Nowa mentalność narodów Europy staje się faktem. Mentalność okupowanych narodów!!!(VIDEO)

UE nauczyła imigrantów, że są uprzywilejowani i więcej im uchodzi płazem niż odwiecznym mieszkańcom kraju, który ich przyjął. Pozycja „świętej krowy” sprawia, że coraz śmielej sobie poczynają.

[related id=37535] Ostatnio polską opinią publiczną wstrząsnął przypadek młodego małżeństwa, które na wakacjach zapragnęło udać się na nocny spacer po plaży w jednym z włoskich kurortów w Rimini. To co mnie uderzyło tuż po nagłośnieniu tej napaści i gwałtu, to ton w jakim wypowiadał się jeden z Włochów dla TVP. W pewnym momencie stwierdził on: „po co oni tam chodzili, przecież to jasne, że w nocy na plaży jest niebezpiecznie”. Jak widać ludzie w państwach UE już zmienili mentalność na okupacyjną. Dlaczego okupacyjną, bo podobne wypowiedzi można znaleźć jedynie we wspomnieniach Polaków z czasów okupacji niemieckiej w stosunku do ofiar pobić czy gwałtów. Tam również padają pytania, po co wychodziła po godzinie policyjnej.

O tym, że poprawność polityczna sięgnęła w państwach tak zwanej starej Unii granicy absurdu, świadczy chociażby poniższy film.

Bez wątpienia można tu mówić o naruszaniu nietykalności funkcjonariuszki. W dodatku, jak widać na filmie musi to być już swego rodzaju norma, norma w której obłapianie policjantki, przytrzymywanie jej w celu demonstracji ruchów frykcyjnych z ocieraniem się o nią!!! (to podpada z kolei co najmniej pod molestowanie, nie mówiąc o znieważeniu na służbie). Kolega z patrolu, jak gdyby nigdy nic zajmował się nadal zdejmowaniem kamizelki, a policjantka, której zleciał w trakcie tych „końskich zalotów” kapelusz podniosła go … i również nie wydawała się być zaskoczona takim traktowaniem. Być może właśnie takie ignorowanie ostentacyjnych, chamskich i obrzydliwych zachowań tylko dlatego, że ich sprawcą nie jest biały, daje wielu imigrantom  poczucie totalnej bezkarności i swobody, na którą nie mogą sobie pozwolić u siebie w kraju.

O stopniu deprawacji wielu z tych ludzi mogła się przekonać pewna Szwedka w styczniu tego roku, kiedy to kilkugodzinny gwałt trzej zwyrodnialcy streamowali  na swoim facebooku dla grona zaproszonych, lajkujących ich gości.

[related id=35724]Co więcej, przez następny tydzień Facebook nie zablokował tego konta i nie usunął feralnego streamingu. W dodatku w tamtym okresie w mediach społecznościowych zaroiło się od podobnych filmików i zdjęć, w których młodzi imigranci chwalili się tego typu wyczynami, bo była na to moda w tej społeczności. Zresztą powyższy filmik to kolejny przejaw tejże mody, bo nie ulega wątpliwości, że ów imigrant o ciemnej karnacji skóry właśnie pozuje. Tego typu „uchodźcy” grasują sobie po państwach UE i za ciężko zarobione pieniądze podatników państw członkowskich, m.in. owej Szwedki, mogą sobie robić „zdjątka” i filmiki, bo przecież do uczciwej pracy się nie wezmą, bo im kuriozalnie wysoki socjal zabiorą.

Warto tutaj dodać, że działo się to wszystko w domu owej Szwedki, do której ci zboczeńcy się włamali. W czasie, gdy jeden z imigrantów gwałcił krzyczącą z bólu kobietę, pozostali robili sobie na tym tle radosne selfie. W dodatku, gdy policja przerwała tę „zabawę”, jak było widać w transmisji na żywo, byli bardzo zdziwieni i zaskoczeni tym faktem.

fot. https://twitter.com/onlinemagazin

Nie jest przecież tajemnicą, że wiele spraw mających kontekst seksualny z udziałem imigrantów w roli głównej jest zamiatanych pod dywan. W dodatku w wielu państwach jest oficjalny zakaz podawania wyznania i narodowości gwałcicieli i sprawców wszelkich przestępstw. Finał w sądzie jest często dla ofiar gwałtów kolejnym upokorzeniem, bowiem sprawcy często dostają bardzo niskie wyroki. A wszystko to ze względu na to, że są z innej kultury – jak często tłumaczą to sędziowie w uzasadnieniu – gdzie stosunek do kobiet kształtuje Koran. Warto w tym miejscu zacytować świętą księgę muzułmanów. Koran mówi 2:223 „Kobiety są waszymi polami uprawnymi; idźcie więc na wasze pola według waszego upodobania”.

W kulturze islamu kobieta nie jest w pełni człowiekiem, bo jest nim tylko mężczyzna. Mówi o tym wiele działaczek, które wyszły z muzułmańskiego koszmaru, jak same to określają.[related id=37126] Jest to specyficzny krąg kulturowy, w którym gwałt, oblewanie kwasem solnym to częste narzędzia karania kobiet za ich nieposłuszeństwo, a tak zwane honorowe zabójstwa to „konieczność” dla rodziny i zdarzająca się nie tylko w dalekim Afganistanie, ale również w Europie.

Zdjęcia Jaydy Fransen zastępcy lidera Britain First w sławetnej manifestacji, gdy weszła z krzyżami do dzielnicy muzułmańskiej Luton obiegły cały świat. Tam jeden ze sklepikarzy powiedział otwartym tekstem, że oni tu są, bo podbijają ten kraj i to jest już ich kraj. Niejeden historyk wojskowości, a nawet praktycy wojskowi dzisiaj (do czego najczęściej się nie przyznają) wiedzą, że elementem zastraszania, a także upokarzania podbijanego terytorium są gwałty na kobietach.

Europa dzisiaj przeżywa najazd dzikich hord z południa i zamiast odpierać te ataki usiłuje tych niechcianych, rozwydrzonych gości przyjąć, a nam sprezentować nadwyżkę – najgorszy sort. W dodatku jej elity tkwiąc w jakiejś obłąkańczej wizji poprawności politycznej sprawiły, że ludność w ich krajach zaczyna żyć pod dyktando innowierców, gdzie chociażby nie można kupić piwa, bo na kasie siedzi wyznawca Mahometa i nie obsłuży klienta chcącego dokonać tego typu zakupu.

[related id=31692]Na szczęście rząd Beaty Szydło stawia przede wszystkim na bezpieczeństwo Polaków i słusznie. Od tego przecież jest. Tego zdają się nie rozumieć władze, chociażby takich Włoch. Zdrowy rozsądek przejawia również w tej kwestii prezydent Czech Milosz Zeman, który stwierdził po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie relokacji uchodźców: „Powiem coś, co się nie spodoba, ale gdyby doszło do najgorszego, zawsze lepiej jest zrezygnować z europejskich dotacji, niż wpuścić migrantów”. No właśnie!

Monika Rotulska

Zobacz również:Miriam Shaded: Europa powinna zakazać islamu jako ideologii nienawiści albo ściśle kontrolować jego wyznawców i imamów

Rodzina Marokańczyków, sprawców z Rimini miała opuścić Włochy. Kongijczyk szef bandy to uciekinier z ośrodka

Guerlin Butungu szef bandy, która dokonała bestialskiego gwałtu i pobicia Polaków z Rimini, prawdopodobnie ma 30 lat(podaje 20 lat). Pojawiły się też pytania co do wieku pozostałych sprawców.

Szefem bandy był Kongijczyk Guerlin Butungu, który nie okazuje żadnej skruchy – donoszą włoscy śledczy.

Przebywał we Włoszech legalnie po tym, jak złożył wniosek o azyl (przypłynął z Afryki na Lampedusę w 2015 r.). Ośrodek dla uchodźców opuścił dwa miesiące temu. Porzucił legalne zatrudnienie i odrzucił propozycje pracy, które mu oferowano, ale zdjęcia na Facebooku wskazywały, że wyjątkowo dobrze mu się powodziło. Prawdopodobnie stworzył grupę przestępczą, która kradła komórki, portfele i biżuterię turystom. Składała się z imigrantów lub ich potomków.

Włoskie media są zgodne: stanowi on dowód na klęskę programu integracji.

Polscy internauci o czym donosił już dziennik Fakt sprawdzili wiek rzekomego 20-latka. Wynik programu rozpoznającego wiek Kongijczyka to 30 lat.

Również dzieje rodziny imigrantów z Maroka świadczą o „programie integracji”, do której należy dwóch nieletnich sprawców napaści w Rimini. Miała ona już trzy lata temu opuścić Włochy – ujawniły  włoskie media. Władze miasteczka koło Pesaro oferowały jej 20 tysięcy euro za powrót do ojczyzny.

Według dziennika „Il Resto del Carlino” ojciec dwóch nastoletnich braci, oskarżonych obecnie o brutalną napaść, został wcześniej wydalony z Włoch, ale zdołał do nich powrócić.

Burmistrz miasteczka Vallefoglia Palmiro Ucchielli powiedział, że w 2014 roku lokalne władze podjęły starania, by odesłać mieszkającą w komunalnym lokalu rodzinę z czworgiem dzieci do Maroka.

„Znaleźliśmy pieniądze na ten cel, po około 5 tysięcy euro na osobę, być może nawet więcej, by wrócili do Maroka, gdzie przebywał już ojciec wydalony” z Włoch – wyjaśnił burmistrz, cytowany w poniedziałek na stronie internetowej gazety z Bolonii. Według jego słów matka zgodziła się wyjechać z Włoch. Rodzina miała otrzymać również opłacone bilety na podróż.

Burmistrz dodał: „Wszystko było gotowe. Matka z czworgiem dzieci była nawet na posterunku załatwić formalności wyjazdowe. Potem nie wiem, co się stało, ale od sądu do spraw nieletnich dowiedzieliśmy się, że ojciec rodziny jest znowu w Vallefoglia, gdy my czekaliśmy, że rodzina wyjedzie na zawsze”.

Dziennik wyjaśnił, że zgodę na repatriację nieletnich dzieci urodzonych we Włoszech muszą wyrazić rodzice. W przeciwnym razie osoby urodzone we Włoszech nie mogą zostać zmuszone do opuszczenia tego kraju.

Ojciec rodziny powrócił do Włoch nielegalnie. Otrzymał za to potem karę roku i 4 miesięcy pozbawienia wolności, którą właśnie odbywa w areszcie domowym.

Bolońska gazeta napisała również, że przed sądem, który zgodził się na to, aby pozostał we Włoszech, obiecał, że będzie pilnował swych synów, sprawiających kłopoty w okolicy.

Jego dzieci – twierdzi dziennik – były zaniedbane i porzucone przez rodzinę. Miejscowi karabinierzy często zbierali pieniądze, by dać im na jedzenie. To, że chłopcy byli często głodni, potwierdziła także ich była nauczycielka.

Rodzina korzystała z pomocy Caritas i władz gminy, które opłacały jej rachunki.

Fakt.pl, PAP/MoRo

Merkel broni swojej polityki migracyjnej, krytykuje Turcję i odpiera zarzuty związane z kampanią wyborczą

Kanclerz NIemiec broniła swojej polityki migracyjnej, krytykowała Turcję za przetrzymywanie w więzieniach obywateli niemieckich i odpierała zarzuty związane z przebiegiem kampanii wyborczej.

[related id=35724]Podczas konferencji prasowej w Berlinie Merkel powiedziała, że otwarcie latem 2015 roku granicy dla uchodźców było „ważną i słuszną” decyzją podyktowaną względami humanitarnymi w wyjątkowej sytuacji.

Kwestie migracji, integracji uchodźców i bezpieczeństwa są ważnym elementem kampanii przed wyborami do Bundestagu 24 września.

Szefowa rządu zaprzeczyła, jakoby jej obecna, ostrzejsza polityka wobec migrantów była zaprzeczeniem „kultury powitania” sprzed dwóch lat, gdy do Niemiec przyjechało niemal 900 tys. uchodźców, głównie z Bliskiego Wschodu.

Podejmowane obecnie działania, w tym walka z przemytnikami ludzi, pomoc finansowa dla krajów, z których pochodzą migranci, oraz pomoc dla Libii w celu poprawy warunków życia przebywających tam migrantów, są „zgodne z duchem, jaki przyświecał nam latem 2015 roku” – zapewniła niemiecka kanclerz. Obecnie musimy „uporządkować” procesy migracji i nimi „sterować” – dodała.

Merkel powiedziała, że w kwestii migracji nie wszystkie kraje Unii Europejskiej „odrobiły pracę domową”. Skrytykowała państwa odrzucające „uczciwy podział” uchodźców. „Nie może być tak, że Europa okazuje solidarność tylko wtedy, gdy jest to dla niej korzystne” – zauważyła. Jej zdaniem „nie wolno pozostawić samych sobie” Włoch i Grecji.

Merkel wypowiedziała się przeciwko „izolowaniu się” Europy. Jej zdaniem nasz kontynent będzie mógł zachować dobrobyt, jeżeli pomoże innym obszarom świata w rozwiązaniu problemu migracji.

Szefowa niemieckiego rządu wezwała Turcję do zwolnienia przetrzymywanych z przyczyn politycznych w więzieniach obywateli Niemiec, z których część ma podwójne obywatelstwo. „Nasz postulat jest jednoznaczny: więzione osoby muszą zostać zwolnione” – powiedziała. W tureckich więzieniach przebywa 10 Niemców, w tym dziennikarz gazety „Die Welt” Deniz Yucel.

Oświadczyła, że chciałaby poprawy relacji między Berlinem a Ankarą, lecz „rzeczywistość” na to nie pozwala.

Odnosząc się do sankcji wobec Rosji, Merkel powiedziała, że zostaną one zniesione, gdy ustaną przyczyny ich wprowadzenia. Przypomniała o bezprawnym zaanektowaniu Krymu przez Rosję. Jej zdaniem sytuacja na wschodzie Ukrainy jest nadal niezadowalająca.

Merkel odpierała zarzut o korzystanie w kampanii wyborczej ze śmigłowców Bundeswehry, przysługujących jej jako szefowej rządu, po cenach będących jedynie ułamkiem rzeczywistych kosztów. Jak podkreśliła, stosuje się do przepisów obowiązujących od dawna. Broniła też prawa do ingerencji przy ustalaniu warunków pojedynku telewizyjnego z kandydatem SPD Martinem Schulzem, do którego dojdzie 3 września. Merkel nie wyraziła zgody na większą liczbę telewizyjnych dyskusji.

Gospodarzem wtorkowego spotkania była Federalna Konferencja Prasy, stowarzyszenie zrzeszające dziennikarzy akredytowanych w Berlinie. Konferencję prasową prowadził przedstawiciel tej organizacji, a rzecznik rządu nie miał prawa do ingerowania w jej przebieg. Istnienie stowarzyszenia istotnie wzmacnia pozycję dziennikarzy wobec polityków w Niemczech.

PAP/MoRo

Zobacz także:Zbigniew Stefanik z Francji dla WNET/ Prezydent Macron omawia główne kierunki francuskiej polityki zagranicznej

Zbigniew Stefanik z Francji dla WNET/ Prezydent Macron omawia główne kierunki francuskiej polityki zagranicznej

Francuska polityka międzynarodowa będzie teraz w pełni suwerenna – zapowiedział prezydent Emmanuel Macron na dzisiejszym spotkaniu w Pałacu Prezydenckim z szefami francuskiej dyplomacji.

[related id=35724]W Pałacu Prezydenckim w Paryżu trwa obecnie spotkanie prezydenta Emmanuela Macrona z szefami francuskiej dyplomacji. Prezydent informuje o strategii francuskiej polityki zagranicznej.

Priorytetem tej polityki jest oczywiście walka z terroryzmem i ustabilizowanie sytuacji w Syrii. Kolejna ważna sprawa to zacieśnienie współpracy Francji z Afryką i wsparcie rozwoju gospodarczego państw tego kontynentu, w celu zahamowania nielegalnej imigracji.

Niebawem ma powstać przy prezydencie Macronie prezydencka rada na rzecz Afryki. Prócz państw Maghrebu partnerami Francji w Afryce, którzy będą mieli status specjalny, będzie Czad, Nigeria i – co może dziwić – Libia. Zdaniem Macrona współpraca z wymienionymi państwami już przyniosła znaczące rezultaty w kwestii zahamowania nielegalnej imigracji.

Kolejną z ważnych dla francuskiej polityki na arenie międzynarodowej spraw jest powrót Francji do statusu potęgi światowej i zerwanie z wizerunkiem mocarstwa regionalnego. Emmanuel Macron podkreśla, że odtąd Francja będzie prowadziła politykę zagraniczną, która będzie w pełni suwerenna i odpowiadająca francuskim interesom.

ZS/MS

zobacz także: Merkel broni swojej polityki migracyjnej, krytykuje Turcję i odpiera zarzuty związane z kampanią wyborczą

Szef PE Antonio Tajani: Potrzeba 6 mld euro na zamknięcie szlaku migracyjnego z Libii

Na zamknięcie szlaku migracyjnego z Libii do Włoch należy wyłożyć 6 mld euro, a więc tyle samo, ile przekazano Turcji w ramach realizacji umowy, na mocy której zablokowano bałkański trakt migracyjny.

W opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla dziennika „La Repubblica” Tajani wyjaśnił, że taki pilny europejski plan pomocy ma sprzyjać zawarciu porozumienia między dwoma rywalizującymi ze sobą ośrodkami władzy w Libii, a także zamknięciu szlaku w centralnej części Morza Śródziemnego. Część z kwoty 6 mld euro, jak zaznaczył szef PE, powinna też trafić do Nigru i Czadu, by zamknięty został korytarz migracyjny przez Libię.

Zdaniem Tajaniego należy ponadto sfinansować ośrodki ONZ dla migrantów.

Szef PE dodał, że potrzeba długofalowych inwestycji w wysokości 50-60 mld euro dla całej Afryki, by zwalczyć „najgłębsze przyczyny migracji”. Nie chodzi o „czysty wyzysk, jak robią to Chińczycy”, ale o rozwój gospodarczy kontynentu – zastrzegł Tajani. „Na nic nie zda się dawanie drobnych sum, paru dziesiątek milionów. Aby powstrzymać migrację, musimy opracować wielki plan UE dla Afryki” – podkreślił.

Odnosząc się do poniedziałkowego spotkania przywódców Francji, Włoch, Niemiec i Hiszpanii w Paryżu, poświęconego strategii działania wobec migracji, Tajani wyraził nadzieję, że przyniesie ono postęp.

„Potrzebna jest strategia europejska, ale za słuszne uważam to, że rządy krajów odgrywających fundamentalną rolę w Europie, obejmują przywództwo w Unii i próbują nakłonić innych do działania” – powiedział przewodniczący PE.

PAP/MoRo

Szczyt migracyjny UE – Afryka: Prezydent Francji chce rozpoczęcia procedury azylowej do krajów UE już w Afryce

By ograniczyć niekontrolowany napływ migrantów z Afryki do UE, Macron zaproponował podczas szczytu w Paryżu, by już w Afryce rozpoczynać procedurę przyznawania azylu tym, którzy mają do niego prawo.

[related id=35729]W spotkaniu w Pałacu Elizejskim na zaproszenie Macrona wzięli udział szefowie rządów Niemiec, Włoch i Hiszpanii, a także prezydenci Czadu i Nigru, gdzie są setki tysięcy uchodźców z różnych krajów, oraz premier Libii, która jest krajem tranzytowym dla dziesiątek tysięcy migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu udających się do UE.

Macron zapowiedział rozwiązanie, które pozwoli „przyznać azyl, rozpoczynając procedurę już na terytorium afrykańskim”, „w strefach całkowicie bezpiecznych pod nadzorem urzędu wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców (UNHCR)”. To – zdaniem francuskiego prezydenta – „pozwoli szybciej zapewnić uchodźcom bezpieczeństwo”.

Macron mówił, że identyfikacja uchodźców będzie się dokonywać na podstawie list UNHCR. Chodzi o osoby, których tożsamość została już wcześniej ustalona i które w Czadzie i Nigrze przebywają tranzytem. Takie rozwiązanie – przekonywał – pozwoli uniknąć podejmowania przez tych ludzi ryzyka pokonywania stref niebezpiecznych, a potem Morza Śródziemnego. Potem wybranym uchodźcom, po przewiezieniu do Europy, byłby szybko przyznawany azyl we Francji.

[related id=20675]W 2016 roku we Francji złożono 85 tys. wniosków o azyl, z czego władze przyznały go 36 tys. osób.

„Chodzi o delokalizację badania wniosków” – tłumaczą francuskie źródła. AFP pisze, że przez ostatnie dwa lata z podobnego mechanizmu skorzystało ok. 5,5 tys. osób w Libanie, Turcji i Jordanii.

„Będzie także współpraca w zakresie bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości”, a czasem „obecność wojskowa na miejscu, by zapobiec wzrostowi napływu migrantów do Libii” – dodał Macron. Wreszcie, opowiedział się za możliwością organizacji powrotu migrantów do ich krajów pochodzenia i współpracą z tymi krajami, by to zapewnić.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel oświadczyła, że spotkanie w Paryżu jest dowodem na „nową jakość” współpracy Europy z krajami Afryki i tworzy fundament dla bardziej skutecznej walki z nielegalną imigracją.

Zapewniła, że Berlin będzie wspierał działania UNHCR w Libii, aby „możliwie jak największej liczbie ludzi, którzy dziś przetrzymywani są przez tamtejsze milicje w warunkach urągających godności ludzkiej, stworzyć humanitarne perspektywy”.Merkel wyraziła gotowość do przesiedlenia uchodźców z Libii do Europy.

[related id=28107]Zastrzegła, że decyzja, którzy z migrantów znajdują się w sytuacji wymagającej ochrony, należy do UNHCR. Warunkiem zgody na ich przyjęcie jest jej zdaniem wyraźne odróżnienie uchodźców od migrantów ekonomicznych oraz zastopowanie migracji nielegalnej. „W przeciwnym razie wysłalibyśmy niewłaściwy sygnał”.

Merkel podkreśliła znaczenie współpracy z krajami tranzytowymi – Nigrem i Czadem oraz krajami afrykańskimi, z których pochodzi większość uchodźców. Konieczne są projekty pomocowe, przede wszystkim tworzenie nowych miejsc pracy w tych krajach – wyjaśniła.

Zgodził się z tym prezydent Czadu Idriss Deby, wskazując, że problem migracji „może być rozwiązany tylko poprzez rozwój”. „Trzeba środków” – zaznaczył na konferencji prasowej kończącej szczyt.

Od czasu zamknięcia drogi do UE przez Turcję, Grecję i tzw. szlak bałkański napływ migrantów do UE odbywa się przez Libię i Morze Śródziemne. Od początku roku blisko 100 tys. osób przybyło z Libii do Włoch.

PAP/MoRo

Waszczykowski: KE nie ma uprawnień, by ingerować w wewnętrzne kwestie wymiaru sprawiedliwości. Imigranci to nie uchodźcy

KE nie ma uprawnień do tego, by „ingerować w wewnętrzne kwestie polskiego wymiaru sądowniczego” – uważa szef MSZ. Polska przekazała dziś KE odpowiedź na zalecenie z 26 lipca w sprawie praworządności.

Według szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego reforma wymiaru sprawiedliwości dotyczy administrowania i nie ma wpływu na niezawisłość władzy sądowniczej, ani na wyroki polskich sądów.

Polska przekazała w poniedziałek do Komisji Europejskiej odpowiedź na zalecenie KE z 26 lipca w sprawie praworządności w Polsce. Dotyczyły one czterech uchwalonych ustaw, które – zdaniem KE – mogą zwiększyć systemowe zagrożenie dla praworządności: ustawy o Sądzie Najwyższym i nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, które zostały zawetowane przez prezydenta Andrzeja Dudę, oraz już obowiązującej nowelizacji Prawa o ustroju sądów powszechnych i ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa.

„Stanowisko unijne mnie dziwi, bo my nie robimy nic złego. Reformujemy system sądowniczy, ponieważ takie było oczekiwanie społeczeństwa” – powiedział szef dyplomacji w wywiadzie dla TV Republika. Zapewnił, że reforma przebiega zgodnie ze standardami europejskimi.

Dodał, że KE nie ma uprawnień do tego, by – jak podkreślił – „ingerować w wewnętrzne kwestie polskiego wymiaru sądowniczego”. „Te akurat reformy dotyczą nie tyle sądownictwa, wydawania wyroków, ale dotyczą administrowania i organizacji tego systemu, więc to nie wpływa ani na niezawisłość władzy sądowniczej, ani na wyroki” – powiedział minister.

Waszczykowski zaznaczył, że „niektóre kwestie zostały zatrzymane, odłożone”. „W związku z tym Komisja nie powinna ich dotykać, domagać się wyjaśnień, bo przecież przez weta prezydenckie te ustawy zostały odłożone i być może przyjdą do parlamentu w następnych tygodniach bądź miesiącach w nowej formule, bądź to wprowadzane przez prezydenta, jak się do tego zobowiązał, bądź przez inne siły polityczne, które mają inicjatywę ustawodawczą” – mówił.

Szef MSZ, pytany o relokację uchodźców, powiedział, że jeżeli urzędnicy unijni będą naciskać w tej kwestii na polski rząd, to Polska jest gotowa pójść do Trybunału i się sądzić.

„Wskazaliśmy, że decyzja podjęta w 2015 r. była niezgodna z prawem unijnym, ponieważ wszystkich zakwalifikowano jako uchodźców. Tu być może można się zastanawiać nad ich relokacją, dzieleniem, ale gros osób to byli emigranci, a prawo unijne nie reguluje rozlokowania migrantów, bo to należy do prerogatywy każdego z państw członkowskich” – zaznaczył Waszczykowski. Jak mówił, zależy to od możliwości absorpcji na rynku pracy i trendów demograficznych. To – jak podkreślił – oceniają państwa członkowskie, nie mogą takich decyzji narzucić natomiast instytucje unijne.

PAP/MoRo

„Die Welt” o Unii Europejskiej, która stosuje podwójne standardy wobec Polski i państw z Europy Wschodniej

Die Welt: Naciski Brukseli, aby rozdzielić uchodźców na wszystkie kraje, są stosowaniem podwójnych standardów oraz niesprawiedliwe i przeciwskuteczne wobec biedniejszych mieszkańców Europy Wschodniej.

I dalej „Te kraje po prostu potrzebują więcej czasu” – pisze Dirk Schümer w „Die Welt”. Jego zdaniem państwom Zachodu Unia wydaje oceny, a tym ze Wschodu jedynie nagany. Taka ocena ma wynikać ze sposobu traktowania biedniejszych państw w kwestii przyjmowania uchodźców. Dirk Schümer ostrzega Unię, aby nie zachowywała się wobec małych państw członkowskich podobnie jak kiedyś Układ Warszawski. Autor zauważa, że Wspólnota nie może wymagać tego samego od Luksemburga, Szwecji i Węgier.

Niemiecki dziennikarz na wstępie naświetla sytuację. Pisze, że „Europejczycy ze Wschodu są obecnie nielubiani w UE” i „można by pomyśleć, że systematycznie zakłócają polityczny konsensus Brukseli i dzielą Unię”.

Powodem tego jest odmowa przyjmowania uchodźców, a ponadto „głośne domaganie się uszczelnienia europejskich granic zewnętrznych, aby zakończyć masowy exodus przez Morze Śródziemne”.

Powodów do niezadowolenia Brukseli dostarcza też „podjęta przez prawicowe partie rządzące Fidesz Orbana i PiS Kaczyńskiego przebudowa państwa prawa” – zauważa autor komentarza i pyta: „Czy to wszystko da się pogodzić z europejskimi wartościami? Najwyraźniej tak, gdyż jak długo unijne postępowanie ws. naruszenia przepisów UE przez Polskę, Węgry i inne krnąbrne państwa, jak Słowacja, nie przyniosą sukcesów, nowi unijni członkowie pozostaną pełnoprawnymi Europejczykami, którzy inaczej rozkładają polityczne akcenty niż w Brukseli, Paryżu czy w Berlinie – kładąc nacisk na to, co narodowe, autorytarne i krytyczne wobec migracji”.

Niemiecki dziennikarz uważa, że zachowanie mieszkańców Europy Wschodniej jest uzasadnione. „Czy można biednym społeczeństwom UE, jak Węgry, oferować podobne standardy socjalne jak Luksemburczykom czy Szwedom? Jak rumuński polityk ma przekonać obywateli, że w jakiejś wiosce mają być rozlokowani Irańczycy, Afgańczycy czy Nigeryjczycy, jeśli mieszkańcy tej wioski w większości wyjeżdżają pracować za granicę, aby uniknąć nędzy?” I imigranci nie zostają tam. Opuszczają biedne kraje unijne, które poza wyżywieniem i zakwaterowaniem nie mogą im zaoferować zasiłku socjalnego – czytamy w „Die Welt”.

Osobliwe wydaje się autorowi artykułu, że UE kategorycznie sprzeciwia się krytycznym zachowaniom unijnych państw, jeśli chodzi o uchodźców. „Jednakże miliony migrantów kroczą dokładnie tą ścieżką i świadomie wyszukują sobie kraj docelowy, aby zrealizować marzenia”.

Autor artykułu w „Die Welt” wskazuje na różnicę w odbiorze przez kraje członkowskie zobowiązań wobec UE. Jedni mówią o ogromnym wsparciu z budżetu UE i oczekiwaniach solidarności ws. uchodźców, podczas gdy Europejczycy na Wschodzie skupiają się na narodzie i na granicach. „To ma też historyczne powody, przecież cierpieli oni przez całe dziesięciolecia pod jarzmem transnarodowej ideologii – sowieckiego komunizmu – i opierali się ingerowaniu centralnych biur zaprzyjaźnionych partii raczej ucieczką w narodowe tradycje”. Dlatego, w opinii Dirka Schümera:

„Unia musi uważać, żeby nie zachowywać się podobnie arogancko wobec małych państw członkowskich na Wschodzie, jak ongiś Pakt Warszawski”.

„Die Welt” cytuje bułgarskiego politologa Iwana Krastewa, który w niedawno opublikowanym w Niemczech eseju zwrócił uwagę na „zaniedbaną historię”. Krastew uważa, że wielu przegranych ludzi w procesie transformacji widzi się jako „zagrożona większość”, która została pozostawiona sama sobie przez skorumpowanych polityków, zdemoralizowane państwo socjalne i przez młodzież, która wyemigrowała z kraju. „Okazuje ona w tej własnej nędzy mało empatii dla zagrożonych mniejszości na drugim krańcu świata”.

Autor artykułu podaje też inne przyczyny postawy Polski. „Polska słusznie uważa się za ofiarę II wojny światowej, która temu niewinnemu państwu przyniosła nie tylko miliony ofiar i zniszczenia, lecz także skazała na cztery dekady sowieckiej dyktatury. Pieniądze, które UE teraz przelewa, są dla wielu Polaków co najwyżej późnym i niepełnym zadośćuczynieniem, a nie jałmużną z brukselskiej kasy dla biednych” – czytamy w „Die Welt”.

I w tym miejscu autor artykułu stawia kolejne pytanie: Czy UE jednak nie stosuje podwójnych standardów? W odpowiedzi Dirk Schümer przytacza przykład Hiszpanii i Francji, które zabezpieczają swoje granice, nie wpuszczając migrantów do kraju. „Widocznie wolno politykom z Zachodu otwarcie robić to, co jest zabronione pod groźbą kary pariasom z dzikiego Wschodu. I tak w Brukseli właśnie zadomawia się też zły odruch: Na mądrym Zachodzie rozdaje się oceny, a na krnąbrnym Wschodzie nagany. Na Zachodzie żyją cywilizowani, wzorcowi Europejczycy, a na Wschodzie prymitywni biedacy” – czytamy w „Die Welt”. W opinii Schümera, „każdy Europejczyk, oceniając to z punktu widzenia historii, zdałby sobie sprawę z tego, jak złe jest takie podejście, jak wreszcie kolonizatorskie”.

Autor artykułu zastanawia się też nad „demokratycznymi podstawami działań” czołowych brukselskich polityków i podając chwytliwe przykłady – Jeana-Claude’a Junckera („odwołany premier Luksemburga”), Fransa Timmermansa („jego socjaldemokraci zostali w Holandii sproszkowani”) i Donalda Tuska („polski rząd wycofał poparcie dla niego”) – stwierdza, że „w porównaniu z tymi oderwanymi od bazy eurokratami, rządzące partie Polski i Węgier, które dysponują absolutną większością, są na wskroś demokratyczne, niezależnie od tego, czy nam podoba się ich polityka, czy nie podoba”.

Autor artykułu ostro rozprawia się także z deficytami demokracji w UE i w Niemczech. „Żadnemu komisarzowi w Brukseli nie przyjdzie do głowy skrytykowanie obsadzenia Trybunału Konstytucyjnego przez polityków czy wpływów polityki partyjnej na media publiczne takie jak ARD czy ZDF”. Schümer pisze, że „w końcu zahamowane przez prezydenta wodzenie na pasku Sądu Najwyższego ściągnęło na Polskę frontalną krytykę, pomimo że wiele tysięcy obywateli wyszło na ulice, żeby protestować za państwem prawa i Europą”. „Nie tylko ci ludzie pokazują nam, że mieszkańców wschodniej Europy można różnie nazwać, ale nie barbarzyńcami, i zasłużyli ono sobie na takie samo zrozumienie i na czas, czyli na to, co przed 1989 r. zaoferowano państwom zachodnioeuropejskim” – czytamy w „Die Welt”.

Artykuł kończy się zdaniem: „Dopiero za kilka lat okaże się, czy ludzie na Wschodzie wciąż są w ogonie, czy też w niektórych obszarach nas wyprzedzili”.

Onet.pl za Deutsche Welle/MoRo

Michał Tokarczyk z Karpackiej Straży Granicznej: Polska dla nielegalnych imigrantów z południa to kraj tranzytowy

Dzień 44. z 80 / Nowy Sącz – Kierunki traffickingu nielegalnych imigrantów są różne, najbardziej rozpoznawalny jest ten przez basen Morza Śródziemnego i to są główne szlaki – powiedział Tokarczyk.

– W tej chwili na terenie naszego oddziału nie mamy już granic zewnętrznych Schengen – powiedział gość Witolda Gadowskiego, starszy sierżant sztabowy Michał Tokarczyk z karpackiego oddziału Straży Granicznej, obejmującego swoim zasięgiem całe województwo małopolskie i granicę państwową ze Słowacją na odcinku ponad 400 kilometrów. Działania Straży Granicznej są więc w dużej mierze mobilne i skupiają się głównie na walce z nielegalnymi imigrantami, pracą na czarno podejmowaną przez imigrantów i handlu towarami pochodzącymi z przemytu.

– Mieliśmy przypadki wykrycia w ostatnim czasie przybyłych w naczepach TIR-ów Afgańczyków z południa Europy – powiedział Michał Tokarczyk, pytany o to, czy imigranci przybywają do nas i czy z perspektywy Karpackiego Oddziału Straży Granicznej przemyt ludzi jest zauważalny. – Natomiast w ostatnich dniach na lotnisku w Krakowie-Balicach zatrzymaliśmy obywatela Syrii, który przybył na teren Polski nielegalnie.

– Ten obywatel przedstawił do kontroli podczas odprawy w Grecji polski dowód osobisty sporządzony na wzór oryginalnego – powiedział. Tę typową historię imigranta z południa przytacza portal podkarpackiego oddziału Straży Granicznej, która wyjaśnia, że cudzoziemiec przyleciał do Polski lotem czarterowym z Grecji, „a następnie, gdy tylko znalazł się na terminalu lotniska, został wytypowany przez funkcjonariuszy SG do kontroli legalności pobytu”.

W trakcie kontroli Syryjczyk okazał nieważną już kartę osoby aplikującej o przyznanie ochrony międzynarodowej (International Protection Applicant Card), wydaną przez władze Grecji. Następnie okazało się, że karta należy do innej osoby, a Syryjczyk ma przy sobie własny, syryjski paszport i dowód osobisty. Gdy go przeszukano, znaleziono ukryty w bieliźnie osobistej podrobiony na wzór oryginalnego polski dowód osobisty, „na podstawie którego odprawił się na lotnisku w Grecji”. W końcu zatrzymany przyznał, że ojczyznę opuścił rok temu, udając się do Turcji. Stamtąd nielegalnie autobusem przekroczył granicę z Grecją, a następnie udał się do portu morskiego Pireus w Atenach, skąd dopłynął na wyspę Rodos. Tam właśnie wsiadł do samolotu, którym przyleciał do Polski, a miejscem docelowym jego podróży miały być Niemcy.

– Za zorganizowanie podróży zapłacił w Turcji 8500 euro nieznanym osobom, które pomagały mu w dostaniu się na teren Niemiec – relacjonował Tokarczyk. Dopytywany przez redaktora Gadowskiego przyznał, że tego typu zjawiska są nowe, ponieważ konflikt na południu Europy nie trwa długo. W dodatku ludzie, którzy zajmują się procederem przemytu imigrantów, wymyślają wciąż nowe sposoby.

– Dlatego też chronimy nasze granice nie tylko w województwie małopolskim, ale wysyłamy swoich funkcjonariuszy na granice macedońską bądź grecką, żeby wspierać tamtejsze służby, zapobiegać konfliktom – mówił.

– Kierunki traffickingu tych nielegalnych imigrantów są różne, najbardziej rozpoznawalny jest ten przez basen Morza Śródziemnego i to są główne szlaki – powiedział funkcjonariusz, pytany, czy Straż Graniczna jest przygotowana na to, że przez Polskę może ruszyć szlak przemytu ludzi. Straż jednak stara się być o krok przed przemytnikami, „cały czas kontroluje te kierunki i, póki co, nie zauważono żadnej zmiany kierunków”.

Redaktor Gadowski zwrócił uwagę, że ci, którzy przenikają do Europy przez Włochy i Grecję, swobodnie mogą poruszać się w jej obrębie i także zjawiają się w Polsce.

– Tak, tylko Polska najczęściej dla tych osób jest krajem tranzytowym i oni tak naprawdę nie chcą u nas zamieszkać ani spędzić reszty życia, bo wybierają kraje o wyższych socjalach – powiedział Tokarczyk.

[related id=34086]- Jeśli chodzi o przemyt, Straż Graniczna skupia się na wykrywaniu nielegalnych towarów akcyzowych – powiedział pan Tokarczyk. Przyznał, że wiele grup przestępczych specjalizuje się w produkcji tego typu towarów już na terenie Polski, chociaż są i takie, które je przemycają do Polski. Zwrócił uwagę, że jest to problem, który dotyczy całej Polski, a nie tylko strefy przygranicznej, bo towary te są rozprowadzane na terenie całego kraju. Polska jest też krajem tranzytowym dla przemytu ze Wschodu najczęściej na zachód Europy.

– Staramy się rozpracowywać te grupy przestępcze i przeciwdziałać temu procederowi – mówił gość radia WNET.

W komendzie karpackiego oddziału Straży Granicznej pracuje około 200 osób, a następne 200 jest zatrudnionych w placówce SG w Krakowie-Balicach. Kolejne placówki karpackiej SG to Zakopane, Tarnów, Rabka-Zdrój i Gorlice.

MoRo

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w dzisiejszym Poranku WNET w części drugiej.

 

Jeśli zabraknie kontroli na granicy, to napływ nielegalnych imigrantów może być podobny jak do Europy Południowej

Dzień 37. z 80 / Sejny / Poranek Wnet – O pracy Straży Granicznej na północno-wschodnim krańcu Polski w rozmowie z zastępcą komendanta placówki Straży Granicznej w Sejnach Krzysztofem Wojciechowskim.

Sejny znajdują się blisko wewnętrznej granicy Unii Europejskiej, która może być swobodnie przekraczana. Pomimo to Straż Graniczna przeprowadza częste kontrole, aby zwalczać nielegalną imigrację oraz przestępczość graniczną, jak przemyt osób i towarów akcyzowych, głównie papierosów.

Po wstąpieniu Polski w 2004 roku do Unii Europejskiej, a zwłaszcza później, w 2007 roku, do strefy Schengen, przemyt na granicy z Litwą znacznie się zwiększył. Gdy możliwe stało się swobodne przekraczanie granicy, wiele osób chciało łatwo i szybko zarobić duże pieniądze. Nie było tygodnia, żeby strażnicy nie zatrzymali większego transportu.

Obecnie na granicy z Litwą mamy do czynienia z przestępczością zorganizowaną. Grupy od kilku do kilkunastu osób wyposażone są w dobrej jakości sprzęt, za pomocą którego mogą śledzić poczynania Straży Granicznej. Dzięki temu dokonują przemytu papierosów z Białorusi lub Rosji do Polski i krajów Europy Zachodniej.

Częściej stosowaną drogą jest przemyt najpierw z Białorusi na Litwę, a dopiero potem do Polski, niż bezpośrednio z Białorusi do Polski, ponieważ granica polsko-białoruska jest lepiej strzeżona. [related id=33271]

Drugim poważnym problemem jest nielegalna migracja, głównie Wietnamczyków. Grupy przestępcze stworzyły regularne źródło dochodów z ich przemytu. Obywatele Wietnamu z terenu Rosji przedostają się na Litwę, Łotwę lub Estonię, a stamtąd do Polski i dalej do Europy Zachodniej.

– W czerwcu nasza placówka zatrzymała obywatela Rosji na łotewskiej karcie pobytu, który pojazdem dostawczym typu bus przewoził czterech obywateli Wietnamu, bez dokumentów, w specjalnie do tego stworzonej skrytce – mówił Krzysztof Wojciechowski.

Zdaniem gościa Poranka polskie granice powinny być kontrolowane, choć nie muszą być tak dobrze zabezpieczone, jak zewnętrzna granica Unii Europejskiej. Powinniśmy wiedzieć, kto do nas przyjeżdża, kto wyjeżdża i co przewozi. W ten sposób dbamy o bezpieczeństwo państwa. Jeśli tego zabraknie, będziemy mogli się spodziewać takiego samego napływu nielegalnych imigrantów jak do Europy Południowej.

Całego Poranka możesz posłuchać tutaj. Wywiad z kpt. SG Krzysztofem Wojciechowskim jest w części szóstej.

MW