Myślę, że niewiele osób ucierpiało w czasie bombardowania Bachmutu – mówi rzecznik prasowy tamtejszej policji

Featured Video Play Icon

Bachmut/Zniszczenia spowodowanie rosyjskim ostrzałem/Fot. Paweł Bobołowicz

Paweł Diaczenko komentuje bombardowania Bachmutu. Zaznacza, że policja wciąż bada skalę zniszczeń miasta.

Dzisiejszego dnia doszło do bombardowania Bachmutu. Samoloty rosyjskie przelatywały nad miastem 4 razy niszcząc wiele obiektów infrastruktury. Najmocniej ucierpiało centrum miasta.

W tej chwili policja dokumentuje zniszczenia spowodowane bombardowaniem. Duża liczba osób wyjechała rano, ulice były puste, więc nie spodziewam się dużej liczby ofiar.

Komentuje rzecznik prasowy tamtejszej policji Paweł Diaczenko. zaznacza, że nie wie, w jakim celu Rosjanie niszczą budynki zajmowane przez ludność cywilną.

K.B.

Wizyta szefa izraelskiego MSZ w Dubaju. Rakowski: Izrael intensyfikuje swoją obecność w Zatoce Perskiej

Ekspert ds. bliskowschodnich mówi m.in. o wizycie Jaira Lapida w Dubaju, stanie epidemii COVID-19 w Izraelu oraz o amerykańskich bombardowaniach w Syrii.

Amerykanie przypominają, że wielokrotnie byli prowokowani przez proirańskie milicje w Syrii.

Paweł Rakowski komentuje amerykańskie bombardowania w Syrii i Iraku. Ocenia, że pomimo napięć, reset między Waszyngtonem a Teheranem jest coraz bliżej.

Ekspert omawia ponadto stan relacji Izraela ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi w związku z wizytą Jaira Lapida w Dubaju. Dokonano tam otwarcia izraelskiej ambasady.

Lapid wypowiadał się o wzajemnych stosunkach z wielką troską. Izrael intensyfikuje swoją obecność w Zatoce Perskiej.

Gość „Kuriera w samo południe” omawia stan epidemii COVID-19 w Izraelu. Rozprzestrzenianie się wariantu Delta skutkuje przesunięciami w planie znoszenia restrykcji.

Jeżeli sytuacja się nie poprawi, sezonu turystycznego w tym kraju nie będzie.

Z kolei w Arabii Saudyjskiej trwają przygotowania do przyjęcia pielgrzymów udających się do Mekki. Do kraju mogą wjechać wyłącznie osoby zaszczepione.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Józef Stępień, naoczny świadek bombardowania Wielunia o swojej ucieczce z miasta [WIDEO]

Huk bomb, ulice w ogniu, miasto zamienione w ruiny i śmierć niedawnych sąsiadów- Józef Stępień wspomina ucieczkę swojej rodziny z bombardowanego przez Niemców Wielunia.

Józef Stępień, świadek bombardowania Wielunia mówi o tragicznych wydarzeniach z dnia 1 września 1939 r. Miał wtedy 7 lat i został w nocy obudzony głośnym hukiem wybuchów bomb. Ich gwizd razem z ruchem niemieckich silników był, jak mówi, nie do zniesienia. Gdy jego ojciec spojrzał przez okno, krzyknął jedynie „miasto się pali, ubierajcie się, chowamy się do piwnicy”. Owa piwnica prawdopodobnie uratowała mu życie. Jak dodaje, to były ciężkie chwile, każdy był zdenerwowany. Mieli szczęście, że ich budynek znajdował się w okolicy niemieckiego kościoła ewangelickiego, która nie była bezpośrednio bombardowana. Gdy skończyła się pierwsza faza nalotu, Józef Stępień wraz z rodziną zaczęli uciekać. Swój dobytek załadowali na wózek kołowy. W trakcie ucieczki trafili na drugą fazę nalotu, jednak na szczęście udało im się wyjść z tego żywcem. Musieli jednak nadal wydostać się ze zniszczonego miasta.

Jak patrzyłem na ulicę, to było widać same gruzy i płomienie. Wszystko się paliło. Niemcy puszczali bomby zapalające.

Przez gruz na ulicy Narutowicza nie dało się przejechać. Jednocześnie po obu stronach ulicy płonęły budynki, tak, że płomienie z jednej strony zaczynały się łączyć z tymi z drugiej. Jak opisuje, „pozostała nam wąski uliczka ewangelicka, dalej do ulicy augustiańskiej, tam na rogu nie były bombardowane budynki”.

Tam kamień na kamieniu nie pozostał […] Całe centrum miasta było dosłownie zniszczone, poza budynkami przylegającymi do kościoła ewangelickiego, a myśmy przeżyli w nim.

Wspomina o ciężkim widoku ciał martwych ludzi rozrzuconych bezpośrednio na ulicy. Jedno z nich, przykryte kurzem, nie wiedząc o tym, przejechał ojciec Stępnia, co z przerażeniem zauważyła jego żona, krzycząc „trupa przejechałeś”. Nie było jednak czasu się zatrzymywać. Rozmówca Radia WNET opisuje, jak dotarli do budynku, w którym przed sierpniem sami mieszkali. Jedna połowa budynku była zasypana, a druga nienaruszona. W piwnicach tej drugiej schronili się ludzie. Niestety, zgodnie z przedwojennymi zaleceniami okna w piwnicach były szczelnie zatkane, co miało chronić je przed atakiem gazowym. Dawni sąsiedzi rodziny Stępniów zmarli z braku tlenu.

Józef Stępień zwraca uwagę na niezwykłe szczęście, które pozwoliło im przetrwać tę tragedię.

Raz, że wyprowadziliśmy się z tego budynku, gdzie ludzie zmarli z braku tlenu, dwa, że mieszkaliśmy przy kościele ewangelickim, więc ocalał nasz budynek.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Beata Błaszczyk: Jemen to potrójne piekło – wojny, głodu i cholery

O trwającej zapomnianej wojnie w jedynym kraju objętym całkowitą blokadą granic i o tragicznej sytuacji jemeńskiej ludności opowiada wolontariuszka Beata Błaszczyk.

Beata Błaszczyk opowiada o tragicznej sytuacji w Jemenie, gdzie już 1556 dzień trwa zapomniana przez świat wojna. Obywatele tego bliskowschodniego kraju żyją w męce. Nie dość, że nad ich głowami przelatują samoloty, które zrzucają codziennie bomby, to są narażeni także na cholerę i muszą wiązać koniec z końcem przy braku dostępu do czystej wody.

Ludzie najciężej ranni nie dostaną środków przeciwbólowych, bo ich po prostu nie ma, jeśli zostaną zawiezieni do szpitala, co mogą zrobić nawet najlepiej wykształceni lekarze, gdy  prądu raczej nie ma.

Jemen, jak mówi wolontariuszka Szkół dla Pokoju, nigdy nie był zamożnym krajem. Teraz zaś naloty, prowadzone id 2015 r. przez koalicję Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, zniszczyły istniejącą tam infrastrukturę medyczną. Wśród bombardowanych miast jest dawna stolica Jemenu Zabid, miejsce wynalezienia algebry i odnotowania największych na świecie upałów. Dodatkowo blokada granic przez Saudyjczyków utrudnia dostarczanie tam potrzebnym leków. Te są zaś szczególnie potrzebne wobec trwającej epidemii cholery, największej w historii, na którą choruje już 1,2 mln ludzi. Rozwojowi choroby sprzyja fakt, że Jemeńczykom brakuje czystej wody pitnej. Jak mówi Błaszczyk Jemen to „trójpiekło wojny, głody i cholery”.

Przeznaczone jest to na tzw. koszyki żywności. Taki koszyk to jest 25 kg mąki, po 10 kg ryżu, może 5 kg cukru, trochę mleka w proszku ze dwa kilogramy, litr oleju. Taki zestaw pozwala ośmioosobowej rodzinie przetrwać przez miesiąc. Chroni ich od śmierci głodowej.

Opowiadając o działaniach fundacji Szkoły dla Pokoju, wolontariuszka podkreśla, że nie mają oni kosztów biurowych i nikogo nie zatrudniają, tylko wszelkie środki, jakie otrzymują, przeznaczają na pomoc ludziom udręczonym wojną. Jak stwierdza, mogą zaoferować im jedynie najbardziej podstawową pomoc. Wesprzeć Jemeńczyków można na stronie www.szkolydlapokoju.pl.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.