Lech Kaczyński uważał, że nasza niepodległość wiąże się z polityką wschodnią i rozumiał ciągłość polskiej historii

Zapamiętałem chłodny spokój Putina, jego skupienie na tym, żeby Rosja dobrze się zaprezentowała. Paweł Kowal wspomina w Radiu WNET rozmowy z Rosjanami 10 kwietnia i mówi o polityce Lecha Kaczyńskiego.

Paweł Kowal – polityk, historyk i współpracownik śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego wspominał w Programie Wschodnim Radia WNET i Radia Warszawa rozmowy z Władimirem Putinem po katastrofie smoleńskiej. Nasz gość mówił też o koncepcjach polityki wschodniej prezydenta. Myśl polityczna Lecha Kaczyńskiego była z jednej strony świadomym nawiązaniem do wielkiej tradycji polskiej polityki, równocześnie stanowiła jak najbardziej aktualną odpowiedź na wyzwania współczesności:

– Lech Kaczyński będzie przez historyków idei zaliczany do polityków, którzy kontynuowali myśl prometejską, którzy w zmienionych warunkach nawiązywali do myśli Józefa Piłsudskiego. Był być może ostatnim świadomym  kontynuatorem  prometejskiej tradycji romantycznej, który wiedział, dlaczego idzie tą drogą. Wiedział – to było charakterystyczne dla Lecha Kaczyńskiego – że kontynuuje pewną wielką  drogę polityki państwa polskiego. To się wyrażało w konkretnych działaniach, np. na polu energetyki.

Wydarzenia następnego dziesięciolecia przyznały rację Lechowi Kaczyńskiemu, ponieważ pokazały, że centralnym problemem jest problem imperializmu rosyjskiego. Paweł Kowal mówił też o najważniejszych problemach dzisiejszej wschodniej polityki RP:

– Lech Kaczyński miał wyczucie historii. Uważał, że niepodległość Polski jest związana z polityką wschodnią. Rozwijał jedną z najważniejszych polskich koncepcji, bo tak rozumiał bezpieczeństwo państwa. Był w tym element pokory, on wiedział, że idzie po śladach Polaków od XIX wieku. Chciał, żeby między Polską a Rosją istniały niepodległe państwa, które będą mogły rozwijać się według swoich planów. To nie chodziło o działalność „charytatywną”, tylko o głęboką myśl polityczną.

Komentując ostatnie wydarzenia, były wiceszef dyplomacji stwierdził, że liczenie na dłuższą  współpracę z Łukaszenką było nieco naiwne: – On nie jest całkowicie suwerennym politykiem. Wygląda na to, że spróbuje jeszcze raz wrócić w objęcia Rosji. Wydaje się, że jego czas się już kończy, projekt Białoruś jest dla Rosji coraz bardziej kosztowny. Pytanie, na ile suwerenna jest Białoruś po tylu latach rządów Łukaszenki. Być może czas Białorusi przyjdzie za dziesięć, dwadzieścia lat, po rozpadzie Rosji za 10, 20 lat – bo żadne imperium w historii świata nie przetrwało. Tymczasem powinniśmy inwestować nie tyle w opozycję, co w szeroko pojęte elity.

Nasz gość wskazał, że Federacja Rosyjska była już bliska rozpadu u progu lat 90. , zostało to powstrzymane przez pierwszą wojnę czeczeńską. Dziś także wojna jest podstawowym elementem legitymizacji władzy w Moskwie. Nie należy wykluczać kolejnej wojny, gdyby nastąpiła próba zmiany władzy na Kremlu.

Pytany o stosunki polsko-litewskie nasz gość stwierdził: – W wypadku niektórych naszych trudnych sąsiadów, z którymi dzielimy wspólną  historię wielkiego państwa, powinniśmy prowadzić politykę dyplomatycznej cierpliwości. Musimy mieć z Litwą relacje specjalne, jeżeli szanujemy własną historię.

 

 

 

 

Putin, aby uspokoić społeczeństwo, może wywołać kolejną wojnę – stwierdził Aleksander Podrabinek, rosyjski opozycjonista

Aleksander Podrabinek, dysydent od 50 lat walczący o poszanowanie praw człowieka w ZSRR, a następnie w Rosji, w rozmowie z Radiem Wnet mówił o szansach na zmianę systemu rządów w Rosji.

W ostatnią niedzielę 26 marca w wielu miastach Rosji odbyły się demonstracje przeciwko korupcji, zwołane przez opozycjonistę Aleksieja Nawalnego. Wielotysięczne protesty miały miejsce w Moskwie i w Petersburgu; w stolicy Rosji policja zatrzymała ponad 800 osób.

Informację o ponad 800 zatrzymanych w Moskwie podała późnym wieczorem niezależna telewizja Dożd, powołując się na monitorującą zatrzymania organizację OWD-Info. Policja poinformowała o ponad 600 zatrzymanych.

W Petersburgu, według niezależnych mediów, zatrzymano około 130 osób; są wśród nich niepełnoletni oraz dziennikarze. W Moskwie Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej wszczął śledztwo w sprawie zaatakowania policjanta przez uczestnika demonstracji.

Aleksiej Nawalny został skazany na 15 dni aresztu. Sąd w Moskwie uznał, że podczas zatrzymania na niedzielnej demonstracji w Moskwie stawiał on opór funkcjonariuszom policji. Wcześniej sąd skazał Nawalnego na karę grzywny.

Aleksander Podrabinek wyjaśniał, co dla opozycji oznaczają działania władzy po demonstracjach. – Brak spólnej odpowiedzi ze strony władzy na zarzuty protestujących dotyczące korupcji jest bardzo dobrym sygnałem, bo świadczy o tym, że władze są zagubione. Milczenie władzy jest sygnałem tego, że jeżeli społeczeństwo nie osiągnęło jeszcze zwycięstwa, to ma na to szanse.

Mało kto zwrócił uwagę na to, że równocześnie z demonstracjami ulicznymi protestowali kierowcy tirów, którzy zostali obłożeni opłatami na rzecz prywatnej firmy Rotenbergów, przyjaciół prezydenta Putina – podkreślił dysydent.

Aleksander Podrabinek odniósł się również do osoby przywódcy niedzielnych protestów. – Nie jest ważne, kto zastąpi Władimira Putina na stanowisku prezydenta, ale jak się zmieni system. Jeśli Nawalny zostanie mianowany na stanowisko Putina, na tej samej zasadzie, jak kiedyś naznaczony został Miedwiediew, to w ogóle po co komu potrzebny taki Nawalny? Problemem,  jest aby odrodzić w Rosji tendencje demokratyczne. (…) Na razie nie ma dowodów, aby nawalny był człowiekiem Kremla.

Podrabinek podkreślił również, że w odróżnieniu do dysydentów z czasów ZSRR, obecna opozycja nie ma kontaktów z krajami Europy Środkowej, w tym z Polską. – Dla młodych opozycjonistów Polska istniej tylko jako kraj, do którego można zwiać. Rosja jest krajem prowincjonalnym i politycy również są w niej prowincjonalni. To, co się dzieje poza granicami Moskwy i Rosji, bardzo mało ich interesuje.

Zdaniem Aleksandra Podrabinka polskie rządy nie powinny wchodzić w rozmowy z władzami w Mińsku, aby nie uwierzytelniać działań tyranii. – Wszystkie stosunki z tyranią są bardzo niebezpiecznie, bo za tyraniami nie stają żadne demokratyczne mechanizmy. Polska powinna pokazać, że nie przedkłada interesów ponad kwestie praw człowieka. Jeżeli warto mieć jakieś stosunki z despotami, to tylko w ramach wprowadzania praw obywatelskich.

ŁAJ

Nawalny jest takim samym nacjonalistą jak Putin, on nie jest prawdziwą opozycją wobec obecnych rządów na Kremlu

– W Moskwie mieliśmy do czynienia ze swoistą krucjatą dzieci. I jak zawsze w takich wypadkach mamy „szczurołapa”, który prowadzi te dzieci. Taką rolę odgrywa Nawalny – podkreślił Aleksander Bondariew.

W Popołudniu Wnet o protestach i reakcjach władz w Rosji oraz na Białorusi rozmawialiśmy z Aleksandrem Bondariewem, rosyjskim dziennikarzem, tłumaczem oraz dysydentem mieszkającym w Paryżu. – Władza będzie bardzo zadowolona, jeśli taki „dysydent” jak Nawalny rozkręci zbliżające się wybory prezydenckie – podkreślił gość Popołudnia Wnet. Zdaniem Aleksandra Bondariewa, działalność Aleksandra Nawalnego jest na rękę władzy, ponieważ pomaga uwiarygodnić kolejne wybory w Rosji.

[related id=8833]

Jak podkreślił rosyjski dysydent, lider niedzielnych protestów jest dla władzy wygodnym wentylem bezpieczeństwa, a nie prawdziwym zagrożeniem. – Nawalny nie jest żadnym kontrkandydatem dla władzy, bo ma w swoim programie to samo, co Putin. Nie chce oddawać Krymu, popierał Putina w czasie wojny w Gruzji i z pogardą mówił o Gruzinach. To jest opozycja wewnątrzsystemowa. On nie chce zmiany władzy, tylko chce się do tej władzy przyłączyć.

Z Aleksandrem Bondariewem rozmawialiśmy również o protestach na ulicach Mińska. – Na Białorusi przyczyną protestów były dyrektywy o tzw. darmozjadach, ale to chodziło o normalnych ludzi, którzy pracowali za granicą. Trzeba pamiętać, że Białoruś to kraj z największym odsetkiem osób posiadających wizę strefy Schengen.

Rosyjski dysydent stwierdził, że polityka odmrożenia kontaktów z Białorusią, prowadzona przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, jest trafnym kierunkiem działania. – Wizyty polskich polityków w Mińsku to słuszna polityka, ponieważ Łukaszenka jest niezwykle pragmatycznym politykiem. On w oczach Europy Zachodniej nie jest już uważny za takiego dyktatora, jak wcześniej, o czym świadczy podpisanie umów właśnie w Mińsku. Przywódcy europejski wybrali właśnie Mińsk, uznali, że można się tam spotykać. Uważam polską inicjatywę o zbliżeniu z Białorusią za niewątpliwie świetną, ale obawiam się, że jest ona spóźniona – podkreślił pod koniec rozmowy z Radiem Wnet Aleksander Bondariew.

W 2016 roku z oficjalnymi wizytami w Mińsku bawili szef MSZ Witold Waszczykowki, wicepremier Mateusz Morawiecki oraz, na jesieni, Marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

ŁAJ

Premier Miedwiediew może okazać się pierwszą ofiarą demonstracji. Putin będzie chciał pokazać, że walczy z korupcją

Co wolno wojewodzie to nie kasztelanowi. Rosjanie rozumieją, że Putinowi należy się majątek, ale mogły ich oburzyć informacje o bogactwie Miedwiediewa. Tylko skąd Nawalny miał tak dokładne dane?

Rosjanie demonstrują przeciw korupcji na szczytach władzy. Do zamieszek doszło – według radia Echo Moskwy –  w 82 miejscach.  Strajkom przewodniczył aresztowany wczoraj Aleksiej Nawalny – liberalny opozycjonista, autor jednego z najpopularniejszych blogów w Rosji [ https://navalny.com/about/ ] na którym obnaża nadużycia władzy. Był jednym z przywódców wielotysięcznych protestów w 2012 roku przeciwko powrotowi Władimira Putina na Kreml.

Przełomowym momentem, który zmobilizował ludzi do wyjścia na ulicę było opublikowanie przez Fundacje Aleksieja Nawalnego materiału, w którym jest mowa o wartych miliony dolarów nieruchomościach i obiektach w Rosji i za granicą. Według FBK premier Dmitrij Miedwiediew jest posiadaczem tego majątku i dysponuje nim poprzez sieć fundacji kierowanych przez osoby, z którymi premier studiował na wydziale prawa Leningradzkiego Uniwersytetu Państwowego.

Materiał FBK zebrał dotąd ponad 10 milionów odsłon na serwisie internetowym YouTube. W związku z protestami odnotowano rekordową liczbę zatrzymań- na ten moment ponad 1000 osób.

Główne media związane z Kremlem w ogóle nie zauważały dzisiejszych protestów. O tym dlaczego obywatele Federacji Rosyjskiej protestują i co może z tych protestów wyniknąć mówiła w Poranku WNET Maria Przełomiec.

Publicystka zwróciła uwagę, że protesty przeciw korupcji elit władzy mogą zostać wykorzystane w rozgrywkach na Kremlu – ich efektem może okazać się osłabienie pozycji premiera.

Majątek Putina wynosi 100 miliardów dolarów. Jednak co wolno wojewodzie, to nie kasztelanowi. O ile Rosjanie są w stanie zaakceptować, że Władymir Władymirowicz słusznie ma duże pieniądze, to informacje o majątku Miedwiediewa mogły ludzi oburzyć. Oczywiście można się było zastanowić  skąd Nawalny miał tak dokładne informacje na temat dóbr posiadanych przez Miedwiediewa.

W momencie kiedy 14 marca został ujawniony majątek Miedwiediewa, Putin powiedział, ze Miedwiediew jest chory na grypę,  użył słów: „nie ustrzegli Miedwiediewa”. Problem polega na tym, że kilka dni później, Miedwiediew powiedział, że wcale nie był chory i żadnej grypy nie miał… Wygląda na to, że ofiarą tych demonstracji może zostać Miedwiediew, a Putin może nawet zyskać, dzięki usunięciu „nieuczciwego” urzędnika. Usunięcie Miedwiediewa byłoby świetnym dowodem  na to, że „Władymir Władymirowicz jak zawsze jest skuteczny.  

Maria Przełomiec zwróciła uwagę, że w związku z przyszłorocznymi wyborami  „paliwo walki z korupcją” może nie wystarczyć: Nie wiadomo co jeszcze  Putin będzie chciał  podarować elektoratowi.  Mówi się o zachodnich Bałkanach (czyli ingerencja w sprawy Serbii i Czarnogóry) i o Białorusi.

W kontekście Białorusi dziennikarka zwróciła uwagę, że polski rząd wykazał się naiwnością w ocenie polityki Aleksandra  Łukaszenki: To się wydaje ogranym hasłem, ale powinniśmy wspierać budowę społeczeństwa obywatelskiego. Jednym z narzędzi powinna być telewizja Bielsat.

 

 

 

 

 

 

Lasota: Polityka USA wobec Rosji naiwna i zbyt łagodna

Wydalenie 35 dyplomatów rosyjskich to spóźniona i niedostateczna sankcja za cyberataki, które miały miejsce w ostatnim półroczu – mówiła w Poranku WNET Irena Lasota

Miły stosunek do Rosji obecny był również w początkowych poczynaniach Obamy – i kolejny raz okazało się, że to przynosi odwrotne skutki  
Irena Lasota przywołała też inną sankcję USA wobec Rosji:  Obama – co należało zrobić już dawno – zamknął dwa domy należący do Rosji. Jeden z nich leży niedaleko ośrodków wywiadowczych USA. Podobno w ostatnich 10 lat był on centrum podsłuchowe.

Nasza rozmówczyni skomentowała też brak amerykańskiego weta wobec rezolucji ONZ potępiającej Izrael. Jej zdaniem jest to pewien zwrot w polityce USA wobec tego kraju.