Tomasz Rzymkowski, Piotr Woyciechowski, Wojciech Biedroń, Jan Piekło, Bartosz Brzyski – Popołudnie WNET – 19.01.2021 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 16:00 – 18:00 na: www.wnet.fm, 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie i 96,8 FM we Wrocławiu. Zaprasza Łukasz Jankowski.

Goście „Popołudnia WNET”:

Tomasz Rzymkowski – poseł PiS;

Piotr Woyciechowski – ekspert ds. bezpieczeństwa;

Wojciech Biedroń – dziennikarz tygodnika Sieci;

Olga Doleśniak-Harczuk – Instytut Staszica i miesięcznik Nowe Państwo;

Jan Piekło – dyplomata, były ambasador RP w Kijowie;

Bartosz Brzyski – Klub Jagielloński


Prowadzący: Łukasz Jankowski

Realizator: Franciszek Żyła


Tomasz Rzymkowski

Dr Tomasz Rzymkowski wyjaśnia, że niezasiadanie w Komisji Sprawiedliwości nie przeszkadza mu w śledzeniu jej prac. Komentuje wybory Rzecznika Praw Obywatelskich. Zuzannę Rudzińską-Bluszcz nazywa kandydatką „tysiąca organizacji George’a Sorosa”. Stwierdza, że prof. Robert Gwiazdowski nie ma poparcia trzech senatorów PSL-u. Zauważa, że sam prof. Gwiazdowski przyznaje, iż nie ma szans na bycie wybranym na RPO.

Poseł PiS stwierdza, że powrót Donalda Tuska do czynnej polityki to trzecia kadencja dla Prawa i Sprawiedliwości. Były premier nie jest bowiem jego zdaniem politykiem lubianym. Dodaje, że nie wyobraża sobie sojuszu marksistów z Razem z liberałami z PO.


Piotr Woyciechowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Piotr Woyciechowski powraca do sprawy śmierci ks. Franciszka Blachnickiego. Uważa, że IPN powinien wyjaśnić, czy braki związane z jego sekcją zwłok są wynikiem zaniedbania, czy celowej dywersji. Zauważa, iż w szczątkach księdza znaleziono ślady nikotyny, podczas, gdy kapłan nie palił. Woyciechowski podkreśla, że potrzeba wyjaśnień na odstąpienie od tak elementarnej czynności jak ekshumacja zwłok. W zeszłym roku przeprowadzono w końcu sekcję zwłok.

Ekspert ds. bezpieczeństwa wskazuje na znalezienie dokumentów związanych ze śledztwem związanych z niemieckim śledztwem wokół śmierci ks. Blachnickiego. Śledczy niemieccy badali ucieczkę małżeństwa Gontarczyków z RFN. Nasz gość stwierdza, że minister sprawiedliwości powinien w końcu zainteresować tą sprawą.


Wojciech Biedroń / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Wojciech Biedroń mówi, że w KRS-ie ścierały się frakcje jastrzębi i gołębi – zwolenników szybkiej reformy sądownictwa i popierających ewolucyjną drogę. Ta ostatnia związana z sędzią Leszkiem Mazurem przegrała. Dziennikarz tygodnika Sieci wskazuje na podejście byłego przewodniczącego KRS do korespondencji z TSUE, której nie przekazywał innym sędziom. Wskazuje na spotkanie na jakie sędzia Mazur miał się umówić się w obcej ambasadzie.

Biedroń stwierdza, że istnieje według doniesień medialnych negatywna opinia prawna ws. prawomocności odwołania przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa.


Olga Doleśniak-Harczuk / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Olga Doleśniak-Harczuk komentuje wybór Armina Lascheta na szefa CDU. Jest to, jak mówi, kandydat środka. Nie sądzi by udało mu się unowocześnić chadeków, bądź przywrócić im chadeckość. W memach Lascheta pokazuje się z doklejoną głową Merkel. Sam zainteresowany w komentarzu dla kanału drugiego niemieckiej telewizji nie powiedział wiele więcej nad to, co mówił w czasie wyborów wewnątrzpartyjnych. Premier Nadrenii Północnej-Westfalii jako kanclerz Niemiec byłby kontynuatorem polityki Angeli Merkel. Wieloletnia szefowa niemieckiego rządu federalnego jest, jak stwierdza dziennikarka, marką samą w sobie. Laschet będzie popierać uzależnienie wypłat środków unijnych od oceny praworządności. Pod względem stosunku do Rosji nie różni się od większości niemieckich polityków. Opowiadał się on za łagodnym podejściem do Rosji. Jak zauważa Doleśniak-Harczuk „nie znajdziemy żadnego niemieckiego premiera, który nie miałby dobrego stosunku do Rosji”. Szefowie rządów niemieckich krajów związkowych zabiegają o zniesienie sankcji na Federację Rosyjską.


Jan Piekło | Fot. Paweł Bobołowicz

Jan Piekło komentuje zatrzymanie Aleksieja Nawalnego. Ten ostatni wykazał się niebywałą odwagą decydując się na powrót do kraju po nieudanym zamachu na niego. Nasz gość przypomina losy Chodorkowskiego, który spędził lata w kolonii karnej. Przyznaje, że sporo Ukraińców negatywnie podchodzi do Nawalnego, który stwierdził, że nie oddałby Krymu, a Rosjanie i Ukraińcy to w zasadzie jeden naród. Jak wskazuje były ambasador RP w Kijowie, gdyby były kandydat na prezydenta Rosji mówił inaczej, to Władimir Putin nie musiałby się go bać, gdyż nie miałby poparcia Rosjan. Stwierdza, że próby przewidzenia jak zachowałby się opozycjonista po dojściu do władzy to „wróżenie z fusów”. Ocenia, że Rosja pozostaje dla nas zagrożeniem i najlepszą opcją byłby jej rozpad, taki jak zachodnich imperiów kolonialnych. Przypomina sprawę Borisa Niemcowa. Zginął on, tak jak inni wrogowie Kremla.


Bartosz Brzyski wyjaśnia czemu polskie miasta przodują w statystykach najbardziej zanieczyszczonego powietrza. Wskazuje, że wiedza o tym, jak szkodliwy jest smog dla naszego zdrowia to kwestia ostatnich lat. Przedstawiciel Klubu Jagiellońskiego tłumaczy w jaki sposób opracowana zostanie mapa naszego kraju uwzględniająca zanieczyszczenie powietrza. Opracowane zostały nowe mechanizmy pomocy w wymianie pieców. Przykład Krakowa pokazuje, że pomagają też surowe zakazy. Królewskie miasto stołeczne przestało być stolicą smogu, ale wymienia się tą ostatnią godnością z Warszawą i Poznaniem.

Gość Popołudnia Wnet wskazuje, że wraz z procesem termomodernizacji spada popyt na węgiel, co jest sprzeczne z interesami części grup w rządzie. Można się spodziewać, że kolejne miasta wzorem Krakowa będą wymuszać na swych mieszkańcach zakaz palenia węglem.

Woyciechowski: Wydzielenie pionu śledczego w IPN nie sprawdziło się. Spraw niewyjaśnionych jest bardzo wiele

Piotr Woyciechowski o postulacie wyłączenia pionu śledczego IPN ze struktury Instytutu i połączenia go z prokuraturą, dotychczasowym działaniu pionu i licznych niewyjaśnionych sprawach.

Praktycznie wszyscy jesteśmy zgodni, że ten ponad 20-letni eksperyment polegający na dostawaniu funkcji śledczych mających na celu ściganie zbrodni komunistycznych, nazistowskich, ukraińskich zawiódł.

Piotr Woyciechowski wskazuje, że Instytut Pamięci Narodowej nie sprawdził się on jako główna komórka ds. ścigania zbrodni komunistycznych. 63 osoby w ramach petycji obywatelskiej złożyły wniosek do Marszałek Sejmu ws. wyłączenia pionu śledczego ze struktury IPN i włączenia go do prokuratury. ekspert ds. służb specjalnych podkreśla, że w ciągu ostatnich dwóch dekad mieliśmy do czynienia z licznymi kompromitującymi wpadkami śledczych.

Spraw niewyjaśnionych jest bardzo wiele. Można nimi sypać jak z rękawa.

Nie wyjaśniono sprawy trzech księży zamordowanych w 1983 r., zapewne przez Służbę Bezpieczeństwa. Od 16 lat prowadzone jest śledztwo katyńskiej.

Nie wiemy, gdzie się znajdują te brakujące 7 tys. zamordowanych przez NKWD.

Nie prowadzone były w tym okresie żadne prace ekshumacyjne na terenie Białorusi i Ukrainy. Największe zaniedbania wykazano w śledztwie ws. śmierci ks. Franciszka Blachnickiego. Jolanta Lange vel Gontarczyk, która mogła się przyczynić się do prawdopodobnego otrucia kapłana w niemieckim Carlsbergu, znajduje się w bliskim otoczeniu Rafała Trzaskowskiego.

Brakiem strukturalnego wpływu na tok śledztw i politykę kadrową spowodował, że ten pion się trochę zautonomizował.

Piotr Woyciechowski wskazuje, że pion śledczy IPN pozbawiony był realnego nadzoru prezesa Instytutu, co doprowadziło do licznych patologii w jego funkcjonowaniu. Zdaniem eksperta powinno się go oddać pod kontrolę prokuratora generalnego. Co świadczyłoby o skuteczności pionu śledczego? Mogłoby to być np.

Ujawnienie i postawienie przed sądem wszystkich zleceniodawców mordu na ks. Jerzym Popiełuszce.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K./A.P.

Woyciechowski: Pion śledczy w ramach IPN nie zdał egzaminu. Ta struktura okazała się niewydolna

Piotr Wojciechowski argumentuje na rzecz wyłączenia pionu śledczego ze struktur IPN i przekazania go do prokuratur powszechnych. Przytacza także m.in. sprawę zabójstwa ks. Blachnickiego.


Ekspert ds. bezpieczeństwa, Piotr Woyciechowski podnosi kwestię komunikatu IPN, który optował za wyłączeniem pionu śledczego z jego struktur i przekazania go do prokuratur powszechnych.

Popieram takie rozwiązanie, bo jeszcze parę lat temu byłem obrońcą zachowania statusu quo, aby pion śledczy był przyspawany do IPN i był odrębną jednostką prokuratorską od prokurator powszechnych. Ten model niestety nie zdał egzaminu.

Zdaniem publicysty, uprzedni mechanizm miał za zadanie działać, jako wyspecjalizowana jednostka w sprawach rozrachunku z przeszłością komunistyczną i w sprawie zbrodni popełnionych przeciw narodowi polskiemu. Jaskrawym przykładem tego, że wydział ten nie potrafił wypełnić swoich zadań, była zdaniem Piotra Woyciechowskiego sprawa zgładzenia ks. Franciszka Blachnickiego za pomocą trucizny.

Niewytłumaczalne braki w przeprowadzaniu szeregu czynności procesowych, polegających na ekshumacji szczątków będących już na terenie Polski księdza Blachnickiego. Nie przeprowadzenie żadnych czynności procesowych z 5 oficerami, bardzo niebezpiecznymi oficerami wydziału 11 departamentu I, którzy byli zaangażowani w operacje Yon (…) Jest szereg takich rzeczy, które stawiają znak zapytania, po co te śledztwa były prowadzone.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Jan Bogatko: Ks. Błachnicki zmarł kilka dni po rozmowie z Gontarczykami. W Polsce byli agenci SB pełnią ważne funkcje

Jan Bogatko o sprawie małżeństwa Gontarczyków- agentów SB infiltrujących środowisko ks. Blachnickiego w RFN, śmierci polskiego kapłana, pozycji społecznej były esbeków i o artykule nt. afery w Trójce.


Jan Bogatko informuje, że Jolantę Gontarczyk z jej mężem Andrzejem poznał w latach 80. w Carlsbergu. Socjolog wraz z mężem byli tajnymi współpracownikami Służb Bezpieczeństwa i ich celem było rozbicie środowiska działaczy „Solidarności” w RFN, zaś po poznaniu ks. Blachnickiego zajmowali się jego inwigilacją oraz infiltracją ruchu ChSWN. Nasz korespondent wspomina, że już wówczas w polskim środowisku w RFN:

Pojawiały się podejrzenia, mówiono, że Gontarczykowie mogą pracować dla polskiego wywiadu.

Wówczas jednak „łatwo było paść ofiarą podejrzeń”. Na dodatek Gontarczykowa była delegatem na RFN Rządu RP na uchodźstwie. Nasz korespondent informuje, że ks. Franciszek Blachnicki otrzymał informacje wskazujące na agenturalną działalność swych współpracowników. Odbył wówczas z nimi w tej sprawie rozmowę.

Wkrótce po rozmowie Blachnicki zmarł.

W śmierci polskiego kapłana nie dopatrzono się wówczas ingerencji osób trzecich. Jednak, jak wskazuje Bogatko, z historii innych mordów politycznych, realizowanych przez komunistyczne władze, można wnosić, że ta jednak była.

Dziś Jolanta Gontarczyk, która powróciła do pierwotnego brzmienia nazwiska swego ojca, Lange współpracuje z Rafałem Trzaskowskim. Fundacja Jolanty Lange Pro Humanum, która zajmuje się promowaniem środowisk LGBT, otrzymała ze stołecznego ratusza 1,85 mln zł.  Jak komentuje dziennikarz:

Fenomen Gontarczykowej niesamowicie ilustruje sytuację w Polsce, gdzie byli agenci SB pełnią ważne funkcje społeczne.

Mówi także o artykule na portalu rozgłośni Mitteldeutscher Rundfunk autorstwa Moniki Sieradzkiej nt. afery wokół zdjęcia piosenki Kazika Staszewskiego z pierwszego miejsca listy przebojów radiowej Trójki.

K.T./A.P.

Wznowienie śledztwa ws. śmierci ks. Blachnickiego. Rzymkowski: Nie było ekshumacji zwłok. Nie przesłuchano oficerów SB

Jaki związek ze śmiercią polskiego kapłana może mieć małżeństwo Gontarczyków? Tomasz Rzymkowski o wznowieniu śledztwa ws. śmierci ks. Franciszka Blachnickiego i tym, czemu było ono zasadne.

 

To śledztwo wznowione z mojej inicjatywy. Ja taki wniosek skierowałem na przełomie lutego i marca.

[related id=52026 side=right] Tomasz Rzymkowski wyjaśnia czemu śledztwo toczące się w pionie prokuratorskim IPN ws. śmierci ks. Franciszka Blachnickiego nie powinno było zostać umorzone w 2006 r. Wgląd w akta tej sprawy miał jeden z asystentów posła. Nasz gość wskazuje, że nie przeprowadzono ekshumacji zwłok kapłana, by sprawdzić je pod kątem ewentualności zabójstwa przy pomocy trucizny. Jako nieadekwatną uznaje kwerendę poczynioną przez IPN ws. inigilacji prowadzonej wobec założyciela Ruchu Światło-Życie. Przypomina, że ten żołnierz Września i wojenny konspirator był zajadłym antykomunistą. Walczył on także z patologiami, jakim sprzyjał system realnego socjalizmu, wśród których był alkoholizm.

Dwójka najbardziej […] podejrzewanych o wiedzę na temat okoliczności śmierci księdza Franciszka Branickiego, czyli ówczesne małżeństwo Gontarczyków zostało przesłuchane w okresie dwóch miesięcy czasu.

Zeznania osobno przesłuchanych małżonków były sprzeczne z zeznaniami innych świadków. Nie przeprowadzono jednak zasadnej w takim przypadku konfrontacji. Andrzej i Jolanta Gontarczykowie byli współpracownikami ks. Blachnickiego w Carlsbergu w RFN. Byli w tym czasie jednocześnie współpracownikami Służby Bezpieczeństwa, do czego przyznali się przy okazji prowadzonego przez IPN śledztwa. Jolanta Gontarczyk wróciła do nazwiska, jakie nosił pierwotnie jej ojciec, czyli Lange. Obecnie socjolog jest znana z angażowania się w inicjatywy lewicowe, co jak komentuje, Rzymkowski, jest jej powrotem do prawdziwych poglądów, jakie ukrywała w Carlsbergu.

Kluczowa jest odpowiedź nie tylko samej pani Lang, czy byłego męża Gontarczyka, ale również tych, którzy byli oficerami prowadzącymi, a teraz nie niepokojeni w tej chwili są na emeryturach.

Poseł wskazuje, że oficerowie SB wiedzieli dobrze, gdzie znajdowali się ich konfidenci w chwili śmierci polskiego kapłana. Dodaje, że w opinii biegłych agonia księdza Blachnickiego wskazywała bardziej na działanie trucizny niż podany oficjalnie zator płucny. Przypomina nagłą ewakuację małżeństwa Gontarczyków z Niemiec, gdzie zainteresował się nimi Federalny Urząd Ochrony Konstytucji.

Oni zostawili całość majątku. Oni wprost uciekli z Republiki Federalnej Niemiec.

Miało to miejsce, jak wskazuje, kilka miesięcy po śmierci inicjatora Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Stanisław Leszczyc-Przywara – przyjaźń z ks. Franciszkiem Blachnickim, początki Oazy i adopcja niezwykłej dziewczyny

Profesor Leszczyc postanowił, że wyrwie z germanizacji przynajmniej jedną młodą osobę na Śląsku i wychowa ją w miłości do Ojczyzny – Polski w miejsce zamordowanego „Szarego”. I tak uczynił.

Paweł Milla

Powołanie ks. Franciszka Blachnickiego i utworzenie Oazy

W najczarniejszych czasach stalinowskich (1953 i 1954) do parafii św. Jerzego w Rydułtowach Bóg skierował młodego, energicznego i wówczas nieznanego, a jak się okazało – jednego z najwspanialszych polskich księży – Franciszka Blachnickiego. Ówczesny młody wikary był również darem od Boga dla profesora Leszczyc-Przywary, może trochę „w uzupełnieniu” braku jedynego syna Staszka, którego 9 lat wcześniej zamordowało Gestapo, a który po wojnie też planował zostać księdzem – tak jak jego przyjaciel Józef Gucwa czy jak skierowany właśnie do Rydułtów Franciszek Blachnicki. (…)

Gdy na początku stycznia 1953 roku ks. Blachnicki przybył do parafii św. Jerzego w Rydułtowach, od razu zaczęło się tam dużo dziać, nie tylko z formacją ministrantów, których grupa szybko rozrosła się do 60 zaangażowanych chłopców. Skupił się na dzieciach i młodzieży, by je jak najlepiej wychowywać. Same kazania to było dla niego za mało, jednak wobec państwowych zakazów brakowało najzwyczajniej miejsca na spotkania, gdzie by mógł formować młode charaktery, co było jego misją i pasją. Obok kościoła były ruiny zbombardowanej w 1945 roku organistówki, więc ks. Blachnicki postanowił budynek odbudować. Nazwał je „domkiem Maryi”. To miejsce przy kościele w Rydułtowach stało się …oazą pośród otaczającej je pustyni czerwonego terroru komunistów. Odbudowa domku odbyła się bez dokumentacji oraz – co istotne – bez zgody wszechwładnych władz państwowych. Z tego powodu ksiądz był w Rydułtowach dwukrotnie na krótko aresztowany. (…)

Dla tego dzielnego wikarego z parafii św. Jerzego Wujek był nie tylko oddanym parafianinem i artystą malarzem, ale też nauczycielem pedagogiki. Blachnicki miał wyjątkową charyzmę i odwagę w tych tzw. stalinowskich czasach. Wszystkie trudności, prześladowania i ograniczenia panującego systemu komunistycznego oraz podobne tragiczne przeżycia wojenne, jak również całkowite oddanie się woli Bożej oraz realizacja idei „żywego Kościoła” i wychowywania młodzieży do wolności – to wszystko zacieśniło przyjaźń Wujka z ks. Blachnickim, która trwała do końca życia. (…)

W 1953 roku, w najgorszych dla polskiego Kościoła i narodu powojennych czasach, charyzmatyczny ksiądz Blachnicki stworzył w parafii św. Jerzego coś, co dzisiejszym językiem można by określić jako „innowacyjny projekt na skalę światową pod nazwą Oaza Dzieci Bożych” – projekt duchowy, bez żadnych dotacji, natomiast z gwarancjami ciągłych utrudnień czy wprost prześladowań ze strony PRL-owskich władz. Pierwsze, historyczne rekolekcje zostały zorganizowane dla ministrantów z Rydułtów. Jednym z nich był pan Jerzy Bindacz, który przekazał mi cenne informacje o tamtych czasach. Później, w latach siedemdziesiątych, Oazy przyjęły nazwę Ruch Światło–Życie.

Oazy stały się największą niezależną od komunistów religijno-społeczną organizacją, przez której formację w postaci dwutygodniowych wyjazdowych rekolekcji przeszło za życia księdza ok. 200 tys. ludzi. Do dzisiaj w Oazach zaczerpnęło sił duchowych ponad 2 miliony polskich katolików! Twórca Światowych Dni Młodzieży Jan Paweł II sam potwierdził: „Źródłem i inspiracją jest Oaza (…) Bardzo się z tym ruchem związałem i usiłowałem go wspierać na różne sposoby. (…) stale bywałem na tzw. oazach (…), to wielkie doświadczenie przyniosłem ze sobą do Rzymu. Tu także szukałem jakiegoś jego spożytkowania, stwarzając okazje do spotkań z młodymi. Światowe Dni Młodzieży wyrastają z tamtego doświadczenia”.

Ile w tym „projekcie Oazy” było doradztwa i konsultacji Stanisława Leszczyc-Przywary, tego się już nie dowiemy, bo po prostu o tym prawie nie mówił, a nie napisał żadnych pamiętników. Na pewno wspierał księdza Blachnickiego dydaktycznie i pedagogicznie. Wujek przyjaźnił się z ks. Blachnickim do końca życia, a z ruchu oazowego był bardzo dumny, podkreślając, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Proces beatyfikacyjny księdza Franciszka Blachnickiego rozpoczął się w 1995 roku.

Córka Wera

Wera Fabian (z lewej) z matką autora Krystyną | Fot. archiwum rodziny Millów

Biskup Gucwa w autobiograficznej książce Z leśnych koszar do kapłaństwa pisze: „Profesor Leszczyc postanowił – jak mi to później opowiadał – że wyrwie z germanizacji przynajmniej jedną młodą osobę na Śląsku, przywróci narodowi polskiemu w miejsce zamordowanego „Szarego” i wychowa ją w miłości do Ojczyzny – Polski. I tak uczynił. Zaopiekował się z żoną jedną z uczennic ze Śląska imieniem Weronika – „Wera”. Rozbudził w niej miłość do kultury polskiej i wszystkiego co Polskę stanowi. I adoptował”. Wera została córką Wujka i jego żony Marii, z wyboru serca i z miłości, lecz bez formalnej adopcji. (…)

Po ukończonych studiach Wera przez dekadę, już jako magister farmacji w jedynej wówczas aptece w Rydułtowach, była znana z całkowitego oddania ludziom, promieniując wprost serdecznością i chęcią niesienia pomocy każdemu choremu. A pół wieku temu, w PRL, były inne czasy i zwyczaje. Wiele lekarstw było przygotowywanych ręcznie na zamówienie wg recept, więc farmaceuci mieli większy bezpośredni kontakt z ludźmi i byli często wręcz doradcami uzupełniającymi diagnozy lekarzy. Dzisiaj ich misja bardziej przypomina sprzedawców nakierowanych na zwiększanie obrotu, ew. potrafiących zaproponować jakieś tańsze zamienniki. Stąd też, jak wspominał Wujek, Weronikę znali i szanowali chyba wszyscy żyjący w latach 1963–1973 w Rydułtowach i Pszowie.

Wujek kolejny raz musiał pogodzić się z niezgłębioną wolą Bożą i przez dwa lata mierzyć się ze śmiertelną chorobą – tym razem jego „ukochanej i jedynej córki”. Weronika zmarła stosunkowo młodo na raka w 1973 roku, nie miała nawet 40 lat. Kiedyś Wujek powiedział mi, że było kilka wydarzeń w jego życiu, które nim wstrząsnęły. Jednym było to zrzucenie polskiego munduru przez jakiegoś żołnierza podczas sowieckiego zdradzieckiego aresztowania polskich oficerów we Lwowie w 1939 roku. Drugim – jego ostatnia rozmowa z Werą, już na łożu śmierci, gdy tracąc i odzyskując przytomność spytała: „Tatusiu, czy to już, czy ja umieram?”. Żałował, że nie potrafił wówczas wypowiedzieć prawdy, że to nastąpi za chwilę, lecz przez łzy powiedział do niej: „wszystko będzie dobrze”. Wiedział jednak, że nie tylko w tych ostatnich chwilach była w stanie łaski uświęcającej, ale przez całe życie.

Cały artykuł Pawła Milli pt. „»A gdzie mój legionista?« (IV). Powinowactwo duchowe i miłość rodzicielska” znajduje się na s. 8 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Milli pt. „»A gdzie mój legionista?« (IV). Powinowactwo duchowe i miłość rodzicielska” na s. 8 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego