Brexitowe Studio Dublin 31.01.2020 – Alex Sławiński z Londynu, Mariusz Pacholak i Sławomir Cichy z Irlandii Północnej

Historyczne wydanie Studia Dublin w ostatnim dniu bytności Wielkiej Brytanii w UE. Odwiedzimy Londyn, Lisburne, Belfast, oraz Galway przyglądając się ludzkim nadziejom i obawom związanym z Brexitem.

W gronie gości:

  • Alex Sławiński – poeta, pisarz, dziennikarz i szef Studia Londyn 
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com
  • Sławomir Cichy – muzyk, aktor, pedagog, mieszkaniec Lisburn w Irlandii Północnej
  • Mariusz Pacholak – szef Agencji Reklamowej „Mana Art” w Irlandii Północnej
  • Andrzej Dudek – założyciel, reżyser i aktor Polskiego Teatru w Limerick 

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)


W mijającym tygodniu państwa zrzeszone w Radzie Unii Europejskiej przyjęły decyzję o zawarciu umowy o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. To był już ostatni formalny krok, który daje zielone światło do uporządkowania procesu brexitu. We wtorek – 28 stycznia –  taką zgodę wyraził Parlament Europejski.

Alex Sławiński, szef londyńskieg oddziału Radia WNET, z ambasadorem drem hab. Arkadym Rzegockim i jego małżonką.

 

Studio Dublin rozpoczniemy od wizyty w Londynie i rozmowy z Alexem Sławińskim, szefem Studia Londyn Radia WNET. Co czują mieszkańcy Londynu i Wielkiej Brytanii? Okazuje się, że brytyjskie media zmęczone trzyipółletnią „brexitową operą mydlaną” z ulgą przyjęły „dzień wyjścia” z UE, po 47 latach i 31 dniach od akcesji. „Wreszcie mamy to już za sobą” – napisał felietonista Daily Express

Wielka Brytania mówi „Goodbye” nie Europie, a Unii Europejskiej. Jak twierdzi Alex Sławiński, szef Studia Londyn, Brytyjczycy są podzieleni w opiniach na temat „rozwodu” Wielkiej Brytanii z UE. Dla wielu to dobre rozstanie, inni mają zdanie odrębne.

Dzisiaj o godzinie 23:00 czasu londyńskiego Wielka Brytania opuści Unię Europejską. 1 lutego zacznie się jedenastomiesięczny okres przejściowy. Nie przypuszczam, że Wielka Brytania na tym straci. Nie zapominajmy, że Wielka Brytania w kwestii handlu nie zależy tylko od Unii Europejskiej. Nie wolno zapominać o Commonwealth of Nations, który zrzesza ponad pięćdziesiąt krajów związanych z Królestwem Brytyjskim, z Australią i Nową Zelandią między innymi.

Aleksander Sławiński przypomniał, że Wielka Brytania nadal pozostaje członkiem wspólnego unijnego rynku. W dalszym ciągu jest pełna swoboda przepływu osób. UK jest wciąż (do 31 grudnia 2020 roku) częścią europejskiej unii celnej.

 

 

 Tomasz Wybranowski dopowiedział, że obywatele Unii, którzy będą chcieli zostać po zakończeniu okresu przejściowego w Wielkiej Brytanii będą zobligowani do 31 maja 2021 r. złożyć wniosek o status osoby osiedlonej. Co ważne, tymczasowy status osoby osiedlonej będą mogli uzyskać nawet te osoby, które przyjadą do Wielkiej Brytanii w okresie przejściowym (to jest do 31 grudnia 2020 roku). 

W dalszej części „brexitowego” Studia Dublin Bogdan Feręc, szef portalu Polska-IE.com stwierdził, że wyjście Wielkiej Brytanii ze struktur Unii Europejskiej będzie „nie lada wyzwaniem dla nowego rządu Republiki Irlandii”. Szef najważniejszego portalu dla Polonii na Szmaradgowej Wyspie przypomniał o licznych gospodarczo – handlowych i energetycznych więzach łączących Republikę z UK:

Dla niektórych to dobre rozstanie, dla innych wręcz przeciwnie, ale większość przeciwników i zwolenników jest zdania, iż nic nie będzie już takie, jak wcześniej, a i niewiadomych jest dużo. Tak odmienne zdania panują w wielu środowiskach, a doskonałym przykładem jest dla przykładu nasz redakcyjny kolega Alex Sławiński, który ma diametralnie odmienny pogląd od mojego.

Tomasz Wybranowski cytował przez całą audycję artykuł Rachel Flaherty, który ukazał się w czwartek (30 stycznia) na łamach dziennika The Irish Times. Autorka zebrała w nim opinie Irlandczyków mieszkających w Wielkiej Brytanii. Jak się okazuje mają oni swoje zdanie na temat Brexitu. Niektóre opinie są bardziej niż zaskakujące.

Rob Charles z Londynu jest „pełen nadziei na przyszłość”:

Głosowałem za Brexitem, ponieważ była to okazja do oderwania Wielkiej Brytanii od niedemokratycznej UE. To w jaki sposób UE traktowała swoich obywateli podczas kryzysu gospodarczego, czy kryzysu migracyjnego pokazuje, że korporacje mają większe znaczenie niż obywatele. Nie żałuję tego i mam nadzieję na lepszą przyszłość. UE jest nieudanym projektem i ponadto nie chce się zmienić.

Inny Irlandczyk mieszkający w Anglii, Pat Murphy Thomas jest z kolei zdruzgotany takim obrotem spraw, a brexit nazywa „cholernym nonsensem”:

Jestem Irlandczykiem, większość życia spędziłem w Wielkiej Brytanii i jestem zdruzgotany tym cholernym nonsensem. Ostatnio byłem za granicą przez ostatnie kilka lat, ale regularnie powracam do Wielkiej Brytanii. /…/ Mogę szczerze powiedzieć, że czuję się, jakbym powrócił z powrotem do Belfastu podczas czasu „Troubles”. Ludzie boją się rozmawiać na pewne tematy, ponieważ wtedy muszą opowiedzieć się „po którejś ze stron”. /…/ Myślę, że jest definicja samej wolności i wolności słowa w Wielkiej Brytanii już nie obowiązuje. /…/ Brexit wyrządził już nieodwracalne szkody i obawiam się o przyszłość.

W swojej korespondencji Bogdan Feręc powrócił do kwestii przegrzania irlandzkiego sektora budowlanego, za który odpowiadają irlandzcy politycy. Podczas kampanii wyborczej kandydaci do parlamentu licytują się na liczby nowych mieszkań, które mają być wybudowane, gdy… ich partia zwycięży w batalii o Dail. Jak twierdzi „sektor budowlany tego nie wytrzyma”.

Obecnie budownictwo w Irlandii jest na wysokim stopniu swojej wytwórczości, a i stale brakuje w nim rąk do pracy, ale co istotne, rozwijający się sektor, powoduje kilka problemów. Po pierwsze sam brak ludzi do pracy stwarza sytuację wzrostu wynagrodzeń, by uczynić pracę w przemyśle budowlanym atrakcyjną, a i producenci materiałów budowlanych wyczuli dobry interes i podnoszą ceny na oferowane komponenty do budowy domów.

Fot. arch. Studio 37 Dublin

Szef najważniejszego portalu dla Polaków w Irlandii przyjrzał się także samej kampanii wyborczej w Republice Irlandii. To już ostatnia prosta, bo 8 lutego 2020 roku Irlandczycy wybiorą nowych parlamentarzystów.

Zdobycze cywilizacyjne zdobyły serca kandydatów, którzy uznali, że media społecznościowe rządzą światem, więc na tym kierunku skupiły swoje działania reklamowe, a łożą na ten cel, niemałe środki finansowe.

Kto na tym wygrywa? Facebook, bo dane dotyczą tego medium.

Wnioski są smutne: grube miliony idą na reklamę, a my za to płacimy. Jesteśmy maszynkami do zakreślania nazwisk, a z całą pewnością można powiedzieć, że politycy interesują się nami wyłącznie podczas kampanii wyborczej.

 

W radiowej czytelni Studia Dublin, obok cytatów z tekstu Rachel Flaherty z irlandzkiego dziennika The Irish Times, również przegląd czołówek brytyjskich gazet.

Daily Express na pierwszej stronie zamieszcza niezwykłą grafikę z tytułem wiodącym „Tak, zrobiliśmy to! / „Yes, We did it!”. Datę 31 stycznia 2020 roku gazeta charakteryzuje jako „doniosłą”. Przytoczono także słowa premiera Borisa Johnsona o czasie „odnowy i zmian” dla Wielkiej Brytanii.

O wyjściu z Unii Europejskiej informuje także The Times:

Boris Johnson zapowiada Wielkiej Brytanii, aby przygotowała się na nowy krok w swojej historii, kiedy opuści już UE. Premier Johnson chce umowy handlowej z Brukselą na wzór tej wypracowanej z Kanadą.

Na pierwszej stronie The Guardian czytamy: „Po 47 latach Wielka Brytania opuści UE. To najbardziej ryzykowny ruch od pokoleń”.

Czołówka Daily Mail radośnie ogłosiła: „Wielka Brytania jest nadal przyjacielem Europy, ale teraz będzie na powrót wolna i niezależna po 47 latach w dniu Brexitu”.

 

 

 

Sławomir Cichy, pedagog, muzyk, aktor i przedsiębiorca opowiadał o swoich przemyśleniach na temat wyjścia Wielkiej Brytanii (a więc i Irlandii Północnej) z Unii Europejskiej. Rozmówca Studia Dublin ma smutną diagnozę na więzy Londynu z Belfastem:

Irlandia Północna zawsze była traktowana jak wielkie peryferie Zjednoczonego Królestwa. Mieszkam co prawda w spokojnym miasteczku, dalekim przedmieściu Belfastu, ale i tutaj odczuwa się napięcia. Czasami zdarzają się nieprzyjemne zdarzenia.

 

Sławomir Cichy. Fot. archiwum prywatne.

Brexit, który dzisiaj staje się faktem zdaniem gościa Studia Dublin, podsyca niesprzyjającą atmosferę w relacjach międzyludzkich:

Widać wciąż to napięcie spowodowane wiadomościami, że nikt tak naprawdę nie wie jak przebiegnie i co przynesie okres przejściowy. Ludzie już nie są tak otwarci jak przed Brexitem.

Sławomir Cichy opowiedział także o swoich najbliższych planach artystycznych. Powołał do życia pierwszą w historii miasta Lisburn orkiestrę, przygotowuje pierwszy autorski album muzyczny i już wkrótce poprowadzi integracyjne warsztaty muzyczne dla parlamentarzystów i pracowników Stormontu, północnoirlandzkiego parlamentu.

 

 

Kolejnym gościem Studia Dublin był Mariusz Pacholak. Od ośmiu lat jego domem jest Irlandia Północna. Ten absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi od pięciu lat prowadzi własną agencję reklamową Mana Art.

Dwadzieścia lat doświadczenia pozwoliło mu zaistnieć na rynku Irlandii Północnej i Republiki Irlandii. Największą grupą jego klientów poza Irlandczykami i Brytyjczykami jest Polonia.

Zapewniam wysokiej jakości projektowanie graficzne obejmujące wszystkie aspekty grafiki, brandingu i komunikacji marketingowej od koncepcji do dostawy.

Mariusz Pacholak  uważa, że jeśli powstanie granica celna między Irlandią Północną a Republiką, to wszyscy Irlandczycy na tym stracą. Jak twierdzi, pierwsi o tym przekonają się przedsiębiorcy i handlowcy. Szef firmy Mana Art zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt Brexitu: Nie ma tutaj czemu się dziwić, bo historia jest najlepszym dowodem na to, że proces uregulowania konfliktu był wyjątkowo ciężki i długi.

 

Mariusz Pacholak, właściciel Agencji Reklamowej Mana Art w Itlandii Północnej. Fot. archiwum własne.

Proces uregulowania i zakończenia konfliktu w Irlandii był wyjątkowo żmudny i bardzo długi.Brexit wiele może zmienić, a wiele już zmienił. Powracają podziały sprzed lat. Te napięcie buzuje pod cienką powierzchnią. Czy Brexit unieważni zapisy Porozumienia Wielkopiątkowego? Tego jeszcze nie wiemy. – powiedział Mariusz Pacholak.

 

 

W Studiu Dublin nie obyło się bez smakowitego kęsa teatru. Sprawcą był gość Tomasza Wybranowskiego – Andrzej Dudek i Polski Teatr w Limerick.  Oto próbka z najnowszego spektaklu – śpiewogry, a zaraz szczegóły:

 

Publiczność wychodzi ze spektaklu…..

Jak Publiczność wychodzi ze spektaklu po oklaskach drugim bisie i oklaskach?To znaczy, że dobrze było.

Gepostet von Teatr Polski w Limerick am Samstag, 18. Januar 2020

 

Od 2012 roku datowane są początki Polskiego Teatru w Limerick, który powstał z marzeń i potrzeby serca aktora i reżysera Andrzeja Dudka.

Najpierw zespół prezentował spektakle dla polskich dzieci na Szmaragdowej Wyspie. Później nadszedł czas na „The Passion In Limerick”. Był to spektakl odwołujący się do średniowiecznych przedstawień Męki i Zmartwychwstania Chrystusa. Premiera miała miejsce  8 kwietnia 2017 roku, a sceną było wnętrze światyni St. Mary’s Cathedral.

Koniec roku 2019 przyniósł nową premierę. Polski Teatr z Limerick zaprosił na program literacko – kabaretowy, o bardziej niż tajemniczym tytule “Cud – Ze Smalcem Miód”.

W spektaklu oprócz Andrzeja Dudka (recytacja, orientacja, śpiew i brzdąkanie gitarowe) biorą udział
Marta Komarnicka – Dudek (śpiew, recytacja i na scenie orientacja) i Anna Bańko – Szumacher (opracowanie muzyczne, śpiew i dźwięki melodyjno – rytmiczne), która jest także opiekunką i dyrygentką chóru „Cantate Deo”.

Oprócz spektaklu “Cud – Ze Smalcem Miód”, który przeznaczony jest tylko dla dorosłych, w repertuarze
Polskiego Teatru w Limerick – „The Polish Theatre in Limerick” jest także widowisko dla najmłodszych:  „Trzy Złote Włosy Króla Słońca”, w adaptacji i reżyserii Andrzeja Dudka.

 

 

Partner Studia Dublin i Radia WNET

 

Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2020

 

Studio Dublin – 27 grudnia 2019 – Suma wydarzeń roku 2019. Radiowe remanenty Studia 37. Zaprasza Tomasz Wybranowski

Każdego roku u schyłku grudnia przychodzi czas podsumowań. Nie inaczej jest i w przypadku Studia 37. Bloomsday, XV. rocznica akcesji z UE i rozmowa z senatorem D. Norrisem to tylko część wspomnień.


Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Współrowadzący: Tomasz Szustek (gościnnie)

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)


 Jedną z dat, do których wracaliśmy w „Studiu Dublin” w 2019 roku, była 15. rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej. Nie każdy pamięta, że to właśnie w Dublinie w 2004 roku przyjmowano do UE nowe państwa, w tym i Polskę. Ówczesny premier Republiki Irlandii Bertie Ahern był jednym z pierwszych szefów rządów, który optował za otwarciem się na nowe kraje członkowskie Unii Europejskiej.

To również pod rządami Bertiego Aherna (lata 1997 – 2008), w pierwszej połowie 2004 roku Irlandia przewodniczyła Unii Europejskiej a sam Bertie sprawował funkcję przewodniczącego Rady Unii Europejskiej. Powtórzę, że wówczas też do struktur unijnych przyjęto dziesięć nowych krajów, w tym Polskę, umożliwiając jej obywatelom swobodę pracy i mieszkania w Republice Irlandii, Szwecji i Wielkiej Brytanii.

Dlatego przypomnieliśmy z Tomaszem Szustkiem przemówienie skierowane do krajów wchodzących do UE w 2004 r.

 

Myśląc o dacie 1 maja 2004 roku, w jednej ze swoich korespondencji Bogdan Feręc, szef portalu Polska-IE.com, stwierdził, że

Unia Europejska, wcześniej niż później, powróci do swych korzeni i zmieni swój kształt w najbliższych latach.

Nie podobało mu się bowiem, że dzisiejsza UE jest sterowana odgórnie przez polityków pewnych państw, a system w niej panujący jest niepotrzebnie skomplikowany. Redaktor naczelny największego polskojęzycznego portalu w Irlandii mówił także o wędrówkach Polaków „za chlebem i marzeniami” po 2004 r. i przedstawił wypowiedzi Irlandczyków na temat Polaków.

W podsumowaniu wydarzeń roku 2019, w „Studiu Dublin” powróciliśmy wspomnieniami do majowych świąt, w tym tego najważniejszego dla Polaków mieszkających poza granicami Ojczyzny.

Irlandzka Polonia miała powody do zadowolenia i dumy. Z okazji Dnia Flagi Polskiej Agnieszka Mądry, uczennica VI klasy Polskiej Szkoły w Galway im. Wisławy Szymborskiej, miała zaszczyt uczestniczyć w uroczystościach państwowych na placu Belwederskim w Warszawie.

 

Polska Szkoła w Galway im. Wisławy Szymborskiej w Dniu Flagi i Polonii otrzymała z rąk prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeja Dudy biało – czerwoną flagę. W ten sposób uhonorowano 10. rocznicę istnienia szkoły. Na fotografii wykonanej ręką samego Pana Prezydenta, oprócz niego. także pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda, obok niej uczennica szkoły Agnieszka Mądry, w głębi Zofia Kozłowska, a w centrum dyrektor szkoły i prezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii Agnieszka Grochola i sekretarz organizacji Jolanta Oliwiak.

Towarzyszyła jej ówczesna prezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii pani Agnieszka Grochola i Jolanta Oliwiak, sekretarz Macierzy.  Delegacja Polskiej Szkoly w Galway otrzymala z rąk prezydenta RP Andrzeja Dudy flagę Polski podczas oficjalnych uroczystości państwowych w Belwederze. Na antenie Radia WNET rozmawiałem z Agnieszką Mądrą i jej mamą, panią Alicją.

 

 

 

 

Przed rokiem o tej porze wspominaliśmy nasze relacje z obchodów Dnia św. Patryka, patrona Irlandii. W tym roku wrcamy myślami do dnia16 czerwca, kiedy Radio WNET przez ponad siedemnaście godzin opowiadało o powieści, która wciąż rozpala zmysły i serca czytelników. Głównym bohaterem naszych dublińskich opowieści był James Joyce i jego „Ulisses”.

Goście podczas uroczystego śniadania w czasie Bloomsday 16 czerwca 2019. Centrum im. Jamesa Joyce’a to najgorętsze miejsce tego dnia pod niebem Dublina. Fot. Studio 37

Ważnym miejscem wszelkiej maści „Joyceologów” jest literackie serce Dublina – James Joyce Centre. Co roku w tym miejscu organizowane jest podczas Bloomsday specjalne śniadanie, będące powieściowym wspomnieniem nietypowych kulinarnych gustów Leopolada Blooma i jego żony Molly.

Bilety na to śniadanie wyprzedają się dość szybko i wielu fanów Ulissesa musi obejść się smakiem. W całym Dublinie nie brakuje na szczęście restauracji, które tego dnia serwują śniadanie inspirowane posiłkami, które spożywali bohaterowie powieści.

Centrum Jamesa Joyce’a mieści się przy 35 North Great George’s Street. Tomasz Szustek i Eryk Kozieł dotarli tam, kiedy właśnie zaczęła się pierwsza tura uroczystego śniadania. Miało ono, jak zwykle 16 czerwca 2019 roku, szczególną oprawę. Była muzyka, śpiewy i występy aktorów, którzy swoją grą przybliżyli scenki z Ulissesa.

Gość specjalnego wydania „Studia Dublin” dyrektor Jessica Pell-Yates nie ukrywa, że powodem do dumy ośrodka kultury, którym zarządza, są grupy czytelnicze: Goście podczas uroczystego śniadania w czasie Bloomsday 16 czerwca 2019. Centrum im. Jamesa Joyce’a to najgorętsze miejsce tego dnia pod niebem Dublina:

To, czym jeszcze możemy się pochwalić, to grupy czytelnicze. /…/ Po godzinie trzynastej czytane są na głos fragmenty Ulissesa, przez ludzi z różnymi akcentami lokalnego irlandzkiego angielskiego, ale też przez osoby z zagranicy. Jest to niezwykłe doświadczenie – usiąść razem i słuchać. (…) Mamy także wystawę mówiącą o życiu Joyce’a, o miejscach, w których pisał, bo przeprowadzał się bardzo często, kiedy mieszkał w Dublinie, ale także kiedy mieszkał za granicą. M.in. w Trieście i Paryżu ciągle zmieniał mieszkania i to również ma swoje odbicie w naszej ekspozycji. – mówiła Jessica Pell – Yates

 

 

W tym roku wydarzenia związane z „Bloomsday” obserwował dla słuchaczek i słuchaczy Radia WNET i „Studia Dublin” Tomasz Szustek (na fotografii), którego wspierał Eryk Kozieł. Gorące korespondencje już od godziny 9:30 (niedziela, 16 czerwca 2019) pojawiały się na antenie Radia WNET. Tego dnia nadaliśmy ze Studia 37 siedemnaście godzin programu (!!!). 

 

 

Senator David Norris, admirator twórczości Jamesa Joyce’a. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

Gościem „Studia 37 – Bloomsday – Joyce – WNET” był David Norris,  irlandzki  działacz polityczny i literaturoznawca. W 1987 roku został wybrany do Senatu Republiki Irlandii. Naukowo związany z Trinity College Uniwersytetu Dublińskiego, gdzie wcześniej także studiował literaturę angielską i redagował uniwersyteckie pismo. Co roku bierze udział w Bloomsday.

David Norris to wieczny obrońca artyzmu i wielkości Jamesa Joyce’a. Zawsze twórcę „Ulissesa” bronił przed słowami krytyki, której nigdy nie brakowało. Wielu czytelników a jeszcze więcej krytyków uważało, że „Ulisses” jest „zbyt długi i straszliwie nudny i nadto w nim jałowych igraszek słownych”.

Jak twierdzi senator Norris, James Joyce wiedział, że

Stworzył powieść, wobec której nikt nie jest w stanie przejść obojętnie.

 

 

 

 

W maju i czerwcu 2019 roku, w programie „Studio Dublin” dużo miejsca poświęciliśmy z Tomaszem Szustkiem i Jakubem Grabiaszem pierwszej wizycie prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa w Republice Irlandii.  

Mimo, że nie była to oficjalna wizyta, to pojawienie się głowy USA wzbudziło szereg emocji, nie tylko w kwestii zbliżającego się Brexitu i sympatii Donalda Trumpa dla tego projektu. Wizyta amerykańskiego prezydenta pobudziła przeciwników Donalda Trumpa. Odbyło się kilka małych demonstracji, między innymi w okolicy lotniska Shannon, gdzie Air Force 1 wylądował. – relacjonował Tomasz Szustek, nasz reporter.

Studio Dublin ze Studia 37, zawsze w piątki w Radiu WNET. Zdjęcie z manifestacji przeciwko wizycie prezydenta USA Donalda Trumpa w Republice Irlandii. Fot. Tomasz Szustek

Największa demonstracja odbyła się w czwartek, 6 czerwca 2019 roku, w stołecznym Dublinie. Wedle danych szacunkowych Gardy – Irlandzkiej Policji, wzięło w niej udział ok. 4 000 osób. Nad głowami protestujących frunął mały sterowiec przypominający amerykańskiego prezydenta tyle, że w pozie małego rozkapryszonego dziecka odzianego tylko w pieluchę.

Prezydent Donald Trump i premier Republiki Irlandii Leo Varadkar. Fot. Twitter The White House (WhiteHouse).

 

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump już 5 czerwca 2019 wieczorem odwiedził hrabstwo Clare. Lotnisko Shannon oraz okolice miejscowości Doonbeg były najbardziej strzeżonym miejscem świata.

Tego dnia, w godzinach porannych i popołudniowych prezydent Trump wziął udział w obchodach 75. rocznicy lądowania wojsk aliantów w Normandii. W czwartek ok. 17:00 wrócił do Republiki Irlandii, a jego bazą stała się jego prywatna rezydencja gdzie został do piątku (7 czerwca).

Wbrew zapowiedziom przeciwników wizyty Donalda Trumpa, dojazd do wioski Doonbeg nie był utrudniony, zaś firmy i instytucje normalnie funkcjonowały w trakcie wizyty prezydenta USA. Natomiast „Trump International Golf Links and Hotel” był już zamknięty dla zwiedzających i gości od wtorku. – mówił w specjalnej relacji Jakub Grabiasz.

Irlandzkie media sporo miejsca poświęciły wizycie amerykańskiej głowy państwa. Zwrócono uwagę, że „prezydent Trump był bardzo wyważony w swoich wypowiedziach”. Jedynie podczas spotkania Donalda Trumpa z irlandzkim premierem Leo Varadkarem doszło do małego zgrzytu, kiedy to amerykański prezydent użył bardziej niż niezręcznej metafory.

Pytany o ryzyko powstania twardej granicy między Ulsterem a Republiką Irlandii przyrównał to sytuacji, jaka ma miejsce na granicy … amerykańsko – meksykańskiej. 

 

„Tak to matki nam podały, Samy także z drugich miały, Że na dzień świętego Jana
– Zawdży sobótka palana.” – Jan Kochanowski. Fot. Anna Hurkowska

Letnią porą (14 i 21 czerwca 2019 roku) o słowiańskiej nocy Kupały opowiadała Anna Hurkowska. Ta impreza oczarowała kolejny raz Irlandczyków. To widowisko pod niebem Limerick odbyło się już po raz piąty. Początków tego wydarzenia należy szukać w roku 2015:

20 czerwca 2015 roku, z inicjatywy choreografki tańca Ewy Kotuły i polskich słowiańskich piękności, w tym gronie i naszej rozmówczyni Anny Hurkowskiej, słowiańskie obrzędy, wierzenia i tańce ukazane zostały oczom Irlandczyków po raz pierwszy, nad rzeką Shannon. – mówiła Anna Hurkowska

W podsumowaniu „Suma roku 2019 Studia 37 Dublin” Anna Hurkowska opowiadała o przygotowaniach do imprezy. Radio WNET i Studio 37 były patronami medialnymi tego wydarzenia. Anna Hurkowska odkryła niezwykłą rzecz na przecięciu prastarych wierzeń Słowian i Celtów, właśnie w związku z dniem letniego przesilenia słonecznego, co ma swój wyraz w języku:

Interesującym łącznikiem Kupały z celtyckim językiem jest słowo Cúpla – oznaczające Couple czyli para. Mnóstwo dawnych tradycji związanych z tą nocą oscyluje wokół znalezienia tej drugiej połówki, nic więc dziwnego, że czasem nazywa się ją również słowiańskim dniem zakochanych.

 

Tegoroczną imprezę zwieńczyły pokazy ogni grupy Flow4Show, wspólny marsz ku rzece Shannon i symboliczne wrzucenie wianków do wody. Podczas V. edycji Kupala Night – Summer Solstice Night zadebiutował także Teatr Tańca Fantasmagoria w choreografii Ewy Kotuły i Aleksandry Styki.

 

Słowiańskie piękności pod niebem Irlandii. Fot. Anna Hurkowska.

 

W „Studiu Dublin” nie zapominamy o naszych duszpasterzach. Trzykrotnie na antenie Radia WNET gościł nasz eterowy duszpasterz ks. Krzysztof Sikora SVD. W jednym ze swiątecznych Poranków WNET, nadawanych z Republiki Irlandii, opowiadał Tomaszowi Wybranowskiemu o posłudze duszpasterskiej na zachodzie Irlandii, w archidiecezji Tuam.

s. Krzysztof SIKORA – SVD – proboszcz Parafii rzymsko – katolickiej w Roundstone (hrabstwo Galway, Irlandia).

 

Innym razem ks. Krzysztof Sikora SVD w Studiu Dublin  opowiadał Tomaszowi Wybranowskiemu o posłudze duszpasterskiej na zachodzie Irlandii, w archidiecezji Tuam. Ks. Krzysztof przez osiem lat pełnił posługę w „irlandzkiej Częstochowie” – Sanktuarium Maryjnym w Knock.

Skrót SVD przy nazwisku kapłana wskazuje na członka Societatis Verbi Divini, czyli Zgromadzenia Słowa Bożego. Duchowni synowie Arnolda Janssena nazywani są potocznie werbistami, a ich dewizą jest zawołanie: „Niech żyje Trójjedyny Bóg w sercach naszych!”.

Werbiści niosą ludziom Słowo Boże już od 143 lat, starając się dotrzeć zwłaszcza tam, gdzie nie jest ono jeszcze znane. Dwóch spośród nich, beatyfikowanych w 1975 roku przez Pawła VI – bł. Arnolda Janssena, założyciela Zgromadzenia oraz bł. Józefa Freinademetza, pierwszego ojca werbistę w Chinach kanonizował Jan Paweł II.

 

Irlandzka redakcja Radia WNET – Studio 37 Dublin jest także blisko polskich ludzi czynu i biznesu. Jednym z gości programu w mijającym roku był pan Marcin Chlebicki, który prowadzi wraz z dwoma braćmi piekarnię „MMM Family Bakery”, która jest jedną z najpopularniejszych w Irlandii. Firma powstała 13 lat temu.

Marcin Chlebicki, współwłaściciel piekarni MMM Family Bakery w Castlebar, hranstwo Mayo (Irlandia). Fot. arch. MMM Family Bakery

 

MMM Family Bakery nasza polonijna biznesowa chluba zatrudnia obecnie ponad sto osób i wypieka ok. 35 tys. bochenków chleba tygodniowo. Wypieki trafiają do sklepów i hurtowni w całej Republice Irlandii i Ulsterze. Jako ciekawostkę można podać fakt, że z okazji Tłustego Czwartku w 2019 roku, cukiernicy MMM Family Bakery wypiekli ponad 65 tys. pachnących polskich pączków.

Jeden z trzech najsłynniejszych piekarzy w Republice Irlandii mówił w „Studiu Dublin”  o tym, dlaczego należy kultywować szkolnictwo zawodowe kolejnym rocznikom młodych Polaków i Europejczyków.

Jak twierdzi, starsze pokolenie musi przekazywać wiedzę młodym o sztuce wypieku chleba i produkcji innych wyrobów rzemieślniczych. W przeciwnym razie wszystko wykonywać będą bezduszne maszyny, które nie mają w sobie „ani serca, ani nuty wirtuozerii”:

Trzeba to robić, żeby ta sztuka nie zginęła. Teraz młodzież chce pracować przy komputerach lub jako marketingowcy. Myślę, że za dwadzieścia, najdalej trzydzieści lat sztuka rzemieślnicza po prostu umrze. – powiedział Marcin Chlebicki.

Pierwszą zasadą biznesu braci Chlewickich – The Breadski Brothers jest dbałość o znakomitą jakość chleba za sprawa pracowitości i ogrom wkładanego serca w wypieki. Ta jakość przełożyła się na liczbę klientów, która imponuje nawet wyspiarskim potentatom. Jednym z nich nawet był nawał premier Republiki Irlandii, o czym zaświadcza poniższe zdjęcie!

 

Poprzedni premier rządu Republiki Irlandii Enda Kenny i bracia Chlebiccy. Fot. arch. MMM Family Bakery

 


Ś. P. profesor Jan Szyszko. Zdjęcie z 11 sierpnia 2019 roku, kiedy z ekipą Radia WNET Tomasz Wybranowski pojawił się w Tucznie. Fot. Adrian Kowarzyk.

Rok 2019 zabrał znakomitego naukowca, miłośnika przyrody i przyjaciela Radia WNET, profesora Jana Szyszko. Z jego odejściem ciężko mi się oswoić. W 2019 roku kilkukrotnie na antenie Radia WNET, także w „Studiu Dublin” rozmawiałem z panem profesorem.

W lipcu pytałem Go, czy możliwe jest uratowanie Puszczy Białowieskiej i przywrócenie jej do wcześniejszego stanu?

Są siły które chcą powstrzymać program naprawczy i zwalić winę na Polskę – odpowiedział mi wtedy profesor Jan Szyszko.

Profesor Jan Szyszko mówił o pięknie Puszczy Białowieskiej, którą określił mianem pięknego dziedzictwa kulturowo-przyrodniczego polskiego leśnictwa i łowiectwa, pielęgnowanego przez miejscową ludność. Z żalem jednak zauważa, iż dobytek wypracowany przez poprzednie pokolenia zamieszkujące ten teren, został z premedytacją zniczony przez siły, które dzisiaj oskarżają Polskę o wytężone próby ratowania zagrożonego drzewostanu. Środowiska te twierdziły, iż:

Polski rząd wycina dla zysku ostatnią pierwotną puszczę Europy. Jest to swego rodzaju wielka arogancja i bezczelność.

W podsumowaniu roku medialnych działań „Studia 37 Dublin” przypominam tę rozmowę. Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie… [*] [*] [*]


 

Rok 2019 powoli dobiega końca. Studia 37 i programów, które emitujemy z Dublina (w sile ponad trzynastu godzin tygodniowo) nie byłoby, gdyby nie niezwykli ludzie, kochający radio. Chcę podziękować Katarzynie Sudak, Dorocie Andrzejewskiej, Kamili Turzyńskiej, Bogdanowi Feręcowi (za świeże spojrzenie na nasze polsko – irlandzkie losy na Wyspie i wsparcie poryalu Polska-IE.com, którego udziela Radiu WNET), Jakubowi Grabiaszowi, sportowemu ekspertowi i współwydawcy technicznemu, gdy mowa o nowych gościach pojawiających się na antenie, Piotrowi Słotwińskiemu, kronikarzowi Polonii z Cork, oraz Tomaszowi Szustkowi, który wzniósł ożywcze siły w nasze działania. To dzięki niemu mamy niezwykłą oprawę graficzną i fotograficzną Studia Dublin.

Gorące podziękowania także dla Alexa Sławińskiego, którego „Londyński WNETowy Zwiad” jest ważną częścią naszych opowieści o Wyspach i Wyspiarzach, także z polskimi paszportami.

Wielki ukłon dla braci realizatorów i techników Radia WNET, na czele z Karolem Smykiem, Pawłem „Dannym” Chodyną i Dariuszem Kąkolem. Bez Was nie byłoby nas w domach słuchaczy w Krakowie i Warszawie. 

Dziękuję Wam kochani za obceność, wiarę w nasze radiowe posłannictwo i przyjaźń.

Tomasz Wybranowski

 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

                                   Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2019

 

PJ Murphy i Tomasz Wybranowski, tuż przed Bllomsday wizyta w Sweny’s Chemist, przy Lincoln Place w Dublinie. Tam Leopold Bloom kupował mydełko dla Molly. Fot. Tomasz Szustek Studio 37

Leszek Długosz i jesienny krakowski dzień w kolorze śliwkowym – Muzyczna Polska Tygodniówka poetycko i nieco magicznie

Przyznam szczerze, że to jeden z najważniejszych wywiadów, który podarował mi los w mijającym roku 2019. Cień Wawelu, Wisła, Barka Batory i wizyta na niej pana Leszka Długosza, którego głos zna każdy.

Leszek Długosz jest przyacielem Radia WNET. Krzysztof Skowroński podczas wyjazdu do Krakowa powiedział, że „nie wyobraża sobie, aby Leszka zabrakło chociaż w jednym z programów”.

Słowo prezesa świętym jest i sprowadziłem pana Leszka na CC Batory, tę niezwykłą barkę na Wiśle, która na dwa tygodnie zamieniła się w studio wyjazdowe Radia WNET. 

Tomasz Wybranowski

 

Leszek Długosz to postać niezwykła. Bard, poeta, pianista i aktor, oraz wieloletni filar Piwnicy pod Baranami. Od 1963 roku nieprzerwanie na scenie. Nadto polonista i wzięty felietonista, znawca literatury francuskiej i stypendysta francuskiego rządu, oraz … radiowiec.

Wiosną 1965 roku związał się z krakowskim kabaretem Piwnica pod Baranami, gdzie słusznie uchodził za jednego z największych i najważniejszych artystów w zespole. Pierwszy zbiór poezji „Lekcje rytmiki” wydał w 1973 roku. Do tej pory wydał ich kilkanaście, w tym „Piwnica idzie do góry”.

Nagrał kilka albumów, z których ja wyróżniam krążek „Leszek Długosz” z 1980 roku, z przejmującym wykonaniem wiersza Juliana Tuwima „Berlin 1913„, oraz o tym samym tytule płytą z 1998 roku. Na niej absolutne arcydzieła piosenkowe „Ale Czy Kochamy Tych, Którzy Nas Kochają?”, „Kwiecista, zwiewna twa sukienka” i przejmujący song „I tak mijają ludzi twarze”. Na tym albumie Leszek Długosz wyśpiewał także dwa wiersze Andrzeja Bursy.

Leszek Długosz od roku 1963, tak jak wspomniałem na wstępie, występuje na scenie i zachwyca niezwykłymi interpretacjami poetyckich obrazków, których tak mało (niestety) teraz wokół nas. O Zaklikowie, polonistyce, Piwnicy pod Baranami, sztuce i przyjaźni, i o Krakowie który zmienia się – jego zdaniem – niestety na niekorzyść ta rozmowa jest.

 

 

Konopacki: Dla każdego artysty sukcesem jest to, gdy jego dzieło trafia w gust odbiorcy.

Mikołaj Konopacki opowiada o wystawach i aukcjach, które odbędą się w najbliższym czasie w Warszawie.

 

 

Mikołaj Konopacki zaprasza na wystawę, która odbędzie się 24 sierpnia w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.

Najważniejsze jest to, kto zobaczy tą wystawę, ponieważ bardzo się staramy, aby poza naszymi stałymi klientami chcemy poszerzyć grono obiorców miłośników obrazów. Wszystko powstaje dla odbiorcy. Dla każdego artysty sukcesem jest to, gdy jego praca trafia w gust odbiorcy– mówi gość „Popołudnia WNET”.

Mikołaj Konopacki mówi o łączeniu sfer kulturalnych, które jest niezbędne, ponieważ cała kultura wchodzi na siebie, a jedno wynika z drugiego. Każde dzieło powstaje dla odbiorcy.

Kolejnym projektem jest aukcja malarstwa, która odbędzie się 28 sierpnia w Pragalerii. Mikołaj Konopacki zaprasza również na dwie wystawy, które odbędą się w drugiej połowie roku, 13 września odbędzie się wystawa indywidualna – Eweliny Kołakowskiej. Podczas tej wystawy po raz pierwszy prezentowane będą obrazy z pracy doktorskiej. Są to grafiki warsztatowe, klasyczne z wykorzystaniem druku 3D.

M.N.

Szczykno: Współcześni Fredrze pisali, że nie powstała lepsza komedia niż „Świeczka zgasła”

Co łączy Stanisława Moniuszkę i Aleksandra Fredrę? Dlaczego w kostiumie aktora ważne są nawet buty? Odpowiadają Szczepan Szczykno i Paweł Pawlak.

Szczepan Szczykno, reżyser teatralny i telewizyjny i  aktor Paweł Pawlak, opowiadają o projekcie poświęconemu Stanisławowi Moniuszce. Jego pierwszą częścią jest sztuka Aleksandra Fredry „Świeczka zgasła”. Fredrę z Moniuszką łączy druga część projektu, którą jest krotochwila Fredry Nowy Don Kichot, czyli sto szaleństw, do której Moniuszko napisał muzykę. Co ciekawe, muzyka ta była długo uważana a zaginioną i dopiero w 1966 r. wystawiono spektakl z nią.

Jest to jednoaktówka napisana przez Fredrę już w dojrzałym wieku, uważana za jedną z najciekawszych sztuk tego drugiego utworu.

Opisuje Szczykno sztukę Fredry. Jak mówi, jej tematem jest przypadkowe spotkanie dwójki ludzi, kobiety i mężczyzny, których powóz ulega uszkodzeniu, w związku z czym muszą schronić się na noc w jednej izdebce.

Fredro nie daje konkretnego określenia imion, nazywa bohaterów jako Pan i Pani. Na końcu przedstawienia, po wszystkich perypetiach aktorów, okazuje się jednak, że nazywają się oni: Jadwiga i Władysław.

Opowiada Patryk Pawlak. Odtwórcę roli Władysława można zobaczyć również w teatrze „I.N.N.I.” oraz teatrze „XL”. Jak mówi, miał już przymiarki do kostiumu. Aktor podkreśla, że ważne są nawet buty, gdyż dają pojęcie o tym, jak porusza się grana postać. Główna para jest podwójnie obsadzona, występują poza Patrykiem Pawlakiem: Joanna Dunas, Elżbieta Pejko i Adam Wnuczko.

Rola Władysława wymaga precyzji w prowadzeniu dialogu oraz skupienia się na niuansach w swoich wypowiedziach.

Dodaje Szczepan Szczykno. Władysław jest pisarzem, a Jadwiga ma dostać posadę guwernantki w szanowanym domu. Oboje są więc dobrze wykształceni i wykorzystują to w słownych utarczkach, jakie toczą ze sobą. Premiera spektaklu „Świeczka zgasła” odbędzie się 7 września w Wawelskim Centrum Kultury, a dzień wcześniej odbędzie się wydarzenie poświęcone tej premierze na dworcu centralnym w Warszawie. Fundatorem happeningu jest m.in. Fundacja imienia Stanisława Moniuszki.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.N./A.P.

Joanna Staszak: Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich – Na to wydarzenie przybędą nawet górale z Afryki.

Przed Wydziałem Kultury w mieście Zakopane stoi bardzo ważne zadanie. „Kultura Zakopiańska musi pozostać w nienaruszonym stanie”.

Joanna Staszak, naczelnik wydziału kultury w mieście Zakopane mówi o tym, jak ważne dla mieszkańców Podhala jest kultywowanie tradycji. W ciągu całego roku, w Zakopanem, organizowanych jest wiele wydarzeń kulturalnych.

To jest dla nas wspólne spotkanie.

Kultura ludowa Podhala jest kulturą bardzo wysublimowaną, pełną gestów i znaków. Wydział kultury stara się zarazić nią przyjeżdżających w te rejony turystów, którzy podczas swojego pobytu w Zakopanem, często skupiają się jedynie na kupowaniu ciekawych pamiątek:

Mówimy o strojach, tańcach ludowych i wszystkich obrzędach.

Największym zadaniem, które stoi przed wydziałem kultury, jest zachowanie oryginalnej kultury Zakopiańskiej, aby ta przetrwała w stanie nienaruszonym:

W Zakopanym jest wiele takich miejsc, gdzie można spotkać tę kulturę tradycyjną w czystej postaci.

Niecały rok temu, 16 sierpnia, otwarta została Willa Czerwony Dwór, dedykowana twórcom rodzimym. Odbywają się w niej warsztaty rękodzieła ludowego np. warsztaty z haftu białego, haftu kolorowego, malarstwa na szkle i wiele innych:

Co ciekawe, tradycyjnie właściwie każda wieś na Podhalu, a nawet niegdyś każdy ród, miał swoje wzory na strojach naszywane na ubrania góralskie i ta tradycja przetrwała do dzisiaj. Jak dodaje Joanna Staszak, starania o zachowanie oryginalności regionalnych tradycji widać nie tylko w strojach ludowych, ale również w zwyczajach muzykanckich np. podczas konkursów kapel instrumentalistów i śpiewaków ludowych odbywających się przy Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich. Ponadto zapytana o zagrożenia dla kultury, płynące z procesu globalizacji, odpowiada:

Ta nasza góralska kultura zawieziona do globalnej wioski, jest wciąż z nami i jest kultywowana.

Na koniec Joanna Staszak zaprasza na 51 Festiwal Folkloru Ziem Górskich, organizowany od 16 do 24 sierpnia, w Zakopanem. Na to wydarzenie przybędą górale z całego świata:

To największe święto górali.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

W ten jeden dzień irlandzki park zamienia się w słowiańską wioskę. Słowiańska tradycja pod niebem Limerick. Studio 37

Piąta edycja Kupała Night w Limerick, zorganizowana przez Slavic Inspirations, odbędzie się w Arthurs Quay Park, w samym sercu grodu Limerick. O tym wydarzeniu opowiadają Anna Hurkowska i Ewa Kotuła.

 

Słowiańska noc Kupały na irlandzkiej ziemi, pod niebem Limerick odbędzie się po raz piąty. Początki tego wydarzenia sięgają roku 2015. 20 czerwca 2015 roku, z inicjatywy choreografki tańca Ewy Kotuły i innych polskich piękności i dzielnych wojów, słowiańskie obrzędy ukazane zostały oczom Irlandczyków po raz pierwszy.

 

Fot. Anna Hurkowska

Jak podkreśla Anna Hurkowska, pokazanie słowiańskiej tradycji i kultury oraz integracja społeczności miasta Limerick z zaakcentowaniem obecności Polaków, to najważniejsze cele jakie przyświecają tego organizatorom wydarzenia. Wydarzenie Kupała Night zrzesza i promuje lokalnych artystów oraz tych, którzy spragnieni są kultury dostępnej także w obrzędowości i zwyczajach Słowian oraz Celtów.

 

O szczegółach wydarzenia słuchaczkom i słuchaczom Radia WNET, w programie „Muzyczna Polska Tygodniówka” opowiada Anna Hurkowska.

 

 

To wszystko wydarzy się już dzisiaj, 22 czerwca 2019, w Arthurs Quay Park, w Limerick. Jednym z patronów medialnych jest Radio WNET i redakcja programu „Studio Dublin”.

Anna Hurkowska odkryła niezwykłą rzecz na przecięciu prastarych wierzeń Słowian i Celtów, właśnie w związku z dniem letniego przesilenia słonecznego, co ma swój wyraz w języku:

Interesującym łącznikiem Kupały z celtyckim językiem jest słowo Cúpla – oznaczające Couple czyli para. Mnóstwo dawnych tradycji związanych z tą nocą oscyluje wokół znalezienia tej drugiej połówki, nic więc dziwnego, że czasem nazywa się ją również słowiańskim dniem zakochanych.

Ale czym jest Kupała? Z odpowiedzią śpieszy Ewa Kotuła, choreograf, tancerka i animatorka kultury:

To święto ognia, wody, słońca i księżyca, radości i miłości. Obchody Nocy Kupały znane są również pod chrześcijańską nazwą Noc Świętojańska, Sobótką lub po prostu wiankami.

 

Fot. Anna Hurkowska

Noc Kupały przypada na czas przesilenia letniego 21 czerwca. Wtedy włąśnie wedle legend, w tę najkrótszą noc zakwita magiczny kwiat paproci, Może go jednak odnaleźć jedynie osoba o czystym sercu. A to kwietne, cudowne znalezisko ma przynieść szczęście, wszelką pomyślność, ale przede wszystkim miłość.

 

W tę noc palono i skakano przez kupalne ognie, tańczono , śpiewano, cieszono się wzajemną obecnością. Kobiety plotły wianki z ziół następnie wrzucały je do wody, aby przyszły narzeczony mógł go wyłowić. – opowiada Ewa Kotuła.

 

 

                       Co nas czeka podczas obchodów Kupala Night 2019 w Limerick

 

Wydarzenie rozpocznie się około godziny 15 w Arthurs Quay Park, w samym sercu Limerick, w malowniczym zakątku nad samą rzeką Shannon. W programie m.in. słowiańską medytacja, którą poprowadzi Anna Ras Menet, tancerka i autorka książki „Kobieta w związku z naturą”. Członkowie Drum Dance Limerick stworzą krąg bębniarski a potem zaproszą na warsztaty rytmiczne.

Z mini recitalem zaprezentuje się Julii Ann Henelly. Chris Ward uraczy zebranych odrobiną irlandzkiego akcentu muzycznego, podobnie jak Sacha Runa rodem z Ameryki Południowej. Wielu fanów tanca nie możemy się doczekać performansu przygotowywanego specjalnie na tę okazję przez Teatr Tańca Fantasmagoria, w choreografii Ewy Kotuły i Aleksandry Styki.

 

Ewa Kotuła. Fot. Anna Hurkowska.

W ten jeden dzień park nad Shanonn zamieni się w słowiańską wioskę, w której grupa Ulfhednar Hird Ireland przeniesie widzów w świat dawnych Celtów i Słowian, przybliżając obyczaje, tradycje i styl życia naszych wspólnych przodków.

Ale to jeszcze nie koniec atrakcji:

W tym roku po raz pierwszy odbędzie się pokaz mody słowiańskiej kolekcji Iwony Bielawskiej. Wszystko zwieńczone będzie niesamowitym pokazem ogni grupy Flow4Show, marszem ku rzece Shanonn zwieńczonym symbolicznym wrzuceniem wianków do wody.Robimy to aby choć jeden dzień mieć w Irlandii taką naszą słowiańską Polskę. – dopowiada Ewa Kotuła.

 

A my, jako ekipa Studia 37, podpowiemy naszym polskim słuchaczom pod niebem prastarej Hibernii, aby wzięli obowiązkowo pod rękę swoich irlandzkich przyjaciół i zaprosili ich do wspólnej zabawy.
Bądź z nami w ten pełen wrażeń , uśmiechu i cudownej energii dzień.

opracował: Tomasz Wybranowski

 

Fot. Anna Hurkowska

Opera po meksykańsku. W Polsce / Ópera a lo mexicano. En Polonia.

Choć na pierwszy rzut oka Meksyk i muzyka klasyczna nie bardzo do siebie pasują, w dzisiejszej audycji postaramy się je połączyć. A przy okazji pożenić polską opere z meksykańską.

Jak każdy kraj Ameryki Łacińskiej, Meksyk kojarzony jest z muzyką. Przede wszystkim z muzyką lokalną. Jest to w końcu ojczyzna takich gatunków muzycznych, jak música ranchera, música norteña, las bandas etc. Inne gatunki muzyki latynoskiej również są obecne w tym pięknym kraju. Ale muzyka klasyczna? A tym bardziej opera? Czy istnieje coś takiego, jak opera po meksykańsku?

Okazuje się, że jak najbardziej. Miłośników muzyki klasycznej znajdziemy na całym świecie. Miłośników opery również. Opera po meksykańsku jest zjawiskiem jak najbardziej żywym, znanym z wielu meksykańskich miast. Najznamienitszym budynkiem operowym Meksyku jest z pewnością secesyjny Palacio de Bellas Artes w Mieście Meksyk. Jednak opery grane są również w większości większych miast kraju.

Opera po meksykańsku to również jej twórcy. Laika zaskoczyć może ilość meksykańskich twórców operowych oraz stworzonych przez nich dzieł. Można wręcz powiedzieć, że opera po meksykańsku swoje korzenie czerpie w okresie walk o niepodległość kraju. Tacy twórcy, jak Cenobio Paniagua, Melesio Morales, Ricardo Castro Herrera, Carlos Chávez, Daniel Catán, czy Federico Ibarra z pewnością odcisnęli się złotymi nzgłoskami w historii światowej opery.

Opera po meksykańsku to jednak nie tylko jej twórcy. To również wykonawcy. Meksyk od dawna znany jest z wielu utalentowanych wokalistów, dysponujących pięknym głosem. Nie powinno więc dziwić, że wielu z nich próbuje swych sił także w muzyce klasycznej. Jedną z takich osób jest nasz dzisiejszy gość – pochodząca z Meksyku śpiewaczka operowa Alejandrina Vázquez. Co więcej, nasz gość od kilku już lat mieszka i pracuje w Polsce.

Co zatem może skłonić młodego śpiewaka operowego do przyjazdu i pozostania w Polsce? Z pewnością jednym z argumentów będą studia. Ale czy studia muzyczne w Polsce oferują lepszy poziom, niż w Meksyku? Jak bardzo popularne w Meksyku jest śpiewanie arii operowych? Jacy są odbiorcy tej muzyki w Meksyku, a jacy w Polsce? Jacy są studenci śpiewu operowego w Meksyku, a jacy w Polsce? Jaki jest rynek muzyki klasycznej i operowej w Meksyku? Na te i inne pytania związane z tematem naszej audycji nasz gość spróbuje odpowiedzieć w rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim. Spróbujemy też zapytać naszego gościa o jej codzienny tryb życia. A dokładniej o to, czy i ewentualnie jak pieśniarz operowy musi dbać o siebie. Co wolno mu, a czego nie.

A o tym, jak prowadzi się młodego artystę operowego i jakie problemy może on sprawiać opowie nam nasz drugi gość – Fernando Figueroa, którego firma prowadzi wielu młodych artystów.

Na meksykańsko – operowe rozmowy zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 10 czerwca , tym razem o godzinie 18H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!

¡República Latina – koncertowo!

Resumen en castellano:

México es uno de los países latinoamericanos más asociados con la música. Sin embargo el género de música de que vamos a hablar hoy, no es uno de los géneros musicales más asociados con América Latina. Ya que hoy vamos a hablar sobre la música clásica. Particularmente sobre la música de las óperas. Lo que importa es que México es famoso también por los autores y cantantes de las óperas.

Con una de ellas – Alejandrina Vázquez vamos a hablar hoy en República Latina. Con nuestra invitada vamos a hablar sobre el mercado de las óperas de Polonia y México, sus estudios en México y Polonia, y el público de Polonia y México. Vamos tambien a hablar de su motivación para estudiar el cante y de su vida como una cantante. Especialmente de los que puede hacer un cantante y que debería no hacer. Vamos también a hablar con Fernando Figueroa, cuyo la empresa está ejecutando a los artistas jóvenes, si los artistas de ópera son difíciles para colaborar.

Para escuchar a nuestra emisión les invitamos el lunes, 10 de junio, esta vez a las 18H00! Vamos a hablar polaco y castellano!

 

Roksana Vikaluk: Teatr ma to do siebie, że jeśli już zatrzymasz się w nim na dłużej, zaczyna być częścią twojego DNA

Na scenie nie istnieje dla ciebie pojęcie „pomyłka”. Pomyłkę po prostu musisz ograć i jest to świetna okazja, żeby zobaczyć, na jakim poziomie aktualnie jesteś, bo teatr to także improwizacja.

Sławek Orwat
Roksana Vikaluk

Urodziłaś się w Tarnopolu. Jakie masz korzenie?

Z pochodzenia częściowo jestem Ukrainką, częściowo Żydówką, a że w Polsce spędziłam już niemal połowę życia, traktuję ją jak swoją drugą ojczyznę. Tata i mama są wielkimi miłośnikami Polski, a zwłaszcza polskiej kultury; radio zawsze grało u nas po polsku. Mieliśmy też polskie czasopisma. Podobnie jak dzieci w Polsce, zawsze mieliśmy z bratem „Misia”, rodzice natomiast czytali „Przekrój”, „Urodę” i „Szpilki”. Od dwóch lat mam obywatelstwo polskie.

Zawsze byłaś świadoma swojego talentu, czy ktoś pomógł Ci go odkryć?

Nikt z rodziny nie mówił mi – „masz talent”, natomiast zawsze słyszałam: „musisz dużo pracować”. Jednocześnie szanowano moje zdolności, podkreślano, że warto się rozwijać, a rodzice wspierali i wspierają mnie w tym do dziś. Najpierw śpiewałam. Dziadek uczył mnie piosenek ukraińskich, a babcia żydowskich. W tych dwóch kulturach wyrastałam. Tato nucił polskie piosenki. Kochałam tańczyć, kochałam teatr, chciałam grać na fortepianie… Już jako czterolatka, jak gdzieś widziałam tańczących, to i ja chciałam tańczyć, jak widziałam grających, to chciałam grać.

Tarnopol, 2013 | Fot. Taras Ivankiv

Śpiew w mojej rodzinie był zawsze, więc na początku śpiewu się nie uczyłam. Od czwartego roku życia przez kolejne 5 lat zajmowałam się baletem. Bardzo dużo mi to w życiu dało i wciąż daje. Równolegle rozpoczęłam naukę gry na fortepianie i kiedy musiałam wybierać, wybrałam fortepian. Profesjonalną naukę śpiewu zaczęłam dopiero w wieku 19 lat, prywatnie, u genialnego pedagoga, wspaniałego tenora klasycznego Mykoły Bolotnoho, w Tarnopolu. On pomógł mi uwierzyć, że będę śpiewać. Na początku zajęć nic na to nie wskazywało.

Ukraina wydała wielu znakomitych artystów.

Tak, nasza ziemia jest niezwykle żyzna dosłownie i w przenośni. Chyba mamy to w genach. Ukraina, podobnie jak Włochy, zawsze śpiewała. Mamy przepiękne pieśni i niesłychanie bogate dziedzictwo kulturowe. Jest mi smutno, kiedy ludzie mówią: pieśń rosyjska – super! A ukraińskie… nic takiego. Kultura pramatki mów słowiańskich po prostu nie jest znana na świecie.

Polski naród też ma kolosalny twórczy potencjał i Polacy są tego świadomi. Taka nasza słowiańska natura… Na przykład tradycję polskiego plakatu uważa się za jedną z najlepszych na świecie. A polski jazz! Polska specjalizuje się w filmie, w latach 80. była znakomita epoka teatru.

Każdy naród ma jakieś mocne strony artystyczne. Naród ukraiński też, ale że historia nigdy nas nie oszczędzała, często nasz dorobek był niszczony. Teraz odradzamy się, a wojna z Rosją odgrywa w tym procesie bardzo istotną rolę. (…)

Jak znalazłaś się w Warszawie?

W połowie lat 90. dostałam się na Akademię Muzyczną w Katowicach i pojechałam do Ministerstwa Kultury w sprawie stypendium. Druga wizyta w Warszawie to rok 1998. W Filharmonii Warszawskiej odbywał się koncert zespołu SBB. Był Józek Skrzek, Anthimos Apostolis i Mirek Muzykant (bębny), a ja miałam wystąpić przed nimi jako suport, z towarzyszeniem elektroniki. W ostatniej chwili dowiedziałam się, że niezbędny instrument klawiszowy nie dojedzie i muszę całą suitę, jaką przez miesiąc aranżowałam, zagrać na fortepianie. Miałam niewiele doświadczenia i godzinę na przełożenie mojego programu na fortepian. Ostatecznie wystąpiłam, przypłaciwszy tamten koncert ciężką nerwicą. Występ został bardzo dobrze przyjęty, ale mnie ta sytuacja wówczas przerosła. Jednocześnie zdobyłam kolosalne doświadczenie.

Koncert w Użhorodzie | Fot. Jaroslav Makar

Rok później miało miejsce moje trzecie spotkanie z Warszawą, a powodem ponownie był Józef Skrzek. Było to 25-lecie SBB w Sali Kongresowej. Ogromna, wielogodzinna impreza. Śpiewałam wokalizę do pieśni Józka Skrzeka Erotyk. Była tam także Halina Frąckowiak, był śp. Tadeusz Nalepa, Tomasz Szukalski i wiele innych znakomitości, w tym Ewa Bem. Józek podprowadził mnie do pani Ewy i powiedział: Roksi, Ewa, poznajcie się, bo warto. Zawiązała się dłuższa rozmowa, byłam szczęśliwa, mogąc wyrazić swoją wdzięczność pani Ewie, zwłaszcza za płytę Żyj kolorowo, która podtrzymywała mnie na duchu w bardzo trudnych chwilach. Pani Ewa, od której emanowała dobroć, zapytała: chciałabyś się uczyć? Odpowiedziałam – tak, ale jestem po ciężkich przejściach związanych z uczelnią w Katowicach i się boję. Na to ona: wykładam w szkole na Bednarskiej, nie bój się i idź na egzaminy! Dostałam się do jej klasy, a później za dobrą naukę zostałam zwolniona z opłat. Oficjalnie Ewa Bem była moją wykładowczynią w Policealnym Studium Jazzowym przy ul. Bednarskiej, ale nieoficjalnie był to mój dobry, matczyny duch. Bardzo wiele jej zawdzięczam. (…)

Jak trafiłaś do teatru?

To był rok 2006. Teatr zawsze mnie pociągał, ale znając swoją emocjonalność, bałam się w nim zatracić. Najbardziej bałam się ról dramatycznych i tego, że nie wytrzymam ich psychicznie. Zaczęło się od niewielkich występów z koryfeuszami starej warszawskiej Romy – Witem Michajem i Lacym Wiśniewskim, wybitnym tenorem klasycznym Gennadym Iskhakovem wraz z wspaniałą, roztańczoną i rozśpiewaną grupą artystów, z cygańskim programem muzycznym w Warszawskim Teatrze Żydowskim. Po tych występach Szymon Szurmiej, jego ówczesny dyrektor, zaprosił Wita, Gennadya oraz mnie do udziału w spektaklu Tradycja. Z Teatrem Żydowskim współpracuję do dziś. Później przez dwa sezony w Teatrze Rampa grałam w spektaklu Jaskółka według Turgieniewa w reżyserii Żanny Gerasimowej. Zrobiłam muzykę do spektaklu i wcieliłam się w jedną z dwóch postaci głównych. Tam odkryłam teatr w sobie. Teatr ma to do siebie, że jeśli już zatrzymasz się w nim na dłużej, zaczyna być częścią twojego DNA.

Na początku dostałam warunek: żadnej statyczności – a wówczas, jak większość muzyków, miałam problem ze zrobieniem kroku na scenie! Od kiedy odnalazłam teatr w sobie, nie potrafię już na scenie ustać w miejscu. Mnie nosi!

Teatr też daje ci swobodę do tego stopnia, że na scenie nie istnieje dla ciebie pojęcie „pomyłka”. Pomyłkę po prostu musisz ograć i jest to świetna okazja, żeby zobaczyć, na jakim poziomie aktualnie jesteś, bo teatr to także improwizacja. (…)

Jak postrzegasz to, co dzieje się w Ukrainie?

Przeżywam to bardzo. Moi niektórzy rodacy aktorzy, reżyserzy i muzycy są na froncie. Są wdzięczni nam, działającym poza ojczyzną, bo tworzymy bardzo ważny propagandowy front ukraiński. Już widać efekty naszej pracy, bo przecież jeżeli na płycie belgijskiego muzyka pojawia się kompozycja napisana do słów naszego poety Iwana Franko, to jest to żywy dowód, że – w tym wypadku moja – misja przynosi efekty. Ukraina musi być promowana. My, Ukraińcy, sami jeszcze nie wiemy, na co nas stać – powtarzam te słowa z wywiadu na wywiad. Sytuacja w moim kraju jest bardzo ciężka, ale dzięki niej dowiadujemy się, czym jest dla nas niepodległość i niezależność, w tym od Rosji. To nieprawda, że nasza tożsamość narodowa jest krótka. Ukraińskość była w nas od dawna, tylko skutecznie była niszczona. Na przykład Rosjanie nigdy nie dopuszczali, aby nasza tożsamość rosła, narzucając nam od setek lat swoją wolę.

Jazz w Kijowie, 2016 | Fot. Oleksandr Zubko

W czasach sowieckich mój tata był wykładowcą na Akademii Medycznej i swoje zajęcia prowadził wyłącznie w języku ukraińskim, za co był tępiony przez kierownictwo Akademii. Jednak ponieważ częściowo był Żydem, nie wiedzieli, co z nim zrobić. Przez setki lat nie wolno było Ukraińcowi przejawiać miłości do swojego kraju. Język był tępiony, a każda proukraińska inicjatywa twórcza karana była ostro do końca lat ʼ80, także łagrami. Nie wolno było pisać wierszy o miłości do Ukrainy, bo natychmiast takich śmiałków wysyłano na Syberię. Ukraina zawsze stanowiła dla Rosji kolosalne niebezpieczeństwo z powodu genetycznie uwarunkowanej olbrzymiej siły świadomości i dlatego z taką mocą i tak brutalnie i konsekwentnie ta świadomość była niszczona. Ukrainiec miał żyć w ciągłym strachu. Teraz Kreml również pozostaje wierny swoim krwawym tradycjom: w dniu dzisiejszym liczbę ukraińskich więźniów politycznych przebywających w więzieniach okupanta szacuje się na około 75, a niektórzy, jak reżyser Oleg Sencow, są w łagrach. Droga Ukraińców do odbudowania niepodległości i tożsamości jest jeszcze długa i bardzo mozolna. Powinniśmy znać swoją historię. Nauczyć się żyć ze świadomością tych bardzo ciężkich jej wątków, ale przy tym nie emanować nienawiścią, by budować kraj z sercem pełnym wiary. Na dzień dzisiejszy jest to niewyobrażalnie trudne.

Jak oceniasz Wasze relacje z Polską?

Aby wszystko między nami się zabliźniło, potrzeba czasu. Trudno jest mówić o równoprawnym dialogu Ukrainy z Polską w momencie, kiedy nasze kraje dzieli ekonomiczna przepaść, a na dodatek trwa wojna w Ukrainie. My, Ukraińcy, sami musimy zbudować naszą hierarchię wartości i chcemy to zrobić bez podpowiadania. W naszej wspólnej historii po obu stronach zawsze były postacie, które dla jednych były bohaterami, a dla drugich zbrodniarzami. Podobnie działo się w historii wielu innych narodów. W naszych relacjach do dziś istnieje wiele niewyjaśnionych sytuacji, które, wierzę, z czasem sobie wyjaśnimy.

Cały wywiad Sławka Orwata z Roksaną Vikaluk pt. „Teatr przenika do DNA” znajduje się na s. 14 majowego „Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Sławka Orwata z Roksaną Vikaluk pt. „Teatr przenika do DNA” na s. 14 majowego „Kuriera WNET”, nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Reżyser ma ostatnie słowo – mówi w audycji Radia Solidarność red. Andrzeja Gelberga aktor i reżyser Jerzy Zelnik

Jak to się stało, że Polacy coraz słabiej pamiętają Jana Pawła II, co było widać na ulicach Warszawy w rocznicę śmierci papieża-Polaka, którego tak pięknie i tłumnie żegnali…

 

A także o naszej złożonej historii, pięknej kulturze i sztuce oraz ważnych dla nich autorach i ludziach związanych z teatrem i literaturą red.  Andrzej Gelberg rozmawia z Jerzym Zelnikiem – jednym z najbardziej znanych polskich aktorów teatralnych, filmowych i telewizyjnych, scenarzystą małych form teatralnych (monodramów, etiud) i reżyserem teatralnym.

Zapraszamy do wysłuchania audycji!