Tomasz Swędrowski wspomina Wójtowicza: był moim idolem – człowiek legenda i niech tak zostanie

Tomasz Wójtowicz | fot.: Zorro2212 (CC BY-SA 3.0)

Głos polskiej siatkówki, komentator Polsatu Sport Tomasz Swędrowski wspomina swojego idola i kolegę z pracy – zmarłego 24 października Tomasza Wójtowicza – najwybitniejszego polskiego siatkarza.

Tomasz Swędrowski także był siatkarzem. Już w latach swojej gry na siatkarskim parkiecie spotkał legendę polskiej reprezentacji.

To był wielki gracz, był moim idolem. Cieszyłem się, że mogłem się spotkać z nim po dwóch stronach siatki, przynajmniej „otrzeć się” o Tomka.

Od 2006 roku Tomasz Swędrowski dołączył do redakcji Polsatu Sport, razem z Tomaszem Swędrowskim wybrali się między innymi na mistrzostwa świata kobiet. Swędrowski podkreśla pokorę, jaka charakteryzowała Wójtowicza.

Absolutnie pozytywna postać i nawet, gdyby ktoś chciał wymyślić coś złego na Tomka, to w życiu nie wymyśli.

Człowiek legenda, tak jak się go nazywa, i po prostu niech tak zostanie.

Co wyróżniało Tomasza Wójtowicza na boisku?

Mówili, że był to najlepszy atakujący na świecie.

Blok, atak – on wszystko umiał. To był gracz kompletny. Zresztą wystarczy popytać po świecie teraz tych, którzy z nim grali – Włochów, Japończyków – jedną ręką wskazują na Tomka Wójtowicza.

A przy okazji był skromny, bo to jest człowiek, który, jeśliby to przenieść na nasze czasy, jeśli mamy to uprościć maksymalnie, to by fortunę w tej chwili zarabiał, byłby najlepiej opłacanym zawodnikiem na świecie.

Zobacz także:

„Tomasz Wójtowicz wygrał swoim wspaniałym, pięknym życiem ludzką pamięć na zawsze”. Wspomina Grzegorz Milko

Rozmowę z Tomaszem Swędrowskim Kamil Kowalik przeprowadzał zaraz po zakończeniu meczu o AL-KO Superpuchar Polski. Rozgrywany był on w mieście Tomasza Wójtowicza – w Lublinie.

Cieszę się, że tu, w Lublinie, jest hala jego imienia i myślę, że będą memoriały i ten Superpuchar Polski też będzie imienia Tomka.

Tomasz Wójtowicz prowadził restaurację w Lublinie. Swędrowski mówi także o innych pajach tej wybitnej postaci.

Tak, jedzenie to była jego pasja. Też restauracja, znawca dobrych win. Znawca koni, bo też nimi się zajmował – to też była jego pasja. W pewnym momencie to wszystko odłożył. Miał różne zawirowania w życiu. Teraz, kiedy wszystko się w zasadzie poukładało, to przyszło to zdrowotne. No ale cóż… Takie jest życie, to nie my o tym decydujemy, prawda?

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

„Tomasz Wójtowicz wygrał swoim wspaniałym, pięknym życiem ludzką pamięć na zawsze”. Wspomina Grzegorz Milko

Tomasz Wójtowicz był legendą już za życia. […] Gdy tylko zacząłem interesować się sportem, pochłaniałem wszystkie opowieści o wspaniałych zawodnikach Wagnera.

Tomasz Wójtowicz był legendą już za życia. Ja nie pamiętam, na żywo wyczynów polskich siatkarzy, ani piłkarzy lat siedemdziesiątych, gdyż byłem zbyt mały. Ale jak tylko zacząłem w młodym wieku, interesować się sportem, pochłaniałem wszystkie opowieści o wspaniałych zawodnikach Wagnera i Górskiego. Byli Oni bohaterami, jak z komiksów, jak z jakiś ludowych legend.
Kiedy obejrzałem film dokumentalny pt. „Kat” z 76 roku, byłem zszokowany, ale tym bardziej doceniłem, jak wielkich rzeczy dokonali nasi siatkarze w Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu ( wcześniej na MŚ w 74r) . Film pokazał trenera , który wręcz znęcał się nad swoimi zawodnikami, a ci bezwzględnie wykonywali jego polecenia, trenując do upadłego, słaniając się na nogach. Ale taką cenę, trzeba było zapłacić, żeby być najlepszą drużyną globu.
Do wielkiego talentu, jaki mieli siatkarze wybrani przez Huberta Wagnera, dorzucił im jeszcze katorżniczą pracę, którą oni posłusznie wykonywali. Kiedy z odtworzenia zobaczyłem fragmenty finału Polska-ZSRR, który nasi wygrali po morderczej pięciosetowej walce 3:2 zrozumiałem, że to było przemyślane i miało sens.
W 2018 współpracowałem w newsach Polsatu Sport. Tomasz Wójtowicz był ekspertem podczas meczów siatkarskich, transmitowanych w tej stacji. Kiedy miałem pierwszy raz nagrać ocenę meczu siatkarek Legionovii, który p. Tomasz komentował wraz z Markiem Magierą, byłem naprawdę stremowany. Dziwiłem się sam sobie, że tyle lat „latam” z mikrofonem po wszelakich sportowych obiektach, pracując dla kilku stacji radiowych i telewizyjnych , a tu takie nerwy. Ale miałem rozmawiać z Legendą, podejść do bohatera o którym wcześniej tylko słyszałem. Ja o wiele niższy do Niego, on wysoki, postawny, dobrze ubrany z włosami spiętymi w kucyk, jak samuraj. Nerwy uleciały, jednak w momencie pierwszego kontaktu. Pan Tomasz okazał się uśmiechniętym, bardzo miłym, sympatycznym, życzliwym człowiekiem, który cierpliwie odpowiadał na moje pytania.
Niedługo później, Polsat Sport szykował się do wielkiej Gali 90-lecia PZPS. Trzeba było przeprowadzić długie, ok 20-minutowe rozmowy z ludźmi siatkówki, począwszy od trenerów, zawodników, dziennikarzy na kibicach kończąc. Każdy z kolegów redakcyjnych miał wyznaczonych rozmówców, to było duże przedsięwzięcie. Jakie było moje wielkie zdziwienie i wzruszenie, kiedy dowiedziałem się, że przypadła mi rozmowa z… Tomaszem Wójtowiczem.
I znowu spotkałem, niezwykle skromnego człowieka, który był mi bardzo życzliwy i przyjazny. Był też pomocny, bo w rozmowie zanim kamera weszła w zapis przyznałem, że wielkie sukcesy znam z przekazów, więc On dużo podpowiadał, mówiąc od siebie, bez dodatkowych pytań.
Miałem wreszcie okazję spytać, jak znosili te mordercze treningi, które serwował im Hubert Wagner. Mistrz odpowiedział, że ufali mu bezgranicznie, bo wiedzieli, że ta ciężka praca, którą nakazał im „Kat” da perfekcję na parkiecie. Poza tym, jak mówił, byli młodzi, silni, a mecze były w tamtych czasach dłuższe, bo przecież były straty , o punkty było trudniej, trzeba było mieć żelazną kondycję. Jeszcze dłuższą chwilę po wyłączeniu kamery, siedzieliśmy i rozmawialiśmy o sprawach  niezwiązanych z siatkówką.
Podczas ostatnich Igrzysk Olimpijskich, zadzwoniłem do p. Wójtowicza, a On skomentował na antenie Radia Wnet, kolejną porażkę polskich siatkarzy, na etapie ćwierćfinału.
„Cztery razy z rzędu odpaść na Igrzyskach właśnie w ćwierćfinale, to już nie pech, to jakaś klątwa” – powiedział i miał rację. Wysłałem jeszcze raz esemesa z prośbą o komentarz po turnieju, ale dostałem odpowiedź : ” Jestem na przyjęciu do szpitala”, już nie przeszkadzałem…
Trudno uwierzyć w tę informację, że Pan Tomasz nie żyje, przegrał walkę z rakiem trzustki. Iluż wybitnych ludzi już pozbawiała życia ta wstrętna choroba. Ale Tomasz Wójtowicz nie przegrał, On wygrał swoim wspaniałym, pięknym życiem ludzką pamięć na zawsze.

Jarosław Stawiarski: Cierpliwie czekamy na pieniądze z Unii Europejskiej. Spełniliśmy wszystkie warunki Brukseli

Marszałek województwa lubelskiego w rozmowie z red. Skowrońskim wspomina najwybitniejszego sportowca Lubelszczyzny i opowiada, jak woj. lubelskie chce rozwiązać problem dostaw węgla w tym sezonie.

Zdaniem marszałka Stawiarskiego, wielkość Tomasza Wójtowicza polegała nie tylko na jego dokonaniach sportowych, ale również na cechach jego charakteru:

Miałem okazję spotkać go osobiście. Był to bardzo kulturalny, opanowany człowiek. Prawdziwy dżentelmen! – wspomina polityk.

Ponieważ nasz gość jest przedstawicielem samorządu, nie sposób było uniknąć najważniejszego chyba tematu tej jesieni – dostaw węgla dla samorządów. Jak wygląda to olbrzymie przedsięwzięcie w praktyce – o tym także opowiada nasz gość. Niemałą rolę odgrywa w nich kwestia pieniędzy Unii Europejskiej – Krajowego Planu Odbudowy i Funduszy Spójności.

Urzędnicy unijni wymogli na nas niemal wszystko… Spełniliśmy ich warunki – w imię zasady, że Unia Europejska ma być jednym krajem wielu ojczyzn. Teraz czekamy na fundusze dla samorządu – przyznaje marszałek województwa lubelskiego.

Kolejny temat poruszony w rozmowie to inwestycje. Jak mówi nasz gość, urząd wojewódzki planuje rozbudowę lotniska towarowego, rewitalizację dróg i rozwój infrastruktury turystycznej w rejonie Roztocza:

Planujemy 300 km dróg rowerowych w rejonie Roztocza. Pamiętajmy, że Roztocze jest nadal turystycznie nieodkryte. Przemysł turystyczny jest nam potrzebny jak powietrze – mówi nasz gość.

Posłuchaj:

Czytaj też:

Patryk Dziubek: Lublin nową polską Hiszpanią

Na czym polega „francuski luz” w siatkówce – tłumaczy Igor Grobelny, siatkarz Projektu Warszawa. Powrót Kévina Tillie

Arena Urysnów hala siatkówka

Arena Ursynów | fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

Do gry na siatkarskich parkietach powrócił Kévin Tillie – reprezentant Francji grający w barwach Projektu Warszawa nabawił się kontuzji podczas wrześniowych mistrzostw świata.

Trzy porażki i jedna wygrana, dopiero w tie-breaku – tak wyglądał początek rozgrywek PlusLigi w wykonaniu Projektu Warszawa. W piątej kolejce stołeczni zagrali z Cuprumem Lubin w Arenie Ursynów. Projekt wygrał w niedzielę 3:1. Ten mecz jest pierwszym zwycięstwem Warszawy za trzy punty.

Formę swojej drużyny w rozmowie z Kamilem Kowalikiem skomentował kapitan Projektu – Andrzej Wrona.

Myślę, że każda drużyna po takim starcie jak nasz czułaby się niepewnie i u nas też ta niepewność cały czas się wkrada.

Cały czas próbujemy ustabilizować formę. Przede wszystkim pracujemy nad naszą grą, bo jeszcze jest daleka od ideału.

Po niedzielnym zwycięstwie Warszawa plasuje się na 12. miejscu w tabeli. Jej dorobek to pięć punktów.

Na pewno cieszy to, że dzisiaj wygraliśmy dosyć zdecydowanie, za trzy punkty – podsumowuje były mistrz świata.

Czytaj także:

Aleksander Śliwka dla Radia Wnet: jesteśmy dumni z naszych siatkarek. W grę włożyły wiele serca i wysiłku

W meczu z Lubinem do gry po kontuzji powrócił reprezentant Francji Kévin Tillie. Wrona przyznaje,  że przyjmujący Trójkolorowych bardzo pomógł swojej drużynie już w swoim pierwszym występie.

Już widać, że po powrocie Kévina na boisko nasza gra, szczególnie w defensywie, wyglądała dużo lepiej.

Kévin jest mistrzem olimpijskim i według mnie jest jednym z najlepszych broniących i przyjmujących zawodników grających na przyjęciu – komplementuje Francuza kapitan Projektu.

Powrót do gry Kévina Tilliego skomentował także przyjmujący Warszawy – Igor Grobelny.

Fajnie było zobaczyć Kévina na boisku i zobaczyć ten jego francuski luz.

Jaki jest ten francuski luz?

Widać, że Kévin cieszy się tą siatkówką. Jak popełni jakiś błąd, to się w ogóle tym nie przejmuje. Nawet jak on się porusza na boisku, to fajnie się na to patrzy.

Cieszę się, że wraca do zdrowych, że pomaga nam na treningach i, że pomógł nam w tym meczu.

Igor Grobelny był reprezentantem Belgii, jednak urodził się w Radomiu. Został zapytany o to, czy bardziej czuje się Polakiem czy Belgiem.

To jest dobre pytanie. ale nie… wiadomo, że Polakiem. Teraz też staram się o pełne polskie obywatelstwo. Urodziłem się w Polsce, może trochę dłużej w Belgii mieszkałem, ale tu się dobrze czuję.

Czytaj także:

Porozmawiajmy o sporcie – Wojciech Michałowicz – 24.10.2022 r. – historia i teraźniejszość NBA

 

Łukasz Kaczmarek i Aleksander Śliwka oceniają formę ZAKSY na początku sezonu: już teraz w naszej drużynie jest chemia

Siatkarze ZAKSY po zwycięstwie nad BBTS-em Bielsko-Biała; fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

W czwartek tryumfatorzy Ligi Mistrzów wygrali swój trzeci mecz w nowym sezonie PlusLigi. O swojej drużynie opowiadają wicemistrzowie świata – Łukasz Kaczmarek i Aleksander Śliwka.

Powyżej można wysłuchać wypowiedzi siatkarzy.

Klub z Kędzierzyna ma za sobą fenomenalny sezon, w którym wygrali wszystko, co tylko mogli. Zdobyli Puchar Polski, zostali mistrzami kraju i wygrali Ligę Mistrzów. Jednak do nowych rozgrywek PlusLigi przystępują z niemałym osłabieniem. ZAKSĘ opuścił jeden z lepszych przyjmujących na świecie – Kamil Semeniuk. Zmiana objęła także stanowisko trenera. Na tej posadzie rumuński szkoleniowiec Gheorghe Crețu został zastąpiony przez Fina – Tuomasa Sammelvuo – który niegdyś, jeszcze jako zawodnik, bronił barw zespołu z Opolszczyzny.

Na początku nowego sezonu ligowego Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle odniosła trzy zwycięstwa i jedną porażkę – z brązowymi medalistami mistrzostw Polski, Aluronem CMC Wartą Zawiercie, kędzierzynianie przegrali 1:3.

Atakujący ZAKSY Łuakasz Kaczmarek tak ocenia pierwszy etap sezonu 2022/23:

Myślę, że wiele rzeczy jest jeszcze do poprawy – to jest początek ligi. Ale generalnie bilans po czterech meczach – 3 zwycięstwa i 9 punktów – przy wielu naszych problemach zdrowotnych, na pewno powinien cieszyć.

Problemem kędzierzynian jest wyłączenie z gry Norberta Hubera. Jeden ze skuteczniejszych środkowych ubiegłego sezonu 11 maja zerwał ścięgno Achillesa i obecnie przechodzi rehabilitacje. W związku z problemami personalnymi na tej pozycji, do ZAKSY przyszedł doświadczony ukraiński siatkarz – Dmytro Pashytskyy

Czytaj także:

Pierwsza wygrana Projektu Warszawa. Jan Firlej dla Radia Wnet: do naszej gry dołożyliśmy więcej radości i uśmiechu

Z kolei wspomnianego Semeniuka zastąpił zaledwie dwudziestoletni Denis Karyagin – Bułgar. O swoim nowym koledze z drużyny wypowiedział się kapitan ZAKSY – Aleksander Śliwka.

Denis jest młodym zawodnikiem, który ma ogromny potencjał i staramy się mu pomóc, by mógł pokazać pełnię swoich siatkarskich umiejętności na boisku.

Reprezentant Polski wypowiada się także na temat chemii w zespole, którego skład się zmienił.

Myślę, że w trakcie sezonu z pewnością nasze zgranie, chemia w zespole będą wyglądały jeszcze lepiej. Choć muszę powiedzieć, że w tym momencie jest już naprawdę nieźle. Atmosfera w szatni zawsze była naszą mocną stroną i nie inaczej jest w tym roku.

Wicemistrzowie świata wypowiadali się zaraz po spotkaniu z BBTS-em Bielsko-Biała. ZAKSA wygrała 3:0, jednak beniaminek zdołał zasiać niepokój w szeregach gospodarzy, gdyż w w drugiej partii bielszczanie prowadzili 22:20. Mocny punkt BBTS-u stanowił środkowy Dawid Woch, który miał osiem punktowych ataków, przy dziesięciu próbach.

Rywale poprzeczkę zawiesili wysoko. Bielsko nie miało nic do stracenia. Grało bardzo agresywnie, dużo ryzykowało – komentuje Aleksander Śliwka.

To przyniosło zamierzony skutek, szczególnie w drugim secie. Na szczęście wtedy przy zagrywce Davida Smitha odrobiliśmy tę stratę.

Rozmówcy Kamila Kowalika wyjście z opresji w drugiej partii uznają za pozytywne doświadczenie dla zespołu. Łukasz Kaczmarek ocenia to tak:

Myślę, że takie końcówki budują. Pomagają nam one rosnąć jako drużynie.

Wysłuchaj całych rozmów z siatkarzami!

Zobacz także:

Aleksander Śliwka dla Radia Wnet: jesteśmy dumni z naszych siatkarek. W grę włożyły wiele serca i wysiłku

Aleksander Śliwka dla Radia Wnet: jesteśmy dumni z naszych siatkarek. W grę włożyły wiele serca i wysiłku

We wtorkowy wieczór siatkarska reprezentacja kobiet zakończyła swój udział w mistrzostwach po zaciętym boju w ćwierćfinale. Swoimi wrażeniami dzielą się wicemistrzowie świata A. Śliwka i Ł. Kaczmarek.

Polskie siatkarki pod wodzą Stefano Lavariniego dotarły do ćwierćfinału mistrzostw świata, w którym przegrały z rewelacyjną Serbią. Mecz był jednak niezwykle zacięty, a o jego rozstrzygnięciu zadecydował dopiero tie-break. Ćwierćfinał jest najlepszym wynikiem żeńskiej reprezentacji siatkarskiej od 1962 roku.

Łukasz Kaczmarek, wicemistrz świata z polskiej reprezentacji mężczyzn, nie kryje żalu spowodowanego porażką siatkarek, jednak przyszłość tej drużyny widzi w bardzo jasnych barwach.

Naprawdę bardzo mi przykro z powodu końcowego rezultatu i na pewno ta drużyna jeszcze nie jeden sukces osiągnie. Widać niesamowity potencjał i to, że w kolejnych latach ta drużyna będzie odnosiła sukcesy.

Czytaj także:

Max Verstappen zdobył swój drugi tytuł mistrza świata F1 i po raz drugi stało się to w dziwnych okolicznościach…

Reprezentacyjny i klubowy kolega Łukasza Kaczmarka – Aleksander Śliwka – opowiada, jak wraz z innymi siatkarzami ZAKSY Kędzierzyn-Koźle wspierał reprezentację Joanny Wołosz.

Nie pamiętam, kiedy tak emocjonowałem się meczem reprezentacji polski kobiet. Wszyscy w drużynie oglądaliśmy ten mecz. Na grupie wymienialiśmy nasze spostrzeżenia. Bardzo mocno kibicowaliśmy dziewczyną.

Kapitan ZAKSY nie kryje podziwu dla naszych siatkarek.

Jesteśmy z nich dumni, bo pokazały kawał dobrej siatkówki, a przede wszystkim wiele serca i wysiłku włożonego w grę.

Kamil Kowalik zapytał Aleksandra Śliwkę o to, czy oglądanie meczów naszych pań wywołało w przyjmującym reprezentacji Polski wspomnienia turnieju sprzed miesiąca, w którym Śliwka z resztą drużyny Nikoli Grbicza wywalczył srebro mistrzostw świata

Oczywiście, szczególnie podczas meczu w Gliwicach. Podobna muzyka, podobna oprawa kolorystyczna, światła.

Są to wspomnienia bardzo miłe, bo na tamtych mistrzostwach osiągnęliśmy duży sukces i cieszymy się, że również kobieca reprezentacja zagrała naprawdę świetny turniej i polska siatkówka ma się naprawdę bardzo dobrze.

Wysłuchaj fragmentu rozmowy z Aleksandrem Śliwką już teraz!

Zobacz także:

Pierwsza wygrana Projektu Warszawa. Jan Firlej dla Radia Wnet: do naszej gry dołożyliśmy więcej radości i uśmiechu

Pierwsza wygrana Projektu Warszawa. Jan Firlej dla Radia Wnet: do naszej gry dołożyliśmy więcej radości i uśmiechu

siatkówka; Obraz Tania Van den Berghen z Pixabay

Obraz Tania Van den Berghen z Pixabay

Stołeczni siatkarze sezon PlusLigi rozpoczęli od dwóch porażek. Pierwsze punkty zdobyli dopiero w starciu z przeciętną drużyną ze Lwowa, a jeszcze rok temu zdobyli brązowy medal mistrzostw Polski.

W latach 2019-2021 stołeczny klub walczył w ścisłej czołówce jednej z lepszych siatkarskich lig na świecie. W tym czasie Warszawa sięgnęła po srebrny i brązowy medal mistrzostw Polski, jednak już ostatnia odsłona rozgrywek (sezon 2021/22) była dużo słabsza. Tym razem klub pod wodzą znanego szkoleniowca Andrei Anastasiego nie zdołał zakończyć fazy zasadniczej w pierwszej ósemce, czym odebrał sobie szansę na grę o najwyższe laury. Warszawianie musieli się zadowolić dziewiątym miejscem.

Włoskiego trenera po kilku mocnych i jednym mizernym sezonie w Warszawie zastąpił jego rodak – Roberto Santilli, który w swoim CV ma, między innymi, epizody prowadzenia drużyn z Jastrzębia-Zdroju czy Olsztyna oraz reprezentacji Australii. Ważną nową postacią dla Projektu jest rozgrywający Jan Firlej – w Polsce jeden z lepszych w swoim fachu. Firlej reprezentował nasz kraj w tegorocznych rozgrywkach Ligi Narodów.

W pierwszym meczu, rozpoczętego niedawno sezonu PlusLgi, Warszawa w starciu z Asseco Resovią Rzeszów nie miała nic do powiedzenia – stołeczni przegrali 0:3. W rywalizacji ze słabszym rywalem – GKS-em Katowice – także przegrali, tym razem 1:3.

W końcu przyszedł czas na debiut przed własną publicznością. Do Warszawy przyjechał beniaminek, drużyna ze Lwowa, dla której możliwość grania w mocnej PlusLidze stanowi pewną nobilitację. Doceniając starania Lwowian, należy zaznaczyć, iż nie zapowiadają się na czołową drużynę, a ich priorytetem jest utrzymanie się w najwyższych rozgrywkach, ewentualnie powalczenie o miejsce w okolicach dziesiątej lokaty. Jednak na Warszawę i „Nietoperze” z początku okazały się za mocne. Projekt przegrał pierwsze dwa sety (do 17 i 23), a Barkom Każany Lwów cieszył się ze zdobycia pierwszego punktu w PlusLidze.

Trudności swojej drużyny, po meczu skomentował Jan Firlej:

Patrząc po naszych minach, wydawało mi się, że wyszliśmy na ten mecz troszeczkę spięci.

Lwowianie stanęli przed wielką szansą na zgarnięcie pierwszego zwycięstwa, jednak w porę siatkarze Warszawy przebudzili się. Gospodarze wygrali kolejne dwie partie do 20, a w tie-braku zagrali już koncertowo, pozwalając Barkomowi na zdobycie zaledwie trzech „oczek”.

Jak puściło nas w tym trzecim secie, to chyba zaczęło to trochę lepiej funkcjonować.

Trochę więcej radości, trochę śmiechu do tego dołożyliśmy. Myślę, że to wtedy ruszyło. – komentował rozgrywający Projektu.

Przed tym sezonem do Warszawy dołączył także Kevin Tillie – doświadczony przyjmujący reprezentacji Francji. Jednak on, podobnie jak Artur Szalpuk, z uwagi na swoją kontuzję póki co nie może pomóc swoim kolegom.

Być może doda nam to trochę wiary w to, że mimo naszych osłabień, urazów, które są w naszej drużynie, potrafimy grać w siatkówkę. Ta wiara jest nam potrzebna.

Jan Firlej zwraca uwagę na jeszcze jedną istotną cechę, nad którą musi pracować warszawska ekipa.

Ta drużyna musi się cechować walką, charakterem. Jeżeli wtedy, przy takiej walce i charakterze, przegramy mecz, to trudno. Może nam zabraknąć umiejętności, ale nie może nam zabraknąć charakteru.

Wysłuchaj całego wywiadu z Janem Firlejem już teraz!

Kamil Kowalik

Czytaj także:

Max Verstappen zdobył swój drugi tytuł mistrza świata F1 i po raz drugi stało się to w dziwnych okolicznościach…

 

Kamil Semeniuk ma swój mural. Po mundialu już nikt nie podważa jego klasy

Mural z Kamilem Semeniukiem w Kędzierzynie-Koźlu / fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

W czwartek w Kędzierzynie-Koźlu odsłonięto mural poświęcony sukcesom miejscowego siatkarskiego klubu. Mural przedstawia rodowitego kędzierzynianina, wicemistrza świata Kamila Semeniuka.

Mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla doczekali się pierwszego w swoim mieście siatkarskiego muralu. Zgodnie z zapowiedzią miał on oddawać cześć miejscowej drużynie siatkarskiej, która w tym roku obroniła tytuł klubowego mistrza Europy. Dość zaskakujący jest fakt, że mural przedstawia tylko jednego zawodnika. A jeszcze bardziej zadziwia to, że na budynku uwieczniono siatkarza, który właśnie odchodzi z Kędzierzyna.

Kamil Semeniuk wybrał czołowy włoski klub Sir Sefety Conad Perugia – to we Włoszech spędzi rozpoczynający się niebawem sezon. Jednak kibice ZAKS-y nie mają pretensji do Kamila, który w poprzednich latach dał klubowi wszystko, co miał najlepsze.

Czytaj także:

Były siatkarz Gwardii Wrocław o tym, co się zmieniło na przestrzeni lat w siatkówce

To z nim w składzie kędzierzynianie sięgnęli po dwa zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Szczególnie bezsprzeczny jest jego wielki wkład w tegoroczny tryumf – Kamil został wybrany MVP Superfinału w Lublanie.

Semeniuk z ZAKS-ą wywalczył również trzy tytuły mistrza Polski i także trzykrotnie tryumfował w rozgrywkach o Puchar Polski.

Dziś, uważany za jednego z najlepszych przyjmujących na świecie, zbiera pochwały od kolegów z zespołu i całego środowiska siatkarskiego. Jego klubowy kolega z boiska – Wojciech Żalińskina antenie Radia Wnet tak skomentował postawę Kamila:

Kamil ma taką jakość, że jak go nazwę teraz najlepszym przyjmującym na świecie, to chyba nikt mnie nie uzna za wariata.

Cały poprzedni sezon, a teraz mistrzostwa świata pokazują, że trzeba zaliczać go do tego ścisłego topu. To nie jest już żaden kandydat, tylko naprawdę wybitny gracz.

fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

Kilka dni później wspomniane mistrzostwa świata odebrały ostatnie argumenty tym, którzy wątpili w talent Kamila Semeniuka. Kędzierzynianin został wybrany najlepszym przyjmującym turnieju (obok Joandriego Leala z Brazylii.

Podczas tego czempionatu o przyjmującym polskiej reprezentacji, dla „Przeglądu Sportowego Onet”, mówił także legendarny brazylijski siatkarz – Giba.

Największe wrażenie w meczu Polska – Brazylia zrobił na mnie Kamil Semeniuk. Gdy oglądam tego zawodnika w akcji, widzę w nim siebie z najlepszych czasów. On świetnie serwuje, ale najbardziej imponuje tym, że gdy wchodzi na znakomity poziom i ma ok. 70 proc. skuteczności w ataku albo nawet więcej, jest w stanie to utrzymać na przestrzeni całego spotkania. Większość zawodników faluje, zjeżdża ze skutecznością i dopiero później znowu ewentualnie gra lepiej, a on potrafi trzymać równą dyspozycję nawet przez cały mecz. To niesamowity siatkarz.

fot.: Kamil Kowalik, Radio Wnet

Miejsce muralu nie jest przypadkowe. Widnieje on na ścianie kędzierzyńskiej Publicznej Szkoły Podstawowej nr 11, gdzie Kamil zaczynał swoją przygodę z siatkówką. Nie trudno się domyśleć, jak ciężko pracował od tamtych najmłodszych lat, a ta kultura pracy pozostała z nim po dziś dzień.

Kamil jest pracowity jak mało kto. Wszyscy, którzy z nim pracowali, mówią, że jak kończyły się treningi, to Kamil praktycznie zawsze zostawał. Chciał przyjąć jeszcze tych 30 piłek więcej, chciał zaatakować, poćwiczyć skoki do bloku. Trenerzy aż musieli go stopować. – mówił w Radiu Wnet Michał Ruciak, były reprezentant Polski.

Kędzierzyński mural stanowi wielki wyraz wdzięczności, jaką miasto darzy Kamila Semeniuka, jednak mówi on także o sukcesach całego klubu. Obok sylwetki siatkarza widnieją dwa zestawienia nazwisk. W jednym wymienieni są wszyscy ci, którzy wchodzili w skład ZAKS-y w sezonie 2020/2021, a w drugim członkowie zespołu z sezonu 2021/2022 (w sumie: tryumfatorzy dwóch ostatnich rozgrywek Ligi Mistrzów). Nazwisko „Kamil Semeniuk” zapisano dwukrotnie.

Kamil Kowalik

Czytaj także:

Wojciech Żaliński: jak nazwę Kamila Semeniuka najlepszym przyjmującym na świecie, to nikt nie uzna mnie za wariata

Polacy wicemistrzami świata. W finale ulegli Włochom 1:3

Reprezentacja Polski grała o złoto po raz trzeci z rzędu, straciła tytuł mistrzowski dzierżony od 2014 r. Był to czwarty nasz finał w XXI wieku.

W rozegranym w Katowicach finale siatkarskiego mundialu podopieczni Nikoli Grbicia przegrali z prowadzonymi przez Ferdinando di Giorgiego Włochami 1:3 ( 25:22, 21:25, 18:25, 20:25). Zespół z Półwyspu Apenińskiego był lepszy w każdym elemencie gry; W naszym zespole źle funkcjonowało przyjęcie zagrywki, a Marcin Janusz na rozegraniu był dobrze „czytany” przez włoskich blokujących.

Słabszy mecz przytrafił się Kamilowi Semeniukowi, a Bartosz Kurek nie był w stanie udźwignąć ilości kierowanych do niego piłek.

W ogłoszonej tuż po zakończeniu finału drużynie turnieju, poza wspomnainymi Semeniukiem i Kurkiem, znalazł się także Mateusz Bieniek. Najbardziej wartościowym zawodnikiem mistrzostw wybrany został włoski rozgrywający Simone Gianelli.

A.W.K.

Reprezentacje Polski i Włoch spotkają się w finale MŚ w siatkówce

10 września odbyły się dwa półfinały. Ich zwycięzcy zmierzą się w dzisiejszym spotkaniu, które wyłoni mistrza świata.

Reprezentacja Polski pokonała Brazylię w pięciu setach z wynikiem 3:2 (23:25, 25:18, 25:20, 21:25, 15:12). W kolejnym meczu 1/2 finału Włochy zwyciężyły Słowenię z wynikiem – 3:0 (25:21, 25:22, 25:21).

Polak Bartosz Kurek jest jednym z trzech najlepszych strzelców turnieju (92 punkty). Na drugim miejscu – Słowieniec Klemen Čebulj (99 punktów). Prowadzi Brazylijczyk Yoandy Leal Hidalgo (104 punkty).

Za brązowy medal mistrzostw świata będą rywalizowały Brazylia i Słowenia. Główny mecz mistrzostw świata odbędzie się dzisiaj, 11 wrzesnia w katowickim Spodku o 21:00.