Program Wschodni 5 sierpnia 2023: Ukraina, Białoruś i Górski Karabach

Zdjęcie poglądowe, fot.: Marcel Langthim z Pixabay

Białoruskie śmigłowce na Polską. Zaatakowany statek w Cieśninie Kerczeńskiej. Ochłodzenie na linii Kijów – Warszawa. Górski Karabach.

Artur Żak o atakach i dywersji skierowanej na Krym i Zatokę Kerczeńską:

To jest klasyczne izolowanie pola walki. Atakując tego typu miejsca jak składy, magazyny amunicji, szlaki transportowe i zarówno kolejowe, jak i kołowe i w tym przypadku też statki, które przewożą paliwo. To tylko pokazuje na to, że Ukraina systematycznie izoluje pole walki, używając do tego własnego sprzętu czy też zachodniego sprzętu dostarczonego chociażby przez Wielką Brytanię. Według ekspertów i według moich znajomych wojskowych, z którymi rozmawiam, do tego typu zdarzeń będzie dochodziło coraz częściej, więc Ukraina robi tylko to, co powinna.


Dr Marek Budzisz (Strategy and Future)w rozmowie z Łukaszem Jankowskim (Popołudnie Radia Wnet z 4 sierpnia 2023 r.):

W moim odczuciu polska dyplomacja słusznie zwróciła stronie ukraińskiej uwagę na fakt, iż my też mamy nasz interes i jeżeli w ogóle mówić o współpracy harmonijny i o budowaniu pewnego strategicznego sojuszu na przyszłość, to tak nie może być. Ta współpraca nie może mieć charakteru wymiarowego. Strona ukraińska również powinna znać i uwzględniać w swoich rachubach te czynniki, które wpływają na stan opinii publicznej w Polsce. I to jest dość oczywiste, że w państwie demokratycznym, takim, jakim jest Polska, nastawienie opinii publicznej może wpłynąć pozytywnie lub negatywnie na perspektywy współpracy. W ostatnim czasie mamy dwie kwestie, które w moim odczuciu strona ukraińska zlekceważyła. To jest kwestia choćby wznowienia ekshumacji pomordowanych na Wołyniu, już nie mówię upamiętnienia ofiar. I druga kwestia, którą znowu strona ukraińska w moim odczuciu przeszła ryżowa, a takiego sformułowania użyje, czyli kwestia dopuszczenia ukraińskiego zboża na rynek europejski. Nie chodzi o tranzyt, dlatego że co do tranzytu nie ma sporu.


Dr Konrad Zasztowt (Wydział Orientalistyczny UW) mówił sytuacjo w Górnym Karabachu:

Azerbejdżan chce zmusić Ormian z Karabachu do tego, aby po prostu zrezygnowali z tej swojej państwowości, z tej separatystyczne republiki i po prostu, żeby przyjęli obywatelstwo Azerbejdżanu. To jest coś takiego, co przez lata wydawało się niemożliwe, bo tutaj rzeczywiście ten antagonizm między Ormianami i Azerbejdżanem jest olbrzymi, Natomiast w tej chwili widać po stronie Ormian wahanie. I część z Ormian chyba jest gotowa rzeczywiście na ten ruch, czyli rezygnację z tych nierealnych w tej chwili marzeń o swojej państwowości i przyjęcie tej oferty Azerbejdżanu, przyjęcia obywatelstwa chazarskiego. No, m.in. przewodniczący tego parlamentu, tej nieuznawanej republiki tak wyrażał niedawno taką wolę z godzenia się właśnie na taki wariant. Natomiast do niczego to nie doprowadziło, no bo on musiał ustąpić, tam była presja na niego. Z drugiej strony mamy też niestety w Karabachu tą częścią Ormian, która wierzy we wsparcie Rosji, tego kontyngentu rosyjskiego i w to, że Rosja rozwiąże ten problem, co jest o oczywistą mrzonką, bo nie ma takiej możliwości, żeby Rosjanie działali po stronie Ormian.


Ponadto Olga Siemaszko i Artur Żak przedstawili najnowsze wydarzenia z Białorusi i Ukrainy.

Audycję prowadził Wojciech Jankowski.


Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Wołyń: za pomocą rzezi Ukraińcy zamierzali pozbyć się problemu politycznego na drodze do własnego niepodległego państwa

Figura Maryi i krzyż w miejscu, gdzie stał kościół w zniszczonej polskiej wsi Ostrówki | Fot. Piotr Mateusz Bobołowicz

Ukraińcy sobie wybrali, uznali, że UPA jest dla nich ważna. To, co dla nas powinno być ważne, to oczekiwanie potępienia tej antypolskiej akcji UPA i zbrodni popełnionych przez UPA na Polakach.

Paweł Bobołowicz, Grzegorz Motyka

Jak zrozumieć, żeby wybaczyć?

Rozmawiają Paweł Bobołowicz i profesor Grzegorz Motyka, historyk specjalizujący się m.in. w relacjach polsko-ukraińskich, członek kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, autor m.in. książki Od Rzezi Wołyńskiej do Akcji „Wisła”.

Dlaczego te zbrodnie na Polakach wydarzyły się akurat na Wołyniu, w Małopolsce Wschodniej? Jak mogło dojść do takich mordów na polskiej ludności?

Wołyń był w większości zamieszkiwany przez Ukraińców – ponad 60%, Polaków było 16%. Ukraińscy nacjonaliści spod znaku OUN i UPA wyznawali po prostu radykalny, skrajny nacjonalizm, który zakładał, że w życiu społecznym, publicznym liczy się tylko siła. Wychodzili z założenia, że kiedy rozpoczną powstanie, należy pozbyć się całkowicie ludności polskiej, że w ten sposób pozbędą się jednocześnie problemu politycznego i to pozwoli im wywalczyć przyszłe państwo ukraińskie.

Była to operacja wykalkulowania w sposób dość typowy dla różnych ruchów nacjonalistycznych w różnych częściach Europy i świata, z Bałkanami, które się nasuwają jako pierwsza analogia, na czele.

Liczba ofiar do dzisiaj w pełni nie jest znana, ale możemy mówić o pewnych szacunkach i także one mogą przerażać.

Tak, w wyniku działań UPA zginęło około 100 tysięcy Polaków na wszystkich terenach. Spośród nich około 60 tysięcy zostało zamordowanych na Wołyniu. W wyniku akcji odwetowych polskiego podziemia życie straciło kilkanaście tysięcy ukraińskich cywilów. To także są liczby bardzo wysokie, to są także tysiące ofiar. Pojawiły się niedawno badania, które mówią o 28 tysiącach.

Zwracam uwagę, że ta metodologia obejmuje ofiary ukraińskie z lat 1939–1947 i obejmuje około 5 tysięcy ofiar ukraińskich, które zginęły – zdaniem tych badaczy – z rąk polskiej policji pomocniczej. Natomiast w tych badaniach, które ja podałem, ofiary policji pomocniczej, czy to polskiej, czy ukraińskiej, nie są liczone, ponieważ była to formacja na służbie niemieckiej i rozkazy do zabijania wydawali zawsze Niemcy. (…)

Gdy rozmawiamy o zbrodni na Wołyniu, nie można zapomnieć o tym, że Polacy i Ukraińcy nie byli gospodarzami tego obszaru. Najpierw te tereny znajdowały się pod okupacją sowiecką, później, w 1943 roku, niemiecką. Jaka jest odpowiedzialność okupantów i w ogóle sytuacji II wojny światowej za to, co się wydarzyło na Wołyniu? Czy gdyby nie było II wojny światowej, gdyby nie było rozbioru Polski w 1939 roku, nie doszłoby do tych zbrodni?

Nie ulega żadnej wątpliwości, że bez kontekstu niemieckiego i sowieckiego, bez rozpoczęcia II wojny światowej, do tej zbrodni by nie doszło.

Sytuacja wyglądałaby trochę tak, jak w Irlandii Północnej, w Belfaście, to znaczy Galicja Wschodnia zwłaszcza byłaby terenem nieustannych starć różnego rodzaju między ludnością polską a ukraińską, zamachów, zapewne organizowanych przez OUN. Natomiast państwo polskie z całą pewnością było na tyle silne – widać to było nawet we wrześniu 1939 roku, kiedy OUN próbowała organizować dywersję – że na żadne większe wystąpienie by nie pozwoliło. One nie miałyby po prostu militarnie żadnych szans powodzenia. Dopiero ramy II wojny światowej otworzyły takie możliwości.

Co gorsza, masowe zbrodnie popełniane przez Sowietów i Niemców – myślę o wywózkach na Syberię z jednej strony, a z drugiej o zagładzie Żydów – pokazywały nacjonalistom, że ich światopogląd jest słuszny, a jak mówiłem, oni uważali, że trzeba dokonywać strasznych zbrodni na masową skalę i wtedy jest się wielkim, potężnym.

Oni widzieli, że Sowieci i Niemcy są potężni, bo pozbywają się ogromnych mas ludzi, których uważają za niepotrzebnych, niewygodnych, za wrogów. Jak w 1942 roku znikło z Wołynia 10% mieszkańców, bo tyle stanowili Żydzi, to w środowisku nacjonalistycznym pojawiła się pokusa: dlaczego ma nie zniknąć te 16%, de facto już jakieś 14% Polaków? I taką operację postanowili przeprowadzić.

(…) W Pana opowieści fakty liczby, kontekst historyczny, kwestie etniczne wydają się bezsporne. Na czym więc polega spór historyczny z Ukrainą? Czego Ukraińcy nie potrafią zrozumieć, gdy mówimy o zbrodni wołyńskiej?

Ja uważam, że polscy naukowcy dobrze wykonali swoją podstawową pracę i rzeczywiście stoi za nami masa przekopanych archiwów, dokumentów, zebranych świadectw. Żeby było jasne: ja sam należę do naukowców, którzy się tym zajmowali. Natomiast rzeczywiście po ukraińskiej stronie część naszych badań jest podważana i ta dyskusja – mówię o dyskusji sprzed obecnej wojny – czasami była bardzo męcząca. Jej próbki widać chociażby w wywiadach, jakie ostatnio udzielił Bohdana Hud’, a które zawierają całą masę różnego rodzaju – mówiąc dyplomatycznie – półprawd, wręcz nieprawd. No i się tak potykamy. (…)

Krzysztof Skowroński: Panie Profesorze, nazwa „Rzeź Wołyńska” jest nieprzypadkowa. Skąd się wzięło to nadzwyczajne, ekstremalne okrucieństwo Ukraińców w stosunku do Polaków? I dlaczego te zbrodnie dotyczyły też żon Polaków, które były ukraińskiego pochodzenia, dzieci z małżeństw mieszanych?

To jest pytanie, które się często pojawia w polskim dyskursie i ono ma – to warto sobie uświadomić – zwłaszcza w ukraińskich uszach, taki posmak: w PRL-u mówiło się o rzekomym ukraińskim okrucieństwie. Odpowiedź jest prosta, ale dla wielu trudna do przyjęcia: sprawcy tak to zamierzyli – ponieważ jakkolwiek byśmy na to patrzyli, sprawcy czystek o charakterze etnicznym dokonują ich w sposób okrutny. Organizują je w sposób okrutny po to, żeby ukryć zorganizowany charakter zbrodni.

Już przed wojną założono, że ta czystka zostanie dokonana prymitywnymi narzędziami, żeby stworzyć wrażenie, że chłopi sami z siebie poszli z siekierami, jak żywioł, i zabijali sąsiadów. A wiadomo, że żywiołu się nie sądzi, on jest poza dobrem i złem.

(…) Ukraińcy dzisiaj wynieśli Banderę – przepraszam, że tak trywializuję – w pewnym sensie na ołtarze. Stał się ich bohaterem narodowym, chociaż przez wiele lat wcale tak nie było. Dzisiaj chwalą UPA i UPA stała się symbolem ich walki. Wykorzystują flagę czerwono-czarną. Można powiedzieć, że ziścił się koszmar wielu Polaków, bo tego nie chcieliśmy, a tak się stało. Ale czy Pan, osoba, która doskonale zna kontekst historyczny, ale też współczesny, widzi w tym antypolskość?

W 2003 roku w Kancelarii Prezydenta odbywało się spotkanie. Ja wtedy powiedziałem, że należy się zastanowić, czy chodzi nam o potępienie UPA, do którego, moim zdaniem, nigdy nie dojdzie, czy też chodzi nam o to, żeby doszło do potępienia zbrodni wołyńskiej i zbudowania sieci cmentarzy, do ekshumacji itd., itd.

Mam wrażenie, że przez te 20 lat po stronie polskiej panuje złudzenie, że my możemy Ukraińcom narzucić bohaterów.

Szczerze mówiąc, uważam, że nie dzisiaj, nie teraz, nie w 2015 roku, kiedy uchwalono ustawę kombatancką, ale już ponad 20 lat temu ten pociąg odjechał, to znaczy – że Ukraińcy sobie wybrali, uznali, że UPA jest dla nich ważna. To, co dla nas powinno być ważne, to oczekiwanie potępienia tej antypolskiej akcji UPA i zbrodni popełnionych przez UPA na Polakach i. I często mamy do czynienia właśnie z takimi próbami prób, próbami równoważenia działań polskiego i ukraińskiego podziemia. (…)

Cała rozmowa Pawła Bobołowicza z Grzegorzem Motyką, członkiem Kolegium IPN, pt. „Jak zrozumieć, żeby wybaczyć”, znajduje się na s. 16, 17 i 24 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 110/2023.

 


  • Sierpniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Rozmowa Pawła Bobołowicza z Grzegorzem Motyką, pt. „Jak zrozumieć, żeby wybaczyć”, na s. 16-17 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 110/2023

Ukraina używa mitu UPA jako fundamentu państwowości. Niepokojące, że w Polsce brak oficjalnej refleksji nad tym faktem

Pomnik Rzezi Wołyńskiej w Warszawie | Fot. Wikipedia.pl

Czy uporczywe budowanie wolnej Ukrainy na micie radykalnego nacjonalizmu w powiązaniu z elementami faszyzmu, co ma łączyć Ukraińców w czasie obecnej wojny, nie będzie elementem zapalnym w przyszłości?

Tomasz Wybranowski

Wołyń. Ukraina czysta jak szklanka wody?

Polska przegrywa batalię o pamięć i godność! Polskie kolejne rządy i ekipy MSZ drepczą w miejscu, nie mając recepty ani odwagi, aby skutecznie i zgodnie z faktami upominać się o uznanie prawdy i naszych historycznych racji. Tak dzieje się i teraz w relacjach z ukraińskimi sojusznikami, których „mamy nie drażnić kwestią Wołynia” i „nie wbijać noża w plecy Ukraińcom, kiedy walczą z Rosją”.

Oczywiście piszę o ludobójstwie na Wołyniu w kontekście tego, co nie wydarzyło się w ramach obchodów bolesnej 80. rocznicy Krwawej Niedzieli. Miękka niczym zroszona lipcowym deszczem trawa mowa, okrągłe słówka, które w istocie nawet nie otarły się o dramat mordowanych dziesiątek tysięcy naszych rodaczek i rodaków.

Pytam wprost, a co z naszą polską wrażliwością? Ukraińcy mają wrażliwość, bo przeżywają traumę Buczy? A my jej nie mamy i musimy czekać niczym na Godota na kilka słów ze strony władz Ukrainy na temat ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów?! (…)

Rodziny pomordowanych często nie wiedzą, gdzie leżą doczesne szczątki ich krewnych. Ale nie mogło się stać inaczej, skoro jeden z honorowanych przez współczesną Ukrainę jako jej bohater, Dmytro Klaczkiwski, w tajnej dyrektywie do dowódców terenowych w roku 1943 nakazał:

„Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Po odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat. (…) Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi”.

Jeszcze bardziej szokuje specjalna instrukcja kierownictwa wołyńskiej OUN-B (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, frakcja Stepana Bandery, której zbrojnym ramieniem była UPA – przyp. autora) z jesieni 1943 roku. Zacytuję ją prawie bez skrótów:

„a) zniszczyć wszystkie ściany kościołów i innych domów modlitewnych; b) zniszczyć drzewa rosnące przy domach tak, żeby nie pozostały znaki, że kiedyś mógł tam ktoś żyć (nie niszczyć tylko drzew owocowych przy drogach); c) zniszczyć wszelakie polskie domy, w których wcześniej żyli Polacy (jeśli w tych budynkach mieszkają Ukraińcy – należy je koniecznie rozebrać i zrobić z nich ziemianki); jeśli to nie będzie zrobione, to domy będą spalone i ludzie, którzy w nich żyją, nie będą mieć gdzie przezimować. Zwrócić uwagę jeszcze raz na to, iż jeśli ostanie się cokolwiek polskiego, to Polacy będą zgłaszali pretensje do naszych ziem”.

Przypomnę przy tej okazji, że jeszcze na długo przed wybuchem II wojny światowej, bo w roku 1929, w Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty zakazywano jakiegokolwiek wahania, które byłoby przeszkodą w popełnieniu nawet największych zbrodni i mordów, i tu cytat dosłowny: „kiedy tego wymaga dobro sprawy”.

Mnie najbardziej szokuje inny ustęp z Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty, gdzie jest mowa o „przyjmowaniu wrogów narodu nienawiścią oraz podstępem”. (…)

Fakty i dokumenty przeczą narracji większości współczesnych ukraińskich historyków, którzy w nawiązaniu do ludobójczych wydarzeń z lat 1943–1947 coraz bardziej starają się wybielić rolę OUN-B (frakcję Bandery), twierdząc, że o owym czasie trwała regularna wojna polsko-ukraińska (sic!).

Czasami czytając przedruki dokumentów z tamtych lat i opracowania współczesnych ukraińskich badaczy, odnoszę ze wstrętem wrażenie, że czasami czytam kolejne propagandowe agitki żywcem wyjęte z postanowień OUN i UPA, z których wynika, że akcje przeciwko polskiej ludności były (ponoć!) inicjowane w ramach odwetu za popełnione zbrodnie. (…)

Wstrząsające są szczegóły ludobójstwa na Polakach dokonywanych przez jego „gierojów”:

„Robiliśmy to w następujący sposób. Po spędzeniu całej ludności polskiej w jedno miejsce, okrążaliśmy ją i rozpoczynaliśmy rzeź. Kiedy już nie pozostał ani jeden żywy człowiek, kopaliśmy wielkie doły, zrzucaliśmy tam wszystkie trupy, zasypywaliśmy ziemią oraz żeby ukryć ślady tego okropnego grobu, paliliśmy na nim wielkie ogniska i szliśmy dalej. Tak przechodziliśmy od wsi do wsi (…). Całe bydło, wartościowe rzeczy, mienie i żywność zbieraliśmy, a budynki i inne mienie paliliśmy”.

Bohdan Wusenko, inny piewca „Ukrainy czystej [etnicznie] jak szklanka wody”, w tekście Ukrajińska Powstańcza Armija dije dla pisma „Do zbroji”, w lipcu 1943, w czasie największych ludobójstw na Polakach, pisał:

„Naród ukraiński wstąpił na drogę zdecydowanej rozprawy zbrojnej z cudzoziemcami i nie zejdzie z niej dopóki ostatniego cudzoziemca nie przepędzi do jego kraju albo do mogiły”.

Komentarz zbyteczny…

Dmytro Klaczkiwski ps. Kłym Sawur dla większości historyków, także i dla mnie, w świetle jego słów, które cytowałem, jest jednym z najważniejszych inicjatorów ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Współczesna Ukraina go honoruje. Przykłady?

Kilka lat od chwili powstania Ukrainy jako niezależnego państwa, 9 lipca 1995 roku, w jego rodzinnym Zbarażu, tak ważnym dla polskiej historii mieście, wzniesiono jego pomnik. Kolejny stanął w Równem przy ulicy Soborni 16.

Teraz cytat z ukraińskiej Wikipedii na temat Kłyma Sawura: „24 sierpnia 2018 w imieniu Rady Koordynacyjnej ds. upamiętnienia odznaczonych Kawalerów OUN i UPA we wsi Zołota Słoboda, rejon kozowski, obwód tarnopolski, złotym Krzyżem Zasługi Bojowej UPA I klasy (nr 026) i Złotym Krzyżem Zasługi UPA (nr 025) został odznaczony Dmytro Butor, bratanek Dmytra Klaczkiwskiego „Kłyma Sawura”. (…)

(…) Czy fakt budowania wolnej Ukrainy na micie radykalnego nacjonalizmu w powiązaniu z elementami faszyzmu (o czym za chwilę), co ma łączyć Ukraińców w czasie wojny, nie będzie elementem zapalnym w przyszłości? Zewsząd słychać głosy, że „przecież Ukraińcy nie mają innych bohaterów niż walczący w UPA”! Spotykam się z głosami, że Ukrainie trzeba dać czas. Dodam od siebie, że ten czas trwa już ponad 30 lat, a doczesne szczątki pomordowanych ludobójczo Polaków wciąż nie są ekshumowane i pochowane z należytą czcią.

Jeden z moich dość bliskich znajomych zapytał mnie: o co ci w ogóle chodzi? Odpowiedziałem, że martwię się o przyszłość. Bo jeśli mit założycielski budowany na UPA, a więc i na tych, którzy mordowali Polaków na dawnych Kresach RP, wymierzony jest teraz wyłącznie przeciwko Rosji, to jak będzie wyglądała przyszłość po zakończeniu wojny z Rosją? Broń Boże nie myślę o nowoczesnej formie „riezania Lachów”, gdyby ktoś chciał się upomnieć o Zakierzoński Kraj, mimo że skrajni ukraińscy nacjonaliści o tym mówią. Myślę o tym, jak będzie wyglądało nastawienie Ukrainy po wojnie w kwestii polityki zagranicznej i historycznej.

Ukrainę należy wspierać, bowiem – jak najbrutalniej to nie zabrzmi – jest to bufor, który odgradza nas od Rosji. Ale podczas wojny zapominamy, że z Ukrainą Polska ma wiele interesów sprzecznych. Gdy mowa o forsowaniu swoich interesów, Ukraina jest bezwzględna. Nie ma najmniejszych sentymentów, aby godzić w naszą polską politykę wewnętrzną. (…)

Cały artykuł Tomasza Wybranowskiego pt. „Wołyń: Ukraina czysta jak szklanka wody?” znajduje się na s. 8-10 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 110/2023.

 


  • Sierpniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Tomasza Wybranowskiego pt. „Wołyń: Ukraina czysta jak szklanka wody?” na s. 8-9 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 110/2023

Marek Budzisz: Ukraina zaczyna przegrywać wojnę w aspekcie militarnym i politycznym

Marek Budzisz podczas I Festiwalu Książki Geopolitycznej / Fot. Jan Włodzimierz Brewczyński, Radio Wnet

Zdaniem eksperta think tanku Strategy and Future trudna sytuacja na liniach frontu powoduje zwiększenie nerwowych działań ukraińskiej dyplomacji także wobec Polski.

Gościem Radia Wnet był Marek Budzisz, ekspert i analityk publikujący na łamach tygodnika Sieci i portalu wPolityce, który ocenia aktualną sytuację wojskową Kijowa: Ukraina moim zdaniem nie mówi tego głośno, ale zaczyna mieć świadomość, że przegrywa tę wojnę z Rosją. Zwyczajnie przegrywa. W wymiarze wojskowym ta ofensywa nie idzie. Tak jak wszyscy się spodziewali, a w związku z tym przegrywa w wymiarze politycznym.

Marek Budzisz podkreślił znacznie trudnej sytuacji na froncie z reakcjami ukraińskiej dyplomacji: Uważam, że część elity ukraińskiej jest po prostu w panice. I oni uważają, że muszą wykonać taki skok na taśmę, wymuszając pewne koncesje ze strony Unii Europejskiej czy czy NATO, bo w przyszłości będzie trudniej, a nie łatwiej. I to powoduje emocje.

Ekspert komentował ostatnie napięcia dyplomatyczne między Polską a Ukrainą, które skutkowały wezwaniem polskiego ambasadora do Ukraińskiego MSZu: Ta współpraca nie może mieć charakteru jednowymiarowego. Strona ukraińska również powinna znać i uwzględniać w swoich próbach te czynniki, które wpływają na stan opinii publicznej w Polsce. I to jest dość oczywiste, że w państwie demokratycznym, takim, jakim jest Polska, nastawienie opinii publicznej. Może wpłynąć pozytywnie lub negatywnie na perspektywy współpracy.

Dr Cymerski: w obliczu białoruskich prowokacji granicznych musimy zachować daleko idący spokój

Zdaniem Marka Budzisza ukraińska dyplomacja w dwóch kwestiach popełniła błąd w relacjach z Polską:

W ostatnim czasie mamy dwie kwestie, które w moim odczuciu strona ukraińska zlekceważyła. To jest kwestia wznowienia ekshumacji pomordowanych na Wołyniu, a już nie mówię o upamiętnienia tych ofiar. I druga kwestia, którą znowu strona ukraińska w moim odczuciu przeszarżowała, czyli kwestia dopuszczenia ukraińskiego na rynek europejski. Nie chodzi o tranzyt, dlatego, że co do tranzytu nie ma sporu, to chodzi po prostu o dopuszczenie ukraińskiej produkcji rolnej na rynek europejski.

Gość Radia Wnet podkreślał znacznie Warszawy w pomocy dla walczącej Ukrainy:

Polski nie da się zastąpić współpracą z innymi państwami. Nawet gdyby założyć, że ta współpraca z innymi państwami przebiegałaby dobrze. A wiemy, że nie przebiega. U nas często się uważa, że Niemcy są w stanie przelicytować Polskę, jeśli chodzi o znaczenie dla Ukrainy. Niemcy w maju zadeklarowały 2,4 mld euro pomocy wojskowej. Tylko problem polega na tym, że sierpień z czterech dziesiątych miliarda, co wynika zresztą z publikacji niemieckich mediów, dotarł na Ukrainę ułamek tej deklarowanej pomocy. Niemcy nadal uprawiają pewną propagandę mówiącą o zwrocie historycznym, o zmianie polityki niemieckiej. Natomiast realia są, są inne i z tych realiów zdają sobie sprawę też urzędnicy ukraińscy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Dr Cymerski: w obliczu białoruskich prowokacji granicznych musimy zachować daleko idący spokój

Granica polsko-białoruska/fot. Twitter

Europa musi pokazać, że jest zjednoczona w swojej polityce zarówno wobec Rosji, jak i Białorusi – podkreśla ekspert ds. bezpieczeństwa.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

Ponad Oceanami: Wielka Brytania zwiększa wydobycie ropy naftowej, nowe sankcje nałożone na Białoruś

W audycji także m.in. o incydencie na granicy polsko-białoruskiej. Na terytorium RP wleciały obce śmigłowce wojskowe.

Ewa Jeneralczuk komentuje wizytę prezydent USA Kamali Harris w Orlando na Florydzie.


Iza Smolarek i Alex Sławiński o brytyjskich planach zwiększenia wydobycia ropy naftowej oraz o programie pomocy dla producentów napojów alkoholowych.


Sławomir Budzik o wsparciu miliarderów dla Rona deSantisa i Donalda Trumpa oraz chicagowskim festiwalu muzycznym Lollapaloza.


Ojciec Paweł Kosiński o kontrowersjach wokół aplikacji Remini.


Jaśmina Nowak o ostatnim ostrzale Chersonia i nowych sankcjach nałożonych na Białoruś.


Iza Lech o ograniczeniu widoczności wiadomości dla kanadyjskich użytkowników Facebooka i Instagrama.


Łukasz Jankowski omawia echa wlotu białoruskich śmigłowców wojskowych w polską przestrzeń powietrzną.


Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Marcin Wikło: Ostra retoryka Donalda Tuska jest odpowiedzią na oczekiwania jego elektoratu

Marcin Wikło / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

„Decyzja jest taka, że Prawo i Sprawiedliwość ma też iść na ostro” – mówi Marcin Wikło, dziennikarz „Sieci”

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Antoni Macierewicz: Donald Tusk wspiera Putina po dziś dzień

Gen. Dariusz Wroński: Myślę, że piloci białoruscy mieli do wykonania jakieś zadanie

Gen. Gariusz Wroński / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

„Myślę, że to nie mogła być pomyłka” – mówi gen. Dariusz Wroński, były dowódca 1 brygady lotnictwa wojsk lądowych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

526. dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę

Studio Lwów 2 sierpnia 2023: Kryzys czy tylko koniec miodowego miesiąca?

Dmytro Antoniuk i Wojciech Jankowski, Redakcja Radio Wnet VIII 2023 r., fot.: Lech Rustecki.

Artuż Żak i Dmytro Antoniuk odpowiadali na pytania dotyczące obecnego ochłodzenia w stosunkach polsko-ukraińskich.

Punktem wyjścia rozmowy dziennikarzy Radia Wnet była rozmowa w sąsiadującym w ramówce Studiem Białoruskim, w którym Wojciechowi Konończukowi,  dyrektorowi Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Jankowski zadał pytania dotyczące obecnego ochłodzenia między państwami, w wyniku którego do Ministerstwa Spraw Zewnętrznych byli wezwani obydwaj ambasadorowie, w Kijowie i w Warszawie.

Wszystko się zaczęło od tak naprawdę od pana Andrija Sybihy, czyli zastępcy szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy. On użył słów, które są słowami łagodnie mówiąc nie dyplomatycznymi, bo powiedział on o zdradzie Ukrainy ze strony partnerów polskich. Mówił o tym, że stają po stronie agresora i porównywać tak naprawdę zachowanie Federacji Rosyjskiej, która doprowadziła do blokady Morza Czarnego w sposób militarny z działaniami Rzeczypospolitej Polskiej. Słowa te po pierwsze nie odpowiadają rzeczywistości, a po drugie, łagodnie mówiąc, nie są słowami dyplomatycznymi. I następnie ponownie potem po tych słowach wezwanie ambasadora. Mam wrażenie, że jednak te części w Kancelarii Prezydenta odpowiedzialne, czyli gabinet polityczne prezydenta i gabinet, który odpowiada za stosunki dyplomatyczne, chyba nie do końca wie, co robi – ocenił kryzys Artur Żak


Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Studio Białoruskie 02.08.2023: demonstracyjne wtargnięcie na terytorium RP byłoby niezwykle ryzykowne dla Łukaszenki

Studio Białoruskie w każdą środę o 9:30.

O wczorajszym naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej, zagrożeniu ze strony Grupy Wagnera i innych prowokacjach na granicy z Białorusią mówi Wojciech Konończuk, dyrektor OSW.

Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia przedstawia znaczenie wczorajszych wydarzeń przy granicy z Białorusią.

Tutaj w ewidentny sposób mieliśmy do czynienia z prowokacją strony białoruskiej, bo trudno mi uwierzyć w to, że te śmigłowce 2 przecież nagle zgubiły drogę i wleciały kilka kilometrów na terytorium Polski na tyle nisko, że mieszkańcy tych przygranicznych miejscowości mieli możliwość, żeby nagrać ich ich lot. Więc to była ewidentnie demonstracja, która miała potwierdzić te polskie różne strachy i lęki, które w ostatnich dniach także z mediów się polskich wylewają. Myślę, że to jest tego typu typu zdarzenie, z którym powinniśmy się byli liczyć, także dlatego, że jak popatrzymy choćby na prowokacje, naruszanie przestrzeni powietrznej państw bałtyckich przez Rosję, one są właściwie na porządku dziennym tutaj w szczególności jeśli chodzi o Estonię.


Najważniejsze wiadomości z Białorusi przedstawiła Olga Siemaszko.


Audycję prowadzi Paweł Bobołowicz.


Wysłuchaj całej audycji już teraz!