#ReparationsForPoland #GermanDeathCamps! Wielka akcja hasztagowa w mediach społecznościowych

#GermanDeathCamps #ReparationsForPoland – pod takimi hasłami odbywa się wielka akcja hasztagowa na Twitterze i Facebooku.Ma to uświadomić skalę zbrodni niemieckich w Polsce podczas II wojny światowej.

Chodzi o uświadomienie skali zbrodni niemieckich w Polsce podczas II wojny światowej oraz fakt, że nasz kraj nigdy nie uzyskał za to zadośćuczynienia w postaci reparacji.

Środowiska polskich internautów, na co dzień nazywane przez elity medialne i polityczne botami, trollami, przygotowały kolejną akcję hasztagową, tym razem pod hasłami #GermanDeathCamps i #ReparationsForPoland. Akcja ma zwrócić uwagę świata na problem niespłaconych przez Niemcy reparacji wojennych należnych Polsce.

Wpisy z hasztagami pojawiły się w serwisach społecznościowych o godzinie 18.

Akcja #GermanDeathCamps była już przeprowadzona w styczniu 2017 r. Przyniosła efekty, została zauważona przez media zagraniczne.

Zorganizowano ją w odpowiedzi, na niewystarczające przeprosiny od telewizji ZDF dla więźnia KL Auschwitz Karola Tendery za użycie sformułowania „polskie obozy zagłady Majdanek i Auschwitz”.

Czytaj również: Szef MON Antoni Macierewicz: Nie ma żadnych dokumentów potwierdzających zrzeczenie się przez Polskę reparacji

Sakiewicz o napięciach na linii prezydent – szef MON, starciu z Różą Thun w TVP i koncercie „Bolszewika goń, goń, goń!”

Dzień 48. z 80/ Janów Podlaski/ Sakiewicz: Przyszła z takim bojowym nastawieniem, wszystkim przerywała, wszystkich chciała pouczać. No i kiedy odpowiedziałem jej w podobnej tonacji, zaczęła mi grozić.

– Prawdę mówiąc, mnie jej zachowanie trochę zaskoczyło – mówił o Róży Thun Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”, pytany przez prowadzącego dzisiejszy Poranek Wnet redaktora Krzysztofa Skowrońskiego. – Przyszła z takim bojowym nastawieniem, wszystkim przerywała, wszystkich chciała pouczać. No i kiedy odpowiedziałem jej w podobnej tonacji, zaczęła mi grozić.

Tomasz Sakiewicz przypomniał, że Róża Thun zażądała jeszcze przeprosin od prowadzącego program „Bez retuszu” w TVP Info redaktora Michała Adamczyka.

– Jeżeli już, to ode mnie mogłaby oczekiwać przeprosin, chociaż nie widzę powodu, bo ja jej tylko uświadomiłem, że w sprawie reparacji reprezentuje interesy niemieckie, a nie polskie – powiedział Tomasz Sakiewicz. – A jej śmichy-chichy z II wojny światowej, z jej ofiar naprawdę nie były stosowne.

Dziennikarz przyznał, że pani Thun miała pecha, bo właśnie wczoraj był na symbolicznym grobie swego dziadka, który zginął w KL Auschwitz, więc jej niestosowne słowa względem ofiar II wojny światowej szczególnie go ubodły.

– To barbarzyństwo Niemców doprowadziło do tego, że po moim dziadku pozostała tylko tablica, bo Niemcy, jak wszyscy barbarzyńcy, niszczyli ciała ofiar – podkreślił Sakiewicz.

Tymczasem jeszcze w nocy poseł PO Paweł Rabiej zadeklarował w mediach, że w związku z tym, co zaszło, „trzeba dać [Sakiewiczowi] w twarz”.

– Jeżeli poseł Rabiej traktuje to jako wyzwanie honorowe, jestem gotów stawić się – powiedział Tomasz Sakiewicz, który poprosił posła PO za pośrednictwem Mediów Wnet o podanie miejsca i godziny.

Zapytany przez Krzysztofa Skowrońskiego o konflikt wokół nominacji generalskich na linii prezydent – szef MON, powiedział:

– Nie znam stopnia konfliktu między prezydentem a ministrem obrony narodowej i nie wiem do końca, jakie są przyczyny tego konfliktu. Jego zdaniem fatalnie się stało, że z powodu konfliktu politycznego, o którym mówi sam prezydent, odmówiono nominacji generalskich.

– Nominacje nie są elementem negocjacji politycznych, tylko docenienia polskiego żołnierza, jego cnót, przygotowania bojowego i zdolności dowódczych (…) podniesienia do godności – dziwił się Sakiewicz decyzji prezydenta, który, jak uważa, wykorzystał nominacje generalskie jako „element gry politycznej”.

– Prezydent w uzasadnieniu popełnił ogromny błąd, bo to jest gorszący przykład – ocenił. Jego zdaniem, gdyby prezydent, podkreślając swoją niezależność, zatrzymał się na sławnych już dwóch wetach prezydenckich w sprawie KRS i SN, „oceniałbym to bardzo spokojnie, bo prezydent przejął odpowiedzialność za reformę sądownictwa, a te dwie ustawy miały jednak swoje mankamenty”. Zaznaczył przy tym, że było większe pole manewru – prezydent mógł bowiem odesłać ustawy do Trybunału Konstytucyjnego i równolegle złożyć poprawione już propozycje ustaw dotyczące KRS i SN.

– Efekty tego odczuwam na sobie, bo oto (…) sąd kazał nam po 12 latach przepraszać Adama Michnika, cofając wygraną już sprawę – powiedział Sakiewicz. Przypomnijmy: 08.08.2017 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że pozwani muszą przeprosić Adama Michnika za „ewidentnie nieprawdziwe” zdanie naruszające jego dobra osobiste. Od wyroku SA można złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.

W 2005 r. GP opublikowała artykuł Jerzego Targalskiego pt. „Gry i zabawy Ubekistanu”. W tej analizie ówczesnej sceny politycznej w kontekście afery Rywina znalazło się stwierdzenie: „Oczywiście można powiedzieć, że redaktor Michnik w niespodziewanym napadzie uczciwości postanowił zlikwidować w Polsce korupcję, którą poprzednio usprawiedliwiał, jeśli korzystali na niej komuniści”.

Rozmowa w Poranku dotyczyła również koncertu „Nam twierdzą będzie każdy próg”.

We wtorek 15 sierpnia o 19.30 na placu Teatralnym w Warszawie odbędzie się Festyn Patriotyczny „Nam twierdzą będzie każdy próg” z okazji 97. rocznicy zwycięskiej Bitwy Warszawskiej 1920 roku. Koncert objęty jest Honorowym Patronatem Ministra Obrony Narodowej Antoniego Macierewicza. Wystąpią na nim: Halina Młynkova, Lilu, Fala, Mona, Ewa Dałkowska, Ludmiła Małecka, Dominika Świątek, Marta Sosińska, Danuta Szymańska, Dorota Sacewicz, Anna Brachaczek, Sylwester Domański, Marcin Styczeń, Leszek Czajkowski, Paweł Piekarczyk, Jerzy Zelnik, Dariusz Kowalski. Koncert poprowadzą: Marta Lewandowska i Rafał Porzeziński.

[related id=34471]W poniedziałek 14 sierpnia do dziennika „Gazeta Polska Codziennie” specjalnie przy tej okazji został dołączony śpiewnik patriotyczny. Śpiewnik będzie rozdawany bezpłatnie także podczas festynu. Organizatorzy nawiązują w ten sposób do tradycji śpiewania patriotycznych pieśni i pragną upamiętnić wygraną bitwę z 1920 roku. Jest to forma wychowania obywatelskiego młodzieży, a zebranie różnych pokoleń artystów na jednej scenie ma sprawić, że impreza będzie adresowana do całych rodzin – dzieci, rodziców i dziadków.

Obchody 97. rocznicy Cudu nad Wisłą zostaną zakończone wielkim pokazem sztucznych ogni w Warszawie, „bo nie było od 1939 roku pokazu sztucznych ogni z tej okazji z prawdziwego zdarzenia (…) chcemy godnie zakończyć obchody zwycięstwa. To będzie jeden z elementów obchodów tego wielkiego zwycięstwa nad bolszewikami i święta Wojska Polskiego” – zaznaczył w Poranku Wnet Sakiewicz.

Tomasz Sakiewicz vs Róża Thun

Przypomnijmy: w trakcie niedzielnego programu „Bez retuszu” w TVP Info goście rozmawiali o reparacjach wojennych dla Polski. Europosłanka PO Róża Thun mówiła o plakatach, na których znajduje się napis „Reparationen macht frei”, stylizowany na ten z bramy w Auschwitz.

– To ewidentnie znaczy, że mamy w Polsce grupę ludzi, która marzy o tym, żeby zrobić kolejne Auschwitz, tym razem Niemcom – mówiła we wczorajszym programie. Stwierdziła przy tym, że chce, aby Polacy… „nie wszczynali trzeciej wojny światowej”.

Publikacja za TV Republika, autor grafiki Wojciech Korkuć

Na jej słowa zareagował uczestniczący we wczorajszym programie Tomasz Sakiewicz. – Czy ktoś chce trzeciej wojny światowej? To jest takie klasyczne oszołomstwo, taki poziom wariactwa, do którego nas wprowadza Platforma Obywatelska. My mówimy – policzmy, ile kosztowała nas wojna, wystawmy ten rachunek Niemcom, a potem zacznijmy o tym rozmawiać. Może Niemcy też chcieliby się uwolnić od tego ciężaru, a nie mogą, bo mają takich pomocników jak Platforma Obywatelska, którzy już za nich są adwokatami – odpowiedział Thun. – Pani tu sobie żartowała z milionów ofiar.

– Tam był mój dziadek, ja sobie nie życzę takich żartów – kontynuował wczoraj Sakiewicz. – Nie chcę pieniędzy za mojego dziadka, ja w ogóle mam w nosie pieniądze Niemców, ale ja chcę, żeby oni poczuli ten wstyd, kiedy dzisiaj mówią, że nie ma problemu.

– Polska ma prawo się upominać. Nas napadnięto, nas ograbiono, nam zniszczono gospodarkę i nam wymordowano ludzi. I mówienie, że my nie mamy prawa nawet o tym mówić, to jest taki przykład pedagogiki wstydu, który nam Platforma fundowała w każdej sprawie. (…) To, co państwo wyprawiają, to jest przykład kompleksów ludzi, którzy są wyzbyci jakiegokolwiek interesu narodowego. Pani się nie czuje w tej chwili Polką, pani się czuje reprezentantką Niemiec  – zwrócił się w programie TVP info do Thun redaktor naczelny „Gazety Polskiej”.

– Jest pan wrednym i podłym kłamcą i będzie pan za te słowa żałował  – zaatakowała w odpowiedzi europoseł PO, a następnie… zażądała od prowadzącego natychmiastowych przeprosin. Kiedy się ich nie doczekała, wyszła ze studia.

 

 

Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein jest członkiem Grupy Spinelli, która w 2010 roku powstała przy Parlamencie Europejskim pod kierownictwem lewicowych aktywistów Guy’a Verhofstadt’a, Daniela Cohn-Bendita, Sylvie Goulard i Isabelle Durant, a za patrona obrała sobie komunistę Alterio Spinellego. Grupa Spinelli to najaktywniejsza z organizacji prowadzących lobbing i propagandę na rzecz całkowitej politycznej integracji Unii.

 

Monika Rotulska

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj. Rozmowa Krzysztofa Skowrońskiego z Tomaszem Sakiewiczem odbyła się w części szóstej Poranka.

 ,

Reparacje wojenne od Niemiec. Mularczyk: Niemcy z dużym napięciem czekają na to, co w Polsce się w tym temacie wydarzy

W 2004 roku podjęta została uchwała zobowiązującą rząd do podjęcia działań. Ale wówczas na czele rządu stali postkomunistyczni premierzy – mówi w wywiadzie poseł i adwokat Arkadiusz Mularczyk.

Wysłał pan do Biura Analiz Sejmowych zapytanie ws. możliwości prawnych wystąpienia do Niemców z wnioskiem o reparacje wojenne. Na jakim to jest teraz etapie?

[related id=33056]Wiem, że Biuro Analiz Sejmowych przygotowuje kompleksową opinię, na podstawie której ma dokonać oceny stanu faktycznego i stanu prawnego, jeśli chodzi o kwestie międzynarodowych podstaw prawnych dotyczących reparacji od Niemiec. Z tego, co wiem, trwają prace kilku ekspertów nad tą opinią. Wiem też, że trwają prace archiwalne, bo trzeba zdobyć oryginały dokumentów, które są w archiwach państwowych.

Czego poszukują eksperci w archiwach?

Na to pytanie mogą odpowiedzieć eksperci. Przygotowanie tej opinii wiąże się także z dojściem do dokumentów źródłowych z czasów PRL. To jest niezwykle cenne i ważne, dlatego że dotychczas bardzo wielu ekspertów prawnych, ze strony polskiej czy niemieckiej, przyjmowało akt zrzeczenia się odszkodowań za okres II wojny światowej z 1953 r. jako pewnik, jako coś, co nastąpiło. A są poważne wątpliwości, czy w ogóle miało coś takiego miejsce i czy jest to dokument ważny w świetle prawa międzynarodowego.

Sytuacja, która się rysuje, oznacza, że będziemy musieli tę sprawę wyprowadzić na arenę międzynarodową. Jeżeli opinia Biura Analiz Sejmowych będzie pozytywna, jakie będą dalsze kroki?

Jeśli opinia będzie pozytywna, będzie dawała perspektywę i szansę podjęcia roszczeń o charakterze międzynarodowym. Myślę, że oczywiście rolą rządu będzie po pierwsze dokładne wyliczenie i zaktualizowanie na obecny stan finansów tych wszystkich strat wojennych zarówno materialnych, jak i osobowych, które miały miejsce. Zaktualizowanie ich na obecną walutę, a później przedstawienie ich państwu niemieckiemu.

Czy ten proces da się określić w czasie? Jak długo może trwać to wszystko, zanim staniemy do rozmów z Niemcami?

Moim zdaniem jest to praca na około 6-12 miesięcy.

Czy tylko rząd ma tu swoją rolę do odegrania, czy ta sprawa wróci do Sejmu? Czy Sejm będzie się tą sprawą w jakikolwiek sposób zajmował?

W 2004 r. podjęta została uchwała zobowiązującą rząd do podjęcia działań. Ale wówczas na czele rządu stali postkomunistyczni premierzy zarejestrowani przez SB jako TW: Belka czy Cimoszewicz, i oni uchwały Sejmu nie wykonali, mimo że poparł ją wówczas cały Sejm, w tym także PO. Uważam także, że dziś należałoby wyjaśnić, jakie były faktyczne ich motywy niewykonania uchwały ws. reparacji wojennych. Ona dotyczyła przecież ogromnych pieniędzy.

 Jaka była treść tej uchwały?

Obligowała rząd do podliczenia wszystkich strat oraz do wystąpienia rządu polskiego do rządu niemieckiego z roszczeniem reparacji.

Czy dochodzą do pana głosy z Niemiec, które komentują to, co w Polsce się dzieje w sprawie reparacji wojennych?

 Sądzę, że Niemcy z dużym napięciem czekają na to, co w Polsce się w tym temacie wydarzy. Oni nie mają w swoich archiwach żadnych dokumentów potwierdzających fakt zrzeczenia się odszkodowań przez Polskę. Ale co więcej, ich ustawodawstwo przez lata było nastawione na to, aby także nie wypłacać obywatelom polskim żadnych świadczeń odszkodowawczych. Celowo dyskryminowano polskich obywateli.

[related id=33407]Co więcej, ustawodawstwo niemieckie było sprzeczne z prawem międzynarodowym, bo wprowadzono takie przepisy, z których wynikało, że roszczenia obywateli polskich przedawniają się, co było sprzeczne z prawem międzynarodowym. Dlatego na straconych pozycjach byli nasi rodacy domagający się odszkodowań z tytułu prac przymusowych, z tytułu pracy niewolniczej, inwalidztwa, chorób. Niemieckie sądy odrzucały pozwy Polaków, twierdząc, że są przedawnione, albo też odrzucały te roszczenia Polaków, twierdząc, że są przedwczesne, ponieważ nie mieliśmy traktatu pokojowego.

Przypomnieć należy, że oprócz ogromnych zniszczeń kraju oraz prawie 6 mln zabitych, 2,5 mln Polaków deportowano na roboty przymusowe, 300 tys. jeńców wojennych wykonywało prace niewolnicze, po wojnie było 200 tys. inwalidów, 2 mln osób, które zostały wysiedlone, 300 tys. osób zachorowało na gruźlicę, było 4,5 mln sierot i wdów po pomordowanych Polakach. Wiele z tych osób wówczas bezskutecznie zderzało się z państwem niemieckim w sądach. I niemieckie sądy mówiły, że ich roszczenia są przedawnione, bo w niemieckim ustawodawstwie są przepisy, które mówią, że jest na to określony czas. Albo mówiły – wasze roszczenia są przedwczesne, bo nie ma traktatu pokojowego. A zdaniem Niemiec tylko w traktacie pokojowym można było uregulować sprawę odszkodowań.

Było to niemoralne zachowanie Niemiec, bo wymyślano różne podstawy prawne, różne przeszkody, które uniemożliwiały domaganie się przez Polaków jakichkolwiek roszczeń. To dyskryminacyjne ustawodawstwo było wymierzone głównie w Polaków.

To musi budzić ogromny sprzeciw, bo w tym samym czasie Niemcy zawarły 11 umów dwustronnych z 11 krajami Europy Zachodniej, także z Izraelem czy Jugosławią, gdzie wypłaciły tym krajom reparacje wojenne. Nas odsyłano do sądów, a sądy RFN tak prowadziły postępowania, aby uniemożliwiać jakiekolwiek roszczenia polskich obywateli.

Skąd pewność, że Niemcy w swoich archiwach nie mają żadnych dokumentów, z których mogliby wynieść wiedzę, że myśmy się zrzekli tych odszkodowań?

Z tego, co dotychczas ustalono, takich dokumentów po prostu nie ma. Jest tylko i wyłącznie protokół z posiedzenia Rady Ministrów PRL. W Niemczech w 1953 r. było powstanie antykomunistyczne. W rozruchach zginęło 400 osób. Wówczas ZSRR uznał, że należy zaprzestać pobierania tych reparacji.

22 sierpnia 1953 r., to była sobota, podpisano umowę, protokół w Moskwie z Niemcami, w którym Moskwa zaprzestała pobierania reparacji niemieckich. Po czym 23 sierpnia, w niedzielę, około 19.00 lub 19.30 powstał protokół z posiedzenia Rady Ministrów PRL. Jest tam tylko podpis Bieruta, bez listy obecności 30 członków Rady Ministrów. Z tego protokołu wynika, że Polska zrzeka się pobierania reparacji. Trzeba też podkreślić, że zaprzestanie pobierania reparacji od NRD było odpowiedzią na zawieszenie przez państwa zachodnie w lutym 1953 r. spłaty reparacji do momentu przyjęcia traktatu pokojowego na podstawie podpisanej przez RFN umowy w sprawie spłaty długów Niemiec.

Zwrócić też należy uwagę na wyrażenie „zaprzestanie ich pobierania” w umowie z 22 sierpnia 1953 r. pomiędzy NRD a ZSRR, z którego wynika, że sprawa nie dotyczyła zrzeczenia się reparacji, a jedynie zaprzestania ich pobierania. Można domniemywać, że w ogóle nie było posiedzenia Rady Ministrów, bo nie ma listy obecności. Nierealny jest także termin: dzień i godzina. Można domniemywać, że Rosjanie wymusili na Bierucie podpisanie takiego dokumentu.

Ale trzeba również podkreślić, że w świetle ówczesnej konstytucji PRL to wyłącznie Rada Państwa mogła zrzec się tego typu reparacji, więc to powinna być uchwała Rady Państwa. Rada Ministrów nie miała nawet takich kompetencji. Tym bardziej że takiego posiedzenia, jak widać, nie było, bo nie ma listy obecności i nie powstał żaden akt prawny. To powinna być choćby uchwała Rady Ministrów, podpisana przez 30 ministrów, zarejestrowana w Organizacji Narodów Zjednoczonych i wysłana w nocie dyplomatycznej do Niemiec z warunkami zaprzestania płacenia. Ze sporządzenia tego protokołu ukazała się jedynie depesza PAP-u, przez nikogo niepodpisana, o tym, że Polska zrzeka się reparacji. W niemieckich archiwach są tylko i wyłącznie publikacje prasowe, że Polska zaprzestaje domagania się reparacji i korespondencja z podziękowaniem dla Bieruta. Nie ma tam żadnego innego dokumentu. Taki dokument na pewno nie spełniał i nadal nie spełnia skutków prawnych w stosunkach międzynarodowych ani w świetle zwyczaju międzynarodowego, ani prawa traktatów.

PAP

Telewizja ZDF pyta ministra Ziobrę, czemu Unia Europejska krytykuję Polskę, a nie Niemcy. Czy to dowcip tygodnia?

Dzień 44. z 80 / Nowy Sącz / Poranek WNET – W korespondencji Jana Bogatki z Niemiec o wywiadzie ministra sprawiedliwości w niemieckiej telewizji oraz o reakcji Niemiec na kwestię reparacji wojennych.

– Dlaczego Unia Europejska krytykuje Polskę, a nie Niemcy? – spytał redaktor telewizji ZDF ministra Zbigniewa Ziobrę podczas przeprowadzanego z nim wczoraj wywiadu. Jan Bogatko przyznaje, że to bardzo dobre pytanie, ale czy dobrze jest zaadresowane?

Minister Ziobro „bił się dobrze”. Był w sposób elegancki atakowany od samego początku rozmowy. Starał się wyjaśnić niemieckim widzom, że reformy, które chce przeprowadzić, nie idą tak daleko, jak niemieckie przepisy, według których państwo ma znacznie większy wpływ na nominowanie sędziów wszystkich sądów, niż on proponuje w Polsce. Gdyby sprawa nie była tak poważna, zadane Ziobrze tytułowe pytanie, czemu Unia Europejska krytykuje Polskę, a nie Niemcy, mogłoby być, według Jana Bogatki, dowcipem tygodnia.

Z reformą wymiaru sprawiedliwości i „likwidacją” Puszczy Białowieskiej walczą też inne media. Mówią, że polska opozycja jest nimi bardzo zaniepokojona, a tą opozycją okazuje się być głównie Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej. [related id=34086]

Teraz PiS – według niemieckich mediów – zamierza wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej i to wbrew społeczeństwu, które murem stoi za Unią, gdyż dzięki niej może wyjeżdżać za granicę. Wprawdzie polski rząd nie wypowiedział się, że jest za wyjściem Polski z UE, ale… ciągle krytykuje rzekomą biurokrację unijną. Tymczasem nawet w lewicowej niemieckiej prasie każdego miesiąca można znaleźć tysiące żartów z unijnej biurokracji. Tym, co ma świadczyć o zamiarze opuszczenia przez Polskę Unii, jest też krytykowanie rzekomej – według prasy niemieckiej – ingerencji Komisji Europejskiej w sprawy wewnętrzne państw członkowskich. – Jak pogodzić ten zarzut z jednoczesnym nawoływaniem, żeby Unia wywierała presję na Polskę w sprawie reform sądownictwa i Puszczy Białowieskiej? – pyta retorycznie Jan Bogatko.

Na temat żądania wypłacenia Polsce reparacji wojennych przez Niemcy media niemieckie nie mówią wiele, gdyż nie chcą wywoływać dyskusji na ten temat. Sucho jedynie stwierdzają, że sprawa została już załatwiona, bo Polska zrzekła się odszkodowania, i że nawet polska opozycja jest przeciwna występowaniu o odszkodowania wojenne, gdyż tym sposobem – zdaniem Grzegorza Schetyny – Polska znów rozpoczęłaby wojnę z Niemcami. – Znowu, czyli atakiem na radiostację w Gliwicach? – pyta Jan Bogatko na koniec swojej relacji.

Zapraszamy do wysłuchania całej relacji z Niemiec w części trzeciej Poranka WNET.

JS

Szef Kancelarii Prezydenta o reparacjach wojennych: To będzie bardzo poważny spór na gruncie prawa międzynarodowego

Musimy być wyposażeni w bardzo silne argumenty natury prawnej, bo to będzie bardzo poważny spór na gruncie prawa międzynarodowego-tak o reparacjach wojennych od Niemiec powiedział Krzysztof Szczerski.

Mówiąc o reparacjach wojennych od Niemiec Krzysztof Szczerski stwierdził, że czeka na stanowisko MSZ w tej sprawie.

„Ja czekam przede wszystkim na stanowisko MSZ, departamentu prawno-traktatowego” – oświadczył Szczerski w niedzielę w TVP Info. Jak zaznaczył, to ten departament ma kompetencję do tego, „by określić prawny charakter naszych zobowiązań (…), bo on będzie w efekcie prowadził te negocjacje”.

„Po pierwsze jest oczywistym dla wszystkich, że Polska była pod podwójną okupacją Rosji Radzieckiej i Niemiec, doznała wielkich krzywd i zniszczeń. Wyrządzono polskiemu społeczeństwu niewyobrażalne szkody i straty ludzkie i majątkowe” – podkreślił minister. „To sprawa, która nie podlega dyskusji. Moralne w tym względzie winy ciążą i na Rosji Radzieckiej i na Niemczech w sposób bezdyskusyjny, w związku z czym jest rzeczą haniebną, że dzisiaj zarówno jeden, jak i drugi kraj próbuje zrzucić (winę-PAP) z siebie i źle reaguje na każdy moment, kiedy się te zbrodnie wypomina” – ocenił.

„Inną rzeczą jest kwestia prawna, ta dotycząca reparacji wojennych” – zaznaczył jednak szef gabinetu prezydenta.

Na pytanie, czy rozmowy o reparacjach powinny przejść ze sfery publicznej do kwestii formalno-prawnych, Szczerski odpowiedział, że „tego w ogóle nie da się przeprowadzić dyskusją publiczną, tylko musimy znaleźć do tego mocne podstawy prawne”.

Jak dodał, „tego się nie załatwi deklaracją polityczną; to się załatwi naciskiem politycznym, ale bardzo jasną ścieżką, dobrze przygotowaną, jeśli ktoś za to bierze odpowiedzialność”.

„A jeśli widzi taką możliwość, powinien wziąć za to odpowiedzialność i przeprowadzić tę ścieżkę prawną, to musi mieć bardzo mocną podstawę prawną, bo przecież zdajemy sobie sprawę z tego, że partner niemiecki nie będzie chciał tych pieniędzy płacić” – podkreślił.

Dopytywany, czy według niego w 1953 r. Polskie państwo mogło się czegokolwiek zrzec, odpowiedział: „to jest spór prawny i – jak rozumiem – jest silny argument mówiący za tym, że jest to niewiążące dla całych Niemiec i nie jest to zamknięcie tej całej ścieżki”.

„Przede wszystkim musimy być wyposażeni w bardzo silne argumenty natury prawnej, bo to będzie bardzo poważny spór na gruncie prawa międzynarodowego” – oświadczył.

Szczerski zastrzegł, że „to trzeba oddzielić od oczywistych ocen niemieckich i rosyjskich zbrodni w Polsce i tego gwałtu jaki zadano Polsce”.

„I to musimy wymusić: odpowiedzialność obu państw – moralną, polityczną i historyczną, także w sensie edukacyjnym – odpowiedzialność za zbrodnie, jakie uczynili w Polsce Rosja Radziecka i Niemcy” – dodał.

Podczas lipcowej konwencji Zjednoczonej Prawicy prezes PiS Jarosław Kaczyński zwracał uwagę, że Polska nigdy nie otrzymała odszkodowania za gigantyczne szkody wojenne, których „tak naprawdę nie odrobiliśmy do dziś”. „Straty w ludziach, w elitach, są właściwie nie do odrobienia, to trzeba 5, czy 7 pokoleń, żeby to nadrobić” – podkreślił prezes PiS. „Polska się nigdy nie zrzekła tych odszkodowań. Ci, którzy tak sądzą, są w błędzie (…)” – dodał.

W podobnym tonie wypowiadał się we wtorek minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, który stwierdził, że z punktu widzenia prawnego bezdyskusyjnie Niemcy winne są Polsce reparacje, a państwo polskie nigdy nie zrzekło się praw do odszkodowania za straty wojenne.

PAP/MoRo

Prof. Wojciech Roszkowski: Tytuły prawne do wypłaty odszkodowań przez Niemcy są oczywiste

Tytułów prawnych i historycznych do tego, żeby Niemcy wypłaciły Polsce reparacje (…) jest sporo – mówi Roszkowski Teza, że w 1953 r. Polska zrzekła się reparacji o wg niego „wielkie oszustwo”.

Biuro Analiz Sejmowych ma przygotować informację dotyczącą możliwości domagania się przez Polskę odszkodowań za straty wojenne od Niemiec – poinformował w środę PAP poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. Analiza ma być gotowa do 11 sierpnia.

„Tytułów prawnych i historycznych do tego, żeby Niemcy wypłaciły Polsce reparacje za agresję w 1939 roku i wszystkie jej konsekwencje jest sporo, są one oczywiste” – mówi PAP prof. Wojciech Roszkowski.

„To Niemcy napadły na Polskę, a nie odwrotnie; to Niemcy dokonały zniszczeń materialnych i zadały nam olbrzymie straty w ludziach” – stwierdza historyk. Choć prof. Roszkowski zauważa, że napadając na Polskę Niemcy nie pogwałciły deklaracji o nieagresji – bo Hitler wcześniej ją wypowiedział – jednak „w świetle prawa międzynarodowego mieliśmy do czynienia ze zbrodnią przeciwko pokojowi”. „Możemy stwierdzić, że III Rzesza popełniła przestępstwo” – dodaje.

„Kolejny przyczynek do żądania reparacji to zbrodnie wojenne” – mówi historyk. „Przypomnijmy choćby bombardowanie Wielunia. To było miasteczko poza linią frontu – naloty na nie były typową zbrodnią przeciwko ludności cywilnej” – stwierdza prof. Roszkowski, i dodaje, że takich zbrodni przeprowadzono w czasie II wojny światowej bardzo dużo. „Niemcy sami mówili, że za jednego zabitego Niemca będą mordowali dziesiątki Polaków” – opisuje realia narodowo-socjalistycznej okupacji niemieckiej w Polsce.

„Nie można zapominać o Powstaniu Warszawskim. Wywołali je Polacy, ale już po polskiej kapitulacji Niemcy systematycznie zrównali miasto z ziemią” – mówi Roszkowski. Zauważa, że wartość tych strat wycenił warszawski ratusz za prezydentury Lecha Kaczyńskiego. „Do tych wyliczeń powinniśmy powrócić, bo obrazują nam skalę niemieckich zbrodni w Polsce i stanowią punkt wyjścia do żądania finansowego zadośćuczynienia” – dodaje.

Komentując głosy sceptyczne wobec żądania reparacji, prof. Roszkowski wskazuje na przykład Namibii. „To państwo uznało, że Niemcy powinni zapłacić za swoje zbrodnie w tej części Afryki; postawa Namibii powinna dać krytykom do myślenia” – stwierdza, odnosząc się do wielomiliardowego namibijskiego pozwu wobec Niemiec za zbrodnie przed niemal 100 lat na ludach Herero i Nama.

Tezę, że w 1953 roku Polska zrzekła się odszkodowań od Niemiec prof. Roszkowski określa jako „wielkie oszustwo”. „W Poczdamie Związek Sowiecki przejął polskie roszczenia wobec Niemiec. Umowa między ZSRS-PRL zakładała, że odszkodowania niemieckie będą PRL-owi spłacane” – przypomina historię reparacji prof. Roszkowski. Jego zdaniem „sami Sowieci postawili warunek, że będą spłacali odszkodowania niemieckie pod warunkiem zawarcia specjalnej umowy na dostawy węgla z Polski do Sowietów, w cenie 1/10 rynkowej”. Tym samym, jak stwierdza Roszkowski, „Sowieci narzucili jeszcze jeden dodatkowy haracz na Polskę, a o spłatach tych odszkodowań źródła milczą”.

Zdaniem historyka dokładna wartość odszkodowań za agresję niemiecką wypłaconych przez ZSRS Polsce jest sprawą „której trzeba by dochodzić”. Natomiast „władze PRL rzekomo z tych odszkodowań zrezygnowały, tyle tylko, że nie można znaleźć żadnego dokumentu, który by to potwierdził”.

PAP/MoRo

Przedwyborczy koszmar Angeli Merkel: Polska będzie domagać się reparacji wojennych od Niemiec?

600-850 mld USD reparacji wojennych powinna dostać Polska od Niemiec, jak wyliczono to w 2004 roku. Nikogo zatem nie powinny dziwić niemieckie uniki i próby przedstawienia żądań jako bezpodstawnych.

Według materiałów przedstawionych na Międzynarodowej Konferencji Reparacyjnej w Paryżu w roku 1946 straty rzeczowe w Polsce były szacowane na 16,9 mld dolarów, straty z tytułu ukradzionych lub zniszczonych dzieł kultury to kolejne niemal 12 miliardów dolarów, a straty samej Warszawy to 45 miliardów dolarów.

W 2004 roku, kiedy to słynne były żądania Powiernictwa Pruskiego (organizacji Niemców wysiedlonych), które od Polski domagało się wypłaty rekompensat za mienie pozostawione, oszacowano polskie straty materialne. Wyceniono pobieżnie je wówczas na 600-700 miliardów dolarów. Nie ma zatem wątpliwości, że słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane w ubiegłym tygodniu w Radiu Maryja, a jeszcze wcześniej na Kongresie Zjednoczonej Prawicy musiały zmrozić do kości Berlin.

[related id=”33407″]– To wielkie przedsięwzięcie obarczone pewnością ogromnego przeciwdziałania. Tu chodzi o gigantyczne sumy, a także o to, że Niemcy przez wiele lat zrzucają z siebie odpowiedzialność za II wojnę światową – powiedział Jarosław Kaczyński, tłumacząc pod koniec ubiegłego tygodnia w wywiadzie dla Radia Maryja, że „polski rząd przygotowuje się do historycznej kontrofensywy”. Kaczyński w audycji „Rozmowy niedokończone” zapowiedział, że na jesieni trafi do Sejmu ustawa pozwalająca na zbudowanie „sprawnej i lojalnej wobec państwa dyplomacji”, która zajmie się również sprawą odszkodowań.

Niemcy jednak negocjacji z Polską podejmować nie zamierzają, jak dzisiaj oświadczyła – ze zrozumiałych względów – rzeczniczka rządu Angeli Merkel, będącej właśnie w trakcie kampanii wyborczej przed wyborami do Bundestagu, które odbędą się 24 września tego roku.

Greckie żądania

Dwa lata temu, gdy Grecy upomnieli się o swoje reparacje wojenne, scenariusz przebiegał w podobny sposób. Przypomnijmy, że kolosalnych, bo  sięgających aż 269,5 mld euro, odszkodowań od Niemców za II wojnę światową domagał się rząd Aleksisa Ciprasa. Szef greckiego rządu przedstawił pomysł podczas obchodów rocznicy masakry w Kommeno w północno-zachodniej części kraju, gdzie 16 sierpnia 1943 roku Niemcy zabili 317 cywilów.

Pracami nad szacunkami odszkodowań w Grecji zajęła się parlamentarna komisja, która wyliczyła reparacje wojenne na kwotę 269,5 mld euro. Rząd dodał do nich jeszcze kwotę pożyczki – według współczesnych szacunków 10 mld euro – którą niemiecki okupant wymusił na rządzie Grecji w 1942 roku. Sprawa niemieckich reparacji powróciła ze zdwojoną siłą po kryzysie gospodarczym, w jakim Grecja pogrążyła się w 2010 roku. Narzucone w jego wyniku przez niemieckich pożyczkodawców restrykcje finansowe są boleśnie odczuwane przez społeczeństwo. Kanclerz Angela Merkel była wówczas w greckich mediach wprost porównywana do Hitlera.

Wówczas  Niemcy odmawiały podjęcia na nowo rozmów w tej sprawie, powołując się na podpisaną w 1960 roku dwustronną umowę, na mocy której władze RFN wypłaciły Grecji tytułem zadośćuczynienia 115 mln ówczesnych marek niemieckich. W dodatku Berlin propozycje Aten nazwał po prostu głupimi i w tym kierunku zaczyna zmierzać narracja w stosunku do polskich żądań.

Niemieckie oświadczenia

– Władze w Berlinie poczuwają się do politycznej, moralnej i finansowej odpowiedzialności za II wojnę światową, kwestię niemieckich reparacji dla Polski uważają jednak za ostatecznie uregulowaną – oświadczyła na konferencji prasowej zastępczyni rzecznika rządu Niemiec Ulrike Demmer, mimo że polska strona do tej pory w żaden oficjalny sposób nie odniosła się do tej kwestii.

Zdaniem Niemiec Polska zrzekła się prawa do odszkodowań kilkakrotnie. Jak dowodziła rzeczniczka niemieckiego rządu po raz pierwszy było to w 1953 r., później w 1970 r., przy okazji zawarcia umowy o uznaniu przez Niemcy Zachodnie granicy na Odrze i Nysie. Berlin uważa, że Polska zrezygnowała z reparacji także przy okazji potwierdzenia granicy polsko-niemieckiej już przez zjednoczone Niemcy na przełomie lat 1989/90. I wreszcie w 2004 r., gdy sprawa została raz jeszcze podniesiona przez Sejm w odpowiedzi na żądanie rekompensat od Polski przez Powiernictwo Pruskie, organizację powołaną przez środowiska niemieckich wysiedlonych.

Niemcy mogą jedynie próbować zadośćuczynić

– Nie jest prawdą, że państwo polskie zrzekło się reparacji należnych nam ze strony Niemiec. To sowiecka kolonia, zwana PRL, zrzekła się tej części reparacji, które związane były z obszarem państwa też marionetkowego, sowieckiego NRD. W tym zakresie miało miejsce zrzeczenie, zresztą nigdy formalnoprawnie nieprzeprowadzone, tylko mające charakter pewnego aktu publicystyczno-politycznego – mówił szef MON Antoni Macierewicz w TVP Info w 73. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego.

– Reparacji zrzekliśmy się od Niemieckiej Republiki Demokratycznej, którą wtedy Polska uważała za właściwe państwo niemieckie, natomiast nigdy nie zrzekliśmy się reparacji od całych zjednoczonych Niemiec – powiedział PAP prof. Wojciech Polak, historyk i członek Kolegium IPN.

Zaniepokojenie jest w Niemczech tym większe, że w wywiadzie dla Radia Maryja Jarosław Kaczyński podniósł także inny temat, który jego zdaniem dzieli nasz kraj z zachodnim sąsiadem: Muzeum II Wojny Światowej.
Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze jest instancją, która mogłaby rozstrzygnąć, czy Niemcy powinny wypłacić Polsce odszkodowania za II wojnę światową. Niektóre ekspertyzy prawne, chociażby ta przygotowana przez obecnego sędziego Trybunału Konstytucyjnego Mariusza Muszyńskiego, dowodzą, że Polska może dochodzić swoich racji w tej sprawie. Zdaniem Grzegorza Kostrzewy-Zorbasa, politologa z WAT, uchwała z 1953 r. jest nieważna, bo nie została zarejestrowana w ONZ. W jego głośnym artykule z 2014 roku Kostrzewa -Zorbas dowodził:

„Łączną wartość strat materialnych, które poniosła Polska z powodu III Rzeszy, oszacowano na 258 mld zł z sierpnia 1939 r. – równowartość 49 mld ówczesnych dolarów amerykańskich. Według Zarządu Rezerw Federalnych USA kwota 49 mld dol. z sierpnia 1939 r. odpowiadała w sierpniu 2014 r. kwocie 845 mld dolarów.”

– Niemcy w tej sprawie jedyne, co mogą zrobić, to próbować zadośćuczynić i spłacać straszliwy dług, jaki zaciągnęli wobec narodu polskiego i wobec ludzkości swoim zachowaniem – mówił szef MON we wspomnianym wcześniej programie TVP Info.

Do 11 sierpnia ma powstać analiza Biura Analiz Sejmowych na ten temat. Dziś wiadomo jedynie, że prawnicy parlamentu zlecili jej sporządzenie firmie zewnętrznej.

Monika Rotulska