Rafalska: Rząd przyjmie projekt dotyczący rozszerzenia Programu 500+ w ciągu 2 tygodni [VIDEO]

Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej opowiada o tym, jak rząd zrealizuje „piątkę Kaczyńskiego”, oraz o negocjacji pomiędzy nauczycielami a pracownikami jej resortu.

Jak zapewnia gość Poranka Wnet, postulaty wyborcze Prawa i Sprawiedliwości są realizowane. Wczoraj Sejm uchwalił świadczenie „Emerytura+”:

„Emeryci dostaną na swoje konta 888,25 zł., tym świadczeniem będzie objęta grupa ponad dziewięciu milionów osób (…) Mamy ponadto program „Mama 4 plus”, czyli rodzicielskie świadczenia uzupełniające i te świadczenie będą wypłacane z urzędu”.

Wypłata jednorazowego świadczenia będzie kosztować budżet państwa dokładnie 10 mld 793 mln. Minister rodziny, pracy i polityki społecznej zapewnia, że pieniądze na obietnice obozu rządowego znajdują się w państwowym portfelu.

Minister Rafalska powiedziała w Poranku Wnet, że rząd przyjmie projekt dot. rozszerzenia 500+ w ciągu 2 tygodni:

„Projekt 500+ na każde dziecko ma wejść w życie od 1 lipca. Więc myślę, że być może już w przyszłym tygodniu ten projekt stanie na Radzie Ministrów, albo jeszcze następnym tygodniu, a potem trafi to do parlamentu. Projekt jest kończony – był na Komitecie Stałym Rady Ministrów i został przyjęty”

Minister rodziny, pracy i polityki społecznej podczas Poranka WNET odnosi się również do negocjacji pomiędzy nauczycielami a pracownikami jej resortu oraz Ministerstwa Edukacji Narodowej:

„Widzimy potrzebę prowadzenia dialogu z nauczycielami. Propozycje padają z obu stron. Szukamy kompromisu. Ciężar prowadzenia negocjacji wzięła na siebie premier Beata Szydło i robi to z wyjątkową umiejętnością.

Jak dodaje minister Rafalska, dla nauczycieli kluczowe są propozycje związane z wynagradzaniem, a dla resortu najważniejsze jest zabezpieczenie egzaminów.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

 

 

Minister Energii: Energia jądrowa w Polsce zacznie pracować już w 2033, to jedyna szansa na spełnienie wymagań UE

Krzysztof Tchórzewski wskazał, że Odnawialne Źródła Energii dojrzały, aby być szerzej wykorzystywane, ale węgiel utrzyma znaczącą pozycję w energetyce do 2030 roku.

Na posiedzeniu sejmowej komisji energii minister Krzysztof Tchórzewski przedstawiał założenia rządowej strategii rozwoju energetyki po wstępnym uwzględnieniu nadesłanych uwag. Minister energii rozpoczął od przedstawienia ogólnej sytuacji w gospodarce: Polska gospodarka rozwija się bardzo dynamicznie. W 2017 polskie PKB wzrosło o 4,8%, a w 2018 o 5,1%. Stąd dla dalszego rozwoju gospodarki potrzebne jest zagwarantowanie stabilnych dostaw paliw i energii. Analiza okresy od 1990 roku wskazuje, że dopędzenie krajów najbardziej rozwiniętych, mimo dużego wzrostu efektywności energetycznej urządzeń, przełoży się znaczny wzrost zapotrzebowanie na energie.

Musimy, także myśleć, żeby tej energii było więcej. Z drugiej strony w ramach naszej polityki, musimy patrzeć, żeby bezpieczeństwo energetycznie skorelować z rozwojem OZE, tak żeby stosując OZE zapewnić bezpieczeństwo energetyczne. Trzeba przewidzieć i inspirować innowacje w energetyce, w tym wykorzystanie technologii informatycznych – podkreślał w ramach swojego wystąpienia minister Tchórzewski.

Szef ministerstwa energii podkreślił, że rola odnawialnych źródeł energii będzie rosła, a ich technologia dojrzała do pełnego wdrożenie do systemu elektroenergetycznego: W polityce energetycznej widzimy potencjał rozwoju OZE i przewidujemy na roku 2030 cel OZE w finalnym zużyciu energii brutto na 21%. Aukcje OZE w roku 2018, zwłaszcza te dotyczące energetyki wiatrowej i fotowoltaiki zbliżają się do stanu rynkowej dojrzałości. W 2019 roku palniemy akcje na w zakresie wolumenu 3400 MW, w tym 2500 dla energii z wiatru, a dla fotowoltaiki 750 MW.

Jak zaznaczył minister tempo rozwoju OZE przybierze na sile po roku 2025, kiery rozwój techniki pozwoli na zwiększenie mocy z Odnawialnych Źródeł Energii bez znaczącego wzrostu kosztów dla gospodarki. W tym wzroście znaczący udział będzie miała morska energetyka wiatrowa oraz coraz większe instalacje paneli fotowoltaicznych. W swoim wystąpieniu minister energii podkreślił, że pobory mocy w ostatnich latach pokazują, że fotowoltaika może spowodować, zrównoważenie systemu w tych okresach letnich, kiedy przypada szczytowych pobór mocy i gospodarka jest zagrożona blackoutem.

Jednocześnie Minister Tchórzewski wskazał, że rozwój OZE wymusza zapewnienie mocy rezerwowych, które cały czas będą potrzebne, do tego potrzebny będzie rozwój infrastruktury przesyłowej, dystrybucji oraz budowa magazynów mocy. Krajowy system elektroenergetyczny nie jest przygotowany na skokową ekspansję OZE, trzeba zachować pewien ewolucyjny postęp w tej dziedzinie – podkreślił minister Tchórzewski.

W ramach prezentacji założeń programu szef ministerstwa energii zaznaczył, że energia węglowa, cały czas będzie istotne, ale jego udział w miksie energetycznych do 2030 roku znacząco się zmniejszy: W naszej formule energetycznej zakładamy zmniejszanie udziału węgla brunatnego i kamiennego. Chcemy, żeby udział węgla kamiennego w energetyce spadł do 60 procent. Wolumen węgla kamiennego w wysokości około 30 mln ton pozostanie na stabilnym poziomie do 2030 roku.

Minister Krzysztof Tchórzewski wskazał, że rząd zakłada rozwój bardziej innowacyjnych form wykorzystania węgla w energetyce: Poszukujemy innym form wykorzystania węgla, tutaj chce powiedzieć, że pilotaż, który prowadzi Enea, ze zgazowania węgla, będzie pozwalało na znaczne dłuższe wykorzystanie węgla, niż to by zakładały plany UE.

Minister energii podtrzymał deklarację bardzo szybkiego rozbudowy energetyki jadowej. Ministerstwo zakłada, że w Polsce system oddawania do użytku energii z elektrowni jądrowych powinien się rozpocząć już w 2033 roku, aby do tego okresu wytwarzać do 6 GW mocy. Minister Tchórzewski wskazał, że bloki jądrowe, które produkują energie przy zerowej emisji, to przy wszystkich postanowieniach emisyjnych w UE, pozostają jednymi źródłami energii, które pozwoli skokowo obniżyć emisję, szczególnie dwutlenku węgla.

Szef resoru energii wskazał, że: obecnie ponad 70 polskich przedsiębiorstw posiada doświadczenie przy budowie elektrowni jądrowych, nabytych w ostatnich 10 latach. (…) Mamy na tyle rozbudowany potencjał, że może on być wykorzystany przy budowie bloku jądrowego.

Jeżeli wybudujemy 10 GW energii z wiatru na morzu, to dla komisji będzie możliwa zgoda na wydłużenie okresu transformacji naszej energetyki. Chcielibyśmy, aby w okolicy wakacji, Rada Ministrów przyjęła strategię rozwoju energetyki do 2040 roku. Nawet jeżeli trzeba będzie wprowadzić jakieś zmiany w zakresie ustaleń polityki dla energii i klimatu, to lepiej, żeby strategia już obowiązywała – podkreślił Krzysztof Tchórzewski.

 

ŁAJ

W Polsce podejmujemy decyzje w oparciu o mity – Audycja „Jesteśmy razem” gościem Janusz Żelaziński

Janusz Żelaziński w studiu Radia WNET

Czy grozi nam susza i wyludnienie? Czy wreszcie okiełznamy nasze rzeki i zaprosimy je do ekonomicznej współpracy na rzecz rozwoju kraju? Posłuchaj nagrania audycji „Jesteśmy razem”!

W  sobotę 23 marca Marek Kalbarczyk i Janusz Mirowski w audycji „Jesteśmy razem” rozmawiali o wodzie i pogodzie z dr inż. Januszem Żelazińskim, wieloletnim ekspertem Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

Janusz Żelaziński – absolwent Politechniki Warszawskiej, magister inżynier budownictwa wodnego, specjalność hydrologia i gospodarka wodna, doktor nauk technicznych. Pracuje na stanowisku docenta w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie. Biegły ds. ocen oddziaływania na środowisko. Autor ponad 100 publikacji z dziedziny hydrologii, gospodarki wodnej, teorii sterowania, metodyki ocen oddziaływania na środowisko.

Na rynku polskim obce firmy mają wsparcie swoich rządów, a polskie średnie firmy – nie. Gdzie patriotyzm gospodarczy?

W Zarządzie Polskich Linii Kolejowych (PLK) pozostają ludzie związani z PO. Broniąc swojego wizerunku, podtrzymują w imieniu PLK swoje niektóre wcześniejsze, urągające uczciwości biznesowej decyzje.

Marek Wyszyński

Jesteśmy firmą rodzinną działającą na rynku budownictwa kolejowego i drogowego od 25 lat, ze znakomitym przygotowaniem merytorycznym oraz doświadczeniem, aktualnie w upadłości układowej. Co doprowadziło nas do takiego stanu?

W 2014 r. firma PKP PLK SA, łamiąc podpisane ustalenia, odstąpiła od umowy z nami na rewitalizację odcinka linii kolejowej nr 131 Chorzów Batory—Tczew. Realizację przekazano korporacji zagranicznej.

W efekcie PLK nałożyły na nas kary w wysokości ca 15 mln zł, przez co stworzyły sobie alibi do zabrania nam kwoty w wysokości 6 mln zł z tytułu gwarancji należytego wykonania oraz 5 mln zł – z niezapłaconej należności z ostatniej faktury. Dodatkowo PLK chciała obciążyć kwotą 10 mln zł naszego konsorcjanta.

W wyniku powstałej sytuacji, tj. utraty płynności finansowej, sąd w marcu 2015 r. ogłosił naszą upadłość z możliwością zawarcia układu. Przez firmę przeszło „tsunami”, pozbawiające nas środków do życia. (…)

Można stwierdzić, że od wielu lat istnieje szerszy problem, związany z realizacją inwestycji PLK i GDDKiA, pomimo istniejących przepisów, związany z płatnościami za wykonane roboty podmiotom rodzimym będącymi podwykonawcami firm zagranicznych.

Urzędnicy unikają jak ognia płacenia bezpośrednio podwykonawcom, pomimo niezbitych dowodów w postaci stosownych dokumentów.

Szczególne zasługi w tym zakresie ma obsługa prawna zamawiających, która z zasady neguje możliwość uregulowania płatności, odsyłając poszkodowanych podwykonawców do sądów.

Czy właściwe jest realizowanie kontraktów z „nowej perspektywy”, głównie przez Włochów, Czechów, Niemców czy Hiszpanów? Niejednokrotnie te firmy to tzw. „teczki” bez kadry kierowniczej, nadzoru, zespołów roboczych, maszyn i narzędzi. Wykorzystują one w sposób bezwzględny rodzime siły wytwórcze, podkupując naszych pracowników i pozostawiając po sobie nieuregulowane należności. Polskie średnie firmy nie mają żadnego wsparcia w zakresie pozyskania odpowiednich gwarancji czy finansowania działalności przy realizacji kontraktów infrastrukturalnych. Na rynku polskim pojawiają się nowe firmy zagraniczne, które mają wsparcie swoich rządów i instytucji finansowych, a my będziemy dla nich wyrobnikami bez możliwości rozwoju, przy wydatnej pomocy naszych urzędników, którzy nie rozumieją idei patriotyzmu gospodarczego czy budowania polskiego kapitału.

Podejście takie łamie naturalne podstawy patriotyzmu gospodarczego, postrzeganego wprost, bez modnych ostatnio „unowocześnień” definicyjnych.

Pomimo zmiany rządu w 2015 r. i obiecanej nam pomocy ze strony „Dobrej Zmiany”, określone, znane nam z imienia i nazwiska osoby, pozostające w PLK ze „starych” układów, uniemożliwiają polubowne załatwienie sporu.

Nasze wielokrotne monity oraz prośby o ugodę, kierowane w okresie „Dobrej Zmiany” do PLK oraz odpowiednich urzędów, spotkały się jak dotąd z odmową bądź milczeniem.

Cały artykuł Marka Wyszyńskiego pt. „Ratujmy polski kapitał w budownictwie. Studium przypadku” znajduje się na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marka Wyszyńskiego pt. „Ratujmy polski kapitał w budownictwie. Studium przypadku” na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Historia tych, którzy współpracują z represyjnym reżimem Chin i karmią bestię, jaką jest KPCh, nie wygląda dobrze

W interesach z państwem jednopartyjnym nie wolno zapominać o słowach Mao Zedonga, założyciela KPCh: „praca polityczna jest źródłem życia dla całej pracy ekonomicznej” i: „komunizm nie jest miłością”.

Peter Zhang

We wrześniu 2013 roku podczas wizyty państwowej w Kazachstanie sekretarz generalny Komunistycznej Partii Chin (KPCh) Xi Jinping zaproponował strategię Ekonomicznego Pasa Jedwabnego Szlaku. W październiku 2013 roku, w przemówieniu na Ludowym Zgromadzeniu Konsultacyjnym Republiki Indonezji, przedstawił przedsięwzięcie Morskiego Jedwabnego Szlaku XXI wieku. (…)

Banki chińskie mają pozyskać prawie 1 bilion dolarów na budowę dróg, torów, mostów, lotnisk i portów w wybranych bardzo biednych krajach. To doprowadziło do ogólnoświatowej spekulacji na temat motywów Pekinu.

Według „Financial Times” agencja ratingowa Fitch ma poważne wątpliwości w kwestii zdolności Pekinu do przeprowadzenia rzetelnej analizy ryzyka inwestycji zagranicznych z powodu jego fatalnych wyników w zarządzaniu rentownymi projektami w kraju w ostatnich latach – szczególnie w świetle powiększającej się sumy kredytów zagrożonych.

Autorzy raportu Fitch Ratings sugerują, że geopolityczne interesy związane z BRI biorą górę nad korzyściami handlowymi. W przeciwieństwie do poprzednich zagranicznych inwestycji Pekinu, które skupiały się przede wszystkim na pozyskiwaniu energii i zasobów naturalnych, BRI pozwala Pekinowi rozwiązać problem nadmiaru krajowych mocy produkcyjnych praktycznie we wszystkich sektorach przemysłu – niektóre zakłady produkcyjne przeniosły się nawet do krajów uczestniczących w projekcie.(…)

Politycy z Zachodu wyrażają także obawy i zastrzeżenia dotyczące wielu zdumiewających operacji, jakie Pekin przeprowadza na całym świecie za pośrednictwem swojego agresywnego BRI. Finansowanie infrastruktury w ponad 60 krajach, przy jednoczesnym ogromnym ryzyku finansowym, jest dość ambitnym przedsięwzięciem. Ryzyko takie pojawia się w kontekście niebezpiecznego i rosnącego zadłużenia. (…)

Chiny przez lata czerpały olbrzymie korzyści z nadwyżki handlowej na świecie i grabieży technologicznego know-how z Zachodu, ale sytuacja ulega zmianie z powodu powiększającego się systemu ceł ochronnych w wielu krajach, m.in. w Stanach Zjednoczonych. W ubiegłym miesiącu Pekin zmuszony był wyciągnąć 116 mld USD z rezerw banku centralnego, aby ustabilizować i pobudzić swoją gospodarkę.

Według raportu Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF), całkowity stosunek zadłużenia Chin do PKB przekroczył 300%, podczas gdy stosunek zadłużenia przedsiębiorstw do PKB wyniósł u nich 160,3%. Suma tych długów – na Zachodzie nie można jej z niczym porównać – jest alarmująca w przypadku dużej gospodarki, której rząd występuje w roli pożyczkodawcy i pożyczkobiorcy, a co dziwniejsze, również organu regulującego. (…) Chiński system banków państwowych pełniących rolę pożyczkodawców oraz przedsiębiorstw państwowych będących pożyczkobiorcami nie jest już zrównoważony i ostatecznie doprowadzi do powstania strat większych niż to, co może zostać wchłonięte, to z kolei doprowadzi do niewypłacalności, być może nawet kolejnego kryzysu finansowego, podobnego do tego w Grecji. (…)

W międzyczasie spadający wskaźnik urodzeń i starzejąca się populacja wywołały dodatkowe obawy: o kurczącą się siłę roboczą oraz rosnące koszty i tak już nadwyrężonego systemu opieki zdrowotnej.

W 2016 roku Pekin zlikwidował politykę jednego dziecka, ale działanie to podjęto prawdopodobnie za późno, ponieważ jeszcze przez kilka pokoleń dane demograficzne nie wykażą znaczącej poprawy, co doprowadzi do spadku standardu życia, a to stanie się polityczną odpowiedzialnością dla KPCh. (…)

Dyplomacja prowadzona przy użyciu pułapki zadłużeniowej – wartej miliardy dolarów na inwestycje infrastrukturalne w biorących w nich udział krajach z Azji Środkowej, Europy, Azji Południowej i Afryki – kupiła KPCh kilku przyjaciół na całym świecie. To pozwoliło jej, przynajmniej tymczasowo, zyskać pewne znaczenie i wywierać wpływy geopolityczne. Jednakże biorcy niekoniecznie są zadowoleni z długów, na które nie mogą sobie pozwolić, i czują się uwięzieni. Projekt rozwoju portu Hambantota na Sri Lance może być przykładem rujnującej pułapki zadłużeniowej. Sri Lanka musiała przekazać Chinom swój port – oddała go w dzierżawę na 99 lat – w zamian za anulowanie przez Chińczyków długu wartego 1,4 mld USD.

W Afryce Kenijczycy stoją w obliczu podobnej sytuacji, gdyż trwają rozmowy na temat przekazania Chinom strategicznych aktywów w zamian za długi, jakie są winni Pekinowi. W skład majątku, który prawdopodobnie zostanie oddany, wchodzą m.in. dochodowy port w Mombasie i linie kolejowe Kenya Standard Gauge Railway. Niektóre kraje afrykańskie narzekają po cichu, że BRI często przyznaje firmom z Chin wykonanie zagranicznych projektów infrastrukturalnych. Zatem pożyczone pieniądze trafiają ostatecznie do chińskich kieszeni. Ponad połowa pomocy zagranicznej ze strony Pekinu trafia na kontynent afrykański za pośrednictwem chińskich towarów zalewających tamtejsze rynki. Stanowi to część polityki zagranicznej ukierunkowanej na biorące udział w głosowaniach państwa członkowskie Organizacji Narodów Zjednoczonych w celu uzyskania ich wsparcia w sprawach międzynarodowych. (…)

Krytycy zarzucają Pekinowi angażowanie się w neokolonializm poprzez projekty BRI w Afryce. Wysiłki Pekinu zmierzające do zbudowania „nierozerwalnej przyjaźni między Chinami a Afryką” wydają się teraz napięte, ponieważ zadłużenie tamtejszych krajów, jednego po drugim, gwałtownie rośnie. Wnikliwi sinolodzy rozumieją, że każda strategia lub inicjatywa KPCh ma na celu wyłącznie utrzymanie jej władzy, niezależnie od kosztów ekonomicznych i politycznych. BRI jest klasycznym tego przykładem.

Partia totalitarna nie musi ubiegać się o zgodę swoich obywateli na szastanie pieniędzmi po całym świecie, chińscy obywatele nie muszą też czerpać korzyści z tych zagranicznych przygód.

Peter Zhang zajmuje się ekonomią polityczną Chin i Azji Wschodniej. Jest absolwentem Pekińskiego Uniwersytetu Studiów Międzynarodowych, Fletcher School of Law and Diplomacy, ukończył także Harvard Kennedy School. Oryginalna, angielska wersja jego tekstu została opublikowana przez „The Epoch Times” 17 lutego br.

Cały artykuł Petera Zhanga pt. „Fałszywe obietnice Chin” znajduje się na s. 2 marcowego „Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Petera Zhanga pt. „Fałszywe obietnice Chin” na s. 2 marcowego „Kuriera WNET”, nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kolonializm: przeszłość i teraźniejszość Ameryki Łacińskiej? / Colonialismo: el pasado y presente de América Latina?

Klasyczny kolonializm w Ameryce Łacińskiej upadł na początku XIX wieku. Jednak czy region ten pozostaje wolny od wpływów globalnych graczy?

XIX wiek miał być okresem przełomowym w dziejach Ameryki Łacińskiej. Po kilkuset latach panowania Hiszpanii i Portugalii na tych terenach, dawne byłe kolonie stały się niepodległymi państwami. Czy jednak kolonializm na tych terenach miał się definitywnie skończyć?

Interwencja wojskowa Francji na terenie Meksyku, jaka miała miejsce w II połowie XIX wieku pokazuje, że sny i marzenia europejskich mocarstw o posiadaniu kolonii nie zakończyły się definitywnie kilkadziesiąt lat wcześniej. Co więcej, stać się miały one rzeczywistością niedługo później, choć w nieco innej formie. Z drugiej strony interwencja wojskowa Francuzów w Meksyku oraz upadek II Cesarstwa Meksyku pokazały, że potencjalne kolonie mogą próbować się bronić przed powrotem do „starych czasów”.

Jednak sam kolonializm, choć w nieco innej formie, niż ten klasyczny, w przypadku Ameryki Łacińskiej nie upadł. Co więcej, przetrwał on na tych terenach i miał się całkiem nieźle po niemalże dzień dzisiejszy. Choć żadne z państw tej części świata nie utraciło swojej niepodległości, jego ekonomiczne i społeczne skutki widoczne są również obecnie. Również i obecne wydarzenia, jakie mają miejsce w Wenezueli. W skali międzynarodowej można je utożsamiać z neokolonialnym konfliktem światowych mocarstw utrzymanie swych stref wpływów w tej części świata.

O tym, jak wyglądał i wygląda nowoczesny kolonializm i neokolonializm na terenie Ameryki Łacińskiej opowiedzą nam nasi dzisiejsi goście: Héctor Franco oraz Atenea González. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasi goście opowiedzą również czym różnią się od siebie klasyczny kolonializm od współczesnego neokolonializmu. Zastanowimy się również, czy Ameryka Łacińska może stać się silną ekonomicznie i politycznie częścią świata. Na tyle silną, by nie podporządkować się takim graczom, jak USA, Rosja, czy Chiny.

Na kolonialne i neokolonialne rozważania zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 25 marca, jak zwykle o godz. 20H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!

¡República Latina – ku wolności!

Resumen en castellano: El colonialismo en su forma clásica se acabó en el siglo XIX en América Latina. Sin embargo no se puede decir que la independencia de los países latinoamericanos significaba el fin de las ideas coloniales. Vale la pena mencionar la intervención militar francés en México en la segunda parte del mismo siglo. Hay que decir ta,bién, que el fracaso de esta intervención significaba el fracaso del colonialismo en su forma clásica.

Sin embargo el colonialismo en América Latina no murió. Aunque ningún de los países latinoamericanos ha perdido su independencia, sus resultos económicos y sociales podemos observar hasta ahora mismo. Uno de los buenos ejemplos es la guerra diplomática y económica por Venezuela. La que nos muestra el conflicto neocolonial de los poderes mundiales para mantener su influencia a esta parte del mundo.

Del colonialismo y neocolonialismo vamos a hablar con Héctor Franco y Atenea González. Con ellos vamos también a pensar si América Latina tiene suficiente resistencia para no ser dependiente económicamente y políticamente de EU, Russia o China. Les invitamos para escucharnos el lunes 25 de marzo, como siempre a las 20H00!

Długi marsz w kierunku V Rzeczypospolitej (13). Łatwo, tanio i bezpiecznie / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Wychowałem trójkę dzieci, na żadne z nich nie dostałem nawet złotówki, o 500 zł nawet nie wspominając. Jednak nawet w latach 80. miałem dużo większą łatwość zarabiania pieniędzy niż obecnie.

Właśnie tak, łatwo, tanio i bezpiecznie będzie się nam żyło w naszej V Rzeczypospolitej. Zarazem będą to podstawowe zasady, a wręcz podwalina naszego państwa. Już wszystko wyjaśniam, tym bardziej, że kończę nasz cykl drogi. Zatem pora na podsumowanie.

Po pierwsze, łatwo będziemy zarabiać pieniądze – czy na swoim, czy będąc pracownikiem najemnym. Kilka razy już o tym pisałem, ale powtórzę: musimy zlikwidować pokomunistyczny, bolszewicki haracz nakładany na każdego Polaka, który zdecyduje się zostać właścicielem firmy lub pracownikiem i pozostać w Polsce. W żadnym normalnym, bardziej lub mniej socjalistycznym państwie świata taka sytuacja nie występuje. Haracz ten dla właścicieli firm wynosi obecnie 1300 zł miesięcznie, z obniżeniem o połowę na dwa lata dla dopiero rozpoczynających działalność. Za samą możliwość jej rozpoczęcia, bo o zyski nikt tu nie pyta. Jeżeli przedsiębiorca potrzebuje do prowadzenia działalności pracowników, to dopiero ma przechlapane. Nie tylko on, pracownik również. Obaj bowiem muszą płacić haracz państwu za sam fakt zatrudnienia (się). 1000 zł przy najniższym wynagrodzeniu i 1500 zł przy wynagrodzeniu 3500 zł na rękę (=brutto 5000 zł).

Nie czas tu narzekać, kto ma gorzej. Ta administracyjna bariera, nałożona na nas wszystkich, spowodowała dramatyczną sytuację w strukturze polskiego rynku pracy. 2,5 miliona swoich pracujących obywateli państwo polskie wypchnęło z kraju, a przynajmniej 2 miliony zepchnęło w odmęty szarej strefy pracy sezonowej za granicą.

Miliardowe straty dla budżetu państwa przekraczają każdą lukę podatkową, z którą nasz rząd tak dzielnie walczy.

Cztery i pół miliona, czyli 25% wszystkich pracujących Polaków, nie buduje przyszłości naszego państwa i narodu, wspólnej przyszłości. Żaden naród i żadne państwo świata w ten sposób się nie rozwinie.

Wychowałem trójkę dzieci, na żadne z nich nie dostałem nawet złotówki, o 500 zł nawet nie wspominając. Jednak nawet w latach 80. miałem dużo większą łatwość zarabiania pieniędzy niż obecnie. Ale wtedy, za komuny, było 140 tysięcy urzędników, a obecnie jest jakieś 1 milion 200 tysięcy. I wszyscy chcą nam, pracodawcom i pracownikom, pomagać. Sobie wykrawając jedynie 90 miliardów rokrocznie z wypracowywanych przez nas dochodów.

A nawet ogłaszają, jak mój umiłowany przywódca Jarosław Kaczyński ostatnio, że to zapomogi państwowe dają wolność obywatelom. I po co było się tak ośmieszać wieszczowi Adamowi („lepszy w wolności kąsek lada jaki, niźli w niewoli przysmaki”)?

Po drugie, tanio będziemy zarządzać państwem – naszym wspólnym dobrem – Rzeczą Pospolitą. Jak już ta bolszewia przeminie, rzecz jasna. Bolszewia rządowa i antyrządowa, która przez cztery lata nie zdobyła się na stworzenie jakiejkolwiek oferty programowej dla Polaków. Poza promocją Sodomy i Gomory. Moi drodzy antyrządowcy, przecież wasza pieśń przyszłości ma już kilka tysięcy lat! I to ma być ta atrakcyjna nowość dla wyborców?

Ale zostawmy zboczeńcom ich zboczenia. Nie po to wszyscy ciężko pracujemy (Uwaga! Nie dotyczy 1 mln urzędników), żeby ta czy inna banda polityków od siedmiu boleści marnowała nasze pieniądze i szanse na lepsze jutro. Tylko taniość naszego państwa, oddolnie zorganizowanego i sprawnie zarządzanego przez silny i ograniczony w swoich kompetencjach rząd prezydencki, pomoże nam wyrwać się z wiecznej biedy i niepewności jutra. 25% marnowanego obecnie polskiego kapitału narodowego musi zacząć jak najszybciej pracę dla naszej przyszłości. A gdy nie przestraszymy się i dodamy jeszcze ten absurdalnie obecnie zatrudniony 1 milion urzędników, to wyjdzie, że o 30% możemy zwiększyć nasze szanse indywidualne, państwa i narodu. Szanse konkurowania w globalnym świecie również.

Świetlana przyszłość przed nami. Ale jest jeden warunek: musimy odsunąć starą i nową bolszewię od zarządzania naszym państwem.

Chyba, że wystarczy nam państwo w formie żerowiska, nieoficjalnego w wydaniu Koalicji Egzotycznej lub skrupulatnie oficjalnego, w wydaniu Obozu Dobrej Zmiany. Koniec.

Jan A. Kowalski

P.S. O naszym bezpieczeństwie traktuje mój tekst z marcowego Kuriera, dlatego wszystkich zainteresowanych tematem zapraszam za tydzień.

Program Polska 3.0 jest największym klastrowym projektem w Europie – mówi Radiu „Solidarność” Angelika Jarosławska

Gościem dzisiejszej audycji Radia „Solidarność” prowadzonej przez red. Barbarę Karczewską jest Angelika Jarosławska, manager programu Polska 3.0, jednego z najważniejszych programów rozwojowych…

Polska 3.0, Angelika Jarosławska

– Głównym założeniem programu jest przywrócenie żeglowności polskich rzek, począwszy od rzeki Odry, budowa połączenia Dunaj – Odra – Łaba, wpisującego się w Środkowoeuropejski Korytarz Transportowy CETC–ROUTE 65, budowa Ponadnarodowego Centrum Logistycznego Gorzyczki – Věřňovice (jedyna w Europie lokalizacja, gdzie będą łączyć się drogi m.in. autostrady A1, kolei szerokiego toru z Dalekiego Wschodu, drogi rzecznej (portu rzecznego) i dogodnego połączenia poprzez autostradę z największym portem lotniczym Cargo Pyrzowice-Katowice z prawie blisko 500 ha terenem inwestycyjnym w specjalnej strefie ekonomicznej oraz restrukturyzacja górnictwa na Śląsku – opowiada. – Program zgromadził kilkaset przedsiębiorstw, począwszy od sektora MŚP po największe, czołowe polskie firmy i startupy, które osiągnęły międzynarodowy sukces, porty, społeczność lokalną, ośrodki naukowe, czołowe polskie uczelnie i gminy, wpisuje się w tzw. Plan na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, potocznie nazwany Planem Morawieckiego, wytwarzając narzędzia do jego realizacji i wykorzystując tranzytowe położenie Polski. Polska 3.0 wpisuje się także w europejskie plany finansowania.

Sam program jest największym klastrowym projektem w Europie. To oddolny program gospodarczy dla Polski, stanowiący długofalową spójną politykę rozwoju gospodarki opartą na potencjale przemysłowym kraju, innowacyjności i konkurencyjności pozycji Polski w Unii Europejskiej. Inicjatorem programu Ogólnopolski Klaster Innowacyjnych Przedsiębiorstw.

Zapraszamy do wysłuchania audycji…

 

Prawie połowa bankowców uważa, że nowe regulacje zmienią poważnie oblicze sektora finansowego w Polsce

Pozycja banków jest zagrożona – w perspektywie trzech lat w usługach finansowych będą z nimi konkurowaĉ firmy GAFA (Google, Apple, Facebook, Amazon) oraz inne firmy technologiczne. Raport do pobrania

Zdaniem 41 proc. przedstawicieli banków w pierwszym roku po wdrożeniu tzw. dyrektywy PSD2 ich główną konkurencją będą inne banki, jednak w perspektywie 3 lat banki najbardziej obawiają się konkurencji ze strony tzw. GAFA (Google, Apple, Facebook, Amazon) (53 proc.) oraz innych firm technologicznych (32 proc.). Równocześnie ponad 60 proc. ankietowanych konsumentów w Polsce wskazuje, że pomimo wejścia w życie nowych regulacji, nie przekaże innym podmiotom historii transakcji, nawet w zamian za lepiej dopasowaną ofertę finansową – wynika z najnowszego raportu KPMG i Związku Banków Polskich.

Otwarta bankowość to szeroki termin obejmujący procesy, technologie i związane z nimi usługi oraz produkty, mające jeden wspólny mianownik – wszystkie są oparte na otwartych interfejsach programistycznych (ang. Open API – Application Programming Interface). Umożliwiają one dostęp do niektórych danych gromadzonych przez banki, dzięki czemu pozostałe firmy mogą tworzyć nowe produkty i usługi. W konsekwencji, z biegiem czasu wokół banków utworzy się ekosystem podmiotów oferujących nowe rozwiązania finansowe dla klientów.

Polacy najbardziej ufają bankom

Z badania przeprowadzonego przez firmę doradczą KPMG we współpracy ze Związkiem Banków Polskich wynika, że pomimo dużego stopnia otwartości na nowe technologie w obszarze finansów, Polacy podchodzą sceptycznie i nieufnie do nowych podmiotów, które mogłyby świadczyć usługi finansowe.

Relatywnie wysokim zaufaniem na tle konkurencji cieszą się banki, którym ufa 41 proc. ankietowanych respondentów. Na drugim miejscu jest Google (38 proc.), a następnie Facebook (22 proc.). Aż 1/3 respondentów nie ufa żadnemu podmiotowi z wymienionych w ankiecie.

Poziom zaufania do danego podmiotu czy firmy znajduje odzwierciedlenie w deklarowanej chęci korzystania z usług finansowych. Najwięcej bo 76 proc. badanych Polaków skorzystałoby z oferty banków. Usługi finansowe technologicznych gigantów, jak Google czy Facebook wybrałoby odpowiednio 27 i 19 proc. Podobny procent respondentów skorzystałby z usług finansowych świadczonych przez firmy telekomunikacyjne (21 proc.) i banki spółdzielcze (20 proc.).

Na pytanie, którym instytucjom Polacy najchętniej powierzyliby swoje pieniądze blisko 80 proc. wskazało banki. Banki spółdzielcze, które znalazły się na drugim miejscu, wskazało 20 proc. konsumentów. W obu przypadkach nie bez znaczenia jest świadomość kontroli KNF, a także ochrona środków przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Podczas korzystania z usług finansowych jednym z najważniejszych aspektów, na który zwracają klienci, jest bezpieczeństwo. W opinii większości respondentów (72 proc.) bezpieczeństwo świadczonych usług gwarantują banki. 23 proc. za bezpieczne uważa banki spółdzielcze, 16 proc. firmę Google, a 10 proc. firmy telekomunikacyjne.

Polacy niechętni do udostępniania historii transakcji bankowych

Z badania przeprowadzonego przez KPMG we współpracy z ZBP wśród polskich konsumentów wynika, że pomimo możliwości otrzymania indywidualnie dobranej oferty finansowej, niemal 3 na 4 respondentów nie udostępniłoby danych dostępowych (login i hasło) do konta bankowego żadnemu z wymienionych podmiotów. Jedynie 16 proc. w tym przypadku zaufałoby bankom. Pozostałe instytucje i firmy technologiczne mogłyby liczyć na te informacje od mniej niż 5 proc. konsumentów.

W związku z wejściem w życie nowego prawa dopuszczającego nowoczesne formy płatności jedynie co czwarta osoba jest skłonna przekazać podmiotowi licencjonowanemu na terenie Unii Europejskiej dane dotyczące historii transakcji w celu uzyskania znaczących korzyści (np. niższej ceny usługi). Aż 21 proc. nie ma zdania na ten temat, a 54 proc. nie zamierza udostępniać historii.

– Porównując wyniki odpowiedzi na pytanie o udostępnienie historii transakcji podmiotom w ogóle oraz podmiotom licencjonowanym, warto zwrócić uwagę na spore znaczenie określenia „licencjonowany”, które ma wpływ na postrzeganie instytucji przez Polaków. Takim podmiotom konsumenci chętniej udostępniają informacje o swoich transakcjach. Świadomość, że podmiot podlega regulacjom i nadzorowi, bezpośrednio wpływa na jego możliwości biznesowe – mówi Andrzej Gałkowski, partner, szef zespołu doradztwa dla sektora bankowego w KPMG w Polsce.

Nowe przepisy związane z implementacją dyrektywy PSD2 stanowią zarówno szansę, jak i wyzwanie dla banków, które będą musiały stawić czoła rosnącej konkurencji ze strony nie tylko innych banków, ale również firm technologicznych – nowych graczy na rynku finansowym. Dla 84 proc. respondentów badania wdrożenie PSD2 na polskim rynku spowoduje rozwój nowych, innowacyjnych usług i produktów finansowych. Taką opinię podziela blisko 80 proc. przedstawicieli banków oraz 69 proc. zatrudnionych w bankach spółdzielczych. Jeszcze większy optymizm widać m.in. wśród instytucji płatniczych, firm technologicznych, izb rozliczeniowych oraz platform e-commerce. Z tej grupy aż 96 proc. osób zgodziło się, że wdrożenie PSD2 na polskim rynku będzie krokiem w stronę innowacyjności.

PSD2 zmieni wszystko

Z przeprowadzonego badania wynika, że aż 9 na 10 ankietowanych uważa, że w związku z wdrożeniem PSD2 potrzebna jest standaryzacja API (ang. Application Programming Interface – interfejs programowania aplikacji). Standaryzacja wspiera spójne podejście do najważniejszego tematu, czyli cyberbezpieczeństwa i bez jej wdrożenia benefity otwartej bankowości będą trudne do osiągnięcia. Aż 83 proc. respondentów jako standard API, który zamierzają wdrożyć wykazuje PolishAPI. Znacznie mniej popularne są własne standardy.

– Wszelkie nowości i zmiany budzą obawy, to naturalne. Jakiś czas temu podjęliśmy działania, mające na celu oswojenie tej sytuacji i nadanie bezpiecznego kształtu komunikacji między podmiotami rynku płatniczego po wejściu w życie PSD2. Inicjatywa standaryzacyjna PolishAPI, wyjątkowe na tle europejskiego rynku przedsięwzięcie, od samego początku skupiła banki i niebankowe instytucje płatnicze, przyszłych TPP oraz inne podmioty sektora. Cieszy nas bardzo wyraźne wsparcie dla standardu PolishAPI, bo tak można zinterpretować odpowiedzi udzielone na pytanie o planowany sposób wdrożenia interfejsu przez banki – mówi Maciej Kostro, lider projektu PolishAPI w Związku Banków Polskich.

Spośród różnych obszarów, w których dyrektywa PSD2 otworzy nowe możliwości biznesowe, firmy i banki widzą największy potencjał w obszarze usług opartych na analizie danych (75 proc.), finansach osobistych, np. prowadzenie budżetu domowego (64 proc.) oraz nowych produktach płatniczych (54 proc.). Z kolei wśród konkretnych możliwości biznesowych najczęściej wymieniane są cross-sell i up-sell produktów i usług (71 proc.), pozyskanie nowych klientów (67 proc.), a także możliwość wprowadzenia nowych produktów i usług (61 proc.).

Raport_KPMG_ZBP_PSD2_i_Open_Banking_Rewolucja_czy_ewolucja

Sprzedawcy samochodów mówią, że styczeń był dobry. Ale nie dla marek premium i samochodów elektrycznych

W styczniu zarejestrowano w Polsce prawie 46 tys. nowych aut osobowych, czyli zaledwie o 0,3 proc. mniej rok do roku. A to dobrze, bo na razie od początku XXI wieku lepiej było tylko raz.

Styczniowa sprzedaż aut pod względem wolumenu osiągnęła drugi najlepszy wynik w XXI wieku – wynika z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA.

Nieco gorszy początek roku miał miejsce w Unii Europejskiej, gdzie zarejestrowano o 4,6 proc. nowych osobówek mniej niż w styczniu 2018 r. Eksperci Exact Systems, firmy kontrolującej części samochodowe, zwracają uwagę na spadek sprzedaży marek premium oraz załamanie popytu na elektroauta w naszym kraju.

– Nowy rok zaczynamy od bardzo dobrego wyniku pod względem liczby sprzedanych aut. Co prawda, dynamika sprzedaży rok do roku nieznacznie zmalała, ale jest to efekt bardzo wysokiej bazy ze stycznia ubiegłego roku oraz zmniejszenia popytu na najdroższe auta – mówi Paweł Gos, prezes Exact Systems. – Marki premium zanotowały spadek o 1,9 proc. w ujęciu rocznym i aż o 34,1 proc. w porównaniu do grudnia. Nabywcy tylko do końca roku mieli możliwość skorzystania z pełnej amortyzacji kosztów nowych pojazdów leasingowych, więc nie zwlekali z zakupami. Natomiast niepokoić może nagłe załamanie popytu na auta elektryczne, których w styczniu sprzedały się tylko 73 sztuki, czyli o 38,7 proc. mniej rok do roku. Najwyraźniej zwolnienie z akcyzy wynoszącej około 3 proc. to zbyt mały bodziec, w stosunku do całości kosztów, aby przekonać Polaków do kupowania elektryków.

Polacy nadal chętnie kupują

W pierwszym miesiącu br. w Centralnej Ewidencji Pojazdów pojawiło się 45 927 sztuk nowych samochodów osobowych, czyli zaledwie o 154 auta mniej (-0,3 proc. rok do roku) niż w rekordowym, w XXI wieku, styczniu 2018 roku1. Biorąc pod uwagę strukturę kupujących, widać, że 62 proc. stanowią firmy, a ponad 37 proc. nabywców to klienci indywidualni. W TOP3 marek doszło do zamiany miejsc w porównaniu do sytuacji sprzed roku: najchętniej kupowane nadal są modele Skody, ale na drugą lokatę, dzięki dynamice rzędu +24,4 proc. r/r, wskoczył Volkswagen, a na trzecie miejsce spadła Toyota. Najpopularniejszym modelem w styczniu była Skoda Octavia która wyprzedziła Toyotę Yaris i Skodę Fabię. W zestawieniu rejestracji obserwujemy spadek zainteresowania autami klasy premium, których sprzedało się mniej o 1,9 proc. rocznie. Było to spowodowane głównie 45 proc. zmniejszeniem popytu na markę Audi.

Europejski rynek spowalnia

Z danych ACEA1 wynika, że w styczniu br. Europejczycy kupili prawie 1,2 mln nowych osobówek, czyli o 4,6 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2018 roku. Jest to i tak drugi najlepszy styczniowy wynik od 2009 r. W pierwszym miesiącu tego roku popyt na auta spadł w prawie całej Unii Europejskiej, łącznie z 5 głównymi rynkami. Największe spadki odnotowano w Holandii -18,8 proc. r/r oraz w Czechach -17 proc. r/r, a najwyższy wzrost na Litwie, aż +49 proc. r/r. Wśród marek pozycję nr 1 w całej Unii Europejskiej, pomimo spadku na poziomie -3,8 proc. r/r, utrzymał Volkswagen, wyprzedzając Peugeot (-2,1 proc. r/r) i Forda (-6,5 r/r).

2019 rokiem stabilizacji

– Sytuacja na rynku motoryzacyjnym jest odbiciem stanu całej gospodarki. Rekordowe wzrosty sprzedaży aut w ostatnich latach wiązały się z rosnącym PKB, coraz wyższymi pensjami i wprowadzeniem programu 500+, co napędzało konsumpcję w naszym kraju. W 2019 roku szczyt koniunktury mamy już prawdopodobnie za sobą, więc teraz czeka nas okres stabilizacji rynku. Liczba rejestracji powinna utrzymywać się na poziomie podobnym do ubiegłorocznego, ale liczymy na jednocyfrowy wzrost dynamiki sprzedaży, w granicach 5-9 proc. – podsumowuje Paweł Gos.