Alhena w Muzycznym IQ

Prowadzący audycję z Dominiką Kapuśniak, Piotrem Grugelem i Robertem Wałcerzem.

…wlazł kotek na płotek…

Rozmowa z Dominiką Kapuśniak i Piotrem Grugelem z zespołu Alhena. Jakiś czas temu odbyła się premiera teledysku „Nemesis 2.0”.
Jak mówią muzycy: „Początkowo „Nemesis” był utworem instrumentalnym, jednak dopiero po dodaniu wokalu stał się utworem kompletnym. W założeniu to kompozycja bazująca na muzycznej pętli, która narasta i wybucha przechodząc przez pomosty klawiszowe. Całość jest wzbogacona partiami skrzypiec, a wszystko kończy się dość dramatycznie”. Kolejna płyta grupy prawdo podobnie ukaże się pod koniec roku. Dominika wystąpiła na żywo w czasie audycji w trzech kompozycjach Alheny. Jak wyszło? Sprawdzcie sami. Zapraszam do odsłuchu. Radek Ruciński.

Więcej o zespole na https://www.facebook.com/AlhenaPLhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Alhena_(zesp%C3%B3%C5%82_muzyczny)

Nemesis 2.0 https://www.youtube.com/watch?v=jxO8kfO5FZI&ab_channel=ALHENA

Dominika Kapuśniak, zdj. Radek Ruciński

„Mircyl, czyli zdrowa komedia szpitalna”. Antoni Baltus prezentuje swoją twórczość

Pisarz opowiada o swojej pierwszej udanej książce oraz zapowiada najnowszy utwór.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

Waldemar Michalski: słowo drukowane ma swój bardzo osobisty wymiar. E-bookom tego brakuje

Płyta roku 2023, której każdy potrzebował. Lorein „Próba przeczekania wiatru”. Recenzja Tomasza Wybranowskiego

Rockowi muzykologowie i wytrawni dziennikarze od winyli, kompaktów i kaset, słuchając najnowszej płyty Lorein „Próba przeczekania wiatru”, mogą lekko i bez wysiłku ustalić spokrewnienia tych melodii i fraz. Podobnie jest z odszyfrowaniem korzeni i muzycznej genealogii dziewięciu nagrań Łukasza Lańczyka i Aleksandra Kaczmarka.    Tomasz Wybranowski   Tutaj do wysłuchania rozmowa z Łukaszem Lańczykiem:   Podobieństwa należy jednak rozpatrywać jedynie z perspektywy klimatu i pięknej atmosfery tej nadzwyczajnej płyty, […]

Rockowi muzykologowie i wytrawni dziennikarze od winyli, kompaktów i kaset, słuchając najnowszej płyty Lorein „Próba przeczekania wiatru”, mogą lekko i bez wysiłku ustalić spokrewnienia tych melodii i fraz.

Podobnie jest z odszyfrowaniem korzeni i muzycznej genealogii dziewięciu nagrań Łukasza LańczykaAleksandra Kaczmarka. 

 

Tomasz Wybranowski

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Łukaszem Lańczykiem:

 

Podobieństwa należy jednak rozpatrywać jedynie z perspektywy klimatu i pięknej atmosfery tej nadzwyczajnej płyty, a nie z racji zewnętrznych dźwiękowych podobieństw. Analogii prędzej przemyślnie stwierdzonych wyrobionym muzycznym smakiem, porywem fali uczuć podmiotu lirycznego, który stanowi alter ego Łukasza Lańczyka, autora zmierzchowych poetycji i głosu Lorein, niż wprost odczytanych, wysłuchanych przez kalkę epigonów i powszednich przepisywaczy nut.

Piszę tak dlatego, że albumu „Próba przeczekania wiatru” z niczym nie da się porównać. To ożywcza bryza, która przewraca pionki na trochę zastałej szachownicy polskiej muzyki rockowej. Czwarty album Lorein (choć lepiej powiedzieć, że to nowe narodzenie zespołu) to mocny akcent na lata w polskiej muzyce. Taki akcent, który wyróżnia Lorein od akcentów innych muzyków.

Pierwszy akcent to oryginalność i niespotykana klimatyczność. Drugi akcent jest dowodem na nieprzeparty charakter indywidualnego istnienia dusz wspomnianych artystów, którzy los człowieka pogubionego podczas dętej nocy covidianów potrafią upiększyć gamą odczuć, wahań, zagubieni i zwątpień odbijających się w duszach ogółu.

I akcent trzeci – teksty, które dają pogubionym ludziom w zwariowanym czasie reglamentowania prawdziwej wolności i szaleńczej pogoni za przemijającymi modami, które znikają szybciej niż kartki z kalendarza, bazę i wyraźny azymut marszruty!

Gdzie Łukasz Lańczyk i Aleksander Kaczmarek nauczyli się tego śpiewu i muzykowania różnego od innych? Gdzie go usłyszeli? To jest właśnie owa magia tworzenia sztuki.

Nie będę w recenzji pisał o historii grupy, roszadach personalnych, rozczarowaniach i trudnych chwilach. Słowa też nie poświęcę poprzednim albumom. Powód? Na czwartym studyjnym longplayu Lorein rodzą i definiują się na nowo. „Próba przeczekania wiatru” jest tym, czym dla U2 był album numer 4. „The Unforgettable Fire” czy „Kid A” dla Radiohead.

Aleksander Kaczmarek i Łukasz Lańczyk – opoki nowej muzycznej twarzy Lorein. Fot. arch. zespołu.

 

9 nagrań kunsztownie ułożonych w przepiękną muzyczną przypowieść o poszukiwaniu olśnienia i nowych marzeń, o niełatwej walce z losem sypiącym piach w oczy i relacji człowiek – zmieniający się świat.

Łukasz LańczykAleksander Kaczmarek odnaleźli swoją muzyczną ojczyznę, która nie jest już tylko senno – marzycielską utopią, ale realnym, doskonałym rockowym i niezależnym lądem z zmierzchu.

Przy tej okazji jako historyk literatury muszę dorzucić pewien cytat z powieści Marcela Prousta z monumentalnego dzieła „W poszukiwaniu straconego czasu”:

„Każdy artysta wydaje się obywatelem jakiejś ojczyzny nieznanej, zapomnianej przez niego samego, różnej od tej, z której się zjawi i wyląduje na ziemi inny wielki artysta.”

Lorein w warstwie muzycznej wciąż jest niezłomnie wierny indie – rockowemu rodowodowi. Klimatycznie spacerujemy po klubach Manchesteru i Bristolu. Znajdujemy też na dnie muzycznego kielicha kilka kropel dekadencji i powiewu fin de siècle, oraz electro zmierzchu. Jest jeszcze akord spod znaku shoegaze. Całość okrasza i spija psychodeliczny granat, który raz wybucha z siłą tysiąca wulkanów, aby za chwilę wniknąć w cień małego przydrożnego kamienia, o którym pisał mistrz Zbigniew Herbert.

Ten powracający muzyczny klimat wspomnień, kiedy zasłuchiwałem się „Storm in Heaven” czy „Isn’t Everything”, wzbudza uśmiech na mej twarzy.

Teraz pojawi się to najważniejsze zdanie w recenzji:

Longplay „Próba przeczekania wiatru” Lorein, którego niewielu się spodziewało jest tym na który każdy świadomy siebie słuchacz oczekiwał i potrzebował! To platynowy kandydat do miana albumu ro©ku a Lorein jest już jednym z najważniejszych zespołów nie tylko w Polsce. Kto nie pozna „Próby przeczekania wiatru” jest uboższy o jedną z najpiękniejszych muzycznych pereł ostatnich przynajmniej 10 lat.  

 

 

„PRÓBA PRZECZEKANIA WIATRU”, czyli…

Łukasz LańczykAleksander Kaczmarek wykreowali 9 nadzwyczajnych nagrań, które oparte na bazie rocka alternatywnego z domieszką elektroniki i smyczkowych smaczków, rozpisują na nowo brytyjskie brzmienia z wielką dawką gitarowych riffów, które wielkim twórcom jak Bilinda Butcher, Jonny Greeenwood, Dave Evans czy Robert Smith.

Fundamentem dziewięciu nagrań z płyty jest porywający bas Aleksandra Kaczmarka. Jego nośność i wczucie w krwiobieg słuchaczki i słuchacza jest nie do wypowiedzenia. Na tej osnowie Łukasz Lańczyk zawiesza swój głos niosący przesłania dla pokaleczonych dżumą XXI wieku i dojmującą samotnością ludzi:

/…/ przyjdą sny, których już nie zmaże nic /…/ fragment tytułowej piosenki.

Łukasz Lańczyk, który dysponuje i operuje specyficznym, wysokim i ekspresyjnym głosem, nie boi się melizmatów, przeciągać niektóre sylaby i dźwięki przydając z jednej strony spokoju, zaś z drugiej dramaturgii kreacji. Pojawiają się głosy, że Łukasz Lańczyk przypomina Artura Rojka.

Powiem od siebie, że każdy wokalista kogoś przypomina wokalnie. Mamy ograniczoną gamę głosów. Wazne jednak jest to, co się z tym głosem robi w sposób świadomy. Łukasz Lańczyk z tego zadania wywiązuje się znakomicie. Za jego sprawą po raz pierwszy w języku polskim manchesterski i bristolski sposób piosenkarskiego opowiadania nie razi.

Muzycznie to prawdziwy majstersztyk! Piosenki Lorein przekonują i wciągają słuchacza w sam środek rzeczy jak mawiali starożytni.

Aleksander Kaczamarek, który jest współkompozytorem muzyki, wyprodukował także cały krążek „Próba przeczekania wiatru”. Wyprodukował, ale jak! To absolutnie światowa produkcja. Przy londyńskich drzwiach Olka już powinna stać długa kolejka chętnych do współpracy muzyków i grup. Ostatnie produkcje Ricka Rubina jako producenta (przepraszam mistrzu!), są przy realizacji Aleksandra Kaczmarka zwykłym brudnopisem.

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Aleksandrem Kaczmarkiem:

 

Słuchając „Próby przeczekania wiatru” widać wyraźnie pokrewieństwo dusz duetu Lańczyk – Kaczmarek. Ten ostatni młody gentleman wnosi wielki wkład artystyczny w Lorein i inspiracje stosujące się do aranżacji jak i samego pisania piosenek. Czuć wyraźnie wielkie wyczucie, kunszt i smak.

W moim odczuciu Olek po mistrzowsku umie odnaleźć te miejsca w piosenkach (na etapie ich tworzenia), gdzie części instrumentów kolidują ze sobą. Sam miks i efekty to mistrzostwo świata! Pamiętajcie, że (gdyby coś), to mam prywatny numer do Aleksandra Kaczmarka.

O piosenkach tym razem nie napiszę niczego. Dlaczego? Słuchajcie w nieskończoność tej płyty! Ma jedną małą wadę… Zbyt szybko się kończy a wtedy trzeba zacząć słuchać jej od nowa. Moim najulubieńszym nagraniem jest „Nierzeczywistość”! W finale recenzji kłaniam się pani Anicie Lańczyk, bez której zaufania i wiarę w muzykę, tych dźwięków być może by nie było.

Tomasz Wybranowski

Lorein „Próba przeczekania wiatru” 2023 – album przełomu marca i kwietnia sieci Radia Wnet

Lista nagrań:

1. Sen nocy letniej
2. Tacy mali
3. Na ulicach wielkich miast
4. Gwiezdny pył Skrzypce, wiolonczela: Marcin Wujek
5. Próba przeczekania wiatru
6. Wszystko za życie
7. Nierzeczywistość
8. Bezmiłość
9. Meteor

 

Appleseed w Muzycznym IQ

Appleseed

10 lat w chłodni.

 

Zapis rozmowy z Filipem Bieleckim i Wojtkiem Deutschmannem z poznańskiego Appleseed o najnowszej płycie zespołu pt. Earn Heaven. To pierwsze od blisko 10 lat długogrające wydawnictwo grupy. Wielki powrót. Zapraszam do wysłuchania. Radek Ruciński

Appleseed to polski zespół alternatywno- rockowo- progresywny założony w Poznaniu w 2006 roku. Od samego początku muzyka zespołu była mocno inspirowana największymi zespołami lat 70-tych oraz współczesnymi alternatywnymi wykonawcami rockowymi. W 2006 roku Appleseed nagrał swoją debiutancką EP-kę „Broken Lifeforms” z następującymi muzykami: Bartkiem Bakiem, Maciejem Hoffmanem, Wojciechem Deutschmannem i frontmanem Radosławem Grobelnym, którzy pomogli stworzyć unikalne brzmienie i atmosferę zespołu. EP-ka została pozytywnie przyjęta zarówno w Polsce, jak i za granicą, a utwór „Twin World” osiągnął pierwsze miejsce na liście przebojów Pro-Rock.pl.

W 2010 roku zespół wydał swoją pierwszą długogrającą płytę „Night In Digital Metropolis”, a w 2014 roku – „Heat From The Sun” wraz z nowym teledyskiem promującym utwór „Far Away”. Obydwie płyty zostały bardzo pozytywnie odebrane w Polsce i za granicą. W 2020 roku Appleseed przyjął nowego frontmana, Krzysztofa Podsiadłę, byłego wokalistę Abstraktu.

Appleseed to tajemniczy i nastrojowy zespół, który zachwyca publiczność swoimi eterycznymi pejzażami dźwiękowymi oraz tekstami. Powstały w Poznaniu, zespół szybko zyskał reputację za swoje eksperymentalne podejście do muzyki oraz zdolność do wzbudzania najgłębszych emocji u swoich słuchaczy.

Muzyka tworzona przez kolektyw Appleseed to hipnotyzujące połączenie nastrojowych riffów gitarowych, mrocznych harmonii wokalnych oraz pulsujących dźwięków perkusji, które tworzą dźwiękowy krajobraz jednocześnie piękny i niepokojący. Na żywo, dzięki udziale Bartka Baka i Wojciecha Deutschmanna na gitarach, Macieja Hoffmana na perkusji, Filipa Bieleckiego na basie, Wojtka Ślepeckiego na Hammondku oraz Krzysztofa Podsiadło na wokalu, występy Appleseed stanowią potężne i wciągające doświadczenie, pozostawiające publiczność oczarowaną.

Muzyka Appleseed została opisana jako podróż przez ludzką psychikę, gdzie każda piosenka zaprasza słuchaczy do odkrywania swoich najgłębszych lęków i pragnień. Unikalna atmosfera zespołu, skupiająca się na improwizacji, tworzeniu muzyki na żywo oraz eksperymentowaniu, przysporzyła im oddaną grupę fanów, którzy z niecierpliwością wyczekują kolejnych wydań zespołu.

https://cantaramusic.pl/

https://www.facebook.com/appleseedband

Kieleckie nutki romantyzmu – Radiowy Słup Ogłoszeniowy – 21.04.2023 r.

Odwiedziliśmy Kielce ze szczególnym uwzględnieniem Filharmonii Świętokrzyskiej Im. Oskara Kolberga. Piękne rozmowy m.in. z dyrektorem Jackiem Rogalą i II koncertmistrzem Karoliną Gajdą.

Odwiedziliśmy Kielce ze szczególnym uwzględnieniem Filharmonii Świętokrzyskiej Im. Oskara Kolberga. Piękne rozmowy m.in.  z dyrektorem Jackiem Rogalą, II koncertmistrzem Karoliną Gajdą, Iwoną Musik z Działu Edukacji, oraz Agnieszką Nowak – Zagórą, flecistką i edukatorką. Odwiedziła nas także Agnieszka Kowalska – Lasek, z-ca dyr. MN w Kielcach. Nie zabrakło Tolkieniady!

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Japonia na progu nowoczesności, Elfy na progu wiosny – Radiowy Słup Ogłoszeniowy – 31.03.2023 r.

Dyrektor Biblioteki Narodowej: regres czytelnictwa w Polsce wynika ze spadku dobrostanu

Biblioteka Narodowa w Warszawie / Fot./ Adam-dalekie-pole, Wikimedia Commons

Dr Tomasz Makowski analizuje dane dotyczące podejścia Polaków do czytania książek, kreśli perspektywy rozwoju rynku czytelniczego oraz mówi o bieżącym funkcjonowaniu Biblioteki Narodowej.

W Polsce drukuje się za mało książek – ocenia dr Makowski.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Magdalena Marciniak (Fabryka Słów): Sztuczna inteligencja nie jest zagrożeniem dla pisarzy. Bazuje na tym, co stworzono

Pobiliśmy rekord świata, jeśli chodzi o transmisję sygnału telekomunikacyjnego w jednym włóknie światłowodowym

Fot. Christopher Burns/Unsplash

Nasze patenty i technologie dają olbrzymie szanse, żeby wspólnie z naszymi partnerami, a są to największe firmy, które budują tego typu instalacje – wprowadzić rozwiązania do masowego stosowania.

Krzysztof Skowroński, Tomasz Nasiłowski, Piotr Maziewski

Firma Chime Networks stała się sławna po wizycie dwóch posłów w NCBR i stwierdzeniu przez nich, że dostała 123 miliony dotacji z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.

Piotr Maziewski: Pojawiło się w związku z tym mnóstwo nieprawdy. Trudno znaleźć choćby jedno prawdziwe zdanie, wypowiedziane przez panów posłów na temat projektu, firmy czy mojej osoby. Także ten szum medialny na pewno nie służy temu, żeby zrobić w Polsce coś wyjątkowego, ale dobrze, że będziemy mogli o tym porozmawiać.

Zamieszanie jest bardzo duże. Pan poseł Jacek Żalek, który przez jakiś czas był odpowiedzialny za merytoryczną stronę działań NCBR, podał się do dymisji. To jest ciekawy wątek, bo jak to się dzieje, że przeciekają informacje z prokuratury, że przeciekają informacje z NCBR? Ale o taśmach porozmawiamy za chwilę. Teraz będzie miała głos nauka, czyli profesor Tomasz Nasiłowski. Najpierw poproszę o parę słów na temat polskiej szkoły światłowodowej, związanej z lubelskim Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej.

Tomasz Nasiłowski: Historia światłowodów w Lublinie na UMCS zaczęła się w latach 70 ubiegłego wieku. Wtedy mój mentor naukowy, Jan Wójcik, opracował polską technologię światłowodów. Dzięki niej jeszcze przed transformacją były w Lublinie produkowane światłowody dla całego Układu Warszawskiego. I powstała tam fabryka światłowodów. Po transformacji fabryka została zamknięta, ale naukowcy, którzy już mieli ogromne doświadczenie, dalej pracowali, pod przewodnictwem doktora Jana Wójcika, nad światłowodami. Ich doświadczenie pozwoliło nam dzisiaj stworzyć najlepszy światłowód na świecie.

Pobiliśmy rekord świata, jeśli chodzi o transmisję sygnału telekomunikacyjnego przy obecnym standardzie telekomunikacyjnym w jednym włóknie światłowodowym. Zrobiliśmy to w laboratorium Orange z wykorzystaniem aparatury nadawczo-odbiorczej produkowanej przez amerykańską firmę Infinera, lidera w technologii telekomunikacji. Dzięki temu sprzętowi i naszemu światłowodowi przesłaliśmy ponad 11 terabitów na sekundę.

Czyli polska szkoła istnieje i liczy się na świecie?

Tak, śmiało można powiedzieć, że znajduje się wśród liderów światowej technologii światłowodów. Na bazie tej technologii już powstało ponad 100 różnych patentów opublikowanych na całym świecie. W tej chwili ta szkoła, pracownia technologii światłowodów nadal działa, chociaż Jan Wójcik już niestety nie żyje. Zakładał firmę InPhoTech razem ze mną. Naszym zamiarem było doprowadzić do tego, żeby Polska produkowała światłowody. W tej chwili jego następca, prof. Paweł Mergo, kieruje tą szkołą i wraz z nim rozwijamy tę technologię i wdrażamy do przemysłu. (…)

Na czym ten rekord świata polega?

Polega na tym, że w światłowodzie chcemy przesłać jak najwięcej informacji.

Kable światłowodowe, szczególnie te kładzione pod wodą, pomiędzy kontynentami, mają ograniczoną ilość miejsca i możliwości wzmacniania sygnału. A my stworzyliśmy światłowód, którym można przesłać więcej informacji, np. światłowód wielordzeniowy.

Jest ogromne zapotrzebowanie na przesyłanie coraz większej ilości informacji. Naukowcy spotykają się i omawiają nowe rozwiązania, które pozwolą przesyłać coraz więcej informacji. Okazuje się, że w ciągu najbliższych 10 lat zapotrzebowanie na przesył informacji wzrośnie ponad dziesięciokrotnie. To oznacza, że trzeba stworzyć światłowody, które będą w stanie tyle informacji przesłać.

I nie ma drugiej firmy, drugiej grupy naukowców, która by potrafiła stworzyć taki światłowód?

Oczywiście mamy konkurencję, szczególnie japońskie koncerny, jednak ich rozwiązania ustępują w istotnych elementach naszym. Przede wszystkim nasze rozwiązanie jest w pełni kompatybilne z obecnymi standardami telekomunikacyjnymi. Światłowody produkowane czy proponowane przez Japończyków takiej kompatybilności nie mają i dlatego już od roku mamy rekord świata przesyłu ilości informacji. Nikomu nie udało się dotąd tego rekordu pobić. (…)

Z jak dużą grupą naukowców Pan pracuje?

To jest zespół kilkuosobowy.

W porównaniu z dużymi amerykańskimi firmami to jest taki partyzancki oddział.

Pamiętam, że jak 10 lat temu zaczęliśmy się interesować światłowodami wielordzeniowymi, japońska firma NTT ogłosiła, że rząd japoński przeznaczył ponad 200 mln dolarów na wytworzenie światłowodu, którym będzie można przesyłać więcej informacji. Wtedy jeden z moich kolegów naukowców powiedział: nie ma co się tym zajmować. Są dużo więksi, którzy potrafią to zrobić.

Na szczęście Janek Wójcik opracowywał technologię światłowodów specjalnych już od lat dziewięćdziesiątych. W związku z tym mieliśmy ogromną przewagę – jego spuściznę.

Przewagę wiedzy.

Przewagę wiedzy. I ta przewaga wiedzy powoduje, że dzisiaj my mamy rekord światowy i mamy światłowód. (…)

Toczy się wojna na Ukrainie, ale jest też wojna podwodna. Struktury NATO oficjalnie się tym zajmują, bo wystarczy przeciąć symboliczny kabel, żeby zakłócić gospodarkę światową.

Piotr Maziewski: Tych kabli jest bardzo dużo. Akurat 14 lutego, kiedy miała miejsce konferencja obu panów posłów, NATO powołało specjalną jednostkę, która ma się zajmować szukaniem sposobów przeciwdziałania tego typu akcjom.

W tej chwili Rosjanie posiadają technologię, która pozwala nie tylko przecinać kable na dużych głębokościach, ale ingerować w system zasilania i podsłuchiwać. Raporty opublikowane w Wielkiej Brytanii i w Holandii mówią o tym, że dla gospodarki skutki takich skomasowanych akcji mogą być znacznie większe niż skutki wojny czy covidu.

Więc to są poważne sprawy, o których debatują poważni politycy, a poważne instytuty badawcze poszukują rozwiązań. Patenty i technologie, które posiada Pan Profesor, dają olbrzymie szanse, żeby wspólnie z naszymi partnerami, z którymi działamy – a są to największe firmy, które zajmują się budowaniem tego typu instalacji – wprowadzić rozwiązania do masowego stosowania.

Na czym polega Pana projekt złożony w NCBR?

Projekt dotyczy implementacji światłowodów wielordzeniowych do technologii morskiej. Dzięki współpracy z Panem Profesorem wraz z gronem inżynierów i naukowców, a także z inżynierami z USA, udało się stworzyć koncepcję zaimplementowania tych światłowodów do technologii podmorskiej.

Chodzi głównie o to, że w tzw. repeaterach, które wzmacniają sygnał co 100 km – bo podobnie jak na lądzie, sygnał pod morzem trzeba wzmacniać – chcemy zmodyfikować system wzmacniaczy, żeby wykorzystać światłowody opatentowane przez Pana Profesora.

Krótko mówiąc, to miał być eksperyment, czy ten polski światłowód można położyć na dnie morza.

To nie jest eksperyment. Bardzo wiele dokumentacji udostępniliśmy naszym partnerom w USA, a współpracujemy z podmiotami, które budowały największe systemy światłowodowe.

Czyli nie jest tak, jak powiedział jeden z posłów opozycji, że to jest firma, która ma zdolność kredytową na poziomie 470 zł?

We wszystkich tego typu projektach finansowanie odbywa się za pomocą inwestorów zewnętrznych. Tego ci panowie nie wiedzą. Oni nie zgłosili się do nas, żebyśmy im wytłumaczyli, na czym polega projekt. I bazując tylko na wiedzy w zakresie tematu projektu, wygłosili szereg bardzo niefortunnych, delikatnie mówiąc, wypowiedzi na temat naszej innowacyjności, naszych zasobów, kompetencji – bardzo krzywdzących i nieprawdziwych. (…)

NCBR wysłało do Pana pismo w sprawie tego, czy udzieliło dostępu do dokumentacji: „NCBR nie przekazywało panom posłom Szczerbie i Jońskiemu dokumentacji projektu, nie udostępniało też taśm z nagrań ekspertów”; bo dwie taśmy ujrzały światło dzienne.

To jest czyn, który zdecydowanie wyczerpuje znamiona przestępstwa. Opublikowano taśmy dotyczące projektu, na których są informację będące tajemnicą przedsiębiorstwa.

Nasza firma zawarła szereg umów z innymi podmiotami, również zagranicznymi. Publikacja tych danych jest złamaniem szeregu naszych praw i będziemy ich na pewno dochodzić. (…)

Czy ta burza pozbawi Pana dotacji NCBR?

Mam nadzieję, że nie, gdyż bardzo ważny projekt, nie tylko z punktu widzenia nauki, mógłby zostać pogrzebany. I kolejny raz wielkie osiągnięcie polskich naukowców byłoby realizowane gdzieś indziej.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Tomaszem Nasiłowskim, założycielem firmy InPhoTech, i Piotrem Maziewskim, prezesem Chime Networks, pt. „Światłowodowy rekord świata”, znajduje się na s. 8 i 9 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Tomaszem Nasiłowskim, założycielem firmy InPhoTech, i Piotrem Maziewskim, prezesem Chime Networks, pt. „Światłowodowy rekord świata”, na s. 8 i 9 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023

Magdalena Marciniak (Fabryka Słów): Sztuczna inteligencja nie jest zagrożeniem dla pisarzy. Bazuje na tym, co stworzono

Słuchanie audiobooków to nie lenistwo. Nie każdy ma czas, by usiąść z książką – mówi menedżerka.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

,,Zacząłem od mapy i dopasowałem do niej opowieść”. Jak Tolkien stworzył świat Śródziemia?

Agata Tuszyńska: żydowskich mieszkańców Warszawy należy powołać do życia, wbrew śmierci, która im została zadana

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:St%C3%B3j_Getto_warszawskie.jpg

Autorka książki „Czarna torebka” przywołuje historię swojej rodziny, stanowiącą inspirację do napisania tej książki.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Prezes PFN: chcemy, by opowieść o „Żegocie” i ludziach przez nią uratowanych trafiła do opinii publicznej na świecie

Ksiądz Blachnicki nie wierzył w ostrzeżenia, bo był bardzo ufny, otwarty. Uważał, że należy działać jawnie

Ks. Franciszek Blachnicki i kard. Karol Wojtyła. Źródło: IPN/Instytut im. ks. Franciszka Blachnickiego | Za: Dzieje.pl

Jeśli to prawda, że ktoś wsypał mu truciznę – zrobił to na polecenie sowieckich służb. Sowieci uważali, że ksiądz Blachnicki z papieżem chcą zorganizować krucjatę przeciwko państwom socjalistycznym.

Krzysztof Skowroński, Piotr Jegliński

Czy zaskoczyła Pana informacja o tym, że ksiądz Franciszek Blachnicki został otruty?

Jestem zdziwiony, że ktoś może być zdziwiony, bo od 1987 roku, od śmierci księdza Franciszka Blachnickiego, wszyscy, którzy byli z nim blisko, nie mieli żadnej wątpliwości, że został otruty. Ale trzeba było 30 lat, żeby ktoś wpadł na pomysł i odkrył na nowo coś, co było wiadome. (…)

Sprawa księdza Franciszka Blachnickiego została na nowo otwarta. Prokurator, który dokładnie sprawę zbadał, stwierdził: ksiądz Franciszek Blachnicki został zamordowany. Za tym pójdzie dalsze śledztwo.

Czy pójdzie, to zobaczymy.

Gdyby ktokolwiek z nas popełnił morderstwo, byłby natychmiast zatrzymany, prawda? A co się dzieje z tymi osobami podejrzanymi? Nic się nie dzieje.

Czy Pan znał księdza Franciszka?

Jakżeż bym nie znał? Poznałem go jeszcze w czasie studiów na KUL-u. On już wtedy prowadził różne wspólnoty, oazy. A bliżej go poznałem, kiedy byłem na emigracji i kiedy on w 1980 roku przyjechał do Paryża i przywiózł mi wspaniały prezent, a mianowicie kopię filmu Robotnicy ʾ80. Wielokrotnie przyjeżdżał i nie nocował w żadnym klasztorze, tylko u mnie w domu, gdzie była redakcja. Był to człowiek niezwykłej skromności. I biła z niego energia; mało powiedziane: to był niewątpliwie Boży człowiek. Wiele nocy przegadaliśmy, opowiadał mi o swoim życiu, bo byłem bardzo ciekaw.

Pytałem go, jak doszedł do Boga? Powiedział mi, że w czasie II wojny światowej, jako młody człowiek, był członkiem organizacji wojskowej na Śląsku. Został złapany, skazany na karę śmierci i czekało na wykonanie wyroku w więzieniu w Katowicach. Na Śląsku wykonywano te wyroki przez ścięcie toporem.

Powiedział mi, że jeśli chodzi o wiarę, był człowiekiem dosyć letnim. Ale po paru miesiącach oczekiwania w celi śmierci zawarł takie porozumienie z Najwyższym: jeżeli Najwyższy uzna, że on miałby z tego wyjść, to on Mu całe życie poświęci. I tak też zrobił.

Po czterech czy pięciu miesiącach, kiedy nie wykonano tego wyroku, stała się rzecz niebywała. Bo z jednej strony Niemcy rozwalali ludzi bez żadnych wyroków, a z drugiej – stosowali przepisy prawa niemieckiego, które mówiło, że jeżeli w oznaczonym terminie nie został wykonany wyrok śmierci, to skazany był stawiany przed trybunałem. I ten trybunał uznał, że nie będzie ścięty. Wylądował w Oświęcimiu. Przeżył i zaraz po wojnie wstąpił do seminarium. Dalsze jego losy są znane.

Współpracował z księdzem Karolem Wojtyłą, potem jako kardynałem i papieżem. Trafił też do komunistycznego więzienia. Był pod stałą obserwacją.

W Krościenku były organizowane oazy. Kardynał opiekował się tym ruchem na terenie diecezji. W latach 60. i 70. władze szykanowały księdza Blachnickiego, nasyłały kontrole. Albo na przykład odmówiono mu sprzedaży węgla – a on organizował oazy przez cały rok. Więc ogłosił apel, żeby ludzie wysyłali mu węgiel pocztą, w paczkach. Po paru miesiącach poczta była sparaliżowana, poproszono go, żeby zaprzestał akcji i dostarczono mu ileś ton węgla. To był tego typu człowiek. To był człowiek, który realizował wszystkie swoje projekty.

Jest rok 80. Stan wojenny. Ksiądz Franciszek zostaje na Zachodzie.

Spotkałem go w Rzymie, przyjechał tam latem 1981 roku, no i został, kiedy doszły go informacje, że miał być aresztowany. Myślę, że odbył rozmowę z Ojcem Świętym Janem Pawłem II i poradzono mu, żeby został, bo dużo więcej zrobi na wolności i będzie mógł działać też dla Polski. Na początku miał obiecany taki teren na wzgórzu, gdzie miał zbudować ośrodek ruchu oazowego. To się nie udało i wtedy zaproponowano mu wolny ośrodek w Carlsbergu. I od 1982 roku osiadł w Carlsbergu. (…)

On był bardzo ufny, otwarty, niczego nie ukrywał, mimo że go ostrzegaliśmy. Kiedyś przyjechałem i widzę: kilkanaście osób pakuje ciężarówkę, między innymi książki, które ja tam wysyłałem. Mówię: to się przecież skończy jakąś wpadką! Ale on taki był.

Na pamiątkę marszów wolności, które odbywały się w połowie XIX wieku do zamku Limbach, organizował takie symboliczne pielgrzymki z udziałem przedstawicieli narodów z okupowanej części Europy; szli, potem były modlitwy, przemówienia itd. I tam też poznałem małżeństwo Gontarczyków.

Myślę, że to wszystko zdecydowało, że postanowiono go zamordować. Nie mam na to dowodów, ale sądzę, że to wyszło z sowieckich służb. Że jeśli to prawda, że ktoś wsypał mu truciznę – Gontarczykowie czy ktokolwiek inny; to musi stwierdzić prokuratura – zrobił to na polecenie sowieckich służb. Sowieci uważali, że ksiądz Blachnicki razem z papieżem chcą zorganizować krucjatę przeciwko państwom socjalistycznym.

Widział Pan księdza Franciszka Blachnickiego na dwa tygodnie przed jego śmiercią.

Może nawet mniej niż dwa tygodnie. Akurat wtedy miałem ze sobą aparat. Nie wiem, dlaczego nigdy wcześniej tego nie robiłem i potem żałowałem. Zrobiliśmy sobie zdjęcie na pamiątkę i jemu też zrobiłem parę zdjęć.

Aparat mi się zaciął, skończył się film, a ja byłem przekonany, że film jest prześwietlony. Oddałem go do wywołania już po śmierci księdza. Okazało się, że na tym ostatnim zdjęciu przez głowę księdza Franciszka przechodzi taka czerwona smuga. Ja uznałem, że to jest coś symbolicznego.

Wiadomo, że w ciągu tych dwóch tygodni państwo Gontarczykowie mieli codzienny kontakt z księdzem.

To był mały ośrodek, była tam drukarnia, mieszkali ludzie związani z tym ruchem i Gontarczykowie bez problemu mogli się z nim spotykać. Uczestniczyli również w mszach, które przecież ksiądz Franciszek codziennie odprawiał. Oczywiście chodzili, żeby pozyskać jego zaufanie.

Były sygnały z Solidarności Walczącej, ja również dużo wcześniej, jak poznałem tych Gontarczyków, ostrzegałem go, że to towarzystwo nie bardzo mi się podoba. Tam się kręcił jeszcze jakiś emerytowany generał peerelowski, nie pamiętam w tej chwili nazwiska. Też bardzo dziwna postać. Mówiłem wielokrotnie księdzu Franciszkowi, ale on to ignorował. Uważał, że żeby coś robić, trzeba być otwartym.

Potem zdecydował się odbyć rozmowę z Gontarczykami. Przy tej rozmowie nikogo nie było. Nie wiem, co się tam działo. W każdym razie zaraz po wyjściu Gontarczyków ksiądz zasłabł, poszedł do siebie i wezwano lekarza. No i zmarł.

Lekarz, który wystawił akt zgonu, napisał, że to był zator płuc, bo tak się wydawało. Ale to dziwne, bo tuż przed śmiercią wydobywała się z jego ust jakaś piana.

Kiedy okazało się, że małżeństwo było agentami Służby Bezpieczeństwa?

Były różne przecieki. Ona była niemieckiego pochodzenia. Zresztą wiedziałem, że dlatego przyjechali z dzieckiem do Niemiec i dostali od razu obywatelstwo niemieckie. Przenieśli się do Carlsbergu i tam zabiegali o przychylność ojca Blachnickiego. Jedno z nich bodajże pracowało w drukarni, bo ksiądz założył bardzo prężnie działającą drukarnię. Tam drukowano Pismo Święte i różnego typu materiały religijne, które były przesyłane na wschód, do republik bałtyckich. Ja zresztą pomagałem księdzu w przesyłaniu różnych materiałów via Polska na teren Sowietów.

W pewnym momencie zaczęły się tam różne awarie maszyn, jakieś dziwne rzeczy. Wszyscy mówili księdzu, że to jest robota Gontarczyków, że oni są sprawcami. Jakiś czas po śmierci księdza zniknęli. Wywiad peerelowski ich ewakuował.

Czy w ogóle ktoś widział papiery Gontarczyków?

Otrzymałem pół roku przed jego śmiercią informacje, że tam są agenci. Jeszcze byłem bardzo ostrożny, bo przychodziły do nas również fałszywe donosy na różnych ludzi. Natomiast wiem, że potem Solidarność Walcząca dowiedziała się z pewnego źródła, że małżeństwo Gontarczyków współpracuje ze Służbą Bezpieczeństwa albo wręcz są pracownikami wywiadu.

Znany jest fakt, że pani Jolanta Lange, dawniej Gontarczyk, ma swoją fundację. W Wikipedii napisane jest, że jest doktorem socjologii, działaczką na rzecz praw człowieka. I na końcu wzmianka: współpracowała ze Służbą Bezpieczeństwa. A jej fundacja dostaje bardzo dużo pieniędzy – bo milion dwieście tysięcy to nie jest mało – z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z wydawcą i działaczem opozycji z czasów PRL Piotrem Jeglińskim pt. „Niewyjaśnione zbrodnie założycielskie” znajduje się na s. 16 i 17 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z wydawcą i działaczem opozycji z czasów PRL Piotrem Jeglińskim pt. „Niewyjaśnione zbrodnie założycielskie” na s. 16 i 17 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023