Były siatkarz Gwardii Wrocław o tym, co się zmieniło na przestrzeni lat w siatkówce

Andrzej Kokot o genezie jednej z najpopularniejszych gier zespołowych oraz znaczących zmianach jakie w niej zaszły.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Były siatkarz Gwardii Wrocław tłumaczy ważne zagadnienia techniczne siatkówki, które dla niewtajemniczonych są dość skomplikowane. Zwraca uwagę na detale takie, jak ustawienie zawodników oraz odpowiednie przyjęcie piłki.

Wspomina również o nowince ostatnich lat – pajpie. Jest wykonywany przez przyjmującego, gdy ten znajduje się w strefie obrony. To atak z szóstej strefy zza linii trzeciego metra. Podczas wykonywania ataku zawodnik nie może nadepnąć na linię trzeciego metra – jest to traktowane jako błąd.

Andrzej Kokot  zaznacza:

Pajp jest dość skuteczny, ale wymaga szybkiej reakcji zawodnika, dlatego w na tych mistrzostwach świata niewielu rozgrywających na to się decyduje. Myślę, że przy dzisiejszym rozwoju dyscypliny, przy dzisiejszym rozwoju umiejętności, rozgrywający woli dokładnie piłkę wystawić zawodnikowi atakującemu, niż sam brać odpowiedzialność w swoje ręce.

Były siatkarz Gwardii Wrocław mówi też o tym, że w siatkówce zanika specjalizacja, czyli sytuacja kiedy każdy zawodnik był przypisany do swojej pozycji.

Dzisiejsza siatkówka jest na tyle grą dynamiczną, na tyle grą wymienną, że generalnie każdy siatkarz powinien umieć wszystko.

Rozmówca Kamila Kowalika komentuje zmiany, jakie zaszły w dyscyplinie pochodzącej z Ameryki Północnej. Mówi także o genezie siatkówki, jako gry powszechnej i polegającej głównie na technice.

Nie jest to gra która się opiera na sile, lecz na motoryce. Dzisiaj można zaobserwować, że siatkówka jest tą najbardziej towarzyską grą.

Andrzej Kokot wskazuje, że zmiany w siatkówce miały na celu poprawienie dynamiki gry.

Czytaj także:

Michał Ruciak: Chłopaki wytrzymali mentalnie. To dobry prognostyk

Michał Ruciak: Chłopaki wytrzymały mentalnie. To dobry prognostyk

siatkówka; Obraz Tania Van den Berghen z Pixabay

 Menedżer Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle Michał Ruciak o zwycięstwie polskich siatkarzy nad Amerykanami i nadchodzącym spotkaniu z Brazylią.

Michał Ruciak komentuje ostatni występ biało-czerwonych. Co zawiodło w trzecim i czwartym secie?

Zarówno Russell jak i Anderson pokazali swoją klasę. To były wiodące ich postacie jeśli chodzi o całą ofensywę.

Polski zespół wytrzymał mentalnie po tym, jak amerykanie wyrównali 2 do 2. Jest do dobry prognostyk przed kolejnym meczem. Ich kolejnym przeciwnikiem będzie Brazylia. Jak zauważa rozmówca Kamila Kowalika,

Przez 30 lat Brazylia tylko raz nie była w półfinale mistrzostw świata.

Menedżer Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle zauważa, że Brazylijczycy zawsze „rozkręcali się z biegiem turnieju”. Sądzi, że polska reprezentacja będzie przygotowana.

Na pewno chłopaki będą przygotowani i będą robić wszystko, żeby znaleźć się w finale

A.P.

 

Michał Micor: Ne musimy obawiać się drużyny amerykańskiej. Niech oni obawiają się naszej!

Gościem Radia Wnet jest Michał Micor, dziennikarz sportowy z Katowic. Dla naszej rozgłośni komentuje przygotowanie naszej drużyny siatkarskiej na starcie w 1/8 finału Mistrzostw Świata.

Grzegorz Miko pyta Michała Micora o nastroje w Katowicach – zarówno wśród zawodników, jak i wśród siatkarzy. „Biało-czerwonych” czeka mecz z reprezentacją Tunezji. Tym razem nie zagrają w katowickim „Spodku”, ale na stadionie w Gliwicach. Jak prezentuje się ten obiekt w porównaniu z poprzednikiem?

To bardzo nowoczesny obiekt, podobny pod wieloma względami do „Spodka”, i myślę, że nasi siatkarze będą się w nim dobrze czuć.

– przewiduje Micor

Jak będzie wyglądało starcie tunezyjsko-polskie pod względem strategicznym? Dziennikarz zaznacza, że:

W naszej drużynie siatkarskiej rozgrywający ma ten komfort, że może grać zarówno na środkowych, jak i skrzydłowych. […] Przez to bardzo trudno jest „rozszyfrować” przeciwnikowi grę naszych zawodników.

Przy okazji Micor wyjaśnia, dlaczego polscy siatkarze nie są w czołówce rankingów siatkarzy, tylko zajmują miejsca: piętnaste,  dwudzieste, trzydzieste.

Wynika to z wyrównanego składu. U nas żaden z siatkarzy nie jest aż taką gwiazdą, żeby wszystkie piłki szły do niego i na jego konto.

Szczegóły – w audycji!

Posłuchaj…

Czytaj także:

Piotr Gacek: Naszą reprezentację oceniam bardzo dobrze. Widać że zawodnicy są razem na boisku i poza nim

Piotr Gacek: Naszą reprezentację oceniam bardzo dobrze. Widać że zawodnicy są razem na boisku i poza nim

O psychologii w drużynie siatkarskiej, nowych twarzach w naszej reprezentacji i ich szansach – mówi wiceprezes Projektu Warszawa, dawniej grający na pozycji libero w drużynie narodowej.

Gościem Grzegorza Milko jest Piotr Gacek, były reprezentant Polski w siatkówce (grający na pozycji libero), a obecnie wiceprezes zarządu Projektu Warszawa. A było o czym rozmawiać: w ostatnich meczach biało-czerwoni grali w zdecydowanie młodym składzie, zabrakło m.in. Wilfredo Leóna, któremu przytrafiła się kontuzja, oraz Michała Kubiaka i Fabiana Drzyzgi. Jak poradziła sobie „świeża krew”?

Każda grupa reprezentacyjna kiedyś się niestety kończy. Młodzi napierają, wymieniają starych […]. To jest zmiana pokoleniowa.

– mówi Piotr Gacek. Ale jednocześnie zaznacza:

Widać, że nasza reprezentacja jest razem – na boisku i poza boiskiem. […] Bez tego mielibyśmy tylko zbiór gwiazd bez żadnego celu. […] Oceniam tą reprezentację bardzo dobrze.

Odsłuchaj naszej audycji!

Czytaj również:

Wojciech Żaliński: jak nazwę Kamila Semeniuka najlepszym przyjmującym na świecie, to nikt nie uzna mnie za wariata

Wojciech Żaliński: jak nazwę Kamila Semeniuka najlepszym przyjmującym na świecie, to nikt nie uzna mnie za wariata

Ostatnie trofea kędzierzyńskiego klubu / fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

Przyjmujący klubowego mistrza Europy opowiada o swoim doświadczeniu z przygotowań do ważnych spotkań. Mówi także o swoich kolegach z zespołu, którzy teraz grają na mistrzostwach świata.

Trwają rozgrywki siatkarskich mistrzostw świata. Polska reprezentacja bez najmniejszych problemów awansowała do fazy pucharowej i śmiało może myśleć o biciu się o najwyższe cele.

O bohaterach kadry Nikoli Grbicza opowiada Wojciech Żaliński, który w ostatnim sezonie w Grupie Azoty ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle grał u boku Aleksandra Śliwiki, Łukasza Kaczmarka, Marcina Janusza i Kamila Semeniuka. O swoich kolegach z zespołu Żaliński wypowiada się bardzo pozytywnie. Zdaje się, że na szczególnie dobrą opinię zapracował sobie Semeniuk, którego wraz z trenerem Gheorghe Crețu w następnym sezonie zabraknie w szeregach ZAKSY.

Myślę, że trener Crețu się nie obrazi, jak powiem, że bardziej będzie brakowało Kamila. Kamil ma taką jakość, że jak go nazwę teraz najlepszym przyjmującym na świecie, to chyba nikt mnie nie uzna za wariata.

Cały poprzedni sezon, a teraz mistrzostwa świata pokazują, że trzeba zaliczać go do tego ścisłego topu. To nie jest już żaden kandydat, tylko naprawdę wybitny gracz.

W barwach Kędzierzyna-Koźla grają także reprezentanci USA – David Smith i Erik Shoji.

Amerykanie wnoszą przede wszystkim dużą jakość siatkarską, zarazem bardzo wysoki etos pracy.

Obydwaj są bardzo pracowici i charyzmatyczni. Dużo już w życiu osiągnęli. Są przykładem dla młodszych zawodników. Dużą przyjemnością jest granie razem z nimi.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.K.

Czytaj także:

Coraz więcej dzieci choruje na otyłość

Daniel Pliński: myślę, że trener Grbić to taki generał, ale też kolega swoich siatkarzy

Daniel Pliński, fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

W najbliższy piątek rozpoczną się siatkarskie mistrzostwa świata. O szansach polskiej reprezentacji mówi trener naszej kadry do lat 22 – Daniel Pliński.

Utytułowany były siatkarz komentuje przygotowania kadry Nikoli Grbicza do mundialu. Mówi o swoich faworytach, co do gry w pierwszej szóstce. Trener PSG Stali Nysa dzieli się także swoją opinią na temat selekcjonera biało-czerwonych.

Myślę, że jest to taki generał, choć zarazem, mam takie wrażenie, że poza boiskiem jest kolegą swoich siatkarzy. Uważam, że to jest bardzo dobre, że kiedy wykonujemy pracę, widzimy kto rządzi, kto jest generałem. Tak to z boku wygląda. Nie jestem w środku zespołu, więc do końca nie mogę tego ocenić.

Jednak, biorąc przykład z Antingi, Heynena i Grbicza, moim zdaniem trener przede wszystkim powinien być uczciwy – nie może być fałszu, obłudy – trener musi rozmawiać z zawodnikami normalnie i mówić im prawdę. Jeżeli tak będzie, to w zespole zawsze będzie dobra atmosfera.

O sile polskiej drużyny na tegorocznych mistrzostwach świata w dużej mierze stanowić będą debiutujący na tej imprezie. Rozgrywający Marcin Janusz czy Kamil Semeniuk nie grali wcześniej na mundialu. Daniel Pliński wspomina swoje przeżycie przed pierwszym dla niego czempionatem globu.

Graliśmy bodajże tydzień przed mistrzostwami świata w Japonii dwa sparingi z Brazylijczykami.

Wchodzę na te sparingi, widzę Gibę, Dantego, Ricardo, Gustavo; podchodzę do Pawła Zagumnego i mówię: „Wiesz co, jeszcze rok temu oglądałem ich w telewizji, a dzisiaj z wielką przyjemnością podszedłbym do nich i poprosił ich o autograf i o zdjęcie. Jakie życie jest przewrotne, bo dzisiaj będę z nimi rywalizował.” A później spotkaliśmy się jeszcze z Brazylią w finale mistrzostw świata.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Czytaj także:

Andrzej Rosiewicz: największa tajemnica sukcesu to wychodzić na scenę i prezentować niewymuszoną radość z występowania

Gadocha i Leon. Ryzykant Kazimierz i Asekurant Nikola… – tekst ks. Adama Zelgi

Wilfredo Leon; fot.: Lega Pallavolo Serie A (CC BY-SA 4.0)

Na igrzyskach w Monachium w 1972 r. Roberta Gadocha zdobył sześć bramek, choć jego wyjazd na olimpiadę nie był pewny. Z podobną sytuacją mamy do czynienia 50 lat później – tym razem w siatkówce.

1. Rok 1972.
W turnieju olimpijskim w Monachium w 1972 r. sześć bramek Roberta Gadochy walnie przyczyniło się do zdobycia złotego medalu przez biało-czerwonych, choć jego wyjazd na igrzyska nie był pewny.
Czytam w internecie wspomnienie: Cudem dostałem się na igrzyska, a po dwu meczach miałem już pięć goli. Przed turniejem zerwałem torebkę stawową. Wszyscy mnie skreślili, ale nie trener Górski, który mimo kontuzji powołał mnie na zgrupowanie i powtarzał, żebym się nie poddawał. Jestem mu bardzo wdzięczny.
W wywiadzie, który miałem zaszczyt przeprowadzić z Gadochą (11.2000 r.) tak o tym opowiadał:
– Czy były jakieś szczególne, przełomowe momenty w Pańskiej karierze?
– Tak. Wiąże się to z nazwiskiem Kazimierza Górskiego. Przed Olimpiadą w 1972 r. odniosłem poważną
kontuzję… Noga na 3 tygodnie trafiła do gipsu, ale ja, na własne ryzyko, już po 3 dniach zdjąłem gips i
rozpocząłem treningi z waterpolistami na basenie Legii. Pływałem po 8 godzin dziennie. Po tygodniu miałem już buty piłkarskie na nogach, ale nie byłem zdolny do gry, do wysiłku. Trener Górski jednak powołał mnie… Darzył mnie zaufaniem, choć niektórzy to negowali. Nawet śp. Jan Ciszewski krytykował, że bierze kontuzjowanego zawodnika… Pan Kazimierz odpowiadał, że „woli Roberta, nawet jeśli nie zagra on w pierwszych meczach, bo potem sam wygra następne”. Te słowa były dla mnie prawdziwym dopingiem. Zrobiłem wszystko, żeby wystąpić w pierwszym meczu…
– I zdobył pan w nim dwa gole…
– Tak. A w następnym trzy.
– Ludzie futbolu, których nosi pan w sercu to Kazimierz Górski i…
– I na tym bym poprzestał. Potem to była walka. Gentlemańska, ale walka. Nie było przejawów, że tak się
wyrażę, uczucia, że ktoś pomoże… Wychodząc na murawę, zdawałem sobie sprawę, że to, co wypracuję będzie moje. Nigdy nie liczyłem na kolegę. Że się poświęci, odda swoje… Z Kazimierzem Górskim zżyłem się bardzo. Pomagałem mu jako zawodnik, a potem on odwzajemnił mi się… Szczerze powiem, że inny trener na jego miejscu wtedy by mnie nie powołał. I nie otworzył tej pięknej kariery.
2. Rok 2022.
Analogiczna sytuacja wydarzyła się 50 lat później, choć dotyczy innej dziedziny sportu – męskiej siatkówki. Reprezentacja Polski przygotowuje się w Spale do zbliżających się Mistrzostw Świata (sierpień – wrzesień 2022), na których będzie bronić dwa razy z rzędu (2014, 2018) zdobytego tytułu. Dołączył do niej Wilfredo Leon, wracający do sił po kontuzji, licząc na powołanie…
Niestety, trener Grbić zadecydował inaczej, uzasadniając: Jeśli nie trenujesz i nie grasz w siatkówkę przez trzy miesiące, powrót do zespołu, który jest rozpędzony do 100 km/h, jest ekstremalnie trudny. Mógłby zmuszać się do robienia czegoś, co niesie ze sobą ryzyko kontuzji. Szczerze żałuję, że nie może być w składzie. Ostatecznie nie chciałem podejmować absolutnie żadnego ryzyka, które mogłoby się skończyć jego urazem…
Szkoleniowiec zauważył jednak pragnienie zawodnika, jego emocjonalny związek z nową Ojczyzną,
wyprzedzenie planów rehabilitacji. Dodał nadto, że kiedy (Leon) pojawia się na boisku, wszyscy oczekują, że zaserwuje piłkę z prędkością 120 km/h. I gdyby spudłował, wszyscy byliby rozczarowani…
Ot, taka siatkarska dyplomacja – w której okazuje się, trener, wybitny profesjonalista co do siatkówki, tu
błyskiem nie błyska… Ot, nie chciał zaryzykować, jak jego wybitny poprzednik przed 50 laty… Wolał, w tym wypadku, pozostać na asekuracyjnych pozycjach. Według mnie, szkoda. Jestem pewien, że Leon odwdzięczyłby się równie genialnie, jak Gadocha – Górskiemu…
I, być może, mielibyśmy najlepszego przyjmującego świata, nie tylko ze względu na profesjonalizm, ale także na motywację wdzięczności…
Tym bardziej, że najlepszy siatkarz świata w reprezentacji jeszcze niczego nie osiągnął.
Podobnie jak Robert Lewandowski w piłce nożnej…
Ks. Adam Zelga

Zobacz także:

Czesław Lang: do uprawiania kolarstwa potrzeba odrobinę ułańskiej fantazji

Gadocha i Leon. Ryzykant Kazimierz i Asekurant Nikola… – tekst ks. Adama Zelgi

Wilfredo Leon; fot.: Lega Pallavolo Serie A (CC BY-SA 4.0)

Na igrzyskach w Monachium w 1972 r. Roberta Gadocha zdobył sześć bramek, choć jego wyjazd na olimpiadę nie był pewny. Z podobną sytuacją mamy do czynienia 50 lat później – tym razem w siatkówce.

1. Rok 1972.
W turnieju olimpijskim w Monachium w 1972 r. sześć bramek Roberta Gadochy walnie przyczyniło się do zdobycia złotego medalu przez biało-czerwonych, choć jego wyjazd na igrzyska nie był pewny.
Czytam w internecie wspomnienie: Cudem dostałem się na igrzyska, a po dwu meczach miałem już pięć goli. Przed turniejem zerwałem torebkę stawową. Wszyscy mnie skreślili, ale nie trener Górski, który mimo kontuzji powołał mnie na zgrupowanie i powtarzał, żebym się nie poddawał. Jestem mu bardzo wdzięczny.
W wywiadzie, który miałem zaszczyt przeprowadzić z Gadochą (11.2000 r.) tak o tym opowiadał:
– Czy były jakieś szczególne, przełomowe momenty w Pańskiej karierze?
– Tak. Wiąże się to z nazwiskiem Kazimierza Górskiego. Przed Olimpiadą w 1972 r. odniosłem poważną
kontuzję… Noga na 3 tygodnie trafiła do gipsu, ale ja, na własne ryzyko, już po 3 dniach zdjąłem gips i
rozpocząłem treningi z waterpolistami na basenie Legii. Pływałem po 8 godzin dziennie. Po tygodniu miałem już buty piłkarskie na nogach, ale nie byłem zdolny do gry, do wysiłku. Trener Górski jednak powołał mnie… Darzył mnie zaufaniem, choć niektórzy to negowali. Nawet śp. Jan Ciszewski krytykował, że bierze kontuzjowanego zawodnika… Pan Kazimierz odpowiadał, że „woli Roberta, nawet jeśli nie zagra on w pierwszych meczach, bo potem sam wygra następne”. Te słowa były dla mnie prawdziwym dopingiem. Zrobiłem wszystko, żeby wystąpić w pierwszym meczu…
– I zdobył pan w nim dwa gole…
– Tak. A w następnym trzy.
– Ludzie futbolu, których nosi pan w sercu to Kazimierz Górski i…
– I na tym bym poprzestał. Potem to była walka. Gentlemańska, ale walka. Nie było przejawów, że tak się
wyrażę, uczucia, że ktoś pomoże… Wychodząc na murawę, zdawałem sobie sprawę, że to, co wypracuję będzie moje. Nigdy nie liczyłem na kolegę. Że się poświęci, odda swoje… Z Kazimierzem Górskim zżyłem się bardzo. Pomagałem mu jako zawodnik, a potem on odwzajemnił mi się… Szczerze powiem, że inny trener na jego miejscu wtedy by mnie nie powołał. I nie otworzył tej pięknej kariery.
2. Rok 2022.
Analogiczna sytuacja wydarzyła się 50 lat później, choć dotyczy innej dziedziny sportu – męskiej siatkówki. Reprezentacja Polski przygotowuje się w Spale do zbliżających się Mistrzostw Świata (sierpień – wrzesień 2022), na których będzie bronić dwa razy z rzędu (2014, 2018) zdobytego tytułu. Dołączył do niej Wilfredo Leon, wracający do sił po kontuzji, licząc na powołanie…
Niestety, trener Grbić zadecydował inaczej, uzasadniając: Jeśli nie trenujesz i nie grasz w siatkówkę przez trzy miesiące, powrót do zespołu, który jest rozpędzony do 100 km/h, jest ekstremalnie trudny. Mógłby zmuszać się do robienia czegoś, co niesie ze sobą ryzyko kontuzji. Szczerze żałuję, że nie może być w składzie. Ostatecznie nie chciałem podejmować absolutnie żadnego ryzyka, które mogłoby się skończyć jego urazem…
Szkoleniowiec zauważył jednak pragnienie zawodnika, jego emocjonalny związek z nową Ojczyzną,
wyprzedzenie planów rehabilitacji. Dodał nadto, że kiedy (Leon) pojawia się na boisku, wszyscy oczekują, że zaserwuje piłkę z prędkością 120 km/h. I gdyby spudłował, wszyscy byliby rozczarowani…
Ot, taka siatkarska dyplomacja – w której okazuje się, trener, wybitny profesjonalista co do siatkówki, tu
błyskiem nie błyska… Ot, nie chciał zaryzykować, jak jego wybitny poprzednik przed 50 laty… Wolał, w tym wypadku, pozostać na asekuracyjnych pozycjach. Według mnie, szkoda. Jestem pewien, że Leon odwdzięczyłby się równie genialnie, jak Gadocha – Górskiemu…
I, być może, mielibyśmy najlepszego przyjmującego świata, nie tylko ze względu na profesjonalizm, ale także na motywację wdzięczności…
Tym bardziej, że najlepszy siatkarz świata w reprezentacji jeszcze niczego nie osiągnął.
Podobnie jak Robert Lewandowski w piłce nożnej…
Ks. Adam Zelga

Zobacz także:

Czesław Lang: do uprawiania kolarstwa potrzeba odrobinę ułańskiej fantazji

„Myślę, że szanse na występ Wilfredo Leona na MŚ są coraz większe” – mówi Sara Kalisz, dziennikarka TVP Sport

siatkówka; Obraz Tania Van den Berghen z Pixabay

siatkówka; Obraz Tania Van den Berghen z Pixabay

Rehabilitacja siatkarza reprezentacji Polski przebiega bardzo sprawnie. Leon pojawił się na zgrupowaniu kadry. Tę sprawę na antenie Radia Wnet skomentowała Sara Kalisz.

W czerwcu Wilfredo Leon przeszedł operację, za sprawą której jego występ na mundialu stanął pod znakiem zapytania. Przyjmujący pojawił się w piątek na zgrupowaniu polskiej reprezentacji siatkarskiej. Jednak nie oznacza to jeszcze, że zagra on na mistrzostwach świata.

Sprawę powrotu do kadry Wilfredo Leona skomentowała dziennikarka TVP Sport specjalizująca się w tematach siatkarskich – Sara Kalisz.

Początkowo mogło się wydawać, że to jest tylko po to, żeby on się znów wczuł w rytm drużyny, by nie miał rocznej przerwy od bycia z reprezentacją Polski.

Jednak w kolejnych dniach ukazywały się coraz bardziej optymistyczne informacje. Jedną z nich była ta, że Wilfredo zaczął skakać, co potwierdził w rozmowie ze mną trener Nikola Grbić.

Czytaj także:

Wilfredo Leon dołączył do kadry Grbicza. „Trener widział, w jakiej kondycji jestem. Mam wrażenie, że był zdziwiony”

Sara Kalisz mówiła o zaskoczeniu, jakie wśród swoich reprezentacyjnych kolegów wywołał siatkarz pochodzący z Kuby.

Leon mówił, że jego rehabilitacja przebiega szybciej, że w Spale wszyscy są wręcz zdziwieni tym, na jak dobrym poziomie już jest. Mówił, że zrobi wszystko, żeby być na mistrzostwach świata.

Mistrzostwa świata w siatkówce ruszają 26 sierpnia. Reprezentacja Polski w fazie grupowej swoje mecze rozegra w katowickim Spodku. Jej rywalami będą Bułgarzy (26 sierpnia), Meksykanie (28.08) i Amerykanie (30.08).

Wydaje mi się, że jest szansa na to, żeby zdążył. Myślę, że te szanse są coraz większe.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.K.

Porozmawiajmy o sporcie – 07.08.2022 r. – Tour de Pologne, Robert Lewandowski w Barcelonie, Formuła 1 i siatkówka

Kolarze podczas Tour de Pologne / Silar, Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)

Gośćmi: Grzegorz Milko – redakcja Radia Wnet; Kazimierz Romaniec – historyk piłki nożnej; Paweł Surynowicz – redaktor naczelny miesięcznika „Polski Karting” – oraz Sara Kalisz, dziennikarka TVP Sport.

Audycję prowadzi Kamil Kowalik.