Ewakuacja w Kopicach. Znaleziono kolejny niewybuch

W województwie opolskim ewakuowano 37 osób. Utrudnienia na trasie wojewódzkiej 385.

W środę w godzinach porannych w Kopicach (województwo opolskie), znaleziono kolejny niewybuch. Ewakuowano 37 osób z 15 budynków. Na miejsce przyjechało 6 zastępów straży pożarnej i saperzy. Zabezpieczono strefę niebezpieczną w promieniu 150  metrów od miejsca znalezienia bomby. Bombę znaleziono podczas prac remontowych na trasie wojewódzkiej 385. Niewybuch pochodzi prawdopodobnie z czasów II Wojny  Światowej. Według rzecznika prasowego 1 brzeskiego pułku saperów porucznika Pawła Romka jest to najprawdopodobniej bomba lotnicza.

Sądząc po pierwszych oznakach, prawdopodobnie będzie to bomba lotnicza o wysokim wagomiarze – powiedział porucznik Paweł Romek

Na miejscu saperzy zabezpieczyli niewybuch. Zostanie on przetransportowany na poligon, gdzie będzie wysadzony w kontrolowanych warunkach.

Patrol saperski, który dotarł na miejsce ustalił, że znaleziony niewybuch to 50-kilogramowa bomba lotnicza – powiedział porucznik Paweł Romek

Przejazd przez drogę wojewódzką 385 w okolicy Kopic będzie dzisiaj utrudniony. Obowiązuje objazd przez DK 46 i drogę wojewódzką 401, czyli przez Pakosławice. To już kolejne takie znalezisko w tej miejscowości. Pierwszy niewypał został znaleziony 30 czerwca, kolejny 1 lipca tego roku.

J.L.

Źródło: Radio Opole,

Wybuch w zakładach chemicznych w Kędzierzynie-Koźlu. Są ranni

– Dwie osoby wymagały pomocy medycznej po wybuchu, do którego doszło w hali jednego z zakładów w Blachowni w Kędzierzynie-Koźlu – poinformowała w środę opolska policja.

Z komunikatu Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu wynika, że zgłoszenie o wybuchu w hali wpłynęło w środę o godz. 18.37.

W wyniku tego wybuchu 5 osób zostało poszkodowanych 2 osoby zostały przewiezione przez ZRM do szpitala. Na miejscu w dalszym ciągu prowadzone są działania ratowniczo-gaśnicze – czytamy w komunikacie.

Jak poinformował kpt. Damian Skowroński z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu pięć osób przebywających w hali zdołało ewakuować się jeszcze przed przyjazdem służb. Dwie z nich wymagały pomocy medycznej.

Na miejsce została skierowana grupa poszukiwawcza z psem, która zweryfikuje, czy wszyscy zdążyli się ewakuować.

Według informacji przekazanych przez straż pożarną wybuch uszkodził konstrukcję hali o wymiarach 130 na 25 metrów i wysokości 12 metrów. Budynek uległ częściowemu zawaleniu.

Obecnie nie ma już bezpośredniego zagrożenia. Będziemy przeszukiwać gruzowisko, aby wykluczyć obecność osób – poinformował kpt. Damian Skowroński.

A.N.

Źródło: Opolska Policja/Facebook

Nowa technologia produkcji nawozu w Puławach. Krawczyński: Pierwsza linia produkcji ma być skończona do końca roku

„Wszyscy na świecie bazują na mechanicznej granulacji saletry amnonowej”. Tomasz Martyniuk i Julian Krawczyński o inwestycjach i specjalizacji zakładów azotowych Grupy Azoty „Puławy” S.A.


Tomasz Martyniuk wyjaśnia, że saletra amonowa jest produkowana w zakładach Grupy Azoty Puławy produkowana jest od dekad. Jest to jednak produkcja wieżowa. Tymczasem, jak zauważa,

Wszyscy producenci tak naprawdę na świecie bazują na granulacji saletry amonowej mechanicznej i taka granulacja będzie teraz w Puławach.

Nasz gość wskazuje, że nową technologię stosuje się już w zakładach w Kędzierzynie. Przypomina, że produkcja w grupie Azoty zaczęła się od nawozów. Dopiero później, od lat. 70 postawiono na produkcję chemii sensu stricto. Martyniuk informuje, że choć produkcja Grupy Azoty jest głównie skierowana na rynek własny to eksportuje ona swoje produkty do 40 krajów na pięciu kontynentach. Polskie nawozy sprzedawane są w Ameryce Południowej. Rozmówca Łukasza Jankowskiego mówi o zmianach

Od przyszłego roku, od sierpnia, nie będzie można sprzedawać mocznika w kraju bez inhibitora eurazy.

Zmiana ta ma powstrzymać niepotrzebne uwalnianie się amoniaku do atmosfery i polepszyć skuteczność nawozu.

Julian Krawczyński mówi o nowej inwestycji w Grupie Azoty „Puławy” S.A. Nowa wytwórnia ma produkować nawozy saletrzane. Mówi także o produkcji energii elektrycznej przez Grupę Azoty „Puławy” S.A. Tłumaczy, dlaczego zakład produkuję energię w oparciu o węgiel aniżeli gaz.

Pierwsza linia produkcji ma być skończona do końca roku.

Jeszcze w tym roku ma być gotowy produkt do sprzedania na rynku.Jest to ważny, gdyż na nowy granulat jest zapotrzebowanie. Dyrektor Pionu Inwestycji Grupy Azoty Zakłady Azotowe „Puławy” S.A. ocenia, że prawo budowlane nie nadąża za nowinkami technologicznymi. Powodem jest wielość raportów, które trzeba złożyć. Raport dotyczący bezpieczeństwa musiał zostać ponownie złożony.

Blok spełnia najwyższej normy […] ma być przystosowany do rozbudowy.

Nasz gość dodaje, że „inwestycję planujemy zakończyć do końca roku”.

Posłuchaj obu rozmów już teraz!


K.T./A.P.

Mieszkanka okolic Biebrzy: Cała nasza społeczność jest zaangażowana. Staramy się wspierać naszych strażaków

Marianna Rogała o dramatycznej sytuacji w Biebrzańskim Parku Narodowym, walce strażaków z żywiołem i wsparciu dla nich ze strony lokalnej społeczności oraz o zawieszeniu agroturystyki.

Jest bardzo duża susza. […] Cała nasza społeczność jest zaangażowana. Staramy się wspierać naszych strażaków.

Marianna Rogała podkreśla, że Straż Pożarna w Biebrzy pracuje teraz praktycznie 24 godziny na dobę. Ze względu na wyjątkowo dużą suszę, gdy udaje się ugasić pożar w jednym miejscu, zaraz wybucha on w drugim. W miejscowości Polkowo całą noc strażacy gasili pożar. W swej ciężkiej pracy mogą liczyć na wsparcie ze strony miejscowych. Koło gospodyń wiejskich przygotowuje i zawozi im kanapki, bigos i inne posiłki.

Prowadząca gospodarstwo „Biebrzańskie Eldorado” przyznaje, że od 15 marca nie miała gości w związku z wprowadzonym zakazem. Obecnie więc poza sprzedażą posiłków na wynos nie mają źródła dochodu. Zauważa, że

Latem mamy kajaczki, ludzie chętnie przyjeżdżają.

Mówi o ludziach zachwyconych Biebrzą, czyli jak mówi „biebrzniętych”.

Staramy się myśleć pozytywnie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Dr Ozdyk: W RFN w Sylwestra celuje się z fajerwerków w policjantów lub dziennikarzy. W Berlinie spłonęło mnóstwo aut

Dr Sławomir Ozdyk o niebezpiecznym Sylwestrze w miastach niemieckich, lewackiej agresji, reakcji niemieckich polityków i mediów oraz policyjnych środkach zapobiegawczych.

Dr Sławomir Ozdyk mówi o Sylwestrze w Niemczech. W tym roku w niemieckich miastach takich jak Berlin, Frankfurt, Lipsk wprowadzono strefy bez fajerwerków. Odgrodzone i pilnowane przez policję i armatki wodne strefy były niedostępne dla ludzi, którzy chcieliby wnieść na ich teren jakąkolwiek pirotechnikę. Stało się tak dlatego, że rok temu miejsca takie jak berliński plac Aleksandra stały się miejscem „potyczek między grupkami młodych ludzi, >>nowych niemieckich obywateli<<, a grupami niemieckiej policji”.

W noc sylwestrową […] celuje się z petard, fajerwerków w policjantów lub przedstawicieli mediów.

Ekspert ds. bezpieczeństwa mówi o nowej tradycji sylwestrowej postępowej niemieckiej młodzieży. Kontynuuje ona także dawniejszy obyczaj podpalania samochodów na ulicach, praktykowany także w sąsiedniej Francji, o czym mówił Piotr Witt.

W Berlinie spłonęło mnóstwo samochodów. Nie jesteśmy jeszcze Strasburgiem jako Berlin, jeszcze tyle samochodów co w Strasburgu czy Paryżu samochodów nie płonie. […] Kiedyś w starych dobrych czasach podpalano tylko drogie, burżuazyjne samochody. Teraz nie zwraca się uwagę na takie detale, podpala się wszystko co stoi na drodze.

Do poważnych starć między lewakami a policją doszło w jednej z lipskich dzielnic. Dr Ozdyk zauważa, iż „politycy lewicujący twierdzą, że to policja zachowywała się prowokacyjnie”. W sposób prowokacyjny zachowywać się musieli też strażacy i ratownicy medyczny, gdyż w tym roku także oni padli ofiarą ataków.  Szef berlińskiej Straży Pożarnej stwierdził, że takich ataków na strażaków w stolicy RFN jeszcze nie było.

Bild napisał dziwny jak na niemiecki klimat polityczny artykuł. […] Lewa strona zachowuje się tak jak się zachowuje, bo częściowo jest pod ochroną państwa niemieckiego.

Nasz gość mówi także o atakach na kobiety. Choć nie doszło do niczego na taką skalę  jak cztery lata temu w Kolonii, to „ataki na kobiety miały miejsce w wielu miastach niemieckich”. Z atakami tymi wiążą się: molestowanie seksualne, kradzieże i pobicia.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Pożar szkoły podstawowej w Świerznie. Trwa akcja gaśnicza

Do zdarzenia doszło w okolicach Kamienia Pomorskiego (woj. zachodniopomorskie). Nie ma informacji o ofiarach. Ogień nie jest opanowany. Trwa akcja gaśnicza. Na miejscu jest 10 zastępów straży pożarnej

Zdarzenie potwierdził w rozmowie z polsatnews.pl oficer prasowy z Kamienia Pomorskiego mł. asp. Szymon Mucha. – Wszystkie dzieci zostały ewakuowane — poinformował.

Ponad 1000 ton toksycznych odpadów mogących powodować raka odkryto w Borkowicach. Są pierwsze zatrzymania w tej sprawie

Siedem osób usłyszało zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i zostało aresztowanych w sprawie składowania w Borkowicach (pow. przysuski) odpadów niewiadomego pochodzenia.

Zatrzymanym organizatorom nielegalnego składowiska odpadów grozi nawet pięć lat więzienia. Trwa analiza składu zgromadzonych substancji. Śledztwo w sprawie prowadzi wydział do walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji z siedzibą w Radomiu pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Radomiu.

W magazynach dawnej Gminnej Spółdzielni w Borkowicach (pow. przysuski) przeprowadzona została wspólna akcja radomskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie i funkcjonariuszy Wydziału do walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji przy wsparciu Państwowej Straży Pożarnej z Radomia i Przysuchy. Funkcjonariusze oraz inspektorzy weszli na teren nieruchomości, na której zlokalizowane są magazyny, w których znajdowały się setki ton chemicznych substancji. Znalezione podczas inspekcji pojemniki z odpadami nie posiadały żadnych oznaczeń pozwalających na identyfikację ich pochodzenia, jak również dających pewność, co do znajdujących się wewnątrz substancji. W sprawie tej wszczęte zostało śledztwo prowadzone pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Radomiu.

– Na wniosek prowadzących śledztwo zwołano także posiedzenie powiatowego zespołu zarządzania kryzysowego, w którym uczestniczyli przedstawiciele policji, straży pożarnej, urzędów gminy z terenu powiatu przysuskiego oraz inspektorzy ochrony środowiska, gdzie podjęto dalsze decyzje, co do losów nielegalnego składowiska – informują policjanci. –  W czasie wstępnych analiz zgromadzonych substancji ustalono, iż mogą one należeć m.in. do rodziny trichloroetenu czyli substancji, które mogą zagrażać zdrowi i życiu osób, które się z nimi zetkną. Mogą także powodować zanieczyszczenie środowiska, w tym powietrza i gleby.

Policjanci z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji  w Radomiu cały czas pracują nad sprawą. W minionym tygodniu zatrzymany został 36-letni mężczyzna z okolic Warszawy, który ukrywał się przed policjantami w niewielkiej skrytce za biurkiem. Mężczyzna decyzją sądu również został aresztowany na 3 miesiące.

W sumie policjanci zatrzymali już siedem osób z Mazowsza i Wielkopolski w sprawie składowania nielegalnych odpadów na terenie gminy Borkowice. Usłyszeli oni zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem było składowanie odpadów niebezpiecznych. Grozi im do lat 5 pozbawienia wolności. To nie jedyne aresztowania.

– Sprawa ma charakter rozwojowy – informuje Policja.

Dzień 13. z 80 / Poranek Wnet / Szef lubuskiej SP: Katedra była na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o ryzyko pożaru

GORZÓW WIELKOPOLSKI – 10.07 – Skrajne warunki pracy dla strażaków, temperatury pod kopułą sięgały 300 st. C – powiedział brygadier Sławomir Klusek, dowodzący akcją ratunkową podczas pożaru katedry.

– Totalne zaskoczenie, ponieważ gdybyśmy mieli wymieniać obiekty, biorąc pod uwagę skalę ryzyka, to myślę, że katedra byłaby na jednym z ostatnich miejsc – powiedział gość Krzysztofa Skowrońskiego. Jego zdaniem był to bardzo trudny pożar. Zwrócił uwagę na fakt, że sama konstrukcja wieży powoduje, iż od samego początku pożar rozwija się tak jak w kominie, czyli powoduje bardzo szybkie nagrzanie się do wysokich temperatur całej konstrukcji. Podkreślił, że strażacy musieli początkowo ograniczać swoje działania ze względu na duże zadymienie.[related id=”27407″]

– Skrajne warunki pracy dla strażaków – temperatury pod kopułą dochodziły do 300 stopni Celsjusza – powiedział brygadier, który dowodził akcją. Głównym dylematem podczas pożaru gorzowskiej katedry była dla niego kwestia, czy otwierać kopułę, czy nie.

– Wewnątrz wieży pracowało maksymalnie sześciu ludzi – poinformował szef lubuskiej straży, który zwrócił uwagę na to, że niemal wszystkie działania były prowadzone z zewnątrz za pomocą sprzętu wysokościowego, którego użycie wiąże się z wieloma ograniczeniami.

– Były dwa momenty kryzysowe tego pożaru. Pierwszy, gdy zaczęła się przechylać wieża – powiedział dowodzący akcją ratunkową brygadier Klusek, który najbardziej obawiał się upadku z takiej wysokości rozgrzanego do czerwoności dzwonu, ważącego około 0,5 tony wraz z oprzyrządowaniem, co „mogło spowodować przechylenie się i upadek całej wieży”.

– Cały problem polegał na tym, że ta większa kopuła, która nie jest jeszcze zdemontowana, była rozgrzana do czerwoności i wylaliśmy hektolitry wody, by ją utrzymać w stabilności konstrukcyjnej – powiedział komendant Klusek. Kluczowe okazały się dla niego informacje dotyczące solidności konstrukcji, bowiem dzięki temu mógł wprowadzić do wieży dodatkowy strumień piany gaśniczej i ustabilizować sytuację.

– Gdyby ta wieża upadła, skutki byłyby nieprzewidywalne, dlatego w pewnym momencie, gdy realne było takie zagrożenie, w okolicach wieży byli tylko operatorzy maszyn gaszących – poinformował dowodzący akcją ratunkową, który przyznał, że ryzykowali tutaj bardzo dużo.

– Drugim newralgicznym momentem była chwila, gdy już myśleliśmy, że pożar został opanowany; nagle został uszkodzony 55-metrowy podnośnik, który przyjechał do nas ze Szczecina – powiedział gość Poranka Wnet.

– Tak naprawdę sytuacja była trudna do samego rana, bowiem mieliśmy do czynienia z bardzo wysuszonym drewnem, nażywicowanym – stwierdził komendant lubuskiej straży. Rankiem, gdy strażacy przegrupowywali siły, był moment, gdy pożar znów zaczął się rozwijać, ale na szczęście udało się strażakom szybko go opanować.[related id=”28443″]

Starszy bryg. Sławomir Klusek 30 marca 2016 roku został lubuskim komendantem wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej. Służbę w pożarnictwie rozpoczął w 1989 r., podejmując naukę jako podchorąży w Szkole Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie. W roku 1994, po ukończeniu szkoły i uzyskaniu tytułu magistra inżyniera pożarnictwa w specjalności taktyczno-dowódczej, rozpoczął pracę jako oficer Wydziału Operacyjnego w Komendzie Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Gorzowie Wlkp., gdzie zdobywał kolejne szczeble zawodowej kariery: w 1998 mianowany na stanowisko zastępcy naczelnika wydziału operacyjnego, w 2005 został naczelnikiem tego wydziału, a w 2014 powołano go na zastępcę komendanta wojewódzkiego PSP woj. lubuskiego.

Wielokrotnie nagradzany i wyróżniany, m.in.: brązową i srebrną odznaką „Zasłużony dla ochrony przeciwpożarowej”, odznaką „Zasłużony dla rolnictwa”, brązowym, srebrnym i złotym medalem „Za zasługi dla pożarnictwa”, brązowym, srebrnym i złotym medalem „Za zasługi dla obronności kraju”, srebrnym medalem „Za długoletnią służbę”, brązowym, srebrnym i złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Zasługi za dzielność (Oprac za www.straz.gorzow.pl).

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj.

Wojewoda dolnośląski: zakończyła się akcja ratunkowa w Świebodzicach. Dziś zaczną się prokuratorskie oględziny miejsca

Na skutek katastrofy budowlanej śmierć poniosło sześć osób, ranne zostały cztery. Wśród ofiar śmiertelnych znalazło się dwoje dzieci. Komisja nadzoru budowlanego wyjaśnia przyczyny katastrofy.

 

Wojewoda dolnośląski poinformował o zakończeniu akcji ratunkowej po posiedzeniu sztabu kryzysowego w Świebodzicach. – O godzinie 7 zakończyła się akcja ratunkowa, mamy stuprocentową pewność, że pod gruzami nie ma już nikogo – powiedział Hreniak.

Poinformował również, że mieszkańcy trzech budynków położonych w najbliższym sąsiedztwie kamienicy, w której doszło do katastrofy, mogą wrócić do domów. W sobotę z tych budynków ewakuowano 18 osób. – Wkrótce w tych budynkach zostaną podłączone media – prąd i gaz – dodał Hreniak.

Wojewoda powiedział także, że w sobotę została powołana siedmioosobowa komisja pod przewodnictwem nadzoru budowlanego, która ma wyjaśnić pod względem administracyjnym przyczyn katastrofy. – Prace tej komisji potrwają kilka tygodni – powiedział Hreniak. Niezależnie od działań tej komisji prowadzone jest również śledztwo prokuratorskie.

Powoli uruchamia też środki finansowe by wesprzeć poszkodowane rodziny – powiedział Hreniak.

W sobotę wieczorem na miejsce katastrofy przyjechali premier Beata Szydło oraz szef MSWiA Mariusz Błaszczak. Premier poinformowała, że dzieci osierocone wskutek katastrofy w Świebodzicach otrzymają renty specjalne. – Sprawdzamy również sytuację materialną pozostałych osób. Jeśli taka konieczność będzie, to taka pomoc finansowa będzie udzielana – powiedziała premier. Zapowiedziała też, że przygotowane będą też środki na wsparcie miasta.

Budynek zawalił się w sobotę, ok. godz. 9 rano. Ostatnia z ofiar została wydobyta z gruzowiska przez ratowników około godz. 21. To 54-letni mężczyzna. Ofiarami katastrofy są również dwójka dzieci, dwóch mężczyzn i kobieta. Ranne zostały cztery osoby, w tym 13-letnie dziecko. Przebywają oni w szpitalach w Świebodzicach, Świdnicy oraz we Wrocławiu.

Akcja ratunkowa prowadzona była niemal dobę. Na miejscu pracowało ponad 140 strażaków. Według wstępnych hipotez przyczyną katastrofy był wybuch gazu

 

PAP/JN/WJB