Pożar szkoły podstawowej w Świerznie. Trwa akcja gaśnicza

Do zdarzenia doszło w okolicach Kamienia Pomorskiego (woj. zachodniopomorskie). Nie ma informacji o ofiarach. Ogień nie jest opanowany. Trwa akcja gaśnicza. Na miejscu jest 10 zastępów straży pożarnej

Zdarzenie potwierdził w rozmowie z polsatnews.pl oficer prasowy z Kamienia Pomorskiego mł. asp. Szymon Mucha. – Wszystkie dzieci zostały ewakuowane — poinformował.

W ciągu trzech lat ściągalność alimentów wzrosła niemal trzykrotnie. Dłużnicy zaczęli zwracać pieniądze

Najnowsze dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) pokazują, że w ciągu ostatnich czterech lat ściągalności alimentów wzrosła z 13 do 38,8%.

W pierwszym półroczu br. gminy wydały na świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego (FA) 584 mln zł. W tym samym czasie dłużnicy alimentacyjni zwrócili 227 mln zł, co oznacza, że wskaźnik dokonanych przez nich zwrotów wynosił 38,8 proc. Jeszcze do 2016 r. utrzymywał się on na poziomie 13 proc.

 W 2017 r. zwroty dokonane przez dłużników alimentacyjnych stanowiły 23,09% wypłaconych świadczeń. Rok później było to 31,15%, natomiast w okresie od stycznia do czerwca br. wskaźnik wzrósł do 39,42%.

Mówi, cytowana przez Gazetę Prawną, Halina Pietrzykowska, kierownik działu świadczeń rodzinnych Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Białymstoku.

Eliza Dygas, kierownik działu świadczeń rodzinnych MOPS w Płocku, wskazuje, że na postawę dłużników mogła wpłynąć zmiana  art. 209 kodeksu karnego, która weszła w życie 31 maja 2017 r.

 Część dłużników faktycznie przestraszyła się perspektywy pójścia do więzienia za niepłacenie alimentów i zaczęła spłacać zaległości. Mieliśmy nawet przypadek mężczyzny, który jednorazowo spłacił całe zadłużenie wynoszące 140 tys. zł.

Przed nowelizacją, kara za popełnienie przestępstwa niealimentacji (nawet dwa lata więzienia) groziła, jeśli rodzic uporczywie nie płacił na utrzymanie dziecka, narażając je na brak możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych. To zaś powodowało konieczność sprawdzania przez organy ścigania, czy dana sytuacja spełnia przesłanki uporczywości, czy nie, i pozwalało dosyć łatwo uniknąć dłużnikowi kary (wystarczyło, że dłużnik płacił drobne sumy miesięcznie). Natomiast już zmodyfikowane przed dwoma lata brzmienie art. 209 wskazuje jasno, że rodzic jest ścigany, gdy jego zaległości stanowią równowartość trzech miesięcznych kwot ustalonych alimentów.

 W 2018 r. mieliśmy 17 dłużników, którzy średnio wpłacili po 24 tys. zł każdy, a w tym roku do tej pory zgłosiło się 16 osób, które spłaciły przeciętnie po 28 tys. zł – wylicza Edyta Zaleszczak-Dyks, zastępca dyrektora Gdańskiego Centrum Świadczeń.

Robert Damski, komornik przy Sądzie Okręgowym w Lipnie oraz członek zespołu ds. alimentów działającego przy rzeczniku praw obywatelskich podkreśla, że informacje o zmianie przepisów były szeroko rozpowszechniane przez Ministerstwo Sprawiedliwości oraz media, co zdecydowanie wpłynęło na świadomość dłużników co do grożących im konsekwencji.

Henryka Kiszka, zastępca dyrektora Krakowskiego Centrum Świadczeń, zwraca uwagę, że rosnący wskaźnik zwrotów to efekt nie tylko zmian w przepisach (wkrótce będą wchodzić w życie kolejne, m.in. kary dla pracodawców za zatrudnianie dłużników na czarno), ale też tego, że maleje liczba dzieci, które mają przyznane świadczenia z FA i tym samym mniej pieniędzy jest wydawanych na ich wypłatę. O ile bowiem jeszcze w 2016 r. 307 tys. dzieci było objętych tym wsparciem, o tyle w tym roku jest ich już tylko 241 tys. Ten spadek jest bezpośrednio związany z zamrożonym przez 11 lat kryterium dochodowym, które do końca lipca br. wynosiło 725 zł, a po raz pierwszy zostało podniesione dopiero od sierpnia – do kwoty 800 zł (nowa wysokość progu jest uwzględniania przy ustalaniu uprawnień do FA na okres świadczeniowy, który zacznie się w październiku).

A.P.

 

Zrzut ścieków do Wisły największą taką katastrofą na świecie- mówi prezes „Wód Polskich”

Ścieki w ilości ponad 2 mln metrów sześciennych, które trafiły do Wisły, to była największa katastrofa ekologiczna oczyszczalni ścieków na świecie – mówi Przemysław Daca z PWW „Wody Polskie”.

Do awarii dwóch kolektorów odprowadzających ścieki z lewobrzeżnej Warszawy do leżącej na prawym brzegu oczyszczalni „Czajka” doszło pod koniec sierpnia. W jej efekcie nieczystości były w całości zrzucane do Wisły. Wobec zagrożenia ekologicznego premier Mateusz Morawiecki podjął decyzję o budowie tymczasowego rurociągu, dzięki któremu część ścieków z lewobrzeżnej Warszawy jest przepompowywana do oczyszczalni „Czajka”.

Poprzednie dwie tak duże katastrofy miały miejsce na Tamizie w Londynie i w Meksyku- stwierdził prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego „Wody Polskie” Przemysław Daca. Pod względem ilości ścieków, które wypłynęły, zrzut ścieków w Warszawie do Wisły jest jednak największą katastrofą na świecie od momentu, kiedy było to notowane.

Ta awaria — trzeba z całą pewnością powiedzieć — trwa. Nie wiemy jeszcze oficjalnie, jakie były jej przyczyny i nie wiemy, kiedy i w jaki sposób tę awarię pan prezydent Trzaskowski usunie, naprawi.

Jak dodał, bypass, czyli rurociąg zastępczy, swoje zadanie zaczął spełniać w stu procentach w sobotę z samego rana, a PGW „Wody Polskie” – przy bardzo dużym wysiłku pracowników przedsiębiorstwa – sprawiły, że teraz „te ścieki już nie płyną do Wisły”.

To jest ten czas, kiedy pan prezydent Trzaskowski musi albo naprawić tę awarię, albo znaleźć jakieś inne rozwiązanie docelowe, tak żeby nie powtórzyła się sytuacja.

Prezes podkreślił, że bypass to rozwiązanie tymczasowe, przewidziane na „jakieś dwa miesiące”.

Dodał również, że ze względu na fakt zatrzymania zrzutu ścieków do Wisły w stu procentach dopiero w sobotę, Pomorze jest nadal narażone na te ścieki. Ponowił też apel, aby nie korzystać z wód Wisły.

Prezes poinformował, że ze ściekami dostała się do Wisły bardzo duża ilość azotu i fosforu, które są magazynowane w dnie rzeki. Dodał, że w długim okresie może to wpływać na życie biologiczne w Wiśle.

A.P.

Dla UE wydatki na ekologię są ważniejsze. Polska może stracić 13 mld euro

Bruksela potrzebuje pieniędzy na ekologię. W porównaniu do tego, co KE proponowała rok temu, Polska w nowym budżecie Unii Europejskiej może otrzymać 13 mld euro mniej.

W Brukseli powstaje wieloletni budżet Unii Europejskiej na lata 2021-2027. Największym priorytetem w planie finansowym według Ursuli von der Leyen, nowej przewodniczącej Komisji Europejskiej, powinien być tzw. zielony ład. Jednak ekologia kosztuje niemało i trzeba znaleźć na nią pieniądze. Znajdą się, lecz kosztem unijnych funduszy dla krajów członkowskich – w tym Polski.

Negocjacje nowego budżetu na lata 2021–2027 przyspiesza kierująca obecnie pracami Unii Europejskiej Finlandia. Od 1 listopada kadencję rozpoczyna nowa Komisja pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen, której priorytetem ma być tzw. zielony ład. I na to trzeba znaleźć pieniądze. W nowym wieloletnim budżecie Unii Europejskiej Polska może stać się wielkim przegranym. W toku negocjacji budżetowych UE zaproponowano utrącenie krajom członkowskim części unijnych funduszy.

M.N.

Ukraina bez korupcji? Taki warunek postawił przed państwem MFW, udzielając mu 5 miliardów dolarów wsparcia

Udzielony 15 września program rozszerzonego finansowania (EFF) ma najprawdopodobniej obowiązywać przez 3 lata.

Jednym z kluczowych elementów negocjacji, które przeprowadziliśmy z Ukrainą, było stworzenie efektywnego systemu przeciwkorupcyjnego. To nadzwyczaj ważny punkt naszej współpracy z Ukrainą. On był ważny przez ostatnie lata i pozostaje wciąż kluczowy dla bieżącej współpracy.

– mówi Jerry Rice, rzecznik prasowy Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Program rozszerzonego finansowania (EFF) utworzony został w celu udzielania pomocy państwom doświadczającym poważnych różnic w bilansie płatniczym, spowodowanych komplikacjami strukturalnymi, a także dla krajów o niskim wzroście gospodarczym.

A.K.

Rosja. Wybuch gazu w Centrum Wirusologii i Biotechnologii „Wektor”

W rosyjskim Centrum Wirusologii i Biotechnologii „Wektor” w Kolcowie na Syberii miała miejsce eksplozja butli z gazem, w wyniku której wybuchł pożar. Jeden z pracowników doznał poparzenia.

W rosyjskim Centrum Badań Wirusologii i Biotechnologii „Wektor” w Kolcowie na Syberii doszło do wybuchu butli z gazem. Konsekwencją były rozległe zniszczenia i oparzenia trzeciego stopnia u jednego z pracowników. Rosyjskie władze uspokajają jednak, że żywioł został już opanowany, a ogień pojawił się w pomieszczeniu, w którym nie przechowywano wirusów czy niebezpiecznych substancji.

Centrum Wirusologii i Biotechnologii „Wektor” zostało założone w 1974 roku. W czasach sowieckich ośrodek ten był miejscem badań nad bronią biologiczną, a obecnie jest jednym z głównych rosyjskich centrów badań nad chorobami. Obecnie instytut przechowuje kultury wirusów oraz bakterii, w tym czarnej ospy i krwotocznej gorączki Ebola.

Z oficjalnego komunikatu Rospotrebnadzoru wynika, że w tej części instytutu naukowego trwały prace remontowe i w pomieszczeniach nie było kapsuł z wirusami. Podobne oświadczenie przekazał mer miasteczka naukowego Kolcowo, na którego terenie znajduje się budynek instytutu.

M.N.