Scott Dixon nie dał rady. Poznaliśmy mistrza Indycar 2023 – zostaje nim Alex Palou.

Scott Dixon w bolidzie Indycar, fot. Roger Gerbig

Alex Palou zostaje mistrzem amerykańskiej serii po raz drugi w karierze! Utalentowany Hiszpan zapewnił sobie tytuł na jedną rundę przed końcem. Scott Dixon nie zdążył odrobić strat w tabeli punktowej.

Po raz pierwszy od siedmiu lat mistrzem serii Indycar zostaje Europejczyk. Alex Palou legitymujący się hiszpańskim paszportem nie miał sobie równych w tym sezonie. Wygrywa Grand Prix of Portland. Wystarczyły mu zaledwie 16 z 17 rund tegorocznych mistrzostw amerykańskiej serii wyścigowej, aby ponownie zagwarantować sobie tytuł. Tym samym kierowca powtórzył swoje osiągnięcie z sezonu 2021, w którym zdobywał swoją pierwszą mistrzowską koronę.

Alex Palou na jedną rundę przed końcem sezonu może poszczycić się pokaźnym dorobkiem wygranych. Zebrał ich na swoim koncie aż pięć, z czego trzy z rzędu. Jest to niezwykłe osiągnięcie zważywszy na to, że w serii Indycar każdy ma do dyspozycji tą samą konstrukcje zapewnianą przez włoskiego producenta Dallara. To sprawia, że wszelkie przejawy dominacji są o wiele trudniejsze do osiągnięcia niż chociażby w Formule 1. Mimo to, w środkowej fazie tego sezonu można było się pokusić o użycie takich słów w stosunku do Alex’a Palou. Dowodem na to, jak trudno osiągać w serii Indycar takie wyniki może być fakt, że zeszłoroczny mistrz Will Power miał na swoim koncie zaledwie jeden triumf.

Ciekawostką jest to, w jaki sposób Alex Palou celebruje każde swoje zwycięstwo. Na cześć swojej wygranej spożywa smażonego kurczaka – jest to jego tradycja wywodząca się jeszcze z czasów kartingowych.

Do grona statystyk hiszpańskiego mistrza należy też dorzucić dwa pole position w przeciągu tego sezonu oraz dwanaście ukończonych wyścigów w czołowej piątce. Mimo nietuzinkowego wyniku zwycięstw, to właśnie regularne dojeżdżanie w ścisłej czołówce stanowi o sukcesie w amerykańskiej serii.

W końcówce tego sezonu karty rozdawał zespół Chip Ganassi Racing, ponieważ tytuł mistrzowski rozgrywał się między ich dwoma kierowcami – Alex’em Palou i doświadczonym Scott’em Dixon’em. Ten drugi jest weteranem serii i ma na swoim koncie aż 6 tytułów mistrzowskich. Nowozelandczyk w ostatnich rundach zmagań był głównym konkurentem dla hiszpańskiego kolegi z zespołu, starając się odrabiać straty w klasyfikacji generalnej. Robił to w wielkim stylu wygrywając dwa razy z rzędu – najpierw w Galagher Grand Prix, a następnie na owalu w Bommarito Group 500. Tym samym poprawił swój niesamowity rekord 19 kolejnych sezonów Indy z co najmniej jednym zwycięstwem. Do tego może się pochwalić dziesięcioma finiszami w czołowej piątce. To jednak nie wystarczyło, aby pokonać Palou w batalii o mistrza świata.

W przedostatniej rundzie, Grand Prix of Portland, Alex Palou wygrywa, drugi jest Felix Rosenqvist, podczas gdy Scott Dixon dojeżdża na trzecim miejscu i traci matematyczne szanse na tytuł. Przewaga 91 punktów po stronie Hiszpana wystarcza, aby zagwarantować sobie mistrzostwo.

Jeśli mówimy o tegorocznej walce o tytuł Indycar nie sposób też nie wspomnieć o Josef’ie Newgarden’ie. Amerykanin przez większą część zmagań był głównym konkurentem dla Palou, gromadząc w tym czasie aż 4 zwycięstwa na swoim koncie, w tym to najważniejsze – w wyścigu Indy 500. Niestety dla Newgardena druga część sezonu nie wyglądała najlepiej. Teraz będzie się musiał zadowolić walką o utrzymanie trzeciej lokaty w mistrzostwach z Pato O’ Ward’em.

Mistrza już znamy, ale do rozegrania pozostała ostatnia runda tegorocznych mistrzostw. Sezon zamyka Firestone Grand Prix of Monterey rozgrywana na zjawiskowym torze Laguna Seca. Początek zmagań już w najbliższy weekend, a wyścig 10 września.

Piotr Nałęcz

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Zobacz także:

Transferowa układanka w Red Bullu

Transferowa układanka w Red Bullu

Sergio Pérez, Oracle Red Bull Racing | fot.: ŚwiatWyścigów.pl

Druga część sezonu Formuły 1 to tradycyjny okres spekulacji transferowych, a także rzeczywistego zawierania nowych kontraktów. W tym roku jednym z gorących tematów jest cenny fotel Sergio Péreza.

Dyspozycja kierowcy Red Bulla, najlepszego zespołu tegorocznej kampanii, często bywa daleka od oczekiwań jego szefostwa. Od maja Meksykanin, dysponując najlepszym samochodem w stawce, potrafił regularnie kończyć kwalifikacje przed ich finałową odsłoną. W wyścigach ani razu nie był w stanie dorównać swojemu zespołowemu koledze. Od początku maja wszystkie rundy padły łupem Maxa Verstappena właśnie.

Tydzień temu w Holandii Pérez dostał się do Q3, jednak zajął w nim siódme miejsce ze stratą ponad sekundy do pewnie zmierzającego po swoje kolejne mistrzostwo Verstappena. W wyścigu Meksykanin wypadł z toru, za sprawą czego spadł z drugiej na trzecią lokatę. W innym przypadku uderzył w bandę, zjeżdżając do alei serwisowej, a z uwagi na karę przekroczenia prędkości w pit line, stracił miejsce na podium.

Wypowiedzi decyzyjnych w zespole Péreza nie pokrywają się ze sobą, co tylko potwierdza, że jego przyszłość w austriackiej stajni może stać pod znakiem zapytania. Sprawę podobnie widzi Daniel Biały, założyciel serwisu „F1 Talks” oraz prowadzący kanału „Echa Padoku”.

Gość Radia Wnet zwraca także uwagę na to, że charakterystyka bolidu Red Bulla znacznie bardziej odpowiada obecnemu mistrzowi świata niż Pérezowi.

Sergio Pérez ma zupełnie odmienny styl jazdy. Uwielbia, kiedy przednia oś mu ucieka, ale na wyjazdach z zakrętów tył jest po prostu przyklejony wręcz do asfaltu, i tego w Red Bullu mu brakuje – komentuje Daniel Biały.

Verstappen jest obecnie w F1 dominatorem i pewnie zmierza po swój trzeci tytuł. Wątpliwym jest, aby Red Bull, myśląc o Pérezu, był chętny na znaczącą zmianę koncepcji bolidu, którym to zdobędą w tym roku kolejne mistrzostwo świata konstruktorów.

Jednak za sprawą postępów czynionych przez pozostałe ekipy i ograniczeń, z jakimi mierzy się Red Bull, mapa Formuły 1 może w niedalekiej przyszłości ulec zmianie. W kolejnej kampanii „Byki” mogą nie mieć już tak łatwego życia, a wtedy przeciętne występy Péreza nie pomogą im w walce o koleje laury.

Myślę, że Red Bull powinien szukać kierowcy, który ma podobny styl jazdy do Maxa Verstappena, czyli mocno przyklejona przednia oś i luźna tylna oś – wnioskuje Daniel Biały.

Wtedy każda zmiana podyktowana przez Maxa, czyli jego sugestiami, będzie też grała temu drugiemu.

Problem Red Bulla tkwiłby w tym, że na rynku transferowym obecnie nie figurują nazwiska najbardziej klasowych kierowców. Ci mają już podpisane umowy z innymi zespołami. W grę wchodzi jedynie wykupienie jakiegoś jegomościa za tak zwane niemałe pieniądze.

Red Bull ma swoją akademię kierowców, ale ostanie próby angażu ich podopiecznych do głównego zespołu kończyły się fiaskiem. Najbardziej prawdopodobną opcją byłoby sięgnięcie po doświadczonego Daniela Ricciardo. Australijczyk powrócił do F1 w środku tego sezonu, zastępując Nycka de Vriesa w AlphaTauri – siostrzanym zespole Red Bulla, z natury rzeczy zespole słabszym od Red Bull Racing.

Ten jednak w ubiegły weekend doznał złamania kości śródręczna, która wyeliminuje go w sumie z co najmniej dwóch rund. Zdaniem Białego, taka przerwa w procesie ponownego wdrażania się w realia F1 może mieć negatywny wpływ na losy jego ewentualnego awansu na miejsce Sergio Péreza.

Ciekawą postacią w tych rozważaniach jest gwiazda amerykańskiej serii IndyCar, Álex Palou. Hiszpan – obecnie zmierzający za oceanem po swój drugi tytuł – ostatnio rozstał się z McLarenem, z którym to wiązał nadzieję na występy w Formule 1 (o tej głośnej sprawie pisaliśmy tutaj). Daniel Biały jest zaskoczony takim obrotem sprawy i przypuszcza, że Palou ma inną propozycję ze świata królowej sportów motorowych.

Gdzieś w tle jest odszkodowanie [na rzecz McLarena – przyp. red.] 30 milionów dolarów czy nawet euro, a wiemy, że kierowcy IndyCar nie zarabiają tak dużych pieniędzy, to nie jest NASCAR czy Formuła 1 – zauważa dziennikarz – więc musiał, moim zdaniem, dostać chyba jakąś inną ofertę z Formuły 1, bo to zawsze było jego marzenie, żeby rozwijać swoją karierę w tym kierunku.

Gość audycji „Czas na Motorsport” widzi jednak pewną przeszkodę w kontekście ewentualnego zatrudnienia Palou w Red Bullu. Ryzykownym ruchem ze strony walczącego o największe tryumfy zespołu byłoby zaufanie kierowcy, który nie ma na swoim koncie udziału w choćby jednym Grand Prix Formuły 1.

W takim razie, czy Palou skusiłby się na jazdę dla AlphaTauri? Ten zespół szykuje się do tak zwanego rebrandingu. Ekipa z Faenzy stara się o poważną współpracę sponsorską, która obejmowałaby zmianę nazwy zespołu. W dobie walki o nowe wpływy, sięgnięcie po kierowcę cenionego na istotnym dla F1 rynku amerykańskim byłoby interesującym marketingowym zabiegiem.

Gdyby ten układ z AlphaTauri, a w przyszłości już Hugo Bossem, zakładał w perspektywie dwóch, trzech lat przejście do tego głównego zespołu, to myślę, że Alex Palou na taki scenariusz by się zdecydował – uważa Daniel Biały.

Obecnie barw wspieranej przez ORLEN SA AlphaTauri broni Japończyk Yuki Tsunoda, który może pozostać w zespole do końca 2025 roku za sprawą trwającej do tego czasu współpracy na linii Red Bull – Honda. Drugi fotel należy do Daniela Ricciardo, którego teraz zastępuje debiutujący w F1 Liam Lawson. Jeśli Nowozelandczyk potwierdzi swoją solidną dyspozycję z Holandii, to także on może odegrać ważną rolę w kontekście kadrowych przetasowań w zespołach Red Bulla na sezon 2024.

Żeby wymieniony już Tsunoda nie czuł się tak bezpiecznie, dodajmy, że w Akademii Red Bulla swoich sił próbuje niejaki Ayumu Iwasa. 21-latek rywalizuje obecnie w Formule 2. Na ten moment w mistrzostwach sklasyfikowany jest na pozycji trzeciej. Tsunoda zdołał w tym sezonie trzy razy ukończyć wyścig na dziesiątej pozycji, lecz nie imponuje i zdarzają się jemu błędy. W kontekście relacji Tsunody z Hondą, istotny jest fakt, że Iwasa także jest Japończykiem.

Kamil Kowalik

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Zobacz także:

Czas na Motorsport #26 – Daniel Biały i Dariusz Szymczak o Grand Prix Holandii oraz Paweł Surynowicz na temat KMP

Raz na wozie, raz pod wozem. Piastri chciał do McLarena, Palou nie – akt.

Álex Palou | fot.: MIDWST.BLUR (CC BY 2.0)

Lider obecnego sezonu IndyCar, Álex Palou, w 2024 roku nie będzie prezentował barw Arrow McLaren. „Alex zapewnił nas o swoim zaangażowaniu”, „to niezwykle rozczarowujące” – mówi szef brytyjskiej ekipy

To drugie lato z rzędu, kiedy jedną ze stron poważnych kontrowersji związanych z transferami kierowców jest zespół McLarena. Rok temu głośną sprawą był spór o usługi Oscara Piastriego w Formule 1. Wówczas zarówno francuski Alpine, którego wychowankiem jest młody Australijczyk, jak i wspomniany McLaren twierdziły, że Piastri jest zobowiązany do prezentowania ich barw w kampanii 2023. Ostatecznie konflikt rozstrzygnęła specjalna komisja FIA do spraw sporów kontraktowych. Grono ekspertów ustaliło, że Piastri podpisał ważny kontrakt z McLarenem.

Tym sposobem 22-latek zadebiutował w Formule 1, ścigając się dla stajni brytyjskiej, a jej szefostwo tryumfowało za sprawą odebrania Alpine ich obiecującego kierowcę. Jak się okazało gra była warta świeczki. Australijczyk wbrew kilku przypadkom z ostatnich lat udowodnił, że mając talent, można wejść do świata F1, od razu prezentując naprawdę konkurencyjne tempo. Oscar Piastri nie odstaje znacząco od swojego zespołowego partnera Lando Norris. Potrafi nawet wypadać lepiej od Brytyjczyka, który z pewnością jest jednym ze zdolniejszych kierowców w stawce. W sprincie przed Grand Prix Belgii Piastri zajął drugie miejsce, przegrywając jedynie z Maxem Verstappenem. Wcześniej w kwalifikacjach do tychże zmagań przegrał z mistrzem świata o zaledwie 11 tysięcznych sekundy.

O ile w zeszłym roku na polu transferowym w Formule 1 McLaren odniósł sukces, o tyle w kwestii jego poczynań w amerykańskiej serii IndyCar pełnej satysfakcji już nie było. Tam spór był podobnie gorący. W jego centrum stał Álex Palou – mistrz serii z 2021 roku. Sam zainteresowany chciał na rok 2023 przejść z ekipy Chip Ganassi Racing do Arrow McLaren. Problem w tym, że był związany ważnym kontraktem z CRG. Sprawa trafiła do sądu federalnego, ale ostatecznie zakończyła się ugodą. Zgodnie z nią Hiszpan był zobowiązany jeździć w IndyCar dla Chip Ganassi Racing do końca sezonu 2023. Postanowienie ugody kierowca właśnie realizuje.

Jednocześnie Álex Palou zaczął współpracę z zespołem McLarena przy Formule 1. Już w zeszłym roku wziął udział w kilku jazdach bolidem F1, a od tego sezonu pełni rolę kierowcy rezerwowego. Spodziewano się, że Hiszpan po wygaśnięciu umowy z CRG, od 2024 roku, zaangażuje się w starty w zespole McLarena także w IndyCar. Jednak z piątkowego listu szefa McLarena, Zaka Browna (skierowanego do pracowników brytyjskiego zespołu) wynika, że Hiszpan podjął inną decyzję. Co więcej, według Browna, Palou postąpił tym samym wbrew zapisowi w kontrakcie.

To niezwykle rozczarowujące, biorąc pod uwagę zobowiązanie, jakie podjął, zarówno bezpośrednio, jak i publicznie, oraz naszą znaczącą inwestycję w niego opartą na tym zobowiązaniu – fragment listu cytuje Associated Press.

Poświęciliśmy dużo czasu, pieniędzy i środków na przygotowanie się do powitania Alexa w naszym zespole, ponieważ wierzyliśmy w niego i nie mogliśmy się doczekać zwycięstw w IndyCar razem z nim.

Wychodząc ze sporu jego zespołu zeszłej jesieni, Alex zapewnił nas o swoim zaangażowaniu w Arrow McLaren, co znalazło odzwierciedlenie w kontrakcie, który z nami zawarł – tłumaczy Zak Brown.

Powód decyzji 26-latniego kierowcy może być czysto sportowy. Trwający sezon w IndyCar jest dla Palou wyborny. Obecnie Hiszpan ma prawie sto punktów przewagi nad najbliższym rywalem i prawdopodobnie zmierza po swój drugi tytuł mistrzowski. W IndyCar coś w rodzaju niemal dominacji jest rzadkością, co bardzo dobrze świadczy nie tylko o kierowcy, ale i o zespole Chip Ganassi Racing. Prawdopodobnie Hiszpan nie chce przechodzić do obecnie słabiej wypadającego Arrow McLaren. Jeśli chodzi o atrakcyjną perspektywę fotela wyścigowego w Formule 1 w pomarańczowym zespole, to biorąc pod uwagę solidne występy Oscara Piastriego, ta się oddala.

Kamil Kowalik

Aktualizacja: Chip Ganassi wydał oświadczenie:

Álex Palou jest częścią naszego programu i ma kontrakt od sezonu 2021. To ingerencja McLarena w ten kontrakt zapoczątkowała ten proces i jak na ironię, teraz grają ofiarę. Mówiąc najprościej, stanowisko McLarena INDYCAR dotyczące naszego kierowcy jest niedokładne i błędne; on pozostaje na kontrakcie z CRG.

Źródła: Associated Press, CyrkF1.pl, ParcFer.me.

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 21:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!


Zobacz także:

Zrównanie osiągów w sportach motorowych? Michał Fiałkowski o serii DTM