Odchodzi generacja polityków Bońskiej Republiki. Klaus Kinkel (1936-2019)

Starsza generacja polityków niemieckich miała więcej skrupułów w realizacji narodowych interesów. Profesor Krzysztof Miszczak wspomina zmarłego Klausa Kinkela, szefa Niemieckiego MSZ w latach 90-tych

 

Gościem południowej audycji Radia WNET był profesor Krzysztof Miszczak, wykładowca w Instytucie Studiów Międzynarodowych – Zakładzie Bezpieczeństwa SGH, radca generalny  w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, specjalista od zagadnień niemieckich, europejskich i dalekowschodnich. Profesor wspominał zmarłego szefa niemieckiej dyplomacji z lat 90-tych Klausa Kinkela.

Klaus Kinkel był politykiem starej gwardii z Republiki Federalnej, współpracownikiem Hansa-Dietricha Genshhera, jego następcą na stanowisku ministra spraw zagranicznych, a wcześniej pierwszym cywilnym szefem BND (niemieckiego wywiadu). Jako szef dyplomacji był inicjatorem Międzynarodowego Trybunału Karnego d.s. Jugosławii. To był też polityk, który przeprowadził zmianę niemieckiej ustawy zasadniczej jeżeli chodzi o udział wojsk niemieckich w misjach pokojowych.

 

Profesor mówił też o różnicach między starą a nową generacją polityków niemieckich, zwłaszcza w kwestii stosunku do historii i poczucia niemieckiej winy a także o dzisiejszym obliczu niemieckiego liberalizmu . W dalszej części rozmowy m.in. o europejskich koncepcjach prezydenta Francji i o obradach Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych.

AO

Bunt francuskiego społeczeństwa rozlewa się na kolejne kraje Zachodniej Europy. Przykład Francji staje się zaraźliwy

Prezydent Francji Emmanuel Macron ugiął się pod ogromną presją manifestujących od miesiąca rodaków i przemówił pojednawczo do swojego narodu. Jednak odbiór społeczny jego wolty jest negatywny.

W powszechnym odczuciu społecznym było to wystąpienie mocno spóźnione i wymuszone gwałtownością protestów ulicznych, a więc niewiarygodne. Prezydent stracił zaufanie swojego społeczeństwa i będzie mu niezwykle trudno sprawować dalej swój urząd. Ludzie nie mają przekonania, że reprezentuje on ich interesy, a deklarowane wobec narodu ustępstwa odbierają jako chęć przypodobania się i utrzymania za wszelką cenę władzy.

Francuzi nie wybaczą swojemu prezydentowi, że ich słuszne protesty spotkały się z niebywałą wręcz brutalnością policji i deklaracją Macrona, że jeśli ta nie poradzi sobie z manifestantami, to „porządek” w państwie zaprowadzi wojsko; armia miała rozprawić się z „chuliganami” naruszającymi porządek publiczny. Buńczuczne zapowiedzi prezydenta tylko dolały oliwy do ognia i rozsierdziły protestujących ludzi walczących o godne warunki życia i poszanowanie ich jako obywateli.

Macron zupełnie nie przewidział w swoich posunięciach, że wezwane do pacyfikacji społeczeństwa wojsko wyrazi ustami przedstawicieli generalicji sprzeciw wobec polityki władz państwa, które – jak określiło to w liście otwartym kilku generałów – prowadzi nieodpowiedzialną politykę migracyjną prowadząc do podważenia podstaw bezpieczeństwa państwa. Publiczne wystąpienie najwyższych rangą wojskowych odbiło się szerokim echem społecznym, gdyż armia niezwykle rzadko występuje w podobnej roli. Widać społeczne napięcia mają także swój wydźwięk we francuskich siłach zbrojnych, a absurdalność sytuacji, kiedy wojsko zamiast strzec bezpieczeństwa państwa i obywateli stawia się na szali rozgrywki prezydenta z własnym narodem musiała przynieść podobne skutki.

List generałów zbiegł się w czasie z zamachem terrorystycznym w Strasburgu, w którym zginęło pięć niewinnych osób, a kilkanaście zostało rannych. Atak ten przypomniał Europie Zachodniej, że poprzez błędną politykę migracyjną „siedzi dzisiaj na beczce prochu”. Poszczególne państwa UE, które borykają się z problemem niekontrolowanej migracji, zbyt późno zdały sobie sprawę z zagrożeń, jakie niesie masowy napływ przybyszów obcych kulturowo naszemu kontynentowi.

Koniec końców społeczeństwa Zachodniej Europy zaczynają się buntować; mają dość liberalnych establishmentów, które zamiast reprezentować interesy swoich społeczeństw, gardzą własnymi obywatelami – bunt  francuskich „żółtych kamizelek” staje się zaraźliwy. Znalazł już swoich naśladowców w Belgii, Holandii i Włoszech. Z drugiej zaś strony społeczeństwa mają dość błędnej polityki migracyjnej, która doprowadziła do sytuacji, że nie mogą czuć się bezpiecznie na własnej ziemi, a zagrożenie terrorystyczne wydaje się być niemożliwe do opanowania dla wyspecjalizowanych służb.

Te dwa zasadnicze elementy będą zarzewiem kolejnych niepokojów społecznych, które mogą wstrząsnąć Zachodnią Europą i doprowadzić do spektakularnych przemian polityczno-społeczno-gospodarczych.

 

Anna Tokarska