Studio Dublin – 25. 12. 2020 – Ernest Bryll, Agnieszka Słotwińska, Juliusz Bolek, Robert Ciepliński i Bogdan Feręc

W dzień Bożego Narodzenia Tomasz Wybranowski przygotował specjalny program z Dublina. Zwyczaje i tradycje świąteczne z Hibernii, poetyckie metafory Ernesta Brylla i Juliusza Bolka oraz o kolędach.

W gronie gości:

  • Ernest Bryll – polski poeta, pisarz, autor tekstów piosenek, dziennikarz, tłumacz i krytyk filmowy, pierwszy ambasador RP w Irlandii,
  • Juliusz Erazm Bolek – poeta, literat, dziennikarz i autor poetyckich kalendarzy,
  • Agnieszka Słotwińska – – właścicielka „My Little Craft World” w Cork,
  • Robert Ciepliński – muzyk i kompozytor, Kapela u Dobrego Pasterza,
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com.

 

 

Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek

Realizator: Aleksander Zalewski (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

Punktualnie o godzinie 9:00 w Boże Narodzenie piątkowe „Dzień dobry” wypowiedział Bogdan Feręc, redaktor naczelny portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com. 

Nollaig Shona Duit – tak w języku gaelickim brzmi nazwa Świąt Bożego Narodzenia. I od świątecznych tematów rozpoczęliśmy Studio Dublin. Stolica Irlandii, mimo pandemii, uderza przepychem świątecznych opraw centrów handlowych i lampionami rozwieszonymi na placach i ulicach.

W Irlandii powszechnym zwyczajem jest dekorowanie domów światełkami, girlandami i kolorowymi łańcuchami. Nieodłącznym atrybutem świąt na Zielonej Wyspie są wieńce wieszane na drzwiach lub nad nimi, obowiązkowo w towarzystwie jemioły.

Ale mieszkańcy Wyspy „zew świąt” czują już dużo wcześniej. Pod koniec listopada ogarnia ich szał zakupów, choć trzeba przyznać, że koronawirus ostudził tę merkantylną chuć.

Mimo stopniowej laicyzacji Irlandii, w Dublinie i innych miastach na Szmaragdowej natrafiamy na religijne tropy grudniowych świąt. Przy popularnej Szpili / The Spire od wielu lat ustawiana była wielka szopka betlejemska kryta strzechą. Z racji budowy nowej linii Luasa (irlandzki tramwaj) przeniesiono ją kilkanaście metrów dalej.

Obok, w historycznym gmachu Poczty Głównej, można podziwiać ruchomą szopkę z płaczącym Dzieciątkiem Jezus, Maryją i Józefem, z zastępem aniołów i pasterzy, i wielkim korowodem zwierząt.

Od 26 już lat trwa akcja związana z Live Animal Crib, czyli żywą dublińską szopką bożonarodzeniową. Szopka z udziałem żywych zwierząt, w obrębie murów Mansion House, historycznego gmachu stołecznego magistratu, to wspólna inicjatywa Rady Miejskiej Dublina i Irlandzkiego Stowarzyszenia Rolników.

 

 

Bogdan Feręc, portal Polska-IE – Radio WNET Irlandia.

 

Z Bogdanem Feręcem rozmawialiśmy także o tym, co przyniesie nowy rok 2021.

Mimo, że odtrąbiono sukces w negocjacjach pomiędzy Unią Europejską a Wielką Brytanią, to my w Studiu Dublin jesteśmy ostrożni i czekamy na finalne podpisy na stosownych dokumentach.

Głównym architektem porozumienia jest główny unijny negocjator do spraw Brexitu Michel Barnier, który włożył wiele wysiłku by Brexit miał przyzwoitą formę także dla Republiki Irlandii.

Śmiało, można teraz powiedzieć, że to jeden z tych, którzy zasługują na słowa pochwały, chociaż te należą się także bezimiennym uczestnikom rozmów i negocjacji. Wracając jednak do samego Barniera, ciepłe słowa pod jego adresem wypowiedział premier Micheál Martin. Gwoli ścisłości można dodać, że negocjator uratował naszemu premierowi skórę, gdyż Irlandia na twardy Brexit nie była i nie jest do tej pory gotowa. – powiedział Bogdan Feręc, szef Polska-IE.com.

Michael Martin, Premier rządu Republiki Irlandii w spejalnym wystąpieniu telewizyjnym powiedział, że umowa brexitowa dotycząca handlu po 31 grudnia 2020 roku

Jest i była kluczowym dokumentem dla ochrony Irlandii i całej wyspy, miejsc pracy, gospodarki oraz pokoju.

Zapraszamy do Studia Dublin, piątek ok. 9.10. Irlandia z powietrza, napis EIRE, Bray kolo Dublina fot. Garda Air Support Unit

 

Umowa ma też znacznie ze względu na ideę integralnośćci całej unii. Podczas żmudnych i ciężkich negocjacji przypominających dreszczowiec wykazano, że Unia Europejska dba o państwa członkowskie.

W czasie rozmów na plan pierwszy stawiana była przed wszystkim Republika Irlandii, jako jedyna granicząca bezpośrednio z Wielką Brytanią, która najmocniej dotknięta zostałaby skutkami braku umowy i wyjścia Londynu w wersji „na twardo”.

Irlandzki premier jest też przekonany, że umowa tymczasowo obowiązująca (nadal ma być bowiem negocjowana i doprecyzowana) pomoże w dalszym rozwoju partnerstwa gospodarczego między Dublinem a Wielką Brytanią.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

 

 

W dalszej części swiątecznego Studia Dublin Tomasz Wybranowski opowiadał o tradycji i zwyczajach związanych z narodzeniem Jezusa. Boże Narodzenie w języku irlandzkim (celtyckim) to Lá Nollag

W poranek Bożego Narodzenia rozpakowuje się w Irlandii prezenty. Tego dnia Irlandczycy, jak twierdzą, wręczają najbliższym nie tylko prezenty, ale i cząstkę siebie.

Pierwszy dzień świąt, tak jak w Polsce, Irlandczycy rezerwują tylko dla rodziny. Centralny punkt Bożego Narodzenia to wspólnie przygotowany posiłek. Tego dnia nikt się nigdzie nie śpieszy ani nie zerka niecierpliwie na zegarek.

 

Świąteczna Grafton Street w Dublinie. Fot. Tomasz Szustek

25 grudnia puby i restauracje (nie tylko z powodu pandemii, jak w tym roku 2020) są zamknięte na cztery spusty. Nie kursuje komunikacja, zamknięte na głucho są także wszystkie sklepy i stacje benzynowe. Do odświętnego obiadu zasiada się około godziny trzeciej po południu.

Tradycyjnie podawany jest pieczony indyk z sosem borówkowym i brukselką. Zdarza się również gęś, bardziej związana z tradycją irlandzką. Jako przystawkę podaje się wędzonego łososia oraz zupę z melona. Do głównego dania serwuje się ziemniaki, smażone albo duszone, oraz chleb i sos gravy.

W większości domów na świątecznym stole muszą się również znaleźć Mince Pies, czyli ciasteczka z kruchego ciasta, napełnione rodzynkami i musem z suszonych owoców. Irlandczycy przygotowują Christmas pudding, który w smaku przypomina nasz poczciwy polski keks, tylko że z domieszką alkoholu, podawany często z rumowym sosem lub bitą śmietaną.

    Drugi Dzień Świąt – Lá Fhéile Stiofáin

W Irlandii bardzo ważny jest także drugi dzień Świąt – St. Stephen’s Day. Niegdyś, w dniu św. Szczepana męczennika, jak Wyspa długa i szeroka od domu do domu chodzili kolędnicy nazywani Wren Boys – Chłopcy Strzyżyka i zbierali datki. Ten zwyczaj przetrwał na prowincji, zwłaszcza w hrabstwach Kerry i Cork.

Poprzebierani chłopcy odwiedzają domy, a kiedy ich gospodarze poproszą, śpiewają dla nich piosenkę. Potem trzeba przekazać im datek „dla strzyżyka”, czyli dla najmniejszego ptaka, który zamieszkuje Irlandię. Jest on nazywany „królem wszystkich ptaków”. Związane jest to z kolejną legendą.

W czasie, kiedy św. Szczepan się ukrywał, strzyżyk zdradził jego kryjówkę, przez co świętego pochwycono i stracono. Dlatego na pamiątkę tego zdarzenia, dzień ten nazywany jest też „dniem polowania na strzyżyki”. Chłopcom trzeba dać pieniądze, które mogą być przeznaczone na cele dobroczynne albo wydane w całości na wspólną kolację dla kolędników. Kto nie złoży datku, ten może się spodziewać kłopotów.

Tutaj do wysłuchania opowieść o irlandzkich zwyczajach związanych z Bożym Narodzeniem:

 

 

Juliusz Erazm Bolek. Fot. Miłosz Manasterski.

Pisarz, poeta i człowiek wielu talentów Juliusz Erazm Bolek, laureat Światowego Dnia Poezji ustanowionego przez UNESCO, poetycko (choć nie tylko) gościł w świątecznym Studiu Dublin. 

Juliusz Erazm Bolek był inicjatorem wskrzeszenia Związku Pisarzy Katolickich. Celem organizacji jest przede wszystkim popularyzacja literatury humanistycznej i chrześcijańskiej. Stowarzyszenie organizuje m. in. konkurs poetycki „Wiersz Roku” oraz Festiwal Literatury Chrześcijańskiej. Skupia autorów, którzy zajmują się tego typu twórczością oraz sympatyków.

Związek Pisarzy Katolickich odwołuje się do działalności organizacji o tej samej nazwie funkcjonującej w drugiej Rzeczpospolitej. Wiedza o tamtym Stowarzyszeniu, jego aktywności i autorach została skutecznie zatarta przez system komunistyczny PRL po II wojnie światowej. Obecnie Związek stara się odtworzyć historię przedwojennej organizacji. – mówi Juliusz Erazm Bolek.

Związek Pisarzy Katolickich jest także organizatorem konkursu „Wiersz Roku”. Co roku (zawsze 21 marca), z okazji Światowego Dnia Poezji, ustanowionego przez UNESCO, ogłaszany jest kolejny laureat „Wiersza Roku”. To jeden z wielu przejawów aktywności ZPK.

Pandemia pokrzyżowała nam szyki w tym roku, więc jeszcze uroczyście nie wręczono nagrody laureatowi z roku 2019 – Markowi Czuku, autora nagrodzonego wiersza „Sonet III”. Wierzę, że tym roku będzie lepiej i uda się zoorganizować galę wręczenia nagrody! – mówi Juliusz Erazm Bolek.

Jury przyznaje ten tytuł utworowi literackiemu o szczególnych walorach artystycznych, odnoszącemu się do wartości chrześcijańskich i humanistycznych.

Wierszem Roku 2017 został poemat „Corrida”, którego autorem jest Juliusz Erazm Bolek. Natomiast w 2018 roku tytuł został przyznany pieśni „Bogurodzica”.

Juliusz Erazm Bolek opowiadał także o swoim nowym kalendarzu poetyckim na rok 2021 oraz podsumował rok z życia Agencji Informacyjnej.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Juliuszem Erazmem Bolkiem:

 

 

Kolejnym gościem była Agnieszka Słotwińska – serce i właścicielka marki My Little Craft World. To bardzo szczególne miejsce na mapie Polonii Cork i okolic, które Agnieszka stworzyła z myślą o polskich dzieciach w Irlandii.

Nasze warsztaty pomagają rozwinąć zdolności manualne dzieci przez przybliżenie im wielu technik artystycznych. Przestrzegamy jednak starej zasady ojców pijarów „ucząc – bawić”! Zajęcia w ramach My Little Craft World to także znakomita zabawą! – mówi Agnieszka Słotwińska.

Agnieszka Słotwińska. Fot. zbiory własne.

 

Agnieszka Słotwińska już ponad osiem lat prowadzi projekt „MyCork Artystycznie”, którego adresatkami są panie pragnące rozwijać swoje umiejętności w różnego rodzaju artystycznym rękodziele. Odbyła pełny kurs Art Therapy  Course  w St John’s Central College w Cork.

Zajęcia pani Agnieszki cieszą się coraz większą estymą. Każde ze spotkań jest niepowtarzalne i nawet podczas pandemii udało się przeprowadzić kilka artystycznych spotkań z najmłodszymi Polonusami.

I tak w październiku 2020 roku, po ośmiach miesiącach przerwy spowodowanej restrykcjami związanymi z epidemią koronawirusa, w ramach projektu My Little Craft World odbyły się warsztaty związane z postacią Fryderyka Chopina.

Podczas warsztatów plastycznych dzieci poznały sylwetkę Fryderyka Chopina, wielkiego polskiego kompozytora oraz jego najważniejsze utwory. Każdy z małych artystów namalował portret naszego wybitnego rodaka a następnie słuchając jego utworów stworzył własny obraz, tym razem już inspirowany jego muzyką. – mówi Agnieszka Słotwińska.

W Studiu Dublin z panią Agnieszką rozmawialiśmy także o irlandzkiej Bożonarodzeniowej tradycji i o tym, że

Irlandczycy coraz częściej interesują się polską kulturą i zwyczajami, które tutaj przywieźliśmy ze sobą.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Agnieszką Słowińską:

 

 

Kolejnym uczestnikiem świątecznego Studia Dublin był Robert Ciepliński z Kapeli u Dobrego Pasterza z Galway (tutaj link do ich strony: Musician-Band/Kapela-u-Dobrego-Pasterza), który przypomniał o tradycji „Wspólnego Polaków Kolędowania” oraz tradycji gremialnego celebrowania czasu świąt Bożego Narodzenia w polskiej diasporze Galway i całego hrabstwa.

 

Robert Ciepliński (pierwszy od lewej) w gronie muzyków Kapeli u Dobrego Pasterza.

Lubimy śpiewać, tańczyć i próbować powiększać dobro wokół nas!!! – tak mówią osoby zaangażowane w Kapelę u Dobrego Pasterza.

Bluesowo – rockowa pastorałka „Z Zielonej Wyspy Kolęda” jest już przebojem na antenie Radia WNET. Tymczasem Robert Ciepliński i muzycy z zespołu podrowali nam niezrównany kolejny muzyczny prezent – góralską pastorałkę „Oj, maluśki, maluśki” zagraną uwaga: w rytmie reggae! Przypomnę, że „Oj, maluśki, maluśki” to kolęda ludowa pochodząca z regionu Podhala.

Już w sobotę 26 grudnia 2020 roku odprawiona zostanie niezwykła Msza Św. w polskim kościele St. Mary’s Claddagh Galway. Śledźcie stronę na Facebooku Kapeli u Dobrego Pasterza.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Robertem Cieplińskim:

 

 


Rozmowa z Ernestem Bryllem ze świątecznego Studia Dublin, w poszerzonej wersji redakcyjnej z opisem, pojawi się w osobnym materiale na stronie Radia WNET już jutro.

Dziś sama rozmowa z autorem „Na szkle malowane”, „Kolędy nocki” czy „Wigilii wariata”.

Tutaj do wysłuchania cała rozmowa z Ernestem Bryllem:


 

Partner Radia WNET

 

Partner Studia 37 Dublin

 

          Produkcja Studio Dublina Radia WNET – GRUDZIEŃ 2020 (C)

21 lat temu odszedł Tomasz Beksiński. Legendarny prezenter radiowy i znakomity tłumacz popełnił samobójstwo

Tomasz Beksiński był zawsze na przekór modom i ustalonym kanonicznym schematom. Zawsze ustawiony „pod prąd”, wiecznie niepoprawny, nieprzebierający w słowach a także zdecydowanie”urodzony za późno”…

Tomasz Beksiński odszedł na zawsze w wigilię Bożego Narodzenia 1999 roku. Ostatnią „ucztą” była duża ilość środków psychotropowych. Jego trzecia próba samobójcza okazała się skuteczna. Oddech śmierci poczuł także w listopadzie 1988 roku. Wtedy przeżył katastrofę lotniczą pod Rzeszowem.

 

Kronika dawno zapowiedzianej śmierci…

 

Tomek już wcześniej dawał sygnału światu, swoim czytelnikom i słuchaczom, że przygotowuje się na ostatni skok za horyzont zdarzeń. W zawoalowany sposób żegnał słuchaczy Trójki w ostatnim programie, który został nadany w nocy z 11/12 grudnia 1999 roku. Podobnie stało się także z czytelnikami miesięcznika „Tylko Rock”, prowadzonym przez Wiesława Weissa.

W bardzo szczerym i gorzkim w wymowie dla „współczesnych i świata końca wieku” felietonie „Fin de siècle”, opisał swoje refleksje związane z obcowaniem z kulturą masową, która staje się swoją własną karykaturą. Pisał też o ludziach i świecie, którzy zabiją to co ważne. W ostatnim swoim tekście pisał także o przejmującym braku miłości, której tak bradzo poszukiwał.

Wymienił też te rzeczy dla których warto było żyć, w tym nagranie Pink Floyd „Echoes”. Warto zacytować ostatnie zdanie:

„Wszystkie te chwile przepadną w czasie, jak łzy w deszczu. Pora umierać. Tomasz Beksiński (1958-1999)”.

Kilka dni później odszedł. Na zawsze i osierocił całe pokolenie słuchaczy.

 

Radiowe wspomnienia o Tomaszu Beksińskim

 

Rok temu, sobotnią porą, 21 grudnia 2019 roku, po godzinie 19:00, zaprosiłem słuchaczy do Radia WNET na kolejny program poświęcony Jego pamięci. W pierwszej części rozmawiałem o Tomaszu Beksińskim z Wiesławem Weissem, autorem książki „Tomek Beksiński. Portret prawdziwy”.

 

 

W programie nie mogło zabraknąć poetyckiego serca i legendarnego głosu grupy Abraxas – Adama Łassy. Tomek Beksiński zaważył na historii Abraxas i poświęcił zespołowi czas, uwagę i wypromował go, jako nową jakość polskiej sceny muzycznej.

Oddał nam kawałeczek swojego Wielkiego Serca, a ja jestem człowiekiem, który nigdy nie zapomina takich gestów. /…/ Może w obliczu nieuniknionego zobaczył to o czym pisał Edgar Allan Poe “Patrząc w ciemność tę głęboką, stałem ze zdumieniem w oku, sny śniąc jakich nikt z śmiertelnych nie śmiał śnić”… – powiedział Adam Łassa.

 

W pierwszej części programu miałem także wielki honor rozmawiać o Tomaszu Beksińskim z Anją Orthodox, księżną polskiego dark i gotyk rocka z grupy Closterkeller. Anja była ostatnią osobą, która telefonicznie rozmawiała z Tomaszem Beksińskim:

Była wigilia a ja miałam urodziny. Nagrałam się na jego sekretarce a on oddzwonił potem. Powiedział, że po ostatnim kopniaku bezpowrotnie stracił nadzieję. A potem się rozłączył. /…/ Prawdopodobnie kilka minut później już nie żył.

 

Podczas wieczoru wspomnień o Tomaszu Beskińskim w formie radiowego coveru odtworzyłem rok temu Jego ostatni program, z radiowej Trójki, z 11/12 grudnia 1999 roku.

 

 

Składam najwyższe wyrazy szacunku i podziękowania dyrekcji Trójki Polskiego Radia, w szczególności panu dyrektorowi Tomaszowi Kowalczewskiemu za wyrażenie zgody, abym w mojej audycji przypomniał głos Tomasza Beksińskiego i kilka ważnych kwestii o których mówił w swoim ostatnim programie w Trójce, 12 grudnia 1999 roku.

Tomasz Wybranowski

Muzyczny Wtorek Radia WNET. 19 lat temu odszedł poeta i muzyk, lider legendarnej Republiki – Grzegorz Ciechowski.

Wspominamy dziś Grzegorza Ciechowskiego. Był (i wciąż jest!) charyzmatycznym liderem Republiki, znakomitym poetą, wielbicielem poezji Stanisława Grochowiaka, kompozytorem i twórcą muzyki filmowej…

W moim zestawie „nagrań obowiązkowych”, które towarzyszą mi na liniach horyzontu dni, ostatnio coraz częściej sięgam po album „Republika Marzeń”. Album dla mnie niezwykły.

Płyta, która powstawała w Lublinie, gdzie w tamtym czasie pracowałem, jako dziennikarz radiowy w Radiu Top Fm i publicysta w „Dzienniku Wschodnim”. Byłem za szybą, kiedy dogrywane były chórki do piosenki „Synonimy”. Z wypiekami na twarzy słuchałem Zbyszka Krzywańskiego, który wyczarował niezwykłe solo gitarowe do „W końcu”. Było piękne przedwiośnie 1995 roku.

Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania rozmowa z przyjacielem i gitarzystą grupy Republika – Zbigniewem Krzywańskim i znakomitym dziennikarzem muzycznym Leszkiem Gnoińskim (nagranie z 22 grudnia 2018 roku):

 

                                     Jak stałem się Republikaninem…

Od zawsze byłem fanem Republiki. Z wypiekami na twarzy wsłuchiwałem się w kolejne notowania Listy Przebojów Programu Trzeciego Marka Niedźwieckiego, śledząc jak wiedzie się Republikanom. Oprócz Republiki, moje serce należało wtedy także muzycznie (i wciąż tak się dzieje) do Turbo, Pawła Kukiza i niezwykłej AYA RL, oraz korzennego Maanamu i Klausa Mitchoffa.

Grzegorz Ciechowski, jako Grzegorz z Ciechowa z czasów albumu OjDADAna.

 

Pewnego dnia stałem się szczęśliwym posiadaczem albumu „Nowe Sytuacje”.

Niespełna dwunastolatka nie było stać na wysupłanie 750 złotych, aby kupić pachnącą i nieznającą jeszcze adapterowej igły płyty.

Winyl z upragnioną zawartością odkupiłem za 300 zł. od mojego serdecznego kolegi – Mariusza Kota, mojego pierwszego nauczyciela słuchania dobrych dźwięków (niestety już nieżyjącego proboszcza, jednej z parafii diecezji zamojsko – lubaczowskiej).

Powiem szczerze, że miałem wielką tremę goszcząc w studiu wielkiego, legendarnego Obywatela G.C. Starsi koledzy z branży przestrzegali mnie, że wywiad z Grzegorzem Ciechowskim nie będzie łatwy.

Jako fan Republiki nie kryłem radości, że przez trzy dni twórca „Nieustannego Tanga”, „Układu sił” i „Białej Flagi” będzie moim gościem i całej ekipy lubelskiej rozgłośni Radia Top FM. Chwaliłem się tym, byłem dumny, przejęty i rozgorączkowany jak mały chłopiec. Przestrzegano mnie, że lider Republiki jest chłodny, mówi o sobie w sposób rzeczowy i uporządkowany i nie ma co liczyć na „jakieś wywiadowcze fajerwerki”.

Już po kilku chwilach obecności Grzegorza Ciechowskiego w naszym studiu wiedziałem, że mylili się. Pod maską samotnika, który stroni od stadności, kryła się słoneczna dusza pełna pasji. O dziwo, co zaskoczyło dziennikarza muzycznego Piotra „Gałązka” Gałęzowskiego, który był z nami w studiu (podobnie jak Dominika Wszystko i redaktor Piotr Sykuła – przyp. T.W.) Grzegorz Ciechowski pojawił się w radiowo – telewizyjnej wieży, przy ulicy Raabego 2A, odziany w markowe jeansy, brązowe półbuty i swetrze koloru popiołu. Zażartowałem witając się, że liczyłem na czerń i biel w ubiorze tak znamienitego i szczególnego gościa. Grzegorz odparł:

Czerń i biel kiedyś a teraz odcienie (uśmiechnął się).

Potem rozpoczęliśmy program, który podsumowywał trzydniowy muzyczny Republikański festiwal w lubelskiej rozgłośni.

Obywatel G.C., czyli? Znaki normalne – znaki szczególne …

– Data urodzenia Obywatela G.C.?

Grzegorz Ciechowski: 1957.

– Rozmiar buta?

Grzegorz Ciechowski: 44.

– Wzrost?

– Metr … (chwila zastanowienia i uśmiech na twarzy). 180 cm, choć może w tej chwili 180,5 cm, może 181? (śmiech). 

– Marka samochodu?

– Nissan.

– Ulubiony trunek, gdy mowa o alkoholu?

– Nie wiem. Jest ich wiele.

– To niech będzie pierwsza trójka?

– Piwo…(chwila wahania). Ale chodzi o alkohole, rozumiem?

– Tak.

Piwo, wódka i wino. W tej kolejności (uśmiech).

– Czy śpiewa pan przy goleniu?

Grzegorz Ciechowski: Golę się wcześnie rano i bardzo szybko. Nienawidzę tego procesu, więc nie śpiewam.

– Trzy ulubione potrawy Obywatela G.C.?

Grzegorz Ciechowski: Zdecydowanie kuchnia tajska. Nie spotkałem jeszcze w Polsce lokalu z dobrą tajską kuchnią. W takiej restauracji byłbym zdecydowanie częstym gościem. Lubię też chińskie potrawy i ten smak. Jeśli jest dobra japońska też w większości lubię.

– Najbliższy sercu polski reżyser filmowy?

Grzegorz Ciechowski:  Zdecydowanie Jan Jakub Kolski.

 

                Trasy, koncerty, wspomnienia dobre, złe i humorystyczne…

 

– Najzabawniejsze zdarzenie z trasy koncertowej z grupą Republika, czy też solo, jako Obywatel G.C.?

Grzegorz Ciechowski: Było wiele takich zdarzeń. Były zabawne, niektóre tragiczne i dramatyczne na pozór, które też przemieniały się w zabawne zdarzenia. Jedna historyjka była szczególnie bardzo śmieszna. Jeździliśmy wtedy w trasy bardzo często. Był to rok 1983, albo 1984.

Grałem wtedy na pianinach, albo na fortepianach, oczywiście w zależności od tego, jaki instrument był dostępny w danym miejscu. Graliśmy pewnego razu w dużym domu kultury, chyba gdzieś na Śląsku. Tam był taki wielki, stary fortepian, który był wystawiony tylko do połowy na sceny.

Jego „ogon” wystawał jeszcze za kulisy. Zaczynaliśmy wtedy koncerty od piosenki „Nowe sytuacje”. Tak, więc zaczynamy grać ten utwór. Gram, gram, gram. Śpiewam, śpiewam, śpiewam, a za kulisą stoi nasz manager (Andrzej Ludew, zaś Road – managerem Republiki był w tym czasie Włodzimierz Sztejnberg – przyp. T.W.), a ja sobie w tym czasie zdałem sprawę, że nie wziąłem z garderoby fletu. A przecież w „Nowych sytuacjach” jest solówka na flecie.

I Andrzej stoi za kulisą, właściwie twarzą w twarz ze mną, tyle tylko, że nikt go nie widzi poza mną. Ja mu daję takie rozpaczliwe znaki, że musi przynieść flet. Ale on myślał, że tak przeżywam tak strasznie wykonanie tej piosenki. Ponawiam próbę, dalej daję znaki, a on kciukiem uniesionym do góry potwierdza, że znakomicie mi idzie. W końcu udało się! Jest w utworze mała pauza w aranżacji. Wykorzystując okazję podbiegłem do niego prawie krzycząc: „Flet! Przynieś mi flet do cholery, natychmiast!”.

Wróciłem po kilku sekundach na scenę i gram dalej. Na nieszczęście okazało się, że klucz do garderoby jest w mojej kieszeni. Rozwalili więc drzwi do garderoby „z kopa”.  Właśnie w momencie, kiedy miała zacząć się solówka, dostałem ten flet i udało mi się ją zagrać. Takich sytuacji było mnóstwo, które potem wspominamy i wspólnie śmiejemy się.

– Co przekazałby pan tym wszystkim, którzy zaczynają grać gdzieś w garażach, piwnicach i chcą się stać rockowymi potentatami? Czego pan by im życzył?

– Chciałbym przekazać im jedną rzecz, bardzo ważną, aby nie myśleli „od tyłu”. Oczywiście ważny jest kontrakt, bardzo ważna jest perspektywa wydania płyty, równie istotne są wielkie koncerty. I to jest to myślenie „od tyłu”.

Ważne jest, aby myśleli „od przodu”, czyli od zdefiniowania tego, co tak naprawdę chcą powiedzieć. Jeśli będą wiedzieli, co chcą powiedzieć i potrafili to wyartykułować, i jednocześnie na tyle indywidualni, na tyle inni od reszty, że będą zauważeni, to cała reszta będzie mimowolnym skutkiem tego, co robią.

 

 

Potem Grzegorz Ciechowski został poproszony o odczytanie jednej z baśni, bodajże braci Grimm. Tyle tylko, że imiona bajkowych postaci miał podmienić na imiona i nazwiska znanych w latach 90. XX wieku wykonawców rocka.

Tak oto pojawiła się w tej baśni m.in. Tina Turner, jako zła macocha, oraz Bono Vox, wokalista U2. Jak stwierdził Obywatel G.C. czytanie bajki w radiu było jego debiutem i bardzo mu się to podobało.

Później poprosiłem o podsumowanie Listy Przebojów Wszech Czasów Republiki i Obywatela G.C., którą stworzyli pracownicy, współpracownicy oraz słuchacze lubelskiego Radia Top FM. Pierwsza „piątka” prezentowała się następująco:

5. Śmierć w bikini.

4. Paryż – Moskwa 17.15.

3. Biała flaga.

2. Nie pytaj o Polskę.

1. Obcy astronom.

Później Grzegorz wpisał mi, na wydruku zestawienia tej listy, autograf i dedykację, która brzmiała:

„Po raz pierwszy w historii istnienia Republiki byłem spokojny o to, że będziemy na pierwszym miejscu!. Z sympatią i podziękowaniami za niezwykłe chwile Grzegorz Ciechowski”.

Ale powracamy do naszego wywiadu, który powoli, acz nieubłaganie, zbliżał się do końca. Oto krótkie podsumowanie pierwszej piątki Listy Wszech Czasów Republiki i Obywatela G.C.

Grzegorz Ciechowski: Cieszę się, że w tej pierwszej dwudziestce w ogóle znalazły się te piosenki a nie inne, które można by przebić innymi (Grzegorz był zaskoczony m.in. obecnością dwóch nagrań z krążka „Siódma Pieczęć”, „Tu jestem w niebie” i „Prośba do następcy”, oraz „Halucynacje” z krążka „Nowe Sytuacje” – przyp. T.W.).

Ja sam nie ułożyłbym chyba lepszej listy. Słuchacze waszego radia chyba podobnie odbierają piosenki tak jak ja.

– Czy kiedyś przewiduje pan wydanie zbioru najlepszych nagrań Republiki, w formie greatest hits?

Grzegorz Ciechowski: Ja myślę, że w związku z tymi publikacjami, o których pan mówił, jeszcze może jakieś dwie, trzy płyty odczekamy. Szczególnie, że ostatnio pojawiła się na półkach sklepów muzycznych i księgarni „Selekcja Obywatela G.C.”, czyli najlepsze piosenki jakie udało mi się nagrać solo, w moim mniemaniu oczywiście. Z Republiką trzeba by jeszcze poczekać kilka lat.

 

Kilka tygodni później, bodajże 30 kwietnia 1995 roku, Republika dała swój pierwszy koncert po nagraniu „Republiki Marzeń”. Grzegorz, Zbyszek, Sławek i Leszek zaprezentowali w całości materiał z niewydanej jeszcze płyty (a przynajmniej tak mi się zdaje). Republika dała koncert w lubelskim klubie Graffiti, którego właścicielem był Mirosław „Kiton” Olszówka (tak kochani, ten „Kiton” od Teatru Scena Ruchu, koncertów Voo Voo w kazimierskich kamieniołomach i festiwalu „Inne Brzmienia”).

I był to spektakl metafor, dźwięków i burzy uczuć niezwykły. Czterej gentlemani pełni pasji tworzenia i radości życia zagrali wspaniały koncert, na który zjechali fani grupy z wielu zakątków Polski. Było to coś niezwykłego.

Miałem to szczęście porozmawiać chwilę z Grzegorzem i Zbyszkiem przed koncertem. Czuło się ich radość i głód grania. Ten koncert z Graffiti na zawsze pozostanie w mym sercu, jako jeden z najważniejszych w życiu. Song „Republika Marzeń” we mnie już na zawsze…

Jako dziecko uwielbiałem grudzień, bo anturaż świąt, bo radość z choinki i prezentów, bo przerwa w szkole, bo tyle radości ze spotkań w gronie najbliższych. W 1999 roku, na ochotnika, dokładnie w Wigilię odszedł na drugą stronę luster Tomasz Beksiński. W 2001 roku, tuż przed wigilijną pierwszą gwiazdką, odszedł Grzegorz Ciechowski…

Nie da się już lubić grudnia. Pisząc te słowa wspomnień o Grzegorzu Ciechowskim, myślę o jego Córce, która urodziła się, gdy był już Tam. I Jej ten tekst dedykuję.

Tomasz Wybranowski

 

Więcej wspomnień o Grzegorzu Ciechowskim, Republice, klimacie muzycznego Torunia i Obywatelu G.C. w książce Anny Sztuczki i Krzysztofa Janiszewskiego „My lunatycy. Rzecz o Republice”. Znalazł się tam również i mój rozdział. Tutaj link.

„Jesteś cała z miłości”. Weronika Ciechowska wspomina ojca w 19 rocznicę śmierci

Żałuję, że nie nagraliśmy razem płyty. Staram się jednak tego nie rozpamiętywać i iść do przodu – mówi córka lidera Republiki.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z córką Grzegorza Ciechowskiego – Weroniką:

 

Weronika Ciechowska mówi, że z przyjemnością udziela wywiadów o ojcu. Z biegiem lat przychodzi jej to coraz łatwiej. Jednak jak mówi:

Nigdy nie pogodzę się  z jego odejściem.

Córka lidera Republiki wspomina, że bardzo lubił on Święta Bożego Narodzenia. W domu rodziny Ciechowskich zawsze w tym czasie było wielu gości. Co istotne, artysta bardzo cenił sobie prywatność.

Trudno powiedzieć, jakby się odnalazł w dzisiejszych czasach. Świat jednak się bardzo zmienił.

Weronika Ciechowska, córka Grzegorza Ciechowskiego, która „jest cała z miłości”, jak śpiewał w „Piosence dla Weroniki” Jej tata.

 

Rozmówczyni Tomasza Wybranowskiego żałuje, że nie zdążyła wspólnie z ojcem nagrać żadnej piosenki, choćby małej singlowej płyty:

Staram się jednak tego nie rozpamiętywać, bo to nic nie da. Lepiej niż do przodu i cieszyć się z tego, co mi po tacie pozostało.

Jak podkreśla Weronika Ciechowska, twórczość jej taty – Grzegorza Ciechowskiego – jest tak różnorodna, że na każdą okazję i każdy nastrój można znaleźć odpowiednie utwory:

„Gdy potrzebuję energii, to wtedy sięgam po album Republiki „Nowe Sytuacje”.

Gdy jestem w nostalgicznym nastroju słucham „Siódmej pieczęci”. Uwielbiam nagranie z filmowej płyty Taty „Stan strachu”. „Ja Kain, Ty Abel” po prostu uwielbiam.”

Tomasz Wybranowski zaprasza na wspomnienia o Grzegorzu Ciechowskim, w XIX. rocznicę Jego odejścia, do specjalnego Muzycznego Studia 37, dzisiaj (22 grudnia 2020 roku), o godzinie 18:07.

A.W.K.

Studio Dublin – 18 grudnia 2020 – Dariusz Bonisławski, Jarosław Płachecki, Bogdan Feręc, Paweł Sreberski, Jakub Grabiasz

W piątkowy poranek tradycyjnie w Radiu WNET przenosimy się do Republiki Irlandii. W Studiu Dublin informacje, wywiady, analizy oraz korespondencje. Witamy zimę w Studiu Dublin i czas kolędowania.

W gronie gości:

  • Dariusz Bonisławski – prezes zarządu krajowego Stowarzyszenia Wspólnota Polska,
  • Jarosław Płachecki – dziekan Staropolskiej Szkoły Wyższej w Dublinie, były prezes Irish – Polish Society,
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
  • Paweł Sreberski – Kapela u Dobrego Pastarza z Galway,
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin.

 

Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek

Wydawca techniczny: Andrzej Karaś i Aleksander Popielarz

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

 

Bogdan Feręc, portal Polska-IE – Radio WNET Irlandia.

 

Kilka chwil po godzinie 9:10 specjalna i już przedświąteczna korespondencja Bogdana Feręca, szefa najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com.

Dzisiaj – 18 grudnia 2020 roku – w życie wchodzi rządowe rozporządzenie, które mówi, że można podróżować po całej Republice Irlandii i odwiedzać rodziny. Mogą to zrobić osoby z innych gospodarstw domowych.

To jednak spowodowało, iż do społeczeństwa, wystosowany został apel i szef HSE dr Paul Reid powiedział, żeby mądrze korzystać z tej zasady. Reid prosi, by ilość kontaktów społecznych, ograniczyć do absolutnego minimum, ponieważ może to doprowadzić do wzrostu zakażeń, jaki obserwowany był w pierwszych dniach listopada.

To może wpłynąć na obciążenie systemu opieki zdrowotnej, który nadal odczuwa skutki wcześniejszych fal koronawirusa.

Leo Varadkar, autor: International Transport Forum, licencja: (CC BY-NC-ND 2.0)

 

Wicepremier rządu Republiki Irlandii Leo Varadkar podzielił się swoją opinią na temat kolejnych miesięcy z koronawirusem, a jest zdania, że nie uda się szybkim czasie znieść wszystkich ograniczeń.

Według wicepremiera Varadkara, ograniczenia w postaci prawdopodobnie trzeciego poziomu, a i możliwej sześciotygodniowej blokady, mogą być obserwowane w okresie pierwszych sześciu miesięcy 2021 roku, a zaczną znikać, kiedy rozpocznie się akcja masowych szczepień.

 

Duży krok w rozmowach brexitowych. Granicy nie będzie – Negocjatorzy Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii zgodzili się ustalić wspólne zasady unikania granicy celnej na Morzu Irlandzkim.

Porozumienie zostało formalnie podpisane, więc granica celna, nie powstanie po opuszczeniu przez Zjednoczone Królestwo Unii Europejskiej. Oznacza to, iż protokół irlandzki, zacznie obowiązywać wraz z 1 stycznia 2021 roku i oznacza, iż na irlandzkiej wyspie, nie powstanie fizyczna granica.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bogdanem Feręcem:

 

Hanna Dowling, były prezes Irish-Polish Society J. Płachecki i wspominana w wywiadzie „Trybuna Ludu” wydana w dniu wizyty Jana Pawła II w Warszawie, w 1979 roku | Fot. archiwum H. Dowling

Drugim gościem przeświątecznego Studia Dublin jest dr Jarosław Płachecki, dziekan zaprzyjaźnionej z Radiem WNET i irlandzką rozgłośnią NEAR 90,3 FM Filii Staropolskiej Wyższej Szkoły w Dublinie.

Jako ciekawostkę warto podać fakt, że to jedyna polska uczelnia wyższa posiadająca filię w Irlandii. W roku 2019 Wydział STSW w Dublinie przekształcony został w Filię Staropolskiej Szkoły Wyższej w Dublinie.

Dzisiaj rozmowa dotyczyła przed wszystkim premiery VII tomu Rocznika Towarzystwa Irlandzko – Polskiego / The Irish Polish Society Yearbook.

VII tom Rocznika Towarzystwa poprzedziło wydanie specjalnej książki „The Polish House in Dublin. An Illustrated Chronicle” / „Dom Polski w Dublinie. Ilustrowana Kronika”, które ukazało się pod redakcją dra Jarosława Płacheckiego.

To pierwszy i kompletny diariusz, który dotyczy spraw Domu Polskiego w Dublinie, ale i w szerszym kontekście całej historii irlandzkiej Polonii.

W VII, łączonym tomie Rocznika Towarzystwa Irlandzko – Polskiego m.in. artykuł o nestorze Polonii w Irlandii „Wspomnienie o Janie Kamińskim i jego rodzinnym sztetlu Biłgoraju” pióra Hanny Dowling, sylwetka Macieja Bogdalczyka polskiego architekta z Irlandii, którego przybliżył Andrzej Wejchert oraz historyczny fresk „Tytus O’Byrn z Irlandki, powstanie 1863 roku”, którego autorka jest Katarzyna Gmerek.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z dr Jarosławem Płacheckim:

 

 

Z Pawłem Sreberskim z Kapeli u Dobrego Pasterza z Galway przypominamy o tradycji „Polaków Kolędowania” oraz tradycji współnego celebrowania Adwentu i Świąt Bożego Narodzenia muzyką i śpiewem. W tym roku ze względu na reżim sanitarny odbywać się to będzie w formie zdalnej.

W sobotę 26 grudnia 2020 roku odprawiona zostanie niezwykła Msza Św. w kościele St. Mary’s Claddagh Galway.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Pawłem Sreberskim:

 

 

W serwisie informacyjnym ze Studia 37 Dublin „Irlandia – Wyspy – Europa – Świat” m.in.: 0 sukcesie Roberta Lewandowskiego, szczepieniach w Irlandii i dyskusji o paszportach szczepień oraz wizycie Mike’a Pompeo w Polsce, która zdaniem wielu może nie dojść do skutku z powodu obostrzeń pandemicznych w Polsce. 

Robert Lewandowski został uhonorowany wyróżnieniem Piłkarza Roku FIFA. W finale światowego plebiscytu pokonał Leo Messiego i Cristiano Ronaldo.

To historyczny sukces, bowiem Robert Lewandowski  jest pierwszym wyróżnionym w ten sposób Polakiem.

 

Dublin rain from the bus. Foto (c) Studio 37.

Szczepienia rozpoczną się w Irlandii w tym roku. Covidowy paszport jest przesądzony. Tánaiste (wicepremier) Leo Varadkar potwierdził liderowi Partii Pracy i rzecznikowi ds. zdrowia Alanowi Kelly podczas Promised Legislation w Dáil, że szczepienia rozpoczną się w Republice Irlandii w tym roku. 

Poseł Kelly powiedział, że irlandzki rząd musi dokładnie wyjaśnić, jaki format będą miały te świadectwa szczepień lub paszporty szczepionek. Musimy wiedzieć, kto będzie kierował tymi certyfikatami, czy będzie to państwo, czy organizacje prywatne.

Istnieją kwestie moralne, prawne i etyczne w odniesieniu do tego świadectwa, a rząd musi natychmiast udzielić jasności i pewności.

Donald Trump / Fot. Gage Skidmore, Wikipedia

 

Według amerykańskich mediów, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Mike Pence odwiedzi Polskę przed objęciem władzy w Waszyngtonie przez nową administrację.

Wizyta ma uwydatnić osiągnięcia rządu prezydenta Donalda Trumpa w polityce zagranicznej i bardzo dobre kontakty z Polską.

Natomiast minister Krzysztof Szczerski, szef gabinetu Prezydenta RP powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że w styczniu nie jest planowana wizyta wiceprezydenta Mike Pence’a w Polsce:

Do 17 stycznia ma obowiązywać w naszym kraju kwarantanna narodowa i nie ma nawet możliwości przygotowania takiej wizyty.

Tutaj do wysłuchania serwis informacyjny Studia 37 „Irlandia – Wyspy – Europa – Świat”: 

 

W okienku sportowym nie mogło zabraknąć Jakuba Grabiasza, który komentuje tytuł Piłkarza Roku FIFA przyznany Robertowi Lewandowskiemu i opowiada o jednej z trzech koronnych dyscyplin sportu dla Irlandczyków – rugby.

W Studiu Dublin gorący komentarz tuż po losowaniu drużyn na Mistrzostwa Świata w rugby, które odbędą się we Francji w 2023 roku.

Kalendarz rozgrywek międzynarodowych w rugby już się zakończył na ten rok. Irlandzka reprezentacja ma szansę dojść do ćwierć lub nawet do półfinału. A dodam, że Irlandia nigdy dotąd nie dotarła do półfinału w rozgrywkach tej rangi. – przypomniał Jakub Grabiasz.

W sportowym wyspiarskim zaułku sportowym także zapowiedź sobotniego (19 grudnia 2020 roku) wielkiego finału GAA w futbolu irlandzkim. Zmierzą się drużyny Dublina i Mayo. Tej ostatniej kibicuje nasz radiowy Kuba.

W części ekonomicznej Jakub Grabiasz opowiadał o styku ekonomii i Brexitu, który jak się okazuje już dotarł na Szmaragdową Wyspę i miesza szyki przedsiębiorcom.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jakubem Grabiaszem:

 

 

Ostatnim gościem Studia Dublin był prezes zarządu Stowarzyszenia Wspólnota Polska Dariusz Bonisławski, który podsumował ostatni rok i niełatwy rok przez pryzmat organizacji, która wspiera Polaków i Polski poza Ojczyzną.

DariuszBonisławski/foto.StowarzyszenieWspólnotaPolskaarchiwum

 

Rok temu Zjazd Delegatów powierzył Dariuszowi Bonisławskiemu pełnienie funkcji prezesa zarządu krajowego Stowarzyszenia Wspólnota Polska.

Przypomnę, żę Dariusz Bonisławski to historyk, uznany ekspert oświatowy, menadżer oraz wieloletni dyrektor szkoły, prezes Oddziału Warmińsko – Mazurskiego Wspólnoty Polskiej.

Plany były ambitne na rok 2020 – podkreśla – jednak pokrzyżował je Covid i pandemia.

Mimo wszystkich trudności udało się stworzyć społeczność polonijnych nauczycieli, dzięki wykorzystaniu internetowych komunikatorów.

Prezes Dariusz Bonisławski podkreślił, że należy wspierać ze wszystkich sił edukację polskich dzieci poza granicami kraju poprzez m.in. tworzenie Akademii Dwujęzyczności. Z dumą wspomniał o zakończonych sukcesem przygotowaniach do wydania podręczników dla małych i młodych Polonusów w Ameryce Południowej oraz Irlandii:

Człowiek, który wie skąd pochodzi, lepiej się rozwija i czuje swoją wartość. Stowarzyszenie Współnota Polska patronowało i wspierało opracowanie dwóch nowych podręczników do nauki języka polskiego dla dzieci Polaków mieszkających w Ameryce Południowej, Irlandii i na Ukrainie.

W finale rozmowy z Tomaszem Wybranowskim prezes Dariusz Bonisławski złożył za pośrednictwem Radia WNET bożonarodzeniowe życzenia dla wszystkich Polaków rozsianych na całym globie.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z prezesem Dariuszem Bonisławskim:

 

Świąteczna ulica Grafton Street stołęcznego Dublina. Fot. Tomasz Szustek

Opracowanie: Andrzej Karaś, Alekasander Popielarz i Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak & Bogdan Feręc – Polska-IE.com

Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek


 

Partner Radia WNET

 

Partner Studia 37 Dublin

 

            Produkcja Studio Dublina Radia WNET – GRUDZIEŃ 2020 (C)

Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Ewa Witek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

Improwizacja jest sposobem na uwolnienie się od przewidzianych sytuacji.” z Tomaszem Żyrmontem rozmawia Sławek Orwat

Granie w zespole pozawala uwolnić się od wszelkiej życiowej rutyny, a nieprzewidziane dialogi pomiędzy instrumentami mogą tworzyć sensowną lub też totalnie abstrakcyjną konwersację.

W wywiadzie, jaki udzieliłeś mi w lipcu 2013 roku dla warszawskiego JazzPressu powiedziałeś, że muzyka jest dla Ciebie sposobem wyrażania siebie i swoich emocji, a także formą kontaktu z ludźmi. Jednocześnie przyznałeś się również wtedy, że gdzieś w Tobie ciągle tkwi potrzeba odkrywania nowych przestrzeni. Czy pod szyldem fusion można jeszcze dziś odnaleźć nowe zakamarki muzycznej wyobraźni, czy też, aby ten efekt uzyskać, należy powoli sięgać do innych gatunków?

 

Od naszego wywiadu minęło faktycznie już 7 lat, a ta potrzeba, o której rozmawialiśmy oraz przestrzeń, jak to już na nią przystało, są chyba nieskończone. Podobnie jest z muzyką, którą można będzie zapewne eksplorować bardzo długo, a może nawet bez końca. W zakresie: harmonii, rytmu, nowych brzmień, ekspresji jest nadal mnóstwo możliwości. Improwizacja natomiast sprawia, że wszystko to jest tym bardziej niepowtarzalne. Fuzja stylów, bez wątpienia, pozwala na wyszukiwanie ciekawych wariantów, zakamarków i na jeszcze większą ekspansję wyobraźni.

 

W 2016 roku podczas rozmowy z Wojciechem Waglewskim stwierdziłem, że odkąd w muzyce progresywnej fusion zostało zastąpione art rockiem, to duch Mahavishnu Orchestra jakby opadł, na co Wojciech Waglewski odparł: „No tak, tylko że fusion wypuściło z siebie też bardzo dużo złych rzeczy i czas to potem zweryfikował. Mahavishnu była rewelacją, pierwsze płyty Milesa były świetne, ale potem już nie wszystko było tak udane. We fusion jest coś takiego, co zawsze mi przeszkadzało i do tej pory mi przeszkadza. Jest to muzyka, która z jednej strony zabija spontan i nieprzewidywalność muzyki rockowej, a z drugiej zabija finezję jazzu i dlatego nie zawsze mi się to połączenie podobało i dlatego wolę raczej muzykę mocno transową.” Jak skomentujesz tę opinię?

W każdym poszukiwaniu, rozwijaniu stylu gry, znajdzie się coś twórczego, pięknego, a czasem nieudanego lub przesadzonego. Przywołałeś tutaj wyjątkowe nazwiska i gwiazdy, więc ciężko tę opinię podważać, choć nie do końca się z nią zgadzam. Lepiej więc pozostawić ostateczną opinię krytykom muzycznym. Uważam, że wszystko w dobrym wydaniu nie umniejsza niczego pierwowzorom, lecz jest nową interpretacją, świeżym spojrzeniem na muzykę. Przykładem tego jest naprawdę wiele wyjątkowych i niezwykle finezyjnych fusionowych projektów. Z drugiej jednak strony niemożliwością chyba jest stworzenie czegoś bardziej lotnego, charakterystycznego od takich gwiazd, czy wręcz prekursorów pewnych gatunków.

Komponowanie – jak sam twierdzisz – pozwala utrwalić Ci jakąś myśl, wewnętrzny stan, etap w życiu, stworzyć inny kształt. Czy ostatnie lata to u Ciebie bardziej ilość czy jakość kompozycji, a może jedno i drugie? Czy po tylu latach komponowania można popaść w pułapkę przewidywalności i rutyny, czy przeciwnie – doświadczenie w tej dziedzinie pomaga w samodoskonaleniu?

Nigdy nie zadawałem sobie takiego pytania, gdyż aż tak bardzo wnikliwie nie analizuję swojej twórczości. Moje kompozycje powstają zazwyczaj bardzo spontanicznie. Często wracam do pomysłu, fragmentu utworu, który rozpocząłem jakiś czas temu. Rzadko to jednak planuję. Najczęściej inspirujący moment lub kontakt z instrumentem wyzwala kompletnie nowe pomysły. Kompozycja odzwierciedla wewnętrzny stan, wywołany zewnętrznymi impulsami i wrażeniami. Można też na nią spojrzeć jak na kształt wypełniający formę lub zbiór muzycznej wiedzy i umiejętności.

Czy improwizacja, która leży przecież u podstaw jazzu, jest najlepszym antidotum na rutynę? Czy spontaniczne popisy solowe oraz nieprzewidziane dialogi pomiędzy instrumentalistami najpełniej pozwalają artyście wyrazić siebie i swoją wrażliwość, czy też istnieją jeszcze inne sposoby na uwolnienie się od utartych schematów?

Tak, improwizacja jest sposobem na uwolnienie się od przewidzianych sytuacji na scenie lub w studio. Podążając za przygotowaną aranżacją utworu, również pozostawia się dużo miejsca na spontaniczność, co również można uznać za antidotum na rutynę. W moim zespole każdy muzyk grając współtworzy całość i ma dużo wolności. Ale jest to przecież również improwizacja. Granie w zespole na pewno pozawala uwolnić się od wszelkiej życiowej rutyny. Faktycznie nieprzewidziane dialogi pomiędzy instrumentami mogą tworzyć sensowną lub też totalnie abstrakcyjną konwersację.

Londyn okazał się dla ciebie miastem bardzo otwartym, ale także i wymagającym. Po zakończeniu studiów muzycznych, podjąłeś decyzję, że przez jakiś czas tam zostaniesz i spróbujesz znaleźć swoje miejsce.  Jak po latach oceniasz swoją decyzję?

Wyjazd do Londynu był świetną decyzją. Jestem tutaj spełniony na płaszczyźnie muzycznej, jak również prywatnej. Jest to oczywiście wielka metropolia, która żyje swoim szybki tempem. Bywa bardzo wymagająca, mecząca, ale wypady poza miasto, czy podróże pozwalają odetchnąć. Realizowanie swoich innych hobby i wolny czas dla siebie pozwalają to wszystko dobrze zbalansować. Na dłuższych urlopach, szybko jednak tęsknię za adrenaliną życia tutaj oraz czekającymi możliwościami. Jest to miejsce, gdzie mogą połączyć się wszystkie drogi lub rozpocząć start w dowolnym kierunku.

Guildhall School of Music and Drama mieszcząca się w londyńskim Barbican Art Centre – jak sam kiedyś przyznałeś – pomogła Ci w dużym stopniu rozwinąć warsztat, a międzynarodowy klimat tej instytucji pomógł ci się otworzyć na nowe drogi artystyczne i wymienić doświadczeniami ze studentami z wielu krajów.  W jakim stopniu te doświadczenia pomogły Ci podczas powoływania do życia międzynarodowej formacji Groove Razors?

 

Niezły skok do przeszłości, gdyż było to już dwanaście lat temu. Studia w Guildhall School Of Music and Drama były uzupełnieniem mojego licencjatu z fortepianu jazzowego, który zrobiłem w Polsce na Akademii Muzycznej w Katowicach. Był to czas pracy nad umiejętnościami, nowym ciekawym repertuarem, a także czas integracji z fantastycznymi i bardzo zdolnymi artystami z całego świata. Jeden z utworów, który musiałem przygotować na zajęcia idealnie wkomponował się w materiał powstającego właśnie w tamtym czasie Groove Razors. Jak pamiętam za band wziąłem się mocno dopiero po zakończeniu programu studiów w Guildhall i ciężko mi uwierzyć, że minęła już ponad dekada od tamtej pory.

Groove Razors zaistniał w roku 2009 z inicjatywy twojej i Laurie Lowe’a.  Kim jest ten gentleman i jakie okoliczności skłoniły Was do takiego czynu?

Laurie jest świetnym i rozchwytywanym w Londynie perkusistą, a także bardzo ciekawym, zabawnym i opanowanym gościem. Jest zawsze mocno skoncentrowany na tym, co robi. Widzimy się często, nie tylko przy instrumentach na scenie. To chyba lekkość współpracy i fascynacja jazzem zmotywowały nas do założenia bandu. Gdy przedstawiłem Lauriemu moje kompozycje od razu z dużym wyczuciem wiedział, co grać.

W składzie Groove Razors w roku 2013 – kiedy rozmawialiśmy po raz pierwszy – grali: Alan Short – saksofon, Luca Boscagin – gitara, Lorenzo Bassignani – bass, Laurie Lowe – perkusja i Tomasz Żyrmont – klawisze. Często też zapraszaliście gości do współpracy na scenie i w studio. Byli to m.in.: Alex Hutchings, Francesco Mendolia, Adam Bałdych, Rick James, Dean Mongerio, Andrea Marongiu i Jono McNeil. Jak skład Twojej formacji prezentuje się dziś?

W ubiegłym roku świętowaliśmy dziesiątą rocznicę założenia zespołu. Z tej okazji przygotowaliśmy plakat i zapisaliśmy wszystkich, którzy z nami współpracowali. Lista muzyków okazała się zaskakująco długa. Wszyscy z nich należą do grupy rozpoznawalnych instrumentalistów na londyńskiej scenie muzycznej i musicalowej. Niektórzy z nich koncertują z gwiazdami nie tylko w UK, a inni odnoszą duże sukcesy solowe lub grając w różnorakich projektach. Od samego początku w składzie gra perkusista Laurie Lowe, saksofonista Alan Short, od kilku lat regularnie w składzie jest też gitarzysta Nik Svarc, który dojeżdża do nas z Leeds. Zmiennie na basie grają Kevin Glasgow i Chris Webb. W ubiegłym roku nawiązaliśmy również współpracę z perkusjonistą Matt Hodge. Natomiast skład, o którym wspomniałeś w pytaniu, to line up z czasów nagrania pierwszej naszej płyty.

Wasza muzyka porównywana jest w Polsce do brzmienia popularnego nad Wisłą zespołu String Connection. Zgodzisz się z tym stwierdzeniem? Jacy Polscy muzycy wpłynęli mocno na Twoją twórczość? A może były to jedynie gwiazdy sceny amerykańskiej? 

 

Miło jest słyszeć, gdy jest się porównywanym do takich zespołów z naprawdę wyborowym składem. Dalsze szczegóły już lepiej pozostawić krytykom muzycznym. Polscy jazzmani niewątpliwie należą do czołówki na świecie. Na mnie wpłynęli mocno pianiści Wojciech Niedziela, Leszek Możdżer, Zbigniew Jakubek. Zespół Groove Razors i nasza muzyka bez wątpienia nawiązują do twórczości wybitnych muzyków z USA, takich jak Herbie Hancock, czy zespoł Yellowjackets. Każdy członek zespołu ma też swoich własnych muzycznych guru i inspiracje, co też oczywiście momentami może być słyszalne. Wśród gigantów fusion, którzy inspirują muzyków Groove Razors na pewno zaliczyć można też: Scotta Hendersona, Denisa Chambersa lub Michaela Breckera. Oczywiście sztuka nie polega na ich kopiowaniu. Każdy z członków mojego zespołu wnosi swoje emocje, finezję, więc każde najmniejsze porównanie do jakichkolwiek wybitnych muzyków z Polski lub amerykańskich legend jazzu zawsze uznajemy za komplement.

Wasz niedawno wydany album Spacetime  to zarazem druga płyta w waszym dorobku po debiutanckim krążku z roku 2010. Czym różnią się te dwa wydawnictwa i czy – idąc tym tokiem myślenia – następnego wydawnictwa można spodziewać się dopiero w 2030?

 

Pomimo szybko pędzącego czasu nadal czuję się młodym muzykiem i życzyłbym sobie, aby do 2030 powstało co najmniej kilka dobrych moich albumów, nie tylko Groove Razors, ale także różnych innych projektów. Skomponowałem już kilka kolejnych utworów, więc mam nadzieję, że wkrótce je zarejestruję. Jestem autorem wszystkich kompozycji na obu płytach Groove Razors. Oczywiście albumy różnią się koncepcją, brzmieniami, instrumentarium, czy też udziałem innych muzyków. Na pewno po wielu latach działalności, koncertowania, muzycznego doświadczenia gramy wszyscy dojrzalej, więc cały band też brzmi inaczej. Płyta Spacetime tworzy pewną historię, przekaz, mówi wiele o tym, co nas przenika. Space – jako harmonia, kompozycja, Time – jako rytm, ekspresja. To taki nasz uporządkowany chaos, pełen improwizacji, emocji i groovu

Podczas naszego spotkania w roku 2013 wyrażaliśmy ogromne nadzieje, że zbliżający się wówczas wasz pierwszy udział w London Jazz Festival może być da was „przepustką” do innych renomowanych imprez…

Tak, usłyszało o nas wówczas szersze grono odbiorców i promotorów muzycznych. Od tamtego wydarzenia wzięliśmy udział w wielu ciekawych imprezach w UK. Do najważniejszych zaliczam koncerty promowane przez firmę Yamaha.

 

Twoje życie sceniczne to nie tylko Groove Razors. To także znakomite Trio w składzie Tomasz Żyrmont – piano, Flavio Li Vigni – perkusja i Kuba Cywiński – kontrabas.  Byliście jedną z największych atrakcji, które miałem okazję podziwiać w roku 2014 podczas uroczystości 50-lecia londyńskiego POSK, a brawurowe wykony tematów: „Polskie drogi” Andrzeja Kurylewicza oraz „Sleep Safe and Warm” Krzysztofa Komedy z kultowego obrazu Romana Polańskiego „Dziecko Rosemary” oczarowały widzów. Jak często występujecie w tym składzie?

Faktycznie była to pamiętna impreza. Trio jest moim drugim projektem autorskim. W poprzednich latach koncertowaliśmy znacznie częściej. Ten piękny repertuar, który przywołałeś, miał związek z okolicznościami koncertów, takimi właśnie jak wydarzenie w POSKu, koncert w Ambasadzie Polskiej, a także udział w międzynarodowym festiwalu w 2018 roku, gdy jako gość specjalny reprezentowaliśmy Polskę w ramach edycji Meets Poland na South Social Film Festival. Stąd wówczas polska tematyka. W repertuarze trio znajdują się także moje autorskie kompozycje jak również standardy jazzowe.

W naszym pierwszym wywiadzie sprzed 7 lat powiedziałeś następujące słowa: „Chciałbym kiedyś napisać muzykę do filmu lub spektaklu teatralnego, a także zagrać moją muzykę w różnych odległych częściach świata. Staram się otwierać na nowe muzyczne i życiowe wyzwania. Bardzo ważny jest balans i właściwy kierunek. Najważniejsze, aby realizując swoje muzyczne marzenia mieć nadal szerokie spojrzenie na życie”. Które z powyższych marzeń już zrealizowałaś? 

Pogląd na muzykę i marzenia nie zmieniły się i są nadal aktualne. Jeśli chodzi o muzykę filmową, to napisałem kilka kompozycji w takim kinematograficznym założeniu. Ktoś kiedyś powiedział mi, że jeden utwór super wpasowałby się w jakiś trzymający w napięciu amerykański kryminał. Niestety nie udało mi się trafić dotychczas to żadnej produkcji filmowej. Póki co spróbowałem raz swoich sił w muzyce do reklamy. Spełniłem już marzenia występu w USA, ale nadal marzy mi się bardzo koncert w Azji. Ostatnio odnotowaliśmy sporo nowych słuchaczy z Tajlandii, Chin i Japonii. Działa tam magia Londynu, wiec istnieje szansa na to, że spełnię to marzenie.

Jakie inne sukcesy odnotowałeś w ciągu ostatnich lat w Londynie?

Wielkim osiągnięciem dla mnie był mój występ przed światowej sławy pianistką Hiromi, koncert solowy Yamaha Silent Series, występ w Parlamencie Brytyjskim, wydanie płyty oraz koncert Groove Razors w Polsce w ubiegłym roku. Czuję się zawsze bardzo wyróżniony, gdy promuje mnie lub mój zespół Polski Instytut Kultury w Londynie. Duże zaangażowanie jako edukator jazz piano i rozwój swojej działalności Zyrmont Music, także sprawiają, że jestem tutaj spełniony.

Jak prezentuje się obecnie polskie środowisko jazzowe w Londynie? Czy od czasu mojego opuszczenia Wysp Brytyjskich dużo się zmieniło, czy też nadal można tam spotkać takie nazwiska jak Krzysztof Urbański, Monika Lidke, Dominika Zachman, Maciek Pysz, Leszek Kulaszewicz, Tomasz Bura, Agata Kubiak, Alice Zawadzki, Sabio Janiak czy Kuba Cywiński?

Londyn jest miastem pełnym zdolnej Polonii w tym naprawdę wielu artystów. Niektórzy z nich przeprowadzili się do innych krajów, a w międzyczasie pojawili się też nowi muzycy. Bardzo dobrze wspominam występ z saksofonistą Krzysztofem Urbańskim w znanym londyńskim Piano Bar na Soho. Było to naprawdę super granie w duecie. Z wieloma muzykami zdarza nam się spotkać na różnych koncertach lub w ramach jakiś imprez jak zaduszki, koncert kolęd, itp. Zawsze jest bardzo miło słyszeć o sukcesach, udanych koncertach i nowych płytach wszystkich Polaków mieszkających na Wyspie. Zdarzyło mi się też zapraszać muzyków na koncert w Londynie, którzy dotarli na giga bezpośrednio z Polski. Czasami też muzycy, kontaktują się ze mną pytając o możliwości, muzyczną scenę lub gdy potrzebują pianisty do akompaniowania.

 

Jesteś zdeklarowanym fanem klubów jazzowych. Gdzie najbardziej lubisz występować, a gdzie chciałbyś pokazać się po raz pierwszy? Jazz Club “Pod Filarami” w Gorzowie Wielkopolskim to twoja wczesna młodość i miejsce, w którym muzycznie wzrastałeś. Czy to także w jego murach poznałeś swoją towarzyszkę życia? 

 

Najprzyjemniej jest grać w miejscach, gdzie publiczność jest mocno osłuchana, z którą można nawiązać bliski kontakt. Samo miejsce, liczba słuchaczy nie jest tak istotna jak właśnie ich reakcje, interakcje i zbudowana wspólnie atmosfera. Oczywiście bardzo ważna jest akustyka klubu, dobry fortepian na miejscu oraz gościnność. Tak, jako Gorzowianin miałem ten przywilej, aby dorastać w środowisku wielu fantastycznych lokalnych muzyków, jak również gwiazd światowego formatu, które koncertowały w jazz klubie Pod Filarami. Fenomenem jest też Mała Akademi Jazzu, którą niejednemu młodemu człowiekowi otworzyła oczy na jazz. Szef klubu Bogusław Dziekański przywitał Groove Razors w ubiegłym roku naprawdę mistrzowsko. Moja partnerka Jagoda miała okazję właśnie wtedy usłyszeć mnie z zespołem po raz pierwszy.

 

Jak radzisz sobie jako artysta w czasie pandemii?

 

Noszę maseczkę kiedy trzeba, a słuchawki noszę ze sobą cały czas. A tak na poważnie, to w całym tym bałaganie postanowiłem znaleźć plusy i zachować dystans nie tylko socjalny, ale także do tego, na co nie mam wpływu, pamiętając że z chaosu często powstają fascynujące rzeczy. Na szczęście kryzys nie dotknął w Londynie edukacji muzycznej. Od wielu lat udzielam się także jako nauczyciel jazz piano. Na pewnym etapie wszystkie zajęcia z fortepianu prowadziłem po prostu online.

 

Jak często koncertujesz w Polsce i w jakim składzie?

W ubiegłym roku zagrałem solowy recital na fortepianie w gorzowskim teatrze, a rok wcześniej mieliśmy naprawdę udany wypad i koncert Groove Razors w Jazz Clubie Pod Filarami, o którym już wcześniej wspominałem. Liczę na to, że uda mi się w przyszłym roku pojawić ponownie  w Polsce z zespołem promując płytę Spacetime.

 

Jakie są Twoje plany na najbliższe miesiące? Czy wchodzi w grę powrót do Gorzowa, czy też tak bardzo już się zakorzeniłeś w Londynie, ze będzie ci trudno zostawić dorobek kilkunastu lat życia?

 

Londyn i Gorzów, poza Szczecinem, w którym mieszkałem 5 lat to miasta mojego życia. Brytyjska stolica zapewne przez jeszcze długi czas będzie moją bazą. Czuję się tutaj dobrze.  Nie planuję więc większych zmian, ale także niczego nie wykluczam. W pewnym sensie Londyn jest oknem na świat. Najważniejsze jest jednak, aby zawsze widok inspirował i cieszył, i żeby do wnętrza wpadało dużo światła. Wtedy wszystko będzie jasne.

Ewa Jackowska o Marku Jackowskim: Był po prostu jak anioł. Jedyne kłótnie, jeśli można tak to nazwać, były o dzieci

Pierwsze spotkanie, początek związku, płyta No. 1, przeprowadzka do Włoch, wychowanie dzieci, duma z córki i problemy finansowe. Ewa Jackowska wspomina ś.p. męża w oktawę 74. rocznicy jego narodzin.

Tutaj do wysłuchania cały program „Muzyczny Wtorek” z udziałem Ewy Jackowskiej:

Ewa i Marek Jackowscy. Fot. arch. rodzinne.

 

3 maja 1992 r. Manaam zagrał koncert w Polkowicach. Właśnie wtedy Marek Jackowski, lider grupy Maanam, poznał swoją późniejszą żonę.

Ewa Jackowska zdradziła Tomaszowi Wybranowskiemu, jak trafiła wówczas na próbę zespołu. Maanam powracał wtedy znakomitą płytą „Anioł i derwisz”

Szósty album Maanamu „Derwisz i anioł” to wzorcowy wręcz przykład „albumu za powrót” . Wydany zaledwie dwa lata po „Sie ściemnia” jest tą płytą Maanamu, która dołącza do gigantów płytowych zespołu z lat 80.

Jednym z hitów z albumu było nagranie „Wyjątkowo Zimny Maj”. W Polkowicach publiczność też usłyszała ten song. I jak na ironię

Ten maj był rzeczywiście bardzo zimno i bardzo lało w ten dzień. Poprosiłam kogoś ze znajomych, który stał tam na bramce, żebym po prostu mogła wejść i nie musiała już czekać i marznąć w oczekiwaniu na koncert.

Marek Jackowski poprosił wówczas o numer jej telefonu, ale zadzwonił dopiero po dwóch, może trzech miesiącach. Ewa nie spodziewała się wówczas jego telefonu. A potem zaczęli się ze sobą spotykać i wybuchła wspaniała miłość.

Muzyki nigdy nie słuchaliśmy wspólnie, jeśli chodzi o twórczość Manaamu.

Ewa Jackowska opowiada o płycie „No. 1”, na której jest pięć piosenek poświęconych właśnie jej. Utwór „Nic nie poradzę, że zakochałem się”, który w wersji Marka Jackowskiego jest swobodnym tłumaczeniem piosenki Elvisa Presley z albumu „Blue Hawaii”.

Płyta „No 1” była dedykowana dla mnie. Tak więc tekstów też jestem adresatką. Marek pisał je z myślą o mnie.

Ewa, wdowa po Marku Jackowskim, opowiadała w „Muzycznym Wtorku WNET” o przeprowadzce z Zakopanego do Włoch. W końcu stwierdzili, że czas poszukać wspólnie cieplejszych klimatów niż okolice powiatu tatrzańskiego.

Zakopane nie jest takie piękne i ma swój urok. Jest może fajne na chwilę, ale mieszkanie tam na dłużej jest naprawdę uciążliwe.

Szczęśliwi, zakochani i spełnieni – Ewa i Marek Jackowski. Fot. Bianka Jackowska.

 

Zamieszkali na południu Włoch, niedaleko Neapolu wmiejcowości San Marco. Ewa Jackowska zdradziła, że Marek po powrotach z tras koncertowych i pracy w studiach nagraniowych, starał się trzem pięknym córkom zrekompensować swoją nieobecność.

W rezultacie – jak twierdzi Ewa Jackowska, ojciec Marek zbytnio „popuszczał” dzieciom tym samym „sabotując” jej wysiłki wychowawcze jako matki.

Jedyne kłótnie do których dochodziło z Markiem, jeśli można w ogóle je tak nazywać, były o dzieci. Marek był cudownym, spokojnym i bardzo ciepłym człowiekiem. Był oazą spokoju i dobra. Przy czym zastrzegam, że nie byłam, i nie jestem surową matką. Wręcz przeciwnie. – powiedziała Ewa Jackowska.

Rozmówczyni Tomasza Wybranowskiego opowiada także o dumie ze swojej i Marka córki Bianki. Słyszała wielokrotnie jej wykonania zarówno utworów Manaamu, jak i innych. Dodaje, iż

Marek był bardzo z niej dumny.

Obecnie Bianka Jackowska robi doktorat w Belfaście z zakresu medycyny i chemii. Obok zainteresowań naukowych córka lidera Manaam wciąż kultywuje w sobie pasję muzyczną. Jej ojciec wielokrotnie próbował bez powodzenia nauczyć ją gry na gitarze, jednak bez powodzenia. Okazało się jednak, że samej Biance udało się jej z czasem nauczyć się gry na własną rękę.

Wdowa po Marku Jackowskim opowiada o trudnej sytuacji w jakiej się znalazła po śmierci męża. Umierając nagle w maju 2013 r., zostawił jąi córki z obciążonym kredytem domem w Italii.

Zostałam z potężnym kredytem, bez środków do życia. Zaoblokowane zostały konta a ja na obczyźnie z trójką nieletnich dzieci. Ale pomogli prawdziwi przyjaciele.

Ewa Jackowska podkreśla, że kwestie spadkowe i testamentowe nie mogą być kwestiami tabu między ludźmi, którzy się kochają i tworzą rodzinę.

O pewnych rzeczach powinno się po prostu rozmawiać.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Duet Błysk w duchu electro – pop śmiało kroczą autorską ścieżką. Wschodząca gwiazda scen i eteru! Tomasz Wybranowski

Usłyszałem nagranie „Ptaki” duetu Błysk i pomyślałem sobie, że takiego klimatu może im pozazdrościć wielki Martin Gore.

Tak, tak! Ten Martin, z tego Depeche Mode (gdzieś tak od mrocznego krążka „Ultra”). Jeśli nie wierzycie, to będziecie bardziej niż oniemiali, gdy posłuchacie singlowych „Ptaków”!  Mroczny klimat, ażurowy zmierzch klimatów electro – synth i głos Klaudii Sobotki, którym hipnotyzuje. Ma dużą rozpiętość skali głosu, śpiewa czysto i bez manierycznej aury pań, które cierpią na „bycie Beyoncé” i „uskuteczniają” r’n’b melizmaty… A ona?! A Klaudia absolutnie nie!

Mimo, że Błysk tworzy 0d niespełna dwóch lat, ma na koncie siedem autorskich piosenek i jeden cover, to jestem przekonany o bliskości ich – Klaudii Sobotki i Patryka Kryńskiego – wielkiego sukcesu. 

Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Klaudią Sobotką – poezją, głosem i sercem duetu Błysk:

 

Przyglądam im się od ponad półtora roku. W maju 2019 roku usłyszałem „Jesteś lekiem na całe zło” Krystyny Prońku w ich wersji i … przepadłem! Nie jestem przesadnym fanem nowych przeróbek klasycznych, ważnych i mądrych piosenek, ale w przypadku Błysku (jeszcze wtedy tria, gdzie z gitarą Przemysław Postrożny) zakrzyknąłęm: znakomite!!!

Słowa mistrza Bogdana Olewicza nabrały nowego wymiaru współczesności i wyrazu  dzięki post – rapowanemu dodatku lirycznego Klaudii Sobotki. To znakomita wersja szlagieru, która regularnie gości na antenie Radia WNET!

 

 

Klaudia Sobotka, serce i głos duetu Błysk.

Potem zacząłem śledzić Błysk już regularnie i obowiązkowo. Stałem się ich orędownikiem i eterowym wyznawcą.

Każda z ich piosenek gości w moich programach i na częstograjowej liście nagrań  Radia WNET.

Najbardziej zachwyca ich świeże podejście do skarbnicy brzmień electro – pop i synth – pop lat 80. XX wieku.

Znakomita większość współczesnych zespołów i solistów odtwórczo traktują i anektują „sto na sto” dawne brzmienia. Nie mogę zrozumieć, że Daria Zawiałow uznawana jest za „objawienie”, kiedy – przynajmniej dla mnie – jej piosenki mają się do tego, co robi Błysk, jak nikły błysk zapałeczki do potężnej błyskawicy podczas sierpniowej burzy. 

Błysk idzie swoją drogą. Muzycy stronią od łatwego spaceru utartym traktem głównego nurtu i zbaczają w bardziej mroczny uskok alternatywy i zmierzchu. Nie przeszkadza to jednak, aby wyczarowywane przez nich kolejne piosenki były melodyczne by nie powiedzieć przebojowe. Tylko, że te przeboje Błyskowe mają duszę i ważne teksty. Oto przykład:

nocnych zrywów wrzask

ukojenia smak w koronach drzew,

wśród ptaków błądzę gdzieś

a ja latać chcę

tak latać chcę…

Klaudia Sobotka, Ptaki [fragment]

 

 

Ich ostatnim singlem jest nagranie “Niedoatencjowana”. I będzie to jeden z naszych radiowych częstograjów podczas WNET – Sylwestra.

Singiel opowiada o kobiecie, która wpadła w pułapkę dzisiejszych czasów, czując, że potrzebuje ciągłej uwagi i akceptacji od ludzi w internecie. Wydaje się jej, że media społecznościowe wyznaczają jej wartość i jedynie na podstawie statystyk stwierdza kiedy się rozwija bądź stoi w miejscu. – opowiadała dziennikarzom Klaudia Sobotka.

 

Klaudia Sobotka – wokal, bas, klawisze Patryk Kryński – perkusja, klawisze

Mimo, że Błysk to bardzo świeży muzyczny projekt (debiut w 2019 roku z utworem “Nie pytaj”), to będzie o nich bardziej niż głośno. Wiem, wiem… redaktor się powtarza. Ale redaktor ma po prostu rację.

Tomasz Wybranowski

 

Uwaga talent! Roksana Polska – Batorska, czyli polAna w debiutanckim wywiadzie w Muzycznej Polskiej Tygodniówce WNET.

Od kilku miesięcy jej nagrania regularnie pojawiają się w pierwszej dziesiątce wydań Listy Polskich Przebojów WNET Poliszczart. Dziś przedstawiamy polAnę, rodem ze Swarzędza w Wielkopolsce.

Swój talent wokalny rozwijała już jako mała dziewczynka. Swój pierwszy solowy występ przed publicznością miała w wieku 6 lat. A potem chęć wypowiedzenia się muzycznie i lirycznie nabrzmiewała.

Gdy miała dziesięć lat mama Roksany Polskiej – Batorskiej stwierdziła, że czas profesjonalnie podejść do muzycznej edukacji następczyni tronu Polskich – Batorskich.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Roksaną Polską – Batorską, czyli polAną:

Potem ukończyła studium muzyczne. Wreszcie polAna dojrzała by pisać autorskie teksty i komponować do nich muzykę. Efektem dwa nagrania autorskie, które gościły w Liście Polskich Przebojów WNET Poliszczart red. Sławomira Orwata.

Aktualnie uczę emisji głosu w prywatnej szkole muzycznej w Swarzędz i przygotowuję się do wydania swojej pierwszej EPki. – mówi Roksana Polska – Batorska.