Prof. Zdzisław Krasnodębski: KE wykazuje się kompletną nieustępliwością, ponieważ charakteryzuje ją dogmatyczność

Featured Video Play Icon

Fot. European Parliament / Flickr.com

Eurodeputowany PiS komentuje spór Polski z UE w sprawie środków KPO: „Sprawa KPO jest polityczna, a nie techniczno-prawna” – ocenia w rozmowie z Jaśminą Nowak prof. Zdzisław Krasnodębski.

Prezydent Andrzej Duda w sprawie sporu w temacie KPO zapowiedział, że już nie będzie odpowiadał na sugestie ze strony Brukseli. Eurodeputowany PiS Zdzisław Krasnodębski komentuje tę sprawę w „Poranku Wnet”.

Polityk podziela podejście prezydenta.

Ja nie wierzę, że kolejne zmiany, ustępstwa z naszej strony (…) przyniosą jakiś efekt, bo widzę po stronie Unii politykę – głupią politykę.

Rozmówca Jaśminy Nowak powtarza, że konflikt Komisji Europejskiej ma wymiar polityczny.

Sprawa KPO jest polityczna, a nie techniczno-prawna.We wszystkich innych konfliktach, np. ze Szwajcarią czy Wielką Brytanią, Komisja wykazuje się kompletną nieustępliwością, ponieważ charakteryzuje ją dogmatyczność.

Profesor Krasnodębski uważa, że na samorefleksję polityków KE nie można liczyć.

Komisja Europejska nie jest w stanie zrewidować swojej polityki.

K.K.

Zobacz także:

Josep Borrell: Unia Europejska musi zmniejszyć swoją zależność od Chin

NSZZ Solidarność protestuje przed siedzibą Komisji Europejskiej w Warszawie: „Ręce precz od Polski!”

Przed siedzibą Komisji Europejskiej w Warszawie trwa protest NSZZ „Solidarność”. Związkowcy sprzeciwiają się – jak mówią – „ingerencji Komisji w sprawę obniżenia wieku emerytalnego w Polsce”.

[related id=38662]Chodzi między innymi o wypowiedź wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa na konferencji prasowej pod koniec lipca. Skrytykował on nową polską ustawę o sądach. Timmermans zakwestionował między innymi różnicę w wieku przechodzenia na emeryturę kobiet i mężczyzn pracujących w sądach.

Sobotni protest nie jest skierowany przeciw Unii Europejskiej, tylko przeciw urzędnikom i „niektórym komisarzom UE” – powiedział w piątek przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda. „S” protestuje w reakcji na działania KE ws. obniżenia od 1 października wieku emerytalnego w Polsce.

„Solidarność” zwróciła się kilka tygodni temu do KE z pytaniem, czy jej wiceszef Frans Timmermans, kwestionując różny wiek sędziów przechodzących na emeryturę w nowym prawie o sądach, w ogóle kwestionuje zróżnicowanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w Polsce.

W odpowiedzi komisarz ds. równości płci Vera Jourova i komisarz ds. socjalnych Marianne Thyssen skierowały do przewodniczącego „S” list, w którym padło m.in. stwierdzenie, że „Komisja Europejska podejmie stosowne działania w celu zapobiegania dyskryminacji ws. różnego wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn”.

„Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek związek zawodowy Solidarność będzie musiał protestować przed Biurem Komisji Europejskiej w Warszawie. Nie jest to protest przeciwko Unii Europejskiej (jako) idei, która jest ideą wspaniałą, ale przeciw urzędnikom, a właściwie przeciw niektórym komisarzom, biurokratom, którzy uważają, że wszystko im wolno, że (…)zróżnicowanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn jest dyskryminacją” – mówił w TVP Info Duda.

[related id=36040]Dodał, że możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę przez kobiety jest przywilejem. „Polskie kobiety pracują ciężko na jednym etacie i druga ich praca to jest macierzyńska, to wychowanie dzieci, to jest dbanie o rodzinę.(…) Trybunał Konstytucyjny bodaj w 2010 roku mówił, że jest to uprzywilejowanie kobiet. Ale przecież ten wiek emerytalny 60 lat dla kobiet, 65 lat dla mężczyzn, to jest tylko minimalny wiek przejścia na emeryturę. Jeżeli kobieta chce dłużej pracować, to ma taką możliwość. Mamy dzisiaj godny wybór” – dodał Duda.

Pytany, ile osób będzie uczestniczyć w sobotnim proteście, odpowiedział: „nie przywiązujemy takiej wagi do pikiety, jutro na pewno parę tysięcy osób przed biurem Komisji Europejskiej w Warszawie będzie. Chcemy zasygnalizować ten problem”.

Lider Solidarności pytany był czy związek poprze żądania pracowników ZUS domagających się podwyżek. „My jesteśmy w ogóle za podwyżkami w sferze budżetowej. Jest spór zbiorowy w ZUS; jak w każdym zakładzie pracy są tam związki zawodowe i domagają się podwyżek i mam nadzieje, że w przyszłorocznym budżecie wicepremier Mateusz Morawiecki znajdzie pieniądze na podwyżki dla sfery budżetowej” – powiedział Piotr Duda.

Mówił też, że liczy na spełnienie obietnic wyborczych PiS ws. wolnych niedziel. „My zrobiliśmy to, co do nas należało, przygotowaliśmy projekt obywatelski. PiS przed wyborami mówił: tak, też chcemy czterech wolnych niedziel.(…) My żądamy spełnienia tego postulatu(…) i mam nadzieję, że z nowym rokiem będziemy mieli wszystkie niedziele wolne. I to także będzie dopełnienie programu 500 plus. Bo co z tego, że kobiety dostaną 500 zł, jak te kobiety będą musiały w niedzielę siedzieć na kasach” – powiedział.

W październiku wchodzi w życie reforma emerytalna, zgodnie z którą kobiety uzyskają prawo do emerytury od 60. roku życia, a mężczyźni od 65. Będzie to powrót do stanu sprzed uchwalonej w 2012 r. reformy, przewidującej stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego do 67 lat bez względu na płeć.

PAP/MoRo

Rzecznik rządu Rafał Bochenek w związku z decyzją KE: Przepisy, które wdrażamy, nie mają wpływu na niezawisłość sędziów

Wszelkie przepisy, które wdraża Polski rząd w związku z reformą sądownictwa, są odwzorowaniem tych regulacji, które „obowiązują już w wielu krajach Europy Zachodniej od wielu lat”.

Rafał Bochenek podkreślił we wtorek, że wszelkie przepisy, które wdraża Polski rząd w związku z reformą sądownictwa, są odwzorowaniem tych regulacji, które „obowiązują już w wielu krajach Europy Zachodniej od wielu lat”.

„Te regulacje nie mają żadnego wpływu na niezależność wymiaru sprawiedliwości i niezawisłość sędziowską. One dotyczą tylko i wyłącznie kwestii organizacyjnych i administracyjnych, po to, aby usprawnić funkcjonowanie sądów” – powiedział Bochenek.

„Zmiany, które wdrażamy nie mają żadnego, ale to żadnego wpływu na sferę orzekania” – dodał rzecznik rządu.

[related id=38033]Komisja Europejska może wszczynać procedurę o naruszenie unijnego prawa, jeśli uzna, że w danym kraju doszło do naruszenia prawa UE, unijne przepisy nie są wdrażane albo lub zostanie złożona skarga w sprawie ich naruszenia. Postępowanie obejmuje trzy przewidziane w traktatach etapy: Komisja początkowo zwraca się do rządów krajowych o usunięcie naruszenia prawa („wezwanie do usunięcia uchybienia”), w kolejnym kroku daje krajom określony czas na zmiany („uzasadniona opinia”), a w następnym etapie może pozwać kraj do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu.

KE może też wnioskować do Trybunału Sprawiedliwości o nałożenie na kraj kary pieniężnej. Komisja wszczęła postępowanie wobec Polski o naruszenie unijnych przepisów w tej sprawie pod koniec lipca.

PAP/MoRo

Starcie Polski i Komisji Europejskiej w sprawie wycinki w Puszczy Białowieskiej Przed Trybunałem Sprawiedliwości UE

KE zarzuciła polskim władzom, że nie respektują postanowienia o zakazie wycinki w Puszczy Białowieskiej i domaga się nałożenia kar przez TSUE. Minister Środowiska złożył wniosek o uchylenie zakazu.

[related id=37682]Wysłuchanie, jakie odbyło się w poniedziałek przed Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu, dotyczyło wyłącznie nakazu zaprzestania wycinki – a nie całego postępowania wobec Polski w sprawie Puszczy. Teraz, prawdopodobnie jeszcze we wrześniu, Trybunał rozstrzygnie, czy nakaz zostanie utrzymany.

Trwające ponad dwie godziny posiedzenie było okazją do przedstawienia argumentów przez obie strony sporu. Pełnomocniczka Komisji Europejskiej Katarzyna Hermann pokazywała obrazy satelitarne i zdjęcia z Puszczy, które KE otrzymała od przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego. Jak mówiła, są to dowody, że polskie władze naruszyły postanowienie o nakazie zaprzestania wycinki. Wskazywała, że jest ona prowadzona z dala od dróg, w związku z czym nie można mówić o argumencie zapewniania bezpieczeństwa publicznego.

„Dowód jest jednoznaczny. Rzeczpospolita Polska naruszyła postanowienie” – oświadczyła Hermann. Dodała, że po raz pierwszy w historii prawa wspólnotowego zdarza się, że państwo członkowskie nie respektuje postanowienia Trybunału.

Później, w trakcie posiedzenia, wystąpiła o nałożenie w związku z tym kar okresowych na Polskę. Nie była to jednak początkowo jej inicjatywa. Prawniczka złożyła ten wniosek ad hoc, po pytaniach wiceprezesa Trybunału, w jaki sposób KE chciałaby spowodować wykonanie postanowienia o wstrzymaniu wycinki.

Przedstawicielka Komisji początkowo domagała się tylko doprecyzowania przesłanki „bezpieczeństwa publicznego”, na które powołuje się Polska. Później, po sugestiach wiceprezesa Trybunału i krótkiej przerwie na konsultacje, Hermann wystąpiła o nałożenie na Polskę kar okresowych. „Art. 279 daje uprawienia Trybunałowi w tej sprawie, wystarczy, żeby KE się o to zwróciła” – zachęcał pełnomocniczkę KE wiceprezes Trybunału Antonio Tizzano.

Pełnomocnik rządu uznał wniosek za bezprzedmiotowy, bo – jak argumentował – Polska nie narusza zarządzenia tymczasowego i działa zgodnie z nim, a prowadząc wycinkę, kieruje się względami bezpieczeństwa publicznego.

Minister środowiska Jan Szyszko przekonywał, że Polska podporządkowała się całkowicie nakazowi wstrzymania wycinki w Puszczy Białowieskiej i prowadzi działania tylko tam, gdzie służą zapewnieniu bezpieczeństwa publicznego.

Minister podkreślał, że takie cięcia nie odnoszą się tylko do obszarów w bezpośrednim sąsiedztwie infrastruktury, takich jak drogi czy budynki, ale również do obszarów leśnych, gdzie mogą pojawić się np. grzybiarze. „Wszystko jest robione zgodnie z prawe, prawem UE, Naturą 2000 i polskim prawem” – zaznaczył.

Wiceprezes Trybunału dał Komisji Europejskiej cztery dni na formalne zgłoszenie wniosku o kary i zapowiedział, że umożliwi polskim władzom udzielenie odpowiedzi.

Pełnomocniczka Komisji Europejskiej powoływała się w czasie swojego wystąpienia na projekt ustawy z 2006 r. o utworzeniu Parku Narodowego Puszczy Białowieskiej, który został przygotowany przez ekspertów powołanych przez Lecha Kaczyńskiego.

„Projekt ten proponował objęcie całej Puszczy Białowieskiej statusem parku narodowego z pięcioma strefami ochrony. Na stronie 19. tego projektu czytamy: 'w żadnej strefie nie przewiduje się działań z zakresu ochrony lasu mających na celu zwalczanie gatunków szkodliwych stanowiących naturalny element Puszczy Białowieskiej. Ewentualny wzrost aktywności np. kornika drukarza jest przejawem naturalnych procesów ekosystemu'” – cytowała.

Szyszko przedstawiał z kolei mapy i dokumenty wskazujące na to, że ingerencja człowieka w Puszczy ma miejsce od bardzo dawna. Przekonywał, że występujący w Puszczy gatunek kornika atakuje nie tylko świerki. Wskazując na będących z nim na sali rozpraw mieszkańców Puszczy, podkreślał, że to potomkowie osób, które sadziły drzewa, jakie w niej rosną.

Już po zakończeniu posiedzenia w rozmowie z dziennikarzami minister oceniał, że sugestie wiceprezesa Trybunału, by Komisja wystąpiła o kary dla Polski to coś bardzo dziwnego. „Tu doszło do pewnego – powiedziałbym – nieporozumienia, ja bym powiedział dziwnego bardzo mocno. Sama KE chciała doprecyzować, co to jest bezpieczeństwo publiczne” – podkreślił Szyszko.

„Być może są rozbieżności między nami, a Komisją Europejską, natomiast wiceprzewodniczący Trybunału zasugerował od razu, by poszerzyć wniosek o uzasadnienie i skierowanie jakby sugestii do Trybunału Sprawiedliwości o wymierzenie pewnych kar związanych z brakiem realizacji postanowienia” – dodał.

„Jeszcze nie widziałem takiej sytuacji, by sam sugerował temu, który pozywa Polskę, by nie tylko doprecyzował, ale też i zaostrzył swoje żądania” – powiedział minister. Zaznaczył też, że Polska jest krajem, który wie, na czym polega Natura 2000 i w jaki sposób nią zarządzać, też na terenie Puszczy Białowieskiej.

Według ministerstwa środowiska jego działania w Puszczy są zgodne z przepisami dyrektyw ptasiej i siedliskowej, a nawet niezbędne dla ochrony przyrody. Przeciwnego zdania jest KE, która rozpoczęła procedurę o naruszenie prawa unijnego w Polsce, twierdząc, że te regulacje unijne nie są przestrzegane przez nasze władze.
PAP/MoRo

Lewacy z PE apelują o zaostrzenie kursu wobec Polski; Timmermans na razie czeka na zawetowane przez prezydenta RP ustawy

Lewacy w PE nawoływali w trakcie dyskusji o Polsce do zaostrzenia kursu. Wiceszef KE cieszy się ze stawiania Polski pod pręgierzem, ale czeka na ustawę o Sądzie Najwyższym, by podjąć zdecydowane kroki

Półtoragodzinna dyskusja na posiedzeniu komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Parlamentu Europejskiego w Brukseli pokazała, że wśród znacznej części eurodeputowanych jest chęć na podjęcie zdecydowanych kroków wobec Polski.

Europosłowie PiS odpierali zarzuty ze strony KE przekonując, że zmiany w systemie wymiaru sprawiedliwości są konieczne, a rozwiązania proponowane przez rządzących pokrywają się z tymi, które funkcjonują w innych krajach. „Dotychczasowy wymiar sprawiedliwości był silny wobec słabych i słaby wobec silnych” – przekonywała europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska.

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ocenił, relacjonując stan dialogu z Polską, że najnowsza odpowiedź z Warszawy na zalecenia w sprawie praworządności nie pokazuje, że rząd planuje jakiekolwiek kroki, aby zająć się problemami, na jakie wskazała KE.

„Nie mogę dziś powiedzieć, jakie będą następne kroki Komisji. Musimy przedyskutować to w kolegium; w pewnym momencie przekażę tę sprawę do Rady (czyli na forum państw członkowskich – PAP)” – zapowiedział Timmermans. Podkreślił, że cały czas jest otwarty na dialog z polskimi władzami.

W rozmowie z dziennikarzami wiceszef KE podkreślił, że jest ona bardzo blisko uruchomienia art 7. unijnego traktatu wobec Polski, ale uzależnia ten ruch od propozycji prezydenta Andrzeja Dudy i sytuacji sędziów Sądu Najwyższego.

„Oczywiście czekamy jeszcze na zmiany w dwóch ustawach zawetowanych przez prezydenta Dudę. Zobaczymy. Powiedzieliśmy jasno, że zwalnianie sędziów Sądu Najwyższego będzie miało wpływ na uruchomienie artykułu 7” – zaznaczył wiceszef KE.

Na taki ruch namawiali go przedstawiciele frakcji stanowiących większość w PE. Maltańska europosłnka Europejskiej Partii Ludowej Roberta Metsola podkreślała, że UE musi się upominać o swoje wartości, praworządność i niezależność wymiaru sprawiedliwości.

„Komisja słusznie przyjęła swoje rekomendacje. Wiem, że polskie władze kwestionują kompetencje KE do działania w sprawie wymiaru sprawiedliwości. To ta sama retoryka, którą widzieliśmy w innych państwach członkowskich. (…) Komisja musi działać, jeśli mamy zagrożenie dla rządów prawa” – zaznaczyła Maltanka.

W podobnym tonie wypowiadała się przedstawicielka drugiej największej frakcji Birgit Sippel z Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów. „Cieszę się, że krytycyzm (wobec działań władz w Polsce – PAP) pojawia się nie tylko ze strony PE i KE, ale również polskich obywateli. To bardzo ważne. Musimy ich wspierać” – oświadczyła niemiecka polityk.

Jak zaznaczyła, unijne traktaty przewidują art. 7, który może prowadzić do nałożenia sankcji, ale przez długi czas był on pokazywany jako coś bardzo niebezpiecznego, dlatego nie był wykorzystywany. „Zawsze pierwszym krokiem powinna być przyjazna rada dla rządu, wskazująca, że idzie on w niebezpiecznym kierunku podważając demokrację i praworządność. Ale jeśli nie ma poprawy, potrzebna jest inna reakcja” – dodała Sippel.

Sprawa sądów nie była jedyną, jaka pojawiła się w dyskusji. Holenderska europosłanka Zielonych Judith Sargentini krytykowała Polskę też za „odsyłanie uchodźców z Czeczenii na białoruską granicę”, a także „zastraszanie dziennikarzy”. „Pytanie czy dialog wystarczy? (…) Sądzę, że czas na dialog już praktycznie się skończył. Nie mamy więcej czasu, bo Warszawa go nie wykorzystuje w odpowiedni sposób” – oceniła.

Inna Holenderka z frakcji liberalnej Sophie In’t Veld zaproponowała, by Parlament Europejski przyjął rezolucje na temat Polski i sam zaproponował uruchomienie art. 7. „Musimy działać, żeby się upewnić, że praworządność będzie istniała na całym terytorium UE. (…) UE ma kompetencje” – zaznaczyła.

Europosłowie PO zapewniali Timmermansa, że nie jest sam i ma poparcie milionów Polaków. „Dziś rządzący zawłaszczają hasło Solidarności, ale tak naprawdę niszczą polską wolność i solidarność. Wyrzucają Polskę z Europy i podważają fundamenty demokracji” – przekonywał Michał Boni.

Dziękował przy tym Timmermansowi za jego „cierpliwą gotowość do dialogu z polskim rządem i obiektywną ocenę systemowego zagrożenia dla praworządności w Polsce”.

Wiceszef PE, europoseł PiS Ryszard Czarnecki zarzucił krytykom polskich władz, że kierują się tym, iż Polska nie przyjmuje uchodźców. Podkreślał, że w wielu krajach UE są identyczne rozwiązania dotyczące wymiaru sprawiedliwości jak te, które proponuje polski rząd.

„Mam wrażenie, że na tej sali państwo często polemizujecie nie z faktami, tylko z fałszywymi mitami na temat sytuacji w Polsce” – podkreślił.

Szef Prawicy Rzeczypospolitej europoseł Marek Jurek apelował do Timmermansa, by szanował suwerenność Polski w ramach swoich działań wobec naszego kraju. „Działania, które pan podejmuje, musi pan realizować w ramach prawa. KE ma prawo zarzucić Polsce, (..) każdemu krajowi naruszenie wartości unijnych, ale musi ten wniosek złożyć do Rady Europejskiej i cierpliwie czekać na jej werdykt” – zaznaczył Jurek.

Przypomniał, że wśród państw członkowskich nie ma jednomyślności w tej sprawie, co – jego zdaniem – KE powinna brać pod uwagę.

Krytyczne głosy pod adresem KE pojawiły się też ze strony europosłów niezrzeszonych. Niemiecki polityk Udo Voigt podkreślał, że Polska jest wolnym i suwerennym krajem, którego rząd reprezentuje wolę swojego społeczeństwa. „Z pewnością nie poparłbym procedur przeciw Polsce. W przeciwieństwie do Niemiec Polska to wolny i suwerenny kraj. Polacy sami zdecydują o swojej przyszłości” – zaznaczył.

Komisja Europejska prowadzi wobec Polski procedurę praworządności od początku 2016 roku. W połowie lipca KE ostrzegała, że jest bliska uruchomienia art. 7 traktatu, dopuszczającego sankcje, w związku z planowanymi w Polsce zmianami w sądownictwie. Później jednak prezydent Duda zawetował dwie z czterech kwestionowanych przez Brukselę ustaw. Nie zmieniło to nastawienia KE, która cały czas podkreśla, że w Polsce istnieje systemowe zagrożenie dla praworządności.

PAP/MoRo