Zinedine Zidane o rozstaniu z Realem Madryt: Jeśli nie odnosi się sukcesów, to trzeba odejść

Francuski trener ujawnia na łamach dziennika „AS” powody swojego odejścia z klubu. Jak podkreśla w otwartym liście: „Odchodzę, ponieważ czuję, że klub nie wspierał mnie tak, jakbym tego oczekiwał”.

Zinedine Zidane zdecydował się upublicznić powody, dla których w ubiegły czwartek zdecydował się opuścić Real Madryt. W specjalnym liście otwartym do kibiców, opublikowanym w piśmie „AS” szkoleniowiec tłumaczył m.in., że nie czuł się w klubie pewnie. Co więcej, trenerowi nie podobało mu się, że wiele prywatnych informacji z jego życia wyciekało do mediów. Jak komentuje na łamach „AS” Zidane:

Odchodzę, ale nie wyskakuję z łodzi i nie jestem zmęczony treningiem. W maju 2018 rozstałem się z Realem, bo uznałem, że po dwóch i pół roku pracy z tyloma sukcesami zespół potrzebował nowego impulsu, aby pozostać na szczycie. Dzisiaj jest inaczej. Odchodzę, ponieważ czuję, że klub nie wspierał mnie tak, jakby tego oczekiwał. Tym samym trudno było zbudować coś trwałego w perspektywie planów średnio lub długoterminowych.

Francuz zaznacza, że w obliczu braku dostatecznych sukcesów połączonych z ogromnymi oczekiwaniami kibiców i władz klubu, najsłuszniejszym rozwiązaniem wydaje się rezygnacja.

Jestem w piłce nożnej od wielu lat i znam oczekiwanie takiego klubu jak Real. Zdaje sobie sprawę, że jeśli nie odnosi się sukcesów, to trzeba odejść – pisze Zidane.

Ponadto, w opublikowanym niedawno liście, szkoleniowiec krytycznie odnosi się do kierownictwa klubu:

Tutaj zapomniano jednak o bardzo ważnej rzeczy. Wszystko, co budowałem na co dzień, zostało zapomniane. Także to, co przekazywałem w relacjach z zawodnikami, ze 150 osobami, które pracują z zespołem i wokół niego. Zwycięzca był tutaj. Niemniej, aby zdobywać trofea, są też w klubie: ludzie, emocje, życie. Czuję, że te rzeczy nie były cenione i że nie było zrozumiałe.

Francuz odnosi się również do relacji między członkami zespołu. Jak wskazuje Zinedine Zidane w klubie ważniejsze niż pieniądze powinny być relacje międzyludzkie:

Chcę szanować to, co razem zrobiliśmy. Moje relacje z klubem i prezydentem w ostatnich miesiącach trochę różniły się od relacji innych trenerów. Nie prosiłem o przywileje, ale chciałem, aby pamiętano o tym, co zrobiłem dla klubu. Dziś życie trenera na ławce dużego klubu to dwa sezony, niewiele więcej. Aby trwały dłużej, niezbędne są relacje międzyludzkie, ważniejsze od pieniędzy, ważniejsze niż sława, ważniejsza niż cokolwiek innego. Musisz się nimi zająć.

Na koniec listu legendarny piłkarz i szkoleniowiec odnosi się do informacji zamieszczanych na jego temat informacji w prasie. Francuz ubolewa nad toksycznością i presją artykułów, które m.in. przewidywały jego rychłe zwolnienie z Realu Madryt jeśli nie wygra kolejnego meczu:

Dlatego bardzo mnie zraniło, gdy przeczytałem w prasie po porażce, że wyrzucą mnie, jeśli nie wygram następnego meczu. To bolało nie tylko mnie, ale całą drużynę. Takie wiadomości celowo wyciekły do ​​mediów, wywołując złą atmosferę w zespole. Na szczęście miałem w zespole wspaniałych piłkarzy, którzy byli ze mną na dobre i na złe.

Jak podsumowuje Zinedine Zidane, koniec końców czarę goryczy przepełnił brak poczucia stabilności w pracy:

Oczywiście nie jestem najlepszym trenerem na świecie, ale potrafię dać siłę i pewność, których każdy potrzebuje w swojej pracy. Niezależnie od tego, czy jest zawodnikiem, członkiem personelu technicznego lub jakimkolwiek innym pracownikiem – komentuje Francuz.

N.N.

Źródło: AS, goal.pl/media

 

Studio Dublin – 28. 05. 2021 – Dora Gola, Bogdan Feręc, Jakub Grabiasz, dr Jacek Janiszewski

Piątkowy poranek w eterach Radia WNET należy do Studia Dublin. W nim informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i wywiady. Nie brakuje dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com;
  • Dora Gola – Polska artystka w Irlandii, piosenkarka i tancerka;
  • dr Jacek Janiszewski – jeden z głównych inicjatorów Stowarzyszenia „Integracja i Współpraca” oraz  Welconomy forum w Toruniu;
  • Jakub Grabiasz – szef działu sportowego Studia 37 Dublin.

W piątkowym Studiu Dublin łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem najważniejszego portalu irlandzkiej Polonii – Polska-IE.com.

Część państw Unii Europejskiej wzywa do śledztwa ws. przymusowego lądowania samolotu Ryanair w Mińsku. Pozostaje ono w gestii Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego. Jak zauważa dziennikarz:

 

Irlandię bardziej interesuje to, co się stało z samolotem Ryanair niż los Ramana Protasiewicza.

Tymczasem mówi się o odmrażaniu irlandzkiej gospodarki.

Już wkrótce doczekamy się uwolnienia gastronomii i hotelarstwa – informuje redaktor naczelny portalu Polska-IE.com. – Możliwe będzie znów organizowanie koncertów.

Bogdan Feręc i Tomasz Wybranowski mówili także o akcji szczepień. Irlandzkie władze założyły, że jedynie zaszczepienie wszystkich obywateli i rezydentów Republiki Irlandii da pożądany efekt.

W związku z tym można się spodziewać ograniczeń dla tych, którzy się nie zaszczepią. Stwierdza, że zaszczepienie 80 proc. populacji powinno nastąpić do października.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

 

 

Gościem Tomasza Wybranowskiego była także młoda i uralentowana piosenkarka Dora Gola.

Ulubienica magazynu muzycznego „Hot Press” mówiła o planowanym wydaniu pod koniec roku a najpóźniej w wiosną 2022 debiutanckiej płyty.

Dora Gola wskazuje na fakt, że pandemia spowodowała przyspieszenie prac nad albumem. Artystka wspomina swoje początki w Irlandii, gdzie mieszka od 13 lat.

Artystka podzieliła się z Tomaszem Wybranowskim swoimi refleksjami na temat irlandzkiego systemu edukacji. Na podstawie własnych doświadczeń stwierdza, że jest on bardziej nastawiony na rozwijanie uczniowskich pasji niż polski. Jak dodaje, pójście na studia nie jest konieczne by osiągnąć sukcesy w życiu.

Wydawało mi się, że świetnie władam angielskim. Na miejscu okazało się, że prawie nic nie rozumiem.

Artystka dzieli się swoimi refleksjami na temat irlandzkiego systemu edukacji. Na podstawie własnych doświadczeń stwierdza, że jest on bardziej nastawiony na rozwijanie uczniowskich pasji niż polski. Jak dodaje, pójście na studia nie jest konieczne do osiągnięcia sukcesu w życiu.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Dorą Golą:

 

W okienku sportowym Jakub Grabiasz opowiadał o zbliżającym się turnieju wielkoszlemowym Roland Garros. Wskazuje, że faworytem zmagań mężczyzn będzie Rafael Nadal. Nie należy jednak lekceważyć Novaka Djokovicia i Dmitrija Miedwiediewa.

Sportowy korespondent Studia Dublin zrelacjonował finał tegorocznej edycji Heineken Europe Cup w rugby. Finał był wewnętrzną sprawą francuskich klubów. W pojedynku zwyciężyła ostatecznie faworyzowana drużyna z Tuluzy.

Omówiony został również środowy finał piłkarskiej Ligi Europy. Jakub Grabiasz ocenia, że hiszpański klub Villareal zasłużenie wygrał całe rozgrywki i pokonał w niewykłej serii rutów karnych Manchester United (11:10!).

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jakubem Grabiaszem:

 

Ostatnim gościem Studia Dublin jest dr Jacek Janiszewski, jeden z głównych inicjatorów Stowarzyszenia „Integracja i Współpraca” oraz  Welconomy Forum w Toruniu.

Dr Jacek Janiszewski, inicjator kongresu Welconomy Forum in Toruń.

Socjolog zauważa, że Irlandia, Hiszpania i Włochy wchodziły do Unii Europejskiej z rolnictwem na niższym poziomie niż Polska w 2004 r.

Jak wskazuje, Irlandczycy potrafili tak się dostosować do Unii Europejskiej, że zmieniali granice jednostek terytorialnych, aby nie stracić dofinansowania.

W ciągu kilkunastu lat Republika stała się krajem porównywanym pod względem rolnictwa do Danii i Holandii.

Dr Jacek Janiszewski wskazuje, że w polityce czasem się przegrywa za podejmowanie niepopularnych decyzje, które się jednak w dalszej perspektywie opłacają się z nawiązką narodowi.

Można też manewrować między przypodobaniem się społeczeństwu a wzrostem gospodarczym na poziomie 0,5-1 proc. Takim państwem stały się poniekąd Niemcy.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Tomasza Wybranowskiego z doktorem Jackiem Janiszewskim:

 

Opracowanie: Nina Nowakowska

Współpraca: Katarzyna Sudak, Jakub Grabasz i Bogdan Feręc – Polska-IE.com

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek


Partner Radia WNET

 

  (C) Produkcja: Studio 37 Dublin Radia WNET – maj 2021 roku

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

Studio Dublin – 21. 05. 2021 – Bianka Jackowska, Bogdan Feręc, Jakub Grabiasz, Artur Kaźmierczak i Alex Sławiński

Piątkowy poranek w eterach Radia WNET należy do Studia Dublin. W nim informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i wywiady. Nie brakuje dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, Studio 37,
  • Bianka Jackowska – doktorantka onkologii z Belfastu, artystka, córka Marka Jackowskiego,
  • Artur Kaźmierczak – współtwórca Akademii Piłkarskiej Polskie Orły w Dublinie, skaut w MK Soccer Management Consulting & Co,
  • Alex Sławiński – szef Studia Londyn Radia WNET, poeta i literat.

Bogdan Feręc, portal Polska-IE – Radio WNET Irlandia

 

W piątkowym Studiu Dublin łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem najważniejszego portalu irlandzkiej Polonii – Polska-IE.com.

Bogdan Feręc stwierdza, że w Irlandii zarówno rząd, jak i opozycja w konflikcie Izraela z Palestyną opowiadają się po stronie tej ostatniej.

Obecnie Irlandia jest niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Stąd pojawiły się głosy, aby to właśnie Irlandia poruszyła sprawę tego co się dzieje w Strefie Gazy na forum Narodów Zjednoczonych.

Irlandzki Instytut Badań Społecznych i Ekonomicznych w Irlandii stwierdził, że

Wychodzenie z pandemicznego kryzysu będzie kosztowne, więc konieczne staje się podniesienie niektórych podatków.

Eksperci ESRI proponują, aby w Republice Irlandii wzrosła stawka podatku dochodowego od osób fizycznych, czyli od wszystkich pracujących na etatach i prowadzących własną działalność gospodarczą.

Podniesienie stopy opodatkowania ma pomóc sfinansować cele inwestycyjne Irlandii na najbliższe lata. Podniesienie podatku dochodowego ma zwiększyć także wpływy budżetowe, co ma przełożyć się na szybszą spłatę zaciągniętych kredytów w czasie pandemii.

ESRI podaje też przykłady, jak mogą się zwiększyć się obciążenia finansowe dla mieszkańców Irlandii:

Standardowa stopa podatkowa podatku dochodowego podniesiona zostałaby do 21% (wzrost o 1 %). Podobnie miałoby się stać ze stawką 40%, czyli wzrosnąć o 1%. Tylko takie podmiesienie podatków pozwoli – zdaniem ESRI – zwiększyć dochody budżetu o ok. 1 miliard euro rocznie.

Think – tank sobie a irlandzki rząd sobie. Rządzący koalicjanci, czyli partie Fianna Fáil i Fine Gae, zgodnie stwierdzili, że

Do końca tej kadencji parlamentu stopy podatku od osób fizycznych pozostaną na obecnych poziomach i to niezależnie od twierdzeń instytutu ESRI.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

 

 

Kolejnym i nadzwyczajnym gościem Studia Dublin była Bianka Jackowska. Rozmowa ma miejsce w oktawie VIII. rocznicy odejścia jej ojca, znakomitego muzyka i lidera grupy Maanam – Marka Jackowskiego.

Bianka Jackowska to nie tylko artystka rozkochana w gitarze.W Studiu Dublin opowiedziała także o swoich studiach doktorackich związanych z onkologią i życiem w Irlandii Północnej.  

Bianka Jackowska wyjaśniła, że choć w duchu i sercem jest gitarzystką, to z wykształcenia jest chemiczką i farmaceutką. Obecnie jest na pierwszym roku onkologicznych studiów doktoranckich.

W Studiu Dublin wspomina także chwile niezwykłe, kiedy po raz pierwszy zagrała ze swoim wielkim i słynnym ojcem – Markiem:

Pierwszą gitarę akustyczną dostałam w wieku 13 lat. Ćwiczyłam bardzo sumiennie, ponieważ Tata obiecał mi, że jeśli nauczę się na niej grać, to zacznie zabierać mnie na koncerty ze sobą.

Bianka ze swoim ojcem Markiem Jackowskim. Fot. arch. prywatne Bianki Jackowskiej.

Bianka Jackowska nie tylko grywała z własnym tatą Markiem i Januszem Yaniną Iwańskim podczas koncertów zespołu The Goodboys. W 2015 roku ukazała się jej włoska wersja przeboju Marka z albumu „No 1” – „W życiu trzeba zawsze wolnym być” pod tytułem „Bisogna sempre esser liberi„.

30 października 2016 roku, na  kanale YouTube swojego zespołu pojawił się minialbum poświęcony twórczości Jej taty, Marka Jackowskiego.

Ozdobą wydawnictwa jest Jej wersja wiecznie zielonego szlagieru nadziei i miłości (bez względu na wiek i stan posiadania) „Oprócz (błękitnego nieba)”. Urzeka i uwodzi także jej interpretacja przeboju „Po prostu bądź”, znanego z albumu Maanamu „Łożko”. – napisał Tomasz Wybranowski.

25 stycznia 2017 roku pod nazwą  Bianka Jackowska & Three Times Four wydała singiel „Callin’ home”, który zgłosiła do krajowych eliminacji 62. Konkursu Piosenki Eurowizji. Zespół tworzyli Bianka Jackowska, oraz Antonio Russo, Antonio Apicella. Michele Vietmeyer i Massimino Voza.

Muzyka Marka Jackowskiego i Bianki rozbrzmiewa na antenie Radia WNET.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bianką Jackowską:

 

W okienku sportowym Jakub Grabiasz zapowiada mistrzostwa Europy w hokeju na trawie kobiet, które rozpoczną się za dwa tygodnie. Reprezentacja Irlandii w grupie zagra z Holandią, Szkocją I Hiszpanią. Będzie to świetne przetarcie przed turniejem olimpijskim w Tokio. Niestety, zespół ze Szmaragdowej Wyspy zagra bez trzech czołowych zawodniczek.

 

Kuba Grabiasz – Sport Studio Dublin. Fot. arch. Studio 37.

Jakub Grabiasz mówi ponadto o zaplanowanym na sobotę finale European Rugby Champions Cup. Omawia też sytuację w angielskiej ekstraklasie piłkarskiej na jedną kolejkę przed zakończeniem sezonu.

Najciekawszym elementem sportowej i piłkarskiej niedzieli będzie rywalizacja Leicester City i FC Liverpool o awans do Ligi Mistrzów, czyli zdobycie IV. miejsca w tabeli.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jakubem Grabiaszem:

 

 

Kolejnym gościem Studia Dublin Radia WNET był Artur Kaźmierczak, który z zapałem opowiadał o funkcjonowaniu Akademii Piłkarskiej „Polskie Orły” w Dublinie.

Ten piłkarski skaut, pasjonat i znawca piłki nożnej podkreśla, że nie brakuje pod niebem Irlandii bardzo utalentowanych piłkarsko polskich dzieci.

Akademia Piłkarska powstała pod koniec roku 2019. Założycielami akademii sa Mariusz Kukiełka, były reprezentant Polski i znakomity piłkarz Wisły Kraków oraz mój gość Artur Kaźmierczak, skaut w MK Soccer Management Consulting & Co.

Chcę poinformować słuchaczy Radia WNET i najmłodszych fanów piłki nożnej i ich rodziców na Wyspie, że „Akademia Polskie Orły” czeka na Was. p zachęcał Artur Kaźmierczak.

Artur Kaźmierczak i Mariusz Kukiełka – założyciele i serca Akademii Piłkarskiej „Polskie Orły” w Dublinie. Fot. arch. własne.

Artur Kaźmierczak jest skautem w agencji MK Soccer Management & Consulting Co. Co warte podkreślenia, rozmówca Tomasza Wybranowskiego to nie tylko teoretyk i miłośnik tej dyscypliny, ale także czynny zawodnik.

Grał grał w Polsce w rogrywkach trzecioligowych, zaś w Irlandii grał w klubie Home Farm F.C. i otarł się także o jedensatkę St.Patrick’s Athletic.

Artur Kaźmierczak współpracował z PZPN i odpowiadał za organizację testów w Lechu Poznań dla młodych polskich zawodników grających w Irlandii. To pozwoliło mu zostać skautem w tak dużej agecji.

Gość Studia Dublin poinformował także o otwartym konkursie na hymn Akademii Piłkarskiej Polskie Orły. Radio WNET jest jednym z patronów medialnych konkursu. Tutaj znajdziecie szczegóły.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Arturem Kaźmierczakiem:

 

Aleksander Sławiński. Fot. arch. prywatne.

W finale połączenie z Londynem, gdzie Alex Sławiński opowiada o tym, że Unia Europejska nieustannie zmienia zasady handlu z Wielką Brytanią oraz regulacje dotyczące przepływu osób. Szef Studia Londyn relacjonuje ponadto luzowanie antyepidemicznych restrykcji w Zjednoczonym Królestwie.

Okazuje się, że nie wszyscy właściciele pubów są w stanie się szybko otworzyć.

Alex Sławiński informuje też o przybyciu do londyńskiej National Gallery obrazu Jana Matejki, wypożyczonego z kampusu Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Alexem Sławińskim:


Współpraca: Katarzyna Sudak, Jakub Grabasz i Bogdan Feręc – Polska-IE.com

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek


Partner Radia WNET 

 

 

 

 

(C) Produkcja: Studio 37 Dublin Radia WNET – maj 2021 roku

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

Studio Dublin: Irlandia Północna zawsze była traktowana jak wielkie peryferie Zjednoczonego Królestwa

W nowym „Studio Dublin” Sławomir Cichy, opowiada o swoich przemyśleniach na temat „Brexitu” i sytuacji polityczno-społecznej Irlandii Północnej w kontekście przynależności do Zjednoczonego Królestwa.

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek

Realizator: Marcin Głos (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)


Goście:

Agnieszka Słotwińska – właścicielka „My Little Craft World” w Cork,
Sławomir Cichy – muzyk, aktor, pedagog, mieszkaniec Lisburn w Irlandii Północnej,
Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
Andy Waligóra – działacz polonijny z Austrii, przyjaciel Radia WNET,
Jakub Grabiasz – szef działu sportowego Studia 37.


W najnowszym „Studio Dublin” wspomnienie 11. rocznicy katastrofy smoleńskiej z punktu widzenia irlandzkiej polonii. Tomasz Wybranowski przybliża słuchaczom  konkretne działania, których podjęli się nasi rodacy w Irlandii, by uczcić pamięć poległych w Smoleńsku 96 ofiar tragedii. W swoim felietonie wspomnieniowym Tomasz Wybranowski wspomina obchody wydarzeń z 10 kwietnia z 2010 roku w irlandzkiej stolicy:

Dublin uczcił pamięć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a marsz pamięci zjednoczył Polaków i ich irlandzkich przyjaciół w Irlandii. (…) 18 kwietnia 2010 roku był ostatnim akordem dni żałoby narodowej dla Polonii w Dublinie i na całej Irlandii. Tego dnia odbył się „Marsz Pamięci – Memorial March”.

Pierwszym gościem programu była Agnieszka Słotwińska, która mówiła o swojej marce rękodzieła „My Little Craft Work” oraz o prowadzonych przez siebie warsztatach artystycznych. Zajęcia w ramach My Little Craft World mają na celu rozwinąć zdolności manualne dzieci poprzez przybliżenie im wielu technik artystycznych. Zajęcia łączą w sobie elementy zabawy i poznawania polskiej tradycji i kultury. Warsztaty adresowane są do dzieci i młodzieży, mieszkających w Republice Irlandii.

Jednak to nie wszystko. W rozmowie z Tomaszem Wybranowskim Agnieszka Słotwińska poruszyła też temat niedawnego konkursu plastycznego, zorganizowanego przez „My Little Craft World”, którego tytuł brzmiał: „Wielkanoc w tradycji naszych przodków”. Patronat nad finałem konkursu przyjęło Radio Wnet. Na antenie „Studia Dublin” Agnieszka Słotwińska przedstawiła wyniki konkursu:

Nagrodę publiczności w głosowaniu polubień prac na FB otrzymał Dorian Nowak, którego praca otrzymała 56 polubień. Gratulujemy zwycięzcom! Dziękujemy wszystkim za udział w konkursie. Każdy uczestnik konkursu otrzyma pamiątkowy dyplom oraz drobny upominek.

Drugi gość Tomasza Wybranowskiego, Sławomir Cichy, opowiadał o swoich przemyśleniach na temat „Brexitu”, czyli wyjścia Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej z Unii Europejskiej. Artysta komentuje też sytuację polityczną i społeczną Irlandii Północnej w kontekście przynależności do Zjednoczonego Królestwa:

Irlandia Północna zawsze była traktowana jak wielkie peryferie Zjednoczonego Królestwa – podkreśla Sławomir Cichy.

Trzecim gościem „Studia Dublin” był Jakub Grabiasz, który w sportowym bloku Studia 37 dzieli się swymi przemyśleniami ekonomiczno-północnymi na temat Irlandii Północnej oraz komentuje ćwierćfinały Ligi Mistrzów:

Ćwierćfinały Ligi Mistrzów można ocenić jako przewidywalne. Nie zaskoczyła gra Liverpoolu. W Chelsea nowym trenerem został Thomas Tuchel. Pod jego przewodem drużynie udało się dostać do półfinałów. Być może dzięki talentowi trenera uda im się pokonać Real Madryt – sugeruje Jakub Grabiasz.

Ostatnim gościem Studia Dublin był Andy Waligóra, który mówił o tradycyjnej muzyce jazzowej. Rozmówca Tomasza Wybranowskiego przypomina także niedawną śmierć swego wieloletniego przyjaciela Ryszarda Kopciuch-Maturskiego, założyciela Old Metropolitan Band. Jak nostalgicznie podsumowuje gość „Studia Dublin”:

Nie ma obecnie już szlachetnej dobrej muzyki, która by wyrażała piękno słowa – skwitował Andy Waligóra.

Zaprszamy do wysłuchania całej audycji!

N.N.

Ćwierćfinały Ligi Mistrzów: powtórka z ubiegłorocznego finału

W najbardziej emocjonującym starciu ćwierćfinałów Ligi Mistrzów Bayern Monachium zmierzy się z Paris Saint Germain. Bawarczycy zdają się być w dobrej formie, zaś Paryżanie wręcz przeciwnie.

Po przerwie na rozgrywki reprezentacyjne wraca Champions League! Najbardziej elitarne rozgrywki na świecie wkraczają w decydującą fazę – przed nami ćwierćfinały. Jest to etap, w którym słabsze drużyny pożegnały się już z rozgrywkami i pozostali jedynie potentaci.

Największym hitem wydaje się być starcie Bayern-PSG, czyli powtórka z finału poprzedniej edycji. Wtedy, po zaciętym i wyrównanym meczu, triumfowali Die Roten. Tym razem jednak przystępują do meczu bez swojego najlepszego strzelca i największej gwiazdy, Roberta Lewandowskiego. Zawodnika tego kalibru nie da się zastąpić ot tak. Jest to z pewnością wielki ubytek w składzie.

W weekend Bawarczycy mierzyli się, w zapewne decydującym starciu o mistrzostwie Niemiec, z RB Lipsk. Po raczej spokojnym spotkaniu Bayern zatryumfował 1:0. Mecz ten bliźniaczo przypominał zeszłoroczną, kluczową batalię w Bundeslidze, gdzie jednak rywalem klubu z Monachium była Borussia Dortmund. Bayern, w przeciwieństwie do swojej zwyczajowej, bardzo ofensywnej gry, starał się zamknąć przestrzenie w grze, nawet kosztem oddania inicjatywy rywalowi. Pragmatyczna gra poskutkowała zwycięstwem, które golem w pierwszej połowie zapewnił Leon Goretzka. Bayern ma w tym momencie 7 punktów przewagi nad zespołem z Lipska i w perspektywie 7 meczów do rozegrania – każdy inny scenariusz niż końcowy tryumf Bayern będzie sensacją wielkiego kalibru.

Lewanodwskiego na szpicy zastąpił Choupo-Moting, jednak z doniesień prasowych można wywnioskować, że na PSG w roli „dziewiątki” szykowany jest Serge Gnabry. Do gry w wyjściowej jedenastce ma być również przeznaczony Lucas Hernandez kosztem Alfonso Daviesa. Hansi Flick chce zapewne tym rozwiązaniem zabezpieczyć lewą stronę defensywy, gdyż Hernandez jest graczem usposobionym bardziej defensywnie od Daviesa, ma więcej atutów w grze fizycznej od Kanadyjczyka. Zaś pozostawienie młodego obrońcy na ławce daje więcej możliwości przy późniejszych rotacjach – Davies z powodzeniem może z ławki zastąpić któregoś ze skrzydłowych.

Z kolei Paryżanie wydają się być w przeciętnej formie. W weekend w starciu na szczycie polegli z Lille. Boisko w końcówce opuścił Neymar, ukarany czerwoną kartką. Porażka ta zdecydowanie nie przekreśla szans PSG na wygranie rozgrywek, jednak zazwyczaj na tym etapie nie było już wątpliwości – klub ze stolicy finiszował z wielopunktową przewagą. Wydaje się zatem, że liga będzie emocjonująca do samego końca. Lille utrzymuje trzypunktową przewagę nad klubem Nasera Al-Khelaifiego. A tuż za nimi czają się Monaco i Lyon.

Paris Saint Germain przystąpi do rywalizacji bez Alessandro Florezniego i Marco Verattiego. Szczególnie brak drugiego z wymienionych zawodników może okazać się dotkliwy – w starciu w środku pola z Kimmichem i Goretzką Veratti wniósłby zdolność do szybkiego rozegrania piłki oraz swoje świetne wyszkolenie techniczne. Zdominowanie środka pola może być kluczowe w ostatecznym rozrachunku.

W obliczu braku Lewandowskiego większa odpowiedzialność w poczynaniach ofensywnych spoczywać będzie na skrzydłowych Bayernu – Leroyu Sane i Kingsleyu Comanie. Obaj zdają się być w dobrej formie. Kluczowe będą również pojedynki Mbappe i Neymara z prawym stoperem Bayernu, Sule lub Boatengiem. Jeśli atakujący Paryżan będą w stanie wykorzystać braki szybkościowe w defensywie Gwiazdy Południa, będą poważnie zagrażać bramce Manuela Neuera.

W ostatecznym rozrachunku mecz jawi się, jako bardzo wyrównany. Z Lewandowskim to Bayern byłby nieznacznym faworytem. Bez niego znacznie ciężej przewidzieć zwycięzcę.

Wiele emocji powinno również dostarczyć starcie Liverpool kontra Real Madryt. Jest to również powtórka z niedawnego finału Ligi Mistrzów, ale z kolei z 2018 r. Obie drużyny były targane dużymi kryzysami w tym roku, obie zdają się w ostatnim czasie wychodzić na prostą. W Realu kluczowym graczem jest Karim Benzema i od w jego formie fani Królewskich upatrują nadziei. W Liverpoolu w ostatnich tygodniach błyszczy Diogo Jota, przez co może doczeka się szansy od Juergena Kloppa na grę w pierwszym składzie. W obliczu wahań formy i niestabilności obu drużyn jakiekolwiek typowanie rozstrzygnięcia zdaje się być bezcelowe.

Inne starcie ćwierćfinałowe także powinno dostarczyć sporych emocji – Manchester City gra z Borussią Dortmund. The Citizens są w wyśmienitej formie w 2021 r. Pewnie kroczą po mistrzostwo Anglii, olśniewają swoją grą. Czy Pep Guardiola zdoła w końcu przełamać niemoc swojego Manchesteru City w Lidze Mistrzów? Odkąd objął Obywateli nie zdołali oni ani razu dojść do półfinału tych rozgrywek.

Borussia z kolei jest targana wieloma kryzysami. W lidze w zasadzie stracili już szansę na miejsce gwarantujące grę w LM w przyszłym sezonie. Jedynym punktem zaczepienia dla żółto-czarnych jest fenomenalny Erling Haaland, który zdolny jest do ciągnięcia drużyny, nawet mimo jej słabszej gry. Faworytem starcia jest jednak zdecydowanie klub z Manchesteru.

W ostatnim, najmniej emocjonującym meczu, Chelsea zagra przeciwko FC Porto. Chelsea ma zapewne większe szanse na zwycięstwo, ale nie z uwagi na siłę londyńskiej drużyny, a raczej dlatego, że Porto jest najsłabszą drużyną w stawce. Należy też pamiętać, że to drużyna z Portugalii wyeliminowała faworyzowany Juventus i, mając w swoich szeregach choćby doświadczonego Pepe, jest zdolna do sprawienie niespodzianki.

Nie pozostaje nam zatem nic innego niż rozkoszować się tymi wspaniałymi bataliami. Dzisiaj zobaczymy Real z Liverpoolem i City z Borussią, zaś jutro – Bayern-PSG i Porto-Chelsea.

 

Autor tekstu: Krzysztof Gromnicki

Kolejna porażka na Wembley: co wiemy o kadrze Sousy?

Polacy przegrali w wyjazdowym meczu z Anglią 1:2. Czy mamy powody do optymizmu po pierwszej kolejce meczów eliminacyjnych?

Biało-czerwoni przystąpili do rywalizacji z Wyspiarzami bez Mateusza Klicha, ale głównym osłabieniem była absencja Roberta Lewandowskiego, którego, według przewidywań, czeka około miesiąc przerwy od grania w piłkę. Mecze z Andorą i Węgrami nie dawały zbyt wielkich nadziei przed starciem z mistrzami świata z roku 1966.

Paulo Sousa poczynił pewne zmiany w składzie na starcie z najlepszym rywalem w naszej grupie eliminacyjnej. Przede wszystkim trójkę obrońców tworzyli klasyczni stoperzy: Glik, Bednarek i Helik. Implikowało to lekką zmianę ustawienia – żaden z nich nie mógł w fazie defensywnej obsadzić boku obrony, przez co graliśmy piątką w obronie (wahadłowi cofali się niżej i stawali się bocznymi obrońcami). Bereszyński, który w poprzednich spotkaniach występował jako półprawy stoper, tym razem grał wyżej, na wahadle. Po lewej stronie zaś biegał Rybus.

W środku do Grzegorza Krychowiaka dołączył Jakub Moder, a przed nimi, na „dziesiątce”, hasał Piotr Zieliński. W ataku niespodziewanie zagrał Kamil Świderski. Wydaje się, że wywalczył ten występ aktywną grą z Andorą, nie bez znaczenia była też z pewnością słabsza dyspozycja Arkadiusza Milika. Drugim napastnikiem był Krzysztof Piątek.

Pierwsza połowa w wykonaniu Polaków była dramatycznie słaba. Nasza drużyna zupełnie nie radziła sobie z wyprowadzeniem piłki, nie miała pomysłu na budowanie ataków. Bliźniaczo przypominało to naszą niemoc w meczu z Węgrami. Osamotnieni Piątek i Świderski nie byli w stanie przetrzymać dłużej piłki, Zieliński był bezproduktywny i notował niepotrzebne straty (jedna z nich zresztą skończyła się podyktowaniem rzutu karnego dla przeciwników). Wahadłowi nie istnieli w ataku. Jedynym plusem był Grzegorz Krychowiak, który walczył w środku pola i próbował choć przez chwilę przetrzymać piłkę.

Nie można czynić zarzutu reprezentacji, że grała defensywnie, gdyż była na to skazana w starciu z Lwami Albionu. Jednak taktyka obrana przez portugalskiego trenera wymaga dużej mobilności po odbiorze piłki. W kilku sytuacjach, po odzyskaniu piłki na wysokości naszego pola karnego, nasi pomocnicy bądź stoperzy mieli problem z wypatrzeniem wolnego zawodnika. Niezbędne w takich sytuacjach jest szybkie rozlokowanie wahadłowych na całej przestreni boiska, rozciągnięcie gry w celu szybkiego przesunięcia gry do przodu. Za dobry przykład może to posłużyć gra Interu pod wodzą Antonio Conte – mediolańczykom również zdarza się grać bardzo nisko. Jednakże grają bardzo wąsko w obronie, przez co przeciwnikom trudno jest znaleźć lukę do zagrania piłki. Z kolei po przejęciu piłki, Hakimi i Perisić (wahadłowi) na pełnej szybkości biegną przy bocznych liniach boiska, czym dają możliwość dogrania piłki do nich i przykuwają uwagę bocznych obrońców, którzy są zmuszeni do powrotu. Ale właśnie ten element zupełnie w grze Polski nie funkcjonował.

Anglicy objęli prowadzenie w 19 minucie, po karnym wykorzystanym przez Harrego Kane’a. Było to efektem nierozsądnego faulu, popełnionego przez Michała Helika na Sterlingu. Obrońca Barnsley zachował się naiwnie, gdyż skrzydłowy Manchesteru City tylko czekał na jego wślizg.

Tu można dopatrzyć się chyba jedynego pozytywu w pierwszej połowie – Anglicy przeważali, byli drużyną lepszą, ale nie stwarzali sobie zbyt wielu sytuacji. Prócz karnego jedyną klarowną ich sytuacją była kolejna akcja Sterlinga, gdy ten wbiegł z piłką w pole karne z lewej strony. Miał dużo miejsca i powinien szybciej finalizować akcję strzałem, zwlekał jednak, chcąc zapewne jeszcze dogrywać piłkę do lepiej ustawionego partnera. Warto jeszcze przypomneać mocny strzał Kane’a wybroniony kapitalnie przez Szczęsnego i niecelną główkę Fodena.

W drugiej połowie nasi reprezentanci zaprezentowali się znacznie lepiej. W ich grze było bardzo dużo determinacji i zaangażowania. Widzieliśmy zawodników grających agresywnymi wślizgami, często na granicy faulu, jakby chcących wynagrodzić kibicom niemrawą pierwszą część meczu. Nareszcie pojawiły się podania z obrony, między formacjami, do napastników czy Piotra Zielińskiego. Pomocnik Napoli grał też zupełnie inaczej, znacznie dynamicznej w dryblingu, brał na siebie ciężar gry. Uaktywnił się Jakub Moder, Krzysztof Piątek dobrze grał tyłem do bramki.

Polsce udało się strzelić bramkę po około piętnastu minutach, spowodowaną wielkim błędem Johna Stonesa. Wydawało się, że Anglik wyczerpał już w poprzednim sezonie limit błędów, lecz przytomny pressing Modera spowodował jego kolejną pomyłkę. Piłka trafiła do Milika, ten od razu odegrał do Modera, a zawodnik Brighton podprowadził piłkę i huknął tak, że Pope mógł tylko rozpaczliwie machnąć ręką. Mieliśmy remis.

Po bramce gra stała się wyrównana. Oczywiście, to Anglicy głównie posiadali piłkę, lecz nie pomagało im to w tworzeniu groźnych sytuacji. Poza chimerycznym strzałem Fodena nie zagrozili specjalnie bramce Szczęsnego. Z naszej strony również nie następowały huraganowe ataki – była główka Milika i niedokładne przyjęcie Grosickiego w polu karnym. Niedużo, ale patrząc na pierwszą połowę, niebo a ziemia.

Idylla trwała do 84 minuty, kiedy to Harry Maguire strzelił gola po rzucie rożnym. Szkoda, z pewnością przy lepszym kryciu dało się tego uniknąć. Żadna z drużyn po bramce już nie stworzyła istotnego zagrożenia.

Dobrą zmianę dał znów Kamil Jóźwiak, choć notował też dużo strat i wdał się w kilka bezsensownych dryblingów. Cieszy konkret w postaci asysty Milika, może da mu to pozytywny bodziec do gry w kadrze. Zawiedli Helik i Świderski, ale czy można ich winić, że wyszły ich niedostatki przy Kanie i Sterlingu?

Cały czas zastanawiamy się, jak oceniać Paulo Sousę. Wyniki póki co ma średnie, styl, szczególnie na początku spotkań, przyprawiał kibiców o ból głowy. Wydaje się , ze zawodnicy cały czas nie rozumieją trenera, potrzebują czasu, aby zaadoptować się do złożonej taktyki.

Z drugiej strony – widzieliśmy fragmenty ciekawej gry biało-czerwonych, szczególnie przeciw Anglii (biorąc poprawkę na brak Lewandowskiego). Jest to pewna zmiana w porównaniu z kadencją Jerzego Brzęczka. Wtedy, mimo całkiem niezłych wyników punktowych, mecze z dobrymi przeciwnikami kończyły się deklasacją.

Sousa ma przed sobą dwa miesiące pracy w gabinecie. Na początku czerwca, zaczynamy przygotowania do Euro towarzyskimi meczami z Rosją i Islandią. Czasu jest mało, wydaje się, że niestety zbyt mało. Teraz już nie powinno się eksperymentować, tylko ćwiczyć schematy. Całą naszą nadzieję pozostaje nam zatem złożyć na ręce Portugalczyka.

 

Autor tekstu: Krzysztof Gromnicki

Węgry-Polska: 3:3 po dramatycznym spotkaniu

Co wiemy po pierwszym spotkaniu pod wodzą Paulo Sousy? Czego możemy spodziewać się w następnych meczach reprezentacji? Analiza i wnioski po wczorajszym remisie z Węgrami

W środowym meczu polska reprezentacja piłkarska mierzyła się z Węgrami. Było to pierwsze spotkanie Polski w eliminacjach do mundialu w Katarze w 2022 r. Rywalizacja, obfitująca w zwroty akcji, zakończyła się wynikiem 3:3. Po spotkaniu zamiast odpowiedzi na główne problemy trawiące kadrę mamy niestety więcej znaków zapytania.

Mecz z Madziarami był debiutem Paulo Sousy w roli selekcjonera naszej kadry. Trener zapowiadał wniesienie jakości do gry reprezentacji, bardziej ofensywne nastawienie w grze, oraz – co było początkowo w fazie domysłów, ale zostało podczas meczu zrealizowane – zmianę ustawienia kadry. Biało-czerwoni mieli grać w nowej formacji z trzema obrońcami i dwójką wahadłowych w fazie ataku, oraz klasyczną czwórką podczas powstrzymywania ataków przeciwnika.

W wyniku słabszej gry za kadencji Jerzego Brzęczka i absencji Mateusza Klicha (pozytywny test na koronawirusa) selekcjoner mierzył się z kluczowymi problemami. Jak uwolnić kreatywność Piotra Zielińskiego, żeby grał równie dobrze, jak robi to w Napoli? Jak podtrzymać bramkostrzelność najlepszego zawodnika na świecie i jednocześnie pozwolić mu budować akcje zespołu, do czego Lewandowski w kadrze ma tendecje? Jak sprawić, aby środkowi obrońcy grali agresywnie i szybko doskakiwali do przeciwników i odbierali piłkę?

Odpowiedzią na ostatnie pytanie było umieszczenie Michała Helika w bloku obronnym kosztem jednego z najbardziej doświadczonych kadrowiczów – Kamila Glika. Helik, który w barwach Barnsley gra w tym sezonie wyśmienicie, miał zapewnić wyżej wymienione walory plus aktywność przy stałych fragmentach gry, po których strzelił już w klubie 5 bramek w tym sezonie. Defensywę uzupełniali jeszcze Bartosz Bereszyński i Jan Bednarek.

W pomocy wyszli Grzegorz Krychowiak i Jakub Moder, bardzo chwalony za ostatni mecz w barwach Brighton. Przed nimi, w roli ofensywnego pomocnika, występował Piotr Zieliński. Na lewym wahadle operował Arkadiusz Reca, zaś na prawym Sebastian Szymański. Szczególnie obsada drugiego skrzydła mogła budzić obawy (potwierdzone zresztą podczas meczu). Szymański jest zawodnikiem bardzo dobrze wyszkolonym technicznie, ze świetnym przeglądem pola, jednak rola wahadłowego wymaga intensywnej gry, szybkiej i fizycznej, do czego Szymański nie ma już tak dobrych predyspozycji.

W linii ataku Lewandowskiemu partnerował Milik, który wydaje się wracać do dobrej dyspozycji we francuskiej Marsylii (4 gole w 8 rozegranych meczach).

Niestety, do 60 minuty gra Polski wyglądała katastrofalnie. Nasi reprezentanci wyglądali na zagubionych, przegrywali większość starć i stykowych piłek. Nie mieli zupełnie pomysłu na przeprowadzanie ataków, w efekcie czego po statycznej, horyzontalnej wymianie podań następowało zazwyczaj długie podanie od obrońców w kierunku Lewandowskiego lub Milika, skrupulatnie przecinane m.in. przez dobrze dysponowanego Williego Orbana.

W bocznych sektorach boiska zarówno Szymański, jak i Reca swoją grą nie wnosili nic w poczynania zespołu. Co więcej, to na skrzydłach Węgrzy sprawiali największe zagrożenie. Szwankowało ustawienie i komunikacja między wahadłowymi i bocznymi stoperami.

I to właśnie po jednej z takich akcji w 5 minucie spotkania przeciwnicy zdobyli pierwszą bramkę. Fiola (stoper!) puścił zgrabne podanie do Sallaia, czym wypunktował złe ustawienie Jana Bednarka. Węgierski napastnik miał przed sobą tylko Wojciecha Szczęsnego i strzałem przy krótkim słupku pokonał bramkarza. Szczęsny powinien zachować się w tej sytuacji znacznie lepiej, jednak trzeba zauważyć złą postawę całego bloku obrony.

Stracona bramka zupełnie nie podziałała na polskich piłkarzy. Przeciwnicy, ze spokojnym prowadzeniem, cofnęli się i czekali na ataki Polaków. Te nie następowały. Na siłę moglibyśmy do takich zaliczyć główkę Milika w trudnej sytuacji i zgranie Helika po stałym fragmencie gry, jednak byłoby to zakłamywanie rzeczywistości. Polska nie stwarzała żadnego zagrożenia i fani, choć przyzwyczajeni do niemrawej gry reprezentantów, mogli coraz szerzej otwierać oczy ze zdumienia, bądź raczej przymykać je z zażenowania.

Gdyby na siłę szukać pozytywów, można zauważyć, że przeciwnicy (poza bramką) również nie kreowali żadnych sytuacji. Jednak oni mieli już korzystny wynik i skupiali się na tym, co reprezentacja Węgier robi najlepiej – twardej, kompaktowej obronie i szukaniu szans na kontratak.

Obraz gry w pierwszych minutach po przerwie się nie zmienił. Ba, to Madziarzy zdobyli kolejną bramkę! Po dograniu piłki z lewej strony Bereszyński zdołał jeszcze zablokować strzał przeciwnika, jednak po rykoszecie piłka trafiła do Adama Szalaia, który strzałem z powietrza pokonał Szczęsnego. Bramka była raczej przypadkowa, ale tylko dopełniała obraz nędzy i rozpaczy w naszych szeregach. I wtedy zaczęły się dziać rzeczy niespodziewane. Biało-czerwoni zdobyli dwie bramki w przeciągu dwóch minut.

Tu za zmiany trzeba pochwalić Paulo Sousę: Piątek, który zastąpił Modera, zdobył bramkę kontaktową strzałem sytuacyjnym, po kiksie Grzegorza Krychowiaka. Akcję na prawym skrzydle napędził Kamil Jóźwiak (wszedł za Szymańskiego).

I to Jóźwiaka można chyba uznać za najlepszego zawodnika w szeregach naszych Orłów. Biegał, szarpał, walczył, wniósł przebojowość i dynamikę do poczynań zespołu. Zdobył zresztą drugą bramkę, po bardzo zgrabnym podaniu Zielińskiego. Znalazło ono Jóźwiaka tylko przed Peterem Gulacsim, którego pokonał mierzonym uderzeniem z pasówki. Nagle z tragicznej sytuacji Polacy doprowadzili do remisu i przejęli inicjatywę. Wtedy wydawało się, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki. Przedwcześnie.

Kadrowicze rzeczywiście kierowali grą, jednak nie przekładało się to na stworzone szanse i okazje bramkowe. A przeciwnicy wykorzystali zaćmienie polskich obrońców w 78 minucie i ponownie wyszli na prowadzenie.

Serię katastrofalnych błędów zapoczątkował Bereszyński, nieumiejętnie próbujący opanować piłkę, w efekcie czego trafiła ona do Adama Szalaia. Tego próbował powstrzymać Kamil Glik, wprowadzony za Helika, lecz zamiast doskoku do przeciwnika skupił się na szukaniu faulu, którego sędzia nie odgwizdał. Szalai miał więc czas się obrócić i dograć do niepilnowanego Orbana. Obrońca gospodarzy dopełnił formalności i bez problemu skierował piłkę do siatki.

I gdy naprawdę wydawało się, że jest już po meczu, do akcji wkroczył najlepszy zawodnik świata, robiący furorę w barwach Bayernu Monachium. Jóźwiak z Bereszyńskim zagrali dwójkową akcję na skrzydle i obrońca Sampdorii mógł dośrodkować w pole karne. Tam piłkę przejął Lewandowski, jednak było ona ciężka do opanowania, ponadto przed nim znajdowało się ciągle kliku obrońców. Lewy przetoczył piłkę w lewo i gorszą nogą posłał atomowy strzał w górny róg bramki Gulacsiego. Był to popis techniki użytkowej, precyzji i wielkiego sprytu polskiego napastnika. Było to zagranie z najwyższej światowej półki. Obserwujmy Lewego, póki gra, gdyż drugi taki zawodnik prędko nam się nie objawi.

Ta bramka w zasadzie skończyła mecz. Lewandowski próbował jeszcze raz strzałem z nożyc z przed pola karnego, ale nieskutecznie. Szkoda, bo gdyby to uderzenie wpadło do siatki, to spokojnie mogłoby kandydować do miana bramki sezonu.

Był to dziwny mecz. Z jednej strony obfitował w zwroty akcji i zmiany nastrojów, z drugiej – poza bramkami niewiele się w nim działo, piłkarze nie stworzyli w zasadzie innych, obiecujących sytuacji. Tym niemniej, kalkulując same emocje był to najciekawszy mecz reprezentacji od bardzo dawna.

Spotkanie nie dostarczyło nam jednoznacznych wniosków. Można zarówno wyciągnąć pozytywy z gry Polaków, jak i dopatrzeć się wielu aspektów negatywnych.

Skupmy się najpierw na minusach. Powtórzę, przez 60 minut naszych reprezentantów nie było na boisku. Nie mieli pomysłu, jak przełamać obronę Węgier. W obronie z kolei grali niepewnie, nie radząc sobie nawet z niemrawymi atakami gospodarzy. Bardzo słabe zawody zagrali Szymański, Reca, Helik i Bednarek. Szczególnie postawa obrońcy Southampton martwi – upatrujemy w nim lidera obrony w przyszłości. W tym spotkaniu nie udźwignął tego ciężaru. Bezbarwny zupełnie był Milik, pewności swoją zmianą nie wniósł Glik.

Jasnymi stronami spotkania były zmiany, które zdecydowanie poprawiły grę naszego zespołu. Jóźwiak i Piątek dali sygnał do ataku i dołożyli konkrety w postaci bramek. Ostatnie pół godziny pokazało, że reprezentacja ma dużą siłę rażenia w ofensywie i Lewy, Piątek oraz Zieliński mogą być groźni przeciwko każdej defensywie na świecie. Solidnie zagrali Krychowiak i Zieliński, jednak cały czas wydaje się, że pomocnik Napoli nie pokazuje pełni swoich możliwości.

Paulo Sousa jest w ciężkiej sytuacji. Trenerem jest od niedawna, pierwszy raz spotkał się z tą grupą zawodników kilka dni temu. Niemożliwe jest w tak krótkim czasie wypracować automatyzmy, zapoznać się z koncepcją trenera i skutecznie ją zrealizować. Będzie więc portugalski trener rozliczany za efekty, na które nie do końca ma jeszcze wpływ. A i dla kibiców i obserwatorów jest to niemała zagwozdka: jak wiele z tego, co w czwartek ujrzeliśmy w meczu z Węgrami, jest pracą Sousy, a jak wiele dziełem przypadku i adaptowania się zawodników do rozwiązań taktycznych trenera?

Jedną konstatację na pewno musimy popełnić: ledwo zremisowaliśmy z zespołem, z którym powinniśmy wygrać. Węgrzy to zespół solidny i dobrze poukładany, ale patrząc na potencjał obu zespołów – należało w tym meczu ich pokonać.

Paradoksalnie, wynik ten w rozrachunku całych eliminacji nie jest zły. Zapewne odbiera najbardziej niepoprawnym optymistom nadzieje na pierwsze miejsce, aczkolwiek w kontekście planu minimum (drugie miejsce) dalej sprowadza się do jednego mianownika – trzeba pokonać Węgrów w listopadzie, w roli gospodarza.

Kadrowiczów czeka teraz spotkanie z Andorą (28 marca), dające szansę na wypróbowanie kilku rezerwowych zawodników i dopracowanie strategii. Trzeba trzeźwo ocenić sytuację – tego meczu nasza kadra nie może nie wygrać i o każdy inny wynik niż zwycięstwo trzeba się będzie bardzo postarać. W przeciwieństwie do kolejnego spotkania. 31 marca na Wembley zmierzymy się z Anglią…

 

Autor tekstu: Krzysztof Gromnicki

Robert Lewandowski odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski

Napastnik reprezentacji Polski otrzymał z rąk prezydenta RP drugie najważniejsze odznaczenie cywilne za „za wybitne osiągnięcia sportowe, za promowanie Polski na arenie międzynarodowej”.

W poniedziałek 22 marca w Pałacu Prezydenckim w Warszawie Robert Lewandowski (32 l.) został uhonorowany Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Drugie pod względem ważności, polskie odznaczenie cywilne, napastnik reprezentacji Polski i Bayernu Monachium odebrał z rąk prezydenta Andrzeja Dudy:

Nasz bohaterze, nie tylko dzisiejszego dnia i tej ceremonii, ale też śmiało można powiedzieć, nasz bohaterze narodowy w sportowym tego słowa znaczeniu (…) To bardzo ważna dla mnie chwila, że mogę wręczyć panu, wspaniałemu piłkarzowi nie tylko polskiemu, ale też w przestrzeni europejskiej i światowej, to wysokie, państwowe oznaczenie – przemawiał w trakcie uroczystości prezydent RP.

Zwycięzca plebiscytu FIFA na Piłkarza Roku 2020 nie krył wzruszenia, podkreślając jednocześnie, że swój ogromny sukces zawdzięcza nie tylko pracy własnej:

Piłka nożna to przede wszystkim sport drużynowy. To, co osiągam, na co tak ciężko pracuję, to też zasługa trenerów, kolegów z boiska, sztabu, który pracuje na to wszystko, jak i również rodzina (…) Chcę dumnie reprezentować kraj niezależnie od tego, czy gram w klubie czy w reprezentacji Polski. Zawsze z tyłu głowy będzie to, skąd się pochodzi. Nigdy nie wstydziłem się tego, skąd pochodzę (…)

Podczas swojego przemówienia Robert Lewandowski opowiadał nie tylko o swoim patriotycznym podejściu do sportu w reprezentowaniu Polski na arenie międzynarodowej. Wskazywał także na trudności związane z uprawianą przez niego dyscypliną m.in. ogromne oczekiwania społeczne związane z piłką nożną:

Każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że sport, piłka nożna, nie jest łatwą dyscypliną. Oczekiwania są duże i trzeba temu sprostać. Ja się tego nie boję. Zawsze lubiłem mierzyć wysoko. Czasem zdarzają się, błędy, wpadki, ale po to jesteśmy ludźmi, żeby wyciągać z tego wnioski – mówił kapitan polskiej reprezentacji.

Robert Lewandowski w narodowych barwach zadebiutował już w 2008 roku. W polskiej reprezentacji wystąpił aż 116 razy i strzelił 63 gole – tym samym, w obu przypadkach pobijając rekord narodowej kadry. W 2016 roku dotarł z reprezentacją RP do ćwierćfinału mistrzostw Europy, a cztery lata później – w grudniu 2020 r. zwyciężył m.in. Cristiano Ronaldo i Leo Messiego w plebiscycie FIFA na Piłkarza Roku, stając się pierwszym polskim piłkarzem uhonorowanym tym zaszczytnym wyróżnieniem.

N.N.

Źródło: Onet.pl

Sportowe podsumowanie tygodnia

Czego możemy spodziewać się po najbliższych spotkaniach reprezentacji? Na to i inne pytania szukaliśmy odpowiedzi z Szymonem Kołosowskim, prowadzącym podcast ,,z piłką na ty”

Nowy szkoleniowiec reprezentacji, rozpoczyna swoją przygode z kadrą. W tym roku czeka nas ,,zeszłoroczne” EURO, ale już zaczynaja sie eliminacje do kolejnego wielkiego turnieju. W najbliższych spotkaniach, Polska zmierzy się z Węgrami, Andorą i Anglią.

Na co stać kadrę pod wodzą nowego szkoleniowca? Jaki jest nowy pomysł na grę reprezentacji? Co zmieni Paolo Sousa? Szymon Kołosowski z podcastu ,,z piłką na ty”, szuka odpowiedzi na wyżej wymienione pytania.

Igrzyska Olimpijskie. Marcin Nowak: świat sportu już nigdy nie będzie taki sam

Marcin Nowak  o olimpiadzie, która w 2020 r. nie odbyła się z powodu pandemii- przygotowaniach Japończyków i ich zapale sportowym.

[related id=122996 side=right] Igrzyska Olimpijskie zostały przeniesione na bieżący rok. Marcin Nowak wspomina, jak ponad rok temu trwały przygotowania do Olimpiady. Wioska olimpijska miała być już gotowa na przełomie w lipca i sierpnia 2019 r. Tymczasem nastąpiła epidemia koronawirusa. Rok temu wszystko było wielką niewiadomą. Obecnie wiemy już więcej.

Nasz gość jest pewien, że wydarzenie w Japonii w 2021 r. się odbędzie. Przypuszcza, że te igrzyska będą miały zupełnie inny charakter aniżeli wcześniejsze zawody.

Świat sportu już nigdy nie będzie taki sam.

Ocenia, iż po wybuchu pandemii koronawirusa sytuacja w świecie sportu nie ulegnie szybko zmianie i  nie ma co liczyć na pełne trybuny na stadionach. Dotąd trudno sobie było, jak zauważa Nowak, wyobrazić sporty takie jak piłka nożna, bez widowni.

Japończycy są uznawani za jednych z najlepszych kibiców na świecie.

Zauważa, że mieszkańcy Kraju Wschodzącego Słońca znają się na sporcie i spokojnie wypełnią brak kibiców z innych krajów.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.