Port Koźle, czyli tajemnicza transakcja w oparach absurdu. Biznesmeni, w odróżnieniu od polityków, wiedzą, co robią

Zagospodarowanie zdewastowanego kozielskiego portu to niekończąca się opowieść, niczym amerykański tasiemiec „Dynastia”. Wszystko zaczęło się jeszcze w poprzedniej kadencji władz samorządowych.

Wiktor Sobierajski

Dzisiaj Kędzierzynem-Koźlem rządzi Sabina Nowosielska (…) po wyborze na urząd prezydenta K-K mówiła: „wywodzę się z biznesu” i będę chciała wprowadzać standardy, jakie tam panują. No i wprowadza standardy, tylko nie mamy pewności, czy są one czysto biznesowe, bo właśnie „przehandlowała” cały teren portu za „czapkę śliwek”. Za 14 mln 150 tys. złotych. A nadodrzański teren jest rozległy i znakomicie położony, z bezpośrednim dostępem do Odry. Dla porównania – teren pod kędzierzyńską minigalerię „Odrzańskie Ogrody” przy obwodnicy miasta został sprzedany kilka lat wcześniej za około 18 milionów złotych. (…)

Nie było za to tajemnicą, że istnieje potrzeba m.in. budowy drogi dojazdowej do portu dla ciężkich pojazdów. Na to gmina planowała pozyskać pieniądze z funduszy unijnych. Dzisiaj w urzędzie miasta Kędzierzyn-Koźle na ten temat panuje cisza. Podobno prowadzone są również rozmowy inwestora z PKP Cargo w sprawie odbudowy linii kolejowej do portu i wpięcia jej w istniejącą sieć kolejową. Zwracam uwagę na słowo „podobno”.

Ostatnim dużym przewoźnikiem węgla po Kanale Gliwickim i Odrze była firma OT Logistics. W maju 2013 r. poinformowała jednak, że ogranicza dostawy surowca wodą, rozkładając ich ciężar także na transport kolejowy. Tłumaczyła, że wynika to z chwilowo niedostatecznej głębokości rzeki oraz długich okresów zamykania żeglugi przez administratora szlaku. Ostatecznie z transportu rzecznego zrezygnowała praktycznie całkowicie.

(…) za parę lat kozielski port może mieć ogromną wartość, jak dojdzie do skutku realizacja projektu Odra-Dunaj. Biznesmeni, w odróżnieniu od polityków, raczej zawsze wiedzą, co robią.

Historia kozielskiego Portu

Koźle-Port (niem. Cosel Oderhafen) – pierwotnie osiedle w Koźlu, od 1975 część miasta Kędzierzyna-Koźla (województwo opolskie).

W latach 1792–1821 wybudowano Kanał Kłodnicki, który pobudził rozwój gospodarczy okolic Koźla. Po Kanale Kłodnickim kursowało rocznie ponad 1 tys. statków, przewożąc głównie towary z Gliwic do manufaktury w Sławięcicach oraz do składnicy towarów żelaznych utworzonej u ujścia Kanału do Odry. W 1861 r. wybudowano bocznicę kolejową z Kędzierzyna do przystani przy Kanale Kłodnickim.

W latach 1891–1908 wybudowano port rzeczny w Koźlu-Porcie. Był to największy port rzeczny na Odrze. Przeładowywano w nim węgiel i rudę przywożoną Kanałem Kłodnickim ze wschodniego Górnego Śląska. Statki odpływały Odrą do portów w środkowych i północnych Niemczech. Przy porcie powstała fabryka papieru i celulozy.

Podczas III powstania śląskiego 10 maja 1921 r. nacierające od wschodu siły powstańcze dowodzone przez ppor. Walentego Fojkisa zdobyły Kłodnicę i Koźle-Port, wypierając Niemców na drugi brzeg Odry do Koźla. 4 czerwca 1921 niemieckie oddziały przeszły do kontrofensywy, zdobywając Koźle-Port, Kłodnicę i Kędzierzyn. W lipcu 1922 powiat kozielski został oficjalnie przekazany administracji niemieckiej i włączony do Niemiec.

W ramach rozpoczętej przez nazistów walki z bezrobociem podjęto budowę Kanału Gliwickiego (lata 1934–1938), który połączył Gliwice z Koźlem-Portem. Oddanie Kanału do eksploatacji nastąpiło 8 grudnia 1939 r. w obecności ministra Rudolfa Hessa.

W dniu 31 stycznia 1945 Armia Czerwona zajęła Koźle-Port. 21 marca 1945 rozpoczęło się przejmowanie od Armii Czerwonej obiektów gospodarczych w powiecie kozielskim.

Cały artykuł Wiktora Sobierajskiego pt. „Port Koźle, czyli tajemnicza transakcja w oparach absurdu” znajduje się na s. 2 sierpniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Wiktora Sobierajskiego pt. „Port Koźle, czyli tajemnicza transakcja w oparach absurdu” na s. 2 sierpniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

 

10.08 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 44. / Poranek Wnet z Nowego Sącza

10.08 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 44. / Poranek Wnet z Nowego Sącza

Jerzy Gwiżdż – wiceprezydent Nowego Sącza;

Andrzej Szkaradek – były poseł AWS;

Dr Krzysztof Pawłowski – fizyk, były senator, założyciel Wyższej Szkoły Biznesu – National-Louis University w Nowym Sączu;

Robert Ślusarek – dyrektor Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu;

Jan Bogatko – korespondent Radia Wnet w Niemczech;

Prof. Andrzej Szarek – rzeźbiarz, Instytut Sztuki na Wydziale Artystycznym w Cieszynie;

Ks. Jerzy Jurkiewicz – proboszcz parafii pw. św. Małgorzaty w Nowym Sączu;

Mieczysław Witowski – kierownik Komisji Młodzieżowej PTTK Oddział „Beskid” w Nowym Sączu;

Michał Tokarczyk – karpacki oddział Straży Granicznej;

Krzysztof Romaniuk – korespondent Toru Służewiec w Warszawie.


Prowadzący: Witold Gadowski

Wydawca: Andrzej Abgarowicz

Realizator: Karol Smyk

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


 

Część pierwsza:

Mieczysław Witowski o historii i walorach turystycznych Nowego Sącza oraz nowosądeckich milionerach, których jest tutaj wyjątkowo dużo.

-Mamy to szczęście, że mieszka u nas kilku milionerów i co najważniejsze panowie inwestują w Nowym Sączu, zatrudniają sądeczan, dają nam pracę i nigdzie stąd nie wyjeżdżają, co jest piękną sprawą – powiedział Mieczysław Witowski ze stowarzyszenia św. Kingi w Nowym Sączu, dopytywany, czy rzeczywiście tak jest jak głosi fama.

Ks. Jerzy Jurkiewicz o silnym katolicyzmie w Nowym Sączu i konserwatywnym charakterze mieszkańców miasta.

„Pamiętam doskonale, że był to ostatni dzień odpustu ze względu na poważny stan zagrożenia ciąży miałam zalecenia aby leżeć, jednocześnie miałam przekonanie, że powinnam udać się na sądecką Górę Przemienienia  do innego lekarza niż ten ziemski.”

-Ta pani przyszła wyspowiadała się, wzięła obrazek z Jezusem Przemienionym odprawiła 9-dniowa nowennę i ten obrazek zawsze nosiła przy dziecku, przyjęła potem sakrament namaszczenia chorych i w tym czasie co parę tygodni chodziła na badania i zawsze lekarz mówił, że jest źle – relacjonuje ksiądz Jurkiewicz. – Tym razem lekarz powiedział „jest lepiej” , gdy dziecko urodziło się zdrowe nadano mu imię Szymon.

„W styczniu 2015 roku lekarz po porodzie, który mnie prowadził, powiedział, że medycyna nie dawała szans na utrzymanie tej ciąży i że jest to cud. Dodam jeszcze, że niedawno się dowiedziałam, że imię Szymon oznacza „Bóg wysłuchał”.
-Dla tej rodziny to jest ewidentnie cud, to jest nasza Sądecczyzna – zakończył ksiądz Jurkiewicz.

 

 

Część druga:

Prof. Andrzej Szarek o tym czy w polskiej kulturze nastąpiła „dobra zmiana”, o tym, że należy w większym stopniu przyjrzeć się jakości budowanych w Polsce pomników oraz temu komu i za co przyznawane są tytuły naukowe w dziedzinie sztuk pięknych.

Zdaniem gościa Poranka w kulturze niewiele się zmienia, w zasadzie prawie nic. Kultura w Polsce nadal uzależniona jest od rządów i od polityki. Rząd zachowuje się jak macocha w bajkach – interesuje się tylko swoimi dziećmi, a nie wszystkimi, które są pod jej opieką. Od lat nie zmienia się to, że polityka kulturalna to „kulturalne ramię partii rządzącej”. Dla kultury nie jest to dobra sytuacja. Minister Gliński powinien bardziej przyjrzeć się swojej roli.

Michał Tokarczyk o przeciwdziałaniu nielegalnemu importowaniu towarów do Polski oraz procederze przemytu nielegalnych migrantów z Bliskiego Wschodu, którzy przez Polskę zmierzają do Europy Zachodniej.

W jej trakcie Syryjczyk okazał nieważną już kartę osoby aplikującej o przyznanie ochrony międzynarodowej (International Protection Applicant Card), wydaną przez władze Grecji. Następnie okazało się, że należy ona do innej osoby, a Syryjczyk posiada przy sobie własny syryjski paszport oraz dowód osobisty. Gdy go przeszukano znaleziono ukryty w bieliźnie osobistej podrobiony na wzór oryginalnego polski dowód osobisty, „na podstawie którego odprawił się na lotnisku w Grecji”. W końcu przyznał, że ojczyznę opuścił rok temu udając się do Turcji. Stamtąd nielegalnie autobusem przekroczył granicę z Grecją, a następnie udał się do portu morskiego Pireus w Atenach, skąd dopłynął na wyspę Rodos. Tam właśnie wsiadł do samolotu, którym przyleciał do Polski a miejscem docelowym jego podróży miały być Niemcy.

 

Część trzecia:

Jan Bogatko o atakach na Zbigniewa Ziobrę, ministra sprawiedliwości, w jednej z najpopularniejszych niemieckich telewizji. Krytyka dotyczyła reformy wymiaru sprawiedliwości, którą próbuje przeprowadzić Prawo i Sprawiedliwość.

Krzysztof Romaniuk o wynikach ostatnich, weekendowych gonitw na Torze Służewiec w Warszawie.

 

 

Część czwarta:

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część piąta:

Andrzej Szkaradek o błędach popełnianych przez PiS, o Lechu Wałęsie i działaczach dawnej „Solidarności” obecnie wspierających „totalną” opozycję oraz o działalności prezesa IPN Jarosława Szarka.

Robert Ślusarek o 725. rocznicy lokacji miasta Nowy Sącz i polskim polityku, działaczu związkowym  Andrzeju Szkaradku.

 

 

Część szósta:

Jerzy Gwiżdż o sytuacji w lokalnej nowosądeckiej polityce, o klubach sportowych w Nowym Sączu oraz swojej działalności w ogólnopolskiej polityce w latach 90.

Dr Krzysztof Pawłowski o Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu, o edukacji  oraz sytuacji w tym regionie.

– Nie skończyło się – odparł Krzysztof Pawłowski. – Uczelnia istnieje, za dwie godziny będę udzielał wywiadu na temat naszego ostatniego osiągnięcia. Stworzyliśmy program informatyczny Cloud Academy, który całkowicie przenosi szkołę do chmury. To jest unikalne rozwiązanie. Dzięki temu możemy mieć studentów z całego świata. Zresztą mamy studentów z całego świata. To nawet zabawne, że na korytarzach częściej widzi się twarze egzotyczne niż swojskie.


Posłuchaj całego Poranka Wnet:

 

 

09.08/W 80 dni dookoła Polski/Dzień 43/ Poranek Wnet z Nowego Targu

09.08/W 80 dni dookoła Polski/Dzień 43/ Poranek Wnet z Nowego Targu

Anna Paluch – poseł PiS;

Ewa Przybyło – burmistrz Rabki;

Michał Borzęcki – przedsiębiorca, radny powiatu Nowy Targ;

Wiesław Wojas – prezes firmy Wojas;

Julian Stopka – samorządowiec; prezes Związku Podhalan na Orawie

Jan Kubik – baca w Krościenku;

Katarzyna Kubasiak – starostwo powiatowe Nowy Targ;

Robert Kowalski – Muzeum Podhalańskie im. Czesława Pajerskiego w Nowym Targu.


Prowadzący: Witold Gadowski

Wydawca: Andrzej Abgarowicz

Realizator: Karol Smyk

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


 

Część pierwsza:

Robert Kowalski o zmianie lokalizacji pomnika Władysława Orkana oraz o charakterystyce miasta Nowy Targ. Mówił również o upadłych w latach 90. przedsiębiorstwach, które w przeszłości zapewniały prace tysiącom mieszkańców miasta.

Gość Poranka opowiedział także o sytuacji w Nowym Targu w czasach PRL. Był on wtedy stolicą polskiego kuśnierstwa, w dużej mierze czarnorynkowego. Dzięki wytwarzaniu kożuchów, prawdę mówiło powiedzenie „kto ma owce, ten ma co chce”.

 

Część druga:

Ewa Przybyło mówiła na temat prężnie rozwijającego się uzdrowiska w Rabce oraz zapraszała wszystkich słuchaczy, aby odwiedzili miasto, którym zarządza.

– Budujemy na bazie solanki, która ma najlepsze w całej Europie stężenie wszystkich mikroelementów – powiedziała Ewa Przybyło. Rabka dziś ma do zaoferowania wiele, bo jest tam park zdrojowy, skatepark, trialpark, ścieżki aktywnego wypoczynku, niedawno oddane miasteczko komunikacyjne, otwarta w 2009 roku darmowa tężnia solankowa.

Michał Borzęcki wyjaśnił, dlaczego zaangażował się w życie społeczne Nowego Targu.

Hej, popijoj, popijoj, Borzanka nie mijoj.
Hej, Borzanka nie minies, nie bój sie nie zginies?”

 

Część trzecia:

Julian Stopka o położeniu Orawy, historii połączenia tego regionu do Polski oraz powstaniu chochołowskim.

Gość opowiedział też o tzw. powstaniu chochołowskim z 1846 r., nazywanym na Podhalu poruseństwem chochołowskim. Był to epizod związany z powstaniem krakowskim. Do powstańców z Chochołowa nie dotarła informacja o odwołaniu powstania. Poruseństwo wybuchło, ale zostało stłumione przez Austriaków przy pomocy mieszkańców Czarnego Dunajca, którzy zdaniem Juliana Stopki zostali sprowokowani do tego przez władze zaborcze. Śladem tych wydarzeń jest ustawienie figury świętego Jana Nepomucena w Chochołowie – zwrócona jest plecami do wioski Czarny Dunajec.

 

Część czwarta:

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część piąta:

Julian Stopka opowiadał o Związku Podhalan, który liczy 83 oddziały.

Wiesław Wojas o działaniach na rzecz społecznej odpowiedzialności biznesu firmy Wojas oraz o specyfice marki obuwniczej. Mówił również o trudnościach prowadzenia działalności obuwniczej w Europie, spowodowanych konkurencją, która sprowadza tanie, wątpliwej jakości produkty z Chin.

-W Polsce, Unii Europejskie sprowadzane są różnego rodzaju buty, które mówi się, że są skórzane a mają namiastkę skóry i nie są badane pod kątem zawartości różnych chemikaliów – zauważył prezes Wojas, który uważa że Unia Europejska powinna bardziej chronić własny rynek przed obuwiem z dalekiego wschodu, Chin gdzie nikt nie pilnuje tego z czego to obuwie jest wykonane i czy noszenie go nie szkodzi zdrowiu. Chodzi tu przede wszystkim o chemikalia, które używane są do wyrobu butów legalne tam, a których wycofanie wymusiły w Europie przepisy ze względu na toksyczność i właściwości rakotwórcze. Zaznaczył, że często buty te nie są odpowiednio wyprofilowane, ale to najmniejszy z ich grzechów.

 

Część szósta:

Anna Paluch o braku mianowań generalskich podczas tegorocznego Święta Wojska Polskiego 15 sierpnia 2017 r. Mówiła również o tradycjach podhalańskich. Opowiadała również o zmianach PiS-u w zakresie sądownictwa.

Korpus oficerski trzeba w dużej mierze po prostu przeorać – stwierdziła posłanka. Zauważyła, że jest już nowe pokolenie Polaków, którzy chcą Polsce służyć również jako żołnierze. Widzi tu potrzebę otwarcia dla nich możliwości awansu -Jeżeli ktoś przez lata całe służył w zupełnie innych układach z otwarciem na wschód to się tak łatwo na zachód do współpracy nie przestawi.

Katarzyna Kubasiak o tradycyjnym charakterze Podhala oraz organizowanych akcjach charytatywnych.

 

Część siódma:

Baca Jan Kubik śpiewa piosenkę o Dunajcu.

 


Posłuchaj całego Poranka Wnet:

 

 

Wiesław Wojas, prezes firmy Wojas: Unia Europejska powinna bardziej chronić własny rynek przed obuwiem z Chin

Dzień 43. z 80/ Nowy Targ/ Do Polski sprowadzane są różnego rodzaju buty, które mówi się, że są skórzane, a mają namiastkę skóry i nie są badane pod kątem zawartości chemikaliów – twierdzi prezes.

– To jedna z największych firm na Podhalu i jedyna spółka giełdowa notowana na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, która zatrudnia 1400 osób – powiedział prezes firmy z Nowego Targu, która już w czasach PRL-u kojarzyła się wszystkim Polakom z butami. Wiele osób z sentymentem do dziś wspomina słynne relaksy produkowane w Nowotarskich Zakładach Przemysłu Skórzanego „Podhale”.

Olbrzymi kombinat nie wytrzymał jednak wolnorynkowych przemian gospodarczych po 1989 r. i tak się złożyło, że Wiesław Wojas, który działalność na swój rachunek otworzył w 1990 r., ręcząc własnym nazwiskiem za wyjątkową solidność wykonania obuwia, w 1994 r. zdecydował się odkupić od syndyka masy upadłościowej NZPS Podhale część wydziałów likwidowanego kombinatu wraz z maszynami. W ciągu zaledwie jednego roku zatrudnienie w przedsiębiorstwie potroiło się. Od tego momentu pracowano usilnie nad rozwojem sieci handlowej.

– Przy bezpośredniej produkcji obuwia zatrudnionych jest 400 osób – powiedział prezes Wojas, zaznaczając, że jego firma produkuje również obuwie wojskowe i realizuje zamówienia dla Wojska Polskiego. Na stronie internetowej swojejfirma ujawnia, że dostarcza obuwie służbom specjalnym – „od kilku lat firma 'Wojas’ dostarcza obuwie specjalistyczne dla wojska, straży pożarnej, granicznej, polskiej poczty, służb leśnych i transportowych”.

– Właśnie wczoraj wróciłem z Warszawy, gdzie podpisałem kontrakt ze Strażą Graniczną – poinformował.

„Lata 2007-08 otworzyły zupełnie nowy etap w rozwoju przedsiębiorstwa” – jak czytamy na stronach firmy. W tym czasie „Wojas” stał się spółką akcyjną, która wiosną 2008 r. zadebiutowała na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.

– Chcieliśmy zdobyć pieniądze na rozbudowę i dokapitalizowanie sieci sprzedaży, co się połowicznie udało  – powiedział prezes. Jego zdaniem aktualnie sprzedaż jest na stabilnym poziomie w Polsce – w sprzedaży butów występuje pewna sezonowość, to znaczy jest wiosna i jesień-zima.

Ma nadzieję, że jego firma, jeśli chodzi o jakość i wygodę butów, cieszy się dużym zaufaniem klientów. Marka Wojas produkuje co roku kilkaset tysięcy par obuwia. W ofercie spółki znajduje się eleganckie skórzane obuwie damskie i męskie, modele młodzieżowe i obuwie trekkingowe. Ofertę uzupełnia galanteria skórzana – torebki, teczki i paski.

– Do Polski, Unii Europejskiej sprowadzane są różnego rodzaju buty, o których mówi się, że są skórzane, a mają tylko namiastkę skóry i nie są badane pod kątem zawartości różnych chemikaliów – zwrócił uwagę Wiesław Wojas, który uważa że Unia Europejska powinna bardziej chronić własny rynek przed obuwiem z Dalekiego Wschodu, Chin, gdzie nikt nie pilnuje tego, z czego to obuwie jest wykonane i czy noszenie go nie szkodzi zdrowiu. Chodzi tu przede wszystkim o chemikalia, które są tam używane do wyrobu butów legalnie, a których wycofanie wymusiły w Europie przepisy ze względu na toksyczność i właściwości rakotwórcze. Prezes zaznaczył, że często buty te nie są odpowiednio wyprofilowane, ale to najmniejszy z ich „grzechów”.

Dziś Wojas SA jest jednym z największych i najbardziej cenionych polskich producentów obuwia, który dysponuje siecią blisko 180 salonów firmowych w Polsce, na Słowacji, Czechach, Białorusi, Rumunii i Węgrzech. Prezes firmy zapowiada ekspansję marki w krajach Unii Europejskiej.

Jego firma przez dziewięć lat, do 2010 roku, była głównym sponsorem klubu hokejowego Podhale Nowy Targ, który wówczas nazywał się Wojas Podhale. Współpraca jednak zakończyła się, mimo że prezes uważa hokej za „fajną” dyscyplinę sportu.

– No, nie było chemii między głównym sponsorem i władzami klubu – elegancko to ujął Wojas. Ma on wiele zastrzeżeń co do światowej federacji hokejowej, która tak wszystko ustawia, aby nie dopuścić do rozgrywek drużyn spoza pewnej grupy państw. O lobbing w sprawie utrzymania status quo Wiesław Wojas podejrzewa działaczy skandynawskich.

[related id=33956]- Organizowanie co roku mistrzostw świata uważam za paranoję – powiedział. Sam był kiedyś członkiem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie i usiłował zmienić myślenie działaczy, aby zaczęli się wzorować chociażby na organizacji mistrzostw świata w piłce nożnej, które odbywają się co cztery lata, To bardziej atrakcyjne dla widzów.

Firma Wojas aktualnie zaangażowana jest w sponsorowanie piłki nożnej w Nowym Targu – pierwszej drużyny klubu – i w szkolenie młodzieży. Dzięki funduszom przekazywanym przez firmę Wojas w przyszłym roku szkolnym będzie aż siedem klas sportowych w szkołach miasta.

– Powstał piękny stadion w Nowym Targu – mówi Wojas, którego drużyna po trzech-czterech latach jest w trzeciej lidze. – Jak na te warunki, jest to duży wyczyn – przyznaje prezes.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Rozmowa z Wiesławem Wojasem w części piątej Poranka Wnet.

Borzęcki o karczmie „U Borzanka” z wielowiekowymi tradycjami: „Komuniści doprowadzili do tego, że zajazd się zawalił”

Dzień 43. z 80 / Nowy Targ / Każdy góral inaczej się pisze, inaczej nazywo. Ja się piszę Borzęcki, a nazywom Borzanek – powiedział właściciel karczmy „U Borzanka”, której początki sięgają XVIII w.

„Hej Borzankowe imie nigdy nie zaginie!
Hej ani na wiersycku, ani na dolinie!”

Pan Michał Borzęcki, właścicielem karczmy, jest przedsiębiorcą z Nowego Targu i radnym powiatowym – działa społecznie, dlatego nie pobiera żadnych pieniędzy z kasy powiatu.

 „Hej, popijoj, popijoj, Borzanka nie mijoj.
Hej, Borzanka nie minies, nie bój sie nie zginies?”

Tak śpiewali wędrowcy, przemierzający szlak winny i solny z Węgier z Egeru i Tokaju przez Niedzicę, Czorsztyn, Dębno, Nowy Targ do Wieliczki. Dzisiejsza arczma „U Borzanka” kiedyś była zabytkowym zajazdem z wozownią, wzniesionym pod koniec XVIII wieku z kamienia łupanego i cegły, tynkowanym, z korpusem poprzedzonym portykiem wspartym na dwu kolistych filarach, kryty gontem. Jego historia była bardzo burzliwa, ale dopiero „komuniści doprowadzili do tego, że zajazd zawalił się”.
W 1976 roku wywłaszczyli ówcześni władcy PRL-u Borzanka z zajazdu. Przechodził on z rąk do rak i systematycznie ulegał degradacji. „W 1990 roku w wyniku braku jakichkolwiek prac budowlanych oraz braku dozoru obiekt zawalił się”- czytamy na stronie internetowej karczmy. W 1992 roku odzyskał grunt i to co zostało z samej nieruchomości. Na uroczyste otwarcie musiał jednak poczekać ponad 10 lat.

– Odbudowałem to, bo za komuny mi to zabrali na muzeum nowotarskie – powiedział przedsiębiorca. Obiekt musiał podnosić dosłownie z gruzów, bo „czuł sentyment” do miejsca, w którym się urodził. – Odbudowałem to w takim samym stylu.

– Dzieje rodziny Borzanków w Nowym Targu, jak ustalił to profesor Baran, sięgają XVII wieku – powiedział pan Michał, który sam, śledząc historię swoich przodków, doszedł do początków XIX wieku, kiedy to jego prapradziadek, pochodzący z Ludźmierza, „ożenił się u Kudasików w Nowym Targu”. Jak podkreśla, jego rodzina zajmowała się od zawsze rolnictwem i handlem materiałami tekstylnymi. Sklep „Borzęccy Włókno” ma już ponad 100 lat nieprzerwanej tradycji.

[related id=33956]Jego ojciec był przedwojennym radnym. Po wojnie wystąpił na Rynku w Nowym Targu z mową, w której nawoływał zgodnie z zaleceniami mikołajczykowskiego PSL-u, żeby w referendum nie głosować trzy razy „tak”: „Komuna kłamie bezczelnie, proszę nie głosować”. – I znalazł się zaraz w więzieniu – opowiadał pan Michał.

Od ojca, gdy ten wyszedł z komunistycznego więzienia, dostał wraz z czworgiem rodzeństwa do przykazań boskich jeszcze jedno ojcowskie, „aby nigdy, pod żadnym pozorem, nie zapisywać się do partii [PZPR-u -przyp. red.]” i tego on i jego rodzeństwo „przez całe życie się trzymali”.

MoRo

 

Czym różni się Orawa od Podhala, kto wydał Janosika, dlaczego św. Jan Nepomucen odwraca się plecami do Czarnego Dunajca?

Dzień 43. z 80 / Nowy Targ / Poranek WNET – O historii i geografii Orawy i Podhala, o nieco zapomnianym „powstaniu chochołowskim” z 1846 r
oku oraz o dzisiejszej działalności Związku Podhalan.

Gościem Witolda Gadowskiego w Poranku WNET z Nowego Targu był pan Julian Stopka, prezes oddziału Związku Podhalan na Orawie.

Orawa to zachodnia część dzisiejszego powiatu nowotarskiego. Jej historia wiąże się nie tylko z Królestwem Polskim, ale też z Węgrami. Orawa to odrębny geograficznie region – oddzielony jest od Podhala wododziałem europejskim – rzeki płynące przez Orawę to dorzecze Dunaju, a więc Orawa należy do zlewiska Morza Czarnego. Z kolei Podhale to dorzecze Dunajca, który wpada do Wisły, a więc należy do zlewiska Morza Bałtyckiego. Oprócz różnic geograficznych są też istotne różnice kulturowe, widoczne między innymi w strojach ludowych, które na Orawie i Spiszu różnią się od strojów góralskich.

Teren Orawy był problematyczny, jak to określił gość Radia WNET, gdyż powstająca po I wojnie światowej Polska spierała się o niego z Czechosłowacją. Formalnie Polska przejęła Orawę 7 sierpnia 1920 r. Potem jeszcze w 1924 r. miała miejsce korekta granicy, na podstawie której Polska oddała Czechosłowacji Głodówkę i Suchą Górę, a otrzymała masyw Babiej Góry i górną część Lipnicy Wielkiej.

Najstarszą wioską i stolicą Orawy jest Jabłonka, założona w 1558 r., a więc stosunkowo późno w porównaniu z lokalizacjami wiosek na Podhalu.

Czy słusznie oskarża się Orawian, że wydali Janosika? Janosik – jak twierdzi Julian Stopka – został wydany przez kobietę, a nie przez Orawian. Sam Janosik – ten historyczny – nie był zresztą Orawianinem czy Podhalaninem, a Słowakiem. Legenda Janosika powstała w wyniku zlania się historii i legend o różnych lokalnych rozbójnikach, również po naszej stronie granicy.

Gość Poranka opowiedział też o tzw. powstaniu chochołowskim z 1846 r., nazywanym na Podhalu poruseństwem chochołowskim. Był to epizod związany z powstaniem krakowskim. Do powstańców z Chochołowa nie dotarła informacja o odwołaniu powstania. Poruseństwo wybuchło, ale zostało stłumione przez Austriaków przy pomocy mieszkańców Czarnego Dunajca, którzy zdaniem Juliana Stopki zostali sprowokowani do tego przez władze zaborcze. Śladem tych wydarzeń jest ustawienie figury świętego Jana Nepomucena w Chochołowie – zwrócona jest plecami do wioski Czarny Dunajec.

[related id=33956]Pan Julian Stopka opowiedział także o działalności Związku Podhalan. Jest to stowarzyszenie skupiające górali przywiązanych do ruchu góralskiego, będące następcą Związku Górali. Ma obecnie 83 oddziały, w tym trzy za granicą – w Kanadzie, w USA i w Austrii. W Polsce do związku należą górale od Górali Śląskich na zachodzie po Górali Sądeckich i Lachów Sądeckich na wschodzie góralszczyzny.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z Julianem Stopką w trzeciej i piątej części Poranka WNET, a w niej także o pochodzeniu niektórych nazwisk góralskich i orawskich, o tym, jak przebiega granica między Podhalem a Orawą oraz czym się różnią tradycyjne stroje orawskie od podhalańskich.

JS

 

Ewa Przybyło, burmistrz miasta Dzieci Świata: Rabka-Zdrój to przede wszystkim najpiękniejsze miejsce na Podhalu

Dzień 43 z 80. /Poranek Wnet – Nowy Targ/ Nasza solanka ma znajlepsze w całej Europie stężenie wszystkich mikroelementów – powiedziała burmistrz Rabki, zachęcając rodziny do odwiedzin uzdrowiska.

– Rabka to przede wszystkim najpiękniejsze miejsce na Podhalu – zachwala swoje miasto Ewa Przybyło, burmistrz Rabki, polskiej stolicy dzieci, która znana jest nie tylko ze swoich uzdrowiskowych walorów, a szczególnie unikatowych solanek, ale również z teatrzyku dla dzieci Rabcio. Rabka-Zdrój nazywana jest również miastem Dzieci Świata, a tytuł ten w 1996 roku na wniosek Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu nadał jej wojewoda małopolski.

– Od kilku lat dbamy o to, aby u nas dobrze się czuły całe rodziny, a nie tylko dzieci – powiedziała pani burmistrz. Położone w Kotlinie Rabczańskiej, na wysokości 500–560 m n.p.m., u ujścia potoków Poniczanki, Słonki i Skomielnianki do Raby uzdrowisko dziecięce oferuje małym pacjentom, jak też całym rodzinom, wiele atrakcji.

– Nasza solanka ma najlepsze w całej Europie stężenie wszystkich mikroelementów – powiedziała Ewa Przybyło. Rabka dziś ma do zaoferowania wiele, bo jest tam  park zdrojowy, skatepark, trialpark, ścieżki aktywnego wypoczynku, niedawno oddane miasteczko komunikacyjne, otwarta w 2009 roku darmowa tężnia solankowa.

– Rabcio powstał po to, aby dzieciom było miło, żeby choroba nie kojarzyła im się tylko z traumą, bo trzeba wiedzieć, że kiedyś dzieci same jeździły do sanatoriów – powiedziała pani burmistrz. „Rabcio” powstał jako teatr amatorski dla dzieci przebywających w sanatoriach w Rabce i pierwsze swoje przedstawienie dał w listopadzie 1949 roku. W okresie późniejszym jeździł z przedstawieniami od sanatorium do sanatorium i tak za dwa lata skończy 70 lat.

– Dziś powiat nowotarski buduje dla niego nową siedzibę – poinformowała pani burmistrz.

[related id=33956]W tym tygodniu w Rabce odbędą się obchody święta solankowego, na których miejscowe gospodynie przedstawiają swoje kulinaria oparte na wykorzystaniu wody solankowej.

– Podczas święta zostaną zaprezentowane pierniki solankowe – zapowiedziała pani burmistrz. Jak mówiła, w Rabce dużo się dzieje także zimą. Zachwalała fantastyczne stoki do uprawiania narciarstwa biegowego. Wspomniała organizowany corocznie zimowy Memoriał im. Marii Kaczyńskiej, na którym dzieci z całej Polski rywalizują w narciarstwie. Andrzej Duda, gdy jeszcze nie był prezydentem, również brał w nim udział i ma na swoim koncie miejsce na podium.

– Nie jesteśmy ośrodkiem narciarskim, ale mamy kilka małych wyciągów. U nas ludzie mogą się nauczyć jeździć na nartach – mówiła Ewa Przybyło, zachęcając turystów, w tym przede wszystkim rodziny z dziećmi, do spędzania w Rabce-Zdroju urlopów o każdej porze roku.

MoRo

Czy Nowy Targ to jedyne miasto na Podhalu? Co groziło kupcom, którzy nie zatrzymali się na Rynku w tym mieście?

Dzień 43. z 80 / Nowy Targ / Poranek WNET – O pomniku Władysława Orkana, o miejskich tradycjach Nowego Targu, jego historii i teraźniejszości oraz… o słynnych lodach na nowotarskim Rynku.

W Poranku WNET nadawanym z Nowego Targu Witold Gadowski rozmawiał z panem Robertem Kowalskim z Muzeum Podhalańskiego im. Czesława Pajerskiego. Gość radia opowiadał o dawnych dziejach i współczesności tego – jak twierdzi – jedynego podhalańskiego miasta, a także o przeniesieniu pomnika Władysława Orkana po rewitalizacji Rynku. Pomnik obecnie stoi na placu Słowackiego, czyli na miejscu, w którym znajdował się pierwotnie, po jego ufundowaniu. Na Rynku znalazł się po wojnie, gdy ówczesne władze uznały, że pomnik piewcy Podhala powinien być w centralnym miejscu miasta. O to, czy pomnik powinien wrócić na plac Słowackiego, toczył się spór; sprzeciwiał się temu m.in. Związek Podhalan. Pan Robert Kowalski uważa, że jednak dobrze się stało, iż pomnik stanął w tym miejscu, które wybrali jego fundatorzy.

Mieszkańcami Nowego Targu, miasta o siedmiowiekowej tradycji, są nie tylko górale, ale też nowotarscy mieszczanie. O miejskim charakterze Nowego Targu świadczy choćby drugi co do wielkości w Małopolsce, po krakowskim, Rynek oraz ratusz stojący w jego centrum. Właśnie w budynku ratusza siedzibę ma Muzeum Podhalańskie im. Czesława Pajerskiego, którym kieruje Robert Kowalski.

Mieszczanie nowotarscy oprócz rolnictwem zajmowali się także kupiectwem. W Nowym Targu, dzięki przywilejowi królewskiemu, odbywały się jarmarki. Z całej okolicy zjeżdżano się, żeby sprzedawać własne produkty oraz nabywać towary na własny użytek. Dzięki temu w Nowym Targu swoje siedziby miało wielu rzemieślników, którzy znajdowali tu zbyt na swoje towary. Ponadto rozwojowi miasta  sprzyjało to, że leżało ono na ważnym szlaku handlowym do Budy (dzisiejszego Budapesztu), którym z Polski do Węgier przewożona była m.in. sól z Bochni i Wieliczki, a z Węgier do Polski głównie wino. Nowy Targ miał też prawo składu polegające na tym, że każdy przejeżdżający kupiec miał obowiązek zatrzymać się na Rynku i wyłożyć swój towar na sprzedaż. Gdyby tego nie uczynił, zostałby napadnięty przez słynnych miejscowych zbójców.

Gość Poranka opowiedział także o sytuacji w Nowym Targu w czasach PRL-u. Miasto było wtedy stolicą polskiego kuśnierstwa, w dużej mierze czarnorynkowego. Dzięki wytwarzaniu kożuchów sprawdzało się powiedzenie: „Kto ma owce, ten ma, co chce”.

[related id=33956]Miasto wówczas rozwijało się także dzięki kombinatowi przemysłu skórzanego – Nowotarskim Zakładom Przemysłu Skórzanego, w których pracę znajdowali ludzie z całego regionu. W latach 90. zakład upadł, ale pozostało bardzo wiele małych firm i spółek kontynuujących tradycję przemysłu skórzanego. Największą i najsłynniejszą jest spółka giełdowa Wojas. Inną wielką firmą z regionu był producent sprzętu sportowego, głównie narciarskiego – Polsport. Ten także nie wytrzymał konkurencji i upadł.

Dzisiaj nowotarżanie żyją głównie z turystyki, choć są tu też zakłady przemysłowe. Całe miasto nastawione jest na usługi turystyczne, które rozwijają się dzięki atrakcyjnemu położeniu miasta, z którego można organizować wycieczki piesze i rowerowe w okoliczne góry. Turystów przyciągają też miejscowe zabytki i piękny nowotarski Rynek. O tym, że turystyka się rozwija, świadczy między innymi to, że z roku na rok Muzeum Podhalańskie odwiedza coraz więcej gości. Tym, co zachęca do odwiedzenia Nowego Targu, są też produkty regionalne ze słynnymi lodami na Rynku na czele. Podobno z powodu tych lodów dawniej autobusy miały zaplanowany dłuższy postój na przystanku przy Rynku.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części pierwszej Poranka WNET.

JS

 

 

Anna Paluch, poseł PiS, o możliwościach rozliczania: Wszystko powoli, na razie trzeba przebudować aparat sprawiedliwości

Dzień 43. z 80/Nowy Targ / Jeżeli ktoś przez lata służył w zupełnie innych układach, z otwarciem na Wschód, to się tak łatwo na Zachód nie przestawi – powiedziała poseł Anna Paluch o generalicji WP.

[related id=33969]- To jest procedura, którą między sobą uzgadniają prezydent i minister obrony, jak nie będzie 15 (sierpnia – przyp. red.), to będzie w kolejnym terminie. Myślę, że trzeba do sprawy podchodzić ze spokojem – powiedziała posłanka PiS Anna Paluch, pytana o wczorajszą informację Biura Bezpieczeństwa Narodowego, że w tym roku ze względu na „brak uzgodnień dotyczących nowego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP” nie będzie promocji generalskich, bowiem sytuacja ta nie stwarza warunków „do merytorycznej oraz uwzględniającej potrzeby armii oceny przedstawionych kandydatur do awansów generalskich”.

Jej zdaniem obowiązująca konstytucja wprowadza pewnego rodzaju rozdźwięk. Z tego też powodu, jak możemy się domyślać, bo posłanka nie chciała tego ująć literalnie, istnieją zgrzyty na linii minister obrony narodowej Antoni Macierewicz – prezydent Andrzej Duda. Dodała, że jedynymi dobrze i bez zgrzytów współpracującymi w ramach obowiązującej konstytucji byli bracia Kaczyńscy w okresie, gdy jeden był premierem, a drugi prezydentem.

– Wówczas niejasne przepisy konstytucji nie potrafiły wprowadzić bałaganu – oceniła posłanka Paluch. Dodała, że aktualnie mamy do czynienia z przebudową polskiej armii, która jest jedną z ostatnich skamielin postkomunizmu.

– To są działania, które powinny zostać rozłożone na lata – powiedziała.

– Korpus oficerski trzeba w dużej mierze po prostu przeorać – stwierdziła posłanka. Zauważyła, że jest już nowe pokolenie Polaków, którzy chcą Polsce służyć również jako żołnierze. Widzi tu potrzebę otwarcia dla nich możliwości awansu. – Jeżeli ktoś przez lata całe służył w zupełnie innych układach, z otwarciem na wschód, to się tak łatwo na zachód do współpracy nie przestawi.

Jej zdaniem zmiany w kształceniu wojskowych poszły w dobrym kierunku. Przypomniała, że liczebność polskiego korpusu oficerskiego w stosunku do liczby szeregowych jest bardzo duża. Nie ma więc potrzeby ciągłego rozbudowywania go.  Zauważyła, że pensje oficerskie stanowiły duży udział w budżecie polskiej armii, a trzeba te „proporcje doprowadzić do właściwego wymiaru”.

Przyszłość armii widzi w młodym pokoleniu, które trzeba szkolić, bowiem od lat odzwyczajane jest od umiejętności posługiwania się bronią.

– Męskie cechy, jak odwaga i skłonność do ryzyka, są niestety w zaniku, dlatego nowe pokolenie trzeba przygotować mentalnie, psychicznie i kondycyjnie do obrony Polski – powiedziała Paluch. Przypomniała, że właśnie w Nowym Targu i jego okolicach wykuwały się Legiony Józefa Piłsudskiego, a tradycje legionowe są tam po dziś dzień żywe.

– Wszystko powoli, na razie trzeba przebudować aparat sprawiedliwości – powiedziała posłanka PiS, której prowadzący audycję redaktor Witold Gadowski wypomniał zapowiedzi przedwyborcze PiS, w których obiecywano rozliczenia i wsadzanie do więzień osób odpowiedzialnych za stan państwa. Jej zdaniem, rząd PiS spokojnie i konsekwentnie realizuje wszystkie zapowiedzi przedwyborcze i „żadne krzyki nas od tego nie odwiodą”.

Reforma sądownictwa to bardzo poważne zadanie, bo właśnie problemy z wymiarem sprawiedliwości sprawiają, że jego niewydolność osobiście dotyka każdego Polaka, uważa posłanka PiS, która od 12 lat jest posłem. Jej zdaniem zdecydowana większość próśb o interwencję dotyczy działań polskich sądów, które są postkomunistyczną skamieliną.

Przypomniała postawę profesora Strzembosza, co jest  jej „wielkim osobistym zawodem”, który w ’90 roku sformułował pogląd, jakoby sądownictwo i  adwokatura z własnym samorządem miały same się oczyścić.

– Musimy uporządkować sądownictwo, bo ono decyduje o komforcie życia Polaków – zadeklarowała posłanka Paluch.

[related id=33956]W okręgu podhalańsko-nowosądeckim na 10 mandatów właściwie 9 przypadło ugrupowaniom konserwatywnym i patriotycznym, to jest 8 – PiS, 1 – Kukiz’15 i tylko 1 PO. Sukcesów wyborczych ugrupowań patriotycznych na Podhalu upatruje w historii tego regionu Polski. Przypomniała, że osadnictwo w tym regionie trwało od czasów średniowiecza, bo chociażby Nowy Targ lokowany był przez Kazimierza Wielkiego w 1346 roku, a jej rodzinne Krościenko dwa lata później. W tamtych czasach powstał również zamek czorsztyński. W czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów Podhale było królewszczyzną i ludność tych obszarów nie była narażona na ucisk pańszczyźniany.

– W moim rodzinnym Krościenku przez cały XVI wiek mieszczanie tłukli się ze starostą, który chciał ich zapędzić do odrabiania pańszczyzny – powiedziała gość Poranka Wnet. W latach późniejszych „jak komuś było za ciasno w rygorach w Małopolsce, uciekał na Podhale”, gdzie były nieprzebyte bory i „góralska śleboda”(swoboda – przyp. red.). Jej zdaniem w charakterze ludzi z Podhala historia odcisnęła swoje piętno, bowiem do tej pory górale to ludzie bardzo przedsiębiorczy.

Posłanka PiS podkreśliła także, że „wiara tutaj zawsze ludziom dodawała sił i pozwalała zachować kręgosłup moralny”.

MoRo

Chcesz posłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Wywiad z Anną Paluch w części szóstej Poranka Wnet.

 

 

 

Według lewicowych mediów, na wizytę prezydenta Trumpa PiS zwiózł do Warszawy autokarami „tłuszczę” z całej Polski

Po wizycie Donalda Trumpa w Polsce przeczytałam o „zwiezionej przez PiS autokarami tłuszczy”. Informacja dotyczy mnie osobiście, bowiem przyjechałam na spotkanie amerykańskiego prezydenta autokarem.

Aleksandra Tabaczyńska

Autokar był wypełniony do ostatniego miejsca. Z moich informacji wynika, że była to w wielu wypadkach inicjatywa oddolna. Innymi słowy, to „tłuszcza” prosiła Prawo i Sprawiedliwość o pomoc w zorganizowaniu przyjazdu do Warszawy.

Do stolicy dotarliśmy wcześnie rano 6 lipca i ustawiliśmy się w ogromnej kolejce na ul. Miodowej, aby wmaszerować na pl. Krasińskich. Stałam wraz z tysiącami rodaków, czekając na wejście ponad trzy godziny. Atmosfera była świetna.

Ludzie rozmawiali, dzielili się przemyśleniami i nadziejami związanymi z wprowadzanymi reformami. Jacyś górale podgrywali; jednym słowem – polski duch patriotyczny. Stojąc wśród gęstego i żywiołowego tłumu byłam świadkiem wybuchów radości i oklasków na widok przedstawicieli partii rządzącej oraz gromkich buczeń i gwizdów, gdy na przykład przechodził poseł Schetyna lub jego koledzy z opcji totalnej opozycji. (…)

Wszystko, co mówił prezydent USA, kierował do ludzi głęboko świadomych swej historii i doskonale rozumiejących znaczenie Boga, honoru i tożsamości narodowej. Przemawiał do społeczeństwa, które kocha swój kraj i potrafi tę miłość okupić najwyższą ceną.

Pasja, z jaką Donald Trump mówił o historii Polski, dowodziła, że dzieje naszego narodu wywarły na prezydencie USA wrażenie. A wiedzy swej na pewno nie czerpał z artykułów Anne Applebaum czy opowiastek Jasia Grossa.

Po przemówieniu ulice Warszawy wypełnił tłum ludzi dumnych, radosnych, niosących polskie i amerykańskie flagi oraz żywo dyskutujących o tym, czego przed chwilą byli świadkami. Na zakończenie wizyty amerykańskiego prezydenta Ministerstwo Obrony Narodowej zorganizowano wojskowy piknik przy stadionie Narodowym: pokaz sprzętu wojskowego, koncert orkiestry i inne atrakcje. Można było zobaczyć m.in. warsztaty kodowania i programowania amerykańskiego robota. Na chętnych czekały punkty informacyjne uczelni, jednostek i instytucji wojskowych.

Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Polska tłuszcza autokarowa” znajduje się na s. 2 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Polska tłuszcza autokarowa” na s. 2 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl