Mistrzowie zmieniają stajnie. Wielkie transfery w motorsporcie

Marc Márquez | fot.: Box Repsol, CC BY 2.0 Deed

Wielokrotny mistrz świata MotoGP Marc Marquez po jedenastu sezonach spędzonych z Hondą żegna się z japońskim producentem. Mistrz rajdowy z 2019 roku Ott Tanak kończy krótką przygodę ze stajnią M-Sport

W środę Honda ogłosiła rozstanie z Marc’iem Marquezem. Tym samym końca dobiegł jeden z najbardziej ikonicznych mariaży w historii motocyklowych mistrzostw świata. Hiszpan debiutował w królewskiej klasie MotoGP właśnie na motocyklu Hondy. Rzecz miała miejsce w sezonie 2013.

Już w swoim pierwszym roku startów, mając dwadzieścia lat, kierowca z Katalonii sięgnął po mistrzostwo świata. Dwanaście miesięcy później powtórzył ten wyczyn. W swoich pierwszych siedmiu sezonach w MotoGP Marquez nie zdobył tytułu tylko raz. Wszystkie tryumfy osiągał na motocyklach Hondy.

Od 2020 roku sytuacja się pogarszała. Maszyny Hondy zaczynały odstawać od motocykli innych producentów, a Marquez borykał się z kontuzjami, które od tamtego sezonu w sumie wykluczyły go z niemal trzydziestu weekendów Grand Prix.

Podobnie wygląda obecny sezon. Marquez upadek zaliczył już w pierwszym Grand Prix. W rezultacie nie pojawił się na kolejnych trzech wyścigowych weekendach, a gdy już wrócił, potrafił zaliczyć nawet pięć wywrotek w jeden weekend – przy okazji GP Niemiec. Przede wszystkim wynikały one z bardzo słabych osiągów Hondy, a gdy motocykl nie pozwala walczyć z najlepszymi, jeździec częściej ryzykuje, chcąc zrekompensować straty wynikające z ograniczonych możliwości swojej maszyny.

Hondę przez większość trwającego sezonu odstawiali nie tylko motocykliści fenomenalnego Ducati, ale także zawodnicy Aprilii i KTM’a. Jedynie również japońska Yamaha prezentowała podobnie mizerny poziom. Mimo ostatnich dwóch optymistycznie wyglądających weekendów (Marquez stanął nawet na podium w wyścigu głównym w Japonii) Hiszpan po dekadzie współpracy opuści Hondę. Prawdopodobnie decyzję tę podjął już wcześniej, jednak niemiło byłoby, jeśli Honda poinformowałaby o rozstaniu ze swoim mistrzem przed albo w trakcie weekendu rozgrywanego w Kraju Kwitnącej Wiśni.

Wpływ na decyzję motocyklisty miały z pewnością także jego negatywne odczucia po testach nowej maszyny Hondy przygotowywanej na przyszły sezon.

Wszystkie znaki wskazują na to, że Marquez w sezonie 2024 dosiądzie motocykla Ducati. Stanie się to w ramach jazdy dla włoskiej ekipy Gresini Racing. Zespołowym kolegą Hiszpana byłby jego młodszy brat – Alex. Motorsport.com powołuje się na wstępne zapowiedzi, wedle których to sześciokrotny mistrz świata nie będzie dysponował maszyną Ducati w najnowszej specyfikacji, lecz modelem z sezonu 2023.

Do mniej oczywistego rozstania dojdzie w Rajdowych Mistrzostwach Świata. Estończyk Ott Tanak swoje nadchodzące odejście z brytyjskiego M-Sportu ogłosił także w minioną środę. Tym samym mistrz świata WRC z 2019 roku Fordem Pumą przejeździ zaledwie jeden kończący się właśnie sezon.

Samochód M-Sportu miał notoryczne problemy z awaryjnością. Dla Tanaka wyjątkowo bolesna była domowa runda w Estonii, gdzie jeszcze przed startem właściwej rywalizacji jego załoga dostała pięciominutową karę za wymianę silnika.

Podobnie jak u dawnego już hegemona z MotoGP, tak i u Tanaka, ostania runda przed ogłoszeniem rozstania z ekipą była pozytywna. Tanak zwyciężył w Rajdzie Chile. Jednak na bój o tytuł liczyć już nie może. W „generalce” przed dwoma ostatnimi rundami zajmuje czwarte miejsce. Do pierwszego Kalle Rovanpery traci 71 punktów.

Estończyk w przyszłym roku będzie jeździł w barwach Hyundaia, z którym to rozstał się zaledwie rok temu. W przeciągu trzech lat startów dla Koreańczyków Tanak nieraz borykał się z… awaryjnością. Jednak teraz wierzy, że będzie inaczej.

Odkąd nasze drogi rozeszły się równo rok temu, zespół pracował bardzo mocno nad technicznymi aspektami i strukturą. Hyundai Motorsport ma wyraźną wizję i cel na najbliższą przyszłość, co przekonało mnie do ponownego połączenia sił.

O potrzebie wzmocnienia składu ekipy mającej siedzibę w niemieckim Alzenau mówił już wcześniej jej szef Cyril Abiteboul, a nawet sam lider wśród kierowców Hyundaia – Belg Thierry Neuville.

W najwyższej klasie WRC mamy jedynie trzy zespoły, a odejście Tanaka do Hyundaia powoduje, że M-Sport będzie jedynym bez mistrza świata w składzie. Drugi z obecnych kierowców M-Sportu, Francuz Pierre-Louis Loubet nie należy do najszybszych zawodników. W najwyższej kategorii rywalizuje już od 2015 roku. Na podium nie ukończył choćby jednego rajdu.

Szef brytyjskiej stajni, Richard Millener, w rozmowie z „Autosport” przyznał, że jego zespół, rozważając, kto zastąpi Tanaka, prawdopodobnie postawi na jednego z młodszych rajdowców.

Kamil Kowalik

 

Źródło: Motorsport.com

Zobacz także:

Czas na Motorsport #31 – Jakub Śmiechowski, pierwszy polski zwycięzca Le Mans: będziemy stawiać sobie nowe cele

Porozmawiajmy o Sporcie: Bartosz Zmarzlik po raz czwarty! Ekstraklasa i zmiany w kadrze – 01.10.2023 r.

Grzegorz Milko i Adam Jaźwiecki, fot.: Michał Tęsny, Radio Wnet

Już tylko trzech żużlowców ma przed sobą Bartosz Zmarzlik w klasyfikacji wszech czasów. Swój czwarty tytuł mistrzowski Polak wywalczył przed własną publicznością, na toruńskiej Motoarenie.

W programie także najważniejsze doniesienia z Ekstraklasy i komentarze w sprawie budowania kadry Michała Probierza.

Goście audycji:

  • Krzysztof „Nenes” Nyga – menedżer i ekspert żużlowy,
  • Adam Jaźwiecki – dziennikarz żużlowy, felietonista „Tygodnika Żużlowego”,
  • Kazimierz Romaniec – historyk futbolu, Encyklopedia piłkarska Fuji

Suplementem komentarz Filipa Surmy, dziennikarz Canal+.

Prowadzący: Grzegorz Milko.

Odsłuchaj całą audycję:

„Porozmawiajmy o Sporcie” w każdą niedzielę o godzinie 19:00 na antenie Radia Wnet.
Wszystkie wydania audycji można odsłuchać tutaj.

Zobacz także:

Czas na Motorsport #31 – Jakub Śmiechowski, pierwszy polski zwycięzca Le Mans: będziemy stawiać sobie nowe cele

 

Absolutna dominacja – akt.: Kacper Sztuka liderem mistrzostw!

Kacper Sztuka, US Racing

Przedostatnia runda włoskiej Formuły 4 została zdominowana przez młodego kierowcę z Cieszyna. Kacper Sztuka do wszystkich wyścigów startował z pole position i w każdym z nich sięgnął po zwycięstwo.

Ponoć zawsze może być lepiej, jednak bardziej korzystnej sytuacji przed startem zmagań o punkty na Mugello polski kierowca mieć nie mógł.

17-letni Kacper Sztuka ma realne szanse na walkę o tytuł. Obecnie (przed wyścigami na Mugello) w klasyfikacji generalnej włoskiej F4 kierowca z Cieszyna zajmuje trzecie miejsce – więcej o sytuacji w tabeli pisaliśmy tutaj. Poprzednia runda była dla Polaka wyjątkowo udana. Na Paul Ricard Sztuka zwyciężył we wszystkich trzech wyścigach.

Przedostatni weekend tegorocznych zmagań rozpoczął się bardzo obiecująco. Polak w obydwu sesja treningowych uzyskał drugi najlepszy czas i w obydwu przypadkach do najszybszego rywala stracił mniej niż jedną dziesiątą sekundy. Co więcej, w pierwszym treningu najlepszy czas uzyskał zespołowy kolega Kacpra – Akshay Bohra. Może to świadczyć o tym, że ich ekipa US Racing nie będzie miała problemu ze znalezieniem dobrych ustawień na szybki toskański obiekt.

W sobotnie południe kierowcy przystąpili do dwóch sesji kwalifikacyjnych. W obydwu najszybszy czas wykręcił Polak. To oznacza, że do pierwszego i drugiego wyścigu Kacper Sztuka ruszy z pierwszego pola.

Co ważne, spośród najlepszych drugich czasów wszystkich kierowców uzyskanych przez nich w którejkolwiek z sesji, najszybszy rezultat także należy do polskiego kierowcy. To oznacza, że do ostatniej rywalizacji Sztuka także przystąpi z pole position. Najważniejsza część weekendu na Mugello jeszcze przed nami. Punkty zdobywa się wyłącznie w wyścigach.

Akt. 1.

W pierwszym wyścigu Kacper Sztuka prowadził od startu do mety. Na przestrzeni całej rywalizacji Polak powiększał swoją przewagę czasową nad drugim na mecie Ugo Ugochukwu. Trzeci był Arvid Lindblad. Podium uzupełnili więc najwięksi rywale Kacpra Sztuki z rywalizacji o tytuł mistrzowski. Polak dzięki temu zwycięstwu wyprzedził jednak Ugochukwu i został wiceliderem czempionatu. Ta wygrana 17-latka jest jego czwartą z rzędu w ramach włoskiej F4.

Akt. 2.

Sobotni poranek także należał do kierowcy US Racing. Sztuka wygrywa piąty wyścig z rzędu! Drugi na mecie, ze stratą czterech dziesiątych sekundy, był ponownie Amerykanin Ugo Ugochukwu. Trzeci finiszował zespołowy kolega Kacpra Sztuki – Akshay Bohra. Bardzo źle drugi wyścig na Mugello będzie wspominał lider klasyfikacji generalnej. Arvid Lindblad został sklasyfikowany na odległej 31. pozycji. Takie rozstrzygnięcia sprawiają, że Polak w „generalce” traci do występującego pod brytyjską flagą kierowcy Premy zaledwie 22,5 punktu. To niewiele, biorąc pod uwagę, że do końca sezonu pozostały jeszcze cztery wyścigi. Dodatkowo zasady punktacji we włoskiej F4 sprzyjają Polakowi.

Akt. 3.

Scenariusz trzeciego wyścigu niczym szczególnym nie odbiegał od wcześniejszych dwóch aktów. Sztuka ani na moment nie stracił pozycji lidera. Drugi był po raz trzeci Ugo Ugochukwu. Trzeci dojechał James Wharton. Co ważne, dotychczasowy lider mistrzostw Arvid Lindblad na ostatnim okrążeniu spadł z siódmej na dziesiątą lokatę. Takie wyniki oznaczają, że Polak odrobił stratę do Lindblada i objął prowadzenie w mistrzostwach włoskiej Formuły 4.

Przewaga Kacpra Sztuki to jedynie półtora punktu. Losy tytułu mistrzowskiego rozstrzygną się pod Rzymem. Na torze Vallelunga kierowcy rywalizować będą w dniach 14-15 października. Na miejscu zdarzeń będzie Radio Wnet. Zachęcamy do bycia z nami i Kacprem Sztuką.

Kamil Kowalik

Zobacz także:

Czas na Motorsport #27 – Kacper Sztuka: mamy oferty od bardzo dobrych zespołów Formuły 3

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 21:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

Kamil Krzemień po trudnym sezonie w IDM rozważy też udział w innych mistrzostwach

Kamil Krzemień #7

23-letni motocyklista startujący w najwyższej klasie mistrzostw Niemiec nie spełnił swoich założeń na sezon 2023. Polak dalej myśli o IDM, jednak chce rozważyć inne opcje.

Zakończony właśnie sezon długodystansowych mistrzostw świata był dla Polaka bardzo udany. Wraz ze swoją załogą Wójcik Racing Team Krzemień ukończył wszystkie trzy dwudziestoczterogodzinne wyścigi. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata klasy Superstock załodze 777 dało to świetne czwarte miejsce.

Motocyklista gorsze pozycje zajmował w indywidualnych mistrzostwach Niemiec (IDM), w szybszej kategorii Superbike. Ubiegły sezon Polak ukończył na piątym miejscu, a w jednej z rund zdobył swoje pierwsze podium. Przed startem tegorocznych zmagań Kamil Krzemień chciał, by podia w jego wykonaniu stały się standardowym rezultatem. Podobnie całe mistrzostwa planował zakończyć w czołowej trójce.

Rzeczywistość okazała się mniej wesoła. Polak, jeżdżący w IDM na motocyklu BMW M 1000 RR, na podium stanął jedynie dwukrotnie, a czempionat ukończył na dwunastym miejscu.

Na pewno poniżej oczekiwań – ocenia swój sezon w mistrzostwach Niemiec Kamil Krzemień  – Z drugiej strony trochę źle sobie robić duże oczekiwania, bo potem jest większe rozczarowanie. To też mnie czegoś nauczyło.

Gość Radia Wnet mówi o czynnikach, które utrudniły jemu rywalizację w zakończonych w miniony weekend mistrzostwach.

Jednak był to ciężki sezon. Ja również się zmagałem jeszcze z kontuzją. Nigdy nie sądziłem, że będzie mi ona aż tak długo doskwierać. Czułem, że nie mogę dać z siebie stu procent. Również, muszę to niestety przyznać, nie zawsze byłem w najlepszej formie.

Dodatkowo poziom serii wzrósł.

Ja w tym roku na każdym torze robię lepsze czasy niż w zeszłym roku, a po prostu pozycje, na których kończę, są gorsze. Cała stawka naprawdę przyspieszyła. Mamy bardzo dużo zawodników na światowym poziomie.

Mimo, że zajmowane miejsce tego nie dowodzą, to Polak widzi postęp.

Jest bardzo duży progres, są lepsze czasy, jest lepsze tempo, więc to na pewno zaprocentuje w przyszłości.

Jakie są plany Kamila Krzemienia na przyszły rok? Motocyklista przyznaje, że na pewno będzie rozmawiał ze swoim obecnym zespołem w sprawie kontynuowania startów w Niemczech.

Znam już te mistrzostwa, dobrze się czuję, mam tam dobry zespół. Teraz naprawdę ścigamy się z najlepszymi, więc jeżeli tutaj coś pokażesz, wygrasz, to znaczy, że naprawdę już jesteś gotowy, żeby się ścigać na światowym poziomie.

Celem gościa audycji „Czas na Motorsport” jest awans do światowego czempionatu World Superbike. Obecnie jako takich mistrzostw Europy superbike’ów nie ma. Toteż przedsionek mistrzostw świata stanowią serie krajowe. IDM, zdaniem Krzemienia, należą do trzech/czterech najmocniejszych tego typu zmagań. Kierowca nie chce jednak ograniczać swojej perspektywy na rok 2024.

Mam też inne plany. Na pewno będę chciał rozejrzeć się w innych mistrzostwach, żeby mieć parę kart na stole zanim podejmę decyzję – żeby wybrać to, co będzie dla mnie najlepsze pod kątem dalszego rozwoju.

Pytany o możliwe nowe kierunki, motocyklista przyznaje:

Będę starał się rozważać opcję startowania w mistrzostwach Anglii lub w mistrzostwach Hiszpanii.

Rozmowy w sprawie kolejnego sezonu w Długodystansowych Mistrzostwach Świata także jeszcze przed Polakiem.

 

Zachęcamy do odsłuchania całej audycji „Czas na Motorsport”! 

Z Kamilem Krzemieniem rozmawiają Kamil Kowalik i Piotr Nałęcz.

Cała audycja:

Czas na Motorsport #30 – Kamil Krzemień: jest co świętować, ale czujemy lekki niedosyt + plany na 2024

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

 

Rozczarowująca decyzja Red Bulla. Talent przegrał z interesami zespołu

Yuki Tsunoda, AlphaTauri | Fot.: ŚwiatWyścigów.pl

Ekipa Formuły 1 AlphaTauri ogłosiła swój skład na sezon 2024. Barwy siostrzanej stajni Red Bulla będą prezentować Yuki Tsunoda i Daniel Ricciardo. Talent przegrał z interesami austriackiego zespołu.

W tegorocznej dyskusji dotyczącej obsady foteli w Formule 1 na sezon 2024 najwięcej mówiło się o zespołach austriackiego koncernu Red Bull. W ich pierwszej ekipie, zmierzającej właśnie po drugie z rzędu mistrzostwo świata konstruktorów, z pewnością pozostanie Max Verstappen. Kontrakt ich drugiego kierowcy, Sergio Pereza, także obejmuje przyszłoroczną kampanię. Mimo wielu wpadek Checo, niemal wszystko wskazuje na to, że Meksykanin pozostanie w stajni z Milton Keynes.

W sobotę, przed kwalifikacjami do Grand Prix Japonii, drugi zespół Red Bulla – AlphaTauri – ogłosił skład swoich kierowców na rok 2024. W ekipie pozostanie Japończyk Yuki Tsunoda. W drugim samochodzie rywalizować będzie doświadczony Daniel Ricciardo.

Przegranym tej decyzji jest 21-letni Liam Lawson, który niecały miesiąc temu przebojem wszedł do świata królowej sportów motorowych. Nowozelandczykowi przypadnie rola jedynie kierowcy rezerwowego obydwu ekip spod znaku czerwonego byka. Wielu obserwatorów i sympatyków Formuły 1 decyzję Red Bulla przyjmuje negatywnie.

Liam Lawson zachwycił, kiedy w trakcie wyścigowego weekendu w Holandii zastąpił kontuzjowanego Ricciardo. W swoim pierwszym Grand Prix pokonał Yukiego Tsunodę. Tydzień później, na włoskiej Monzy, w kwalifikacjach był ledwie jedną pozycję za Tsunodą. W niedzielę Japończyk nie wystartował przez problem techniczny. Lawson finiszował jako jedenasty.

Następnie na jednym z najtrudniejszych torów w kalendarzu, w Singapurze, Nowozelandczyk wygrywa z Tsunodą w kwalifikacjach. Wyścigu Japończyk nie kończy z uwagi na kolizję z Perezem. Lawson dowozi dziewiąte miejsce. To najlepszy rezultat AlphaTauri w całym sezonie. Yuki Tsunoda w tym roku najwyżej był dziesiąty – trzykrotnie.

Japończyk w Formule 1 ściga się od 2021 roku, od początku w AlphaTauri. Miał przebłyski, jednak w każdym z dwóch poprzednich sezonów przegrywał ze swoim zespołowym kolegą. Dodatkowo uchodzi on za torowego rozrabiakę. Za sprawą niesportowej jazdy ma na swoim koncie trzy punkty karne (obecnie czwarty kierowca w stawce w tej statystyce), jednak jeszcze rok temu miał ich osiem. Zaledwie cztery dzieliły go wówczas od zakazu startu w jednym Grad Prix.

W Formule 1 nie ma złych kierowców, i do takich nie można zaliczyć Yukiego Tsunody, ale po niemal trzech sezonach spędzonych w F1 nie zasługuje on na nic więcej jak status „przeciętny”. AlphaTauri przedłużyła współpracę z 23-latkiem głównie za sprawą jego powiązań z Hondą. Japońska marka dostarcza silniki obydwu zespołom Red Bulla, a z dostawcą jednostki napędowej lepiej żyć w zgodzie.

Drugi zakontraktowany na przyszły rok to wiecznie uśmiechnięty Daniel Ricciardo – postać barwna, o bogatej karierze w F1. Debiutował w roku 2011. Już wtedy był związany z siostrzaną ekipą Red Bulla, choć pierwsze starty zaliczył w hiszpańskim HRT. Z czasem awansował do głównego zespołu, w którym to robił furorę, do czasu przejęcia pałeczki przez Maxa Verstappena. W okresie jazdy dla stajni z Milton Keynes Ricciardo wygrał siedem Grand Prix. Po opuszczeniu Austriaków ścigał się dla Renault oraz McLarena. Przygoda z Brytyjczykami była zupełnie nieudana. Po sezonie 2022 Australijczyk stracił fotel w F1.

Wrócił już w połowie tego roku, reprezentując AlphaTauri. Wystąpił zaledwie w dwóch wyścigach. Przed trzecim złamał śródręcze i zastąpił go Lawson. Ricciardo wróci do bolidu jeszcze przed końcem tego sezonu.

Biorąc pod uwagę to, że kierowca z Perth powrócił do rywalizacji po kilkumiesięcznej przerwie, i to w innym bolidzie, jego dwa tegoroczne weekendy wyścigowe można uznać za udane. Na Węgrzech pokonał nawet Tsunodę, jednak nie zachwycił tak jak Lawson.

Szefostwo Red Bulla zatrudniło Australijczyka na 2024 rok za sprawą jego niepodważalnej prędkości. Jednak dziwi, że stajnia, która z założenia ma dawać szansę młodym kierowcom akademii Red Bulla, zatrudnia 34-latka. Możliwe, że Ricciardo będzie stanowić alternatywę wobec Pereza w przypadku jego niepowodzeń w przyszłej kampanii.

Jednak prawdopodobne jest, że zatrudnienie niezwykle popularnego kierowcy ma podłoże marketingowe. AlphaTauri jest na etapie rebrandingu i rozmów z nowym sponsorem. W przyszłym sezonie ekipa z Faenzy może występować pod nazwą Hugo Boss. W kontekście przyciągania nowych sponsorów Daniel Ricciardo za pewne działa jak magnes.

Decyzje kierownictwa Red Bulla w sprawie doboru kierowców AlphaTauri w dosadnych słowach skomentował na swoim kanale YouTube jeden z bardziej znanych polskich dziennikarzy motorsportowych, Cezary Gutowski:

Decyzja jest typowo biznesowa. Typowa dla Formuły 1 ostatnich czasów. […] Coraz mniej się liczy talent kierowcy i czysta prędkość. Coraz bardziej liczy się jego wizerunek, to jaki jest znany, to ilu ma ludzi na Instagramie i układy tego typu jak paszport. Płeć zaraz dojdzie do tego wszystkiego. To jest kierunek, w którym idzie Formuła 1 i już się mocno w nim zanurza.

Szkoda, że aspekt biznesowy w AlphaTauri nie przekłada się na personalia także na innym polu. Mimo, że głównym sponsorem zespołu z Faenzy jest ORLEN, żaden młody, polski kierowca nie otrzymał szansy dołączenia do akademii Red Bulla.

Bolesne dla fanów sportu motorowego, a przede wszystkim dla młodych kierowców jest także przesadne faworyzowanie przez zespoły F1 zawodników z większym doświadczeniem. Dziś nawet najsłabsze stajnie decydują się na zatrudnianie kierowców sprawdzonych w boju. Często nie są w stanie odstąpić choćby jednego fotela kierowcy aspirującemu do Formuły 1, nawet w przypadku, gdy jest on członkiem ich akademii. Poza kwestiami finansowymi, swoje robi nieraz obawa decyzyjnych przed tym, że młodziak nieprędko odnajdzie się w samochodzie F1, a zamiast pomocy w rozwoju bolidu, zagwarantuje ekipie dodatkowe wydatki na rzecz pokrycia kosztów rozbijanych przez niego bolidów.

Lawson oraz kierowca McLarena Oscar Piastri udowadniają, że takie podchodzenie do sprawy jest zbyt zachowawcze. Obydwaj w swoich pierwszych startach w Formule 1 potrafią pokonywać swoich bardziej doświadczonych zespołowych kolegów. Samochodów nie rozbijają.

Najbardziej niezrozumiałe jest zachowanie Red Bulla, który jako jedyny w stawce posiada dwa zespoły. Obecnie w swojej akademii Austriacy mają kilkunastu młodych kierowców rywalizujących w niższych seriach. Wśród nich jest Ayumu Iwasa, ścigający się w F2. Mimo że jest Japończykiem, nie dostanie szansy wskoczenia w miejsce Yukiego Tsunody. Owszem, Red Bull mógł się zrazić sięgania po debiutantów po nieudanym epizodzie Nycka de Vriesa (Holendra zastąpił w połowie tego sezonu Ricciardo), ale akurat 28-latek nigdy nie należał do ich akademii i też trudno nazywać go młodym kierowcą wyścigowym.

Ostatnią szansą na fotel wyścigowy dla Liama Lawsona na sezon 2024 jest Williams. Zobaczymy, czy szef brytyjskiej stajni – James Vowles – który mówi o wybiegającym daleko w przyszłość myśleniu o swoim zespole, sięgnie po młody talent w postaci Lawsona albo Felipe Drugovicha (mistrza Formuły 2 z roku 2022) – czy też w ekipie wciąż będzie rywalizował Logan Sargeant. Jeśli coś może pomóc Amerykaninowi w pozostaniu w Grove, to narodowość zbieżna z paszportami właścicieli zespołu – z pewnością nie wyniki.

Kamil Kowalik

Odsłuchaj:

Czas na Motorsport #29 – Aleksander Horodyński i arcydzieło Carlosa Sainza

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 21:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

Kuriozalna sytuacja na Monzy. Ofiarą Kacper Sztuka

Kacper Sztuka, US Racing

W miniony weekend Kacper Sztuka zdołał odnieść swoje pierwsze zwycięstwo w serii Euro 4 Championship. W wyścigu numer 2 kuriozalna sytuacja przeszkodziła Polakowi w walce o powtórzenie rezultatu.

Euro 4 Championship to nowo powstała seria juniorska, która wbrew nazwie nie cieszy się wielkim prestiżem. Kacper Sztuka w rozmowie z Radiem Wnet przyznał, że w trwającym sezonie skupia się na rywalizacji we Włoskiej Formule 4, bo to do wyników w tych mistrzostwach przywiązują wagę zespoły z wyższych serii, o względy których zabiega 17-latek z Cieszyna. Sztuka w klasyfikacji generalnej włoskiej F4 zajmuje trzecią pozycję i ma realne szanse na zdobycie mistrzostwa. W audycji „Czas na Motorsport” kierowca przyznał, że ma już oferty od bardzo dobrych zespołów z FIA Formuły 3 – serii towarzyszącej Formule 1. Cała rozmowa dostępna tutaj.

Mimo wszystko, Kacper Sztuka wystartował w drugiej rundzie Euro 4 Championship, by móc zbierać jakże cenne doświadczenie, jeżdżąc tym samym samochodem, którym ściga się w Formule 4.

Świetne kwalifikacje na torze Monza zagwarantowały kierowcy US Racing start do drugiego i trzeciego wyścigu z pole position. Do zmagań sobotnich przystępował z czwartego pola, lecz to właśnie ta rywalizacja padła łupem Polaka. Tym samym Kacper odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w zmaganiach Euro 4 Championship.

Drugi wyścig wiąże się z kuriozum. Polak przewodził stawce, kiedy to za sprawą karambolu zdecydowano o wyjechaniu na tor samochodu bezpieczeństwa. Gdy ten w końcu zjechał, rywalizację wznowiono. Jednak przy trzecim zakręcie prowadząca trójka ponownie zauważyła żółte flagi i tablicę informującą o obowiązywaniu neutralizacji. Kacper Sztuka, Arvid Lindblad i Brando Badoer zwolnili. Problem w tym, że ci jadący za ich plecami nie uczynili tego i wyprzedzili wspomniane trio. Kacper Sztuka nie miał już szans na wygraną, a wyścig ukończył na dziewiątej pozycji.

Sędziowie nie interweniowali w kolejność klasyfikacji wyścigu, mimo że Sztuka, Lindblad i Badoer nie mogli zostać wyprzedzeni w warunkach żółtej flagi. Ostatecznie podjęli decyzję o „zamrożeniu” wyników i przekazaniu sprawy do Międzynarodowej Federacji Samochodowej.

Jako że warunki nie pozwalają na przywrócenie pozycji klasyfikacyjnych bez zaburzania rzeczywistych wyników, w związku z błędem w wyświetlaniu znaku SC i żółtej flagi, Komisja Sędziowska przekaże sprawę Federacji w celu podjęcia odpowiednich działań – czytamy na stronie serii.

Póki co [stan na 19 września], dalszych decyzji nie ma.

Na starcie trzeciego wyścigu silnik Polaka niestety zgasł. Ostatecznie kierowcy udało się ruszyć, jednak odrabianie strat zakończyło się na ostrej walce, w której to rywal Polaka uszkodził przednie skrzydło i przebił oponę bolidu US Racing. Po tym incydencie Sztuka wycofał się z rywalizacji.

To był szalony weekend na wspaniałej Monzie. Wyścigi tutaj zawsze są pełne walki, ale mam wrażenie, że ta runda Euro 4 Championship przebiła wszystkie moje poprzednie doświadczenia na tym torze. Jestem zadowolony, że wspólnie z zespołem US Racing utrzymaliśmy tempo z Paul Ricard, co przełożyło się na najlepsze kwalifikacje w mojej karierze i zwycięstwo w sobotnim wyścigu. Czuję, że nie wykorzystaliśmy pełnego potencjału w niedzielę, ale czasami trzeba z pokorą podejść do tego, co dzieje się w motorsporcie. Bardzo dziękuję wszystkim kibicom oraz partnerom PKN ORLEN, Akademii ORLEN Team, Extral Aluminium, Tenutado i Drew-Lech za wsparcie podczas tego weekendu w legendarnej Świątyni Prędkości”. – podsumował rundę Kacper Sztuka.

Następne straty Polaka w dniach 30 września – 1 października na torze Mugello w ramach włoskiej F4. Będzie to przedostania runda kampanii.

Kamil Kowalik

Źródła: informacja prasowa, Radio Wnet, euro4championship.com.

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 21:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

Zobacz także:

„Mam nadzieję, że usłyszymy kiedyś Mazurka Dąbrowskiego” – polski motorsport się rozpędza, powoli…

 

„Mam nadzieję, że usłyszymy kiedyś Mazurka Dąbrowskiego” – polski motorsport się rozpędza, powoli…

Kamil Krzemień, Wójcik Racing Team | Fot.: Lukasz Swiderek www.photoPSP.com @photopsp_lukasz_swiderek

Załoga Wójcik Racing Teamu otarła się o podium klasyfikacji generalnej motocyklowych długodystansowych mistrzostw świata. Robert Kubica zmierza po tryumf w klasie LMP2 w WEC.

Polski świat wyścigów po dekadach marazmu buduje swoją pozycję na mapie globalnej rywalizacji. Problemy ze znalezieniem funduszy na starty polskich talentów wciąż są chlebem powszednim wielu rodzimych kierowców. Podobnie źle wypada infrastruktura wyścigowa w naszym kraju. Jednak idziemy do przodu, czego dowodem są polskie sukcesy w seriach długodystansowych.

Dzięki pracy kierowców, a także za sprawą pasji prywatnych inwestorów oraz wkładu większych spółek coś w polskim motorsporcie drgnęło. W samochodowym długodystansowym czempionacie po tytuł w klasie LMP2 pędzi belgijski ORLEN Team WRT z Robertem Kubicą w składzie. Na drugim miejscu w „generalce” plasuje się zespół spod Warszawy – Inter Europol Competition. W tym sezonie „Turbo Piekarze” zwyciężyli w swojej kategorii w legendarnym wyścigu 24h Le Mans. Sukces ten media chętnie zestawiały z – jednak zdaje się większym osiągnięciem – tryumfem Roberta Kubicy w Grand Prix Kanady 2008.

Na ostateczne rozstrzygnięcia w mistrzostwach świata WEC musimy poczekać do 4 listopada. Wtedy to poznamy wyniki ostatniego wyścigu sezonu 2023 – 8-godzinnych zmagań w Bahrajnie.

W mistrzostwach europejskich ELMS, coraz lepiej radzi sobie 21-letni Mateusz Kaprzyk. W dwóch ostatnich zmaganiach wraz z zespołowymi kolegami z brytyjskiego RLR MSport Polak zajął czwarte miejsce w LMP3. To najlepsze rezultaty uzyskane przez Kaprzyka w jego prawie trzyletniej historii startów w ELMS. Już w najbliższy weekend Mateusz przystąpi do zmagań na torze Spa-Francorchamps, z którym to wiąże dobre wspomnienia. Możemy liczyć na pierwsze podium byłego kartingowego mistrza Polski.

Dwóm kółkom również możemy się przyglądać z niemałym zainteresowaniem. W motocyklowych długodystansowych mistrzostwach świata już od dłuższego czasu rywalizują dwie polskie ekipy. W miniony weekend odbyła się ostatnia runda tegorocznego cyklu EWC. Wyścig nosi zacną nazwę – Bol d’Or, a jego historia sięga roku 1922.

Na obiekcie Paul Ricard zespół LRP Poland, startujący w najwyższej klasie, zajął w niej wysokie siódme miejsce. BMW S 1000 RR dosiadali Marek Szkopek, Dominik Vincon i Julian Puffe.

To był bardzo trudny i wymagający wyścig – podsumowuje szef zespołu Bartłomiej Lewandowski – Wiele zespołów nie dojechało do mety, ale dzięki świetnej strategii i jej perfekcyjnej realizacji nie tylko byliśmy w stanie ukończyć zmagania uważane za najbardziej wymagające dla motocykli, ale też wywalczyć świetny rezultat.

Team LRP Poland kończy sezon mistrzostw świata na dziewiątej lokacie.

Wójcik Racing Team, druga z polskich stajni, z Francji wywozi doświadczenia i słodkie, i gorzkie. Niestety załoga rywalizująca w najwyższej kategorii nie ukończyła dwudziestoczterogodzinnego wyścigu. Powodem awaria układu olejowego. Finalnie mistrzostwa kończą na kiepskiej, dziewiętnastej pozycji.

Jednak bardzo pozytywy występ ma za sobą druga załoga ekipy Grzegorza Wójcika. Motocykl oznaczony numerem 777 dotarł do mety jako szósty w klasie Superstock. Po decyzji sędziów o dyskwalifikacji ich rywali, polska załoga awansowała na piąte miejsce. Yamahę prowadzili Kamil Krzemień, Kevin Manfredi i Danny Webb.

Dla 777 zakończony właśnie sezon stał pod znakiem wspaniałej regularności. Załoga ta ukończyła wszystkie z trzech wyścigów, w których brała udział, a puchar świata zakończyli na czwartym miejscu w Superstock, mając tyle samo punktów, co trzecia ekipa.

Mam nadzieję, że to będzie tylko napędzało nas wszystkich do dalszej pracy, do dążenia do upragnionych tytułów, bo zdecydowanie jest to możliwe – mówił Kamil Krzemień zaraz po zakończeniu zmagań w Prowansji.

Mam nadzieję, że kiedyś zamiast tego hymnu, co teraz gra tutaj w tle, usłyszymy Mazurka Dąbrowskiego – dodał młody motocyklista – Myślę, że to jest marzenie nie tylko nasze, ale też wasze, którzy nas oglądacie, którzy nam kibicujecie, za co wam wielce dziękujemy.

Kamil Kowalik

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 21:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

Zobacz także:

Czas na Motorsport #28 – Tymek Kucharczyk o debiucie w serii FRECA oraz zapowiedź GP Singapuru z Roksaną Ćwik

 

 

Transferowa układanka w Red Bullu

Sergio Pérez, Oracle Red Bull Racing | fot.: ŚwiatWyścigów.pl

Druga część sezonu Formuły 1 to tradycyjny okres spekulacji transferowych, a także rzeczywistego zawierania nowych kontraktów. W tym roku jednym z gorących tematów jest cenny fotel Sergio Péreza.

Dyspozycja kierowcy Red Bulla, najlepszego zespołu tegorocznej kampanii, często bywa daleka od oczekiwań jego szefostwa. Od maja Meksykanin, dysponując najlepszym samochodem w stawce, potrafił regularnie kończyć kwalifikacje przed ich finałową odsłoną. W wyścigach ani razu nie był w stanie dorównać swojemu zespołowemu koledze. Od początku maja wszystkie rundy padły łupem Maxa Verstappena właśnie.

Tydzień temu w Holandii Pérez dostał się do Q3, jednak zajął w nim siódme miejsce ze stratą ponad sekundy do pewnie zmierzającego po swoje kolejne mistrzostwo Verstappena. W wyścigu Meksykanin wypadł z toru, za sprawą czego spadł z drugiej na trzecią lokatę. W innym przypadku uderzył w bandę, zjeżdżając do alei serwisowej, a z uwagi na karę przekroczenia prędkości w pit line, stracił miejsce na podium.

Wypowiedzi decyzyjnych w zespole Péreza nie pokrywają się ze sobą, co tylko potwierdza, że jego przyszłość w austriackiej stajni może stać pod znakiem zapytania. Sprawę podobnie widzi Daniel Biały, założyciel serwisu „F1 Talks” oraz prowadzący kanału „Echa Padoku”.

Gość Radia Wnet zwraca także uwagę na to, że charakterystyka bolidu Red Bulla znacznie bardziej odpowiada obecnemu mistrzowi świata niż Pérezowi.

Sergio Pérez ma zupełnie odmienny styl jazdy. Uwielbia, kiedy przednia oś mu ucieka, ale na wyjazdach z zakrętów tył jest po prostu przyklejony wręcz do asfaltu, i tego w Red Bullu mu brakuje – komentuje Daniel Biały.

Verstappen jest obecnie w F1 dominatorem i pewnie zmierza po swój trzeci tytuł. Wątpliwym jest, aby Red Bull, myśląc o Pérezu, był chętny na znaczącą zmianę koncepcji bolidu, którym to zdobędą w tym roku kolejne mistrzostwo świata konstruktorów.

Jednak za sprawą postępów czynionych przez pozostałe ekipy i ograniczeń, z jakimi mierzy się Red Bull, mapa Formuły 1 może w niedalekiej przyszłości ulec zmianie. W kolejnej kampanii „Byki” mogą nie mieć już tak łatwego życia, a wtedy przeciętne występy Péreza nie pomogą im w walce o koleje laury.

Myślę, że Red Bull powinien szukać kierowcy, który ma podobny styl jazdy do Maxa Verstappena, czyli mocno przyklejona przednia oś i luźna tylna oś – wnioskuje Daniel Biały.

Wtedy każda zmiana podyktowana przez Maxa, czyli jego sugestiami, będzie też grała temu drugiemu.

Problem Red Bulla tkwiłby w tym, że na rynku transferowym obecnie nie figurują nazwiska najbardziej klasowych kierowców. Ci mają już podpisane umowy z innymi zespołami. W grę wchodzi jedynie wykupienie jakiegoś jegomościa za tak zwane niemałe pieniądze.

Red Bull ma swoją akademię kierowców, ale ostanie próby angażu ich podopiecznych do głównego zespołu kończyły się fiaskiem. Najbardziej prawdopodobną opcją byłoby sięgnięcie po doświadczonego Daniela Ricciardo. Australijczyk powrócił do F1 w środku tego sezonu, zastępując Nycka de Vriesa w AlphaTauri – siostrzanym zespole Red Bulla, z natury rzeczy zespole słabszym od Red Bull Racing.

Ten jednak w ubiegły weekend doznał złamania kości śródręczna, która wyeliminuje go w sumie z co najmniej dwóch rund. Zdaniem Białego, taka przerwa w procesie ponownego wdrażania się w realia F1 może mieć negatywny wpływ na losy jego ewentualnego awansu na miejsce Sergio Péreza.

Ciekawą postacią w tych rozważaniach jest gwiazda amerykańskiej serii IndyCar, Álex Palou. Hiszpan – obecnie zmierzający za oceanem po swój drugi tytuł – ostatnio rozstał się z McLarenem, z którym to wiązał nadzieję na występy w Formule 1 (o tej głośnej sprawie pisaliśmy tutaj). Daniel Biały jest zaskoczony takim obrotem sprawy i przypuszcza, że Palou ma inną propozycję ze świata królowej sportów motorowych.

Gdzieś w tle jest odszkodowanie [na rzecz McLarena – przyp. red.] 30 milionów dolarów czy nawet euro, a wiemy, że kierowcy IndyCar nie zarabiają tak dużych pieniędzy, to nie jest NASCAR czy Formuła 1 – zauważa dziennikarz – więc musiał, moim zdaniem, dostać chyba jakąś inną ofertę z Formuły 1, bo to zawsze było jego marzenie, żeby rozwijać swoją karierę w tym kierunku.

Gość audycji „Czas na Motorsport” widzi jednak pewną przeszkodę w kontekście ewentualnego zatrudnienia Palou w Red Bullu. Ryzykownym ruchem ze strony walczącego o największe tryumfy zespołu byłoby zaufanie kierowcy, który nie ma na swoim koncie udziału w choćby jednym Grand Prix Formuły 1.

W takim razie, czy Palou skusiłby się na jazdę dla AlphaTauri? Ten zespół szykuje się do tak zwanego rebrandingu. Ekipa z Faenzy stara się o poważną współpracę sponsorską, która obejmowałaby zmianę nazwy zespołu. W dobie walki o nowe wpływy, sięgnięcie po kierowcę cenionego na istotnym dla F1 rynku amerykańskim byłoby interesującym marketingowym zabiegiem.

Gdyby ten układ z AlphaTauri, a w przyszłości już Hugo Bossem, zakładał w perspektywie dwóch, trzech lat przejście do tego głównego zespołu, to myślę, że Alex Palou na taki scenariusz by się zdecydował – uważa Daniel Biały.

Obecnie barw wspieranej przez ORLEN SA AlphaTauri broni Japończyk Yuki Tsunoda, który może pozostać w zespole do końca 2025 roku za sprawą trwającej do tego czasu współpracy na linii Red Bull – Honda. Drugi fotel należy do Daniela Ricciardo, którego teraz zastępuje debiutujący w F1 Liam Lawson. Jeśli Nowozelandczyk potwierdzi swoją solidną dyspozycję z Holandii, to także on może odegrać ważną rolę w kontekście kadrowych przetasowań w zespołach Red Bulla na sezon 2024.

Żeby wymieniony już Tsunoda nie czuł się tak bezpiecznie, dodajmy, że w Akademii Red Bulla swoich sił próbuje niejaki Ayumu Iwasa. 21-latek rywalizuje obecnie w Formule 2. Na ten moment w mistrzostwach sklasyfikowany jest na pozycji trzeciej. Tsunoda zdołał w tym sezonie trzy razy ukończyć wyścig na dziesiątej pozycji, lecz nie imponuje i zdarzają się jemu błędy. W kontekście relacji Tsunody z Hondą, istotny jest fakt, że Iwasa także jest Japończykiem.

Kamil Kowalik

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Zobacz także:

Czas na Motorsport #26 – Daniel Biały i Dariusz Szymczak o Grand Prix Holandii oraz Paweł Surynowicz na temat KMP

Świetny występ Mateusza Kaprzyka. „Znów otarliśmy się o podium”

Runda na torze w Aragon przyniosła załodze jedynego Polaka startującego w European Le Mans Series czwarte miejsce. 21-letni kierowca z Katowic podczas swojej zmiany zyskał pięć pozycji.

Dla Mateusza Kaprzyka trwający sezon jest trzecim w karierze spędzanym w długodystansowych mistrzostwach Europy. W dwóch poprzednich nigdy nie udało się jemu stanąć na podium, jednak Polak na sezon 2023 zagościł w rasowym zespole. Brytyjski RLR MSport w historii swoich startów w ELMS, zdołał niegdyś sięgnąć po tytuł mistrzowski. Klasa, w jakiej rywalizuje Kaprzyk, pozostała ta sama – LMP3, czyli druga najszybsza w serii.

Sezon 2023 trzyosobowa załoga oznaczana numerem piętnaście rozpoczęła od zajęcia przeciętnego, dziewiątego miejsca pośród samochodów LMP3. Słaby rezultat wynikał jednak z problemu technicznego, jednak już wówczas, na obiekcie pod Barceloną, Mateusz Kaprzyk prezentował tempo na miarę pierwszej piątki.

W drugiej rundzie, w Prowansji, obyło się bez mankamentów natury technicznej. Kaprzyk ponownie wypadł świetnie, a zastępujący go na ostatniej zmianie Gael Julien walczył o podium. Ostatecznie ekipa RLR MSport zakończyła zmagania na czwartym miejscu.

W ubiegły weekend stawka ELMS zawitała do Aragonii. Czterogodzinny wyścig załoga Polaka rozpoczęła z ósmego pola startowego (wywalczonego w kwalifikacjach przez Juliena). Wyścig rozpoczął najstarszy z załogi, ale jednak kierowca z mniej znaczącą, brązową licencją, Austriak Horst Felbermayr Jr. Z początku bił się o czwartą pozycję, jednak w ostatecznym rozrachunku jego zmiana nie była aż tak dobra. Polak przejął samochód po dwóch godzinach. Podczas swojej jazdy wspiął się z ósmej na trzecią lokatę. Kończący wyścig Francuzowi Gaelowi Julienowi nie udało się nawiązać bezpośredniej walki o podium.

Załoga RLR MSport po raz drugi z rzędu zajęła czwarte miejsce, które to jest jednocześnie najlepszym w historii startów Mateusz Kaprzyka w ELMS.

Znów otarliśmy się o podium, do którego zabrakło niewiele – przyznaje były kartingowy mistrz Polski – ale mimo lekkiego niedosytu mogę być zadowolony zarówno z pracy wykonanej przez cały zespół, jak i z mojej jazdy. Straciliśmy trochę czasu w pierwszej połowie wyścigu, dlatego na mojej zmianie niewiele mogłem już zrobić, ale pokazałem dobre tempo i zyskałem pięć pozycji.

Po trzech rundach załoga numer 15 zajmuje w swojej klasie szóste miejsce. Do trzeciego traci jednak zaledwie jedenaście punktów (system punktacji wygląda tak jak w Formule 1 – zwycięzca wyścigu zgarnia 25 „oczek” – z tym, że tutaj jednym dodatkowym punktem nagradzany jest zdobywca pole position, a nie autor najszybszego okrążenia wyścigu).

Ledwie punkt więcej od kierowców samochodu RLR MSport mają na sowim koncie przedstawiciele załogi polskiego zespołu Inter Europol Competition. Jej kierowcy Brytyjczyk Kai Askey, Amerykanin Wyatt Brichacek i Portugalczyk Miguel Cristóvão nie zdołali ukończyć ostatnich zmagań.

Polskich akcentów w ELMS jest więcej. W LMP3 pod polską flagą startuje także zespół Team Virage. Wystawia on swój samochód także w najszybszej klasie – LMP2. Swoją załogę ma tam także Inter Europol Competition. Niestety żaden z akcentów wspomnianych w tym akapicie, nie wypada na tle rywali ze swojej klasy tak konkurencyjnie, jak dwie załogi opisane wyżej.

Najbliższa runda długodystansowych mistrzostw Europy odbędzie się na belgijskim torze Spa-Francorchamps 24 września.

Przed nami jeszcze trzy wyścigi, podczas których wszystko może się zdarzyć i podczas których będziemy chcieli walczyć nie tylko o podium na mecie, ale także w klasyfikacji końcowej sezonu – mówi Mateusz Kaprzyk.

Kamil Kowalik

Źródło: informacja prasowa

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Zobacz także:

Czas na Motorsport #25 – szef zespołu Bambini Racing i wyzwania polskiego motorsportu

 

Porozmawiajmy o Sporcie: Korzeniowski o pierwszym medalu w Budapeszcie; koszykarze bliżej Paryża; europejskie puchary

Parlament w Budapeszcie; fot. Piotr Mateusz Bobołowicz

Wojciech Nowicki ze srebrem na mistrzostwach świata w Budapeszcie! Koszykarze wygrywają turniej prekwalifikacyjny! Raków i Legia o krok od fazy grupowej pucharów UEFA.

Goście programu:

  • Wojciech Michałowicz – dziennikarz SuperBasketu, niegdyś polski głos NBA,
  • Bartosz Jurkowski – były piłkarz m.in. Jagiellonii Białystok i Wisły Płock, obecnie ekspert TVP Sport,
  • Robert Korzeniowski – najbardziej utytułowany polski olimpijczyk, reporter Eurosportu na MŚ w Budapeszcie.

Prowadzą: Kamil Kowalik i Andrzej Karaś.

Odsłuchaj całą audycję:

„Porozmawiajmy o Sporcie” w każdą niedzielę o godzinie 19:00 na antenie Radia Wnet.
Wszystkie wydania audycji można odsłuchać tutaj.


Zobacz także:

Czas na Motorsport #25 – szef zespołu Bambini Racing i wyzwania polskiego motorsportu