Ostateczne rozwiązanie musi być związane z ostatecznym zniszczeniem komunizmu i totalitaryzmu w Rosji i Chinach

Gen. Robert Spalding | Fot. domena publiczna

Jeżeli chcemy zachować wolny świat, jego zasady i wartości? Jeśli chcemy, to musimy odizolować się od reżimów totalitarnych. Nie możemy mieć z nimi kontaktu ani medialnego, ani finansowego.

Piotr Mateusz Bobołowicz, gen. Robert Spalding

Nie wolno dokarmiać totalitaryzmu

Czy Rosja jest dziś realnym zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych, czy tylko Chiny?

Rosja ma arsenał nuklearny z pewnością porównywalny ze Stanami Zjednoczonymi, a w niektórych przypadkach jeszcze bardziej zaawansowany niż USA, ponieważ my byliśmy niedbali w ulepszaniu naszej technologii, jeśli chodzi o broń nuklearną. Ale konflikt na Ukrainie toczy się między Ukrainą a Rosją.

Rosja ma broń nuklearną, Ukraina jej nie ma. Myślę więc, że wszystko zależy do powściągliwości Rosjan. I to mnie niepokoi, zwłaszcza gdy tworzymy scenariusz, w którym Putin czuje się zawstydzony lub osaczony. Myślę, że to jest potencjalna sytuacja, w której może dojść do użycia broni jądrowej. A samą tę wojnę nazwałbym zastępczą.

Ukraina i Rosja toczą, moim zdaniem, wojnę zastępczą w ramach drugiej zimnej wojny, którą teraz podsycamy.

Podczas pierwszej zimnej wojny byliśmy bardzo ostrożni – zarówno podczas konfliktu koreańskiego, jak i wojny w Wietnamie – jeśli chodzi o możliwości wykorzystania broni jądrowej przez Chiny lub Rosję. Przy czym w przypadku wojny koreańskiej nie sądzę, żeby Chińczycy mieli wtedy broń nuklearną, choć nie pamiętam dokładnej daty zdetonowania przez nich pierwszej broni, ale z pewnością mieli ją podczas wojny w Wietnamie. To był jeden z powodów, dla których mieliśmy zasady zaangażowania w odniesieniu do wojny koreańskiej i wojny w Wietnamie. Ale myślę, że ten powód straciliśmy z oczu w przypadku wojny na Ukrainie i uważam, że jest niebezpieczne myśleć, że Rosjanie mogą zostać całkowicie pokonani na Ukrainie bez ryzyka użycia broni jądrowej. I myślę, że to fałszywe przekonanie. Moim zdaniem w najbliższym czasie groźba użycia broni jądrowej stanie się najbardziej prawdopodobna.

Powiedział Pan, że rozgromienie rosyjskiej armii na polu bitwy jest niebezpieczne, ale może istnieje inny sposób na pokonanie Rosji, może używając tych technik tej wojny bez zasad, opisanej w Pana książce.

Stworzyliśmy sankcje przeciwko Rosji, ale Chińczycy w zasadzie zapewniają jej środki na uniknięcie tych sankcji; Chiny, Iran, Korea Północna. Tak więc Rosja ma dzięki Chinom środki do kontynuowania tej wojny w nieskończoność.

Chińczycy niedawno wysłali do Rosji pojazdy opancerzone. I to jest naprawdę szalona rzecz w wojnie na Ukrainie: dostarczamy Ukrainie broń i sprzęt – i popieram to wsparcie – ale gdy nadal pozwalamy Chinom być częścią światowej gospodarki i czerpać zasoby z Zachodu, zasadniczo zasilamy obie strony wojny. Tak więc, w pewnym sensie, pozwalając Chinom być częścią globalizacji, przedłużamy wojnę, ponieważ mają one możliwość wykorzystania tego globalnego połączenia do wspierania objętej sankcjami Rosji. (…)

Czy możemy się bronić jako demokracje?

Są w tym dwa aspekty. Po pierwsze, czy chcemy zachować wolny świat? Czy chcemy zachować zasady i wartości wolnego świata? Jeśli chcemy, to musimy odizolować się od reżimów totalitarnych. Nie możemy mieć z nimi kontaktu. Nie możemy mieć kontaktu medialnego, nie możemy mieć kontaktu finansowego.

Nie może być kontaktów politycznych między naszymi społeczeństwami, ponieważ te reżimy wykorzystują te kontakty do podważania samej struktury naszych wolnych społeczeństw. I zrobiliśmy to dobrze podczas zimnej wojny ze Związkiem Radzieckim.

Musimy pozwolić na izolację ich systemów, aby ich systemy nie były efektywne w alokacji zasobów i nie były produktywne przez brak dostępu do Zachodu. To numer jeden.

Po drugie – myślę, że tak, możemy bronić wolnych społeczeństw w tym zakresie. I pokazaliśmy to podczas pierwszej zimnej wojny, a to poprzez zapewnienie masowego odwetu za każdy atak na sojusznicze państwo. I uważam, że w ten sposób musimy zacząć myśleć o świecie. Musimy zasadniczo wyraźnie oddzielić reżimy totalitarne od wolnych społeczeństw i pozwolić obywatelom wolnych społeczeństw rozwijać się, wykorzystać ich prawdziwy potencjał, osiągnąć produktywność, korzystać z wolności, a następnie pozwolić obywatelom państw totalitarnych, by byli świadkami kwitnącego wolnego świata i zrozumieli, że ich system jest rzeczywiście wadliwy i nie zapewnia sprzyjających warunków ekonomicznych, dobrobytu i możliwości życia swoim prawdziwym potencjałem. I to musi trwać przez jakiś czas. Widzieliśmy to podczas pierwszej zimnej wojny. To nie jest natychmiastowe.

Niestety dzisiaj Chiny i reszta autorytarnych reżimów, z wyjątkiem takich jak Korea Północna, a teraz Rosja i Iran, jest podłączona do globalnego systemu handlu, globalnego systemu finansowego, globalnego systemu politycznego. I te reżimy powoli podkopują zasady i wartości wolnych społeczeństw, zarówno w systemie międzynarodowym, jak ONZ, ale także w systemach politycznych naszych własnych społeczeństw.

Dzisiaj amerykańskie korporacje i instytucje finansowe przez swoje relacje z Chinami powoli niszczą samą tkankę amerykańskiego społeczeństwa w sposób, który przynosi efekt przeciwny do zamierzonego dla nas, podkopują nasze zasady i wartości.

To trwa przez ostatnie trzy dekady i myślę, że będzie trwało, dopóki nie zaczniemy oddzielać się, nasze narody, od reżimów totalitarnych, zrywając z nimi związki handlowe, finansowe, medialne, polityczne, połączenia internetowe, a następnie pozwalając naszym społeczeństwom zacząć leczyć się z ingerencji i wpływów reżimów. Dalej – musimy zapewnić sobie zdolność do całkowitego zniszczenia naszych przeciwników, jeśli rzucą nam wyzwanie w tradycyjnym militarnym sensie i pozwolić, aby ta zimna wojna trwała dalej.

Dopóki nie dojdzie do zrozumienia przez społeczeństwa tamtych regionów, totalitarnych, że ich sposób życia nie jest właściwy i rozpoczęcia przez nie procesu dekonstrukcji. Tak właśnie stało się podczas pierwszej zimnej wojny. I myślę, że może się to powtórzyć podczas drugiej zimnej wojny, ale dopiero wtedy, gdy osiągniemy ten klarowny podział. (…)

Jaki jest stosunek Chin do tej wojny i jakie są obecne chińskie cele w tej wojnie?

Powiem prosto: nie chcą, aby Rosja przegrała i będą wspierać Rosję, żeby odnosiła sukcesy w realizacji swoich celów. Jestem przekonany, że gdybyśmy spojrzeli teraz, po ponad roku konfliktu, na rosyjskie cele, prawdopodobnie zostały one nieco ograniczone. Zamiast domagać się obalenia ukraińskiej władzy, Rosjanie prawdopodobnie byliby zadowoleni z jakiegoś terytorium i utrzymania tego terytorium. Oczywiście Ukraina na to się nie zgadza. I to jest ta zagwozdka, którą mamy.

Nawiasem mówiąc, to ta sama zagwozdka, którą mieliśmy podczas wojny koreańskiej, która była tak naprawdę pierwszą wojną zastępczą pierwszej zimnej wojny. I ewoluowała w podobny sposób. Było tam dużo przepychanek w jedną i drugą stronę, zanim doszliśmy do zawieszenia broni. I nadal nie osiągnęliśmy pokoju na Półwyspie Koreańskim. Nadal jesteśmy w stanie wymuszonego rozejmu.

Myślę więc, że jeśli zamierzamy zapobiec ryzyku wojny nuklearnej, to sposobem na to jest jakiś wynegocjowany rozejm. Nie pokój, nie uznanie, że jakaś część terytorium Ukrainy należy do Rosji, tylko uznanie, że nie zamierzamy zabijać ludzi z tego powodu, dopóki nie będziemy mieli jakiegoś ostatecznego rozwiązania.

To ostateczne rozwiązanie musi być związane z ostatecznym zniszczeniem komunizmu i totalitaryzmu w krajach takich jak Rosja i Chiny.

Cała rozmowa w języku angielskim jest dostępna w podcaście the Political Periscope: https://wnet.fm/broadcast/gen-spalding-we-have-to-separate-clearly-between-totalitarian-regimes-and-free-societies/.

Cały wywiad Piotra Mateusza Bobołowicza z generałem Robertem Spaldingiem, ekspertem ds. Chin, „Nie wolno dokarmiać totalitaryzmu”, znajduje się na s. 9 i 13 lipcowego Kuriera WNET” nr 109/2023.

 


  • Lipcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Piotra Mateusza Bobołowicza z generałem Robertem Spaldingiem, ekspertem ds. Chin, „Nie wolno dokarmiać totalitaryzmu” na s. 9 lipcowego „Kuriera WNET” nr 109/2023

Chiny mogą czekać dłużej niż Rosja, bo uważają, że są wieczne / Jaśmina Nowak, prof. Jakub Polit, „Kurier WNET” 105/2023

Chiński mur | Fot. J. Hałun, CC A-S 3.0, Wikimedia.com

W Rosji i w Chinach pamięć o swoim dziedzictwie jest nieskończenie silniejsza niż w krajach Zachodu, które składają się z przybyszów, jak USA, albo stają się społeczeństwami wielokulturowymi.

Chiny wystawią Rosji rachunek

Rozmówcą Jaśminy Nowak jest profesor Jakub Polit, historyk specjalizujący się w historii Chin i Japonii, autor książki Smutny kontynent. Epizody z dziejów Azji Wschodniej w XX wieku.

Proszę spróbować nakreślić krótko relacje japońsko-chińskie.

Te relacje są bardzo stare i bardzo zawiłe. Można powiedzieć, że zaczynają się wraz z początkiem dziejów Japonii, gdyż Chiny w jakimś sensie Japonię stworzyły swoją kulturą, literaturą, sztuką, swoim niealfabetycznym pismem. I to był w gruncie rzeczy proces jednostronny, aż do czasów niemalże najnowszych. Przy czym Japończycy nie byli dla Chin szczególnie ważni. Znajdowali się przecież za morzem, a morze nie wzbudzało nigdy w Chińczykach większego entuzjazmu ani większej ciekawości. Zupełnie inaczej wyglądało to z drugiej strony.

Pamięć o krwawo odpartym najeździe mongolsko-chińskim w wieku XIII, mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Polska poznała straszliwych jeźdźców stepowych, pozostała w pamięci Japończyków bardzo żywa. Tym bardziej, że dzięki pewnym przypadkowym okolicznościom i męstwu Japończyków ten najazd udało się odeprzeć. Potem wielokrotnie Chiny utrzymywały, że sprawują nad Japonią zwierzchnictwo lenne.

Trzeba jednak pamiętać, iż Państwo Środka twierdziło, że takie zwierzchnictwo sprawuje nad wszystkimi krainami, nawet takimi, o których istnieniu w Pekinie czy w Nankinie, czy w innych ośrodkach chińskich jeszcze nie wiedziano. Po prostu cały świat był ex definitione chińską strefą wpływów.

Rzecz stała się dramatyczna dopiero w wieku XIX z powodu zupełnie różnej odpowiedzi obu państw na zewnętrzną agresję – na pojawienie się imperializmu zachodniego – europejskiego i amerykańskiego, a także rosyjskiego; w końcu, zwłaszcza z perspektywy Chin i Japonii, Rosja to jest Zachód. Wówczas to okazało się, z przyczyn bardzo zawiłych, niemniej jednak z szokującym rezultatem, że małe wyspiarskie państwo potrafi sobie radzić z tym wyzwaniem o wiele lepiej niż olbrzymie Chiny. O tyle lepiej, że samo wkrótce dołączyło do grona potencjalnych agresorów.

A jeżeli chodzi o wyścig o hegemonię między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, w którym uczestniczy także Rosja, dużo mówi się o tym, że punktem zapalnym może być Półwysep Koreański, który jest także bardzo ważnym, strategicznym miejscem dla Japonii.

Niewątpliwie, chociażby dlatego, że jest to obecnie chyba jedyny punkt na świecie, gdzie się przecinają interesy aż czterech wielkich mocarstw, z których Chiny, Rosja i Japonia są w pobliżu, a Stany Zjednoczone wprawdzie geograficznie są daleko, ale wojskowo stoją pewną stopą na Półwyspie Koreańskim w Korei Południowej.

Dla Japonii Korea jest symbolem bardzo niebezpiecznej pokusy wdarcia się przez tych wyspiarzy na kontynent. Pokusy stania się wielkim imperium lądowym, połykania kontynentu – a to zawsze, niestety, rodzi następstwo niestrawności.

Taki pierwszy epizod miał miejsce jeszcze w wieku XVI. Wtedy wybitny japoński zjednoczyciel tego państwa, Hideyoshi Toyotomi, najechał Półwysep Koreański z wielką armią. Chińczycy zareagowali wówczas, broniąc swojego koreańskiego wasala i wysyłając własną wielką armię. Tutaj analogia z Polską wydaje się oczywista. Zresztą dostrzegali ją też sami Koreańczycy. Korea, bynajmniej nie z własnej woli, stała się polem bitwy dla swoich żarłocznych sąsiadów i ucierpiała z tego powodu najwięcej.

Sytuacja powtórzyła się w wieku XIX. Tym razem w roli nieproszonych obrońców Korei wystąpili Rosjanie; Chińczycy byli zbyt słabi ze swoimi pretensjami. Japończycy zajęli cały półwysep i poczynali sobie z Koreańczykami okrutnie i brutalnie. Ale to im nie wystarczyło. Uczynili Koreę furtką, a potem szeroko otwartą bramą do agresji na Chiny. Od tych czasów minęło już ponad stulecie. Data aneksji Korei to był rok 1910, ale nadal się to Japończykom w Korei pamięta.

I sytuacja jest paradoksalna, dlatego że o ile Korea Północna jest właściwie wrogiem całego cywilizowanego świata, a dla Chin ogromnym kłopotem, to Korea Południowa jest jednym z najdynamiczniej rozwijających się, choć niestety nie demograficznie, państw naszego globu i zarazem tym, które ma w sposób oczywisty wspólne interesy z Japonią. Wrogość jest jednak tak wielka, że pretensje Polaków do Niemców czy do Rosjan wyglądają wobec niej na błahe i bez znaczenia.

Dlatego też, chociaż Korea Południowa utrzymuje zaawansowaną współpracę wywiadowczą i wojskową z Japonią, jest to z konieczności współpraca tajna. W takim sensie tajna, w jakim np. Izrael oficjalnie nie posiada dzisiaj broni jądrowej, chociaż wszyscy wiedzą, że ją ma. Oficjalne ogłoszenie o tej współpracy wywołałoby ogromny sprzeciw mieszkańców Korei Południowej, Północnej zresztą też. A wszystko to budzi żywy niepokój Chinach.

Skoro wspomnieliśmy o Chinach, zostańmy przy nich. O relacjach chińsko-rosyjskich mówi się, że to małżeństwo z rozsądku. Mija rok od rosyjskiej agresji na Ukrainę. Czy z perspektywy roku postawa Chin wobec tej wojny jest dużym zaskoczeniem?

Mój młodszy kolega, znakomity znawca polityki tych obu państw, prof. Michał Lubina, oznajmił kiedyś, że paradoks polega na tym, że o ile Chiny i Stany Zjednoczone mają pewne wspólne interesy, choć nie ma między tymi państwami przyjaźni, odnośnie do stosunków rosyjsko-chińskich dowcip polega na tym, że tam jest wprawdzie niesłychana przyjaźń, ale wspólnych interesów brak.

Była to, jak w każdej paradoksalnej wypowiedzi, przesada. Istnieją wspólne interesy chińsko-rosyjskie. Problem polega na tym, że mają one charakter negatywny. To znaczy: spoiwem tych stosunków jest wspólna niechęć do polityki Stanów Zjednoczonych, natomiast nie ma rzeczywistych interesów o charakterze win-win, jak to mówią Anglosasi, czyli korzystnych dla obydwu stron. Oba te państwa szczerzą zęby, żeby zastraszyć Waszyngton. Pokazują, że zwierają szeregi. No i teraz, jeśli chodzi o agresję na Ukrainę: wydaje się, że jej przebieg był dla Chin, podobnie zresztą jak i dla Rosji, bardzo nieprzyjemnym zaskoczeniem.

Okazało się, że Rosja nie jest tak skuteczna ani tak potężna, jak się wydawało; że nawet gdyby w najkorzystniejszej dla Rosji wersji stwierdzić, że Rosja nie użyła jeszcze wszystkich swoich sił, tylko ich drobnej części, to prestiż rosyjski w Pekinie niesłychanie podupadł, a Rosja, coraz bardziej izolowana w świecie, stała się w jeszcze większym stopniu uzależniona od swojego południowego partnera. Staje się powoli czymś w rodzaju surowcowego zaplecza Chin. To największe terytorialnie państwo świata, mocarstwo nuklearne liczbą głowic nie tylko dorównujące Stanom Zjednoczonym, ale bodajże nieznacznie je przewyższające, nie jest w stanie swojego potencjału użyć.

Chińczycy mają też stare pretensje terytorialne wobec Rosji o utracone w XIX wieku terytoria – 1,5 mln km2, półtora tysiąca razy tyle, ile np. odebrała Chinom Wielka Brytania.

Do tego dochodzi w Rosji odwieczny strach przed Chińczykami, przed żółtą agresją; strach podsycany w latach Chruszczowa, Breżniewa: że przyjdą niezliczone masy żółtych ludzików i zajmą Syberię. Ten strach jest absurdalny, ponieważ Chińczycy nie chcą się osiedlać na północy, ale staje się o tyle uzasadniony, że sami Rosjanie masowo uciekają z Dalekiego Wschodu. Nie mówiąc o tym, że Rosja przeżywa kryzys demograficzny.

Wydaje się, że perspektywy stosunków chińsko-rosyjskich z tego punktu widzenia rysują się bardzo mrocznie. Podsumowując: następuje stała i coraz bardziej dramatyczna zmiana stosunku sił między Rosją a Chinami. Nie wygląda na to, żeby miała się ona odwrócić.

Często dziś stawiamy analitykom czy publicystom, którzy starają się opisać Rosję, Chiny, czy ogólnie Azję, zarzut, że przykładają do nich schematy pasujące raczej do Zachodu. Może miałby Pan na to, jako znawca historii tamtych rejonów, jakąś radę?

Zarówno w Rosji, a już na pewno w Chinach, refleksja nad przeszłością, pamięć o swoim dziedzictwie jest nieskończenie silniejsza niż w krajach Zachodu, które albo składają się z wczorajszych przybyszów, jak Stany Zjednoczone, albo z rozmaitych względów stają się społeczeństwami wielokulturowymi, których władze starają się nie mówić o historii.

W Rosji czynnikiem historycznym jest nieustanne poczucie zagrożenia. W sensie zdroworozsądkowym jest to absurdalne.

Musimy pamiętać, że w czasach późnego średniowiecza, kiedy Rosja miała rozmiary dzisiejszego amerykańskiego stanu, dokonywała inwazji na swoich sąsiadów, bo chciała mieć bezpieczne granice. Kiedy połknęła tych sąsiadów, znowu czuła się zagrożona.

Starała się ekspandować i tak doszła do Pacyfiku. Przekroczyła go, pojawiła się na Alasce. Przy tym sposobie myślenia Rosja byłaby bezpieczna tylko osiągając granice Eurazji, jeżeli nie naszego globu. Natomiast w Chinach jest to myślenie o sobie w kategoriach państwa-cywilizacji, istniejącego właściwie przez czas nieokreślony.

A teraz podsumowanie.

Kiedy w roku 1949 ministrowi Chin Ludowych Stalin narzucił bardzo niekorzystny traktat, ów minister odpowiedział, że jest to upokarzające dla Chin i Rosji zostanie za to wystawiony rachunek. Na pytanie, kiedy Chińczycy wystawią ten rachunek?, odpowiedział bez najmniejszego uśmiechu – bo to wcale to nie był dla niego dowcip: przy najbliższej okazji, w ciągu najbliższych pięciuset lat.

Rosja może czekać, ale Chiny mogą czekać znacznie dłużej. Uważają bowiem, że są wieczne.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Wywiad Jaśminy Nowak z prof. Jakubem Politem, pt. „Chiny wystawią Rosji rachunek”, znajduje się na s. 12 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023.

 


  • Marcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Jaśminy Nowak z prof. Jakubem Politem, pt. „Chiny wystawią Rosji rachunek”, na s. 12 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023

W razie wojny pełnoskalowej komunistycznym Chinom groziłaby wojna domowa i rozpad państwa, jaki obecnie grozi Rosji.

Tajwan Fot. Mapy Google zrzut ekranu

Jedyne państwa, na które ChRL może liczyć, to Korea Północna i Rosja. A jaką wartość bojową ma rosyjski sprzęt wojskowy, Chińczycy oceniają po tym, jak Rosja przegrywa na Ukrainie.

Sławomir Matusz

Od kilku lat stratedzy od polityki ekscytują się wybuchem wojny między Chinami i USA, która może się zacząć od aneksji Tajwanu przez Chiny. (…) USA nie stać na prowadzenie jednocześnie wojny z Rosją (na Ukrainie) i Chinami. Można się z tym twierdzeniem zgodzić, ale trzeba zauważyć, że Chiny nie są zdolne do aneksji Tajwanu i są militarnie i technologicznie za słabe na konfrontację z USA, którą by przegrały w kilka tygodni. Dlatego żaden amerykański żołnierz nie postawi stopy w kontynentalnych Chinach i żaden chiński żołnierz z kontynentu nie postawi stopy na amerykańskiej ziemi. Rozróżnienie pomiędzy kontynentem i wyspą Tajwan jest istotne dlatego, że są dwa państwa chińskie. Republika Chińska, czyli Tajwan, i Chińska Republika Ludowa – czyli kontynentalne Chiny komunistyczne. Choć Tajwan jest uznawany przez zaledwie 14 państw na świecie, to jako Republika Chińska był w 1945 jednym z 51 członków założycieli ONZ, reprezentując całe Chiny.

Stało się tak dlatego, że w czasie, kiedy powstawała Organizacja Narodów Zjednoczonych, w kontynentalnych Chinach trwała wojna domowa i komunistycznego państwa chińskiego jeszcze nie było. Rząd chiński przeniósł się do Tajpej, powołano nowy parlament i uchwalono odrębną konstytucję. Tajwan uniknął rewolucji kulturalnej i gospodarczej Mao Tse Tunga, więc wyspę ominęły gospodarcze, kulturalne i naukowe, tragiczne w skutkach eksperymenty i mogła się rozwijać niezależnie od komunistycznych Chin, wspierana cały czas militarnie przez Stany Zjednoczone.

Republika Chińska (czyli Tajwan) straciła członkostwo w ONZ na rzecz ChRL w 1971 r., kiedy prezydent Richard Nixon, za radą ówczesnego sekretarza stanu Henry’ego Kissingera, zdecydował się poprzeć Chiny w ONZ, by poróżnić je ZSRR. (…)

Można zostawić myśliwiec F-35 na lotnisku w Pekinie i minie 10 lub więcej lat, zanim komunistyczne Chiny wprowadzą podobne rozwiązania. Ale nie będą miały tej wiedzy i doświadczenia, co Amerykanie. W tym czasie USA rozwiną swoje technologie, daleko wyprzedzając komunistyczne Chiny. Dlatego Japonia, Korea Południowa czy Republika Chińska, które kupują zachodnie licencje i dostają legalną, pełną dokumentację, zawsze będą wyprzedzały chińskich naśladowców. Kopie zawsze będą gorsze od oryginałów. Komunistyczne Chiny sprzedają swoją broń do skonfliktowanego z Indiami Pakistanu, Tajlandii i najbiedniejszych państw Azji i Afryki, takich jak Bangladesz, Nigeria, Sudan, a wcześniej Iran i Irak. Żadne z rozwiniętych państw Azji nie kupuje broni od nich. Wytrawny strateg polityczny powinien dostrzec takie niuanse, a nie szukać fałszywych aluzji historycznych, by straszyć społeczeństwo. (…)

Mówienie możliwej o wojnie między USA i ChRL przez różnych strategów-celebrytów ma jedynie na celu zwrócenie uwagi na nich, by mogli pobłyszczeć trochę w mediach, poprawić sprzedaż książek i zarobić parę złotych. Na razie dajmy spokój analogiom historycznym, pozwólmy spać spokojnie Napoleonowi i pomóżmy Ukrainie wygrać wojnę z Rosją.

Na Pacyfiku żadnej wojny nie będzie. Kontynentalne Chiny są zbyt przerażone po kompromitacji Rosji w wojnie na Ukrainie. Najwyżej Amerykanie strącą kilka chińskich myśliwców, zatopią jakiś okręt. O wojnie światowej nie ma mowy.

Cały artykuł Sławomira Matusza pt. „Chiny kontra Chiny, kontra USA” znajduje się na s. 17 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 99/2022.

 


  • Wrześniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Sławomira Matusza pt. „Chiny kontra Chiny, kontra USA” na s. 17 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 99/2022

Świdziński: Sekretarz stanu USA ma się spotkać z chińskim dygnitarzem. Przełom jest wątpliwy

Ekspert Strategy & Future analizuje plany dalekowschodniej polityki administracji Joe Bidena.

Waszyngton i Seul podobno doszły do porozumienia w kwestii kosztów obecności amerykańskich żołnierzy w Korei Południowej. Było to przedmiotem sporu między państwami od 2018 r., mówiło się, że USA chcą wymusić haracz.

Albert Świdziński mówi o zaplanowanej na 17-18 marca amerykańskiego sekretarza stanu w Korei Południowej i Japonii. Planowane jest również spotkanie z przedstawicielami władz chińskich. Jednak jak stwierdził Blinken:

Nie przewidujemy  przełomu strategicznego w relacjach z Państwem Środka. Ciekawe jest to, czy moralizatorska postawa Waszyngtonu będzie miała jakiekolwiek znaczenie

[related id=92477 side=right] Gość „Kuriera w samo południe” przedstawia pogląd, zgodnie z którym polityka Donalda Trumpa wobec dalekowschodnich sojuszników była „krótkowzroczna i nieodpowiedzialna”.

Rozmówca Adriana Kowarzyka relacjonuje ponadto słowa dowódcy amerykańskiej marynarki wojennej na Pacyfiku, który przestrzegł przed konsekwencjami słabnącej siły USA w tym regionie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Świdziński: Nie cichną plotki o ataku USA na Iran. Indie blokują chińskie aplikacje

Ekspert Strategy & Future mówi o konsekwencjach zamachu na szefa irańskiego programu nuklearnego, wyeliminowaniu 43 chińskich aplikacji z Indii, oraz o wizycie szefa MSZ ChRL w Japonii i Korei Płd.

Albert Świdziński mówi, że na Bliskim Wschodzie spodziewany jest atak USA na irańskie instalacje nuklearne.

Trumpowi chodzi o uniemożliwienie następcy powrotu do porozumienia z Teheranem.

Izraelskie media informują, że odbyło się spotkanie premiera Benjamina Netanjahu  szefa Mossadu z saudyjskim następcą tronu, potwierdzają je źródła w izraelskim rządzie

Saudyjskie dementi jest tylko listkiem figowym. Wcześniej, jak dochodziło do takich spotkań, informacje tak szybko nie przedostawały się do mediów.

W tym samym czasie w Arabii Saudyjskiej przebywał amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo. Waszyngton usilnie dąży do normalizacji saudyjsko-izraelskiej.

Ekspert omawia również zamach na szefa irańskiego programu nuklearnego.

Atak miał miejsce na przedmieściach Teheranu, dokonał go zamachowiec-samobójca.

Doszło do podpisania dwóch umów wojskowych  między Grecją a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.

Sygnatariusze potępili naruszanie suwerenności Grecji i Cypru przez Turcję, oraz jej agresywne działania na Bliskim Wschodzie, Kaukazie Południowym i południowo-wschodnim Morzu Śródziemnym.

W drugim porozumieniu umieszczono klauzulę wzajemnej obrony i możliwość szkolenia żołnierzy ZEA w Grecji.

Poruszony zostaje również temat zablokowania przez Indię 43  chińskich aplikacji, ze względu na zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju.

Najbardziej znaną zablokowaną aplikacją jest platforma zakupowa Aliexpress.

Odbyła się również wizyta chińskiego ministra spraw zagranicznych w Japonii i Korei Południowej.

Jest to miniofensywa dyplomatyczna Pekinu.

Podczas spotkania w Tokio omówiono kwestię spornych wysp Senkaku. Sprawa jest daleka od rozwiązania. Udało się za to odblokować przepływ osób między oboma krajami.

Szef chińskiego MSZ określił relacje między Pekinem a Seulem jako wzorcową. Zapowiedział, że Chiny zawsze będą odgrywać pozytywną rolę dla światowego pokoju.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.