„Wielkopolski Kurier Wnet” 38/2017, Krzysztof Pasierbiewicz: Słowa Donalda Trumpa były godne postaci historycznej

„Razem walczmy wszyscy, tak jak Polacy: za rodzinę, za wolność, za kraj i za Boga”. To, co powiedział prezydent USA, można śmiało nazwać ratunkową dla cywilizacji Zachodu, dziejową „doktryną Trumpa”.

Krzysztof Pasierbiewicz

Po przemówieniu Trumpa

Po wysłuchaniu przemówienia Donalda Trumpa wygłoszonego wśród owacji Polaków tłumnie zebranych na warszawskim placu Krasińskich przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego usiadłem do komputera, chcąc napisać, co czułem w trakcie tego przemówienia. Nie dawała mi spokoju myśl, że już kiedyś przeżyłem coś podobnego. Pisałem, kreśliłem, poprawiałem, odkładałem zmięte kartki i próbowałem od nowa. Ale zawsze czegoś brakowało, wciąż było nie tak. Aż sobie przypomniałem, że coś podobnego czułem, będąc jeszcze małym chłopcem, kiedy… Posłuchajcie zresztą pewnej opowieści.

Jak nam w roku 1952 bezpieka wykończyła Ojca Akowca, mama wpadła w czarną rozpacz. Żeby nas z bratem utrzymać, pisała całymi nocami na maszynie i sprzedawała po kolei biżuterię, obrazy, srebrne sztućce, a w końcu jej ukochany fortepian, na którym przygrywając sobie na cztery ręce, Rodzice mieli zwyczaj podśpiewywać ulubione piosenki. Od śmierci Taty przez lata nie widziałem Mamy uśmiechniętej. Aż naszedł październik roku 1957.

Mama przyszła z pracy jakaś inna niż zwykle i zakomunikowała, że jedziemy na mecz z Rosją do Chorzowa. W rozklekotanym zakładowym autobusie panowała atmosfera, jakbyśmy jechali na wojnę. Pamiętam, że po przyjeździe na miejsce spojrzałem odruchowo w niebo, bo myślałem, iż nadciąga burza. Ale niebo było czyste, a grzmiał Stadion Śląski. W miarę jak zbliżaliśmy się do trybun kultowego kolosa, wzmagał się groźny pomruk zdradzonych w Jałcie Polaków, którzy przyjechali na mecz, ale tak naprawdę, by wykrzyczeć i zamanifestować nienawiść do sowieckiego ciemiężcy i komuszej władzy zaprzedanej Moskwie.

Zdjęcie uczniów mojej klasy ze szkoły podstawowej, stojących na schodach dębnickiego kościoła im. Stanisława Kostki w Krakowie, wykonał w roku 1952 uwielbiany przez nas katecheta ks. Socha. Autor pierwszy z lewej w dolnym rzędzie. Zamieszczam tę fotkę, gdyż wiem, że każdy Polak ma w swoim domu podobne zdjęcie.

Jako 12-letni chłopak nie do końca rozumiałem, co się dzieje. Po chóralnym odśpiewaniu „Mazurka Dąbrowskiego” na stadionie zawrzało jak w piekielnym kotle. To nie był doping, lecz desperacki krzyk protestu, wydobywający się ze stu tysięcy gardeł, który przypominał huk rozszalałych fal na wzburzonym oceanie. Według mnie to była najgorętsza patriotyczna manifestacja w powojennej Polsce.

Aż nadszedł ów pamiętny moment, gdy maleńki Gerard Cieślik pokonał po raz drugi Lwa Jaszyna, strzelając główką zwycięskiego gola Ruskim. Myślałem, że się niebo rozstąpiło. Sto tysięcy ludzi zawyło ze szczęścia. Ludzie rzucali się sobie w objęcia, płakali z radości, poleciały w górę czapki, kapelusze, marynarki, torebki. Wszyscy krzyczeli: Niech żyje wolna Polska! Rozbrzmiewały toasty i bimber lał się strumieniami.

Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że, jak kilkakrotnie powtórzył Donald Trump, „nie da się zabić naszej polskiej duszy”. Że prawdziwi Polacy nigdy nie ugną karku przed Moskwą. I raptem zobaczyłem, że moja mama się śmieje. Oszalała z radości wzięła mnie w objęcia, wrzeszcząc mi do ucha: „Synku mój kochany! Wygraliśmy z Rosją!!! Pomściliśmy ojca!!!”.

W swym historycznym przemówieniu wygłoszonym u stóp Pomnika Powstania Warszawskiego Donald Trump nawiązał do wiekopomnych słów Jana Pawła II wygłoszonych do Polaków w dniu 2 czerwca 1979 roku na ówczesnym placu Zwycięstwa, dziś Piłsudskiego: „Wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież. Wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”.

Gdy chwilę później amerykański prezydent przywołał słowa polskiej pieśni religijnej „My chcemy Boga”, odśpiewanej wówczas w Warszawie przez setki tysięcy Polaków, którym Ojciec Święty dodał ducha, myślałem, że mi serce ze wzruszenia pęknie, gdyż przypomniałem sobie coś, o czym teraz pragnę opowiedzieć Polakom, szczególnie tym młodym.

We wczesnych latach 50. ubiegłego wieku, kiedy w kraju szalał stalinowski terror, chodziłem do podstawówki przy ul. Konfederackiej na krakowskich Dębnikach, mieszczącej się opodal kościoła pod wezwaniem św. Stanisława Kostki, gdzie przystępowałem do Pierwszej Komunii Św. i tam również byłem bierzmowany.

W tym kościele młody kapłan Karol Wojtyła odprawił dnia 3 listopada 1946 roku swoją Mszę św. prymicyjną i w tejże świątyni jest także obraz Matki Boskiej, przed którym „wymodlił sobie i ugruntował swoje powołanie kapłańskie”, jak – już jako papież – powiedział parafianom. O tej parafii Jan Paweł II mówił także, nawiązując do bestialstwa hitlerowców wobec polskich księży patriotów w dniu 17 sierpnia 2002 roku:

„Czasy te wspominam w sposób bardzo osobisty. Jestem przekonany, że do powołania kapłańskiego, do którego doszedłem właśnie w tym czasie i tu, w tej parafii, przyczyniły się modlitwy moich braci i moich sióstr, i tych moich ówczesnych duszpasterzy, którzy za życie chrześcijańskie każdego parafianina, a zwłaszcza każdego młodego parafianina – wtedy należałem tutaj do młodzieży – płacili nie tylko dobrym słowem, nie tylko szlachetnym przykładem swojego życia, ale także ofiarą i krwią”.

Przed naszą podstawówką był sąsiadujący z kościołem wielki podworzec, na którym każdego dnia przed lekcjami mieliśmy poranne apele rozpoczynające się od obowiązkowego odśpiewania przez uczniów komunistycznej pieśni pt. „Naprzód młodzieży świata”, a dyrektorka szkoły baczyła pilnie, czy wszyscy śpiewają. Potem następowały wyróżnienia uczniów, którzy wykonali najlepsze gazetki ścienne o Józefie Stalinie, Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. A na koniec komunistyczni politrucy wygłaszali doktrynerskie pogadanki okolicznościowe.

Tak bestialsko i metodycznie kaleczono wtedy młode polskie mózgi. Nie zdołano jednak zabić naszej polskiej duszy. Bo pamiętam, iż śpiewając rano pod czujnym okiem pani dyrektorki napisany przez sowieckiego doktrynera Nowikowa toksyczny Hymn Światowej Federacji Młodzieży Demokratycznej, myślami byłem przy wieczornym nabożeństwie majowym odbywanym przed stojącym opodal kościołem, w którym mieliśmy lekcje religii, w tamtych czasach wyrzuconej przez komunistów z polskiej szkoły.

Tam uwielbiany przez nas ksiądz Socha, prócz religii, uczył nas także miłości do Polski. I do śmierci nie zapomnę, jak z epidiaskopu, który wtenczas zdawał nam się cudem techniki, wyświetlał nam na ścianie przemiennie obrazki przedstawiające ukrzyżowanego Chrystusa i polskie godło z białym orłem bez korony, z której odarli go komuniści, tłumacząc nam, kto i w jakim celu to zrobił.

Boże! Jak On pięknie mówił o Polsce! Ile w nim było pasji! Ile mu się chciało! Ten przezacny człowiek o gorącym sercu i pięknym umyśle na zawsze ubogacił nasze dusze etosem najdroższych Polakom wartości.

Od tamtego czasu upłynęło ponad pół wieku. Słów lewackiego hymnu już od dawna nie pamiętam, lecz to, co mówił nam ks. Socha, wryło mi się w duszę – na zawsze. Nasz ukochany katecheta każdego roku chodził z nami na wieczorne majowe nabożeństwa, które nazywaliśmy „majówkami”. Tam na zakończenie śpiewaliśmy zawsze: „My Chcemy Boga, Panno Święta, o usłysz naszych wołań głos (…) My chcemy Boga w książce, w szkole (…) Niech Boga wielbi Chrobry, Lech (…)”.

Gromkie echo tej pieśni niosło się wówczas od kościoła do kościoła, od miasta do miasta, od wsi do wsi i cała Polska odważnie śpiewała, mimo sowieckiego terroru i wszechobecnych ubeków, którzy nie mieli odwagi stawić czoła bohatersko zdesperowanym ludziom. Zaś dla mnie osobiście pieśń „My chcemy Boga” ma od tamtego czasu znaczenie tożsame z polskim hymnem narodowym.

I do dzisiaj Polacy tę kultową pieśń śpiewają w kościołach z podniesionym czołem, o czym przypomniał odważnie w przemówieniu Donald Trump: „Stojąc tu dzisiaj przed tym niesamowitym zgromadzeniem, jakże wiernym narodem, nadał słyszę te głosy odbijające się echem w historii. Ich przesłanie jest tak samo aktualne dzisiaj, jak kiedykolwiek – Polacy, Amerykanie, Europejczycy nadal wołają wielkim głosem: My chcemy Boga!”.

To zawołanie czyni Donalda Trumpa postacią historyczną. To zaś, co powiedział w Warszawie amerykański prezydent, można śmiało nazwać ratunkową dla cywilizacji Zachodu, dziejową „doktryną Trumpa”.

Na zakończenie swego dziejotwórczego przemówienia amerykański prezydent powiedział: „Więc razem walczmy wszyscy tak jak Polacy: za rodzinę, za wolność, za kraj i za Boga. Dziękuję Wam, niech Was Bóg błogosławi, niech Bóg błogosławi Polaków, niech Bóg błogosławi naszych sojuszników i niech Bóg błogosławi Stany Zjednoczone Ameryki!”.

Więc Mu odpowiadam: „Dziękujemy, Panie Prezydencie, za przypomnienie zagubionemu zachodniemu światu o najważniejszych dla Polaków i Amerykanów wartościach, wyrosłych z chrześcijańsko-narodowych korzeni. Niech Bóg błogosławi Amerykę, niech Bóg błogosławi Amerykanów, niech Bóg błogosławi Polskę i Polaków!”.

Cały artykuł Krzysztofa Pasierbiewicza pt. „Po przemówieniu Trumpa” znajduje się na ss. 1 i 2 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Krzysztofa Pasierbiewicza pt. „Po przemówieniu Trumpa” na s. 1 i 2 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

„Nasze polskie pięć minut”. Gdy wreszcie się doczekamy swoich pięciu minut i zachowamy morale, możemy osiągnąć sukces

Optymistyczne jest to, że się zaczęło. Od przyjazdu do Polski prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Jego prosta mowa została zrozumiana przez wszystkich, w tym przez naszych sąsiadów.

Jan Kowalski

Światowe Imperium gwarantuje Polsce niepodległość i możliwość naprawy państwa. Już nie jesteśmy sami przeciwko dwudziestu siedmiu, jak wykrzykiwali jeszcze wczoraj świadomi i nieświadomi zwolennicy reżimu Okrągłego Stołu. Bardzo potrzebne było nam to poparcie. Wobec niego bledną wszystkie strachy nowej Targowicy, mającej poparcie brukselskiej eurokracji. Objawiło się natychmiast wielu zatroskanych tym, że Amerykanie chcą nas tylko wykorzystać. Odpowiem tak – niech nas wykorzystują jak najdłużej! (…)

Jak wszyscy znamy się na piłce nożnej, tak wszyscy znamy się oczywiście na polityce i wiemy, co należy zrobić tu i teraz, natychmiast. Zapominamy tylko o jednym, o cierpliwości. To cierpliwość jest najcenniejszą zaletą nie tylko na boisku, nie tylko w życiu, ale również w polityce. Gdy wreszcie się doczekamy swoich pięciu minut i zachowamy morale, wtedy możemy osiągnąć sukces.

Piszę to pod rozwagę wszelkim malkontentom. Wszyscy to widzimy, że zmiany są wprowadzane zbyt wolno, za słabo, że lokalni działacze PiS-u to często miernoty. Zgoda, sam już chciałbym żyć w V Rzeczypospolitej, w silnym państwie bez biurokracji, wolnym i bogatym. Ale najpierw Polacy muszą odzyskać kontrolę nad Polską. I to się właśnie dokonuje za sprawą Prawa i Sprawiedliwości. Pozwólmy i pomóżmy im wygrać do końca, pozwólmy wygrać IV Rzeczypospolitej.

Cały felieton Jana Kowalskiego pt. „Nasze polskie pięć minut” znajduje się na s. 13 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Jana Kowalskiego pt. „Nasze polskie pięć minut” na s. 13 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

 

Ryszard Kukliński patrzy z Góry Przemienienia w kierunku Krakowa, symbolicznie obejmując wzrokiem także całą Polskę

Bohaterstwo Kuklińskiego było na miarę Żołnierzy Niezłomnych. Wygnanie, wyrok śmierci we własnym kraju do 1995 r., banicja, infamia, ciągłe oskarżenia o zdradę, wyrok wykonany na synu – musiały boleć.

Andrzej Andy Waligóra

11 czerwca 2017 r. w podkrakowskiej, znanej już w świecie Morawicy – na Polskiej Górze Przemienienia – odsłonięto pomnik generała Ryszarda Kuklińskiego przy okazji 87 rocznicy urodzin bohatera (13 czerwca 1930 r.). Po wielomiesięcznych rozmowach z prezesem Stowarzyszenia Sympatyków Pułkownika Ryszarda Kuklińskiego Andrzejem Lorencem oraz z proboszczem parafii pw. św. Bartłomieja, ks. Władysławem Palmowskim, udało się zrealizować ten projekt. Ryszard Kukliński jest patronem Klubu Gazety Polskiej w Wiedniu, z którym związany jestem od 10 lat, i Fundacji Jack Strong. (…)

Aktu odsłonięcia pomnika dokonali rodzice Pana Prezydenta RP dr. Andrzeja Dudy – prof. Janina Duda i prof. Jan Tadeusz Duda w asyście kombatantów: kpt. Edwarda „H” Serwińskiego, kpt. Stanisława Szury i pułk. Wacława Szaconia ps. Czarny – Żołnierza Niezłomnego (Wyklętego).

Posąg gen. Kuklińskiego w Morawicy jest dziełem artysty rzeźbiarza Krzysztofa Krzysztofa, wielkiego patrioty, aktualnie piszącego także doktorat na wrażliwe dla dzisiejszych europejskich „elit” tematy. Przedstawił on młodego Kuklińskiego w mundurze i płaszczu wojskowym, stojącego obiema nogami na konturze Polski, ale zarazem czyniącego krok na Zachód – ku tej naszej symbolicznej wolności. Ryszard Kukliński dzisiaj patrzy z Góry Przemienienia w kierunku Krakowa, symbolicznie obejmując wzrokiem także całą Polskę. Pomnik wyróżnia się pięknym, złotym kolorem, jest pokryty patyną i w słońcu nabiera szczególnego wyrazu. (…)

Fragment pomnika Ryszarda Kuklińskiego w Morawicy

W korowodzie wielkich Polaków umieszczonych na Górze Przemienienia Ryszard Kukliński jest postacią graniczną. Widać to również w Morawicy: stoi na wprost kamienia chrztu Polski, jakby mówił, że my z niego wszyscy, a zarazem wprowadza zwiedzających w historię III RP, zaczynającą się prawie 10 lat po opuszczeniu przez niego Polski. Zdecydowana większość „twórców” III RP, jak Kiszczak, Jaruzelski i Wałęsa, określiła Kuklińskiego mianem zdrajcy. (…)

Jest to pierwszy taki pomnik w Małopolsce, nie licząc popiersia w Krakowskim Parku im. dr. T. Jordana. Dziwi więc, że to wydarzenie przeszło prawie bez echa. Z ogólnopolskich mediów jedynie Polska Agencja Prasowa i Telewizja Polska z Krakowa stanęły na wysokości zadania, zmotywowane filmowaniem pana dr. J. Wieczorka, (krótka migawka w Krakowskiej Kronice Filmowej). A w gazetach pojawiły się tylko: wywiad z T. Płużańskim w GPC i krótka wzmianka w Niedzieli z 25 czerwca.

Cały artykuł Andrzeja Andy’ego Waligóry pt. „Odsłonięcie pomnika generała Ryszarda Kuklińskiego w podkrakowskiej Morawicy” znajduje się na s. 15 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Andrzeja Andy’ego Waligóry pt. „Odsłonięcie pomnika generała Ryszarda Kuklińskiego w podkrakowskiej Morawicy” na s. 8 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

Zasoby kulturowe w polskich bibliotekach i archiwach mamy znacznie bogatsze niż zasób intelektualny we własnych głowach

Polski rząd i jego instytucje powinny podnieść jedno wielkie hasło: „Cały polski naród pisze program dla Międzymorza” i podjąć szeroką działalność w kierunku popularyzacji jego idei.

Ryszard Surmacz

Obecny system polityczny w Europie wciąż nie może wydostać się ze szponów postanowień kongresu wiedeńskiego i Świętego Przymierza z 1815 r. Przypomnijmy, minęło ponad 200 lat, w międzyczasie Wiedeń [related id=6603]zamieniono na Berlin, patronat rosyjski na amerykański, a układ wciąż dobrze się trzyma i nadal daje możliwość powielania wymiennych sojuszy – mniej więcej w tym samym klubie. Ta wiedeńsko-paryska (Święte Przymierze podpisano w Paryżu) trumna wciąż rządzi Europą i wciąż jest stymulatorem stosunków międzynarodowych.

Silniejsza od układu politycznego jest jednak tradycyjna mocarstwowa polityka zagraniczna. Ona, podobnie jak ludzki organizm, też ma swoją genetykę. Wydawało się, że w obu wojnach światowych dwukrotnie pokonane Niemcy, zamknięcie procesu zbierania ziem ruskich na wschodzie oraz oderwanie Polski od koncepcji jagiellońskich są wystarczającym argumentem na pokojowe współistnienie tych państw. Stało się jednak inaczej. Przesunięcie polskich granic państwowych niczego nie zmieniło. A skoro tak, to przyczyna leży gdzie indziej.

Wypada więc zapytać, dlaczego agresja w stosunku do Polaków i polskiego państwa wciąż narasta? Dlaczego Polska tak wszystkim przeszkadza i za co jest atakowana?

Ale to nie nowość, bo gdy sięgniemy do historii, to okaże się, że te same pytania stawiali nasi dziadowie, będąc pod zaborami, i również nie znaleźli na nie właściwej odpowiedzi. Nadal to „coś” jest więc niezidentyfikowane i nadal stanowi dla nas takie samo zagrożenie, jak niegdyś.

Polityka zagraniczna Niemiec, Rosji, Francji czy Anglii w Europie nie zmieni się dotąd, dopóki trwale nie upadnie system kolonialno-lichwiarski, który żywi i umacnia ich międzynarodową pozycję. Sojusz z Niemcami przeciwko Rosji czy z Rosją przeciwko Niemcom nie ma sensu, bo siła ich pierwotnych powiązań jest znacznie większa niż siła doraźnego porozumienia przeciw jednemu z nich. Tak więc niezmienność sojuszy tworzy trwałą niemożliwość ich przełamania. Dowodów na to dostarcza polska historia.[related id=2601]

Oczywiście, przedmiotowe traktowanie Europy Środkowej, w tym Polski, nie zmieniło się, ale na przełomie XX/XXI w. Chiny, za pomocą swojej pozycji gospodarczej w świecie, dokonały poważnego wyłomu. Tym wyłomem jest neutralizacja politycznego „centrum rozliczeniowego”, jakim dotąd była Europa Środkowo-Wschodnia. Nie chodzi o ekspansję juana, lecz o obszar kolonialny, który stabilizował stary system ekonomiczny na kontynencie. Ten obszar nadal potrzebny jest Europie i Rosji, nie jest natomiast potrzebny Chinom. I ten fakt Święte Przymierze czyni nieważnym. Rola Ameryki, ze względu na odległość, może mieć charakter obrotowy. Stany Zjednoczone Europę mogą pogrążyć i mogą ją uratować. (…)

Europa Środkowa, chce czy nie, staje się terenem rozgrywek chińsko-amerykańskich. Oznacza to, że nasza część kontynentu staje się papierkiem lakmusowym ich wzajemnych stosunków. Pocieszające jest to, że obydwa mocarstwa zdają sobie sprawę ze strategicznego położenia Europy Środkowej i wiedzą, że jest chyba jedynym obszarem, na którym mają wspólny interes. Jest nim oddzielenie Rosji od Niemiec i utrzymanie pokoju w Europie. Prawdziwe pole konfrontacji znajduje się bowiem w Azji.

Obydwa mocarstwa muszą postawić na Polskę albo Niemcy. Jeżeli nie znajdą w Polsce odpowiedniego odzewu, postawią na Niemcy i będzie jak zawsze. Zagadką staje się wówczas pytanie: w jaki sposób wykorzystają ludność muzułmańską mieszkającą w Europie?

Polska staje więc wyraźnie przed nową dziejową szansą. Stawia ona nam oczywiście określone wymagania intelektualne, techniczne i psychiczne. Po PRL i w tzw. III RP mamy duży deficyt ludzi dużego formatu: mała perspektywa rodzi małych ludzi, lichwa i łatwe pieniądze tworzą kundli, a złe wykształcenie namnaża pożytecznych idiotów. Można powiedzieć (mówiąc delikatnie), że zasoby kulturowe kryjące się w polskich bibliotekach i archiwach mamy znacznie bogatsze niż zasób intelektualny, pojęciowy i wyobrażeniowy we własnych głowach. (…)[related id=27523]

Polacy, chcąc przetrwać, są skazani na starą jagiellońską myśl, którą muszą przystosowywać do nowych piastowskich warunków geopolitycznych; muszą rozwijać ją w kierunku rzeczywistej demokracji – takiej, na którą czeka cała Europa, zgodnie z nauką Jana Pawła II. I na tej drodze, chcemy czy też nie, swoim przemówieniem w Warszawie postawił nas Donald Trump. Ta droga ma swoje imię – nazywa się Międzymorze.

I musimy zdać sobie sprawę, że od tej chwili Stany Zjednoczone mają drogę odwrotu (zdrady), ale my już jej nie mamy. Dla Stanów Zjednoczonych, a także Chin, korzystniej mieć jedno silne państwo w Europie Środkowej niż dwa (Niemcy i Rosję) najpierw dążące ku sobie, ale jednocześnie gotowe w każdej chwili rzucić się na siebie.

I teraz, jeżeli nie podejmiemy wyzwania, zostaniemy ukarani przez wszystkich – za tchórzostwo, głupotę, za swoją kulturę, za istnienie i za wypiętrzenie przeszkody na drodze do europejskiego „nieba”. Jeżeli natomiast przegramy, spotka nas jeszcze większa kara. A jaką wymyśli XXI w. – nikt jeszcze nie wie. Jedno jest pewne, nie będzie łagodniejsza niż w II wojnie światowej. Ale tego właśnie Polakom wytłumaczyć nie można.

Cały artykuł Ryszarda Surmacza pt. „Krajobraz przed bitwą” znajduje się na s. 4 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Ryszarda Surmacza pt. „Krajobraz przed bitwą” na s. 4 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

Hezbollah zdobył strategiczne miasto i obszar Arsal w Dolinie Beka w północnym Libanie. Koniec z Al-Nusrą w tym kraju!

Katarska Al-Jazeera donosi również, że w zamian za 8 wziętych do niewoli bojowników Partii Boga, szyici zezwolą na ewakuację sunnickich bojówkarzy wraz z rodzinami do Syrii. Uchodźcy wracają do siebie

Okręg Arsal od 2012 roku był silnym bastionem powiązanej z Al-Kaidą Frontem Al-Nusry.W mieście jak i na jego obrzeżach, wedle szacunków międzynarodowych znajduje się ponad 100 tys. uchodźców z Syrii i to wśród nich znalazły się komórki terrorystyczne odpowiedzialne za liczne ataki na libańską armię.

Wedle porozumienia zawartego pomiędzy szyickim Hezbollahem a sunnicką Al-Nusrą, salafici będą mogli przenieść się wraz z rodzinami do Syrii (na obszary nie kontrolowane przez Asada), w zamian Al-Nusra wypuści 8 żołnierzy Hezbollahu wziętych wcześniej do niewoli. Porozumienie było możliwe jedynie dlatego, że Hezbollah pobił salafickie bojówki na górzystych obszarach wokół miasta i obozu, doprowadzając tym samym do przerwania łączności terytorialnej z Syrią i do oblężenia obozów dla uchodźców.

Co więcej, Partia Boga doprowadziła do precedensu. Liban, w którym wedle szacunków znajduje się od 1,5 do 2 mln uchodźców z Syrii, oczekuje rychłego powrotu tych emigrantów do siebie. Wedle komentarzy katarskiego portalu, sam fakt relokacji skromnej (około 9 tys.) rzeszy uciekinierów z Syrii tworzy perspektywy w Libanie na rozwiązanie kryzysu uchodźczego w przewidywanej przyszłości.

Zdaniem ONZ z Syrii w trakcie 6-letniej wojny uciekło ponad 11 milionów ludzi. Liban jest niezdolny do udzielenia pomocy uciekinierom z ogarniętego wojną kraju. Libańska opinia publiczny wyczekuje chwili, w której większość Syryjczyków wróci do swojego kraju. Zaangażowanie szyickiej Partii Boga w konflikcie skrytykował sunnicki premier Libanu Saad Harirri, który przebywa dzisiaj w Waszyngtonie. Libański premier na spotkaniu z Donaldem Trumpem nazwał libański Hezbollah „organizacją terrorystyczną”, ale zaapelował u amerykańskiego prezydenta o łagodne sankcje wobec tej Partii, albowiem radykalne posunięcia mogą zdestabilizować kraj.

źródło: aljazeera

Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier Wnet” 38/2017: Skandaliczne chamstwo manifestujących przeciw reformie sądownictwa

Opozycja, która próbuje rozhuśtać nastroje społeczne i doprowadzić do ostrej konfrontacji na ulicach naszych miast, już dawno i wielokrotnie przekroczyła granice akceptowalnego zachowania.

Jolanta Hajdasz

Skandaliczne chamstwo – to jedyny możliwy komentarz do niezwykle przykrego widoku, jakim było zakrzykiwanie, trąbienie nad głową, a nawet oplucie dziennikarki TVP INFO, której manifestujący w Warszawie przeciwnicy zmian w sądownictwie uniemożliwili nadanie relacji – z ich protestu zresztą.

Taka sytuacja w żadnym kraju nie powinna mieć miejsca, bez względu na ocenę pracy poszczególnych Redakcji, bez względu na to, czy ich program, czy ich audycje i relacje nam się podobają, czy nie.

Różnorodność dziennikarskich przekazów to po prostu realizacja w praktyce zasady wolności słowa i swobody dostępu do informacji, niezbędnej dla prawidłowego funkcjonowania demokratycznego państwa. Elementem tego systemu jest jednak także swoboda działania dziennikarzy i bezpieczeństwo ich pracy. W Polsce, niestety, coraz częściej już tak nie jest.

Skandalicznym przykładem takiego stanu rzeczy był atak na reportera i publicystę TVP SA Michała Rachonia, który próbował relacjonować przebieg kontrmanifestacji smoleńskiej zorganizowanej przez organizację Obywatele RP podczas obchodów Miesięcznicy Smoleńskiej w Warszawie 10 lipca 2017 r. Dziennikarz został zaatakowany przez agresywnych mężczyzn, którzy go popychali i szturchali oraz prowokowali zaczepkami do odpowiedzenia przemocą na te ataki.

Nikt z uczestników manifestacji nie stanął w jego obronie. Opozycja, która próbuje rozhuśtać nastroje społeczne i doprowadzić do ostrej konfrontacji na ulicach naszych miast, już dawno i wielokrotnie przekroczyła granice akceptowalnego zachowania. Uznają takie obrazki, jak te opisane wyżej, za normę. A takie zachowanie normą nie jest i nie może być.

Agresja wobec dziennikarza wykonującego swoje obowiązki jest po prostu niedopuszczalna. Muszą o tym pamiętać wszyscy uczestnicy nawet najbardziej gorących, politycznych sporów. Bez tego pokazują jedynie, że nie szanują zasad demokratycznego państwa, o które tak głośno się upominają, a które całkowicie lekceważą.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera Wnet Jolanty Hajdasz znajduje się na s. 1 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny redaktor naczelnej Jolanty Hajdasz na s. 1 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

 

Iran: sankcje USA to złamanie postanowień porozumienia nuklearnego, a nasza reakcja jest właściwa i proporcjonalna

Według Teheranu kraj nie prowadzi żadnych prac nad pociskami z bronią jądrową. Jak podkreśla szef MSZ, Iran nie zamierza użyć ani jednego pocisku przeciwko jakiemukolwiek innemu krajowi na świecie.

„W naszej opinii porozumienie nuklearne zostało pogwałcone i pokażemy, że nasza reakcja jest właściwa i proporcjonalna” – powiedział Abbas Arakczi, wiceminister spraw zagranicznych, cytowany przez agencję ISNA. Iran został objęty nowymi sankcjami gospodarczymi zgodnie z ustawą, którą wcześniej w środę podpisał prezydent Donald Trump.

Ustawa nakłada nowe restrykcje na Teheran między innymi ze względu na jego program budowy pocisków balistycznych. Międzynarodowy układ z Iranem ma na celu ograniczenie jego programu nuklearnego i przewiduje, że zrezygnuje on z dążenia do uzyskania broni nuklearnej w zamian za stopniowe znoszenie nałożonych na niego sankcji międzynarodowych.

Teheran utrzymuje, że nie prowadzi żadnych prac nad pociskami mającymi przenosić broń jądrową, i zapewnia, że żaden pocisk produkowany w Iranie nie będzie użyty przeciw innemu krajowi.

PAP/MoRo

Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker: Jeżeli będzie to konieczne, odpowiemy na sankcje USA wobec Rosji

Amerykańska ustawa o zaostrzeniu sankcji wobec Rosji uwzględnia uwagi Brukseli, ale UE odpowie w ciągu kilku dni, jeżeli naruszy ona interesy gospodarcze UE – oznajmił w wywiadzie dla ARD szef KE.

Amerykańska ustawa o zaostrzeniu sankcji wobec Rosji uwzględnia uwagi Brukseli, ale UE odpowie w ciągu kilku dni, jeżeli naruszy ona interesy gospodarcze UE – oznajmił w środę w wywiadzie dla radia ARD szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.

W odpowiedzi na podpisanie ustawy zaostrzającej sankcje wobec Rosji przez prezydenta USA Donalda Trumpa szef KE wyraził satysfakcję, że strona amerykańska uwzględniła uwagi przedstawione przez urzędników Unii Europejskiej. Zaznaczył jednak, że UE „jest gotowa do ochrony swoich interesów gospodarczych wobec USA i będzie to robić”.

„Powiedziałem na szczytach G7 oraz G20, że w przypadku, gdy USA wprowadzą sankcje, będziemy w ciągu kilku dni gotowi do adekwatnej odpowiedzi. Doprowadziło to do tego, że zmieniono znaczną część dokumentu w kwestii sankcji wobec Rosji. To również wpłynęło na to, że amerykański Kongres zadecydował, że sankcje mogą mieć miejsce tylko w porozumieniu z sojusznikami USA, a my nimi jesteśmy” – powiedział szef KE.

Juncker uznał również za kluczową współpracę z Waszyngtonem w upewnieniu się, że sankcje nałożone na Rosję w związku z jej rolą w konflikcie na Ukrainie są skuteczne.

Biały Dom poinformował w środę, że Trump podpisał ustawę o zaostrzeniu sankcji wobec Rosji. Dokument, który został przyjęty w Kongresie miażdżącą przewagą głosów w ubiegłym tygodniu, jest reakcją na ingerencję Moskwy w wybory prezydenckie w USA. Przewiduje wprowadzenie nowych sankcji wobec członków rządu Rosji i rozszerzenie sankcji ekonomicznych dotyczących amerykańsko-rosyjskiej wymiany inwestycyjno-handlowej. Ustawa ciesząca się poparciem obu głównych partii reprezentowanych w Kongresie nakłada również nowe sankcje na Iran i Koreę Północną.

Komisja Europejska wyrażała wcześniej obawy, że nowe restrykcje wobec Moskwy będą miały negatywne skutki dla europejskich firm, przede wszystkim tych, które biorą udział w rosyjskich projektach energetycznych. W ubiegłym tygodniu portal Euractiv opublikował sporządzoną, jak twierdzi, przez KE listę projektów, które mogą być dotknięte nowymi sankcjami. Wśród nich jest m.in. wybudowany kilka lat temu gazociąg Nord Stream (w którym udziały mają m.in. firmy niemieckie, francuskie i holenderskie), nowy zachodnioeuropejsko-rosyjski projekt Nord Stream 2, pole gazowe Zohr w Egipcie, rozbudowa terminalu gazu skroplonego na Sachalinie, gazociąg biegnący po dnie Morza Czarnego, tzw. Błękitny Potok, czy plan budowy terminalu LNG na Bałtyku w Zatoce Fińskiej.
PAP/MoRo

Prezydent Trump podpisał ustawę o zaostrzeniu sankcji wobec Rosji i zaostrzeniu restrykcji wobec Korei Północnej i Iranu

Prezydent USA mimo zastrzeżeń podpisał ustawę o zaostrzeniu sankcji wobec Rosji; została ona przyjęta w Kongresie miażdżącą przewagą głosów. Jest to reakcja na ingerencję Rosji w wybory prezydenckie.

[related id=”33248″]Ustawa dyskutowana w Kongresie od lutego i ciesząca się poparciem obu głównych partii reprezentowanych w Kongresie przewiduje nie tylko zaostrzenie sankcji wobec Rosji, ale także nałożenie nowych restrykcji w stosunku do Iranu i Korei Północnej.

Przewidziane jest wprowadzenie nowych sankcji wobec członków rządu Rosji w odpowiedzi na próby wpłynięcia na wynik wyborów prezydenckich w USA w 2016 roku i rozszerzenie sankcji ekonomicznych dotyczących amerykańsko-rosyjskiej wymiany inwestycyjno-handlowej.

Mimo przytłaczającej przewagi, z jaką ustawa została przyjęta przez obie izby amerykańskiego parlamentu, do końca utrzymywały się wątpliwości, czy dokument podpisze prezydent Donald Trump. Biały Dom nie ukrywał, że jest przeciwny nałożeniu nowych sankcji na Rosję, tłumacząc, że administracja chce zachować elastyczność w polityce wobec Kremla.

„Projekt ustawy ma poważne wady – przede wszystkim dlatego, że wkracza w kompetencje władzy wykonawczej dotyczące możliwości negocjacji” – głosi oświadczenie prezydenta, który napisał też, że zaaprobował ustawę przez wzgląd na „jedność narodową”.

[related id=”33264″]”Ograniczając elastyczność władzy wykonawczej, ustawa ta utrudnia Stanom Zjednoczonym zawieranie umów korzystnych dla amerykańskiego narodu i doprowadzi do znacznego zbliżenia Chin, Rosji i Korei Północnej” – napisał Trump.

Uznał jednak walor ustawy polegający na zaaprobowaniu środków, które „ukarzą i ograniczą złe zachowanie zbójeckich reżimów w Teheranie i Pjongjangu”.

Trump napisał też, że popiera przesłanie, iż „USA nie będą tolerować ingerencji w nasze procedury demokratyczne”, a on stanie po stronie sojuszników Ameryki „przeciw rosyjskiej działalności wywrotowej”.

Dodatkowo, zdaniem doradców ustawodawczych Białego Domu, proponowane w ustawie karanie sankcjami przedsiębiorstw z sektora energetycznego może rykoszetem uderzyć w amerykańskie firmy realizujące międzynarodowe projekty w tym obszarze gospodarki rosyjskiej. Z tych samych powodów ustawa spotkała się z krytyką Unii Europejskiej, a także władz niemieckich i austriackich.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział w środę, że podpisanie przez prezydenta USA Donalda Trumpa ustawy o sankcjach wobec Rosji „niczego nie zmienia” i że Moskwa już podjęła kroki będące reakcją na te restrykcje.
„De facto to niczego nie zmienia. (…) Nic nowego nie ma, kroki w odpowiedzi już zostały podjęte” – powiedział Pieskow pytany przez dziennikarzy, czy Rosja odpowie na podpisanie przez Trumpa ustawy o sankcjach.

[related id=”33250″]Zdaniem przedstawiciela Kremla ten krok Trumpa nie stanowi niczego nowego, gdyż „był przyjęty projekt ustawy i z podpisem prezydenta czy bez niego stałby się automatycznie ustawą”.

Prezydent Rosji Władimir Putin jeszcze przed podpisaniem ustawy przez Trumpa w odwecie za nowe sankcje amerykańskie zarządził zrównanie – do 1 września – liczby pracowników przedstawicielstw dyplomatycznych USA w Rosji z liczbą personelu rosyjskiego w placówkach w USA, co oznacza ograniczenie personelu amerykańskiej ambasady i konsulatów do 455 osób. Ponadto od sierpnia ambasada USA straciła dostęp do magazynów w Moskwie i ośrodka wypoczynkowego na jej przedmieściach. Redukcja personelu amerykańskich misji dyplomatycznych najbardziej uderzy w Rosjan, którzy stracą pracę w tych placówkach.

PAP/MoRo

Przedwyborczy koszmar Angeli Merkel: Polska będzie domagać się reparacji wojennych od Niemiec?

600-850 mld USD reparacji wojennych powinna dostać Polska od Niemiec, jak wyliczono to w 2004 roku. Nikogo zatem nie powinny dziwić niemieckie uniki i próby przedstawienia żądań jako bezpodstawnych.

Według materiałów przedstawionych na Międzynarodowej Konferencji Reparacyjnej w Paryżu w roku 1946 straty rzeczowe w Polsce były szacowane na 16,9 mld dolarów, straty z tytułu ukradzionych lub zniszczonych dzieł kultury to kolejne niemal 12 miliardów dolarów, a straty samej Warszawy to 45 miliardów dolarów.

W 2004 roku, kiedy to słynne były żądania Powiernictwa Pruskiego (organizacji Niemców wysiedlonych), które od Polski domagało się wypłaty rekompensat za mienie pozostawione, oszacowano polskie straty materialne. Wyceniono pobieżnie je wówczas na 600-700 miliardów dolarów. Nie ma zatem wątpliwości, że słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane w ubiegłym tygodniu w Radiu Maryja, a jeszcze wcześniej na Kongresie Zjednoczonej Prawicy musiały zmrozić do kości Berlin.

[related id=”33407″]– To wielkie przedsięwzięcie obarczone pewnością ogromnego przeciwdziałania. Tu chodzi o gigantyczne sumy, a także o to, że Niemcy przez wiele lat zrzucają z siebie odpowiedzialność za II wojnę światową – powiedział Jarosław Kaczyński, tłumacząc pod koniec ubiegłego tygodnia w wywiadzie dla Radia Maryja, że „polski rząd przygotowuje się do historycznej kontrofensywy”. Kaczyński w audycji „Rozmowy niedokończone” zapowiedział, że na jesieni trafi do Sejmu ustawa pozwalająca na zbudowanie „sprawnej i lojalnej wobec państwa dyplomacji”, która zajmie się również sprawą odszkodowań.

Niemcy jednak negocjacji z Polską podejmować nie zamierzają, jak dzisiaj oświadczyła – ze zrozumiałych względów – rzeczniczka rządu Angeli Merkel, będącej właśnie w trakcie kampanii wyborczej przed wyborami do Bundestagu, które odbędą się 24 września tego roku.

Greckie żądania

Dwa lata temu, gdy Grecy upomnieli się o swoje reparacje wojenne, scenariusz przebiegał w podobny sposób. Przypomnijmy, że kolosalnych, bo  sięgających aż 269,5 mld euro, odszkodowań od Niemców za II wojnę światową domagał się rząd Aleksisa Ciprasa. Szef greckiego rządu przedstawił pomysł podczas obchodów rocznicy masakry w Kommeno w północno-zachodniej części kraju, gdzie 16 sierpnia 1943 roku Niemcy zabili 317 cywilów.

Pracami nad szacunkami odszkodowań w Grecji zajęła się parlamentarna komisja, która wyliczyła reparacje wojenne na kwotę 269,5 mld euro. Rząd dodał do nich jeszcze kwotę pożyczki – według współczesnych szacunków 10 mld euro – którą niemiecki okupant wymusił na rządzie Grecji w 1942 roku. Sprawa niemieckich reparacji powróciła ze zdwojoną siłą po kryzysie gospodarczym, w jakim Grecja pogrążyła się w 2010 roku. Narzucone w jego wyniku przez niemieckich pożyczkodawców restrykcje finansowe są boleśnie odczuwane przez społeczeństwo. Kanclerz Angela Merkel była wówczas w greckich mediach wprost porównywana do Hitlera.

Wówczas  Niemcy odmawiały podjęcia na nowo rozmów w tej sprawie, powołując się na podpisaną w 1960 roku dwustronną umowę, na mocy której władze RFN wypłaciły Grecji tytułem zadośćuczynienia 115 mln ówczesnych marek niemieckich. W dodatku Berlin propozycje Aten nazwał po prostu głupimi i w tym kierunku zaczyna zmierzać narracja w stosunku do polskich żądań.

Niemieckie oświadczenia

– Władze w Berlinie poczuwają się do politycznej, moralnej i finansowej odpowiedzialności za II wojnę światową, kwestię niemieckich reparacji dla Polski uważają jednak za ostatecznie uregulowaną – oświadczyła na konferencji prasowej zastępczyni rzecznika rządu Niemiec Ulrike Demmer, mimo że polska strona do tej pory w żaden oficjalny sposób nie odniosła się do tej kwestii.

Zdaniem Niemiec Polska zrzekła się prawa do odszkodowań kilkakrotnie. Jak dowodziła rzeczniczka niemieckiego rządu po raz pierwszy było to w 1953 r., później w 1970 r., przy okazji zawarcia umowy o uznaniu przez Niemcy Zachodnie granicy na Odrze i Nysie. Berlin uważa, że Polska zrezygnowała z reparacji także przy okazji potwierdzenia granicy polsko-niemieckiej już przez zjednoczone Niemcy na przełomie lat 1989/90. I wreszcie w 2004 r., gdy sprawa została raz jeszcze podniesiona przez Sejm w odpowiedzi na żądanie rekompensat od Polski przez Powiernictwo Pruskie, organizację powołaną przez środowiska niemieckich wysiedlonych.

Niemcy mogą jedynie próbować zadośćuczynić

– Nie jest prawdą, że państwo polskie zrzekło się reparacji należnych nam ze strony Niemiec. To sowiecka kolonia, zwana PRL, zrzekła się tej części reparacji, które związane były z obszarem państwa też marionetkowego, sowieckiego NRD. W tym zakresie miało miejsce zrzeczenie, zresztą nigdy formalnoprawnie nieprzeprowadzone, tylko mające charakter pewnego aktu publicystyczno-politycznego – mówił szef MON Antoni Macierewicz w TVP Info w 73. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego.

– Reparacji zrzekliśmy się od Niemieckiej Republiki Demokratycznej, którą wtedy Polska uważała za właściwe państwo niemieckie, natomiast nigdy nie zrzekliśmy się reparacji od całych zjednoczonych Niemiec – powiedział PAP prof. Wojciech Polak, historyk i członek Kolegium IPN.

Zaniepokojenie jest w Niemczech tym większe, że w wywiadzie dla Radia Maryja Jarosław Kaczyński podniósł także inny temat, który jego zdaniem dzieli nasz kraj z zachodnim sąsiadem: Muzeum II Wojny Światowej.
Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze jest instancją, która mogłaby rozstrzygnąć, czy Niemcy powinny wypłacić Polsce odszkodowania za II wojnę światową. Niektóre ekspertyzy prawne, chociażby ta przygotowana przez obecnego sędziego Trybunału Konstytucyjnego Mariusza Muszyńskiego, dowodzą, że Polska może dochodzić swoich racji w tej sprawie. Zdaniem Grzegorza Kostrzewy-Zorbasa, politologa z WAT, uchwała z 1953 r. jest nieważna, bo nie została zarejestrowana w ONZ. W jego głośnym artykule z 2014 roku Kostrzewa -Zorbas dowodził:

„Łączną wartość strat materialnych, które poniosła Polska z powodu III Rzeszy, oszacowano na 258 mld zł z sierpnia 1939 r. – równowartość 49 mld ówczesnych dolarów amerykańskich. Według Zarządu Rezerw Federalnych USA kwota 49 mld dol. z sierpnia 1939 r. odpowiadała w sierpniu 2014 r. kwocie 845 mld dolarów.”

– Niemcy w tej sprawie jedyne, co mogą zrobić, to próbować zadośćuczynić i spłacać straszliwy dług, jaki zaciągnęli wobec narodu polskiego i wobec ludzkości swoim zachowaniem – mówił szef MON we wspomnianym wcześniej programie TVP Info.

Do 11 sierpnia ma powstać analiza Biura Analiz Sejmowych na ten temat. Dziś wiadomo jedynie, że prawnicy parlamentu zlecili jej sporządzenie firmie zewnętrznej.

Monika Rotulska