RCB ostrzeże nas o smogu? Zmiany w alertach smogowych

Częściej usłyszymy o przekroczonych normach jakości powietrza w miastach. Od najbliższego sezonu grzewczego będą niższe poziomy ogłaszania alarmu smogowego.

Z nieoficjalnych informacji DGP z resortu środowiska wynika, że alarmy smogowe będą ogłaszane, gdy pył zawieszony PM10 osiągnie poziom 150 mikrogramów na m sześc. (wartość średniodobowa), a nie 300, jak jest obecnie. Z kolei o smogu będziemy informowani, gdy PM10 osiągnie stężenie 100 mikrogramów na 1 m sześc.; obecnie obowiązuje poziom 200 mikrogramów. Kwestie te reguluje rozporządzenie ministra środowiska w sprawie poziomów niektórych substancji w powietrzu (Dz.U. z 2012 r. poz. 1031). Jego nowela jest przygotowywana w uzgodnieniu z ministrem zdrowia.

Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego (PAS) podkreśla, że w nowym rozporządzeniu powinna znaleźć się informacja, że docelowo poziomy zostaną obniżone do rekomendowanych przez resort zdrowia (80 i 60 mikrogramów na 1 m sześc.), czyli zbliżonych do norm stosowanych w innych krajach unijnych.

Liczymy na to, że Ministerstwo Środowiska określi ścieżkę dochodzenia do tych wskaźników- zaznacza.

Wprowadzenie nowych alertów ma być wynikiem kompromisu między ministrami środowiska Henryka Kowalczyka i zdrowia Łukasza Szumowskiego. W kwietniu br.  Henryk Kowalczyk ogłosił, że obniży obowiązujące poziomy (do 250 i 150 mikrogramów na 1 m sześc.), ale proponowane pułapy były i tak zdecydowanie wyższe od rekomendacji ekspertów resortu zdrowia. Podkreślali oni, że nowe pułapy nie zmniejszą istotnie ryzyka hospitalizacji, zgonów spowodowanych chorobami serca i płuc. Resort środowiska podkreślał z kolei, że zbyt częste alarmy smogowe mogą sprawić, że się do nich przyzwyczaimy i przestaniemy na nie zwracać uwagę.

Obecnie większość ludzi jest nieświadomych zagrożenia ze względu na rzadkie ogłaszanie alarmów. W strefach z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem alarm ogłasza się nie częściej niż dwa razy na trzy lata.

Polski Alarm Smogowy postuluje, aby informowanie o zagrożeniu smogiem odbywało się za pośrednictwem Rządowego Centrum Bezpieczeństwa (RCB). – Ta instytucja rozsyła SMS-y w przypadku zagrożeń. Jeśli jesteśmy informowani o silnym wietrze i gradzie, to tym bardziej powinniśmy wiedzieć, że nadciąga na nas smogowa chmura i nie powinniśmy wychodzić z domu – mówi Piotr Siergiej.
A.P.

10 listopada Hiszpanie kolejny raz pójdą na wybory

Po kwietniowych wyborach w Hiszpanii i długich miesiącach negocjacji premierowi Pedro Sanchezowi nie udało się sformułować większościowego rządu. Dlatego też Hiszpanie zagłosują 10 listopada.

Dwudniowe konsultacje króla Hiszpanii z liderami najważniejszych ugrupować politycznych nie przyniosły oczekiwanego skutku Filip VI poinformować, że we wtorek 10 listopada odbędą się kolejne wybory parlamentarne w tym kraju. Hiszpanów czekają czwarte od grudnia 2015 roku wybory parlamentarne. Z analiz ekonomistów organizacja listopadowych wyborów parlamentarnych w Hiszpanii pochłonie 140 mln euro z kasy państwowej. Mimo, że większość reprezentowanych w parlamencie ugrupować politycznych zadeklarowało, że podczas kampanii przed wyborami na 10 listopada wyda o połowę mniej niż w czasie przygotować do głosowania z 28 kwietnia, to komentatorzy wskazują, że pat polityczny może utrzymać się również w kolejnych miesiącach.

Z badań sondażowych wynika, że kolejne wybory mogą nie rozwiązać impasu na hiszpańskiej scenie politycznej – żadna z partii nie dysponuje odpowiednim poparciem, by uzyskać większość miejsc w 350-osobowym Kongresie.

M.N.

250 tys. dolarów od Polskiej Fundacji Narodowej dla rodziny Marka Chodakiewicza. Schetyna złoży wniosek do prokuratury

Działania „karygodne” oraz „niezgodne z prawem i poczuciem elementarnej przyzwoitości”- tak lider PO komentował medialne doniesienia nt. wydatkowania pieniędzy publicznych przez PFN.

We wtorek portal Onet.pl ujawnił, że Polska Fundacja Narodowa zapłaciła w ciągu kilkunastu miesięcy ponad 5,5 mln dol. — czyli ponad 20 mln zł — amerykańskiej firmie PR-owskiej White House Writers Group za promowanie naszego kraju w USA. Amerykanie wzięli pieniądze m.in. za stworzenie w mediach społecznościowych profili o Polsce, które na całym świecie obserwuje po kilkanaście czy kilkadziesiąt osób. Dla porównania — Ambasada RP w Waszyngtonie dostaje rocznie na swoje wydatki i utrzymanie podobną kwotę.

Według dziennikarzy Onetu za przyznaniem WHWG kontraktu stoi amerykański historyk polskiego pochodzenia Marek Jan Chodakiewicz, badacz stosunków polsko-żydowskich i tematyki Holocaustu oraz członek rady programowej Muzeum II Wojny Światowej. Prywatnie jest on bliskim znajomym Macieja Świrskiego, który w momencie tworzenia Polskiej Fundacji Narodowej w 2016 r. został wiceprezesem fundacji ds. współpracy międzynarodowej. To właśnie Świrski zdecydował, by lukratywny kontrakt na promowanie Polski w USA trafił do firmy WHWG.

Zgodnie z kontraktem za współpracę z PFN odpowiada w amerykańskiej firmie Anna Chodakiewicz-Wellisz, siostra historyka. Na kontrakcie WHWG z Polską Fundacją Narodową zarabia bardzo dobrze: rocznie 120 tys. dolarów, czyli nieco ponad 39 tys. zł miesięcznie. Z dokumentacji wynika, że jest jedyną pracownicą WHWG, której płaca wprost zależy od kontraktu z Polską Fundacją Narodową. Pracuje więc w WHWG dlatego, że płaci za to fundacja z Warszawy. Na dodatek zgodnie z umową PFN zwraca pracownikom WHWG „uzasadnione” wydatki, które powinny być związane z wykonywaniem obowiązków dla fundacji. W praktyce owe weryfikacja tych wydatków, przez PFN, sięgających milionów dolarów, jest czysto iluzoryczna.

W wydanym przez PFN  w tej sprawie oświadczeniu możemy przeczytać, że Anna Wellisz jest stypendystką Fulbrighta i absolwentką UC Berkeley, gdzie skończyła komparatystyczne studia doktoranckie.

Informacje podane przez media są bulwersujące. Wydawanie publicznych pieniędzy na znajomych wiceprezesa jest karygodne, haniebne niezgodne z poczuciem elementarnej przyzwoitości. To pokazuje patologię PiS, który z naszych pieniędzy finansuje kariery znajomym.

Tak ustalenia dziennikarzy komentował w środę Grzegorz Schetyna, zapowiadając złożenie zawiadomienia do prokuratury. Podkreślił, że „Polska Fundacja Narodowa to pieniądze nas wszystkich”.

Z tych pieniędzy 24 tys. dol. (prawie 100 tys. zł)  zainkasowała żona Marka Chodakiewicza, Monika Jabłońska-Chodakiewicz, badaczka  spuścizny św. Jana Pawła II. Współpracowała ona z WHWG przy organizacji konferencji  „Ronald Reagan i papież Jan Paweł II: partnerstwo, które zmieniło świat”. Za udział w konferencji tysiąc dolarów dostał również sam Chodakiewicz. Udział małżeństwo w konferencji chwaliła PFN, wskazując na ich dorobek naukowy i osobistą znajomość tematu.

A.P.

 

 

Stuhr i Szczygieł pozwali Skarb Państwa. Walczą o odszkodowanie za smog

Aktor Jerzy Stuhr oraz dziennikarz Mariusz Szczygieł walczą w sądzie o zadośćuczynienie od Skarbu Państwa za naruszenie prawa do korzystania z niezanieczyszczonego powietrza. Domagają się odszkodowań.

Sprawę prowadzi Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia. Jerzy Stuhr domaga się od Skarbu Państwa wpłacenia 20 tys. zł na konto fundacji pomagającej dzieciom cierpiącym na choroby onkologiczne. Jak tłumaczy, z powodu zanieczyszczenia powietrza cierpi na problemy górnych dróg oddechowych a z powodu choroby nowotworowej jest w grupie podwyższonego ryzyka.

Dziennikarz zaznaczył przed sądem, że smog ogranicza jego prawa osobiste, ponieważ z powodu zanieczyszczenia powietrza nie może przez wiele miesięcy chodzić na spacery czy uprawiać sportu. – Jestem zmuszony przez cały rok ćwiczyć w klimatyzowanych pomieszczeniach klubu fitness w hotelu Marriott – stwierdził. Domaga się od państwa zadośćuczynienia w wysokości 5 tys. złotych, które chce przekazać na cele charytatywne

W tej sprawie wyrok zapadnie 1 października. Trzeba podkreślić, że w styczniu tego roku podobną sprawę wygrała aktorka Grażyna Wolszczak, kiedy to są uznał, że smog narusza jej dobra osobiste i nakazał wypłacenie odszkodowania.

M.N.

Pożar w Malezji. Ewakuowano ponad 30 polskich turystów

Ogień w czterogwiazdkowym hotelu Berjaya Tioman w Malezji pojawił się w środę ok. godziny trzeciej rano lokalnego czasu. Wśród gości byli Polacy. 34 naszych turystów musiało uciekać.

W czterogwiazdkowym kompleksie hotelowym Berjaya na popularnej wśród turystów malezyjskiej wyspie Tioman, leżącej przy wschodnim wybrzeżu Malezji kontynentalnej, w środę około 2.30 w nocy czasu lokalnego ( 20:30 w Polsce ) wybuchł pożar. Spłonęły dwa domki i jedna z restauracji. Nikt nie odniósł obrażeń, jednak ze względu na pożar ewakuowano ponad 34 polskich turystów.

Rzecznik straży pożarnej poinformował, że pożar prawdopodobnie wybuchł w pokoju, gdzie przechowywano butle z gazem. Następnie ogień rozprzestrzenił się na pobliskie budynki. Turyści przeniesieni zostali do innego ośrodka. Wyspa Tioman leży na wodach Morza Południowochińskiego, około 50 kilometrów na północny wschód od miasta Mersing na wybrzeżu Malezji.

M.N.

Wjatrowycz nie jest już szefem ukraińskiego IPN

Wołodymyr Wjatrowycz przestał być szefem ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej.

Informację tę Wołodymyr Wjatrowycz przekazał za pośrednictwem Facebooka.

Zakończyłem kadencję jako przewodniczący Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej. Minęło pięć i pół roku– poinformował.

Jak podkreślił, jego praca na tym stanowisku stała się swego rodzaju przedłużeniem Majdanu przez realizację jego wartości. Mogę powiedzieć, że większość ambitnych celów, które sobie wyznaczyłem, została osiągnięta.

Otrzymałem zapewnienie od premiera, że ​​pomimo zmiany szefa Instytut zachowa on status organu władzy i instrumentu polityki pamięci narodowej, że format i kierunki pracy będą kontynuowane. Dziękuję wszystkim, którzy są tu od pięciu lat. Zrobiliśmy dużo.

Napisał były już szef ukraińskiego IPN. Jak podaje TVP. Info, Wiatrowycz był często krytykowany w Polsce m.in. za tezę, że konflikt polsko-ukraiński podczas II wojny światowej i w okresie powojennym, w tym ludobójstwo na Wołyniu, był konfliktem zbrojnym między polskimi i ukraińskimi formacjami podziemnymi.

A.P.

Czy atak na saudyjską rafinerię może być dziełem Iranu?

Sobotni atak na rafinerie w Arabii Saudyjskiej spowodował wzrost cen ropy naftowej na rynkach azjatyckich. Analitycy obawiają się, że ropa zdrożeje także na innych rynkach na świecie.

Ataki na saudyjskie rafinerie prawdopodobnie przeprowadzono z bazy w Iranie, która znajduje się przy granicy z Irakiem – ustalili eksperci z Arabii Saudyjskiej i USA. Sobotnie ataki na dwie instalacje saudyjskiego koncernu Aramco spowodowały wstrzymanie produkcji 5,7 mln bryłek ropy dziennie, czyli ok. 50% jej całkowitej produkcji. Aktualnie Arabia Saudyjska przyłączyła się do kierowanej przez Stany Zjednoczone międzynarodowej misji ochrony żeglugi na Bliskim Wschodzie.

Do końca września produkcja ropy naftowej w Arabii Saudyjskiej zostanie przywrócona do stanu, jaki istniał przed sobotnimi atakami na dwie rafinerie – poinformował minister energetyki Arabii Saudyjskiej książę Abdel Aziz ibn Salman.

Do ataków na rafinerię przyznał się wspierany przez Iran rebeliancki ruch Huti, walczący w Jemenie z siłami rządowymi od 2015 roku; te z kolei wspiera militarnie międzynarodowa koalicja pod przywództwem Arabii Saudyjskiej, popierana przez USA. Odpowiedzialności Hutich zakwestionowały już wcześniej władze USA. Sekretarz stanu Mike Pompeo winę za ataki przypisał Iranowi, zaś prezydent Donald Trump na Twitterze zagroził uderzeniem odwetowym, nie precyzując, kogo USA uważają za sprawcę.

Minister obrony Iranu Amir Hatami zaprzeczył jakiemukolwiek zaangażowaniu Iranu w ataki. Prezydent Iranu Hasan Rowhani oświadczył zaś, że atak na instalacje naftowe Arabii Saudyjskiej kraj ten powinien potraktować jako „ostrzeżenie”, że musi zakończyć swój udział w wojnie w Jemenie.

M.N.