Kolejna porażka na Wembley: co wiemy o kadrze Sousy?

Polacy przegrali w wyjazdowym meczu z Anglią 1:2. Czy mamy powody do optymizmu po pierwszej kolejce meczów eliminacyjnych?

Biało-czerwoni przystąpili do rywalizacji z Wyspiarzami bez Mateusza Klicha, ale głównym osłabieniem była absencja Roberta Lewandowskiego, którego, według przewidywań, czeka około miesiąc przerwy od grania w piłkę. Mecze z Andorą i Węgrami nie dawały zbyt wielkich nadziei przed starciem z mistrzami świata z roku 1966.

Paulo Sousa poczynił pewne zmiany w składzie na starcie z najlepszym rywalem w naszej grupie eliminacyjnej. Przede wszystkim trójkę obrońców tworzyli klasyczni stoperzy: Glik, Bednarek i Helik. Implikowało to lekką zmianę ustawienia – żaden z nich nie mógł w fazie defensywnej obsadzić boku obrony, przez co graliśmy piątką w obronie (wahadłowi cofali się niżej i stawali się bocznymi obrońcami). Bereszyński, który w poprzednich spotkaniach występował jako półprawy stoper, tym razem grał wyżej, na wahadle. Po lewej stronie zaś biegał Rybus.

W środku do Grzegorza Krychowiaka dołączył Jakub Moder, a przed nimi, na „dziesiątce”, hasał Piotr Zieliński. W ataku niespodziewanie zagrał Kamil Świderski. Wydaje się, że wywalczył ten występ aktywną grą z Andorą, nie bez znaczenia była też z pewnością słabsza dyspozycja Arkadiusza Milika. Drugim napastnikiem był Krzysztof Piątek.

Pierwsza połowa w wykonaniu Polaków była dramatycznie słaba. Nasza drużyna zupełnie nie radziła sobie z wyprowadzeniem piłki, nie miała pomysłu na budowanie ataków. Bliźniaczo przypominało to naszą niemoc w meczu z Węgrami. Osamotnieni Piątek i Świderski nie byli w stanie przetrzymać dłużej piłki, Zieliński był bezproduktywny i notował niepotrzebne straty (jedna z nich zresztą skończyła się podyktowaniem rzutu karnego dla przeciwników). Wahadłowi nie istnieli w ataku. Jedynym plusem był Grzegorz Krychowiak, który walczył w środku pola i próbował choć przez chwilę przetrzymać piłkę.

Nie można czynić zarzutu reprezentacji, że grała defensywnie, gdyż była na to skazana w starciu z Lwami Albionu. Jednak taktyka obrana przez portugalskiego trenera wymaga dużej mobilności po odbiorze piłki. W kilku sytuacjach, po odzyskaniu piłki na wysokości naszego pola karnego, nasi pomocnicy bądź stoperzy mieli problem z wypatrzeniem wolnego zawodnika. Niezbędne w takich sytuacjach jest szybkie rozlokowanie wahadłowych na całej przestreni boiska, rozciągnięcie gry w celu szybkiego przesunięcia gry do przodu. Za dobry przykład może to posłużyć gra Interu pod wodzą Antonio Conte – mediolańczykom również zdarza się grać bardzo nisko. Jednakże grają bardzo wąsko w obronie, przez co przeciwnikom trudno jest znaleźć lukę do zagrania piłki. Z kolei po przejęciu piłki, Hakimi i Perisić (wahadłowi) na pełnej szybkości biegną przy bocznych liniach boiska, czym dają możliwość dogrania piłki do nich i przykuwają uwagę bocznych obrońców, którzy są zmuszeni do powrotu. Ale właśnie ten element zupełnie w grze Polski nie funkcjonował.

Anglicy objęli prowadzenie w 19 minucie, po karnym wykorzystanym przez Harrego Kane’a. Było to efektem nierozsądnego faulu, popełnionego przez Michała Helika na Sterlingu. Obrońca Barnsley zachował się naiwnie, gdyż skrzydłowy Manchesteru City tylko czekał na jego wślizg.

Tu można dopatrzyć się chyba jedynego pozytywu w pierwszej połowie – Anglicy przeważali, byli drużyną lepszą, ale nie stwarzali sobie zbyt wielu sytuacji. Prócz karnego jedyną klarowną ich sytuacją była kolejna akcja Sterlinga, gdy ten wbiegł z piłką w pole karne z lewej strony. Miał dużo miejsca i powinien szybciej finalizować akcję strzałem, zwlekał jednak, chcąc zapewne jeszcze dogrywać piłkę do lepiej ustawionego partnera. Warto jeszcze przypomneać mocny strzał Kane’a wybroniony kapitalnie przez Szczęsnego i niecelną główkę Fodena.

W drugiej połowie nasi reprezentanci zaprezentowali się znacznie lepiej. W ich grze było bardzo dużo determinacji i zaangażowania. Widzieliśmy zawodników grających agresywnymi wślizgami, często na granicy faulu, jakby chcących wynagrodzić kibicom niemrawą pierwszą część meczu. Nareszcie pojawiły się podania z obrony, między formacjami, do napastników czy Piotra Zielińskiego. Pomocnik Napoli grał też zupełnie inaczej, znacznie dynamicznej w dryblingu, brał na siebie ciężar gry. Uaktywnił się Jakub Moder, Krzysztof Piątek dobrze grał tyłem do bramki.

Polsce udało się strzelić bramkę po około piętnastu minutach, spowodowaną wielkim błędem Johna Stonesa. Wydawało się, że Anglik wyczerpał już w poprzednim sezonie limit błędów, lecz przytomny pressing Modera spowodował jego kolejną pomyłkę. Piłka trafiła do Milika, ten od razu odegrał do Modera, a zawodnik Brighton podprowadził piłkę i huknął tak, że Pope mógł tylko rozpaczliwie machnąć ręką. Mieliśmy remis.

Po bramce gra stała się wyrównana. Oczywiście, to Anglicy głównie posiadali piłkę, lecz nie pomagało im to w tworzeniu groźnych sytuacji. Poza chimerycznym strzałem Fodena nie zagrozili specjalnie bramce Szczęsnego. Z naszej strony również nie następowały huraganowe ataki – była główka Milika i niedokładne przyjęcie Grosickiego w polu karnym. Niedużo, ale patrząc na pierwszą połowę, niebo a ziemia.

Idylla trwała do 84 minuty, kiedy to Harry Maguire strzelił gola po rzucie rożnym. Szkoda, z pewnością przy lepszym kryciu dało się tego uniknąć. Żadna z drużyn po bramce już nie stworzyła istotnego zagrożenia.

Dobrą zmianę dał znów Kamil Jóźwiak, choć notował też dużo strat i wdał się w kilka bezsensownych dryblingów. Cieszy konkret w postaci asysty Milika, może da mu to pozytywny bodziec do gry w kadrze. Zawiedli Helik i Świderski, ale czy można ich winić, że wyszły ich niedostatki przy Kanie i Sterlingu?

Cały czas zastanawiamy się, jak oceniać Paulo Sousę. Wyniki póki co ma średnie, styl, szczególnie na początku spotkań, przyprawiał kibiców o ból głowy. Wydaje się , ze zawodnicy cały czas nie rozumieją trenera, potrzebują czasu, aby zaadoptować się do złożonej taktyki.

Z drugiej strony – widzieliśmy fragmenty ciekawej gry biało-czerwonych, szczególnie przeciw Anglii (biorąc poprawkę na brak Lewandowskiego). Jest to pewna zmiana w porównaniu z kadencją Jerzego Brzęczka. Wtedy, mimo całkiem niezłych wyników punktowych, mecze z dobrymi przeciwnikami kończyły się deklasacją.

Sousa ma przed sobą dwa miesiące pracy w gabinecie. Na początku czerwca, zaczynamy przygotowania do Euro towarzyskimi meczami z Rosją i Islandią. Czasu jest mało, wydaje się, że niestety zbyt mało. Teraz już nie powinno się eksperymentować, tylko ćwiczyć schematy. Całą naszą nadzieję pozostaje nam zatem złożyć na ręce Portugalczyka.

 

Autor tekstu: Krzysztof Gromnicki

WADA wyklucza rosyjskich sportowców na 4 lata. Miedwiediew: to antyrosyjska histeria

Decyzja Światowej Agencji Antydopingowej jest rezultatem trwającego prawie 6 lat śledztwa.

Komitet Wykonawczy Światowej Agencji Antydopingowej ( WADA ) podjął dzisiaj decyzję o wykluczeniu reprezentacji Rosji ze wszystkich wydarzeń sportowych na okres 4 lat. Oznacza to, że rosyjskiej flagi nie zobaczymy na letnich igrzyskach olimpijskich w Tokio, oraz na zimowych w Pekinie. W imprezach tych będą mogli wziąć udział nieuwikłani w dopingowe afery rosyjscy sportowcy, jednak jedynie pod flagą olimpijska. W przypadku zdobycia złotego medalu, nie zostanie im odegrany rosyjski hymn.

Kara jest konsekwencją afery dopingowej wykrytej po zimowych igrzyskach w Soczi.  W system używania niedozwolonych środków zaangażowane miało być nawet rosyjskie ministerstwo sportu.  Wcześniej, Rosjanie musieli występowąć pod neutralna flagą w ubiegłorocznych ZIO w Pjongczang.

Lista restrykcji, którymi został objęty rosyjski sport, jest długa. Poniżej niektóre z nich:

  • przedstawiciele rosyjskiego rządu nie mogą uczestniczyć w żadnym z następujących wydarzeń odbywających się w okresie czteroletnim: Młodzieżowe Igrzyska Olimpijskie (letnie i zimowe); Igrzyska Olimpijskie i Paraolimpijskie (lato i zima); wszelkie inne wydarzenia organizowane przez organizację dużych wydarzeń; oraz wszelkie oficjalne mistrzostwa świata
  • Rosja w okresie czteroletnim nie może gościć, ani ubiegać się o prawa do organizowania jakichkolwiek edycji ważnych wydarzeń
  • w przypadku gdy prawo do organizacji dużej imprezy w okresie czteroletnim zostało już przyznane Rosji, sygnatariusz musi to wycofać i przenieść imprezę do innego kraju, chyba że jest to prawnie lub praktycznie niemożliwe. Ponadto Rosja nie może ubiegać się o prawo do organizacji Igrzysk Olimpijskich i Paraolimpijskich w 2032 r.
  • ani prezydent, sekretarz generalny ani żaden członek zarządu Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego lub Rosyjskiego Komitetu Paraolimpijskiego nie może brać udziału w żadnym ważnym wydarzeniu odbywającym się w najbliższym okresie czteroletnim
  • biorąc pod uwagę czynniki obciążające występujące w tej sprawie, RUSADA musi pokryć wszystkie koszty WADA poniesione od stycznia 2019 r., Rosyjska Agencja Antydopingowa ponadto otrzymała karę w wysokości 10% dochodu w 2019 r. lub 100 000 USD (w zależności od tego, która z tych wartości jest niższa). Jest to maksymalna grzywna dostępna zgodnie z przepisami, a wszystkie środki pieniężne muszą zostać zapłacone przed końcem okresu czteroletniego

Wykluczenie nie obejmuje mistrzostw Europy w piłce nożnej, gdyż – jak tłumaczy BBC – Europejska Unia Piłkarska nie jest określona  jako „organizacja ważnych wydarzeń” w odniesieniu do orzeczeń w sprawie naruszeń antydopingowych .

Sekretarz generalny WADA Olivier Niggli stwierdził, że Rosja musi radykalnie zmienić swoje podejście do sportu:

Stare pokolenie trenerów musi odejść, a młodzi sportowcy muszą być wychowywani w zupełnie inny sposób. Potrzebne jest inne podejście, aby zrozumieć, że doping jest niedopuszczalny w sporcie i jest sprzeczny z jego wartościami.

Decyzja WADA wywołała falę komentarzy w rosyjskich mediach i zagranicznych mediach. Do sprawy odnieśli się również politycy.  Wykluczenie rosyjskich sportowców skrytykował premier Federacji Rosyjskiej, Dmitrij Miedwiediew:

 Fakt, że wszystkie te decyzje są powtarzane i często w odniesieniu do sportowców, którzy zostali już ukarani w ten czy inny sposób, nie wspominając już o innych kwestiach, oczywiście sugeruje, że jest to kontynuacja antyrosyjskiej histerii, która już nabrała postaci chronicznej.

Swietłana Żurowa,  pierwsza zastępczyni przewodniczącego Państwowej Komisji Dumy ds. Międzynarodowych, zapowiedziała:

Będziemy odwoływać się do Trybunału Arbitrażowego w Lozannie. Trzeba walczyć o naszych sportowców.

Nie brakuje również głosów, że restrykcje  wobec Rosji są zbyt łagodne. Linda Helleland, wiceprezydent WADA, otwarcie przyznała, że liczyła na bardziej surowe kary.

Rosja ma 21 dni na odwołanie się od dzisiejszej decyzji Światowej Agencji Antydopingowej.

A.W.K.