Wizerunki Sądu Ostatecznego powinny dziś przedstawiać chmury pyłu lecące na apel / Piotr Witt, „Kurier WNET” 101/2022

W Credo wyznajemy wiarę w zmartwychwstanie ciał. Czy użytek pieców krematoryjnych zdezaktualizował nieodwołalnie wszystkie obrazy, przedstawiające zmarłych powstałych z grobu na Sąd Ostateczny?

Piotr Witt

Z prochu powstaniesz

Droga ku wieczności najeżona jest dzisiaj trudnościami nieznanymi nigdy dawniej. Za dużo nas żyje na świecie i zbyt wiele umiera. Ogromne nekropolie miejskie, stworzone dwieście lat temu na wyrost – paryska Père-Lachaise, warszawskie Powązki – już lata temu zostały przekształcone w martwe pomniki przeszłości.

Nie przyjmują więcej lokatorów, mimo iż wiele koncesji wykupionych na wieczność wygasło na długo przed końcem wieczności, a towarzyszące im nagrobki rozsypały się w proch, podobnie jak ci, co pod nimi leżą.

Wielu naszych bliźnich wybiera rozwiązanie najprostsze i najmniej kosztowne, zachwalane przez właścicieli krematoriów. „Z prochu powstaniesz, w proch się obrócisz” nigdy nie brzmiało prawdziwiej.

Po zlekceważeniu życia zlekceważono śmierć. Znika istotna część naszej cywilizacji. Sposób postępowania ze zmarłymi wyraża bowiem pewną filozofię kolektywną i podlega modzie, jak krój sukien i forma kapeluszy. Z form pochówku archeolodzy rekonstruują zaginione światy, jak Georges Cuvier rekonstruował przedpotopowe zwierzęta z żuchwy i paru kości wykopanych na wzgórzu Montmartru.

„Mniej więcej wszystko, co wiemy o starożytnym Egipcie, pochodzi z sześćdziesięciu odkrytych grobów”… wyznał pod koniec życia profesor Kazimierz Michałowski. I znakomity egiptolog dodał: „To tak, jakby z jednej kwatery Powązek wysnuć opowieść o życiu codziennym w Warszawie”. Co się tyczy najstarszych znanych przodków nas – Polan, badacze przeszłości nazwali ich plemieniem pucharów lejkowatych, od potężnych kielichów wydobytych w okolicach Biskupina.

Co pozostanie po naszych pokoleniach? Popiół, jak z mebli Ikei?

W Credo wyznajemy wiarę w zmartwychwstanie ciał. Czy użytek pieców krematoryjnych zdezaktualizował nieodwołalnie wszystkie obrazy, przedstawiające zmarłych powstałych z grobu na Sąd Ostateczny?

Pod tym względem królowie Francji, uprzywilejowani za życia, zachowali przywileje także później. Na głos trąb podniosą się ze wspaniale rzeźbionych sarkofagów w bazylice świętego Dionizego. Młodsza linia – Orleanowie – urządzili na jej wzór swoją własną nekropolię w mieście Dreux, niedaleko Paryża. Ale, ale! Głos trąb, którymi aniołowie zwołają na apel, czyżby miał dotyczyć wyłącznie lokatorów grobowców? Na Père-Lachaise i na Powązkach łatwo aniołowi rozpoznać denata. Każdy ma adres – aleja taka to a taka, rząd, numer, daty główne wypisane na nagrobku, jak w dowodzie osobistym, często także zawód i stanowisko. Niektórzy zabierają ze sobą na tamten świat nawet ordery.

Ale po czym rozpoznać osobę w ziarnku prochu? I gdzie go szukać – tego ziarnka rozsypanego w morzu albo w głębi Czarnego Lasu? Problemy tożsamości dotyczą zmarłych tak samo, jak żywych.

Francuzi mówią o sobie, że są narodem indywidualistów. Że niby każdy jest osobowością niepowtarzalną, różną od innych Francuzów, a już zupełnie odmienną od cudzoziemców, którzy wszyscy są do siebie podobni. Każda taka autoreklama wydaje się podejrzana. Służy zazwyczaj do pokrycia cech mniej chwalebnych. Rozmyślając o rozmaitości naszego gatunku ludzkiego, filozof Michał Montaigne zauważył, że gdyby wszyscy ludzie byli identyczni, nie można by odróżnić człowieka od człowieka, ale zaraz potem dodał – gdyby między ludźmi nie było żadnego podobieństwa, nie można by odróżnić człowieka od świni. Mówimy o bliźnim – bliźni, lecz nie mówimy – bliźniak.

Indywidualiści Francuzi? Im dłużej wśród nich żyję, tym mocniejszego nabieram przekonania, że nie ma w Europie narodu bardziej potulnego, karnego, poddającego się łatwiej nakazom władzy.

Podobieństwo ludzi od zawsze spędzało sen z oczu wszelkim władzom świata, a zwłaszcza policji. Jak rozpoznać poszukiwanego wśród tłumu jemu podobnych? Podczas oblężenia gniazda herezji katarskiej – miasta Bezier u podnóża Pirenejów, legat papieski Arnaud Amaury, pytany przez zakłopotanych rycerzy, po czym odróżnić dobrego katolika od heretyka, poradził krótko: „Zabijajcie wszystkich, Pan Bóg rozpozna swoich”.

Łatwo powiedzieć. Policja nie może sobie pozwolić na luksus czekania na Sąd Ostateczny. Imano się innych sposobów. Po wojnach napoleońskich „Kurier Warszawski” zamieścił rysopis poszukiwanego, zbiegłego chłopa pańszczyźnianego. „Wyraża się po francusku, niemiecku, rosyjsku, polsku i po łacinie. Koszałki plecie”. Mimo zignorowania cech fizycznych, charakterystyka wydała mi się celniejsza od rysopisów w paszportach wprowadzonych wzorem rosyjskim.

„Wzrost 170 cm, waga 55 kg, włosy ciemnoblond, oczy szare” – opisał Fryderyka Chopina w paszporcie policjant Królestwa Polskiego. Charakterystyka pasująca do wielu. Mój przyjaciel Rafał Blechacz posiada te same cechy fizyczne – wzrost, wagę, kolor włosów i oczu i również jest pianistą.

W oczach straży granicznej mógłby uchodzić za Chopina. Gdy tymczasem drugiego chłopa pańszczyźnianego, który by znał kilka języków, trudno byłoby znaleźć, chociaż koszałki plotło wielu.

Co gorsza, istnieją przecież bliźnięta, zauważono nawet łudzące podobieństwo osób niepowiązanych węzłami krwi. W moich latach chudych uczęszczałem chętnie paryskie wernisaże artystyczne, gdzie zawsze można było zjeść kilka kanapek i napić się trochę wina. Spotykałem tam przy bufecie osobnika łudząco podobnego do Andrzeja Dobosza, a także wysokiego mężczyznę o majestatycznym wyglądzie. Zwracaliśmy się do niego z szacunkiem „mon general”, gdyż ze względu na uderzające podobieństwo do generała de Gaulle’a zagrał niegdyś niemy epizod w głośnym filmie Szakal. To ten, którego Szakal ma zastrzelić.

Każdego roku zbiera się klub sobowtórów Johnny’ego Hallydaya. Kilkudziesięciu facetów, niektórzy wręcz identyczni ze zmarłym. A makijaż? A operacje plastyczne? Sobowtóry były zmorą policji całego świata, dopóki nie odkryto linii papilarnych. A jednak fizycznie różnimy się od siebie – mógł stwierdzić z triumfem Sherlock Holmes; a jednak każdy z nas jest inny.

Dzisiaj metody opisane przez Conan Doyle’a zapadły w otchłań wieków, podobnie jak jego książki. Odkrycie DNA uczyniło prawdopodobną nie tylko misję aniołów Sądu Ostatecznego, ale także dopomogło w rozwiązywaniu zagadek doczesnych. Mosad – wywiad izraelski – rozpoznał Eichmanna ze śladów jego potu pozostawionych na szklance.

Nie przeceniałbym jednak wartości odkryć nauki dla potwierdzenia prawdy wiary. Święty Augustyn przestrzega przed oddawaniem się rozpaczy zakonnicę Sebag, opłakującą śmierć brata. – Długą żałobę pozostawmy poganom – pisze biskup Hippony. My jesteśmy chrześcijanami i wiemy, że mamy duszę nieśmiertelną.

Profesor mikrobiologii po zbadaniu śladów krwi i potu pozostawionych przed wiekami na całunie turyńskim określił z wielką dokładnością cechy fizyczne zmarłego, odpowiadające znanym rysopisom Chrystusa. Opowiadając o swoich odkryciach papieżowi, uczony argentyński popadł w wielki ferwor. Zachęcony życzliwym przyjęciem, wspomniał nawet o możliwości wskrzeszenia Pana Jezusa ze śladów pozostawionych na całunie. Jan Paweł II z właściwą sobie dobrocią pobłogosławił go na dalszą drogę, po czym nakazał biskupom nie dopuszczać geniusza do całunu pod żadnym pozorem.

Królowie Francji obserwowali zwyczaje pogrzebowe zapożyczone od kultu relikwii. Przed powierzeniem ziemi swojej doczesnej powłoki kazali fragment umieszczać oddzielnie. Serce wyjęte z piersi zawieszano w kościele (Saint Paul na ulicy Rivoli), w pudełeczku ze złoconego srebra. Przezorny zwyczaj pozwolił niedawno, po dwustu latach od rewolucji, zakończyć spór o tożsamość zamordowanego dziecka – następcy tronu Ludwika XVII. Z fragmentu organu odczytano jak z książki wiek, pokrewieństwa, przebyte choroby… Wszystko to zapisane w maleńkiej drobince DNA, widocznej tylko przez mikroskop elektronowy. W porównaniu z nią ziarnko prochu po nas będzie wielkości Encyklopedii Brytyjskiej.

Współczesne wizerunki Sądu Ostatecznego powinny przedstawiać chmury pyłu lecące na apel. A zresztą koniec świata, miejmy nadzieję, nie jest jeszcze na dziś, ani nauka nie powiedziała ostatniego słowa. Trąby anielskie na razie spoczywają w futerałach.

Artykuł pt. „Z prochu powstaniesz” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w listopadowym „Kurierze WNET” nr 100/2022, s. 3 – „Wolna Europa”.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Witta pt. „Z prochu powstaniesz” na s. 3 „Wolna Europa” listopadowego „Kuriera WNET” nr 100/2022

Marcin Wargocki u Radio Aktywnych.

Okładka płyty.

Podcast audycji z dn. 26.10. 2022r. Gościem programu był Marcin Wargocki, wokalista, autor tekstów. Nie dawno ukazała się jego trzecia płyta pt. „Do Głębi” i m.in. o tym porozmawialiśmy z tym nietuzinkowym artystą. Marcin Wargocki muzykę kochał odkąd chodzi po tym Bożym świecie. Przygodę z gitarą rozpoczął mając czternaście lat, sam się uczył na niej grać. Pewien potencjał musiał zauważyć w nim jego polonista, który zaprosił Marcina do wzięcia […]

Podcast audycji z dn. 26.10. 2022r. Gościem programu był Marcin Wargocki, wokalista, autor tekstów. Nie dawno ukazała się jego trzecia płyta pt. „Do Głębi” i m.in. o tym porozmawialiśmy z tym nietuzinkowym artystą.
Marcin Wargocki muzykę kochał odkąd chodzi po tym Bożym świecie. Przygodę z gitarą rozpoczął mając czternaście lat, sam się uczył na niej grać. Pewien potencjał musiał zauważyć w nim jego polonista, który zaprosił Marcina do wzięcia udziału w przedstawieniach, na których to grał i śpiewał różne polskie piosenki. Tak zetknął się z zespołem Stare Dobre Małżeństwo, który mu zaimponował i który pokochał, a miłość ta trwa do dziś.
Obecnie Marcin ma 43 lata, żonę i trójkę dzieci. Pracuje jako przedstawiciel handlowy w pewnej włoskiej firmie. Miłość i pasja do muzyki jest w nim cały czas.
Na co dzień mieszka w Józefowie. Jego pierwsza płyta “GPS na Niebo” została bardzo ciepło przyjęta przez słuchaczy. On sam ma już za sobą kilkadziesiąt koncertów w całym kraju.

Najnowszy projekt Marcina Wargockiego pt. “Do głębi” to już trzecia płyta w dorobku Marcina
Wargockiego. Artysta ponownie zabiera nas do krainy łagodności, nie omijając jednak trudnych
tematów takich jak cierpienie i zaufanie. W sposób nieplanowany krążek wpisuje się idealnie w
niedawne wydarzenia i skłania do refleksji nad naszym życiem.
Co ważne – Marcin wprowadza nas „do głębi” naszych serc i dusz z perspektywy osoby wierzącej.
Może stąd bierze się odwaga i pełna nadziei ufność we wszystkich utworach, które usłyszymy na
płycie?
Na krążku znajduje się 14 autorskich utworów utrzymanych w klimacie poezji śpiewanej i piosenki
autorskiej. Marcinowi towarzyszą muzycy znani z poprzedniej płyty „Nie wątp” (2019): Bogdan
Żywek (gitara, piano, hammond ) oraz Anna Bojas (skrzypce, chórki), a także gościnnie Katarzyna
Wierzbicka (altówka, kalimba) i Roman Ziobro (kontrabas, gitara basowa). Wszyscy oni wzbogacają
niewątpliwie brzmienie piosenek, podnosząc całą płytę na wyższy poziom.
Pierwszy singiel „Myślę o dniu” znalazł się na pierwszym miejscu „Listy z Mocą”.
Wydawcą płyty jest Edycja św. Pawła. Co ciekawe ukaże się ona jednocześnie na płycie CD i vinylu
oraz będzie dostępna w serwisach streamingowych. Premiera 21 maja 2022 roku.
Patronat honorowy na płytą objął Biskup warszawsko-praski Romuald Kamiński, a patronami
medialnymi: Radio Fiat, Radio Warszawa, Radio Doxa, Radio Niepokalanów, Tygodnik Idziemy,
Aleteia.pl, Chrześcijańskie Granie

Myślę o Dniu- https://youtu.be/rHNbeEUYy1w

Czuwać- https://youtu.be/bJqR-EdOGq4

Zawsze Razem- https://youtu.be/FVIZCBKwP6M

 

Raport z Kijowa 31.10.2022: kolejny rosyjski zmasowany atak rakietowy na krytyczną infrastrukturę energetyczną

Pomnik św. Włodzimierza w Kijowie. Fot. Dmytro Antoniuk

Pomnik św. Włodzimierza w Kijowie. Fot. Dmytro Antoniuk

Z rana Rosja wystrzeliła kilkadziesiąt rakiet w kierunku Ukrainy. Na terenie całego państwa ogłoszono alarm powietrzny.

W wielu miastach były słyszane wybuchy. Były to zarówno trafienia jak i efekt działalności obrony przeciwlotniczej.

Został zaatakowany obwód kijowski (w tym i sama Stolica), charkowski, dniepropietrowski, czerkaski, kirowohradzki,  winnicki, chmielnicki i czerniowiecki. Niektóre media donosiły także o działaniu obrony przeciwlotniczej w obwodzie lwowskim, na dany moment władze nie potwierdziły tych doniesień.

Dowództwo Sił Powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy poinformowało, że udało się strącić 44 manewrujące pociski rakietowe.

 

Paweł Bobołowicz rozmawia z korespondentem Dmytrem Antoniukiem, który jest na miejscu – w zaatakowanym Kijowie.

Dmytro Antoniuk:

„350 000 mieszkańców Kijowa zostało pozbawionych energii elektrycznej i wody. Nie także prądu i wody w dzielnicy, w której mieszkam. Nie ma domowego Internetu, ale jest Internet komórkowy. Mamy z żoną dużo pracy i pewnie teraz przeniesiemy się w inne części Kijowa, gdzie jest prąd.”.

 

Artur Żak przedstawił skrót informacji z sobotniego ataku na rosyjskie okręty wojenne na sewastopolskiej redzie.

 

Gościem specjalnym Pawła Bobołowicza, wprost z Kijowa, był o. Serhij Dmytrijew, duchowny autokefalicznego Kościoła Prawosławnego Ukrainy. Ojciec Serhij opowiada o ponownym ostrzale rakietowym obiektów cywilnych, ale także o współpracy z innymi konfesjami i roli „rosyjskiej cerkwi prawosławnej”, zarówno na Ukrainie, jak i w innych państwach, także w Polsce.

 

Serhij Dmytrijew:

„Rakiety spadają na cywilne obiekty, na ukraińską infrastrukturę krytyczną, na szkoły, szpitale. To są taki terrorystyczne… U nas człowiek może wierzyć w co chce. Mamy szacunek do każdej wiary, do wszystkich konfesji. Agresywne podejście do kwestii wiary nie jest oznaką człowieczeństwa. Na Ukrainie jest wiele kultur wiele religii. Razem pomagamy ludziom, współpracując np. Caritas Spes, czy też greckokatolickim Caritas… Nie ma polskiego prawosławnego Kościoła, jest rosyjski prawosławny Kościół w Polsce. W 1946 r. Stalin skasował nadaną 1924 roku autokefalię.”.

o. Serhij Dmytrijew, fot. Paweł Bobołowicz
o. Serhij Dmytrijew, fot. Paweł Bobołowicz

Cała audycja pod poniższym linkiem:

Serdecznie zachęcamy do słuchania „Raportu z Kijowa” na falach Radia Wnet, o 9:30 w każdy poniedziałek, wtorek, czwartek i piątek.

Program Wschodni 29.10.2022 – w 98. rocznicę urodzin Zbigniewa Herberta

Jerzy Oleksiak, Obudź się! | Fot. Łukasz Łuczewski

Wojciech Jankowski nadawał z ulicy Łyczakowskiej 55 we Lwowie, gdzie znajduje się tablica pamiątkowa poświęcona Zbigniewowi Herbertowi. W tym domu polski poeta mieszkał od roku 1924 do 1933.

Audycja była nadawana w rocznicę urodzin Zbigniewa Herberta (29 października 1924 r.).

W październiku bieżącego roku Nagrodę im. Zbigniewa Herberta otrzymała Marianna Kijanowska, ukraińska poetka, tłumaczka, prozaiczka. Kijanowska jest autorką zbioru „Babi Jar. Na głosy”, który jest poświęcony zamordowany w tym miejscu Żydom w trakcie II wojny światowej. Symbolicznym wręcz jest fakt, że w czasie wojny nagrodę Herberta otrzymała lwowianka, mieszkanka miasta, które też było ostrzeliwane w trakcie rosyjskiej inwazji.

Marianna Kijanowska mieszka 500 metrów od miejsca, w którym stoję – powiedział Wojciech Jankowski. Laureatka nagrody, podobnie jak Zbigniew Herbert, mieszkała na ulicy Łyczakowskiej we Lwowie.

Wojciech Jankowski prezentuje także wywiad z ks. Romanem Kratem, rzecznikiem Diecezji Odesko-Symferopolskiej, który opowiada w rozmowie z Wojciechem Jankowskim o sytuacji w Chersoniu, patriarsze Cyrylu, stosunkach z Prawosławną Cerkwią Ukrainy i roli Kościoła katolickiego w czasie rosyjskie inwazji.

 

Olga Siemaszko i Paweł Bobołowicz rozmawiają o aktualnościach białoruskich i ukraińskich.

Skrót najświeższych informacji z Białorusi przygotowała Olga Siemaszko:

  • Pułk im. Kastusia Kalinowskiego podczas piątkowego streamu ,ogłosił swoje aspiracje polityczne. Olga Siemaszko zapytała: dlaczego? Zastępca dowódcy Wadim Kabanczuk próbował odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Według niego jest wiele spraw, których nikt na Ukrainie nie jest w stanie rozwiązać poza samymi ochotnikami. Postanowili sami bronić interesów białoruskiej jednostki wojskowej i jej żołnierzy. Rdzeniem politycznym pułku jest obecnie Sejm – w jego skład wchodzi 10 osób, które przyjmują i zatwierdzają odpowiednią agendę polityczną oraz nawiązują kontakty. Zastępca dowódcy pułku Kalinowskiego podkreślił, że „białoruski rząd na uchodźstwie” nie miał nic wspólnego z utworzeniem pułku, pułk powstał z własnej inicjatywy.  Jednocześnie ochotnicy nie widzieli żadnych oświadczeń o mobilizacji, nie było żadnej pomoc przy gromadzeniu wyposażenia, nie otrzymaliśmy nawet żadnych deklaracji od przedstawicieli biura Swiatłany Cichanouskiej w pierwszych miesiącach wojny. „Przepraszamy, nie mogliśmy siedzieć i czekać, gdy ktoś długo myśli”, mówi Vadim Kabanczuk, „i przejęliśmy inicjatywę w swoje ręce, stworzyliśmy wszystko sami i teraz idziemy do przodu”. Pułk współpracuje z innymi siłami i organizacjami politycznymi Białorusi. W szczególności nawiązano stosunki z ruchem „Wolna Białoruś”.
  • Olga Siemaszko opowiada o prezentacji książki „Lodołamaczka” z udziałem głównej bohaterki Swiatłany Cichanouskiej oraz autorem książki Rusłanem Szoszynem. Lodołamaczka jest pierwszą książką o liderce białoruskiej opozycji Swiatłanie Cichanouskiej.
  • Wywiad Olgi Siemaszko ze Swiatłaną Cichanouską, w którym  zapytała główną bohaterkę tych wydarzeń, co pamięta z tego „gorącego lata 2020 r.”?

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Cykl Twarze Kościoła 19-22 października w Agere Contra

Cykl będzie dotyczyć naszego wyobrażenia Kościoła oraz tego jaką Kościół ma twarz, która objawia się przez poszczególnych członków, zarówno poprzez osoby duchowne, jak i świeckie.

W całym cyklu będziemy chcieli pokazać piękno i trudności wynikające z tej sytuacji. Gościem pierwszego spotkania o temacie „Twarze Kościoła” (19 października) będzie o. Michał Legan OSPEE, paulin, doktor teologii pastoralnej, kierownik Redakcji Audycji Katolickich TVP. Kościół od lat zmaga się z przeciwnościami losu. Zmiany polityczne i społeczne wpływają na jego działanie. Wewnętrzne konflikty, jak i problemy również go dotykają. Gdyby był zwykłą instytucją prawdopodobnie nie udałoby mu się przetrwać tak wielu prób, które go dotykały.

Podczas naszych spotkań będziemy chcieli rozmawiać na tematy trudne, a jednocześnie bardzo mocno nas dotykające, na tematy, które poruszane są przez nas niejednokrotnie w czasie spotkań, ale rzadko wchodzimy w nie głębiej poznając ich prawdziwą genezę oraz źródła danych decyzji.

Zapraszamy Państwa na spotkania, gdzie będziemy rozmawiali o wizerunku Kościoła zewnętrznego i wewnętrznego, jak go postrzegają osoby z zewnątrz, jak wierni i księża, o tym jaki wywiera wpływ i jakie idee i nurty w nim dominują, w jaki sposób Kościół chce być postrzegany, co jest dla niego ważne i jak widzi go ojciec o. Michał Legan.

Drugie spotkanie, 20 października – „Geopolityka Kościoła” będzie dotyczyć rozmowy nt „w co gra Watykan” na arenie międzynarodowej, na temat słów, gestów, działań hierarchów Kościoła, w tym papieża Franciszka, jaki wpływ mają na wiernych, jaki wpływ mają na politykę i jak jest odbierana na całym świecie dotyczące spraw związanych z homoseksualistami, dopuszczeniem ich do ślubów, sprawy z Ukrainą.

Cykl „Twarze Kościoła” / materiały Agere Contra

Trzecie spotkanie, 21 października – „Feministka XVI wieku” Trzecie spotkanie z cyklu to „Rola kobiety w Kościele – feminizm po katolicku” Czy katoliczka może nazywać siebie feministką? Przecież feminizm wyklucza kobiecość! Kojarzy nam się zbyt jednoznacznie z obecnymi liberalnymi hasłami, stojącymi w opozycji do naszej wiary, atakiem w kierunku mężczyzn oraz kościoła. A z drugiej w wielu kobietach pojawia się duch walki o swoje prawa i możliwość stanowienia na swój temat.

Czy Kościół naprawdę wymaga od kobiety tylko pełnego posłuszeństwa wobec męża i zajęcie się rodzeniem dzieci, czy może był pierwszą instytucją, która dała jej pełnię praw? Czy współcześnie kobieta jest tak mocno dyskryminowana na każdym kroku, a może sama odbiera sobie godność? Czy w obliczu zniekształconego wizerunku feministek można walczyć o swoją kobiecość?

Zapraszamy Was na spotkanie, gdzie porozmawiamy o tym co oznacza bycie kobietą w obecnej rzeczywistości. Z jakimi problemami musi się zmierzyć. Wspólnie zastanowimy się nad tym, jak obecnie wygląda rola kobiet i jak traktuje ją kościół. Spotkanie poprowadzi Ewa Sztreker – twórca projektu Oblicza Kobiety, który stworzył społeczność ponad półtora tysiąca kobiet. Prowadzi wiele projektów edukacyjnych i kulturalnych. Jej materiały filmowe tylko podczas kwarantanny miały blisko 100 000 wyświetleń. Absolwentka Szkoły Liderów Nowej Ewangelizacji na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie. Związana z duchowością ignacjańską, św. Josemaria Escriva oraz olbrzymia fanka św. Teresy od Jezusa. Tworzyła takie inicjatywy jak: Modna Katoliczka, Skrzydlaty Sandał czy Niepokonani. Razem z tatą i bratem od 2013 r. prowadzą Fundację Wiara w Biznesie. Prowadzi ogólnopolskie badania związane z sytuacją kobiet na rynku pracy oraz duchowymi potrzebami kobiet. Młoda jurystka, dusza przedsiębiorcy z sercem prospołecznym. Katoliczka z przywiązaniem do tradycji. Marzycielka, zakochana w powieściach historycznych oraz prawniczych. Wszystkie spotkania z cyklu bezpłatne.

Oleh Dracz: Wojna nie dzieje się tylko na zewnątrz, ale także w naszych duszach

źródło fotografii: Unsplash

Artysta opowiada o życiu artystycznym wśród Ukraińców, które trwa na przekór wojnie.

Ukraiński aktor i prezenter telewizyjny, założyciel Teatru Lwowskiego im. Łesia Kurbasa. Mimo że musiał opuścić Ukrainę, nie zaprzestał działalności artystycznej. Zdradza nam, nad czym teraz pracuje:

Współpracuję przy spektaklu „Miłość i wojna”. To opowieść o początkach chrześcijaństwa w naszej części Europy. Gram Włodzimierza Wielkiego, który ochrzcił Ruś Kijowską.

Oleh Dracz jest również wykładowcą. Stara się pracować ze studentami  i dzielić swoją wiedzą, choć nie jest to łatwe.

Wielu moich studentów wyjechało za granicę, są uchodźcami w Niemczech, Danii, Norwegii czy Polsce. Na szczęście możemy pracować zdalnie, przez wideoczat.

– mówi nasz gość.

Dracz pracuje również nad spektaklem „Miłość i pogarda, pokój i wojna”. Jest w nim ważny polski trop.  Chodzi o córkę Bolesława Chrobrego – Świętosławę.

Na początku badałem kroniki średniowieczne, musiałem dużo dowiedzieć o historii Polski, gdyż nie była mi szczególnie dobrze znana. Podobnie, jak pewnie wielu Polakom nie jest dobrze znana historia Ukrainy…

[ARP]

Posłuchaj rozmowy:

Czytaj też:

Dr Nikolaj Jež : Polacy mogą być dumni z Emila Korytki

Niemcy: Synod biskupów odrzucił propozycję zmiany nauczania

Źródło fotografii - Pixabay

Niemcy to jeden z głównych ośrodków „drogi synodalnej” i modernizmu w Kościele Katolickim. Tym bardziej zaskakuje klęska, jaką wśród tamtejszego episkopatu poniosła koncepcja zmiany etyki seksualnej.

Jak podaje Katolicka Agencja Informacyjna, na ostatnim forum zgromadzenia generalnego „drogi synodalnej” we Frankfurcie nad Menem biskupi niemieccy odrzucili propozycję zmiany nauczania w kwestii seksualności.

Trzydziestu trzech z 57 niemieckich biskupów głosowało za przyjęciem oświadczenia, 21 było przeciw, a 3 wstrzymało się od głosu. Do ostatecznego zatwierdzenia oświadczeń drogi synodalnej wymagana jest większość dwóch trzecich głosujących biskupów. Wniosek uzyskał wymagane dwie trzecie głosów drogi synodalnej jako całości, przy 159 głosach za, 33 przeciw i 4 wstrzymujących się.

– podaje KAI.

Wniosek, nad którym debatowano w czwartek, wzywał do akceptacji antykoncepcji, czynów homoseksualnych i onanizmu. W dokumencie wzywano również do błogosławieństwa związków tej samej płci. Przez dwa tysiące lat Kościół Katolicki konsekwentnie potępiał te idee, powołując się przede wszystkim na listy świętego Pawła, uznane przez chyba wszystkie wyznania chrześcijańskie za natchnione i ważne.

Przy okazji głosowania ujawnił się poważny podział wśród hierarchów niemieckich. Dokument gorąco krytykowali biskupi Passau i Kolonii. Głównym orędownikiem wniosku był kard. Marx z Monachium.

Bardzo ciekawe w tym kontekście jest oświadczenie Stolicy Apostolskiej z lipca tego roku. W dokumencie możemy przeczytać, że:

„Droga Synodalna” w Niemczech nie ma mocy zobowiązującej biskupów i wiernych do przyjęcia nowych sposobów rządzenia oraz nowych podejść do doktryny i moralności.

W takim razie można zapytać – czy „droga synodalna” ma jeszcze jakiś cel?

[ARP]

Czytaj także:

Ks. prof. Cisło: Bliski Wschód pozostaje krwawiącą raną Kościoła

Dramatyczny krzyk papieża, by obudzić zaślepionych lewicowymi ułudami / Zbigniew Kopczyński, „Kurier WNET” nr 98/2022

Fragment 1. strony encykliki papieża Piusa XI "Mit brennenger Sorge" | Fot. Wikipedia

To, co Pius XI pisał 85 lat temu, a mógłby napisać dzisiaj. Jego osądy oparte są na trwałych, ponadczasowych zasadach i dlatego jego ocena ludzkich poczynań prowadzi do podobnych wniosków.

Zbigniew Kopczyński

Paląca troska papieża

Z palącą troską i ze wzrastającym zdziwieniem pisał 85 lat temu, w marcu 1937 r., papież Pius XI o sytuacji w nazistowskich Niemczech, w encyklice Mit brennender Sorge – jedynej encyklice napisanej w języku niemieckim. Bez ogródek opisał w nim rosnące dążenia rządzących Niemcami do marginalizacji, a w konsekwencji zniszczenia Kościoła katolickiego. Wskazał też niemieckim wiernym, jak mają zachować się w tej trudnej sytuacji, a przede wszystkim, korzystając z wielowiekowego dorobku teologii katolickiej, pokazał fałsz ideologii narodowosocjalistycznej i jej sprzeczność z prawem naturalnym. Wskazał też zagrożenie, jakie ta ideologia niesie, zagrożenie dla Kościoła, wiernych, ale też dla całych Niemiec.

Encyklika wywołała wściekłość rządzących III Rzeszą i wzmogła ich chęć rozprawienia się z Kościołem. Papieża ukarać nie mogli, znajdował się poza ich zasięgiem. Represje dotknęły więc tych, którzy na terenie Rzeszy drukowali i kolportowali tekst encykliki. Biskupów nie ruszyli i, zgodnie z terrorystyczną zasadą wykorzystania moralnej wyższości przeciwnika, szantażowali kościelnych decydentów represjami wobec zwykłych wiernych. Można domyślać się, że pamięć o tych represjach spowodowała tak krytykowaną powściągliwość następcy Piusa XI w publicznej krytyce zagłady Żydów.

Pius XII wolał w milczeniu konkretnie ratować zagrożonych, niż rzucać publicznie gromy, narażając wiernych, a samemu będąc bezpiecznym w Watykanie.

Analizując ideologię narodowego socjalizmu z teologicznego i filozoficznego punktu widzenia, dostrzegł papież, z jakich zatrutych źródeł ta idea wybiła i do jakich tragicznych konsekwencji musi ona prowadzić. A wszystko to w roku 1937, gdy elita intelektualna Europy i Ameryki w swej zdecydowanej większości odnosiła się do katolicyzmu i tradycyjnych wartości w najlepszym razie z lekceważeniem, całą swą nadzieję na lepsze jutro ludzkości widząc w lewackich utopiach: narodowym socjalizmie i komunizmie.

Encykliki papieskie z marca 1937 r. były ostatnim ostrzeżeniem, dramatycznym krzykiem, by obudzić zaślepionych lewicowymi ułudami. W tym samym miesiącu bowiem Pius XI opublikował również encyklikę Divini Redemptoris z podtytułem De communismo atheo (O bezbożnym komunizmie), który to podtytuł oddaje treść tego dokumentu. Już we wstępie do tej encykliki pisze: Domyśliliście się już niewątpliwie, Czcigodni Bracia, że tym groźnym niebezpieczeństwem, o którym mówimy, jest bolszewicki i bezbożny komunizm, wyraźnie dążący do tego, by zniszczyć doszczętnie wszelki ład społeczny i podważyć same podwaliny cywilizacji chrześcijańskiej. A dalej od konkretnych i trafnych wypowiedzi tak gęsto, że trzeba by cytować całą encyklikę.

Po 85 latach możemy docenić ewangeliczny radykalizm i odwagę Piusa XI, który tak zdecydowanie wystąpił przeciw ideologiom sprawującym wtedy rządy dusz, przeciw temu, co dzisiaj nazwalibyśmy mainstreamem i polityczną poprawnością.

To tak, jakby dziś papież potępił genderyzm i klimatyzm. Niestety w encyklikach Franciszka tego nie znajdziemy. Obecny papież nie pisze o współczesnych problemach, bazując na Ewangelii i posiłkując się klasyczną teologią i filozofią oraz zwykłą logiką, jak czynili to jego poprzednicy. Miast zmieniać świat, usiłuje go zrozumieć, a może i mu ulec, przed czym przestrzegał nas Chrystus.

Ciężko przychodzi mi, jako ortodoksyjnemu katolikowi, pisać te słowa. Papież był zawsze dla mnie autorytetem, lecz większym autorytetem musi być Ewangelia. Franciszek, moim zdaniem, więcej wysiłku poświęca dopasowaniu teologii do dominujących w świecie ideologii niż do oceny ich zgodności z zasadami wiary chrześcijańskiej.

Podobnie rozczarowujące są papieskie wypowiedzi dotyczące wojny na Ukrainie. Gesty wobec ukraińskich ofiar nie zastąpią zdecydowanego nazwania sprawcy ich nieszczęść. Bardzo rozczarowująca była pierwsza po wybuchu wojny wypowiedź papieża, w której wskazywał na prowokowanie Rosji przez NATO. Później usprawiedliwiał się, że usłyszał to z ust pewnego polityka. To nie powinno go (ani nas) wcale obchodzić.

Jest mnóstwo politycznych powodów do napaści Rosji na Ukrainę, było też mnóstwo politycznych powodów do napaści Hitlera na Polskę i równie dużo, by Stalin mu w tym pomógł, a w zasadzie do tego podpuścił. Nie zmienia to jednak faktu, że obaj byli zbrodniczymi agresorami.

Tak samo my, zwykli ludzie, mamy mnóstwo życiowych powodów, by czynić zło. I często je czynimy. Nie zmienia to jednak faktu, że zło jest złem, bez względu na nasze usprawiedliwienia. Możemy, owszem, dyskutować o winie Ukraińców, zapewne nie są aniołami, ale to nie oni bombardują rosyjskie miasta, tylko odwrotnie.

Wróćmy jednak do Mit brennender Sorge, a zauważymy jej aktualność, jako że nazizm istnieje we współczesnym świecie i ma się tu, przynajmniej w pewnych rejonach, zupełnie dobrze. I nie są to rejony wskazywane przez moskiewskich i brukselskich propagandzistów.

Współczesna Rosja jest państwem prawie nazistowskim, z elementami komunistycznymi, co akurat nie dziwi, bo pokrewieństwo tych ideologii ułatwia wzajemne zapożyczenia. Pokrewne z nazizmem są też współczesne ideologie, a ich niemożność pogodzenia z wiarą chrześcijańską Pius XI uzasadnia tak:

Kto, hołdując panteistycznej mglistości, utożsamia Boga ze światem, kto z Boga czyni coś ziemskiego, a ze świata coś boskiego, nie należy do wierzących w Boga.

Kto, idąc za wierzeniami starogermańsko-przedchrześcijańskimi, na miejsce Boga osobowego stawia różne nieosobowe fatum, ten przeczy mądrości Bożej i Opatrzności (…). Taki człowiek nie może sobie rościć prawa, by zaliczać go do wierzących w Boga.

Mocne i zadziwiająco aktualne są poniższe stwierdzenia:

Kto wynosi ponad skalę wartości ziemskie rasę albo naród, albo państwo, albo ustrój państwa, przedstawicieli władzy państwowej albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności, które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce, i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje się im bałwochwalczo, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga-Człowieka i daleki jest od prawdziwej wiary w Boga i od światopoglądu odpowiadającego takiej wierze.

Zwróćcie uwagę, Czcigodni Bracia, na nadużycie, jakie się popełnia, kiedy najświętszego Imienia Boga używa się jako etykiety bez treści dla określenia mniej lub bardziej dowolnego tworu ludzkich pragnień. (…)

Tylko płytkie umysły mogą popaść w ten błąd, by mówić o bogu narodowym, o religii narodowej. Tylko one mogą podjąć daremną próbę, by w granicach jednego tylko narodu, w ciasnocie jednej krwi, jednej rasy zamknąć Boga, Stwórcę wszechświata, Króla i Prawodawcę wszystkich narodów, wobec którego wielkości narody są jakoby krople u wiadra.

Czyż nie jest to o „Świętej Rusi”, ruskim mirze, cerkwi sławiącej wojnę i, tradycyjnie w Rosji, wysługującej się władzy? Tak, jakby Pius XI żył dzisiaj i opisywał to, co widzi.

Szczególnie bacznie będziecie musieli czuwać, Czcigodni Bracia, by podstawowych pojęć religijnych nie pozbawiano ich zasadniczej treści i nie nadawano im znaczenia świeckiego.

Ten akurat fragment przypomniał mi obrazek sprzed kilku miesięcy. W pewnym niemieckim kościele, formalnie katolickim, nad ołtarzem zawieszono dużą tęczową flagę, a na niej napis „Love wins”. To właśnie ta zmiana znaczenia wyrazów. Miłość w sensie ewangelicznym sprowadzono do seksu.

Znajdziemy też w encyklice ostrzeżenia, których zlekceważenie odczuwamy dziś boleśnie:

Uzależnienie nauki moralności od subiektywnej, zmiennej opinii ludzkiej zamiast oparcia jej na świętej woli Boga wiekuistego, na Jego przykazaniach, otwiera szeroko wrota siłom rozkładu. (…) Zgubną tendencją czasów obecnych jest odrywanie od fundamentu Bożego Objawienia nie tylko moralności, lecz także teorii i praktyki prawa. Mamy tu na myśli szczególnie tzw. prawo naturalne (…).

Według przykazań tego prawa naturalnego może być ocenione prawo pozytywne – bez względu na to, od jakiego prawodawcy pochodzi – co do treści moralnej i tym samym co do siły jego obowiązywania. Ludzkie prawa, gdy sprzeczne są z prawem naturalnym do tego stopnia, że tej sprzeczności usunąć nie można, już od samego początku obciążone są wadą, której żaden przymus, żadna zewnętrzna siła uzdrowić nie może.

To wszystko Pius XI pisał 85 lat temu, a mógłby pisać dzisiaj. Jego osądy oparte są na trwałych, ponadczasowych zasadach i dlatego jego ocena ludzkich poczynań prowadzi dziś do podobnych wniosków. Albowiem równie trwała jest zdolność ludzi do popełniania tych samych błędów i trudność z korzystania z historii jako nauczycielki życia. Znów możemy powiedzieć, że nauka historii dowodzi, że ona nigdy nikogo niczego nie nauczyła. No, może z pewnymi wyjątkami.