie pilnuje tego, z czego to obuwie jest wykonane i czy noszenie go nie szkodzi zdrowiu. Chodzi tu przede wszystkim o chemikalia, które są tam używane do wyrobu butów legalnie, a których wycofanie wymusiły w Europie przepisy ze względu na toksyczność i właściwości rakotwórcze. Prezes zaznaczył, że często buty te nie są odpowiednio wyprofilowane, ale to najmniejszy z ich „grzechów”.

Dziś Wojas SA jest jednym z największych i najbardziej cenionych polskich producentów obuwia, który dysponuje siecią blisko 180 salonów firmowych w Polsce, na Słowacji, Czechach, Białorusi, Rumunii i Węgrzech. Prezes firmy zapowiada ekspansję marki w krajach Unii Europejskiej.

Jego firma przez dziewięć lat, do 2010 roku, była głównym sponsorem klubu hokejowego Podhale Nowy Targ, który wówczas nazywał się Wojas Podhale. Współpraca jednak zakończyła się, mimo że prezes uważa hokej za „fajną” dyscyplinę sportu.

– No, nie było chemii między głównym sponsorem i władzami klubu – elegancko to ujął Wojas. Ma on wiele zastrzeżeń co do światowej federacji hokejowej, która tak wszystko ustawia, aby nie dopuścić do rozgrywek drużyn spoza pewnej grupy państw. O lobbing w sprawie utrzymania status quo Wiesław Wojas podejrzewa działaczy skandynawskich.

[related id=33956]- Organizowanie co roku mistrzostw świata uważam za paranoję – powiedział. Sam był kiedyś członkiem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie i usiłował zmienić myślenie działaczy, aby zaczęli się wzorować chociażby na organizacji mistrzostw świata w piłce nożnej, które odbywają się co cztery lata, To bardziej atrakcyjne dla widzów.

Firma Wojas aktualnie zaangażowana jest w sponsorowanie piłki nożnej w Nowym Targu – pierwszej drużyny klubu – i w szkolenie młodzieży. Dzięki funduszom przekazywanym przez firmę Wojas w przyszłym roku szkolnym będzie aż siedem klas sportowych w szkołach miasta.

– Powstał piękny stadion w Nowym Targu – mówi Wojas, którego drużyna po trzech-czterech latach jest w trzeciej lidze. – Jak na te warunki, jest to duży wyczyn – przyznaje prezes.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Rozmowa z Wiesławem Wojasem w części piątej Poranka Wnet.

Grzegorz Bierecki: Sędziów cechuje poczucie kastowości i nietykalności, rodzące nadużycia i brak odpowiedzialności

Dzień 29. z 80 / Poranek WNET / Terespol – Tomasz Wybranowski rozmawiał z senatorem PiS o perspektywach rozwojowych Terespola i okolic oraz o reformie wymiaru sprawiedliwości.

Senator Grzegorz Bierecki charakteryzuje Terespol, jako miasto, do którego prowadzą wszystkie drogi w Polsce. Poza tym miasto to cechuje grupa – jak ich określił – dobrych ludzi, którzy wykorzystują nadarzające się szanse rozwojowe dla miasta, włączając w pracę dla niego, np. posłów i senatorów z innych regionów. [related id=”32013″]

Polityk uważa, że dzięki budowie wielkiego centrum logistycznego w Małaszewiczach, tzw. suchego portu, oraz powstaniu specjalnej strefy ekonomicznej w Białej Podlaskiej, Terespol będzie miał szansę wykorzystać „rentę swojego położenia”. Najważniejszym inwestorem dla tego regionu będzie Poczta Polska, która podpisała umowę z chińskim operatorem pocztowym i z wielką firmą kurierską z Hong Kongu. Poczta nawiązała też współpracę z firmą Alibaba, na podstawie której przesyłki sprzedawane za pomocą serwisu Aliexpress, będą do Europy przesyłane przez Polskę.

Grzegorz Bierecki uważa, że reforma sądów jest konieczna. Doszło do pewnego wynaturzenia w środowisku sędziowskim. Cechuje je poczucie kastowości i nietykalności, rodzące u sędziów nadużycia i brak odpowiedzialności za nie. Równowaga władz polega na wzajemnym kontrolowaniu się, a nie na tym, że sądy nie podlegające kontroli, same kontrolują pozostałe władze.

Rozmowy z senatorem można wysłuchać w dziewiątej części Poranka WNET. Zapraszamy!

JS

 

 

Dzień 23. z 80 / Poranek Wnet / Lucjan Jagiełło, właściciel browaru i społecznik: „Dobro, które zostało dane, wróciło”

W okolicy były browary – w Chełmie trzy, w Krasnymstawie, Zamościu i Janowie Podlaskim – powiedział prezes Browaru „Jagiełło”. Jednak małe browary nie dały rady walczyć z gigantami. Jego przetrwał.

 

Naszym gościem w Poranku Wnet był prezes browaru Lucjan Jagiełło, który swój browar po prostu wyśnił. „Na wiosnę roku 1993, kiedy ptaki postanowiły budować gniazda, a drzewa zawiązywać owoce, Grażyna i Lucjan Jagiełłowie kupili ziemię, a na niej nieruchomość. Długo myśleli, co zbudować i czemu dać początek na pięknej chełmskiej ziemi”- czytamy na stronach browaru.

„Pewnej czerwcowej nocy, zmęczony rozmyślaniem, Lucjan Jagiełło przyłożył głowę do poduszki i zapadł w ciepły, kojący sen. We śnie Pan Lucjan siedział na nowej ziemi pod jasnym niebem i w promieniach czerwcowego słońca. A słońce czerwcowe przygrzewa mocno i budzi pragnienie.

Pan Lucjan zamarzył o chłodnym, bursztynowym piwie… I nagle w środku nocy otworzył oczy i z wrażenia usiadł na łóżku. Już wiem, co tam stworzymy – powiedział na głos – browar”. Tyle legenda powstania browaru „Jagiełło”, który jest dumą regionu.

– Gdy prowadzi się biznes, trzeba się szybko wysypiać, bardzo często rano wstawać i bardzo późno się kłaść – powiedział w Poranku Wnet prezes Lucjan Jagiełło.

Historia Browaru Jagiełło sięga 1993 roku, kiedy to we wrześniu zostało uwarzone pierwsze piwo. Obecnie Browar Jagiełło to lider w produkcji piw smakowych – marek rozpoznawanych na polskim rynku, który eksportuje swoje wyroby między innymi do Szwecji, a niebawem także do Stanów Zjednoczonych i Singapuru. W przyszłym roku rodzina Jagiełłów, bo browar pozostał do tej pory firmą rodzinną, będzie obchodziła jubileusz 25-lecia firmy. Aktualnie browar daje pracę 50 osobom, w tym członkom rodziny: synowi, córce, zięciowi, a także współzałożycielce browaru, żonie naszego gościa Grażynie.

– Lata były różne. Dziś jest sukces, ale były i ciężkie chwile, gdy trzeba było porozmawiać samemu ze sobą – wspomina prezes Jagiełło, który czerpie satysfakcję z tego, że udało mu się mimo wszystko przetrwać i aktualnie jego piwo można kupić na terenie całego kraju.

Podkreślał, że od początku istnienia browaru ogromne znaczenie przywiązywano do surowców, z jakich tworzone jest piwo. W browarze piwo warzone jest z chmielu goryczkowego i aromatycznego, pochodzącego ze słynnych lubelskich upraw oraz słodów najwyższej jakości. – Niczego nie przyspieszamy, fermentacja trwa odpowiedni czas, tak jak leżakowanie – zapewnia gość Poranka Wnet.[related id= „31321”]

Pod koniec lat 90., jak wspomina prezes Jagiełło, przyszedł dla browarnictwa polskiego bardzo trudny okres, bowiem zrównano fiskalnie małe polskie regionalne browary z wielkimi koncernami międzynarodowymi.

– Małe browary nie dały rady walczyć z gigantami. W okolicy było wiele browarów, w samym Chełmie trzy, w Krasnymstawie, Zamościu i Janowie Podlaskim, który, poza moim, trzymał się  najdłużej – powiedział prezes, który mimo wielu ofert nie zdecydował się na sprzedaż swojego zakładu koncernom.
– Nie ma takiej opcji – powiedział, pytany, czy nie skusi go jakaś dobra oferta kupna.

– Nasze piwa budzą uznanie wielu smakoszy. Jesteśmy dumni z otrzymanych nagród – powiedział. Przypomnijmy, że w 2008 roku w Browarze „Jagiełło” uwarzono piwo z kilku gatunków słodu, które zostało piwem roku. Piwo Magnus jest piwem niezwykle lubianym i docenianym – otrzymało złoty medal przyznany podczas XVI Jesiennych Spotkań Browarników. Piwo Magnus dało początek tworzeniu palety piw smakowych.

– Chemii nie używamy żadnej do produkcji naszego piwa – powiedział prezes Jagiełło, którego browarnik „podchodzi z sercem do swojej pracy”.

– Dobro które się daje, wraca. To mój wniosek poparty życiowym doświadczeniem – powiedział prezes Browaru „Jagiełło”, znany z działalności charytatywnej nie tylko w Polsce, ale również z hojności za naszą wschodnią granicą, wśród Polaków pozostawionych na ziemiach zabranych nam po II wojnie światowej.

MoRo

Rozmowa z Lucjanem Jagiełłą w części drugiej Poranka Wnet. Aby jej wysłuchać, kliknij tutaj

 

 

3.07 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 6 / Poranek Wnet z Głubczyc. Minęły cztery lata od pierwszej wizyty Radia Wnet

Goście: Wiesław Janicki – Dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Kietrzu; Anna Markiewicz-Musiał – aktorka; Krzysztof Łobos – burmistrz gminy Kietrz; Sebastian Baca –…

Goście:

Wiesław Janicki – dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Kietrzu;

Anna Markiewicz-Musiał – aktorka;

Krzysztof Łobos – burmistrz gminy Kietrz;

Sebastian Baca – wójt gminy Branice;

Elżbieta Kielska – burmistrz gminy Baborów;

Michał Ślęczek – proboszcz parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny;

Adam Lipiński – wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości;

Robert Galara, wiceprezes „Galmetu”.


Prowadzący: Krzysztof Skowroński;

Realizator: Karol Smyk;

Wydawca: Lech Rustecki;

Wydawca techniczny: Łukasz Jankowski


Część pierwsza:

Przegląd prasy i bieżących wydarzeń politycznych Krzysztofa Skowrońskiego.

Wiesław Janicki opowiadał o odczuciach duszy kresowej w dzisiejszej Polsce oraz o postaci biskupa opolskiego Antoniego Adamiuka, a także o imprezach i pielgrzymkach biegowych organizowanych na Kresy, ale również do miejsc świętych przez środowisko kresowian.

 

Część druga:

Marian Markiewicz mówił o tym, jak wiara i Bóg wpłynęły na jego życie w czasach wojny i okresie stalinowskim.

Harcerz z Głubczyc przypomniał wpływ Mariana Markiewicza na wychowanie dzieci i młodzieży, na kształtowanie ich patriotyzmu i postawy życiowej.

Anna Musiał opowiadała o historii swojego ojca, który spędził osiem lat w stalinowskich więzieniach, zapraszała na modlitwy i msze zawierzające świat Najświętszej Marii Pannie, które odbywają się w warszawskim sanktuarium pod wezwaniem św. Andrzeja Boboli.

Prof. Mariusz-Orion Jędrysek zapowiedział przeprowadzenie kilku odwiertów geologicznych na terenie Głubczyc, w tym najgłębszego z planowanych na terenach Polski odwiertów, bo na głębokość 7 tysięcy metrów; mówił też o zasobach geologicznych tych terenów.

Ks. Michał Ślęczek mówił o złej polityce kulturalnej telewizji polskiej, która schlebia masowym gustom. Ubolewał nad brakiem kultury wysokiej, jak chociażby koncertów chopinowskich, w dwóch głównych programach tej stacji. Ks. Ślęczek odniósł się również od wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego na kongresie Prawa i Sprawiedliwości. Komentował słowa Jarosława Kaczyńskiego o potrzebie zachowania piękna i estetyki w Polsce, o sztuce wygłaszania kazań i znaczeniu ambony oraz przekazywaniu ducha kresowego wśród mieszkańców Głubczyc.

Fragmenty wystąpienia prezesa PiS na kongresie w Przysusze oraz rozmowy z jego uczestnikami.

 

Część trzecia:

Radiowy Słup Ogłoszeniowy: Wiktor Sobierajski z informacją o biegu na akwenie Dębowa, który jest organizowany, aby pomóc Szymonowi, dziecku po przeszczepie wątroby.

Krzysztof Łobos: O upadku fabryki Welur w Kietrzu, która „jest kupą gruzu”, a kiedyś wysyłała dywany do Iranu i zatrudniała kilka tysięcy pracowników. Z burmistrzem rozmawialiśmy o sytuacji budżetowej miasta Kietrz oraz działaniu wielkiego państwowego gospodarstwa rolnego niedaleko miasta.

Elżbieta Kielska: O zaletach krajobrazu gminy Baborów, sytuacji na rynku pracy, która poprawiła się w ostatnim czasie. Burmistrz Baborowa mówiła również o wpływie programu Rodzina 500 plus na codziennie życie rodzin. Kielska podkreśliła, że jako nauczycielka popiera reformę edukacji, wskazując, że największym błędem było skrócenie nauki w liceach do 3 lat.

Sebastian Baca opowiadał o tym jak wygląda miasteczko miłosierdzia w gminie Branice. Mówił o znaczeniu środków europejskich w budżecie niewielkich samorządów, którym środki te umożliwiają realizację szeregu inwestycji.

Marcin Żukowski komentował politykę pomnikową władz Głubczyc, które remontują pomniki sowieckie, a nie zgadzają się na postawienie tablicy poświęconej ofiarom katastrofy smoleńskiej.

Część czwarta:

Adam Lipiński podsumowywał kongres Prawa i Sprawiedliwości, który miał charakter programowy i merytoryczny, co rażąco odróżnia go od emocjonalnych wystąpień na radzie krajowej Platformy Obywatelskiej, której politycy z Grzegorzem Schetyną na czele posuwali się do gróźb. Zdaniem wiceprezesa Lipińskiego, opozycja całkowicie się pogubiła i nie ma sensu z nią polemizować.

Robert Galara mówił o prowadzeniu na współczesnym globalnym rynku przedsiębiorstwa, które stara się być innowacyjne. O wymogach konkurencyjności nie tylko w Europie, ale również na świecie. Szef firmy Galmet wskazywał również na poprawę współpracy przedsiębiorców z uczelniami  w fazie realizacji osiągnięć polskiej nauki i wdrażaniu innowacji we współpracy. Jego zdaniem polska gospodarka jest w dobrej sytuacji, ale firmy czekają jeszcze na efekty działań wicepremiera Morawickiego oraz zmiany w podejściu urzędów do przedsiębiorców, szczególnie w zakresie kontroli.

Antoni Opaliński o jutrzejszym Poranku Wnet z Przemyśla.


Posłuchaj całego Poranka Wnet:

Komisja Europejska nadal broni supermarketów przed „uprzywilejowanymi” przez prawo polskimi sklepikami detalicznymi

KE uważa, że polskie prawo daje małym sklepom przewagę nad konkurencją, tj. hipermarketami, i wzywa, by zlikwidować „nieuczciwą dyskryminację”. Minister finansów obstaje przy progresji podatkowej.

„Szczegółowe dochodzenie Komisji wykazało, że progresywny charakter stawek podatkowych w nieuzasadniony sposób działałby na korzyść niektórych przedsiębiorstw kosztem innych – w zależności od ich obrotów i wielkości. W takim systemie opartym na progresywnych stawkach podatkowych mniejsze przedsiębiorstwa albo w ogóle nie płaciłyby podatku od sprzedaży detalicznej (jeżeli ich obroty nie przekraczą 17 mln zł), albo płaciłyby niższą średnią stawkę niż ich więksi konkurenci. Dawałoby to przedsiębiorstwom o niższych obrotach nieuczciwą przewagę ekonomiczną” – podała w piątek w komunikacie prasowym Komisja Europejska. Polska może zaskarżyć piątkowe postanowienie Komisji.

Podwójne standardy UE

„Decyzja KE ukazuje, że w Unii Europejskiej funkcjonują podwójne standardy dotyczące tego samego segmentu aktywności gospodarczej. Decyzja ta ingeruje w swobodę kraju członkowskiego, co do wyboru systemu podatkowego, jak i zasady swobody ustalania celu kreowania danin publicznych” – ocenił w rozmowie z PAP dr Cezary Mech były wiceminister finansów. Zaznaczył, że KE nie ma na przykład zastrzeżeń do rozwiązań francuskich, które są analogiczne, choć nie oparte na wielkości obrotów.

Według niego, patrząc na hipermarkety należy pamiętać o tym – o czym KE jedynie pośrednio napomyka, że Polska czegoś „nie wykazała”- że, podmioty te generują znacznie wyższe społeczne koszty systemowe np. w nakładach na sieć transportową, ale też uciekają od opodatkowania przy zastosowaniu cen transferowych, jak i uprzywilejowują dostawy ze swoich centrów zakupów, które mieszczą się poza granicami Polski. Zdaniem Mecha, w ten sposób dochodzi do dyskryminacji polskich dostawców i stanowi, że supermarkety stały się efektywnym kanałem dystrybucji produktów na terenie krajów goszczących.

Hipermarket w miasteczku to bankructwo dla wielu rodzinnych firm 

Polskie władze od dłuższego czasu przekonują KE, że konstrukcja podatku (jego progresja) nie powoduje zróżnicowania pomiędzy podatnikami i nie może być mowy o pomocy publicznej. Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich 20 lat powstawanie sklepów wielkopowierzchniowych, przeważnie z kapitałem zagranicznym, doprowadziło w Polsce do bankructwa wiele małych, rodzinnych firm zajmujących się handlem detalicznym. Z kolei wielu polskich producentów mogło się przekonać, że sieci supermarketów zlecające im na przykład „podwykonawstwo” tzw. marek własnych, ze względu na ilość zamawianego towaru narzucało zaniżone ceny na ich produkty. Takiej siły przebicia nie mają na rynku małe sklepy, które często zapewniają byt całej rodzinie, a zakup towaru często wiąże się w ich przypadku również z płaceniem marż także hurtownikom.

Praktyka podatkowa sieci handlowych

Sieci handlowe na tematy fiskalne wypowiadają się rzadko. Część z nich do podatków, które płacą, wlicza też VAT, który pokrywają tak naprawdę klienci. Z danych opublikowanych w KRS wynika, że przykładowo sieć Rossman, która słynie z uczciwości na rynku międzynarodowym, w 2016 roku zapłaciła 200 mln podatku, co przy obrotach rzędu miliardów złotych wydaje się być niewielką ich cząstką.

Często duże firmy o zasięgu międzynarodowym zaniżają swoje dochody. Wystarczy tutaj przypomnieć słynną aferę z HM, kiedy to okazało się, że opłaty za używanie marki, loga itp. pochłaniały cały zysk sieci we Francji, więc spółka faktycznie płaciła podatki jedynie w Szwecji, gdzie była jej centrala.

KE: Podatek faworyzuje mniejsze sklepy

KE poinformowała też w piątek, że nie kwestionuje prawa Polski do decydowania o swoim systemie podatkowym ani o celach poszczególnych podatków i opłat. Polska – zdaniem Brukseli – nie wykazała, że przedsiębiorstwa objęte wyższą stawką miałyby większą zdolność do zapłaty czy że wprowadzenie progresywnych stawek podatkowych było uzasadnione celem osiągnięcia wyższych dochodów.

KE wszczęła postępowanie w tej sprawie we wrześniu ub.r., uznając, że konstrukcja podatku może faworyzować mniejsze sklepy, a to z kolei może być uznane za pomoc publiczną. Wydała też nakaz zobowiązujący Polskę do zawieszenia stosowania podatku do czasu zakończenia jego analizy przez urzędników w Brukseli. Polska zaskarżyła do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu tę decyzję KE.

Polski podatek zdecydowanie różni się od węgierskiego

Komisja uznała wcześniej za pomoc publiczną system progresji podatkowej, jaki chciał wprowadzić wobec handlowców rząd Węgier. W tym przypadku również zdecydowano się na zakaz stosowania podatku do czasu ostatecznej decyzji. Budapeszt wycofał się z tych rozwiązań.

Polska strona od września ubiegłego roku prowadziła z Komisją dialog, przekonując, że nasza ustawa o podatku od sprzedaży detalicznej ma inny charakter niż zakwestionowane przez Brukselę wcześniej węgierskie przepisy.

Zgodnie z prawem unijnym to państwa członkowskie decydują o stawkach czy konstrukcji podatków, które nakładają na podmioty czy swoich obywateli. Regulacje te muszą mieścić się jednak w ramach prawnych UE.

Ministerstwo Finansów obstaje przy swoim

„Po otrzymaniu ostatecznej pisemnej decyzji Komisji Europejskiej w sprawie podatku od sprzedaży detalicznej uważnie ją przeanalizujemy i dopiero wówczas będziemy mogli precyzyjnie odnieść się do sprawy” – oświadczyło Ministerstwo Finansów w komentarzu przesłanym PAP.

Resort zaznaczył, że „Polska w dalszym ciągu podtrzymuje przedstawione Komisji Europejskiej argumenty przeczące selektywnemu charakterowi podatku”.

„Obecnie nie została podjęta decyzja co do zakresu kontynuowania prac nad opodatkowaniem handlu” – głosi także komentarz MF.

Unia zablokowała ustawę tuż po wejściu jej w życie

Ustawa o podatku od sprzedaży detalicznej weszła ostatecznie w życie 1 września 2016 roku. Wprowadzała ona dwie stawki podatku od handlu: 0,8 proc. od przychodu między 17 mln zł a 170 mln zł miesięcznie i 1,4 proc. od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie. Kwota wolna od podatku w skali roku miała wynosić 204 mln zł. Według założeń rządu w 2017 roku podatek ten miał przynieść budżetowi 1,6 miliarda złotych wpływów.

Jednak krótko po wejściu w życie ustawy Komisja Europejska upomniała się o zagraniczne sieci handlowe i wszczęła postępowanie o naruszenie prawa UE przez Polskę w związku z wprowadzeniem podatku handlowego i nakazała zawieszenie jego stosowania, co nastąpiło.

Przychód ze sprzedaży detalicznej miał nie obejmować należnego podatku VAT. W podstawie opodatkowania miała nie być uwzględniana sprzedaż na rzecz przedsiębiorców. Ustawa nie przewidywała opodatkowania sprzedaży dokonywanej przez internet.

Nowy podatek mieli płacić sprzedawcy detaliczni dokonujący zbycia towarów (rzeczy ruchomych lub ich części). Ustawa nie zawierała szczególnych rozwiązań dotyczących sprzedawców działających w ramach sieci handlowych.

Krótka historia „daniny od hipermarketów”

Daninę od hipermarketów PiS zapowiadało w kampanii wyborczej. Miała dotyczyć przede wszystkim zagranicznych sieci handlowych.

Pierwszą wersję podatku MF przedstawiło 2 lutego 2016 roku. Zakładała ona, że podatek ma mieć dwie zasadnicze stawki. Stawka 0,7 proc. miała obciążać przychód nieprzekraczający w danym miesiącu kwoty 300 mln zł. Stawka 1,3 proc. miała być płacona od nadwyżki przychodu ponad 300 mln zł w miesiącu. Inne stawki podatku od sprzedaży miały obowiązywać w soboty, niedziele i święta – 1,3 proc. (dla uzyskujących przychód poniżej 300 mln zł miesięcznie) oraz 1,9 proc. (powyżej tego progu). Kwota wolna od podatku miała wynosić 1,5 mln zł miesięcznie (18 mln zł rocznie).

Propozycje te wzbudziły jednak protesty wielu zainteresowanych środowisk, przede wszystkim handlowców. Podczas posiedzenia Rady Dialogu Społecznego 18 lutego 2016 roku ówczesny minister finansów Paweł Szałamacha przyznał, że wersja projektu z 2 lutego jest w trakcie przepracowywania, jest bowiem wiele kwestii, które MF musi brać pod uwagę, np. to, że Komisja Europejska zdecydowanie negatywnie wypowiada się o stawce progresywnej. Mówił też, że wiele było głosów za podwyższeniem kwoty wolnej powyżej 18 mln zł rocznie, co uznał za zrozumiałe. Dodał też, że należy zważyć argumenty o zniesieniu oddzielnej stawki weekendowej.

13 kwietnia 2016 roku, podczas posiedzenia kierowanego przez Adama Abramowicza zespołu parlamentarnego, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk i wiceminister Wiesław Janczyk przedstawili nowe założenia projektu. Zawierały one trzy progresywne stawki podatku: 0,4 proc. od miesięcznego przychodu między 1,5 mln i 17 mln zł, 0,8 proc. od przychodu między 17 mln i 170 mln zł, 1,4 proc. od przychodu miesięcznego ponad 170 mln zł. Kwota wolna miała wynosić 1,5 mln zł miesięcznie (18 mln zł rocznie). Nie było już – oprotestowanej przez handlowców – oddzielnej stawki weekendowej i opodatkowania sieci franczyzowych. W ostatecznej wersji projektu rząd wycofał się z najniższej stawki.

Monika Rotulska, PAP, KRS

Janusz Śniadek, poseł PiS: Ustawa o wolnych niedzielach w handlu z całą pewnością wejdzie w życie przed końcem tego roku

Zdaniem byłego przewodniczącego „Solidarności” nie jest jasne, ile niedziel będzie ostatecznie wolnych od handlu. Strona społeczna domaga się 8 niedziel pracujących, premier Szydło mówiła o połowie.

Z Januszem Śniadkiem, posłem Prawa i Sprawiedliwości oraz byłym przewodniczącym „Solidarności” rozmawialiśmy po posiedzeniu Rady Ochrony Pracy, gdzie po raz pierwszy prezentowane było sprawozdanie Państwowej Inspekcji Pracy o stanie rynku pracy za rok 2016.

Zdaniem Janusza Śniadka przedstawione sprawozdanie pokazuje, że cały czas pozostaje dużo do zrobienia w ramach ochrony prawa pracy. – Zjawisk negatywnych na rynku pracy niestety ciągle jest bardzo wiele i trzeba reagować na bieżąco na pojawiające się zagrożenia i dostosowywać prawo.

Poseł PiS uważa, że ciągle palący problem tzw. umów śmieciowych mógłby rozwiązać tzw. jednolity podatek, który miał złączyć w jedną daninę wszystkie obecne podatki nakładane na pracę (składki na ZUS i NFZ oraz PIT).

Jednak prace nad rozwiązaniem tego problemu zostały zarzucone przez rząd na początku bieżącego roku. – Przez pewien czas oczekiwaliśmy na rozwiązanie, które radykalnie sprzyjałoby likwidacji patologii, jaka są umowy śmieciowe, polegające na jednolitym opodatkowaniu pracy niezależnie od formy zatrudnienia. Niestety to rozwiązanie zostało zawieszone i nie wiemy, czy do niego ostatecznie dojdzie. Teraz musimy powrócić do rozwiązań bardziej cząstkowych w tej materii.

Obecnie coraz bardziej mamy do czynienia z rynkiem pracownika. Malejące bezrobocie powoduje, że przedsiębiorcy poszukują bardziej wykwalifikowanych pracowników, co w coraz większym stopniu skłania ich do zapewnienia minimum warunków pracownikowi, aby go zatrzymać, niezależnie od działań rządu – podkreślił Janusz Śniadek.

Poseł PiS podsumował skutki wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej na polskim rynku pracy, co nastąpiło 1 stycznia 2017 roku – Na obiektywne podsumowanie mechanizmu minimalnej płacy w wysokości 13 złotych będzie potrzebny dłuższy okres, ale mamy już pozytywne sygnały, czemu nie można się dziwić. (…) Z całą pewnością nigdy przeciwko tego typu regulacjom nie występują dobrzy, uczciwi przedsiębiorcy, budujący swoją przyszłość na współpracy z pracownikami.

Co do ustawy o wolnych niedzielach, Janusz Śniadek przyznał, że praca nad nią idzie powolnie, ale zapewnił, że jest wola polityczna w partii rządzącej, aby w części przychylić się do postulatów „Solidarności”. – Ustawa o wolnych niedzielach jest procedowana. To prawda, że nie dość szybko, ale ustawa zostanie przyjęta. Pozostaje kwestią do rozstrzygnięcia, jak duża będzie skala tych wyjątków, czyli tzw. niedziel pracujących. Premier Beata Szydło mówiła o połowie niedziel wolnych od pracy, w tej chwili w projekcie społecznym mowa jest o ośmiu niedzielach, w które będzie można prowadzić handel. Z całą pewnością ustawa wejdzie w życie przed końcem tego roku.

ŁAJ

Szewczak: Wzmożony popyt na kredyty mieszkaniowe to wynik poprawy koniunktury gospodarczej, ale na boomy trzeba uważać

Deficyt budżetowy po pierwszym kwartale to zaledwie niecały miliard złotych, to są wyniki, jakich Polska nie miała do tej pory – powiedział Janusz Szewczak, poseł PiS, w rozmowie „Południa Wnet”.

– To oznaka poprawy koniunktury gospodarczej – powiedział Janusz Szewczak, pytany o ostatnie informacje dotyczące falowego wzrostu o 20 procent kredytów mieszkaniowych. Przypomniał, że ruszył program rządowy Mieszkanie Plus. Podkreślił jednak, że ze wszelkiego typu kredytami i boomami na kredyty trzeba być ostrożnym ze względu na trudną do przewidzenia przyszłość. Przypomniał, że u źródeł ostatniego kryzysu światowego były kredyty mieszkaniowe subprime udzielane w Stanach Zjednoczonych. [related id=21778]

– Deficyt budżetowy po pierwszym kwartale to zaledwie niecały miliard złotych; to są wyniki, jakich Polska nie miała do tej pory, to napawa optymizmem – powiedział Szewczak. Jego zdaniem jedną z najważniejszych spraw jest poprawa dochodów Polaków, bowiem do tej pory „nasze płace są na szarym końcu poborów w Europie”.

– Sprawa kredytów frankowych jest bardzo poważna – powiedział Szewczak, członek podkomisji sejmowej zajmującej się prawnym uregulowaniem tej palącej społecznie kwestii, z którą większość krajów już się uporała.

Jak stwierdził Szewczak, reforma systemu poboru podatków CIT od przedsiębiorstw jest bardzo ważnym elementem ogólnej reformy podatkowej w Polsce. Jego zdaniem system, który obowiązuje, jest przestarzały, ale wszelkie zmiany trzeba robić rozważnie, a nie tak, jak proponuje Nowoczesna:  „system z księżyca, typu 16-procentowy VAT”.

Słuchaj audycji Łukasza Jankowskiego, w której mówimy również o prawnej regulacji zakazu handlu w niedzielę.

MoRo