Theresa May zachowa urząd. Po dwóch dramatycznych głosowaniach Brexit może przesunąć się o kolejny rok. Choć nie musi

Ostatnie dwa wieczory były najbardziej pełnymi emocji w brytyjskiej polityce od czasów II wojny światowej. Izba Gmin odrzuciła porozumienie rządu z UE, ale nie chce zmiany gabinetu Theresy May.

– Ta izba wyraziła swoje zaufanie dla tego rządu. Jestem gotowa, aby pracować z każdym członkiem tej izby, aby zadbać o to, że zachowa ona także zaufanie Brytyjczyków – oświadczyła Theresa May, brytyjska premier po głosowaniu ws. votum nieufności dla rządu po sromotnie przegranym głosowaniu 24 godziny wcześniej w sprawie wynegocjowanego z Unią Europejską porozumienia dotyczącego wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE. Kilkadziesiąt minut później rozpoczęła rozmowy z przedstawicielami wszystkich sił politycznych w Izbie Gmin w sprawie przyjęcia proponowanych przez Unię zasad rozstania z Wielką Brytanią.

Nie jest to wygrana, którą May będzie się mogła chwalić europejskim politykom – o jej być albo nie być na stanowisku brytyjskiej premier zdecydowało ledwie 19 głosów (za rządem opowiedziało się 325 posłów, przeciwko – 306). Jej projekt porozumienia dotyczący Brexitu poległ w pierwszym głosowaniu w proporcjach 202 głosy za przy 432 głosach przeciw – co oznaczało, że nie poparli jej również członkowie jej własnej partii.

– Rząd zawdzięcza dalsze działania Irlandczykom z Północy – powiedział zaraz po głosowaniu Nigel Dodds, lider północnoirlandzkiej DUP (Demokratycznej Partia Unionistów). – O wynikach zdecydowało 10 głosów naszej partii. Gdybyśmy zagłosowali z opozycją, premier May zabrakłoby jednego głosu!

Jednak dobę wcześniej Dodds robił wszystko, aby przekonać innych członków Izby Gmin o odrzuceniu projektu Brexitu.

Poparcie dla rządu oznacza dla Brytyjczyków o jeden kryzys mniej. Nie będzie wcześniejszych wyborów, zaś najbardziej prawdopodobny Brexit bez porozumienia odbędzie się przy stabilnej sytuacji w gabinecie przy Downing Street.

Czasu do rozstania z Unią zostało niewiele – formalnie rzecz biorąc Wielka Brytania przestaje być członkiem wspólnoty 29 marca. Tego dnia wrócą granice pomiędzy krajami UE i Londynem, a przede wszystkim wrócą cła, co jest dla Albionu największym problemem.

To dlatego liderzy brytyjskich partii opozycyjnych, czyli Partii Pracy, Szkockiej Partii Narodowej i Liberalnych Demokratów kilkadziesiąt minut po głosowaniu nad votum zaufania dla rządu zgodzili się rozpocząć rozmowy z ministrami Theresy May. W sumie spotkania w brytyjskim parlamencie będą się odbywać do poniedziałku. Wówczas premier przedstawi posłom plan dalszego działania w sprawie Brexitu.

Najpewniejsze wydaje się jednak, że – powołując się na art. 50 Traktatu o uniach europejskich – May wystąpi o możliwość wydłużenia procedury wyjścia z UE. Z pewnością będzie namawiana przez część polityków do zorganizowania Brytyjczykom drugiego referendum w sprawie Brexitu.

W razie braku większości dla umowy proponowanej przez May lub jakiegokolwiek alternatywnego rozwiązania Wielka Brytania automatycznie opuści UE o północy z 29 na 30 marca bez umowy na mocy procedury wyjścia.

Jeszcze wieczorem nieoficjalne źródła z Brukseli poinformowały, że Unia Europejska bada możliwość opóźnienia wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty do 2020 roku, aby dać rządowi w Londynie więcej czasu na wypracowanie porozumienia politycznego w sprawie jego warunków. Z pewnością koło ratunkowe chcą rzucić Theresie May rządy w Berlinie i Paryżu.

Porozumienie z Unią Europejską brytyjska Izba Gmin będzie głosować za tydzień – na 2,5 miesiąca przed brexitem

Rząd brytyjski – jeszcze nieoficjalnie – informuje o dacie głosowania w sprawie Brexitu. To 15 stycznia. Premier Theresa May liczy na wygraną. Grudniowy termin głosowania mógł przewrócić rząd

Są dwa scenariusze wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, którego termin przypada na 29 marca. Jeden to porozumienie, które przez ostatni rok negocjowali przedstawiciele brytyjskiego rządu z negocjatorami z UE. Drugi to opuszczenie Unii bez porozumienia – bezspornie dużo gorsze dla brytyjskiej (ale również unijnej) gospodarki, do którego przygotowuje się powoli nie tylko brytyjska administracja, ale także policja i wojsko skoszarowane w największych miastach Zjednoczonego Królestwa na wypadek rozruchów społecznych. Produkowane w Europie leki zalegają wynajęte przez rząd z Londynu magazyny w całym kraju, podobnie jak żywność, o której wiadomo, że może jej zabraknąć po rozwodzie z Brukselą.

Głosowanie nad porozumieniem miało się w grudniu ub. roku, jednak po deklaracjach polityków, również z własnego obozu, brytyjska premier Theresa May w ostatnim momencie głosowanie odwołała i przełożyła je nie podając nowego terminu. Na włosku wisiała m. in. kariera samej premier.

Wczoraj May ponownie ostrzegała publicznie, że odrzucenie porozumienia może doprowadzić do kryzysu w Zjednoczonym Królestwie. Mimo to członkowie parlamentu niemal jednogłośnie mówią, że porozumienie w obecnym kształcie jest dla Wysp Brytyjskich zdecydowanie mniej korzystne, niż wyjście z Unii bez umowy.

Przeciwnicy obecnego projektu umowy w sprawie Brexitu domagają się m.in. usunięcia lub ograniczenia czasowego tzw. mechanizmu awaryjnego dla Irlandii Północnej (backstop), który w razie braku wynegocjowania innego rozwiązania zmusiłby cały kraj do pozostania w unii celnej i części wspólnego rynku UE, a także mógłby doprowadzić do powstania różnic regulacyjnych między Wielką Brytanią a Irlandią Północną.

Byłoby to – jak uprzedzają unioniści – naruszeniem integralności Zjednoczonego Królestwa.

Podpisane w niedzielę, 25 listopada porozumienie ws. Brexitu idzie pod głosowanie w parlamentach UE i w Londynie

Głosowanie podpisanej i uzgodnionej umowy między Unią Europejską a Wielką Brytanią może oznaczać kryzys rządowy w Londynie. Theresa May – po ustępstwach – będzie miała kłopoty z poparciem umowy.

Po nadzwyczajnym szczycie w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej europejscy przywódcy triumfalnie ogłosili koniec negocjacji i zawarcie porozumienia, które ma satysfakcjonować wszystkie kraje negocjacji, czyli 28 państw Unii Europejskiej i Wielką Brytanię. I choć zapisano w nim dużo, wciąż brakuje rozwiązań fundamentalnych dla bezpieczeństwa w samym Zjednoczonym Królestwie oraz w Europie.

Jednak najważniejszy egzamin umowa UE – Wielka Brytania zda podczas głosowań, które muszą się odbyć we wszystkich zainteresowanych krajach. Jedno weto spowoduje, że nie zostanie przyjęta i rozwód Londynu z Unią Europejską odbędzie się bez jakiegokolwiek porozumienia. Co negatywnie odbije się również na Polakach mieszkających na Wyspach. Przede wszystkim jednak będzie oznaczało chaos w Zjednoczonym Królestwie.

Zadowoleni

W niedzielę odbył się w Brukseli szczyt UE-Wielka Brytania, podczas którego uzgodniono i podpisano ostateczny kształt porozumienia w sprawie opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię. Wszyscy premierzy unijnych państw deklarowali, że porozumienie jest sukcesem – całej Unii oraz jej poszczególnych członków.

Polska – jak zapewnia premier Mateusz Morawiecki – zapewniła swoim obywatelom oraz przedsiębiorstwom pozostanie w Wielkiej Brytanii na dotychczasowych zasadach, zachowanie pełni praw w tym również dodatków i zasiłków.

Hiszpania, po brawurowej deklaracji premiera Pedro Sancheza o tym, że jego kraj nie zgadza się, aby Gibraltar, część Hiszpanii będąca zamorskim terytorium brytyjskim, nie wrócił pod zarząd Madrytu, również jest zadowolona. W sobotę rząd w Londynie zapewnił ustami brytyjskiego ambasadora przy UE, że Wielka Brytania nie zakłada, że jakiekolwiek przyszłe porozumienia handlowe z Unią będą automatycznie dotyczyć także Gibraltaru, co oznacza że Skała będzie się cieszyła autonomią i będzie w jakiś sposób nadzorowana przez Hiszpanię. To duże ustępstwo, przeciwko któremu już protestują niektórzy brytyjscy politycy.

Obie strony mają się również pochylić nad granicą lądową w Irlandii – jedyna lądowa granica pomiędzy Unią a Zjednoczonym Królestwem ma być w części otwarta dla mieszkańców wyspy. Uniemożliwienie kontaktów pomiędzy Irlandczykami z Północy i Południa może doprowadzić do powrotu nastrojów separatystycznych w Belfaście i nowej wojny między Londynem a Dublinem.

Bedą problemy?

Ustępstwa, na jakie zgodził się rząd w Londynie już wieczorem w niedzielę były ostro krytykowane przez opozycyjnych wobec gabinetu Theresy May polityków brytyjskich. Przeciwko będą na pewn politycy z Irlandzkiej Partii Unionistów oraz Partii Pracy Zjednoczonego Królestwa. Zresztą nie do końca pewne jest, czy również wszyscy konserwatyści poprą ostateczny dokument dotyczący Brexitu. Część z nich zapowiedziała, że na takie warunki absolutnie nie może się zgodzić.

Jeżeli się tak nie stanie, porozumienie z niedzieli nie wejdzie w życie (aby weszło musi być przegłosowane do 20 marca przyszłego roku). Jeżeli się tak nie stanie, rozstanie Londynu i Brukseli odbędzie się bez porozumienia a to doprowadzi do kryzysu politycznego na Wyspach Brytyjskich.

Już teraz na wypadek braku porozumienia skoszarowani w jednostkach w wielkich miastach Królestwa żołnierze ćwiczą scenariusze na wypadek wprowadzenia stanu wyjątkowego i konieczności wspierania policji w patrolowaniu ulic i utrzymywaniu porządku.

Rząd wypełnił również magazyny brytyjskie żywnością i lekami – to na wypadek zbyt wysokich ceł i wstrzymania handlu z Unią.

Wielka Brytania opuści Unię Europejską 29 marca 2019 roku.

Madryt zawetuje umowę między UE i Wielką Brytanią – zapowiada premier Hiszpanii Pedro Sanchez

Rząd w Hiszpanii nie zgodzi się na porozumienie między Unią Europejską a Wielką Brytanią dotyczącą Brexitu. To oznacza kryzys i rozstanie bez porozumienia.

Bez względu na to, ile pracy włożyli europejscy i brytyjscy negocjatorzy w gotową propozycję dokumentu regulującego warunki wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (portal WNET jako pierwszy w Polsce udostępnił ostateczny projekt porozumienia) nie zostanie on jednomyślnie przyjęty, a więc nie będzie obowiązywał. Nie uregulowano w nim przyszłości Gibraltaru, terytorium spornego między Hiszpanią a Wielka Brytanią.

Premier Hiszpanii Pedro Sanchez przed głosowaniem ostatecznej treści porozumienia domaga się bilateralnego porozumienia z Londynem dotyczącego przyszłości prowincji. W poniedziałek rozmowy w tej sprawie prowadził z Theresą May, premier Wielkiej Brytanii. Nie porozumieli się.

Zdaniem Hiszpanów, Gibraltar, na którym Anglicy są od 1713 roku nie należy do Zjednoczonego Królestwa, zaś Madryt „nie godził się i nie pogodzi z brytyjską kontrolą swojego terytorium”.

Czyja Skała?

Obecni Gibraltarczycy są mieszanką rasową i kulturową. W 1704 roku po zajęciu Gibraltaru przez Brytyjczyków, prawie cała hiszpańska ludność opuściła terytorium i założyła miasto San Roquel. Przez ponad 300 lat na Skałę przybywali migranci zarobkowi. Większość nazwisk noszonych przez obecnych jego mieszkańców ma typowo śródziemnomorskie pochodzenie.

Spis powszechny z 2001 roku odnotował następujący podział narodowości na Gibraltarze: 83,22 proc. gibraltarska, 9,56 proc. „inna brytyjska”, 3,50 proc. marokańska, 1,19 proc. hiszpańska i 1,00 proc. „inna UE”.

Językiem urzędowym na półwyspie jest angielski, który używany jest m.in. przez władze, administrację i sądownictwo. Większość mieszkańców jest wielojęzyczna i biegle posługuje się też hiszpańskim. Społeczność marokańska posługuje się językami berberyjskimi i arabskim, podobnie jak hinduska – hindi i sindhi. W użyciu są też maltański i hebrajski.

Na półwyspie spotyka się również ludzi posługujących się llanito, rodzimym językiem Gibraltaru, będącym mieszanką dialektu andaluzyjskiego języka hiszpańskiego i brytyjskiego angielskiego z naleciałościami maltańskimi, portugalskimi, genueńskimi i haketia. Gibraltarczycy nazywają siebie Llanitos.

Kryzys bez porozumienia

Formalne wystąpienie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nastąpi w marcu przyszłego roku. Jeżeli do tego czasu nie zostanie podpisane porozumienie – wcześniej zatwierdzone przez brytyjski parlament i wszystkie państwa członkowskie UE – stracą moc wszystkie porozumienia łączące Zjednoczone Królestwo i Unię Europejską. Oznacza to wstrzymanie handlu, kryzys migracyjny (obywatele Unii Europejskiej mieszkający na Wyspach będą musieli wracać do domów, zaś brytyjscy stracą swoje prawa w krajach unijnych). Wstrzymany zostanie również handel między kontynentem a Londynem. Do kryzysu może dojść również na granicy Irlandii i Irlandii Północnej – jedynej lądowej granicy UE i Zjednoczonego Królestwa.

Unijny szczyt w sprawie porozumienia ws. Brexitu odbędzie się pojutrze, 25 listopada.

W drugiej części kadencji trzeba inaczej rozłożyć akcenty / wicepremier Jarosław Gowin w Radiu WNET

Po co powstała partia Porozumienie? Czy nastąpi rekonstrukcja rządu? Dlaczego tak długo trwają prace nad „Konstytucją dla biznesu”? Na te pytania odpowiadał lider nowej partii Porozumienie.

 

W Poranku WNET Krzysztof Skowroński spytał wicepremiera Jarosława Gowina po co powstała partia Porozumienie.

– Z jednej strony, żeby poszerzyć obóz Zjednoczonej Prawicy i zwiększyć szanse na kolejne zwycięstwo wyborcze w 2019 r. Z drugiej – żeby ramach obozu Zjednoczonej Prawicy silniej akcentowane były poglądy wolnorynkowe, przekonanie, że warto obniżać podatki, ale także przekonanie, że warto działać na rzecz łagodzenia napięć politycznych, że politykę należy opierać na dialogu – odpowiedział.

Jarosław Gowin i partia Porozumienie identyfikują się z zasadniczym kierunkiem polityki Mateusza Morawieckiego. Jednak potrzebna jest ich zdaniem pewna korekta: – W drugiej części kadencji trzeba inaczej rozłożyć akcenty. Mniej uwagi poświęcać projektom i programom społecznym, jak „Rodzina 500+”, a bardziej skoncentrować się na sprawach gospodarczych.

Czy nastąpi rekonstrukcja rządu? Wicepremier jest zdania, że do postulowanej przez niego zmiany w rozłożeniu akcentów nie są konieczne zmiany personalne, ale decyzje polityczne. Pewne jednak jest, twierdzi gość Poranka, że zmiany nastąpią, przy czym żadne konkretne decyzje jeszcze nie zapadły. Trwają konsultacje, również na szczeblu koalicyjnym.

Jeśli chodzi o reformę wymiaru sprawiedliwości, to Jarosław Gowin uważa, że słuszne było weto prezydenckie, gdyż ustawa o Sądzie Najwyższym „była obarczona poważnymi słabościami”. Zasadnicze kwestie nie są już sporne między prezydentem a rządem. Trwają teraz szczegółowe ustalenia, które dobiegają już końca.

Jarosław Gowin skrytykował tempo prac nad „Konstytucją dla biznesu”, czyli zapowiadanym przez Mateusza Morawieckiego pakietem ustaw, mającym ułatwić prowadzenie działalności gospodarczej. „Prace nad tym bardzo ważnym dokumentem trwają zbyt długo”. Są trudności w uzgodnieniach między resortami. Zwrócił uwagę, że na tym przykładzie widać, że dużo ważniejsze niż zmiany personalne w rządzie, są zmiany w procedurze podejmowania decyzji, aby prace takie jak te nad „Konstytucją dla biznesu” tyle nie trwały.

Gość odniósł się także do opinii m.in. Jerzego Targalskiego, że partia Porozumienie ma być obozem politycznym prezydenta Andrzeja Dudy. Jak twierdzi minister szkolnictwa wyższego jest to pogląd kompletnie chybiony. Nikt w partii Porozumienie nie ma takich zamiarów.

JS

Rozmowa miała miejsce w części drugiej Poranka WNET.