Za ostatnim atakiem chemicznym w Syrii może stać Turcja. Asad nie ma korzyści ze stosowania broni masowego rażenia

Mówi się, że za atakiem chemicznym stał reżim Baszara al-Asada, być może zrobili to rebelianci, mówi się też, że przypadkowo spadły bomby na miejsce, w którym wytwarzano środki chemiczne. Kto mieszkał na tych terenach? To są tereny alawickie, a Aleppo zostało już przejęte przez siły rządowe. Komu zależy na eskalacji działań wojennych? Kurdom? Nie! Może sunnitom? Jak najbardziej, albowiem to oni nie chcą, żeby Asad utrzymał się przy władzy. A już powoli przyzwyczajono […]


Mówi się, że za atakiem chemicznym stał reżim Baszara al-Asada, być może zrobili to rebelianci, mówi się też, że przypadkowo spadły bomby na miejsce, w którym wytwarzano środki chemiczne. Kto mieszkał na tych terenach? To są tereny alawickie, a Aleppo zostało już przejęte przez siły rządowe.

Komu zależy na eskalacji działań wojennych? Kurdom? Nie! Może sunnitom? Jak najbardziej, albowiem to oni nie chcą, żeby Asad utrzymał się przy władzy. A już powoli przyzwyczajono opinię publiczną do myśli, że Asad jednak zostanie. Izrael? Jest w stanie wojny z Syrią, ale nie włącza się do tej wojny. Czy Rosja dokonała takiego ataku? No nie! Iran? No nie! Mamy Arabię Saudyjską, która jest sunnicka, i jej nie podoba się Asad. Ale ona nie włącza się aktywnie.

Natomiast bardzo niezadowolona z całej sytuacji jest Turcja. Turcja weszła w układ z Iranem i Rosją, ale z zastrzeżeniem, że Asad nie może pozostać u władzy. Przyjrzyjmy się teraz temu, co się dzieje, w kontekście Turcji. 16 kwietnia ma się odbyć referendum w sprawie zmian w konstytucji. I tam Turcy zdecydują, czy 63-letni Erdogan pozostanie, mając władzę absolutną, na kolejne 12 lat.

Posłuchaj całej korespondencji!!

Czytaj więcej: Syria dostarczyła do ONZ dowody, że rebelianci przemycali do kraju toksyny. Czy atak chemiczny w Idlib to prowokacja?

Brytyjski minister obrony Michael Fallon: Rząd Stanów Zjednoczonych kontaktował się z nami przed decyzją o ataku w Syrii

Michael Fallon oświadczył dziś, że szef Pentagonu James Mattis przed atakiem na syryjską bazę lotniczą zwracał się do Wielkiej Brytanii o opinię, czy reżim Baszara al-Asada stoi za zamachem w Syrii.

Siły USA w nocy z czwartku na piątek przeprowadziły atak z użyciem 59 pocisków samosterujących Tomahawk na syryjską bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims w środkowej części kraju. Była to odpowiedź na wtorkowy atak chemiczny na opanowaną przez rebeliantów miejscowość Chan Szajchun, o który Stany Zjednoczone oskarżyły reżim prezydenta Syrii Baszara al-Asada. W ataku chemicznym zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci

– James Mattis konsultował się ze mną wczoraj [tzn. w czwartek] wieczorem w sprawie naszej oceny odpowiedzialności reżimu syryjskiego za atak bronią chemiczną – powiedział Michael Fallon.

Poinformował też, że wraz z Mattisem „przeanalizowali potrzebę zrozumienia i poradzenia sobie z jakąkolwiek rosyjską reakcją na atak USA w Syrii”.

Wówczas [Mattis] rozważał różne możliwości do przedstawienia prezydentowi [Donaldowi Trumpowi], a później zadzwonił do mnie, aby poinformować nas o decyzji prezydenta i o ataku, a nasza premier [Theresa May] była cały czas informowana – powiedział telewizji BBC.

[related id=”11505″]

Z kolei w telewizji ITV minister obrony Wielkiej Brytanii wyjaśnił, że celem amerykańskiego ataku w Syrii było odstraszenie Asada, a nie rozpoczęcie nowej kampanii wojskowej: – Ten atak był ograniczony do jednego lądowiska, był całkowicie właściwy, jego celem było odstraszenie reżimu, by nie przeprowadzał kolejnych ataków bronią chemiczną. Więc nie postrzegamy tego jako początku innej kampanii wojskowej.

Nie proszono nas, byśmy włączyli się [w atak], nie było to zadanie koalicji międzynarodowej, która walczy z Państwem Islamskim – dodał Fallon. – Była to operacja Stanów Zjednoczonych, ale muszę ponownie podkreślić, że w pełni ją popieramy.

Wcześniej pełne poparcie brytyjskiego rządu dla ataku USA w Syrii wyraził rzecznik rządu Wielkiej Brytanii.

PAP/jn

Amerykańskie uderzenie na wojska Asada jasno pokazuje, że Trump nie będzie patrzył przez palce na ludobójstwo w Syrii

W Poranku Wnet profesor Paweł Kalczyński na gorąco komentował cios zadany reżimowi Asada przez siły USA. Na syryjską bazę wojskową, gdzie mogli przebywać również Rosjanie, spadło ponad 50 rakiet.

W nocy z czwartku na piątek USA z dwóch okrętów wojennych na Morzu Śródziemnym wystrzeliły w bazę lotniczą sił prezydenta Syrii Baszara el-Asada blisko 60 pocisków samosterujących Tomahawk. Była to odpowiedź na wtorkowy atak chemiczny na ludność cywilną w miejscowości Chan Szajchun, za którym, zdaniem Waszyngtonu, stoją syryjskie władze.

Gość Poranka Wnet, profesor na Uniwersytecie Stanu California, analizował medialne wystąpienia przedstawicieli Białego Domu w sprawie wojny na Bliskim Wschodzie. – Atak został przeprowadzony kilka godzin temu. Wystrzelono 59 rakiet, a każda z nich kosztuje milion dolarów. Nikt nie wiedział, że ten atak był przygotowywany przez ostatnie kilka dni. Od rana Rex Tillerson niejako przygotowywał wszystkich na możliwość ataku rakietowego na reżim Asada.

[related id=”11272″]

Prof. Kalczyński zauważył, że podejście nowej administracji do zbrodniczych działań reżimu Asada jest całkowicie odmienne od administracji Obamy. – To jest ruch bardzo różny od tego, jaki zrobiłaby administracja poprzedniego prezydenta. Prezydent Trump pokazał, że w zdecydowany sposób przeciwstawia się łamaniu przez Asada wszelkich umów i zasad prowadzenia działań wojennych.

Gość Poranka Wnet powiedział, że sekretarz stanu Tillerson od rana mówił, że nie ma żadnej wątpliwości, że za atak przy użyciu gazu bojowego typu sarin odpowiada reżim Asada, oraz o tym, że przeciw Damaszkowi jest formowana koalicja zbrojna. Nikt się jednak nie spodziewał, że dojdzie do tak silnego uderzenia wojsk USA. Atak został skoncentrowany na bazie wojskowej, z której wyszedł atak chemiczny, tam miał być skład broni masowego rażenia. Dodał też, że na razie nie można potwierdzić, czy na miejscu byli żołnierze rosyjscy.

Prof. Paweł Kalczyński odniósł się również do sprawy odwołania z Rady Bezpieczeństwa jednego z najbliższych współpracowników Trumpa: – Steve Bannon został przeniesiony z Rady Bezpieczeństwa na inną pozycję, gdzie ma zastąpić generała Flynna. Sprawa Bannona nie była aż tak mocno istotna w mediach, jak wybór nowego sędziego Sądu Najwyższego czy zmiany zasad funkcjonowania Senatu.

PAP/ŁAJ

Rząd USA nie ma wątpliwości, że Asad jest odpowiedzialny za atak chemiczny. Będzie dowiadywać się o stanowisko Rosji

Prezydent USA Donald Trump oświadczył w czwartek na pokładzie Air Force One, że „coś powinno się stać” z prezydentem Syrii Baszarem al-Asadem po ataku chemicznym na syryjskie miasto Chan Szajchun.

[related id=”11377″ side=”left”] Trump nie powiedział, iż Asad powinien odejść. Zrobił to natomiast szef dyplomacji USA Rex Tillerson.

„Sądzę, że to, co zrobił Asad, jest straszne. Myślę, że to, co stało się w Syrii, jest zniewagą dla ludzkości, a on (Asad) tam jest i sądzę, że kieruje sprawami, więc coś powinno się stać” – cytuje Trumpa Reuters.

[related id=”9682″]Sekretarz stanu USA Rex Tillerson oświadczył tego samego dnia, że nie widzi żadnej roli dla prezydenta Asada w rządzeniu narodem syryjskim. Podkreślił, że rząd USA nie ma żadnych wątpliwości, iż to Asad jest odpowiedzialny za wtorkowy atak chemiczny. Wezwał Rosję, by ponownie rozważyła swe poparcie dla syryjskiego reżimu.

Reuters odnotowuje wypowiedź „wysokiego rangą przedstawiciela Departamentu Stanu USA”, który poinformował, zastrzegając sobie anonimowość, że Tillerson rozmawiał w środę telefonicznie o ataku chemicznym w Syrii z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem. Według tego źródła, strona amerykańska chciała się dowiedzieć, co sądzi o tym Rosja.

Donald Trump powiedział w czwartek, że od czasu chemicznego ataku w Syrii nie rozmawiał z rosyjskim prezydentem; nie wykluczył, że do takiej rozmowy może dojść.

Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, w ataku chemicznym na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.

[related id=”10925″ side=”left”]USA i inne kraje zachodnie oskarżają o ten atak siły prezydenta Asada, czemu władze w Damaszku zaprzeczają. Sprzymierzeni z Asadem Rosjanie twierdzą, że ofiary śmiertelne były rezultatem zaatakowania przez syryjskie lotnictwo składu wojskowego rebeliantów, w którym produkowana była broń chemiczna. Wersję tę odrzucają Amerykanie jako niewiarygodną.

Czytaj więcej: USA ostrzegają na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ ws. Syrii: Gdy ONZ zawodzi, kraje zmuszone są do działania

Reuters poinformował w czwartek, powołując się na anonimową osobistość amerykańską, że Pentagon i Biały Dom szczegółowo omawiają opcje militarne w odpowiedzi na atak z użyciem trującego gazu w Syrii. Opcje te mogą obejmować uziemienie samolotów wykorzystywanych przez siły Asada. Jest też możliwość użycia pocisków manewrujących.

Reuters odnotowuje, że owa osobistość oficjalna nie wypowiedziała się na temat prawdopodobieństwa akcji militarnej.

[related id=”11387″]W środę Trump, zapytany, czy atak na Chan Szajchun stanowi przekroczenie „czerwonej linii”, odparł, że atak „przekroczył wiele, wiele linii”. Odmówił odpowiedzi na pytanie, jaka będzie jego reakcja na masakrę. Powiedział, że „w przeciwieństwie do swoich poprzedników nie będzie mówił, co zrobi i kiedy to zrobi”.

źródło/pap

Czytaj więcej: Atak gazowy na cywilów nie zmieni losów wojny domowej w Syrii. Trump obwinia Baracka Obamę o wieloletnią nieudolność

Waszyngton rozważa opcje militarne wobec Syrii. Czy prezydent Trump wyda rozkaz do ataku na prezydenta Syrii?

Pentagon i Biały Dom szczegółowo omawiają opcje militarne w odpowiedzi na atak z użyciem trującego gazu w Syrii. O atak, który pochłonął dziesiątki ofiar, USA obwiniają prezydenta Baszira al-Asada.

Reuters poinformował o tym w czwartek 6 kwietnia, powołując się na amerykańską osobistość oficjalną, która zastrzegła sobie anonimowość. Według tego źródła, minister obrony Jim Mattis prawdopodobnie będzie omawiał te opcje, kiedy spotka się z prezydentem Donaldem Trumpem w jego rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie. Mattis ma przybyć na Florydę jeszcze w czwartek.

[related id=”9456″]Źródło Reutersa twierdzi, że rozmowy na temat możliwych reakcji na atak chemiczny w Syrii już się toczą, m.in. z udziałem Mattisa i doradcy Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego, Herberta Raymonda McMastera.

Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, w ataku chemicznym na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.

USA i inne kraje zachodnie oskarżają o ten atak siły prezydenta Asada, czemu władze w Damaszku zaprzeczają. Sprzymierzeni z Asadem Rosjanie twierdzą, że ofiary śmiertelne były rezultatem zaatakowania przez syryjskie lotnictwo składu wojskowego rebeliantów, w którym produkowano broń chemiczną. Wersję tę odrzucają Amerykanie jako niewiarygodną.

[related id=”11377″ side=”left”]Prezydent Trump oświadczył w środę, że atak chemiczny w Syrii był zniewagą dla całej ludzkości. Zapytany, czy atak na Chan Szajchun stanowi przekroczenie „czerwonej linii”, odparł, że atak „przekroczył wiele, wiele linii”.

Prezydent odmówił odpowiedzi na pytanie, jaka będzie jego reakcja na masakrę. Powiedział, że „w przeciwieństwie do swoich poprzedników, nie będzie mówił, co zrobi i kiedy to zrobi”.

źródło/pap

Czytaj więcej: Atak gazowy na cywilów nie zmieni losów wojny domowej w Syrii. Trump obwinia Baracka Obame o wieloletnią nieudolność

Kreml: atak chemiczny w Syrii może przynieść korzyści terrorystom. Czy na pewno za użyciem broni chemicznej stoi Asad?

Rzecznik prezydenta Rosji Władimira Putina Dmitrij Pieskow wezwał w czwartek do powściągliwości w reagowaniu na wtorkowy atak z użyciem broni chemicznej w Syrii.

Pieskow zaznaczył, że mogą na tym skorzystać terroryści i siły podważające legalność syryjskich władz.

– Chodzi tu rzeczywiście o bardzo niebezpieczne i bestialskie przestępstwo. (Jednak) z naszego punktu widzenia niewłaściwe byłoby pospieszne opatrywanie go etykietami. Nie zgadzamy się z przedstawianymi ocenami, gdyż zaraz po tragedii nikt nie miał dostępu do tego rejonu i nikt nie był w stanie uzyskać realistycznych, sprawdzonych informacji. Dlatego wszelkie dane, jakie mogły uzyskać strona amerykańska lub koledzy z innych państw, nie mogły mieć za podstawę obiektywnych materiałów i zeznań – powiedział Pieskow dziennikarzom.

[related id=”10692″]Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka,w ataku chemicznym na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.

USA i inne kraje zachodnie oskarżają o ten atak siły syryjskiego prezydenta Baszszara al-Asada – czemu Damaszek zaprzecza. Sprzymierzeni z Asadem Rosjanie twierdzą, że ofiary śmiertelne były rezultatem zaatakowania przez syryjskie lotnictwo składu broni rebeliantów, w którym produkowana była broń chemiczna. Wersję tę odrzuca Waszyngton jako niewiarygodną.

– Niewątpliwie istnieją siły, które chcą obalić legalność konstytucyjnych władz Syrii. Istnieją także siły terroryzmu i ci, którzy wspierają terrorystów – odpowiedział Pieskow na pytanie, komu atak w Idlibie mógłby przynieść korzyści.

[related id=”10925″ side=”left”]Poproszony o skomentowanie wypowiedzi prezydenta Donalda Trumpa na temat ataku, ocenił, że nie wpłyną one w istotny sposób na charakter stosunków Rosji z USA. – Ciągłe rozbieżności, w tym także głębokie rozbieżności, są niestety stałym zjawiskiem w stosunkach rosyjsko-amerykańskich, szczególnie w ostatnich latach. Dlatego nawet tak istotne rozbieżności, jak te w sprawie oceny sytuacji w Syrii i jej przyczyn, nie mogą w zasadniczy sposób zmienić ducha i charakteru naszych stosunków dwustronnych – zapewnił rzecznik Kremla.

źródło/pap

Czytaj więcej:Witold Gadowski: Sytuacja międzynarodowa wpycha Iran w objęcia Rosji. Ich wspólne interesy zbiegają się w Syrii

Atak gazowy na cywilów nie zmieni losów wojny domowej w Syrii. Trump obwinia Baracka Obamę o wieloletnią nieudolność

Mimo oświadczeń potępiających użycie broni chemicznej przez reżim w Syrii, USA i ich sojusznicy w Europie najprawdopodobniej nie zmienią polityki militarnego nieangażowania się w ten konflikt.

Tragiczny incydent i jego reperkusje wydają się jednocześnie jeszcze bardziej oddalać perspektywę zbliżenia Waszyngtonu i Moskwy, która – jak się początkowo zdawało – rysowała się wraz z inauguracją prezydentury Donalda Trumpa w USA.

Komentując na gorąco użycie gazu sarin przeciw ludności cywilnej w prowincji Idlib, Trump obciążył najpierw odpowiedzialnością za tragedię swego poprzednika, Baracka Obamę. Powiedział, że czyn reżimu Asada to „skutek słabości i niezdecydowania poprzedniej administracji”.

[related id=”10925″]W sierpniu 2013 roku, po użyciu broni chemicznej przez lotnictwo Asada w pobliżu Damaszku, Obama ogłosił, że syryjski dyktator przekroczył „czerwoną linię”, sugerując, że USA będą interweniowały zbrojnie po stronie rebeliantów. Kilka dni później oznajmił jednak, że akcji militarnej nie będzie, bo na mocy porozumienia z Syrią zawartego za pośrednictwem Rosji reżim pozbędzie się swej broni chemicznej. Niespełnienie groźby podważyło wiarygodność USA i dodatkowo ośmieliło Asada do brutalnego tłumienia powstania.

Trump jednak sam w 2013 roku radził Obamie, by nie podejmował akcji zbrojnej w Syrii. A do najnowszego ataku w Idlibie – zdaniem niektórych komentatorów – mogły Asada zachęcić niedawne oświadczenia współpracowników prezydenta USA. Sekretarz stanu Rex Tillerson powiedział, że o losie prezydenta Syrii „zadecyduje naród syryjski” – tak jakby jego głos miał znaczenie dla reżimu – a amerykańska ambasador przy ONZ Nikki Haley wyraziła się jeszcze jednoznaczniej, mówiąc, że odsunięcie dyktatora od władzy „nie jest obecnie priorytetem” Ameryki. Zgodnie z sugestiami Trumpa z kampanii wyborczej, Haley oświadczyła również, że USA nie wykluczają współpracy z Asadem w walce z Państwem Islamskim (IS).

Wypowiedzi te uznano za potwierdzenie ostatecznego zejścia administracji Trumpa z kursu jego poprzednika, który powtarzał, że „Asad musi odejść”, chociaż w ostatniej fazie rządów Obamy Waszyngton dawał do zrozumienia, że dymisja syryjskiego prezydenta może poczekać.

Według niektórych komentatorów, atak nieprzypadkowo nastąpił w czasie rozpoczynającej się w Brukseli międzynarodowej konferencji na temat pomocy humanitarnej dla Syrii, podczas której dyskutowano także o perspektywach politycznego rozwiązania konfliktu w tym kraju. W ciągu sześciu lat pochłonął on już od 250 do 500 tysięcy istnień (zależnie od szacunkowych obliczeń).

Jak pisze redaktor biuletynu analitycznego „The Syria Report”, Jihad Yazigi, przekonany o swej bezkarności Asad chciał masakrą cywilów pokazać Zachodowi, że „polityczna cena braku współpracy z nim rośnie” i przyspieszyć w ten sposób zakończenie wojny. Jego zdaniem, syryjski dyktator liczy, że państwa zachodnie, pragnące uniknąć kolejnych podobnych tragedii – wobec których nie mogą się zdobyć na nic poza wyrażaniem oburzenia – zgodzą się na rozstrzygnięcie konfliktu na podyktowanych przez niego warunkach.

Nazajutrz po ataku Trump zaskoczył obserwatorów niezwykle ostrym potępieniem zdarzenia, mówiąc, że „nie można tego tolerować” i że incydent „zmienił jego postawę” wobec syryjskiej wojny. Mogło to sugerować, że zrewiduje swoją gotowość do współpracy z Asadem – i Rosją – w walce z IS w Syrii. Jednak pytany na konferencji prasowej, co konkretnie zamierza zrobić w reakcji na masakrę w prowincji Idlib, odmówił odpowiedzi.

Tymczasem Haley na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ powiedziała, że jeśli organ ten nie podejmuje w sprawie Syrii żadnych istotnych kroków – gdyż projekty rezolucji zmierzających do ukarania Asada są wetowane przez Rosję – USA mogą „podjąć własne działania”. Także ambasador nie wyjaśniła, co może się kryć pod tym oświadczeniem. W ostrych słowach potępiła natomiast Rosję za współudział w zbrodniach wojennych w Syrii.

[related id=”1389″ side=”left”]Administracja Trumpa wysłała wcześniej do Syrii dodatkowe oddziały sił specjalnych, ale do walki z IS, którego bojownicy prowadzą wojnę z reżimem. Eksperci wątpią, czy Trump zdecyduje się na użycie siły przeciw Asadowi.

– Nie sądzę, by administracja zmieniła swoją politykę skupioną na walce z IS. Po ataku gazowym wzrośnie presja, żeby skierować się przeciw Asadowi, ale dopóki Rosja będzie go broniła, jest bezpieczny – powiedział PAP emerytowany dyplomata Daniel Fried, były ambasador USA w Polsce, a ostatnio odpowiedzialny w Departamencie Stanu za politykę sankcji. – Trump nie podejmie działań militarnych przeciw Asadowi, bo woli walczyć z Państwem Islamskim – powiedział PAP Lawrence Korb, były podsekretarz stanu w Pentagonie, obecnie związany z Center for American Progress (CAP).

Zdaniem Daniela Serwera, specjalisty ds. Bliskiego Wschodu w Szkole Zaawansowanych Studiów Międzynarodowych (SAIS) na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa, rząd USA mógłby, na przykład, stworzyć w Syrii strefy bezpieczeństwa dla cywilów, co Trump obiecywał w czasie swej kampanii wyborczej. Wymagałoby to jednak zaangażowania wojsk do obrony ludności przed atakami sił reżimowych na lądzie i z powietrza. Tymczasem ani USA, ani państwa europejskie, nie mają na to ochoty.

Według Serwera można ewentualnie liczyć tylko na identyfikację i zniszczenie samolotów lub artylerii odpowiedzialnych za atak bronią chemiczną. „Inne działania nie są prawdopodobne. Administracja Trumpa prędzej uderzy na Koreę Północną, która grozi atakiem na USA, niż na Asada, który unika bezpośredniego starcia z nami, chociaż jego brutalność w Syrii karmi bestie Państwa Islamskiego i Al-Kaidy, które w końcu zagrożą Ameryce” – napisał ekspert SAIS na portalu Peacefare.

Zdaniem Korba, utworzenie bezpiecznych stref jest mało prawdopodobne także z innego powodu. – Wojsku nie podoba się ten pomysł, gdyż trzeba by było prześwietlić wszystkich ludzi, którzy tam się dostaną. Poza tym ochrona przed atakami na cywilów grozi starciem z Rosjanami – powiedział ekspert CAP.

[related id=”3259″] Niektórzy nie wykluczają, że Trump może zaryzykować zbrojne działanie w Syrii, aby zademonstrować, że jest twardszy od Obamy. Szansę na to zmniejsza jednak nie tylko obecność wojsk rosyjskich w Syrii, lecz także uwikłanie Trumpa w sprawę niejasnych kontaktów z Moskwą w czasie kampanii wyborczej.

Trumpowi zależy na opinii twardego lidera, więc mógłby się zdecydować na mały pokaz siły. Rosja jednak dowiodła, że zręcznie manipuluje nowym władcą Białego Domu i da naszemu przywódcy powody, żeby się wstrzymać od działania – powiedział PAP ekspert z Middle East Institute w Waszyngtonie, Hassan Mneimneh.

– Wszystkie argumenty przeciw działaniom zbrojnym, używane przez byłego prezydenta Obamę, będą wysunięte i teraz. (…) Rosja, angażując się głębiej w Syrii, stała się kluczem do losu tego kraju i teraz, gdy tak wiele tam zainwestowała, nie pozwoli, by zbrodnia wojenna Asada odebrała mu zwycięstwo – napisał w izraelskim dzienniku „Haarec” Anshel Pfeffer.

źródło:pap

Czytaj więcej: Amerykanie uważają, że Asad może dalej rządzić. Ma być osądzony przez naród w wyborach. Czy szykuje się koniec wojny?

USA ostrzegają na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ ws. Syrii: Gdy ONZ zawodzi, kraje zmuszone są do działania

W środę w Nowym Jorku odbyło się, zwołane w trybie pilnym posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, poświęcone wtorkowemu atakowi chemicznemu w syryjskiej prowincji Idlib.

Ambasador USA Nikki Haley ostrzegła na nim, że „Kiedy ONZ konsekwentnie nie wywiązuje się ze swojego obowiązku kolektywnego działania, przychodzi taki moment, że kraje są zmuszone do podjęcia własnych działań.

W związku z atakiem, w którym zginęły co najmniej 72 osoby, w tym 20 dzieci, skrytykowała Rosję za to, że nie potrafi wpłynąć na swojego sojusznika, czyli reżim syryjskiego prezydenta Baszira al-Asada.

Ile jeszcze dzieci musi umrzeć, zanim Rosja zacznie się martwić? – pytała ambasador.

Przedstawiciel Rosji w Radzie Bezpieczeństwa, zastępca ambasadora, Władimir Safronkow odpowiedzialnością za atak obarczył politykę USA jeszcze z czasów administracji Baracka Obamy. Przypomniał, że Obama zagroził swego czasu interwencją militarną, jeśli przekroczona zostanie „czerwona linia” w postaci użycia broni chemicznej. Tej groźby Obama jednak nie zrealizował, mimo że już w przeszłości miały miejsce w Syrii udowodnione przypadki użycia gazów bojowych.

Ta decyzja posłużyła jako punkt startu przyszłych prowokacji ze strony terrorystów i struktur ekstremistycznych z użyciem broni chemicznej – powiedział rosyjski dyplomata. Jego zdaniem, w ten sposób „terroryści i struktury ekstremistyczne usiłują zdyskredytować oficjalny reżim w Damaszku i stworzyć pretekst do użycia siły militarnej przeciwko suwerennemu państwu”.

Z kolei ambasador Wielkiej Brytanii Matthew Rycroft stwierdził, że atak w prowincji Idlib nosi wszelkie cechy działania podjętego przez reżim Asada. Zwrócił uwagę, że nic nie wskazuje, by ugrupowania opozycyjne w Syrii dysponowały bronią chemiczną, jaka została użyta w ataku.

– Wszystko wskazuje na to, że był to nieprzerwany atak z użyciem lotnictwa trwający przez parę godzin – powiedział Rycroft. W wystąpieniu mówił o gazie działającym na układ nerwowy, który mógł zabić ponad sto osób i doprowadzić do obrażeń u setek kolejnych ofiar. Podkreślił, że tylko syryjskie lotnictwo mogło przeprowadzić taki atak.

Wielka Brytania, Francja i USA zgłosiły wspólnie projekt rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ potępiającej ataki chemiczne w Syrii i wzywającej syryjski rząd do współpracy w dochodzeniu w sprawie użycia gazu bojowego w prowincji Idlib. W szczególności w projekt apeluje do władz w Damaszku o udostępnienie informacji o operacjach syryjskich sił powietrznych we wtorek.

Z najnowszego bilansu Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka wynika, że we wtorkowym ataku chemicznym na Chan Szajchun w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii 72 osoby zginęły, a 160 zostało rannych.

Syryjskie Obserwatorium informowało we wtorek, że ataku najprawdopodobniej dokonały syryjskie lub rosyjskie samoloty. Według amerykańskich źródeł rządowych w ataku tym użyto sarinu i „niemal na pewno” było to dzieło sił lojalnych wobec Asada.

Reżim Asada zaprzeczył, jakoby użył „substancji chemicznej lub toksycznej” w Chan Szajchun.

Z kolei ministerstwo obrony Rosji oświadczyło w środę, że w Chan Szajchun syryjskie lotnictwo zbombardowało we wtorek arsenał bojowników, w którym wytwarzano amunicję napełnioną trującymi substancjami chemicznymi.

źródło/pap

Czytaj więcej: Atak chemiczny w Syrii – nowy bilans osób śmiertelnych. Wśród 72 ofiar znalazło się aż 20 dzieci

Syria dostarczyła do ONZ dowody, że rebelianci przemycali do kraju toksyny. Czy atak chemiczny w Idlib to prowokacja?

Syryjski szef MSZ Fajsal Mikdad stwierdził, że reżim Asada nie ma nic wspólnego z chemicznym atakiem na miasto Idlib na północy kraju. Wedle doniesień, śmierć poniosły 72 osoby, w tym dzieci.

Społeczność międzynarodowa jest oburzona ponownym użyciem broni chemicznej w czasie wojny domowej w Syrii. Zdaniem syryjskiego decydenta reżim jest w tej sprawie niewinny:

[related id=”9682″]- Kilka tygodni temu rząd syryjski dostarczył OPCW i ONZ informacje o tym, że islamiści z Jabat Al-Nusra przemycili do kraju substancje toksyczne. Podkreśliliśmy wtedy, że Syria jest przeciwna stosowania takiej broni. Armia syryjska nie posiada broni chemicznej i nigdy jej nie używała, nawet w najcięższych walkach. Syria wypełniła wszystkie swoje zobowiązania wobec OPCW i oni to nawet przyznają – zaznaczył Mikdad.

Syryjski Minister Spraw Zagranicznych wyjaśniał, że natężenie konfliktu w kraju ma związek z nawiązaniem nici porozumienia z opozycją, co doprowadziło do rozmów w Astanie i w Genewie. Co więcej, sukcesy armii rządowej z przełomu roku też powodują dodatkowe napięcie:

[related id=”10596″ side=”left”]- Widzimy, że ataki się powtarzały od ostatnich tygodni i miesięcy. Zwycięstwo w Aleppo i sukcesy armii syryjskiej w okolicach Damaszku i Hamy są prawdziwą przyczyną ataku w Idlib. Grupy terrorystyczne i tzw. syryjska opozycja zawiodła w wykonaniu swoich planów i celów i dlatego teraz wszczęły nową kampanię niesprawiedliwości względem Syrii – stwierdził.

Stanowczo potępiamy te ataki przeciwko naszym ludziom dokonanym przez terrorystów i ich sponsorów z Turcji i Arabii Saudyjskiej – zaznaczył syryjski polityk.

źródło/sana.sy

Czytaj więcej: Atak chemiczny w Syrii – nowy bilans osób śmiertelnych. Wśród 72 ofiar znalazło się aż 20 dzieci

Syryjska „demokratyczna” opozycja reorganizuje się pod ochroną oddziałów amerykańskich i tureckich. Będzie nowa ofensywa

Jak podaje portal katarskiej Al-Jaazery, Turcja i Amerykanie wspólnie wzmocnili dawno zapomnianą i usuniętą z syryjskiego placu boju Armię Wolnej Syrii, która zamierza operować w północnej Syrii.

Armia Wolnej Syrii zamierza również napierać na nadmorską Latakyję. Zakusy wobec tego największego miasta położonego w enklawie alawickiej zostaną niewątpliwie odebrane jako prowokacja przez reżim Asada. W pobliżu dawnego nadmorskiego kurortu znajduję się również baza rosyjskiej marynarki wojennej w Tartus.

AWS dołączy do koalicji „przyjaciół Syrii”, złożonej ze Stanów Zjednoczonych, Turcji, Europy Zachodniej i Państw Zatoki Perskiej. Jednak, zdaniem Al-Jazeery, „demokratyczna” bojówka nie będzie wojować z islamistycznymi pogrobowcami z frakcji Jabat Al Nusra.

Wedle amerykańskich planów, Armia Wolnej Syrii ma wchłaniać wszelkie nieislamistyczne frakcję antyasadowe w swoje struktury. Do wszelkich zjednoczeniowych inicjatyw sceptycznie podchodzi organizacja Ahrar al-Sham, bez której nie uda się proamerykańskim bojówkom stworzenie szerokiego i znaczącego frontu, zdolnego do przeciwstawienia się triadzie w postaci Iran-Rosja-Asad, a także niezawodnemu Hezbollahowi.

Dla Turcji silna arabska Armia Wolnej Syrii jest idealnym buforem pomiędzy granicą turecką a Kurdami syryjskimi.

źródło/aljazeera

Czytaj więcej: Turcja ostrzega, że na jej granicy z Iranem czeka 3 mln imigrantów, głównie z Afganistanu, których celem jest Europa