Polska osiągnęła to, co chciała. Rzuciła wyzwanie europejskim instytucjom / Jan Bogatko w Radiu WNET o decyzji KE

Uruchomienie procedur traktatowych przeciwko Polsce, podobieństwa między propagandą sowiecką i unijną oraz ciągły brak w Niemczech nowego rządu po wyborach – o tym w korespondencji z Niemiec.

,,Bomba atomowa czy ryk papierowego tygrysa?” spytał retorycznie Jan Bogatko w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim, odnosząc się do rozpoczęcie przez Komisję Europejską procedury z art. 7 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej. Zwycięsko z tego sporu wyjdzie tylko jedna ze stron – albo Polska zostanie ukarana, albo Unia potwierdzi swą nieudolność.

Korespondent Radia WNET zauważył podobieństwo między językiem sowieckiej i unijnej propagandy. Jedna i druga działała w myśl zasady „kto nie z nami, ten przeciw nam” i nazywała swoich oponentów faszystami. Słuchając wypowiedzi przedstawicielu Unii Europejskiej „przypomina się stary język sowieckiej propagandy – stara piosenka w nowej wersji”. Nieporozumienie ma już miejsce na poziomie języka – „to co Bruksela uważa za demokrację, to nie jest demokracja. To jest demokracja liberalna”.

Nasz niemiecki korespondent wspomniał także o artykule dziennika ,,Die Welt”, w którym można przeczytać opinię, że jest mało prawdopodobne, aby Komisji Europejskiej udało się uzyskać jednomyślność wymaganą traktatem do nałożenia na Polskę kar.

Na koniec rozmowy dzisiejszy gość Krzysztofa Skowrońskiego powiedział o cały czas trwającej w Niemczech niemożności powołania rządu koalicyjnego oraz o tym, że w związku z tym pojawiła się tam koncepcja powołania rządu mniejszościowego. W wigilię Bożego Narodzenia upłyną już  trzy miesiące od wyborów parlamentarnych w Niemczech. W przypadku fiaska rozmów Schulz-Merkel, które trwają od kilku dni, gdy nie uda się doprowadzić do koalicji CDU/CSU-SPD, niewykluczone są przyspieszone wybory. Kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, że w takich wyborach będzie startować.

jon

Cała rozmowa w części piątej Poranka WNET w czwartek 21 grudnia 2017 roku.

Polski Związek Kawalerów Maltańskich nie zapomina o potrzebujących i co roku organizuje dla nich Wigilię

Jan Bogatko mówił o akcji pomocy dla biednych w polskich miastach, zorganizowanej przez Związek Polskich Kawalerów Maltańskich oraz o przetaczającej się obecnie przez Niemcy fali antysemityzmu.

Od 15 lat fundacja Polskiego Związku Kawalerów Maltańskich udziela pomocy najbiedniejszym i najbardziej potrzebującym ludziom w Polsce. Co roku organizuje akcję Opłatek Maltański, który jest dla wielu ubogich Polaków jedyną możliwością uczestniczenia w wieczerzy wigilijnej. Jednym z miast, gdzie odbyła się ta akcja, był Zgorzelec, w którym mieszka nasz korespondent.[related id=47019]

Beneficjentami tej pomocy jest ponad 3 tysiące ludzi w Polsce. Pieniądze na ten cel zbierane są od firm oraz osób prywatnych. Wartość wsparcia finansowego od 2002 roku wyniosła już ponad dwa miliony.

Jan Bogatko opowiedział też o trwających ciągle próbach utworzenia koalicji rządowej w Niemczech: – Jutro odbędą się rozmowy wstępne. Dyskusja w SPD ma zadecydować o tym, czy w ogóle zostaną podjęte rozmowy sondażowe z liberalną lewicą, czyli z CDU/CSU. To oni zadecydują o tym, w jakim kierunku będzie rozwijać się kraj.

Jan Bogatko uważa, że atmosfera w Niemczech staje się coraz bardziej niepokojąca. Po tym, jak prezydent USA Donald Trump uznał Jerozolimę za stolicę Izraela, na ulice Berlina wyszli demonstranci, którzy palili izraelskie flagi i skandowali antyżydowskie i antyizraelskie hasła. W niektórych regionach kraju bycie Żydem stało się niebezpieczne. Cześć komentatorów porównuje sytuację do tej z lat 30. XX wieku, kiedy kanclerzem Niemiec był Adolf Hitler.

– Ostatnio przez Niemcy przetacza się fala antysemityzmu. Przypomina to najokropniejsze czasy, o których powinniśmy zapomnieć – powiedział Jan Bogatko.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części piątej Poranka WNET.

JN

 

 

 

 

Jak rozpoznać nieletniego uchodźcę?

Jan Bogato | fot. z archiwum autora

Kilkunastu małoletnich imigrantów z Maroka bezkarnie paraliżuje miasto Mannheim. Peter Kurz, jego nadburmistrz, jest przerażony i mówi, że ci uchodźcy mają w nosie niemiecki system prawny.

Skoro takie rzeczy można usłyszeć z ust polityka SPD, a mieszkańcy zarzucają władzom, że państwo już nie istnieje, to jest to coś niebezpiecznego i wywołującego wstrząs w całych Niemczech.

Kim są ludzie, którzy terroryzują miasto? Okazuje się, że są to mężczyźni z Afryki Północnej, konkretnie z Maroka. A jak wiadomo Maroko znajduje się w centrum wszelkich możliwych wojen i dlatego uchodźcy stamtąd są bardzo mile witani w Niemczech i w innych krajach europejskich.

Bezradny jest wymiar sprawiedliwości. Niedawno wystąpiono z nakazem aresztowania przeciwko czternastoletniemu Marokańczykowi. Zaistniała jednak pewna trudność – ten młody człowiek miał wiele różnych dowodów tożsamości, nie wiadomo więc, kim jest. Nie można kogoś takiego przecież aresztować, bo zamiast jednej aresztowano by pięć, sześć czy siedem osób.

A nie chodzi o to, że ci młodzi ludzie są niegrzeczni, używają brzydkich słów, piją piwo i plują. Oni napadają na staruszki, kradną torebki, czasem kogoś podrapią nożem. Ludzie boją się wychodzić na ulice.

Są bezkarni, gdyż osoby do czternastego roku życia, złapane na gorącym uczynku, poddawane są pod opiekę Urzędu do spraw Młodzieży. Ta opieka jest dość zaskakująca. Brakuje instrumentów, które mogłyby tych młodych ludzi sprowadzi na słuszną drogę. A jeżeli coś takiego by im zagrażało, to mają krewnych i znajomych w innych miastach, w których mogą się ukryć i kontynuować swoją działalność. [related id=45049]

Do tego tak naprawdę nie wiadomo, ile taki sprawca ma lat. Były już przypadki czternastolatków, którym rosły długie brody i trzynastolatków gwałcących starsze panie. Nie wiadomo w gruncie rzeczy, kim ci ludzie są. Nawet jeśli mają więcej niż 14 lat, bardzo trudno jest zastosować wobec nich areszt tymczasowy, ponieważ jest on stosowany jedynie w najcięższych przypadkach. Praktycznie nie da się więc nic zrobić.

Do tego dochodzi kwestia wydalania małoletnich z kraju. Zakładając nawet, że są małoletni, podlegają ochronie prawnej. Sprawiła ona, że w 2016 roku nie wydalono żadnej osoby w tej grupie wiekowej, bez względu na to, co zrobiła. Jak już dochodzi do wydalenia uchodźcy, to odbywa się ona w luksusowych warunkach, np. samolotem. Wtedy bardzo często kapitan odmawia zabrania na pokład takiej osoby, co w tym roku zdarzyło się już ponad 200 razy.

Przyczyną kłopotów jest to, że wśród uchodźców znajduje się szczególnie wielu mężczyzn w wieku od 18 do 21 lat. Cały czas pokazywano kobiety z dziećmi na rękach, a tu okazuje się, że to głównie młodzi mężczyźni. Jak to wcześniej mówiono, głoszono, że bzdura, nieprawda, propaganda konserwatywno-prawicowa i ultrakatolicka itepe i itede.

Minister spraw wewnętrznych powiedział, że należy się bardzo dokładnie przyglądać, kto jest młodociany, a kto już nie. Nie wiem, po czym on chce to poznawać. To jest zagadka, którą trzeba będzie niedługo rozwiązać.

Jan Bogatko

Felieton Jana Bogatki został wygłoszony w części piątej Poranka WNET w czwartek 7 grudnia 2017 roku. Korespondent Radia WNET mówił także o słabnącej pozycji kanclerz Angeli Merkel w związku z dotychczasowym fiaskiem negocjacji w sprawie utworzenia koalicji rządowej.

 

Dzięki „Die Welt” teraz już wiem, co to znaczy być politykiem liberalnym

„Die Welt” pisze o faszystach, którzy paradowali w Warszawie. Wspomina też, że prezydent Warszawy opowiada się za ich delegalizacją. Gazeta ta podkreśla przy tym, że jest ona politykiem liberalnym.

Niemcy znowu zamierzają pozbyć się Polski z Unii Europejskiej. Kolejnym krokiem do tego jest szantaż ideologiczny wobec Warszawy, która nie jest dość „ortodoksyjna” – to znaczy, nie trzyma się zasad, które w Brukseli uznano za święte.

Na jednym z niemieckich portali został opublikowany tekst oparty na doniesieniach różnych agencji prasowych. Stwierdza się w nim, że – w obliczu trwałego konfliktu z Polską i Węgrami o dotrzymywanie zasad demokracji – Niemcy chcą ograniczyć środki finansowe z UE dla Polski i Węgier, uzależniając ich wypłatę od przestrzegania praworządności. Oczywiście o tym, czym jest ta praworządność, decyduje Bruksela.

Używa się słów powszechnie uznanych za piękne i wypełnia się je – nie chcę powiedzieć: proletariacką – liberalno-lewicową treścią. „Zasady demokracji”. Nie podaje się, że nie chodzi o zasady demokracji, ale o zasady liberalnej demokracji. Każdy normalnie myślący człowiek wie, ze demokracja poprzedzona przymiotnikiem przestaje być demokracją, a staje się jej przeciwieństwem.

Jeden z wiceministrów z SPD, jeszcze będącej w koalicji rządowej, stwierdził, że trzeba się zastanowić, czy Polsce nie należy ograniczyć środków w ramach polityki spójności.

[related id=44999]Również Marsz Niepodległości znalazł się na łamach niemieckich mediów. „Die Welt” pisze o faszystach, którzy paradowali w Warszawie. Wspomina też, że prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz, opowiada się za delegalizacją tych formacji, które psują obraz Polski w Brukseli. Gazeta ta podkreśla przy tym, że pani prezydent jest politykiem liberalnym. Teraz już wiem, co to znaczy być politykiem liberalnym. Jest to taki polityk, który domaga się delegalizacji innych stronnictw politycznych.

Byłem w Berlinie w Instytucie Polskim na spotkaniu na temat mediów polskich i niemieckich i ich współpracy. W Deutsche Welle ukazała się relacja polskiego dziennikarza. Wynika z niej, że polscy dziennikarze mieli przekonywać tam Europę do dobrej zmiany. Nie jest to jednak tak naprawdę relacja ze spotkania, ale wypracowanie par exellence polityczne. Nie każdy miał, według niej, chcieć przyjechać na to spotkanie. Na przykład Jerzy Haszczyński oświadczył, że nie ma zamiaru zajmować się obroną jakiegoś rządu lub partii. Według relacji w Deutsche Welle, niemieccy dziennikarze byli mocno zdziwieni, że nie zaproszono krytyków obecnego rządu. A może zaproszono, ale nie przyjechali?

Uważam to za dość duży sukces. Dziennikarze niemieccy mogli dowiedzieć się bez pośrednictwa „Gazety Wyborczej”, jaki jest pejzaż medialny w Polsce. Sam rozmawiałem z kilkorgiem z nich. Są zainteresowani dalszymi kontaktami. Są to dziennikarze lewicowo-liberalni, ale prawdziwi dziennikarze.

Jan Bogatko

Felieton Jana Bogatki i komentarz na temat rozmów sprawie koalicji w Niemczech dostępny jest w części drugiej dzisiejszego Poranka WNET.

 

„Stare duchy” w komentarzach po wypowiedzi niemieckiej minister obrony i „trzecia płeć”

Wszelkie sprawy związane ze stosunkami polsko-niemieckimi są zawsze gorąco komentowane, tak też stało się z wystąpieniem Ursuli von der Leyen, które wywołało mnóstwo komentarzy w Internecie.

 

Ursula von der Leyen, niemiecka minister obrony, była głównym gościem talk-show na antenie telewizji ZDF, która podczas spotkania w programie w 35 minucie wypowiedziała słynne zdanie, które wywołało spore zamieszanie: „Należy wspierać demokratyczny ruch oporu młodego pokolenia”.

Później niemiecka minister obrony, rozmawiając z dziennikarzami „Frankfurter Allgemeine Zeitung” z oburzeniem – raczej udawanym, niż rzeczywistym powiedziała: „Mam mocne wrażenie, że wypowiedzi, które w weekend wywołały w Polsce zamieszanie, są wyrwane z kontekstu i częściowo zmienione w mediach społecznościowych w Polsce”.

Uczestnicy spotkania podczas całego talk-show wypowiadali się w aroganckim stylu o „jakiejś tam Europie Wschodniej”, określając w ten sposób byłe państwa strefy sowieckiej. Co znamienne, już dawno w Niemczech nie używano tego zwrotu, te państwa nazywane były Europą Środkową, ponieważ uznano, że nie wypada mówić „państwa Europy Wschodniej”.

Ton wypowiedzi gości programu jest niewyczuwalny dla obserwatora z zewnątrz, który nie mieszka długo w Niemczech – jest on bardzo arogancki i nieprzyjemny. [related id=44489]

Wszelkie sprawy związane ze stosunkami polsko-niemieckimi są zawsze gorąco komentowane, tak też stało się z wystąpieniem Ursuli von der Leyen, które wywołało mnóstwo komentarzy w Internecie.

W tych komentarzach widać „stare duchy. Tego, co można było wyczytać, nie można uznać za budujące stosunki polsko-niemieckie. Część z komentarzy była nieprzyjazna dla Ursuli von der Leyen, a część dla Polski, jak np. te mówiące o tym, że Polska zawsze dążyła do wojen, a jej stosunek do Żydów w czasie II wojny światowej był karygodny.

Niemiecki Trybunał Konstytucyjny uznał, że istnieje tzw. trzecia płeć. Parlament niemiecki ma czas do 2018 roku, żeby przejrzeć prawo i uwzględnić istnienie owej trzeciej płci, zadbać o równouprawnienie dla niej, parytet w rządzie i rozmaitych urzędach.

To, co się określa „ trzecią płcią”, jest naigrawaniem się z ludzkiego nieszczęścia. „Trzecia płeć” jest zjawiskiem znanym od setek, jeżeli nie tysięcy lat i nazywanie tego „trzecią” otwiera drogę do tworzenia czwartej, piątej itd. Chodzi o to, że wszystkie siły lewicowe musiały mieć swój nośnik. Kiedy proletariat jako taki się wypalił, trzeba było wymyślić nowy i teraz się nad tym pracuje.

Jan Bogatko

Jan Bogatko wygłosił swój felieton w części drugiej Poranka WNET.

W Niemczech udało się udaremnić zamach. Zatrzymano 19-letniego uchodźcę-osadnika, który planował zamach bombowy

Jan Bogato | fot. z archiwum autora

Blisko rocznicy krwawego zamachu w Berlinie udało się udaremnić zamach. Kim był niedoszły zamachowiec i jak sprawa została odebrana w Niemczech, opowiedział w Poranku WNET Jan Bogatko.

We wtorek zatrzymano niejakiego Jamena A. Jest to uchodźca z Syrii. Co chciał zrobić? Chciał zbudować bombę i ją wysadzić w jakimś tłumie. Zbliża się rocznica straszliwego zamachu w Berlinie, przechodzą człowieka ciarki.

Jamen A. ma 19 lat. Ma bardzo typowy życiorys. Przyjechał do Niemiec wtedy, kiedy przyjeżdżały tłumy, gdy pani kanclerz Merkel zaprosiła osadników z licznych państw Azji i Afryki. Przyjechał jesienią 2015 roku i poprosił o azyl polityczny w Meklemburgii-Pomorzu Zaodrzańskim. Otrzymał prawo pobytu do 2020 roku. [related id=42561]

Już w lipcu zwrócono na niego uwagę – był kolekcjonerem części do budowy bomby. Jego działania były bardzo typowe dla „rycerzy Proroka” lub „żołnierzy Kalifatu”. Utrzymywał bliskie stosunki z organizacją terrorystyczną, jaką jest Państwo Islamskie.

Minister spraw wewnętrznych Niemiec Thomas de Maizière jest bardzo zadowolony, że udało się udaremnić zamach. Policja nie spała, to bardzo dobry znak – uważa się w Niemczech.

Ten system, który muzułmanie wybrali jakoby do życia w pokoju, jest tylko teatrem wojny.

Jan Bogatko

Zapraszamy do wysłuchania felietonu Jana Bogatki i rozmowy z nim na temat formowania się koalicji w Niemczech w części drugiej Poranka WNET.

Skrzydło konserwatywne CDU chce, by Angela Merkel ustąpiła z szefostwa partii

Jan Bogato | fot. z archiwum autora

Dzisiaj CDU i CSU to nie chadecja, ale partie lewicowe z pewnym historycznym bagażem. Równie dobrze można tych „chadeków” nazwać monarchistami. Przecież Angelę Merkel czasem tytułuje się cesarzową.

Do tej pory kanclerzem Niemiec jest Angela Merkel. Prawdopodobnie będzie nim dalej. Poprzednio rozmowy w sprawie zawarcia koalicji trwały trzy miesiące. Tym razem może to być dłużej ze względu „na te różne kolory – Jamajkę, która ma powstać między Odrą a Renem”.

Angela Merkel ma problem jako szefowa partii CDU. Jej skrzydło konserwatywne – Przełom Wolnościowo-Konserwatywny” – twierdzi, że Angela Merkel nie sprawdziła się jako szefowa partii i powinna ustąpić. Szef tej frakcji, głosząc potrzebę rozdzielenia funkcji szefa partii i szefa rządu, chce więc przyjęcia modelu polskiego. Byłaby to w Niemczech mała rewolucja. [related id=42561]

O CDU i CSU potocznie mówi się, że to chadecja. Dzisiaj jednak jest to partia lewicowa z pewnym historycznym bagażem. Równie dobrze można tych „chadeków” nazwać monarchistami, zwłaszcza że Angelę Merkel tytułuje się czasem cesarzową.

Najpierw musi dogadać się CDU z CSU, a potem z FDP i Zielonymi. Między CDU i CSU są dość duże tarcia. Są też konkretni kandydaci na szefów partii CDU. A szef CSU oczekuje, że CDU oczyści atmosferę zanim zostaną rozpoczęte rozmowy sondażowe. Znaczy to, że jeszcze nie zostały one rozpoczęte.

Jak twierdzi szef CSU stosunki z CDU są jednak dobre. Co zatem musi być wyjaśnione? Imigracja… długo długo nic i – bezpieczeństwo… długo, długo nic, i – Europa…, a dalej kwestie socjalne.

Model polski może więc być dla Niemiec bardzo dobrym rozwiązaniem.

Jan Bogatko

Felietonu można posłuchać w części trzeciej Poranka WNET.

Skutery, jachty wodne, samochody z szoferami – nowa jakość w podróży uchodźców do Europy

Bogaci imigranci z Afganistanu, Iranu, Pakistanu, Syrii coraz częściej korzystają z usług swego rodzaju „biur podróży” i przybywają do Europy. Czy to ich zapraszała Angela Merkel?

Świat się zmienia i zmienia się turystyka polityczna – powiedział w Radiu WNET Jan Bogatko. Tak wynika z analizy Europolu. Okazuje się, że do Europy bogaci imigranci przybywają własnymi jachtami i skuterami wodnymi. Już nie gumowymi pontonami, jak na zdjęciach, które wielokrotnie widzieliśmy – na pierwszym planie matka z dzieckiem, a dalej tysiące niezidentyfikowanych twarzy.

Do Europy przybywają najbogatsi, czyli… w zasadzie ci, do których wystosowała zaproszenia Angela Merkel, a z którego wcześniej skorzystała zupełnie inna „grupa docelowa”.

Obowiązuje cennik jak w biurze podróży. Za około 6 tys. euro można wybierać, jak w katalogu – jachtem, skuterem, do Niemiec, do Francji… [related id=42500]

Z badań wynika, że bogaci imigranci z Afganistanu, Iranu, Pakistanu, Syrii coraz częściej korzystają z usług tych „biur podróży”. Operują one głównie w Turcji i Tunezji. „Głowa” tego procederu prawdopodobnie pracuje w Turcji.

Coraz więcej tego rodzaju „uchodźców” trafia do Grecji. Frontex zastanawia się, dlaczego Grecy przeciwko temu nie protestują. Jan Bogatko na to, że on by wiedział, ale nie będzie podpowiadać, bo Frontex ma swoich ekspertów.

W czerwcu na Sycylii złapano bandę, która przewoziła bogatych „uchodźców” z Maghrebu do Europy. Płynęli z Tunisu na Sycylię, a stamtąd mieli do wyboru, pierwszą klasą, samochodem z szoferem, dokąd chcieli – do Austrii, Belgii, Niemiec.

Mamy więc nową jakość. Może wreszcie zdali sobie sprawę w Brukseli, że ci uchodźcy są różnych kategorii, a nie każdy uchodźca to uchodźca. Może dlatego Donald Tusk powiedział – „Relokacja jest martwa”. Odpowiedziano mu – „Ona zawsze była martwa”. Tylko on tego nie zauważył.

JS

Felietonu Jana Bogatki można posłuchać w drugiej części Poranka WNET.

Jan Bogatko o niemieckich echach „Różańca do granic” i stawianiu Polski pod pręgierzem przez szefa Związku Wypędzonych

To budzi śmiech, jeżeli lewactwo atakuje w ramach hasła „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się przeciwko ludziom, którzy się modlą”.  Przypomina to głęboki stalinizm i totalny Czerwonogród.

[related id=41276]Tematem, o którym dużo mówiło się ostatnio w Niemczech, jest „Różaniec do granic”, który był niemiłosiernie krytykowany. Wśród określeń królowały takie jak: ksenofobia, antyislamskie nastawienie itd., itp. Okazało się, że te pojawiające się krytyczne głosy były przysłowiowymi głosami wołającego na puszczy. W „Die Welt” napisano, że po prostu Polacy modlili się za chrześcijańską cywilizację. „Polscy katolicy po prostu, trzymając różaniec wzdłuż granicy liczącej trzy i pół tysiąca kilometrów, modlili się”. W Zgorzelcu, w którym mieszka Jan Bogatko, po niemieckiej stronie widać było ów różaniec i ludzi stojących tam podczas tej akcji.

Ku zdziwieniu naszego korespondenta, piszący na ten temat w „Die Welt” Gerhard Gnauck, tłumacząc sytuację niemieckiemu czytelnikowi, napisał rzetelnie, że dziesiątki tysięcy polskich katolików modliło się o pokój na świecie i w Polsce. To już budzi wielki śmiech, jeżeli lewactwo atakuje w ramach hasła „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się” ludzi, którzy się modlą. Przypomina to najgorsze czasy lat 50., głębokiego stalinizmu i totalnego Czerwonogrodu.

Krytycy „Różańca do granic” mówili o tym, że budzono w ten sposób w Polsce antyrosyjskie i antymuzułmańskie resentymenty, a jak pisze Gnauck, rzeczywistość „wygląda całkiem, całkiem inaczej”. Jak widać, można zrobić coś dobrego za pomocą oddolnej inicjatywy, która nie przyjmuje pieniędzy od wielkich tego świata. Fundacja „Solo Dios Basta” ratuje, jak Teresa z Avila, za pomocą modlitwy Polskę i świat.

 

[related id=41694]Rada Europy podjęła decyzję, która stawia Polskę pod pręgierzem na skutek rzekomych działań antydemokratycznych. Rezolucję tę uchwalono także głosami bardzo postępowych partii w Polsce, to jest Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Autorem jej jest Bernd-Bernhard Fabritius, polityk CSU i szef Związku Wypędzonych,  który przejął przewodnictwo w 2014 roku od  największej „przyjaciółki” Polski w dziejach, Eriki Steinbach.

Warto w tym miejscu dodać, że jest to bardzo postępowy człowiek, który żyje w związku homoseksualnym. Jest on wiceszefem Komisji Prawnej i Praw Człowieka w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy i, jak widać, jest to bardzo, bardzo ważne stanowisko dla tego pana, jego idei i dla spraw polsko-niemieckich.

Całego felietonu Jana Bogatki można posłuchać w drugiej części Poranka WNET.

MoRo

 

Niemiecki historyk prof. Böhler przypomina Niemcom, że podczas II wojny światowej traktowali Polaków jak zwierzynę łowną

Nad morzem w Piaśnicy siedzą sobie ludzie i nie wiedzą, że za drzewami ukryty jest pomnik, że tutaj zamordowano kilkanaście tysięcy ludzi, więcej niż w Katyniu.

Dyskusja na temat reparacji wojennych od Niemiec dla Polski, podjęta niedawno, zatacza coraz szersze kręgi. W Niemczech teraz nie pisze się o samej kwestii odszkodowań wojennych, ale zwraca się uwagę na to, jak wyglądało życie w Polsce podczas II wojny światowej. Historyk, profesor Jochen Böhler napisał na ten temat artykuł w jednym z opiniotwórczych niemieckich dzienników.

W Niemczech bardzo dużo już pisano o sytuacji w Polsce w czasie II wojny światowej, ale „jakoś to nie docierało do nikogo”. Stan wiedzy na temat tego, co się działo w Polsce w latach 1939-45, został podsumowany w tym artykule. O II wojnie światowej oczywiście dużo się mówiło, ale ostatnio dość wybiórczo. Przykładem była objazdowa wystawa zorganizowana przez jednego z niemieckich multimilionerów, zatytułowana „Zbrodnie Wehrmachtu 1941-45”. Kiedy ta wystawa „ruszyła w teren”, Jan Bogatko, jak wspomina, bardzo się zdenerwował, bo przecież te zbrodnie nie zaczęły się w 1941 roku i nie zaczęły się w Rosji.

O tym właśnie napisał Jochen Böhler, między innymi o zbrodni w Piaśnicy. Nad morzem w Piaśnicy siedzą sobie ludzie i nie wiedzą, że za drzewami ukryty jest pomnik, że tutaj zamordowano kilkanaście tysięcy ludzi, więcej niż w  Katyniu. Piaśnica mogłaby być takim samym symbolem. Była to zbrodnia bez precedensu. W 1939 roku na samym początku wojny Niemcy rozstrzelali tam tysiące ludzi, polską inteligencję i Niemców z antyhitlerowskiej opozycji, których wrzucano do tych samych dołów.

Autor nazywa Polaków w czasie okupacji zwierzyną łowną i stwierdza, że rozmiar niemieckiej przemocy przerasta możliwości wyobraźni. W Niemczech o wypędzeniach wie się jedynie tyle, że Niemcy musieli opuścić swoje wschodnie tereny, oddając je Polsce. Dlatego Jochen Böhler opisał, jak Niemcy wypędzali ludzi z Pomorza i Wielkopolski. Rodzice Jana Bogatki 13 grudnia 1939 roku w trakcie obiadu zostali wezwani do opuszczenia mieszkania. Po trzech miesiącach w obozie koncentracyjnym zostali wypuszczeni gdzieś w Kieleckiem w czasie mroźnej zimy.

Takich historii w Niemczech się nie zna. Dobrze, że o tym się przypomina, również Polakom, którzy też o nich zapominają. Artykuł nie odnosi się do kwestii reparacji, gdyż nie jest im poświęcony. Jan Bogatko jest zdania, że „dobrze, że się o tym mówi, trzeba najpierw powiedzieć, co się zdarzyło, gdzie się zdarzyło, jak się zdarzyło, a na końcu się powinno poprosić rachunek”. Ma nadzieję, że do tego kiedyś dojdzie.

Felietonu można posłuchać w czwartej części Poranka WNET.

JS