Ksiądz Blachnicki nie wierzył w ostrzeżenia, bo był bardzo ufny, otwarty. Uważał, że należy działać jawnie

Ks. Franciszek Blachnicki i kard. Karol Wojtyła. Źródło: IPN/Instytut im. ks. Franciszka Blachnickiego | Za: Dzieje.pl

Jeśli to prawda, że ktoś wsypał mu truciznę – zrobił to na polecenie sowieckich służb. Sowieci uważali, że ksiądz Blachnicki z papieżem chcą zorganizować krucjatę przeciwko państwom socjalistycznym.

Krzysztof Skowroński, Piotr Jegliński

Czy zaskoczyła Pana informacja o tym, że ksiądz Franciszek Blachnicki został otruty?

Jestem zdziwiony, że ktoś może być zdziwiony, bo od 1987 roku, od śmierci księdza Franciszka Blachnickiego, wszyscy, którzy byli z nim blisko, nie mieli żadnej wątpliwości, że został otruty. Ale trzeba było 30 lat, żeby ktoś wpadł na pomysł i odkrył na nowo coś, co było wiadome. (…)

Sprawa księdza Franciszka Blachnickiego została na nowo otwarta. Prokurator, który dokładnie sprawę zbadał, stwierdził: ksiądz Franciszek Blachnicki został zamordowany. Za tym pójdzie dalsze śledztwo.

Czy pójdzie, to zobaczymy.

Gdyby ktokolwiek z nas popełnił morderstwo, byłby natychmiast zatrzymany, prawda? A co się dzieje z tymi osobami podejrzanymi? Nic się nie dzieje.

Czy Pan znał księdza Franciszka?

Jakżeż bym nie znał? Poznałem go jeszcze w czasie studiów na KUL-u. On już wtedy prowadził różne wspólnoty, oazy. A bliżej go poznałem, kiedy byłem na emigracji i kiedy on w 1980 roku przyjechał do Paryża i przywiózł mi wspaniały prezent, a mianowicie kopię filmu Robotnicy ʾ80. Wielokrotnie przyjeżdżał i nie nocował w żadnym klasztorze, tylko u mnie w domu, gdzie była redakcja. Był to człowiek niezwykłej skromności. I biła z niego energia; mało powiedziane: to był niewątpliwie Boży człowiek. Wiele nocy przegadaliśmy, opowiadał mi o swoim życiu, bo byłem bardzo ciekaw.

Pytałem go, jak doszedł do Boga? Powiedział mi, że w czasie II wojny światowej, jako młody człowiek, był członkiem organizacji wojskowej na Śląsku. Został złapany, skazany na karę śmierci i czekało na wykonanie wyroku w więzieniu w Katowicach. Na Śląsku wykonywano te wyroki przez ścięcie toporem.

Powiedział mi, że jeśli chodzi o wiarę, był człowiekiem dosyć letnim. Ale po paru miesiącach oczekiwania w celi śmierci zawarł takie porozumienie z Najwyższym: jeżeli Najwyższy uzna, że on miałby z tego wyjść, to on Mu całe życie poświęci. I tak też zrobił.

Po czterech czy pięciu miesiącach, kiedy nie wykonano tego wyroku, stała się rzecz niebywała. Bo z jednej strony Niemcy rozwalali ludzi bez żadnych wyroków, a z drugiej – stosowali przepisy prawa niemieckiego, które mówiło, że jeżeli w oznaczonym terminie nie został wykonany wyrok śmierci, to skazany był stawiany przed trybunałem. I ten trybunał uznał, że nie będzie ścięty. Wylądował w Oświęcimiu. Przeżył i zaraz po wojnie wstąpił do seminarium. Dalsze jego losy są znane.

Współpracował z księdzem Karolem Wojtyłą, potem jako kardynałem i papieżem. Trafił też do komunistycznego więzienia. Był pod stałą obserwacją.

W Krościenku były organizowane oazy. Kardynał opiekował się tym ruchem na terenie diecezji. W latach 60. i 70. władze szykanowały księdza Blachnickiego, nasyłały kontrole. Albo na przykład odmówiono mu sprzedaży węgla – a on organizował oazy przez cały rok. Więc ogłosił apel, żeby ludzie wysyłali mu węgiel pocztą, w paczkach. Po paru miesiącach poczta była sparaliżowana, poproszono go, żeby zaprzestał akcji i dostarczono mu ileś ton węgla. To był tego typu człowiek. To był człowiek, który realizował wszystkie swoje projekty.

Jest rok 80. Stan wojenny. Ksiądz Franciszek zostaje na Zachodzie.

Spotkałem go w Rzymie, przyjechał tam latem 1981 roku, no i został, kiedy doszły go informacje, że miał być aresztowany. Myślę, że odbył rozmowę z Ojcem Świętym Janem Pawłem II i poradzono mu, żeby został, bo dużo więcej zrobi na wolności i będzie mógł działać też dla Polski. Na początku miał obiecany taki teren na wzgórzu, gdzie miał zbudować ośrodek ruchu oazowego. To się nie udało i wtedy zaproponowano mu wolny ośrodek w Carlsbergu. I od 1982 roku osiadł w Carlsbergu. (…)

On był bardzo ufny, otwarty, niczego nie ukrywał, mimo że go ostrzegaliśmy. Kiedyś przyjechałem i widzę: kilkanaście osób pakuje ciężarówkę, między innymi książki, które ja tam wysyłałem. Mówię: to się przecież skończy jakąś wpadką! Ale on taki był.

Na pamiątkę marszów wolności, które odbywały się w połowie XIX wieku do zamku Limbach, organizował takie symboliczne pielgrzymki z udziałem przedstawicieli narodów z okupowanej części Europy; szli, potem były modlitwy, przemówienia itd. I tam też poznałem małżeństwo Gontarczyków.

Myślę, że to wszystko zdecydowało, że postanowiono go zamordować. Nie mam na to dowodów, ale sądzę, że to wyszło z sowieckich służb. Że jeśli to prawda, że ktoś wsypał mu truciznę – Gontarczykowie czy ktokolwiek inny; to musi stwierdzić prokuratura – zrobił to na polecenie sowieckich służb. Sowieci uważali, że ksiądz Blachnicki razem z papieżem chcą zorganizować krucjatę przeciwko państwom socjalistycznym.

Widział Pan księdza Franciszka Blachnickiego na dwa tygodnie przed jego śmiercią.

Może nawet mniej niż dwa tygodnie. Akurat wtedy miałem ze sobą aparat. Nie wiem, dlaczego nigdy wcześniej tego nie robiłem i potem żałowałem. Zrobiliśmy sobie zdjęcie na pamiątkę i jemu też zrobiłem parę zdjęć.

Aparat mi się zaciął, skończył się film, a ja byłem przekonany, że film jest prześwietlony. Oddałem go do wywołania już po śmierci księdza. Okazało się, że na tym ostatnim zdjęciu przez głowę księdza Franciszka przechodzi taka czerwona smuga. Ja uznałem, że to jest coś symbolicznego.

Wiadomo, że w ciągu tych dwóch tygodni państwo Gontarczykowie mieli codzienny kontakt z księdzem.

To był mały ośrodek, była tam drukarnia, mieszkali ludzie związani z tym ruchem i Gontarczykowie bez problemu mogli się z nim spotykać. Uczestniczyli również w mszach, które przecież ksiądz Franciszek codziennie odprawiał. Oczywiście chodzili, żeby pozyskać jego zaufanie.

Były sygnały z Solidarności Walczącej, ja również dużo wcześniej, jak poznałem tych Gontarczyków, ostrzegałem go, że to towarzystwo nie bardzo mi się podoba. Tam się kręcił jeszcze jakiś emerytowany generał peerelowski, nie pamiętam w tej chwili nazwiska. Też bardzo dziwna postać. Mówiłem wielokrotnie księdzu Franciszkowi, ale on to ignorował. Uważał, że żeby coś robić, trzeba być otwartym.

Potem zdecydował się odbyć rozmowę z Gontarczykami. Przy tej rozmowie nikogo nie było. Nie wiem, co się tam działo. W każdym razie zaraz po wyjściu Gontarczyków ksiądz zasłabł, poszedł do siebie i wezwano lekarza. No i zmarł.

Lekarz, który wystawił akt zgonu, napisał, że to był zator płuc, bo tak się wydawało. Ale to dziwne, bo tuż przed śmiercią wydobywała się z jego ust jakaś piana.

Kiedy okazało się, że małżeństwo było agentami Służby Bezpieczeństwa?

Były różne przecieki. Ona była niemieckiego pochodzenia. Zresztą wiedziałem, że dlatego przyjechali z dzieckiem do Niemiec i dostali od razu obywatelstwo niemieckie. Przenieśli się do Carlsbergu i tam zabiegali o przychylność ojca Blachnickiego. Jedno z nich bodajże pracowało w drukarni, bo ksiądz założył bardzo prężnie działającą drukarnię. Tam drukowano Pismo Święte i różnego typu materiały religijne, które były przesyłane na wschód, do republik bałtyckich. Ja zresztą pomagałem księdzu w przesyłaniu różnych materiałów via Polska na teren Sowietów.

W pewnym momencie zaczęły się tam różne awarie maszyn, jakieś dziwne rzeczy. Wszyscy mówili księdzu, że to jest robota Gontarczyków, że oni są sprawcami. Jakiś czas po śmierci księdza zniknęli. Wywiad peerelowski ich ewakuował.

Czy w ogóle ktoś widział papiery Gontarczyków?

Otrzymałem pół roku przed jego śmiercią informacje, że tam są agenci. Jeszcze byłem bardzo ostrożny, bo przychodziły do nas również fałszywe donosy na różnych ludzi. Natomiast wiem, że potem Solidarność Walcząca dowiedziała się z pewnego źródła, że małżeństwo Gontarczyków współpracuje ze Służbą Bezpieczeństwa albo wręcz są pracownikami wywiadu.

Znany jest fakt, że pani Jolanta Lange, dawniej Gontarczyk, ma swoją fundację. W Wikipedii napisane jest, że jest doktorem socjologii, działaczką na rzecz praw człowieka. I na końcu wzmianka: współpracowała ze Służbą Bezpieczeństwa. A jej fundacja dostaje bardzo dużo pieniędzy – bo milion dwieście tysięcy to nie jest mało – z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z wydawcą i działaczem opozycji z czasów PRL Piotrem Jeglińskim pt. „Niewyjaśnione zbrodnie założycielskie” znajduje się na s. 16 i 17 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z wydawcą i działaczem opozycji z czasów PRL Piotrem Jeglińskim pt. „Niewyjaśnione zbrodnie założycielskie” na s. 16 i 17 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023

Historię życia i śmierci księdza Franciszka Blachnickiego dziś opowiada jego bliski znajomy

Ks. dr Franciszek Blachnicki. Fot. Archiwum Główne Ruchu Światło Życie

,,Znałem ks. Franciszka Blachnickiego. Bliżej go poznałem na emigracji w latach 80. Opowiadał mi o swoim życiu byłem bardzo ciekaw. Pytałem go jak doszedł do Boga.” – wyznał gość Piotr Jegliński.

O życiu księdza Franciszka Blachnickiego oraz całym kontekście jego śmierci opowiada wydawca, publicysta oraz działacz opozycji demokratycznej w PRL – Piotr Jegliński.

Odsłuchaj całą audycję już teraz!

Woyciechowski: gdyby pierwsze śledztwo ws. śmierci ks. Blachnickiego było rzetelne, dzisiaj bylibyśmy już po wyroku

 

Jegliński: Chciałbym, aby wyjaśniono sprawę śmierci ks. Blachnickiego. Wątpię jednak, że do tego dojdzie

Piotr Jegliński, wydawca, publicysta, działacz opozycji demokratycznej w PRL, mówił o swojej znajomości z ks. Franciszkiem Blachnickim, jego działalności oraz niewyjaśnionych okolicznościach śmierci.

24 marca mija setna rocznica urodzin ks. Franciszka Blachnickiego, wykładowcy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, organizatora Krucjaty Wstrzemięźliwości, założyciela Ruchu Światło-Życie. Duchownego  na antenie Radia WNET wspominał Piotr Jegliński.

Miałem zaszczyt go poznać jeszcze podczas studiów na KUL-u. (…) Bliżej poznałem do już na emigracji, kiedy przyjeżdżał do Paryża i zatrzymywał się u mnie.

Jak zaznacza rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego  duchowny był bardzo zaangażowany w pracę z młodzieżą.

Ks. Blachnicki był także  więźniem obozów koncentracyjnych.

Maltretowano go w bunkrze, w którym umarł św. Maksymilian Maria Kolbe.

Za swoją działalność nie ominęły go też represje ze strony Służby Bezpieczeństwa PRL. Ruch Światło-Życie był szykanowany przez władze. Upatrywano w nim zagrożenie.

Był poddawany różnego rodzaju represjom. (…) Ruch się rozrastał. Był tępiony przez władze. To był największy ruch katolicki, który zbierał młodzież.

Powołał także takie ruchy jak  Instytut Niepokalanej Matki Kościoła, Wspólnotę Chrystusa Sługi oraz Unię Kapłanów Chrystusa Sługi.

Kiedy w Polsce wybuchł stan wojenny ks. Franciszek Blachnicki znalazł się w Rzymie. Nie zdecydował się na powrót do kraju, ponieważ tam najprawdopodobniej czekało go więzienie, był ścigany listem gończym.  W 1982 zamieszkał w ośrodku polskim Marianum w zachodnioniemieckim Carlsbergu. Nawet na emigracji nie zaprzestał jednak pracy społecznej.

Stworzył Krucjatę Wyzwolenia Człowieka i Chrześcijańską Służbę. Wyzwolenia Narodów. Uważał, że chrześcijanin ma obowiązek walki z dyktaturą (…)  Co roku organizował marsze do zamku Limbach, gdzie w 1848 roku proklamowano Deklarację Wyzwolenia Narodów podczas Wiosny Ludów. Myślę, że  te działania przyczyniły się do jego śmierci. Władze wiedziały o jego bliskich związkach z papieżem.

Ksiądz Blachnicki zmarł nagle w Carlsbergu 27 lutego 1987.  Jako  oficjalną przyczynę śmierci wskazano zator płucny. Do dziś budzi to jednak wiele wątpliwości.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

Ks. Marek Sędek: Ksiądz Blachnicki był człowiekiem szerokich horyzontów. Trwale zmienił oblicze polskiej pobożności

Moderator Generalny Ruchu Światło-Życie opowiada o dokonaniach założyciela oraz wpływie, jaki wywarł na mentalność wielu polskich katolików.

[related id=134931 side=right] Ksiądz Marek Sędek wspomina postać Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Wskazuje na jego duże zasługi dla rozwoju duszpasterstwa młodzieży w Polsce. Założony przez niego Ruch Światło-Życie za istotny element formacji przyjął rekolekcje wyjazdowe w małych grupach.

Warto pamiętać o staraniach ks. Blachnickiego na rzecz spopularyzowania Biblii i odnowy liturgii. […] Kolportując Pismo Święte, zmienił oblicze polskiej pobożności.

Pismo Święte było słabo znane z dwóch powodów: przez ograniczenia druku narzucone przez władze komunistyczne, oraz przedsoborową mentalność, zgodnie z którą teksty biblijne poznawano głównie w kościele.

Ponadto, duchowny już od lat 50., w związku z Wielką Nowenną przed tysiącleciem chrztu Polski, aktywnie działał na rzecz zredukowania problemu alkoholizmu w naszym kraju. W 1979 założył Krucjatę Wyzwolenia Człowieka.

Inicjatywa była realizacją wezwania św. Jana Pawła II,  aby przeciwstawiać się „wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa”. [….] Swoim zasięgiem objęła i obejmuje setki tysięcy Polaków.

Jak wskazuje rozmówca Jaśminy Nowak, ks. Blachnicki w swoich działaniach wyraźnie wzorował się na św. Maksymilianie Marii Kolbe. Podobnie jak on, dostrzegał rolę środków masowego przekazu i ich potencjał ewangelizacyjny.

Horyzonty ks. Blachnickiego były tak szerokie, że również dzisiaj robiłby dużo więcej niż my i pokazywałby nam nowe obszary działania.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Wznowienie śledztwa ws. śmierci ks. Blachnickiego. Rzymkowski: Nie było ekshumacji zwłok. Nie przesłuchano oficerów SB

Jaki związek ze śmiercią polskiego kapłana może mieć małżeństwo Gontarczyków? Tomasz Rzymkowski o wznowieniu śledztwa ws. śmierci ks. Franciszka Blachnickiego i tym, czemu było ono zasadne.

 

To śledztwo wznowione z mojej inicjatywy. Ja taki wniosek skierowałem na przełomie lutego i marca.

[related id=52026 side=right] Tomasz Rzymkowski wyjaśnia czemu śledztwo toczące się w pionie prokuratorskim IPN ws. śmierci ks. Franciszka Blachnickiego nie powinno było zostać umorzone w 2006 r. Wgląd w akta tej sprawy miał jeden z asystentów posła. Nasz gość wskazuje, że nie przeprowadzono ekshumacji zwłok kapłana, by sprawdzić je pod kątem ewentualności zabójstwa przy pomocy trucizny. Jako nieadekwatną uznaje kwerendę poczynioną przez IPN ws. inigilacji prowadzonej wobec założyciela Ruchu Światło-Życie. Przypomina, że ten żołnierz Września i wojenny konspirator był zajadłym antykomunistą. Walczył on także z patologiami, jakim sprzyjał system realnego socjalizmu, wśród których był alkoholizm.

Dwójka najbardziej […] podejrzewanych o wiedzę na temat okoliczności śmierci księdza Franciszka Branickiego, czyli ówczesne małżeństwo Gontarczyków zostało przesłuchane w okresie dwóch miesięcy czasu.

Zeznania osobno przesłuchanych małżonków były sprzeczne z zeznaniami innych świadków. Nie przeprowadzono jednak zasadnej w takim przypadku konfrontacji. Andrzej i Jolanta Gontarczykowie byli współpracownikami ks. Blachnickiego w Carlsbergu w RFN. Byli w tym czasie jednocześnie współpracownikami Służby Bezpieczeństwa, do czego przyznali się przy okazji prowadzonego przez IPN śledztwa. Jolanta Gontarczyk wróciła do nazwiska, jakie nosił pierwotnie jej ojciec, czyli Lange. Obecnie socjolog jest znana z angażowania się w inicjatywy lewicowe, co jak komentuje, Rzymkowski, jest jej powrotem do prawdziwych poglądów, jakie ukrywała w Carlsbergu.

Kluczowa jest odpowiedź nie tylko samej pani Lang, czy byłego męża Gontarczyka, ale również tych, którzy byli oficerami prowadzącymi, a teraz nie niepokojeni w tej chwili są na emeryturach.

Poseł wskazuje, że oficerowie SB wiedzieli dobrze, gdzie znajdowali się ich konfidenci w chwili śmierci polskiego kapłana. Dodaje, że w opinii biegłych agonia księdza Blachnickiego wskazywała bardziej na działanie trucizny niż podany oficjalnie zator płucny. Przypomina nagłą ewakuację małżeństwa Gontarczyków z Niemiec, gdzie zainteresował się nimi Federalny Urząd Ochrony Konstytucji.

Oni zostawili całość majątku. Oni wprost uciekli z Republiki Federalnej Niemiec.

Miało to miejsce, jak wskazuje, kilka miesięcy po śmierci inicjatora Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.