45. rocznica śmierci Elvisa Presleya. Hirek Wrona: Był bardzo naiwny i zapłacił za to wyjątkowo wysoką cenę

Elvis Presley w wieku 23 lat, 1958/ Fot. Rossano aka Bud Care/CC BY 2.0

Dziennikarz muzyczny opowiada o Królu Rocka i o poświęconym mu filmie „Elvis”.

Hirek Wrona wyjaśnia fenomen Elvisa Presleya w 45 rocznicę śmierci artysty. Zauważa, że Presley pierwszym białym, który wykonywał taką muzykę. Łącząc bluesa z country stworzył Rock and Roll.

On był pierwszym człowiekiem białym człowiekiem który potrafił śpiewać piosenki do tej pory wykonywane tylko i wyłącznie przez Afroamerykanów.

Miało to miejsce w czasach, gdy w Stanach Zjednoczonych obowiązywała segregacja rasowa. Ze względu na swoje ruchy bioder Presley uznawany był w zachowawczych kręgach amerykańskich za wysłannika diabła, choć pokaźną część twórczości muzyka stanowił gospel.

Gospel, którego była cała masa w twórczości Elvisa jest muzyką jak najbardziej religijną.

Czytaj także:

Wspomnienie Króla – Elvis Presley I Jedyny – WNETowe Zaduszki Muzyczne Antoniego Malewskiego i Tomasza Wybranowskiego

Rozmówca Grzegorza Milko opowiada o ludziach, którzy przyczynili się do upadku gwiazdy. Wskazuje, iż przed Elvisem ukrywany był prawdziwy stan jego finansów. Wmawiano artyście, że nic nie ma.

Wszyscy konsumowali ten jego talent sprawiając, że w pewnym momencie on nie bardzo wiedział, gdzie znajduje się jego kariera.

Dziennikarz muzyczny opowiada o filmie Elvis poświęconym Królowi Rocka. Stwierdza, że jest on dobrze zrobiony zarówno pod względem technicznym, jak i gry aktorskiej.

Ten film jest po prostu bardzo nowoczesny, a jednocześnie pokazuje historię sprzed ponad 60 lat. I na tym polega wielkość tego filmu.

]

A.P.

Ewa Jackowska o Marku Jackowskim: Był po prostu jak anioł. Jedyne kłótnie, jeśli można tak to nazwać, były o dzieci

Pierwsze spotkanie, początek związku, płyta No. 1, przeprowadzka do Włoch, wychowanie dzieci, duma z córki i problemy finansowe. Ewa Jackowska wspomina ś.p. męża w oktawę 74. rocznicy jego narodzin.

Tutaj do wysłuchania cały program „Muzyczny Wtorek” z udziałem Ewy Jackowskiej:

Ewa i Marek Jackowscy. Fot. arch. rodzinne.

 

3 maja 1992 r. Manaam zagrał koncert w Polkowicach. Właśnie wtedy Marek Jackowski, lider grupy Maanam, poznał swoją późniejszą żonę.

Ewa Jackowska zdradziła Tomaszowi Wybranowskiemu, jak trafiła wówczas na próbę zespołu. Maanam powracał wtedy znakomitą płytą „Anioł i derwisz”

Szósty album Maanamu „Derwisz i anioł” to wzorcowy wręcz przykład „albumu za powrót” . Wydany zaledwie dwa lata po „Sie ściemnia” jest tą płytą Maanamu, która dołącza do gigantów płytowych zespołu z lat 80.

Jednym z hitów z albumu było nagranie „Wyjątkowo Zimny Maj”. W Polkowicach publiczność też usłyszała ten song. I jak na ironię

Ten maj był rzeczywiście bardzo zimno i bardzo lało w ten dzień. Poprosiłam kogoś ze znajomych, który stał tam na bramce, żebym po prostu mogła wejść i nie musiała już czekać i marznąć w oczekiwaniu na koncert.

Marek Jackowski poprosił wówczas o numer jej telefonu, ale zadzwonił dopiero po dwóch, może trzech miesiącach. Ewa nie spodziewała się wówczas jego telefonu. A potem zaczęli się ze sobą spotykać i wybuchła wspaniała miłość.

Muzyki nigdy nie słuchaliśmy wspólnie, jeśli chodzi o twórczość Manaamu.

Ewa Jackowska opowiada o płycie „No. 1”, na której jest pięć piosenek poświęconych właśnie jej. Utwór „Nic nie poradzę, że zakochałem się”, który w wersji Marka Jackowskiego jest swobodnym tłumaczeniem piosenki Elvisa Presley z albumu „Blue Hawaii”.

Płyta „No 1” była dedykowana dla mnie. Tak więc tekstów też jestem adresatką. Marek pisał je z myślą o mnie.

Ewa, wdowa po Marku Jackowskim, opowiadała w „Muzycznym Wtorku WNET” o przeprowadzce z Zakopanego do Włoch. W końcu stwierdzili, że czas poszukać wspólnie cieplejszych klimatów niż okolice powiatu tatrzańskiego.

Zakopane nie jest takie piękne i ma swój urok. Jest może fajne na chwilę, ale mieszkanie tam na dłużej jest naprawdę uciążliwe.

Szczęśliwi, zakochani i spełnieni – Ewa i Marek Jackowski. Fot. Bianka Jackowska.

 

Zamieszkali na południu Włoch, niedaleko Neapolu wmiejcowości San Marco. Ewa Jackowska zdradziła, że Marek po powrotach z tras koncertowych i pracy w studiach nagraniowych, starał się trzem pięknym córkom zrekompensować swoją nieobecność.

W rezultacie – jak twierdzi Ewa Jackowska, ojciec Marek zbytnio „popuszczał” dzieciom tym samym „sabotując” jej wysiłki wychowawcze jako matki.

Jedyne kłótnie do których dochodziło z Markiem, jeśli można w ogóle je tak nazywać, były o dzieci. Marek był cudownym, spokojnym i bardzo ciepłym człowiekiem. Był oazą spokoju i dobra. Przy czym zastrzegam, że nie byłam, i nie jestem surową matką. Wręcz przeciwnie. – powiedziała Ewa Jackowska.

Rozmówczyni Tomasza Wybranowskiego opowiada także o dumie ze swojej i Marka córki Bianki. Słyszała wielokrotnie jej wykonania zarówno utworów Manaamu, jak i innych. Dodaje, iż

Marek był bardzo z niej dumny.

Obecnie Bianka Jackowska robi doktorat w Belfaście z zakresu medycyny i chemii. Obok zainteresowań naukowych córka lidera Manaam wciąż kultywuje w sobie pasję muzyczną. Jej ojciec wielokrotnie próbował bez powodzenia nauczyć ją gry na gitarze, jednak bez powodzenia. Okazało się jednak, że samej Biance udało się jej z czasem nauczyć się gry na własną rękę.

Wdowa po Marku Jackowskim opowiada o trudnej sytuacji w jakiej się znalazła po śmierci męża. Umierając nagle w maju 2013 r., zostawił jąi córki z obciążonym kredytem domem w Italii.

Zostałam z potężnym kredytem, bez środków do życia. Zaoblokowane zostały konta a ja na obczyźnie z trójką nieletnich dzieci. Ale pomogli prawdziwi przyjaciele.

Ewa Jackowska podkreśla, że kwestie spadkowe i testamentowe nie mogą być kwestiami tabu między ludźmi, którzy się kochają i tworzą rodzinę.

O pewnych rzeczach powinno się po prostu rozmawiać.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Wspomnienie Króla – Elvis Presley I Jedyny – WNETowe Zaduszki Muzyczne Antoniego Malewskiego i Tomasza Wybranowskiego

Miałem 13 albo 14 lat, a była jesień 1957 (wrzesień, może październik), o tej porze roku mama często wysyłała mnie czy moich braci w widły ulic Warszawska / Cmentarna / Długa.

 

Tu znajdował się Miejski Ogród (dzisiejsza stacja paliw BP), w którym były (pięć czy sześć) szklarnie produkujące dla potrzeb mieszkańców miasta warzywa, tzw. nowalijki. Ogród wzdłuż tych ulic ogrodzony był siatką szczelnie porośniętą winoroślami, dziko rosnącymi, z czarnym winogronem o bardzo słodkich gronowych kiściach. Zrywaliśmy winne owoce i przynosiliśmy je w dużych ilościach do swoich domów.

Mamy przetwarzały winogrona na konfitury, dżemy, wina, soki i inne napoje, czyniąc zapasy na zimę czy wczesną wiosnę. Często na „winobraniu” spotykałem się ze starszym o dwa lata kolegą, dziś nieżyjącym, Andrzejem Śliwińskim (były pułkownik LWP).

Tutaj posłuchasz całego programu:

 

Inicjacja ROCK’n’ROLLA

Śliwińscy mieszkali w kamienicy przy ulicy Nieborowskiej, a ja róg Warszawskiej i Zawadzkiej (dziś na tym podwórku znajduje się wulkanizacja). Andrzej był inteligentnym, oczytanym chłopakiem. Pewnego wieczoru razem siedzieliśmy na winogronowym żywopłocie, blisko siebie, napełniając owocami swoje pojemniki. Po chwili Andrzej odzywa się do mnie:

–  Tolek, zejdź na chwilę, muszę ci coś bardzo ważnego powiedzieć.

Zszedłem na ziemię, zbliżyłem się do niego. Andrzej, cały czas rozglądając się dookoła, czy nikogo w pobliżu nie ma, wziął mnie pod rękę i wzdłuż ogrodzenia doszliśmy do ulicy Cmentarnej, skręciliśmy w nią w lewo i doszliśmy do trzeciego, czwartego drzewa.

Andrzej rozejrzał się raz jeszcze – w lewo, w prawo – po czym nachylił się do mojego ucha, szeptem wypowiedział słowa:

– Słuchaj Tolek, to, co ci powiem, zatrzymaj tylko dla siebie, nikomu nie powtarzaj – i znów rozejrzał się wokół, zanim dokończył – istnieje na świecie taka muzyka, bardzo szalona, przybyła do Europy zza oceanu, jest zakazana i nazywa się rock’n’roll.

 

To, co ci powiedziałem, zachowaj dla siebie, nikomu ani słowa, ani mru, mru. Czułem, pomimo nieznanego mi wyrażenia, że Andrzej przekazał mi bardzo ważną informację, którą muszę pielęgnować i trzymać w głębokiej tajemnicy. Przez całą drogę, wracając do domu, by nie zapomnieć o zakazanym terminie, powtarzałem sobie: rock’n’roll, rock’n’roll, rock’n’roll.

 

Red. Konopka piętnuje „zgniły Zachód” i Elvisa… 

Termin ten ani na moment nie dawał mi spokoju. Kiedy znalazłem się w domu, sięgnąłem po roczniki „Dookoła Świata” (ojciec prenumerował „Przekrój” i „Dookoła Świata”, które to egzemplarze po roku zszywał i oprawiał u introligatora w twarde okładki). Przeglądając całe rocznik 1956 i 1957 (były to kolorowe tygodniki), natrafiłem na artykuły pana Marka Konopki, był on stałym korespondentem agencji PAP piszącym ze Stanów Zjednoczonych.

Pan Konopka w swoich artykułach wyrażał się bardzo krytycznie o imperialnej Ameryce, o jej wyzyskującej, kapitalistycznej gospodarce, o rasizmie, o rozhuśtanej wolności, o pseudodemokracji i stosunkach międzyludzkich, ale również zauważyłem, że pisze artykuły o tajemniczo dla mnie brzmiącym terminie rock’n’roll.

Dotarłem do dwóch bardzo ważnych artykułów, które utwierdziły mnie, że mam do czynienia z zakazanym owocem i to, co Andrzej Śliwiński mi przekazał, było racją – muszę wystrzegać się tej muzyki i trzymać ją w wielkiej tajemnicy przed innymi koleżankami i kolegami.

Pierwszy artykuł dotyczył Elvisa Presleya (Jailhouse Rock, Blue Moon, It’s Now Or Never), a właściwie była to bardzo krytyczna, karykaturalna recenzja z pierwszego filmu z Presleyem, „Love Me Tender” (1956 rok).

Elvisa, króla rock’n’rolla, przedstawił, nazywając western kiczowatym, jako ryczącą krowę na amerykańskiej prerii (dziś wiemy, co to były za tytułowe hity, np. Love Me Tender czy Poor Boy, obie piosenki z filmu). Pierwszy raz zetknąłem się z tak szkalującym określeniem Presleya – Elvis Pelvis (pelvis – miednica, biodro) – nadane mu ze względu na nowatorski, jak na tamte czasy, sposób poruszania się po scenie w trakcie koncertowania.

 

Pragnę nadmienić, że w tym krytykowanym przez Marka Konopkę okresie (rok 1956), Elvis, jak nikt dotąd działający w światowym show businessie, nagrał w jednym roku i sprzedał osiem Złotych Płyt (singli), tzn. że każda z nich sprzedana była w milionie egzemplarzy. Drugi artykuł pana Konopki dotyczył największego skandalisty w historii, killera rock’n’rolla Jerry’ego Lee Lewisa (Whole Lotta Shakin’ Go On, Great Balls Of Fire, Crazy Arms).

Te dwa artykuły uświadomiły mi, że mam do czynienia z szatańską, demoralizującą muzyką, że muszę się jej – choć emocjonalnie podnieca każdą młodą duszę – wystrzegać.

Choć po 1956 roku (miesiąc październik), po upadku prześladowczego i zbrodniczego stalinizmu żelazna kurtyna oddzielająca zgniły ZACHÓD od postępowego WSCHODU podniosła się nieco wyżej, to jednak słuchanie zakazanego rock’n’rolla nadal odbywało się w wielkiej konspiracji, by nikt nie wiedział, bo inaczej można było popaść w kłopoty, szczególnie w szkole.

A jak to można było zrobić, kiedy epidemia rock’n’rolla opanowała i zaraziła cały kapitalistyczny świat, wszystkie kraje demoludu, również Polskę, moje miasto, mój dom?

1 listopada w Radiu WNET 87.8 FM wspomnienie Elvisa Presleya. Przy mikrofonie spotkam się o godzinie 11:00 z Tomaszem Wybranowskim.

Antoni Malewski

 

Antoni Malewski. Fot. Archiwum rodzinne Antoniego Malewskiego.

Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock’n’rollem z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem i przekroczył most 70-ki.

O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” – książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie.

/slaorw/