Muzyczna Polska Tygodniówka – 10 marca 2018. Artur Gotz – deut Happy Prince: Jakub Prachowski i Tomasz Stawarz

W programie Tomasza Wybranowskiego gościli moralni zwycięscy preselekcji do konkursu Eurowizji – Happy Prince, a także Artur Gotz, który wydał swoją nową płytę z piosenkami Kabaretu Starszych Panów.

 

Artur Gotz, aktor i piosenkarz, jest znany z anteny Radia WNET oraz irlandzkiej rozgłośni NEAR FM.

Trzy tygodnie temu wydał swój trzeci album, który został przygotowany z okazji 60. rocznicy powstania legendarnego Kabaretu Starszych Panów.

Przypomnieć należy, że pierwszy program Kabaretu Starszych Panów, którego twórcami byli legendarni Jerzy Wasowski i Jeremi Przybora, został wyemitowany przez telewizję polską 16 października 1958 roku.

Artur Gotz odnosi się z szacunkiem do pierwotnych wykonań, ale dzięki wykorzystaniu instrumentów elektronicznych, zaskakującym aranżacjom i porywającej interpretacji, piosenki w jego wykonaniu połączyły to, co sentymentalne, z tym, co bliskie i aktualne człowiekowi XXI wieku.

 

Na album składają się wielkie szlagiery: Addio pomidory, Jeżeli kochać, Już kąpiesz się nie dla mnie, Ballada z trupem, Kapturek 62, Dziewica Anastazja, Rodzina, Upiorny twist, W czasie deszczu dzieci się nudzą, Piosenka jest dobra na wszystko. Jest to również wyjątkowa okazja do odkrycia na nowo piosenek mniej znanych: Torreador i kastaniety, Sposoby robienia kariery, Wesoły deszczyk, Adziba.

Ta niezwykła płyta z pewnością dostarczy wrażeń i wzruszeń zarówno tym, którzy mają w pamięci występy Kabaretu Starszych Panów, jak i młodszemu pokoleniu.

Jej premiera albumu odbyła się 14 lutego, w Poznaniu, w Scenie na Piętrze. Teraz Artur Gotz jest w trakcie dużej trasy koncertowej. 

Artur Gotz. Fot. Wojciech Jachyra.

 

Artur Gotz jest wokalistą, aktorem scen Warszawy i Łodzi, laureatem nagrody „Wokalista Roku 2016”, także tytułowym bohaterem powieści „Idol” Marty Fox. Jego poprzednie płyty, „Obiekt seksualny” i „Mężczyzna prawie idealny”, prezentowane były z wielkim powodzeniem w całej Polsce, także w Europie, USA i Australii. Artysta zagrał ponad 350 koncertów.

 

Happy Prince – najlepsi w naszej opinii podczas preselekcji do Eurowizji

Happy Prince to dwóch przyjaciół – Jakub Prachowski i Tomasz Stawarz. Dwaj gentlemani spotkali się po latach, by ponownie połączyć swoje siły i wykorzystać zdobyte doświadczenia muzyczne i producenckie. W ten sposób powstał projekt Happy Prince. Współpraca ta zaowocowała materiałem na pierwszy wspólny album, który ukaże w ciągu najliższych miesięcy.

Happy Prince, czyli Kuba Prachowski i Tomek Stawarz. Fot.Jacek Ponder.

Wokalistą zespołu jest Kuba Prachowski – kompozytor, aranżer i autor tekstów. Przez kilka lat był wokalistą w zespole Eden Express, z którym zwyciężył w konkursie na najlepszy zespół rockowy w Polsce „39 i pół decybela ponad normę” w 2009 r.

Eden Express zadebiutował na 50-tym Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 2013 r. Grupa miała za sobą również występy na Sopot TOPtrendy Festiwal, Vena Music Festival oraz w programie Kuby Wojewódzkiego. Kuba jest laureatem Międzynarodowego Festiwalu Rzeszów Carpathia w latach 2011, 2012, 2013 oraz zdobywcą Grand Prix tegoż festiwalu w 2015r.

Tomasz Stawarz to muzyk związany z przemyską sceną rockową i jazzową. Od najmłodszych lat szlifował swój warsztat z przemyskimi zespołami. W latach 2001-2002 współpracował z rzeszowskim zespołem Haratacze, z którym koncertował m.in. na Przystanku Woodstock.

Po wyjeździe z Polski związał się na dwa lata z The Pakt – zespołem londyńskim i wraz z nimi nagrał singiel. Następne lata (2009-2017) to bardzo owocna współpraca z brytyjskim zespołem After The Ice, z którym nagrał E-pkę „Commence” oraz Thick Snow Magic. Zespół koncertował w całej Europie, a jednym z ważniejszych występów był udział w prestiżowym South by West Festival w Austin w Texasie. Tomek jest perkusistą ale z powodzeniem grywa również na innych instrumentach, komponuje i aranżuje.

Teraz Kuba Prachowski razem z Tomkiem Stawarzem tworzą projekt Happy Prince. Ich singiel „Don’t Let Go” został wybrany spośród rekordowej liczby zgłoszeń do polskich preselekcji Eurowizji 2018. Podczas finału preselekcji zajęli II miejsce i otrzymali od jurorów maksymalną ilość głosów. W zgodnej opinii fachowców z branży muzycznej byli najlepsi.

Teledysk do piosenki powstał w Hotelu Bellotto, gdzie w klimatycznym tańcu zobaczymy parę tancerzy z Grupy Tanecznej NEXT Tomasza Barańskiego.

Zapraszam do słuchania – link do programu poniżej. Tomasz Wybranowski

 

 

 

Muzyczna Polska Tygodniówka – 10 marca 2018. Artur Gotz – deut Happy Prince: J. Prachowski i T. Stawarz i Anna Chwalebna

W programie Tomasza Wybranowskiego gościli moralni zwycięscy preselekcji do konkursu Eurowizji – Happy Prince, a także Artur Gotz, który wydał swoją nową płytę z piosenkami Kabaretu Starszych Panów.

Dziewczęcą ozdobą programu była rockowa dama, znana m.in. z formacji Luxfer, Anna Chwalebna. Ale po kolei, bo jest o czym opowiadać, opisywać i czego posłuchać.

Artur Gotz, aktor i piosenkarz, jest znany z anteny Radia WNET oraz irlandzkiej rozgłośni NEAR FM.

Trzy tygodnie temu wydał swój trzeci album, który został przygotowany z okazji 60. rocznicy powstania legendarnego Kabaretu Starszych Panów.

Przypomnieć należy, że pierwszy program Kabaretu Starszych Panów, którego twórcami byli legendarni Jerzy Wasowski i Jeremi Przybora, został wyemitowany przez telewizję polską 16 października 1958 roku.

Artur Gotz odnosi się z szacunkiem do pierwotnych wykonań, ale dzięki wykorzystaniu instrumentów elektronicznych, zaskakującym aranżacjom i porywającej interpretacji, piosenki w jego wykonaniu połączyły to, co sentymentalne, z tym, co bliskie i aktualne człowiekowi XXI wieku.

 

Na album składają się wielkie szlagiery: Addio pomidory, Jeżeli kochać, Już kąpiesz się nie dla mnie, Ballada z trupem, Kapturek 62, Dziewica Anastazja, Rodzina, Upiorny twist, W czasie deszczu dzieci się nudzą, Piosenka jest dobra na wszystko. Jest to również wyjątkowa okazja do odkrycia na nowo piosenek mniej znanych: Torreador i kastaniety, Sposoby robienia kariery, Wesoły deszczyk, Adziba.

Ta niezwykła płyta z pewnością dostarczy wrażeń i wzruszeń zarówno tym, którzy mają w pamięci występy Kabaretu Starszych Panów, jak i młodszemu pokoleniu.

Jej premiera albumu odbyła się 14 lutego, w Poznaniu, w Scenie na Piętrze. Teraz Artur Gotz jest w trakcie dużej trasy koncertowej. 

Artur Gotz. Fot. Wojciech Jachyra.

 

Artur Gotz jest wokalistą, aktorem scen Warszawy i Łodzi, laureatem nagrody „Wokalista Roku 2016”, także tytułowym bohaterem powieści „Idol” Marty Fox. Jego poprzednie płyty, „Obiekt seksualny” i „Mężczyzna prawie idealny”, prezentowane były z wielkim powodzeniem w całej Polsce, także w Europie, USA i Australii. Artysta zagrał ponad 350 koncertów.

 

 

 

Happy Prince – najlepsi w naszej opinii podczas preselekcji do Eurowizji

Happy Prince to dwóch przyjaciół – Jakub Prachowski i Tomasz Stawarz. Dwaj gentlemani spotkali się po latach, by ponownie połączyć swoje siły i wykorzystać zdobyte doświadczenia muzyczne i producenckie. W ten sposób powstał projekt Happy Prince. Współpraca ta zaowocowała materiałem na pierwszy wspólny album, który ukaże w ciągu najliższych miesięcy.

Happy Prince, czyli Kuba Prachowski i Tomek Stawarz. Fot.Jacek Ponder.

Wokalistą zespołu jest Kuba Prachowski – kompozytor, aranżer i autor tekstów. Przez kilka lat był wokalistą w zespole Eden Express, z którym zwyciężył w konkursie na najlepszy zespół rockowy w Polsce „39 i pół decybela ponad normę” w 2009 r.

Eden Express zadebiutował na 50-tym Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 2013 r. Grupa miała za sobą również występy na Sopot TOPtrendy Festiwal, Vena Music Festival oraz w programie Kuby Wojewódzkiego. Kuba jest laureatem Międzynarodowego Festiwalu Rzeszów Carpathia w latach 2011, 2012, 2013 oraz zdobywcą Grand Prix tegoż festiwalu w 2015r.

Tomasz Stawarz to muzyk związany z przemyską sceną rockową i jazzową. Od najmłodszych lat szlifował swój warsztat z przemyskimi zespołami. W latach 2001-2002 współpracował z rzeszowskim zespołem Haratacze, z którym koncertował m.in. na Przystanku Woodstock.

Po wyjeździe z Polski związał się na dwa lata z The Pakt – zespołem londyńskim i wraz z nimi nagrał singiel. Następne lata (2009-2017) to bardzo owocna współpraca z brytyjskim zespołem After The Ice, z którym nagrał E-pkę „Commence” oraz Thick Snow Magic. Zespół koncertował w całej Europie, a jednym z ważniejszych występów był udział w prestiżowym South by West Festival w Austin w Texasie. Tomek jest perkusistą ale z powodzeniem grywa również na innych instrumentach, komponuje i aranżuje.

Teraz Kuba Prachowski razem z Tomkiem Stawarzem tworzą projekt Happy Prince. Ich singiel „Don’t Let Go” został wybrany spośród rekordowej liczby zgłoszeń do polskich preselekcji Eurowizji 2018. Podczas finału preselekcji zajęli II miejsce i otrzymali od jurorów maksymalną ilość głosów. W zgodnej opinii fachowców z branży muzycznej byli najlepsi.

Teledysk do piosenki powstał w Hotelu Bellotto, gdzie w klimatycznym tańcu zobaczymy parę tancerzy z Grupy Tanecznej NEXT Tomasza Barańskiego.

Anna Chwalebna i opowieść o jej misji, nie tylko muzycznej na deser Muzycznej Polskiej Tygodniówki. Zapraszam do słuchania – link do programu poniżej. Tomasz Wybranowski

 

 

 

Od lat mówię o korzeniach zła. Podzielam ból Żydów, bo mój naród również został skazany przez Niemców na eksterminację

Jakimi racjami usprawiedliwić działalność polskich władz, które nigdy nie dostarczyły żydowskim chłopcom z nowojorskiego gimnazjum żadnego kompendium dezawuującego kłamstwa Grossa i jemu podobnych?

Piotr Witt

Chodzi o kolosalny interes, Shoah-biznes, nakręcany od wielu lat. Stawki są tak wielkie i sumy do zarobienia astronomiczne, że do interesu podłączyło się wielu biznesmenów innych wyznań, udających Żydów. Są wśród nich i katolicy, a przyznający się do żydostwa w wielu przypadkach również nie są Żydami w świetle prawa mojżeszowego, a tylko prawa niemieckiego – hitlerowskich ustaw norymberskich. (…)

Jak doszło do utrwalenia opinii światowej o Polakach – antysemitach, współautorach zbrodni? Pora przypomnieć.

Opinia światowa nie czyta rozpraw w kwartalnikach naukowych, nie bierze udziału w uczonych sporach o prawdę. Opinię światową kształtują wysokonakładowe książki sensacyjne, a zwłaszcza sensacyjne, wielkobudżetowe filmy z gwiazdorską obsadą. Było ich wiele.

Pierwsze uderzenie bijące rykoszetem w Polskę szło w Kościół katolicki. W 1963 roku słynny reżyser Erwin Piscator wystawił w Berlinie sztukę Wikary. Napisał ją nieznany urzędnik pocztowy Rolf Hochhout. W pięcioaktowym dramacie przedstawił postać Piusa XII, który podczas wojny milczał, podczas gdy Niemcy mordowali Żydów. Zaprotestowali nieliczni historycy znający prawdę. Kanwę sztuki stanowiły wyznania Kurta Gersteina. Funkcjonariusze wywiadu francuskiego, przesłuchujący po wojnie tego oficera SS, uznali go za wariata, a jego wynurzenia za chorobliwe majaki.

W rzeczywistości żaden z czołowych mężów stanu biorących udział w wojnie nie chciał słuchać o zbrodniach niemieckich. Jedynym, który działał, był papież Pius XII. W 1945 roku naczelny rabin Rzymu Zolli, z wdzięczności dla Piusa XII za uratowanie życia jego rodzinie i tysiącom włoskich Żydów, ochrzcił się razem z żoną i zmienił imię na Eugenio na cześć papieża.

W 1958 roku premier Izraela Golda Meir z trybuny ONZ-u dziękowała Piusowi XII za uratowanie życia tysiącom Żydów. Z okazji urodzin papieża w 1955 roku zjechała do Rzymu międzynarodowa orkiestra symfoniczna złożona z dziewięćdziesięciu czterech muzyków żydowskich i pod dyrekcją słynnego Pawła Kleckiego, urodzonego w Łodzi, grała dla Piusa XII „w podzięce za uratowanie wielkiej liczby Żydów”.

Ale światowe media wolały kłamstwo Hochhouta oparte na oświadczeniach wariata od tysiąca świadectw samych uratowanych Żydów. Nikt nie oglądał sztuki teatralnej trwającej osiem godzin. Media zadbały jednak, aby utrwalić w opinii światowej jej wymowę: Pius XII milczał! W 2002 Costa Gavras nakręcił na podstawie sztuki Hocchouta głośny film Amen, mieszający krzyż ze swastyką. (…)

Następnym potężnym przypomnieniem szczepionki antypolskiej miało być świadectwo Martina Greya w 1970 roku. Autor – dorastający chłopiec żydowski – zdołał zbiec przez latrynę z obozu w Treblince, po czym, prześladowany i szczuty przez polskich chłopów i duchowieństwo katolickie, znalazł opiekę i poczucie bezpieczeństwa w lesie – w partyzantce radzieckiej. Poznał tam wspaniałych ludzi – pułkownika Moczara i pułkownika Korczyńskiego (w 1970 roku wydał rozkaz strzelania do robotników w Gdańsku PW). Zyskał ich podziw, gdyż jako chłopiec budzący zaufanie, odnajdywał oddziały NSZ-u i AK, zaciągał się do nich i następnie wydawał tych faszystów Armii Czerwonej.

Książkę Martina Greya, tłumaczoną na wiele języków, na polski również, przeczytały miliony czytelników. Nakręcono według niej film z Michaelem Yorkiem, gwiazdorem tamtej epoki, w głównej roli. Film obiegł świat. Dopiero później dziennikarze śledczy odkryli, że autor nigdy nie był w Treblince i że książkę napisał Max Gallo. Opis Treblinki został splagiatowany przez późniejszego akademika francuskiego z powieści Steinera „Treblinka”, a cała reszta zmyślona. O tym media światowe prawie że nie wspominały.

(…) A co my, Polacy, potrafimy przeciwstawić tym fałszom?! Podczas Międzynarodowych Targów Książki w Chicago w 2016 roku doszło do demonstracji młodzieży żydowskiej przed konsulatem generalnym Polski w Nowym Jorku.

Uczniowie gimnazjum żydowskiego, prowadzeni przez rabina, wznosili transparenty i skandowali „Zabiliście więcej Żydów niż Niemcy!”. Dziennikarze nowojorskich mediów polskojęzycznych przybyli na miejsce starali się wywiedzieć, skąd manifestanci czerpią wiedzę i co wywołało ich oburzenie. Wiedzę czerpali z książki Jana Tomasza Grossa, zaś z historii drugiej wojny nie znali nawet podstawowych dat.

Oburzające. Choć, z drugiej strony można jeżeli nie usprawiedliwić, to przynajmniej wytłumaczyć postępowanie rabina-nauczyciela, który działa w interesie udziałowców Shoah-biznesu. Ale czym, jakimi racjami usprawiedliwić działalność polskich władz odpowiedzialnych za politykę historyczną Rzeczypospolitej, władz, które nigdy nie dostarczyły żydowskim chłopcom z nowojorskiego gimnazjum żadnego kompendium dezawuującego kłamstwa Grossa i jemu podobnych?

„Świat okłamany”, artykuł Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w marcowym „Kurierze WNET” nr 45/2018, s. 3 – „Wolna Europa”, wnet.webbook.pl.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na falach na WNET.fm.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra Witta pt. „Świat okłamany” na s. 3 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

43 wydanie Listy Polskich Przebojów WNET PoliszCzart – pełne niespodzianek. Janusz Radek z numerem „1”

Ostatnio dość często piszemy i mówimy, że notowanie, które właśnie jest za nami, przeszło z jakiegoś szczególnego powodu do historii. Podobnie było i tym razem.

 

Tak naprawdę, to po cichu przypuszczaliśmy, że dość szybko Kraina Łagodności po raz pierwszy zawłaszczy wszystkimi czołowymi lokatami WNET-owej listy, bo – jak uważni czytelnicy moich komentarzy pamiętają – w ostatnim po-notowaniowym felietonie napisałem następujące słowa:

„Podwójna obecność utworów Janusza Radka i Marka Andrzejewskiego to już od dawna PoliszCzartowa rzeczywistość, ale już tryumfalny powrót twórczości Piotra Selima (do tego w podwójnym wcieleniu) oraz 14 pozycja – jak zwykł mawiać Tomasz Wybranowski – papieża polskich bardów – Mirosława Czyżykiewicza, 10 miejsce Lubelskiej Federacji Bardów i 9 lokata Piotra Woźniaka to już zjawisko na Liście Polisz Czart nie tylko niepowtarzalne, lecz każące poważnie zastanowić się nad przyczyną tego fenomenu. Jeśli dodać jeszcze do powyższych spostrzeżeń fakt, że piosenki Marka Andrzejewskiego zdobyły miejsca: trzecie i czwarte, a całość pakietu tego gatunku w TOP 20 to aż… 9 pozycji (!), to bezdyskusyjnie Notowanie 42 możemy śmiało nazwać ofensywą Krainy Łagodności, która nie tylko spowodowała u autorów programu niemałe zaskoczenie, ale dodatkowo skłania ich do bacznej obserwacji dalszego rozwoju tej ekspansji”.

 

Radko-aktywni rozmontowali system

Tak było w poprzednim zestawieniu, a w ciągu minionych dwóch tygodni intensywnej i wnikliwej analizy oraz „bacznej obserwacji dalszego rozwoju tej ekspansji”, autorzy Waszego ulubionego programu już od pierwszych chwil głosowania zauważyli pewną rzecz. Oto Magda Karasek, Kasia Tyrc oraz rzesza pozostałych Radko-aktywnych (zwłaszcza przedstawicielek płci nadobnej obchodzących przed dwoma dniami swoje „resortowe” Święto), jak przystało na pokojowej natury białogłowy charakteryzujące się wrodzoną delikatnością… ze zdwojoną siłą dzielnie ruszyły do „boju na głosy” w duchu olimpijskiej rywalizacji.

Janusz Radek (fot. Dariusz Sznajder)

Nasze panie – słuchaczki były także znakomicie przygotowane i zorganizowane. W znakomicie zorganizowanej… dyscyplinie parlamentarnej, bo w Liście Poliszczart o głosowanie wszak chodzi, w stopniu niespotykanym, iż gdyby istniała specjalna odmiana licznika Geigera – Mullera do pomiaru Radko-aktywności, to dawka, która w ciągu ostatnich kilkunastu dni zaważyła o totalnej supremacji pana Janusza Radka nad konkurencją na pewno przekroczyłaby wielokrotnie liczbę dopuszczalnych siwertów, a płyn Lugola niewiele by tu zdziałał.

Magda Karasek – Królowa 43 Notowania (fot. Marek Jamroz)

Uff… Gratulując Januszowi Radkowi pierwszego – historycznego zwycięstwa w naszej 6-letniej zabawie nie wolno nam nie zauważyć tego wszystkiego, co działo się – mówiąc językiem kolarskim – w szpicy tzw. grupy pościgowej, której łagodnościowy charakter w najmniejszym stopniu nie przeszkodził wyzwolić niespotykane dotychczas pokłady adrenaliny, której działanie doprowadziło nieomalże do doścignięcia samotnego śmiałka, który to wskutek sprawnie działającego serwisu skutecznych wolontariuszek pewnie i konsekwentnie niezagrożony zmierzał do mety 43 etapu Tour de WNET…

Marek Andrzejewski tym razem nie zadowolił się drugim miejscem w stopniu wystarczającym, w związku z czym postanowił zdobyć je… podwójnie plasując na tej zaszczytnej pozycji obie swoje konkursowe piosenki. Tuż za nim (nie licząc utworu grupy Hey) znaleźli się odpowiednio: Janusz Radek (ponownie) tym razem na czwartym, świetna nowość Lubelskiej Federacji Bardów na piątym, a dalej…

Piotr Selim na ósmym, Agnieszka Truszczyńska na 15 oraz Jan Kondrak na 18.

 

Mainstream… był

O mainstreamie tym razem mogę tylko powiedzieć, że… był i… został „łagodnie” i z wrodzoną gracją przez przedstawicieli piosenki literackiej rozstawiony po kątach i – niczym zaskoczony bramkarz podczas silnie mierzonych rzutów karnych – nie usiłował się nawet rzucać.

Spięty z Lao Che w towarzystwie ochroniarzy z Polskiego Wzroku 😉 (fot. Monika S. Jakubowska)

Poza wspomnianym już Heyem pozwolę sobie w tym miejscu odnotować Melę Koteluk, Strachy Na Lachy, Organka, Kult, Lao Che (nowość!), T. Love, Scorpions, Korteza, trio Waglewski Fisz Emade oraz fenomenalny Sztywny Pal Azji w rewelacyjnej piosence „Iluminacje”, na potrzeby której sparafrazowałem nieśmiertelny tekst Grabaża – nikt tak pięknie dotychczas nie bał się wyznać Miłości.

Na koniec żegnając się z Szanownymi Czytelnikami do następnego tygodnia dodam jeszcze, że na (przepraszam za niezbyt fortunne określenie) pozycji nr 13 można zaobserwować parę w składzie: Nocny Kochanek i Dziewczyna z kebabem, których wskutek polityki wspierania zdrowego żywienia ujrzymy już 16 marca w Londynie, a żeby kebabowi dodać nieco polskiego sznytu, koncert ten dostarczy licznym zebranym także sporą dawkę Kabanosa w pikantnym sosie a’la Metasoma.

Na wydarzenie to niniejszym w imieniu organizatorów serdecznie wszystkich Londyńczyków (i nie tylko) zapraszam.

 

Wyniki 43 Notowania Listy Polskich Przebojów WNET  PoliszCzart – 9 marca 2018

Prowadzenie: Sławomir Orwat i Tomasz Wybranowski

 

1          13        +12        7         Janusz Radek – Manekin start

2          4          +2          7         Marek Andrzejewski – Ballada o Czarnym Wtorku

2          3          +1        13         Marek Andrzejewski – Kiedykolwiek

3          5          +2       13          Hey – 2015

4          6          +2       14         Janusz Radek – Nie mów, że dotyk

5          –           –           N         Lubelska Federacja Bardów – Autorski wieczór

6          12        +6       10        Mela Koteluk – Melodia ulotna

7           1           -6        9         Strachy Na Lachy – Co się z nami stało

8          8           –          15        Piotr Selim – Specjalista od wzruszeń

9          11       +2         12        Organek – Mississippi w ogniu

10         2        -8         13        Kult – Opowiadam się za miłością

11         –          –         N         Lao Che – Nie raj

12        7          -5         8          T. Love – Marta Joanna od Aniołów

13        20       +7        2          Nocny Kochanek – Dziewczyna z kebabem

14        24      +10       9          Scorpions – Tainted Love

15        32      +17       15         Agnieszka Truszczyńska – Niekochanie

16        33     +17        7           pARTyzant  – Kenopsja

17        –         –         N         Sztywny Pal Azji – Iluminacje

18        22      +4        5          Jan Kondrak – Miłości mej pierwszej

19        19        –          4          Kortez – Pierwsza

20       18       -2         2          Waglewski Fisz Emade – Ojciec

21       –           –         N         Skołowani – Skołowani   

22       30       +8       2          Zdrowa Woda – Ciechociński blues

23       21        -2        8          Riverside – The Depth Of Self  Delusion

24       –           –        N         Axis Mundi – Uszy i Oczy

25       16        -9        7          Dezerter – Paradoks

26       9          -17      9          Piotr Woźniak – Tango Mortale

27       23       -4       10         Sztywny Pal Azji – Luxtorpeda

28       17       -11       9          Voo Voo – Słowa pożegnania

29       15       -14      7          Piotr Selim – W rytmie bolera

30       14       -16      3          Mirek Czyżykiewicz – Wieniczka

31       27       -4        13        Farben Lehre – Wolność

32       26       -6        8          Paweł Domagała – Opowiem Ci o mnie

33       39       +6       7          Gienek Loska Band – Pieśń emigranta

34       38       +4       7          Agnieszka Truszczyńska – The Morning

35       36       +1       12        Joa Kołaczkowska & Blues Flowers – Blues o Zenonie L.

36       31       +5       4          Closterkeller – Kolorowa Magdalena

37       40       +3       5         Gaba Kulka – Niejasności

38       44       +6       6         Mikromusic – Synu

39       28       -11      10        Kabanos feat. Zacier – Balony

40       25       -15      9          Paweł Szymański – Mija czas

41          –        –       N         Mika Urbaniak – Follow You

42       46       +4       2          Bartek Kulik & Późne Lato – 10 lat później

43       –          –        N         Jacek Krzaklewski – Lokomotywa do nieba

44       10       -34      6          Lubelska Federacja Bardów – Kowalski, jako taki

45       37        -8        4         Maleo Reggae Rockers – Nie Mów Nie

46       –          –        N         Pokahontaz ft. Kaliber 44 – 404

47       43      +4         9          Hetman – Czarny chleb i czarna kawa

48       34      -14        2          Aleksandra Woch – Pył

49        –         –        N         Komety – Bezsenne noce

50      30      -20        13        Old Breakout – Modlitwa

Program Wschodni 10 marca 2018 r. Goście: Irena Lasota, dr Jacek Bartosiak, Andrzej Podgórski

Głównym tematem programu były relacje polsko-amerykańskie po wprowadzeniu nowelizacji ustawy o IPN, stosunki na linii Rosja-USA, polsko-ukraińska polityka historyczna.

Irena Lasota – liderka protestów studenckich w marcu 68 roku, działaczka na rzecz demokracji w krajach Europy Środowej oraz w b. republikach sowieckich;

dr Jacek Bartosiak – analityk spraw międzynarodowych, autor wielu opracowań i raportów z zakresu geopolityki oraz książki „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”;

Andrzej Podgórski- Polak mieszkający na Ukrainie,  Towarzystwo Przyjaciół Ukrainy;


Prowadzący- Antoni Opaliński

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca: Jaśmina Nowak


Cały program:

Program Wschodni 10 marca 2018 r. Goście: Irena Lasota, dr Jacek Bartosiak, Andrzej Podgórski

Głównym tematem programu były relacje polsko-amerykańskie po wprowadzeniu nowelizacji ustawy o IPN, stosunki na linii Rosja-USA, polsko-ukraińska polityka historyczna.

Irena Lasota – liderka protestów studenckich w marcu 68 roku, działaczka na rzecz demokracji w krajach Europy Środowej oraz w b. republikach sowieckich;

dr Jacek Bartosiak – analityk spraw międzynarodowych, autor wielu opracowań i raportów z zakresu geopolityki oraz książki „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”;

Andrzej Podgórski- Polak mieszkający na Ukrainie,  Towarzystwo Przyjaciół Ukrainy;


Prowadzący- Antoni Opaliński

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca: Jaśmina Nowak


Cały program:

Nikt się nie zastanawia, kto ma wpływ na kształtowanie polskiej polityki zagranicznej? Przecież ta poprawka nam szkodzi!

Treść poprawki dotyczącej ukraińskiego nacjonalizmu kierunku banderowskiego od początku była prowokacją. Prowokacją, której celem dalekosiężnym było pogłębienie konfliktu polsko-ukraińskiego.

Jerzy Targalski

Co się dzieje, kiedy do bardzo poważnych decyzji dotyczących polityki międzynarodowej i pozycji międzynarodowej Polski dopuszcza się ludzi, którzy bardziej nienawidzą Ukrainy niż kochają Polskę? Wszystko kończy się, jak zawsze, na Łubiance, wśród okrzyków o narodzie, patriotyzmie i poświęceniu dla kraju.

Oczywiście popieram nowelizację ustawy o IPN-ie. Ale trzeba pamiętać, że ta ustawa w ostatniej chwili została uzupełniona o poprawkę klubu Kukiza, której pierwotnie nie przewidywano. Ta poprawka była omawiana 2 listopada 2016 roku. Potem przez ponad rok trwała cisza i nagle, deus ex machina, 25 stycznia rozpoczęło się drugie czytanie. Ostatecznie w trzecim czytaniu przyjęto, że odpowiedzialni za zbrodnie są oczywiście naziści – taki naród istniał podobno – komuniści i ukraińscy nacjonaliści. To jest normalne, że jak Polacy padają na twarz przed Niemcami i nie nazywają ich Niemcami, tylko nazistami, żeby się nie poczuli źle, wtedy odreagowują na Ukraińcach. (…)

Zbrodnie banderowskich nacjonalistów i członków formacji kolaborujących z III Rzeszą Niemiecką dotyczą czynów popełnionych w latach 1925–1950. No i teraz powstaje mnóstwo problemów. Po pierwsze – jeżeli chodzi o banderowskich nacjonalistów, chciałem przypomnieć autorom tej poprawki, że Bandera w 1925 roku miał 16 lat i był członkiem harcerstwa ukraińskiego, czyli Płastu. Banderowcy w ogóle w ’25 roku nie istnieli, tak że nie wiem, jakich zbrodni będą chcieli szukać nasi posłowie w tamtym czasie, bo potem sytuacja się zmienia, rzecz jasna. Organizacja ukraińskich nacjonalistów powstała w roku dwudziestym dziewiątym. (…)

Każda decyzja była dla Polski katastrofą, bo jeśli byśmy noweli nie przyjęli, przegralibyśmy na polu konfrontacji z organizacjami żydowskimi. Jeśli zaczęłaby się dyskusja nad poprawką, sformułowaniami do poprawki, to Kukiz zrobiłby teatr. Cała sprawa zostałaby przeciągnięta. I też byśmy przegrali. Posłowie zostali postawieni w sytuacji bez wyjścia. Każda decyzja niosła dla Polski negatywne konsekwencje.

Kukiz przeforsował poprawkę, to konkretne sformułowanie z bardzo prostej przyczyny: on gra kartą antyukraińską, żeby zdobyć poparcie Kresowiaków. Ale czy tutaj chodzi tylko o Kukiza? Zastanówmy się, kto nad tą poprawką pracował od strony merytorycznej? Otóż profesor Rzymkowski z Kukiz’15. Przyprowadził trzech ekspertów: profesora Włodzimierza Osadczego, profesora Czesława Partacza i Wojciecha Muszyńskiego. Wojciech Muszyński jako pracownik IPN-u na pewno wie, kiedy istniała OUN. Nie wyobrażam sobie, żeby tego nie wiedział. (…)

Zastanawia mnie, że zarówno Targowica, jak i środowiska żydowskie szukają antysemitów, ale nie tam, gdzie oni są. Szukają w PiS-ie, a ostatnio dostrzegli antysemitę w Rafale Ziemkiewiczu. A istnienie antysemitów, takich jak z tego klubu Wierni Rzeczpospolitej Adama Śmiecha i innych, gdzie poziom antysemityzmu nawet „Stürmera” by zawstydził, jakoś nikomu nie przeszkadza. (…) Adam Śmiech nie dość, że jest propagandystą rosyjskim, to tak naprawdę mógłby pracować w tym „Stürmerze” niemieckim. W takim towarzystwie obraca się pan prof. Partacz.

Drugim specjalistą, którego nazwisko widnieje w stenogramie, jest profesor Osadczy. On mówił o ludobójstwie na Wołyniu i ostrzegał, że ta poprawka jest konieczna, bo on już widział oczami wyobraźni Ukraińców pracujących w Polsce, którzy rzucają się jak banderowcy na Polaków. Profesor Włodzimierz Osadczy też ma swoje zasługi. Po pierwsze jest członkiem wojewódzkich władz Stowarzyszenia Polska-Wschód. A co to jest Polska-Wschód? To jest dawne Towarzystwo Przyjaźni Polsko Radzieckiej.

Cały artykuł Jerzego Targalskiego pt. „Naziści, komuniści i ukraińscy nacjonaliści. Poprawka do ustawy o IPN” znajduje się na s. 6 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jerzego Targalskiego pt. „Naziści, komuniści i ukraińscy nacjonaliści. Poprawka do ustawy o IPN” na s. 6 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Kto i dlaczego zagrał naszym bezpieczeństwem? Nowelizacja ustawy o IPN / Paweł Bobołowicz, „Kurier WNET” 45/2018

Może procesowi powstawania tej ustawy powinna przyjrzeć się specjalna komisja? Wymagałoby to jednak przyznania się na poziomie państwa, że popełniliśmy błąd i że potrafimy się z niego wycofać.

Paweł Bobołowicz

Kto i dlaczego zagrał naszym bezpieczeństwem?

Nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej jest manipulacją, której ulegli polscy parlamentarzyści. Wyjaśnienie, jak do tego doszło i kto za tym stoi, to kwestia bezpieczeństwa państwa i obrona jego reputacji.

Kadyrow śledzący obrady Senatu RP

Nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która miała służyć obronie dobra polskiego imienia i wizerunku, walce z fałszowaniem historii – w rzeczywistości sprowadziła na Polskę nieprawdopodobny wręcz nawał krytyki, ataków i pomówień. Zmiany, które miały gwarantować, że do gruntu fałszywe sformułowanie „polskie obozy koncentracyjne” zniknie z przestrzeni publicznej, spowodowały, że właśnie to hasło, jak nigdy dotąd, powróciło w wypowiedziach publicystów, polityków, a na świecie nie zabrakło takich, którzy nawet próbowali udowodnić, że jest ono prawdziwe. Polska, przyparta do ściany, na szybko musi szukać środków, by pokazywać ofiarność naszych rodaków ratujących Żydów w czasie niemieckiej okupacji.

W jakiś przewrotny sposób, nie chcąc być niesłusznie oskarżanym o antysemityzm, staliśmy się celem ataku osób i instytucji z Izraela, Stanów Zjednoczonych, które zarzucają nam fałszowanie historii i próbę walki z odkrywaniem i pokazywaniem prawdy o Holokauście. W absurdalnej walce zaczęliśmy gubić prawdę o narodach-ofiarach i sprawcach wojny. Niefortunne wypowiedzi polskich polityków generowały kolejne oskarżenia i konieczność kolejnych tłumaczeń. Najgorzej, że historię tłumaczyli politycy, których wiedza na ten temat być może zakończyła się na nauce historii w szkole i obejrzeniu kilku filmów wojennych. Chociaż nawet ci, którzy mogą się pochwalić zakończonymi studiami nad historią, mieli problem, by tę wiedzę ubrać w odpowiednie słowa.

Rezultat: pierwszy raz od odzyskania niepodległości doprowadziliśmy do takiego kryzysu w relacjach z Izraelem. Temat Holokaustu, fałszywego określenia „polskie obozy koncentracyjne” przykrył kwestie relacji z Ukrainą i kolejnego kryzysu w stosunkach z sąsiadem. Nowelizacja bowiem w dużej części właśnie dotyczy polityki historycznej wobec Ukrainy. I być może to ten element może wskazać, gdzie należy szukać źródeł przyjęcia poprawek, które były premier Jan Olszewski nazywa wprost „bublem prawnym”, a szef klubu PiS Ryszard Terlecki, mówiąc o ich przyjęciu, stwierdza: „zawiódł nas instynkt”.

W zadziwiający sposób polskie zmiany spodobały się jednak szefowi wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej Republiki Czeczenii, Ramzanowi Kadyrowowi. Zaskakujące, że z dalekiej Czeczenii ten przyjaciel Putina dostrzegł przyjęcie noweli przez polski Senat, czemu dał wyraz we wpisie na jednym z serwisów społecznościowych: „Polski senat przyjął ustawę o zakazie „ideologii banderowskiej”. USA, Ukraina i Izrael obraziły się na Polskę i przez tę ustawę zaczęły obwiniać Rosję i dyplomatów naszego państwa o jej uchwalenie”.

Czyżby to była freudowska pomyłka, czy też Kadyrow zbyt wcześnie napisał to, co miał napisać dopiero za jakiś czas? Po pierwsze zmiany w ustawie nie zakazują „banderowskiej ideologii” – takie zmiany posłowie Kukiz’15 dopiero przecież przygotowują, a Rosji za przyjęcie tych zmian nikt nie obwiniał. Chyba, że Kadyrow słuchał moich korespondencji w Radiu WNET i podjął trop, że ekspertami uzasadniającymi konieczność zmian ustawy o IPN było dwóch profesorów nie kryjących swoich antyukraińskich poglądów: Wołodymyr Osadczy i Czesław Partacz.

Ten drugi zresztą to osoba jawnie działająca wbrew polskiej racji stanu i uczestnicząca w rosyjskich hucpach na anektowanym Krymie. Pomimo oficjalnego przedstawienia i powitania na posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości, profesor Partacz jednak prawdopodobnie nie był na niej obecny. Tych dwóch ekspertów do prac nad nowelizacją było zaproszonych przez posła Tomasza Rzymkowskiego (Kukiz’15).

Zaskakujące, jak opinia o Ukraińcach profesora Osadczego współgra z ocenami Kadyrowa. Może też dlatego, że Osadczy to częsty komentator putinowskiego Sputnika. Przywódca lojalistycznej wobec Putina Czeczenii napisał: „W rzeczywistości Polska zderzyła się z następstwami ingerencji krajów niosących »demokrację«. Te kraje, zaczynając rewolucję na Ukrainie, przedstawiały wszystko jako ochronę interesów narodu ukraińskiego, a w konsekwencji – dewastacja, chaos, anarchia i nazistowska ideologia. Dotknęło to nie tylko Ukrainę, ale także jej sąsiadów. »Banderowskie nastroje« stały się niebezpieczne dla Polski”.

Ukraiński profesor ekspertem kukizowców

W podobnym tonie o rzekomym niebezpieczeństwie mówił profesor Wołodymyr Osadczy na posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka 8 listopada 2016 roku: „Obecnie na Ukrainie szerzy się ideologia nacjonalizmu i staje się obowiązkowo ideologią państwową. […] Ponad milion Ukraińców przybyło w ostatnich czasach do naszego kraju i nierzadko eksponują oni swoje przywiązanie do symboli i ideologii, które w zbiorowej pamięci Polaków kojarzone są ze zbrodnią ludobójstwa. Z uwagi na liczną reprezentację Ukraińców w Polsce, sytuacja często wymyka się spod kontroli i zaognia konflikty. Polacy usiłują własnymi siłami uniemożliwić eksponowanie nacjonalistycznych symboli i w takie akcje włączają się także funkcjonariusze służb porządkowych, jednak zaznaczają, że nie ma w tej chwili jednoznacznej interpretacji prawnej takich sytuacja, co utrudnia utrzymywanie porządku”.

Mówiąc o Ukraińcach „przybyłych do naszego kraju”, prof. Wołodymyr Osadczy nie wspomina, że wśród takich osób jest też on sam. Ale jak można zrozumieć, on jest tym Ukraińcem, który ze sobą nie niesie „banderyzmu”, ale wyjątkową słabość do komentarzy dla putinowskich mediów. A co oznacza, że „Polacy usiłują własnymi siłami uniemożliwić eksponowanie nacjonalistycznych symboli” i w jaki sposób „włączają się w to także funkcjonariusze służb porządkowych”? Takie stwierdzenia padały na posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości i nie wywołały niczyjego zdziwienia. Być może dlatego, że poseł Rzymkowski tak zażarcie staje w obronie opryszków atakujących religijne procesje w Przemyślu. To tam zresztą widzi walkę z banderowskimi symbolami.

Ciekawe, jak to się stało, że ekspertami Komisji Sejmowej są akurat ci profesorowie, a nie osoby, które nie prezentują postaw nacechowanych uprzedzeniem, ksenofobią, nie tkwiące w podejrzanych relacjach z działaczami prorosyjskiej partii „Zmiana” i nie jeżdżące na okupowany przez Rosję Krym. Wypada przypomnieć, że przedstawiciele polskich władz zgodnie aneksję Krymu potępiają i uznają za bezprawną, dołączając się do międzynarodowych sankcji wobec Rosji. W przeciwieństwie do profesora Partacza.

Być może te fakty wydawały się mało istotne, bo w partii rządzącej nikt nie brał poważnie możliwości nowelizacji ustawy o IPN w takim kształcie. Politycy PiS wprost mówią, że była ona w „sejmowej zamrażarce”. Dlaczego zatem PiS zdecydował się tego bubla wyciągnąć z politycznego niebytu? Ustawę wrzucono pod obrady Sejmu w sytuacji, gdy na Polskę posypały się oskarżenia o rzekomy wzrost postaw nacjonalistycznych, a TVN wyemitowała materiał o polskich neonazistach. Czyżby w PiS zapadła wtedy decyzja, że ustawa odwróci uwagę od rzekomych problemów, jednocześnie odbierając inicjatywę Kukizowi, a tym samym dając szansę na urwanie kilku procent elektoratu, który został rozbudzony wizją panoszącego się w Polsce banderyzmu?

Być może ktoś uległ wizji upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu. Jednak w ostatecznym rachunku przede wszystkim nieźle podsmażył wizerunek naszej ojczyzny. Ryszard Terlecki, szef klubu PiS, mówi wprost: „Wpędził nas w to ruch Kukiz’15, który stale parł do zaostrzenia przepisów dotyczących Ukrainy, nie godząc się na żadne złagodzenie sformułowań. To na tyle zamazało nam horyzont, że wpadliśmy w kłopoty”.

Niewątpliwie olbrzymią rolę w tym „zamazaniu horyzontu” mógł odegrać znów poseł Rzymkowski. Na to zwracają uwagę sygnatariusze listu, protestujący przeciwko nowelizacji ustawy o IPN. Wśród nich znaleźli się wybitni znawcy relacji polsko-ukraińskich, od lat działający na rzecz zbliżenia naszych narodów. Zwracają oni uwagę na niebezpieczeństwa, jakie postulowane zmiany niosą dla obywateli polskich narodowości ukraińskiej i dla Ukraińców pracujących w Polsce.

Wskazują też na manipulację, której dopuścił się poseł Rzymkowski: „25 stycznia tego roku poseł Tomasz Rzymkowski, informując w Sejmie o procesie, który toczy się w Sądzie Rejonowym w Przemyślu w sprawie o brutalne i wulgarne uniemożliwianie przejścia greckokatolickiej procesji, powiedział: – Jeśli chodzi o kwestie banderowskie z dzisiejszego podwórka (…) Ukrainiec pozwany z powodu agresji fizycznej wobec obywatela polskiego zerwał z niego koszulkę z napisem »Wołyń – pamiętamy!«, a pytany przez polski sąd, dlaczego to zrobił, powiedział, że nie godzi się na atak na jego bohatera narodowego, którym jest Stefan Bandera. W aktach sprawy o sygn. IIK 599/17 jest dokładnie odwrotnie. Oskarżonymi są Polacy, którzy z okrzykiem: »Zdzieraj tę szmatę, banderowcu!« rzucili się na ubranego w tradycyjną ukraińską koszulę-wyszywankę i niebiesko-żółtą opaskę przedstawiciela parafialnej służby porządkowej”.

W Sejmie jednak nie popisała się nawet opozycja, która nie potrafiła głosować przeciwko, a jedynie wstrzymywała się od głosu. Strach przed odium banderyzmu odjął rozum nawet posłom, którzy dobrze wiedzieli, czym ta nowelizacja pachnie. Ostatecznie w czyim ona jest interesie, najlepiej świadczyła manifestacja ONR pod Pałacem Prezydenckim, z hasłem „Zdejmij jarmułkę, podpisz ustawę”. Manifestację narodowcy zorganizowali 5 lutego, w przededniu decyzji prezydenta Andrzeja Dudy. Niestety nawet to wydarzenie i skandaliczne hasło nie dało do myślenia polskim decydentom.

Prezydent, podpisując nowelizację ustawy, skierował część jej zapisów do Trybunału Konstytucyjnego. Tak naprawdę jest to słaba, ale przedostatnia deska ratunku dla wizerunku naszego kraju. Jeśli Trybunał uzna zapisy za niekonstytucyjne, otworzy to drogę do kolejnej nowelizacji ustawy, być może teraz przeprowadzonej bardziej racjonalnie i nie pod dyktando posłów od Pawła Kukiza. Jeśli tak się nie stanie, no cóż, posłowie mogą też próbować kolejny raz znowelizować ustawę.

Przeciwskuteczna nowelizacja

Przeciwko nowelizacji ustawy w tym kształcie protestują wybitni historycy, politolodzy – także ci z prawej strony opinii publicznej. Krytykuje ją profesor Andrzej Nowak, profesor Przemysław Żurawski vel Grajewski, o niejasnych kulisach jej powstania mówi publicznie dr Jerzy Targalski.

Wielu ekspertów zwraca uwagę na jej absurdalne zapisy, które m.in. podważają porządek prawny II RP (niezrozumiałe ramy czasowe ustawy, obejmujące lata 1925–1950), brak definicji pojęcia ukraińskiego nacjonalizmu, nieostrość pojęciową, która może doprowadzić do niemożności egzekwowania przepisów ustawy. Największym jednak paradoksem jest to, że osoby, które celowo chciałyby fałszować polską historię, można ścigać również na podstawie obecnych przepisów. Może zatem wcale nie o to chodziło?

Nie ma bowiem wątpliwości, że dzisiaj Polska nie zajmuje się ściganiem fałszerzy historii, lecz jedynie tłumaczeniem nowelizacji ustawy zrodzonej w dziwnym gronie eksperckim, popieranym przez posłów z nacjonalistycznym zacięciem, z formacji byłego rockowego piosenkarza Pawła Kukiza.

Swoją drogą Kukiz po demonstracji narodowców pod Pałacem Prezydenckim przepraszał za ich wprowadzenie do Sejmu na swoich listach. Ciekawe, kiedy rockman dojdzie do wniosku, że za całą swoją polityczną działalność też musi przeprosić…

Eksperci krytykują również wprowadzenie w nowelizacji odpowiedzialności karnej. Pokrętne tłumaczenia, kto będzie, a kto nie będzie ścigany za łamanie ustawy, w wykonaniu polityków są po prostu śmieszne. Przecież to nie oni o tym będą decydować. Nie zabraknie jednak samozwańczych obrońców polskości, którzy zasypią prokuratury donosami o rzekomych „historycznych kłamcach”, „gloryfikatorach banderyzmu” itd. Triumfy będą święcić środowiska o mętnej przeszłości, niejasnych powiązaniach biznesu, pereelowskich i postpereelowskich służb pod sztandarem narodowej ideologii, tak świetnie opisane przez Marcina Reya w artykule Media narodowe Bachurskiego: czy ja zadarłem z WSI? w jego Rosyjskiej V Kolumnie w Polsce.

Swoją drogą te media już mnie umiejscawiają wśród „ukraińskiej agentury w polskich mediach”, a ostatnio zaliczyły w poczet „wyrodnych pasierbów Kresów”. Znalazłem się tam w doborowym towarzystwie, bo razem z Agnieszką Romaszewską i Pawłem Kowalem.

Profesorowie Andrzej Nowak i Robert Frost, którzy mają szczególne zasługi dla promocji polskiej historii, w liście od prezydenta Dudy stwierdzają: „Uważamy, że prawo w ogóle, a w szczególności ta nowelizacja, nie są najlepszym sposobem postępowania w tej sprawie, a także, że uchwalenie nowelizacji okazało się już faktycznie przeciwskuteczne, pobudzając wrogie wobec Polski wystąpienia za granicą”. Zaskakujące, że zdanie tak wybitnych autorytetów przegrywa z opiniami ekspertów od posła Rzymkowskiego.

Ciężko, komentując tę nieszczęsną nowelizację, uciec od ironii: Polska jako pierwszy kraj na świecie, broniąc się przed zarzutem antysemityzmu, rozpętała polityczny konflikt z Izraelem. Niestety na tej fali wypływają wszelkiego rodzaju eksperci od teorii spiskowych, nawet już nie czując za bardzo potrzeby kamuflowania swojej niechęci do wszelkich „innych”: Żydów, Ukraińców, a nawet Polaków, o ile ci nie myślą tak jak oni. Sieci społecznościowe, a nawet część mediów uważających się za patriotyczne, zalała fala prymitywnej ksenofobii, dając dodatkowe paliwo przeciwnikom naszego kraju na arenie międzynarodowej.

Część wypowiedzi polityków PiS świadczy, że być może przyszła chwila refleksji. Kto jednak zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za wywołanie wielkiego skandalu, zamieszania i napięć z państwami, z którymi łączą nas też interesy w sferze bezpieczeństwa: Izraelem, Ukrainą, a nade wszystko z USA? Kto szczerze odpowie, w czyim interesie było wywołanie tego skandalu? Może jednak sprawę należy potraktować poważnie i procesowi powstawania tej ustawy powinna przyjrzeć się specjalna komisja? Wymagałoby to jednak przyznania się na poziomie państwa, że popełniliśmy błąd i że potrafimy się z niego wycofać. Patrząc na naruszenie podstawowych interesów naszego państwa, można powiedzieć, że przy tej sprawie afera Rywina i znikające słowa „lub czasopisma” są tak naprawdę małym detalem.

Dzisiaj ktoś zagrał naszym bezpieczeństwem.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Kto i dlaczego zagrał naszym bezpieczeństwem?” znajduje się na s. 1 i 2 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Kto i dlaczego zagrał naszym bezpieczeństwem?” na s. 1 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Czy w bogatych krajach Europy rzeczywiście zarabia się 4 razy więcej niż u nas?/ Felieton sobotni Jana Kowalskiego

Teza, że dynamika wzrostu polskiego PKB jest najniższa, a zatem nigdy nie dogonimy Zachodu, jest tak samo prawdziwa, jak twierdzenie starożytnych filozofów, że Achilles nigdy nie dogoni żółwia.

Po budzącym grozę felietonie sprzed tygodnia, ten będzie sielski i pełen optymizmu. Może dlatego, że w Beskidzie Niskim nikt nie przymusza mnie do zjeżdżania na sankach na złamanie karku. A wewnętrzny przymus każe mi co najwyżej poślizgać się na nartach w tempie odpowiednim do mojego wieku. Po łagodnych pagórkach. Może dlatego jestem tylko małym przedsiębiorcą, a nie potentatem światowym, jak Ryszard Florek?

Odstawmy jednak na bok psychologię i wróćmy do tytułu poprzedniego tekstu. Trochę bezrefleksyjnie go przepisałem, dając się zwieść polecającym go celebrytom polskiego biznesu i biznesowym dziennikarzom oraz Krzysztofowi Krawczykowi – wokaliście. Co tam jednak Krzysztof Krawczyk. Ośmiu profesorów, ekonomistów firmuje ten tytuł. Nawet gdyby było ich stu, to jednak za mało, żeby przekaz Raportu był prawdziwy. Z prostego powodu: w bogatych krajach Europy Zachodniej wcale nie zarabia się cztery razy więcej niż w Polsce.

Żeby to udowodnić i usprawiedliwić przedsiębiorców wobec pracowników z niskich płac, autorzy posunęli się do karkołomnej analizy finansowej. Porównali produkt krajowy brutto (PKB) na osobę w latach 2008–2014 w walutach danych krajów. Następnie przeliczyli te waluty na euro wg kursu z października roku 2008 i 2014. I wyszło, że Szwajcaria odnotowała wzrost PKB o 32%, Estonia o 24%, Szwecja o 16%, Niemcy o 13,5%, a biedna Polska jedynie o 12,6%.

To przypadek Szwajcarii tak podziałał na mój mózg, że zacząłem wszystko sprawdzać. Bo jak to możliwe, żeby jedno z najbogatszych państw świata, uwzględniając lata kryzysu 2008–2012 i wykończone spekulacją na franku, dodajmy, osiągnęło taki przyrost PKB jak jakiś dopiero wyłaniający się z buszu bantustan?

Okno Ryszarda Florka to jedno okno na świat, a drugie to Internet. I z tego drugiego szybko skorzystałem, żeby skorygować te nieprawdopodobne dane. Oczywiście odnalazłem tabelkę Eurostatu, z której skorzystali autorzy Raportu. I odnalazłem inne dane, Banku Światowego. Według tych innych danych Szwajcaria rzeczywiście odnotowała wzrost PKB w latach 2008–2014 liczony na osobę w dolarach amerykańskich o 0,5%, a w PKB na osobę, według rzeczywistej krajowej siły nabywczej (PPP), również o 0,5%. Jak to się ma do 32% ogłoszonych na kredowych kartkach Raportu fundacji Pomyśl o Przyszłości (pomysloprzyszlosci.org) Ryszarda Florka? Oczywiście, że nijak. Kreatywny statystyk wyjął kalkulator i przeliczył franki szwajcarskie z roku 2008 po 1,60 za 1 euro, a te z roku 2014 po nowym 1,22 za 1 euro. Można? Można. Okazało się zatem, że Szwajcaria, która dopiero w roku 2013 odrobiła straty wynikłe z kryzysu roku 2008/9 w wielkości swojego PKB, może robić za wzór dla nas w procentowym wzroście PKB.

Nie chcę nikogo męczyć liczbami, tylko dokończę dla uspokojenia sumienia. Zatem, według tabel Banku Światowego, PKB Estonii urósł o 3,8%, Szwecji o 1,6%, Niemiec o 5,9%. Natomiast Polski, uwaga(!), o 19,4%. Co ważniejsze, w jednakowym procencie, jeśli chodzi o nominalny wzrost na głowę, jak i przy uwzględnieniu siły nabywczej. I ten ostatni parametr jednoznacznie wskazuje na to, że wcale nie zarabiamy 4 razy mniej. Bo to ostatnie PKB na rok 2014 głosi, że na jednego statystycznego Szwajcara przypada 56 680 $, Szweda – 44 168 $, Niemca – 43 418 $, Estończyka – 26 957 $, a Polaka – 24 346 $. Dlatego główna teza Raportu (do pobrania na stronie Fundacji), że dynamika wzrostu polskiego PKB jest najniższa, a zatem nigdy nie dogonimy Zachodu, jest fałszywa. A przynajmniej tak samo prawdziwa, jak twierdzenie starożytnych filozofów, że Achilles nigdy nie dogoni żółwia.

Jednak nie ulegnijmy do końca szaleństwu PKB i kalkulatora. Żadne wskaźniki ekonomiczne nie zmierzą poziomu szczęścia osobistego, zakresu indywidualnej i rodzinnej wolności, rzeczywistej niezależności ekonomicznej każdego z nas. Żeby osiągnąć (oprócz szczęścia) niezależność ekonomiczną, powinniśmy zastosować dwa sposoby jednocześnie. Po pierwsze, podnieść swoje zarobki. Po drugie, ograniczyć swoje potrzeby. Zastosowanie osobno każdego z nich na niewiele się przyda. A przynajmniej nie pozwoli na zbudowanie własnej wolności. Zarabiając coraz więcej i coraz więcej wydając, stajemy się co najwyżej lepiej wypasionym niewolnikiem. Natomiast ograniczanie własnych potrzeb, bez prób zwiększania swojego dochodu, wykończy nas fizycznie, a potem duchowo (nie dotyczy: Ojców Pustyni, mnichów, pustelników, świętych itp.).

Po co to piszę? Po to, żeby takiego myślenia użyć nie tylko na potrzeby własne, ale i na potrzeby państwa polskiego. Bo z czym mamy do czynienia w przypadku naszego państwa? Z roku na rok coraz większy budżet i coraz większy deficyt, kredytowany przez coraz większe zadłużenie. Sensu ekonomicznego w tym wszystkim nie widać, chyba że myślimy o celowym bankructwie.

Kto nam to wszystko robi? Politycy, ludzie, którzy najczęściej nie znają się na niczym i zajmują się jedynie robieniem pijaru, a nam wody z mózgu. Zapewniają, przekonują, perorują, walczą prawie na noże, żeby potem pić w zgodzie wódkę w sejmowej restauracji.

W jaki sposób podnoszą pensję pracownikom o 100 zł? Obciążając pracodawcę kwotą 180 zł. Bo im się należy 80 zł. Za pośrednictwo.

W jaki sposób pomagają przedsiębiorcom? Systematycznie zwiększając haracz za możliwość prowadzenia biznesu. Zwiększając koszty rozpoczęcia własnego biznesu, jak i jego utrzymania.

Czy zatem my wszyscy, pracownicy i przedsiębiorcy, potrzebujemy tak nieudolnych zarządców naszego wspólnego dobra? Spróbujcie sami odpowiedzieć na to pytanie. Ja próbę podejmę za tydzień. Proszę, przygotujcie kalkulatory 🙂

Jan Kowalski

Byłem ścigany listem gończym wydanym przez prokuraturę wojskową PRL. Mam wrażenie, że dziś jestem ścigany kolejnym…

Piotr Jegliński jest moim przyjacielem od lat osiemdziesiątych. Polityczne zaangażowanie odbiło się na zdrowiu Piotra. Ma on też duszę chorą na Polskę. Za tę wyjątkową słabość nisko mu się kłaniam.

Piotr Jegliński
Kornel Morawiecki

Odpowiedź na list otwarty z dnia 6 lutego 2018 r.
podpisany m.in. przez dr. hab. Sławomira Cenckiewicza, dr. Witolda Bagieńskiego i Piotra Woyciechowskiego

Ja, niżej podpisany Piotr Jegliński – wydawca książek, których m.in. Panowie są autorami, wyrażam swoje zdumienie, wywołane lekturą Panów listu otwartego.

Po pierwsze fakty, które tak Panów bulwersują, dotyczą mojej działalności wydawniczej z lat dziewięćdziesiątych XX w., a więc początku III RP, tzw. wolnej Polski – wtedy jeszcze nikt nie wiedział, jaką rolę w przemianach gospodarczych odgrywają funkcjonariusze reżimowi. Nie wiedział tego nawet badacz archiwów MSW Sławomir Cenckiewicz. Natomiast powoływanie się przez niego, cieszącego się dużym autorytetem w sprawach naszych dziejów najnowszych, członka kolegium IPN, na informacje znalezione w Internecie – nie przystoi powadze rzetelnego badacza. Czyżby Pan prof. Cenckiewicz nie miał nieograniczonego dostępu do materiałów źródłowych? Mimo, że przed opublikowaniem swego listu Panowie nie zechcieli ze mną porozmawiać nt. moich przedsięwzięć gospodarczych, jakie podjąłem po powrocie do kraju w 1992 r., to chcę Panom przypomnieć, że o wymienionych przez nich funkcjonariuszach mówiłem im wielokrotnie podczas pracy nad książką „Konfidenci”.

Po drugie – powinienem uważać za uwłaczające Panów inteligencji stwierdzenie, że wydanie przeze mnie pozycji „Konfidenci są wśród nas” Michała Grockiego i „Lewy czerwcowy” Piotra Semki i Jacka Kurskiego w 1992 r. przyczyniło się do represji wobec liderów prawicowych ugrupowań ze strony prokuratury i tajnych służb III RP, tzw. wolnej Polski. Powinienem tak uważać – chyba, że ta narracja jest elementem operacji obliczonej na skłócenie i rozbicie dzisiejszych środowisk prawicowych. Jest to działanie wpisujące się w dyskredytowanie całego szeregu osób z tego środowiska: Antoniego Macierewicza, Mirosława Chojeckiego i innych. Na koniec przypominam Panom, że kontrakty biznesowe, a za taki należy uważać umowę autora z wydawcą, nie mogą być przedmiotem listów otwartych, bo w kwestiach spornych miejscem odpowiednim jest sąd, o czym stanowi jeden z punktów podpisanej przez Panów umowy. A tymczasem wydawnictwo nie otrzymało żadnego pozwu Państwa Autorów.

Byłem ścigany listem gończym – wydanym przez prokuraturę wojskową PRL. Na jego podstawie zostałem zatrzymany w 1999 r. przez organy III RP, tzw. wolnej Polski. Sprawa została umorzona w 2000 r. Odnoszę wrażenie, że oto dziś jestem ścigany kolejnym listem…

Piotr Jegliński
wydawca, działacz opozycji demokratycznej 1970–1990

Oświadczenie Kornela Morawieckiego

Piotr Jegliński jest moim przyjacielem od lat osiemdziesiątych. We Francji publikował antykomunistyczne pismo „Libertas”, wspomagał podziemie, w szczególności Solidarności Walczącej. Gdy tylko mógł, wrócił do kraju. Podjął działalność wydawniczą, ujawniając ciemne strony pookrągłostołowej transformacji. W wydawanym przez niego tygodniku „Spotkania” ukazał się wczesną wiosną 1991 roku pierwszy demaskatorski artykuł o aferze FOZZ.

Autorzy listu otwartego stawiają Jeglińskiemu zarzut współpracy handlowej z byłymi funkcjonariuszami i agentami SB. Czy Piotr zdawał sobie sprawę z przeszłości jego wspólników ze spółki „Hit MARKET”? Nie przypuszczam, tym bardziej, że niektórzy z nich mieli osłonę nowych służb, Urzędu Ochrony Państwa. Można odbić piłeczkę i zapytać, czy dziennikarze piszący dziś list otwarty wiedzieli, kto jest wydawcą i dystrybutorem wychwalanych przez nich wówczas pozycji?

Zarzutów biznesowych nie potrafię ocenić. Wiem, że był przeciwny wyprzedaży i grabieniu majątku narodowego. Dobrze też znam publiczną i prywatną pasję Piotra: dociekliwość lustracyjnej prawdy. Znam jego wytrwałe zmagania, ciągle zderzające się z państwową i medialną ścianą, o rzetelne wyjaśnienie centralnej zbrodni lat osiemdziesiątych – zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki. Polityczne zaangażowanie odbiło się na zdrowiu Piotra. Pośród licznych chorób wątłego ciała ma on duszę chorą na Polskę. Za tę wyjątkową słabość nisko mu się kłaniam.

Z braterskim pozdrowieniem,
Kornel Morawiecki

Odpowiedź Piotra Jeglińskiego na list otwarty podpisany m.in. przez dr. hab. Sławomira Cenckiewicza, dr. Witolda Bagieńskiego i Piotra Woyciechowskiego oraz oświadczenie Kornela Morawieckiego znajdują się na s. 20 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Odpowiedź Piotra Jeglińskiego na list otwarty podpisany m.in. przez dr. hab. Sławomira Cenckiewicza, dr. Witolda Bagieńskiego i Piotra Woyciechowskiego oraz oświadczenie Kornela Morawieckiego na s. 1 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl